Nie spodziewała się szczególnie ciągnięcia tematu po tym, jak dość krótko skwitowała wcześniejszy komentarz inspektora. Może nie tyle, by ten wydawał jej się zamknięty, bo najwidoczniej nie był, jednak nie zdawało się dziewczynie, by był wart ciągnięcia. Zaczęła się jednak zastanawiać, czy może znowu nie powiedziała czegoś nieprzewidzianego, bowiem ani nie wydawało jej się, by czegoś nie rozumiała w kontekście tej krótkiej wymiany, ani żeby miała "myśleć nad jakimś pomysłem", cokolwiek ten sam miał na myśli. Zmęczenie. To musiało być zmęczenie. Z jej strony najpewniej, przez co albo coś źle usłyszała, albo w rzeczy samej - zrozumiała coś nie tak, jak powinna. Czy miała zamiar jednak się z tym zdradzać?
-
Bynajmniej, inspektorze. - odparła machinalnie, pozwalając kącikom ust opaść na miejsce -
Gdybym nie rozumiała sugestii, jakże mogłabym wiedzieć, że nie wpisują się w moje aktualne widzimisię?
Zapytała, patrząc na niego z czymś z pogranicza zwykłego, ludzkiego zaskoczenia zmieszanego z krztą niezrozumienia. Istniały przypadki, gdzie te się rzecz jasna pokrywały. Nie mniej nie było ich wiele, chociaż mogła być to zawsze wina tego, że sugestii od innych w swoim życiu nie dostawała w dużych ilościach. Rozkazy? Jak najbardziej, chociaż miała do nich jeszcze mniej przyjazny stosunek.
-
Nie wiem, za czym osobiście "podążam", ale mam nadzieję, że nie wpakuje mnie w kłopoty. Przynajmniej nie nazbyt szybko, jeśli już mam mieć jakieś bardziej realne życzenia co do tego.
Prawdopodobnie i na to było już nieco za późno, jednak dalej miała głowę na karku, kończyny na miejscu, dach nad głową i oszczędności w portfelu. Mogło być lepiej, mogło być gorzej jednak chciała wierzyć, że ten "mocniejszy wicher" jaki "zawiał" przed paroma dniami, tłukąc jej szklanki i wyciągając ten przeklęty dywan spod sofy, nie stanowi preludium do potężnego tornada. Po mimice mężczyzny mogła chyba śmiało założyć, że jego słowa miały pewnie jakiś większy sens. Sens, nad którym nie szczególnie chciała myśleć. Miała wrażenie, że w obecnym momencie mogłaby jedynie dojść do jakiś niejasnych, bardzo poplątanych teorii niż do faktycznych motywów stróża prawa, to też mogła zrobić jedyną, logiczną rzecz - poczekać. Przy odrobinie szczęścia czas sam pokaże, do czego pije ze swoim spostrzeżeniem.
Jej dość luźne spostrzeżenie, nie uwzględniające z premedytacją "szerszego obrazka", chyba omyłkowo dało Iwamoto nieco więcej do myślenia, niż Homura zakładała. W zasadzie nie zdziwiłaby się, gdyby jej krótkie wyjaśnienie spotkałoby się góra ze skinięciem i zostało zepchnięte na bok. Przechyliła delikatnie głowę, słuchając jego krótkiego podsumowania nie tylko sytuacji, w której na dobrą sprawę postawiła go Hōseki, ale też własnego "problemu". Który nie był na dobrą sprawę problemem, którego prawdopodobnie szukał. Czy był przepracowany? Możliwe. Pewnie tak. Ale czy miało to większy związek z jego podejściem?
-
W moich stronach nazywa się to raczej "zdrowym rozsądkiem". - skwitowała krótko, nim wzięła głębszy wdech, kierując na wpół schowane pod powiekami tęczówki ku przeciągającemu się Takayukiemu -
Mało kto w tych czasach wierzy w bycie miłym. To dziwny, nienaturalny i obcy koncept w stosunku do nieznajomych ludzi. A ludzie mają problemy z zaufaniem temu, co uważają za obce - szczególnie innym ludziom. Problem nie jest z tobą. Problem jest ze światem, w jakim żyjemy.
Podsumowała powoli, nie śpiesząc się z wyjaśnieniami, ani nie siląc się na dorzuceniu swoich krytycznych "trzech ryo" jakkolwiek bardziej angażującym tonem. Wolała jednak naprostować tę kwestię, nim stróż prawa jeszcze pomyśli, że jego generalna podejrzliwość rzeczywiście jest problemem. Byłoby niefortunnie, gdyby go to jeszcze omyłkowo zabiło. Bardzo niefortunnie.
Podejście policjanta do wyrobów alkoholowych było, najogólniej mówiąc, strasznie dziwne. Ze wszystkich opcji, wybrał akurat tę, która była niewiele ponad denaturatem w jej osobiście tier liście. Stać go na naprawdę dobrą kawę. Ba! Stać go, by rzucić jej bez większego namysłu większą sumą na ladę, ale ma problem, by dołożyć kilka ryo więcej do czegoś lepszego. I jeszcze jego dziwne zachowanie, unoszenie szklanki... Po czym po chwili konsternacji, chyba zrozumiała. A wraz z tym uniosła brew, obserwując go uważnie nieco rozbawiona.
-
...w zasadzie rzeczywiście, wydać pieniądze tylko po to, by później stać cały czerwony pod lampą, gapiąc się na przechodniów jak cielę w malowane wrota? Jeszcze ktoś by wziął inspektora za jakiegoś dziwaka. ABSOLUTNIE nie ma po co ryzykować z czymś, czego picie nie byłoby katorgą, zgadza się?
Pamiętała. I to pamiętała bardzo dobrze. I nie omieszkała nie wytknąć ich tak naprawdę pierwszego spotkania, mając wrażenie, że jakiekolwiek problemy miał inspektor z ów trunkiem, oscylowały właśnie wokół tego tematu. Co prawda strzał w ciemno, bardziej kierując się własnymi domysłami, jednak nie zamierzała przegapić jakiegokolwiek sygnału, nawet najmniejszego, gdyby jednak trafiła w sedno. Zdecydowanie rozwiązałoby to jej zagwozdkę, już pomijając fakt, że miałaby kolejny powód, do pośmiania się z mężczyzny. Póki jednak nie miała potwierdzenia, skąd jego awersja do podjęcia próby, nie zamierzała drążyć kwestii jego wolnego. Co prawda nie znała takiego grafiku, którego chorobowe by nie rozluźniło, jednak pewna kolejność musiała zostać zachowana.
Cokolwiek miało miejsce w głowie inspektora, było dla Homury zagadką. Zagadką, której nie zamierzała w żaden sposób ruszać uznając, że najwidoczniej nie tylko zwykłe zwrócenie uwagi było w stanie dźgnąć go lekko w jego dumę. Obecnie bowiem robiła całe NIC. I to wystarczyło. Była nawet skłonna uznać to za całkiem zabawne, a samą siebie nieco dumną ze swojego wyczynu, chociaż nie zdawał się zbyt wielki. Słysząc jednak, jak ponownie prychnął, mimowolnie parsknęła cicho śmiechem, czyniąc ich niemą "wymianę zdań" póki co najzabawniejszym elementem spotkania. Również i tym razem nic nie powiedziała, a jedynie pokręciła głową. A niech myśli, co mu będzie psuła zabawę?
No proszę, sama też miała wyjść z prezentem. Początkowo wzięła podarek nieco niepewnie, nie mając pojęcia, co w zasadzie bierze do rąk. No tak, świstek. Słyszała, że idzie kupić podobne w sklepie. I na przykład potrafią wybuchnąć. Nie mniej nie spodziewała się dostać czegoś równie destrukcyjnego, a na widok wizytówki odruchowo obejrzała jej obie strony. Z ciekawości, niczego więcej. Jakby tak pomyśleć, Iwamoto dość dobrze wiedział zarówno to, gdzie dziewczyna pracuje, jak i mieszka. Co prawda numery na nic jej się nie zdawały bez posiadania telefonu w domu, ale może chociaż adres znajdzie? Byłaby to w miarę sprawiedliwa wymiana informacji. Kto wie, kiedy będzie musiała - o ile w ogóle - zawracać mu głowę nie tylko w godzinach pracy? O ile dysponował czymś takim jak czas wolny, bo miała wrażenie, że chyba nie. Można by się jednak zastanawiać, czemu w ogóle ją dostała. Czyżby liczył na kontakt z jej strony? No proszę. Kiwnęła głową, ostatecznie chowając wizytówkę do kieszeni płaszcza. Szczęśliwie głębokie, to też nie sądziła, by miała się zgubić. W każdym razie jej fenomenalny, jakże tematyczny dobór słów nie spotkał się zbyt dużym uznaniem, podobnie jak jej przemożne próby nie skręcania ludziom karku. Które szły jej fenomenalnie swoją drogą, jej kartoteka w Ame była dalej czysta! Ta w Iwie w zasadzie też. Z jakiegoś powodu dość napięta rozmowa znowu zeszła na temat podrywu. Oh c'mon.
-
Zrobiłam to jakieś... pięć minut temu? - rzuciła okiem na zegarek na nadgarstku, chociaż tylko przelotnie -
ale wygląda na to, że inspektor jest niesamowicie zajętym człowiekiem bez większych szans na urlop. Chociaż skoro co się spotykamy, inspektor wraca co chwilę do tego tematu, może powinnam spróbować ponownie?
Uniosła brew, nie zamierzając mu jednak wprost przypominać, że dosłownie przy okazji tego spotkania próbowała go wyciągnąć do baru. No ale skoro ma napięty grafik... To zaś, że z jakiegoś powodu jej propozycja została wzięta jako sugestię, by pochodził po barach sam, już nie było jej winą. Z pewnością! Zwłaszcza, że w momencie wspominania o wycieczce po tychże nie widziała powodu, by z całą pewnością podkreślić, że nikt mu nie każe wybierać się w całą tę "podróż" samemu. Może liczył zamiast tego na jakieś zaproszenie na spacer?
Wiedziała, jak działają pytania ogólne. Szło je nawet użyć bardziej pod kątem psychologicznym. Nie w tym jednak była rzecz. Rzecz w tym, że były irytujące. Kazały jej myśleć bardziej, niż miała ochotę i to na dodatek na tematy, gdzie podobny wysiłek średnio ją zadowalał. Takie zastanawianie się nad niczym tak naprawdę.
-
Jakiekolwiek "pomaganie w poznaniu mnie" brzmi jak ryzyko utraty permanentnego zaproszenia na kawę z pańskiego czajniczka. Nie wiem, czy jestem gotowa na taką stratę.
Mruknęła pół żartem, pół serio, jednak w gruncie rzeczy nie spodziewała się, by nadmiar informacji o niej w rękach stróża prawa miała działać jakkolwiek na jej korzyść. I to nawet nie chodziło o problemy prawne. Byłby drobny problem, jakby wziął ją za socjopatę. Mógłby to być zdecydowanie problem z wykorzystaniem znajomości z inspektorem, skoro jej "wizyta biznesowa" stoczyła się rzeczywiście w kierunku jakiś większych zacieśnianiu więzi. Na aplauz z okazji jej "fenomenalnej" odpowiedzi spojrzała na niego pustym wzrokiem. Po co...? Jeśli chciał sobie samemu nieco pośmiać z jej odpowiedzi, nad którą musiała się nieco nagłowić, to miał do tego prawo. Nieszczególnie ją to jakkolwiek ruszało, jednak osobiście nie widziała w jego drobnym geście większego sensu. To samo pewnie można było powiedzieć o niektórych jej czynach, to też tym bardziej nie widziała większego powodu, by bardziej sprawę komentować. Zamiast tego pozwoliła mu dalej mówić i rzeczywiście - w porównaniu do niej, ten wyrzucił z siebie tyle informacji, że mogłaby przysiądź, że pewnie odpowiedź zdążył sobie ułożyć z kilkudniowym wyprzedzeniem. Albo zwyczajnie to jej taka rozmowa "o wszystkim i niczym" szła jak krew z nosa. Niee, na pewno nie.
-
Iwa, huh? Mały ten świat.
Skomentowała jedynie, nie rozwijając wątku. Rodzice martwi - trochę złapała ją nawet zazdrość. Jakoś tak byłaby skłonna zamienić się z nim w tej kwestii miejscami. Aż strach pomyśleć, o ile łatwiejsze życie by miała. Wędkowanie brzmiało jak zupełnie nudne zajęcie, bardziej jak wymówka do poleżenia na leżaczku nad jakimś jeziorem. Czytanie? Klasyka. Bardziej ją ta restauracja zastanowiła. Nie uderzał ją jako typ osoby zainteresowanej gastronomią. Chociaż z drugiej strony nie bardzo wiedziała, z jakiego powodu marzy mu się podobny biznes. Nim jednak zapytała, piłeczka została odbita w jej stronę ponownie.
-
No proszę - zaczęła niby zaskoczona, odkładając szklankę na blat biurka, a następnie krzyżując przed sobą ręce. -
Inspektor jak chce, to jednak potrafi. - o, chyba go znowu pochwaliła. Damn it. -
W każdym razie - tak. Całkiem zabawnie się patrzy, ile rzeczy można osiągnąć inwestując nie więcej jak kieszonkowe przeciętnego dzieciaka. Tak długo, jak trzeba coś ze sobą połączyć - czy to jakieś zioła, alkohole z sokiem czy składniki na obiad, nie mam z tym większego problemu. Chociaż ostatniego na nikim nie testowałam, także nie wiem, czy polecam.
W sumie nie miała nic przeciw, by tak zostało. Gotowanie dla siebie było na tyle wygodne, że mogła wrzucić tyle przypraw, ile chciała. W innym wypadku? Pewnie nie. Albo tak? W zasadzie to kto miałby jej zabronić?
-
Skoro marzy się inspektorowi restauracja, czemu wybrał pan pracę w takim zawodzie?
I ponownie piłeczka skierowana z powrotem. Praca jakakolwiek, jaka uwzględniała narażanie własnego życia, brzmiała jak strzał we własne kolano. Nie rozumiała ani tych zwykłych stróżów prawa, ani ninja, ani innych, podobnych jednostek. Nie rozumiała zachwytu żadną z tych profesji. Ani powodu, dla którego miałoby się je wybrać z pomiędzy dziesiątek lepszych opcji. A jednak rozumiała, że mimo wszystko każda z nich jest potrzebna. Tylko dlaczego jednak są ludzie, którzy się na nie decydują? Bez sens. Ale może chociaż Iwamoto da chociaż trochę przekonujący powód? Co prawda na to nie liczyła, ale kto tam wie.