Yamanaka's Anatomy - misja samodzielna
Dyżur spędzony w gabinecie triage zdecydowanie nie należał do jej ulubionych. Jako triażystka, jedynym jej zadaniem było przypisanie odpowiedniego kolorku do pacjenta, co oznaczało ustalenie kolejności zajęcia się chorymi. Pozornie przyjemna praca, prawda? Dla kogoś z pewnością. Dla Aiko? No... niekoniecznie. Była medykiem, który największą część doświadczenia zdobył na polu bitwy. Trudność sprawiało jej siedzenie w jednym miejscu, zwłaszcza gdy podchodzili do niej ludzie potrzebujący pomocy - na ich widok aż rwała się do pracy i działania. Będąc triażystką nie mogła tego robić. Co Ci dolega? Trzymaj kolorek zielony, cyk następny. Oh, umierasz? No, to masz czerwony... cyk, następny. Tylko tyle i aż tyle. System był dosyć prosty, jednak znacznie ułatwiał pracę takiego miejsca, jakim był oddział ratunkowy. Potrzeba było również doświadczenia i umiejętności dostrzegania rzeczy, które umknęłyby medykowi nowicjuszowi; dlatego bez większego problemu posadzono w gabinecie Yamanakę, która w zawodzie pracowała już dobre parę lat.
Umiejscowienie gabinetu nie było przypadkowe; medyk siedzący w nim doskonale widział, kto zbliża się do wejścia i w razie potrzeby miał możliwość, by ustalić wstępną kolejność przyjmowanych pacjentów. Czy osoba, która spokojnie mogła poczekać przepuściłaby z własnej woli kogoś, kto wymagał pilniejszej pomocy? Ha, dobre sobie, zapomnij. Takie zachowanie niestety było rzadkością.
Pierwszy pojawił się młody chłopak z dosyć dużym siniakiem pod okiem i kilkoma zadrapaniami na policzkach. Jak wynikło z rozmowy, pobił się ze swoim bratem o jakąś błahostkę. Kolorek zielony. Aiko odnotowała kilka ważnych faktów na jego dokumentach i przekazała je innemu medykowi o znacznie mniejszym stażu, którego zadaniem było zaprowadzenie pacjenta do odpowiedniego gabinetu. W tym samym momencie Yamanaka mogła skupić się na innym pacjencie, który zawitał do pomieszczenia triage. Tym razem sytuacja była znacznie pilniejsza; oddech ciemnowłosej kobiety był szybki i nieregularny, a jej dłoń umiejscowiona była na klatce piersiowej. Grymas bólu jaki malował na jej twarzy wywołał poczucie niepokoju; ból w piersi był bardzo złym objawem. Szybko odnotowała, że pacjentka otrzymała kolor pomarańczowy, sugerujący konieczność udzielenia opieki natychmiast; posadziwszy ją na wózku, przekazała wraz z dokumentami w ręce stażysty, by ten zaprowadził ją w odpowiednie miejsce. Aż ją nosiło, że nie może pomóc pacjentce samodzielnie. Niestety, tego dyżuru choćby chciała, nie mogła poużywać odrobiny chakry w celach leczących. Kiedy odnotowywała w myślach, że musi poprosić, by następnym razem absolutnie nie dawać jej do triage, w drzwiach pojawił się kolejny pacjent.
Ból gardła, kolor zielony. Złamanie otwarte ręki, kolor pomarańczowy. Ból głowy po upadku, kolor żółty. Aiko przydzielała poszczególne kolorki do zgłaszających się do niej pacjentów, choć była nużąca to praca, nie mogła sobie pozwolić na chwilę dekoncentracji czy luzu; to od jej obserwacji i rozmowy z chorym zależało, jak pilnie otrzyma pomoc. Każda nieuwaga czy błąd mogły nieść za sobą ogromne konsekwencje, przydzielenia niewłaściwego koloru - w efekcie chory, który powinien zostać zaopatrzony znacznie wcześniej, mógłby czekać i czekać. A przekrój osób, które zgłaszały się tego dnia na oddział był naprawdę przeróżny - od błahostek i chorych, którzy robili panikę z płytkiego skaleczenia, po pacjentów, którzy mówili, że oni to nie chcieli zawracać głowy i przychodzić, ale ten dławiący ból w okolicy żeber nie dawał im spać. Dopiero po jakimś czasie kolejka ustała; Aiko zdała sobie sprawę, że minęło kilka dobrych godzin od jej ostatniego posiłku. Poprosiła stażystę który kręcił się nieopodal, by zajął jej miejsce w gabinecie, na czas jej posiłku; zastrzegając, że gdyby jakikolwiek pacjent się zjawił, ten ma natychmiast dać jej znać, niezależnie od tego, jak pilny byłby to przypadek. Na szczęście, tym razem jej posiłek przebiegał w spokoju i ciszy, zdołała nawet wypić filiżankę herbaty. Powtórka z imprezy była później, gdy nadeszła kolejna fala potrzebujących.
Żółty, pomarańczowy, żółty, zielony, żółty, żółty. Ku jej zadowoleniu, nie pojawił się jeszcze nikt, kto wymagał koloru czerwonego - oznaczało to nic innego, jak to, że żaden z pacjentów, który zjawił się tego dnia w szpitalu nie był umierający. Takie fakty cieszyły Yamanakę, ponieważ była empatyczną do granic możliwości osobą - każde cierpienie drugiego człowieka było dla niej ciężkie do zniesienia. Zwłaszcza, gdy brakowało możliwości, żeby im pomóc; a to niestety najczęściej oznaczał kolorek czerwony.
Odczekała chwilę na pojawienie się zmiennika, który tego dnia wyjątkowo się spóźnił. Nie przeszkadzało jej to, lubiła swoją pracę i nadgodziny nie sprawiały jej większego problemu. Raport tym razem nie był konieczny - nie mogła jednak opuścić swojego stanowiska, do czasu aż pojawi się jej zmiennik. Kiedy ten przybył do pracy, zamienili razem kilka słów, a Aiko zabierając swoje rzeczy, ruszyła do szatni. Po drodze zahaczyła o oddział chirurgii, który ze wszystkich możliwych można rzec, że był jej ulubionym - zaraz obok bloku operacyjnego oraz oddziału ratunkowego. Nim wyszła ze szpitala i udała się do domu, porozmawiała ze swoimi znajomymi medykami przez chwilę. Całkiem przypadkiem napatoczył się ordynator oddziału i całkiem przypadkiem Aiko wspomniała, że chętnie miałaby z chirurgią więcej wspólnego. Przypadki chodzą po ludziach, prawda?