To nie tak, że koncept nieregularnych godzin pracy był jej obcy. Sama była tym pseudo-shinobi, robiącym czasem rzeczy dla wioski "bo ktoś musi" i nie szczególnie miała możliwość wyboru. Nie zmieniało to jednak faktu, że trzeba było być skończonym durniem, by się na coś podobnego pisać. Rzeczywiście część niej chciała wierzyć, oczywista rzecz, że praca w bardziej "sformalizowanej jednostce' rządzi się lepiej uporządkowanym systemem, jednak najwidoczniej próżne były jej nadzieje. Iwamoto o każdej z ów niedogodności wiedział, przez co tym bardziej nie miała oporu z obserwowaniem go niczym skończonego idioty pomimo rzuconego w jej stronę uśmiechu. Odpowiedź na jej kolejne pytanie nie stanowiła w tym wszystkim zaskoczenia. Dwóch kolegów, no tak. Zawsze coś. Wyglądało jednak na to, że ostatecznie wszystko sprowadzało się do znoszenia siebie na wzajem. Najpewniej jedne z tych relacji, które idą w piach w momencie, kiedy nie jest dane spotkać się chociaż ten raz dziennie w holu.
-
Żadne z powyższych, jeśli cię to jakoś pocieszy. - odparła spokojnie, dość prędko zbijając wszystkie trzy sugestie stróża prawa. Nadmiar pracy? Nie, definitywnie. Wyprany z uczuć? Oh... W przeciągu samego dzisiejszego dnia wykazał prawdziwą kanonadę emocji. Prawdopodobnie jakikolwiek jej losowy krewny okazałby się w porównaniu z Iwamoto człowiekiem o iście kamiennym wyrazie twarzy. Nietypowe zdanie? Nie, nie koniecznie. W zasadzie nie była pewna, które jego zdanie było "nietypowe". -
Innymi słowy masz co najwyżej znajomych, nie przyjaciół.
Podsumowała ostatecznie. Nie było to żadne pytanie, a proste stwierdzenie. Może nieco bolesne, jednak patrząc po samym Takayukim, już sam temat najpewniej nie był dla niego przyjemny. Sama zaś dowiedziała się, czego chciała, to też zostawiła go bez jego dodatkowego ciągnięcia.
Akurat Homurze temat kanibalizmu nie przeszkadzał. Jedzenie to jedzenie, prawda? Do tego ciekawszy niż rozmowa o pogodzie! Omyłkowo zaczęty przez mężczyznę temat jednak nie miał być długo "na stole", ani szczególnie nie komentując nieco wątpliwego społecznie stwierdzenia czarnowłosej, ani nie ciągnąc go jakkolwiek dalej. Na jego spostrzeżenie kiwnęła jedynie głową. Tak, kolejny przykład, że ludzie i jedzenie nie koniecznie muszą sprowadzać się do patroszenia sąsiada. Zaraz po wzięciu kolejnego kęsa jednak zatrzymała się i pokręciła delikatnie głową.
-
Spokojnie, o to się nie martw. Nie mam powodu, by nie przyjąć komplementów. Tak długo, jak są jakkolwiek szczere. - w innym przypadku zdecydowanie musiałaby spojrzeć na nie mniej przychylnym wzrokiem. -
Co nie zmienia faktu, że wziąłeś mój niewiele wnoszący komentarz i odruchowo zamieniłeś go w odniesienie do dość wątpliwych społecznie praktyk wyciągniętych jeśli nie żywcem z horroru, to kryminału. Mniej więcej to miałam na myśli mówiąc, że jesteś dość dziwny.
Wzruszyła ramionami, nieco bardziej wyjaśniając swoje wcześniejsze stwierdzenie. Miał tendencję do pociągnięcia wątku w jakiś bardzo dziwny, często nawet niejasny kierunek. Cokolwiek odpowiadało za procesowanie słów i myśli pod jego ciemną czupryną stanowiło pewną zagadkę, której w żadnym wypadku nie chciała rozwiązywać. Niektóre kwestie powinny zostać pozostawione samym sobie.
Rozmowa zeszła w końcu w bardzo dziwnym, dość ciężkim kierunku, którego się specjalnie nie spodziewała. Nie koniecznie może po Iwamoto, jaki w kwestii swoich problemów był całkiem wylewny. Może i część faktów wynikała z pociągnięcia go delikatnie za język, jednak mimika i same słowa rzucane bez większego przemyślenia w zasadzie dość dopełniały jej obraz inspektora. Obraz dość... przeciętny, jakby tak spojrzeć. Zaś skierowane pytania? Całkiem martwiące, jeśli się nad nimi zastanowić. Na tyle, że ta obserwowała go dość uważnie, nim przymknęła na moment oczy zbierając myśli.
-
Nie wiem nic o poprawianiu twojego życia, inspektorze. Nie jest to coś, czego mam zamiar się podejmować. Ani coś, z czym mogłabym cokolwiek zrobić. - przedstawiła sprawę jasno, acz dość oschle. Nie było potrzeby, by ten wyszedł z ich dzisiejszego spotkania z błędnymi założeniami. Z drugiej strony... Wyświadczenie drobnej przysługi jej nie zabije. Chyba. Rozwiązałoby nawet jeden z problemów, jaki nasunął się wraz z jej pierwotnym planem, a jaki w gruncie rzeczy miał zapewnić jej głównie kooperację stróża prawa. Ale bliższą znajomość? Zdecydowanie nie przewidziała, w jakim kierunku to wszystko się potoczy. -
Nie mniej nie widzę problemu, by czasami wyjść gdzieś razem. I tak kończę późno, ty pewnie jeszcze później jeśli w ogóle. Jeśli dasz radę jakoś się do mnie dobić po służbie to... czemuby nie.
Stwierdziła już bardziej przyjaźnie ujmując ponownie kieliszek, a następnie dopijając jego zawartość. Szansa na to, że cokolwiek byłoby otwarte w środku nocy jakaś była, to z pewnością. A gdyby nie, wyciągnięcie kilku butelek z chłodnej piwnicy nie było szczególnie wymagającym zajęciem. Siedziała jeszcze przez chwilę obserwując mężczyznę znad trzymanego naczynia, nim cicho westchnęła i odłożyła kieliszek z powrotem na stół, tuż obok pustego talerza.
-
Może to i nie mój biznes, ale co ty właściwie z tego masz? - podjęła w końcu, a obie czerwone tęczówki skupiały się na jego sylwetce, ani myśląc zmienić cel -
Dosłownie mógłbyś sprzedać mieszkanie czy dom, czy gdziekolwiek mieszkasz, i przenieść własne rzeczy do biura. Robisz jak wół pewnie za niewiele większą stawkę, niż regularni shinobi. Narażasz własne zdrowie i życie dla ludzi, których nawet nie stać często na zwykłe podziękowania. Nie masz kiedy zając się sobą. Przyjaciół. Twoim największym socjalnym osiągnięciem do tej pory jest wyjście na głupi lunch z przypadkowo wyratowaną z opresji niewiastą, która pewnie nie przyszłaby cię odwiedzić, gdyby nie miała w tym własnego interesu. Zaprzedałeś własną duszę dla czegoś, co nawet nie jest twoim obowiązkiem. Dlaczego? Nikt cię za twoje bohaterstwo nie wyniesie na ołtarze.
Stwierdzenie, że "zna się na szukaniu poszlak" w tym wypadku nie niosło ze sobą większej wartości. Tak jak mówiła - nie był to jej interes. Nikt jej nie płacił za prawienie morałów czy szczegółowe analizy. W zasadzie inspektor był wartościową jednostką w gronie znajomych tak długo, jak posiadał odznakę. Widząc jednak Iwamoto po tym, jak najwidoczniej pierwszy raz od dłuższego czasu miał okazję spędzić te kilkanaście, może kilkadziesiąt minut w normalny, ludzki sposób, nie była w stanie spojrzeć na niego inaczej, jak na kolejnego, młodego mężczyznę psującego sobie życie i zdrowie przez najpewniej jakiś górnolotny, ładnie brzmiący chłam o "byciu bohaterem", pomaganiu innym czy stanowieniu jakiegoś niesamowitego "obrońcę sprawiedliwości".
Ehh...