Grupa II. Lider drużyny również postanowił zachować milczenie odnośnie mało przyjemnego znaleziska ze strychu. Tym samym tą kwestię mieli z głowy i mogli spokojnie opuścić to miejsce. Na zewnątrz natomiast pojawiły się nowe komplikacje w postaci kruków, a także wydarzeń mających miejsce za domem, które no jak by nie spojrzeć wymagały obecności ninja. Tym samym Asano postanowił poraz kolejny podzielić drużynę, przypisując Ichigo z Okamim. Shipował ich? Shipował siebie z Toaru? A może faktycznie chodziło o Katon!? Każdy na pewno miał swoją wersję wydarzeń. W każdym razie tym razem postanowił pozostawić z nimi dwa cieniste klony.
Okami wraz z klonami oraz Ichigo udali się spowrotem za barykady. Ichigo nie należała do najwolniejszych, ba było to widać dzięki temu na przykład że cieniste klony Asano miały problem by za nią nadążyć. Ale to było nic, w porównaniu do Okamiego który w oka mgnieniu ich wyprzedził i zostawił daleko za sobą. Odwracając się widział co prawda towarzyszy ale tak wystrzelił do przodu względem nich, że pomaganie w wypadku niebezpieczeństwa zdecydowanie będzie trudne. W każdym razie do barykad dotarł pierwszy, dopiero po jakimś czasie za nim pojawiła się Ichigo a chwilę później Asano. Nic ich nie zaatakowało, kruki kompletnie zignorowały i te co nie odleciały, zwyczajnie zeszły im z drogi. Stojący pod barykadami strażnicy wymienili między sobą zdziwione spojrzenia, ale nic nie powiedzieli.
Oryginał Asano wraz z Hondą udał się w kierunku krzyku. Chowając w cieniach budynków dostali się na podwórko za grupą domów, gdzie pod niewielkim drzewem zgromadzona była grupa osób, chociaż słabo było ich widać z tej odległości i gdyby nie bardzo ludzkie zachowania(Kulenie się ze strachu) oraz płacz, można by nawet wziąć ich za cienie. Między nimi a potencjalną drogą ucieczki(Czyli miejscem gdzie był Asano i Honda) stał gigantyczny cienisty kondor. Jedną z łap trzymał coś owalnego i wyglądało na to że próbuje z tym odlecieć, owal ów był jednak przyczepiony do ziemi. Owal wydawał się utkany z cienia a to co przy ziemi go trzymało zdawało się być cienistymi nićmi tworzącymi sieć na ziemi i okolicznych budynkach. Sieć ta powoli jednak rwała się, sprawiając że wkrótce to coś zostanie oderwane. Cieniste kruki natomiast, zdawały się - bezskutecznie - atakować cienistego kondora.
Grupa III. Stary Anko nie miał wiele czasu na reakcję, głównie przez zniewalający strach który rozlał się po jego kręgosłupie. Mimo to dysponował on sporym refleksem i nawet jeśli przerażenie zmroziło jego mięśnie, to wciąż były one na poziomie który deklasyfikował zwykłych zjadaczy ryżu. Ciało wojownika i wieloletnie doświadczenie, były składnikami sukcesu jakim było przetrwanie ataku kruków w momencie największej słabości. Nie dość że anko odpalił pochodnie to jeszcze pierwszego z kruków nią zdzielił, posyłając na ziemię. Ten przetrwał uderzenie ale zderzenie z płonącą pochodnią zdecydowanie sprawiło że nie był teraz w najlepszej kondycji. Drugi krok zaliczył bliskie spotkanie z kinzoku dastaną na drugiej ręce mężczyzny, co z dużą siłą cisnęło go w dal. Niestety atak ten nie był zbyt skuteczny i stwór już wracał. Najbardziej problematyczny okazał się trzeci z atakujących który to osiadł na napierśniku pokrywającym tors mężczyzny poczym zdająć sobie sprawę iż atak w to miejsce nie jest skuteczny zaczął się wspinać w kierunku jego twarzy, zupełnie jak gdyby jego ciałko miało właściwości samoprzylepne - no bo kurki nie bardzo miały anatomię pozwalającą na wspinaczkę.
Tsukuyomi, również zdominowana przez strach, nie mogła pochwalić się zwinnością czy doświadczeniem wytrawnego wojownika. Miała natomiast własne sposoby i własne oręże. Nie tracąc czasu i wykonując akcje wymagające jak najmniejszych jego ilości zwyczajnie delikatnie zwiększyła dystans między sobą a agresorem a następnie złożyła jedną pieczęć, z pomocą której aktywowała swój styl walki i wybiła się w kierunku dachu budynku co rzecz jasna, udało jej się. Niestety w trakcie całego tego procesu, oba kruki dosięgnęły ogonów kobiety i się do nich przyczepiły. Było widać teraz na dachu jak dwa z ośmiu ogonów czernieją pod kontaktem z krukami. Tutaj z dachu użytkowniczka samozwańczego najlepszego ze styli nie miała jednak niestety czasu obserwować walki w dole, nie dość że dwa kruki uczepiły się jej ogona, to jeszcze kruki które latały nad ich głowami, zareagowały na ofiarę która tak się do nich zbliżyła i tak teraz dziewczyna naliczyła cztery kolejne pikujące w jej stronę z nieba.
Czego spodziewać się po młodej Anko? Mniej więcej tego co po starym Anko minus doświadczenie. Dlatego też nie ulegało wątpliwościom iż ona była równie zwinna co on. Dzięki solidnie wytrnowanemu ciału i zastosowaniu jak najmniejszej ilości ruchów, Anko również wyminęła kruki zwinnie im umykając a nawet jednego z nich uderzając pochodnią tak, że ten upadł na ziemię nieopodal, powoli jednak się zbierając. Drugi natomiast, ten uniknięty, zatrzymał się w powietrzu i odwrócił w kierunku Anko raz jeszcze tym razem podlatując do niej wolniej.
Gdzieś tam w międzyczasie udało się też całej trójce wyłapać że Mei dalej walczyła ze swoimi krukami ale tak jak reszta zdawała sobie "Radzić". Co zaś do olbrzymiego cienia, ten zdawało się iż skończył niszczyć posąg. Złapał za coś i ewidentnie próbował podnieść. Okalająca całe te tereny sieć zaczęła się prężyć i napinać, miejscami nawet pękać, co wydawało mało przyjemny dla ucha dźwięk.
Grupa IV. Bruto widząc ze jedzenie nie zostanie mu zabrane, zajął się pochłanianiem go w tempie ekspresowym, a pytanie odnośnie patrzenia w tamtym kierunku, totalnie zignorował. Być może, nie było to nic ważnego, a może zaabsorbowało go jedzenie. W każdym razie Tsubaki odplaiła ponownie swoje oczy co pozwalało jej w mniejszym bądź większym stopniu uważać na to co się dzieje. Przeskanowanie dziewczynki ujawniło kilka nowych otarć i delikatnych stłuczeń, wynikających jednak raczej ze sposobu w jaki Bruto dziewczynkę odłożył, a nie ze sposobu w jaki ją transportował. W każdym razie, konieczności dalszego leczenia nie było. I na tym etapie "Miła Tsubaki" się zakończyła i należało przejść do nauczania oraz zastraszania. Odpalone Sakki jakiś efekt wywało, bo Bruto chrząknął widocznie zaniepokojony i nawet odsunął się o krok od Tsubaki, po czym nerwowo zaczął rozgladać na boki.-G-Głupia świnia-Wykrzyknął do Tsubaki wskazując ją palcem poczym wziął dziewczynkę na ręce jak Tsubaki mu poleciła.-Głupia świnia, zginiemy.-Powtórzył, chrumknął i zaczął nieść dziewczynkę jak mu Hyuga poleciła, tym razem jednak nie biegł, a po prostu szedł.-Bruto wiedział lepiej-Dodał i wydał kilka pomruków, warknięć i niezadowolonych chrząknięć i tak po nieco dłuższym czasie niż zapewne Bruto zakładał, oboje znaleźli się pod barykadami, przy dwóch strażnikach oraz kilku znajomych twarzach.
Uważanie na sieć i poruszanie się do przodu wcale nie było proste. Na szczęście psy były utalentowane w takich wyczynach, a Inuzuka była trochę jak pies a i jej refleks był niczego sobie, dzięki czemu dość sprawnie przemieściła się do przodu - trzeba było bowiem tutaj wiele zwinności i dobrej percepcji, a nie na pałę przebiec na drugą stronę placu. W każdym razie Inuzuka miała już kokon kawałek za plecami, kiedy zauważyła co się dzieje, a krew w jej żyłach na moment zamarzła z czystego strachu przed tym, co ujrzały jej oczy. Bo to nie był punkt 1, to nawet nie do końca był punkt 2. Budynek owinięty był przez ogromny cień, ten cień, przez to że powoli się przemieszczał, zaciskał się na budynku coraz bardziej, miażdżąc go pod naporem swojej monsutralnej masy. Jednakże cień ten "Zostawił" budynek w spokoju nim zdążył go zniszczyć, przesuwając się bliżej w stronę schodów. Cień ten, był bowiem gigantycznym wężem, wcześniej owiniętym wokół czegoś, co przypominało ratusz. Dźwięk pękania drewna i kamienia a także dziwne sunięcie, były zwyczajnie dźwiękami towarzyszącymi przesuwaniu się cienistej gadziny, która jednak nie próbowała budynku zniszczyć, a zwyczajnie się od niego odsunąć, co przy fakcie że była wokół niego owinięta oraz przy jej masie i rozmiarach, powodowało rozpadanie się przybytku. Na szczęście, budynek się nie rozpadł, na nieszczęście, wąż pełzł w kierunku Sachiko, podnosząc jednał łeb znad ziemi, nie patrzył ani na nią, ani na Yato, jego cieniste ślepie, utkwione były w fontannie. Czy w tej sytuacji Inuzuka planowała atakować gada, a może skoro nie zagrażał ani jej, ani ludziom w budynku, nie było warto? Kruki dalej palone przez Elfyen zaczęły ich unikać, nie próbowały podejmować walki. Sama kobieta równie zwinnie jak Inuzuka a nawet bardziej bo tyłem, unikała siatki z cieni i przemieszczała się w jej stronę, chociaż na moment zamarła widząc węża po odwróceniu głowy przez ramię.
Ichigo, Okami, 2x Asano, Tsubaki i Bruto: Pod barykadami zebrała się dość spora grupka. Zaskoczyć Tsubaki mogła obecność dwóch Asano, oraz brak eksortowanego cywila, czy brak Hondy. Co było powodem ich obecności tutaj? Cholera wie, strażnicy też nie wiedzieli, chociaż aż do teraz nie wyglądało też na to że pytali. Teraz natomiast jeden dźgnął łokciem drugiego i wskazał głową na dziecko w rękach Bruto.-Te, Shin, we leć po kogoś-Szepnał jeden ze strażnik do drugiego, ten spojrzał na niego spode łba.
-Sam se kurwa leć-Odpowiedział, ale ostatecznie faktycznie poszedł, kolega Shina ochrząknął natomiast nerwowo, przybrał bardziej wyprostowaną posturę i zbliżył się z dwa kroki to grupki ninja.
-Ten no... yyy... ktoś się zajmie dziewczynką to ją możecie tutaj cupnąć, o tu-Pokazał konkretny kawałek ziemi. Bruto spojrzał na Tsubaki.
-Głupia świnia.-Stwierdził jeszcze raz, ale czekał aż to Tsubaki powie mu, gdzie ma siupnąć worek kartofli dziewczynkę. Strażnik natomiast zwrócił się do grupki trzech ninja.
-Eee... a wy to po co tutaj? W sensie mmm wracacie już, tak? Koniec misji? T-t-tylko wy ten, mmm... wróciliście se? W sensie inni to już ten, no, koniec, że wiecie no... papa?-Widać było że strażnik to ani za bardzo rozgarnięty nie jest, ani za bardzo tu być nie chce, w ogóle to on by najchętniej wziął i w jakim bunkrze siedział. Tsubaki, wyczuła że w ich stronę zmierza cień. Zdecydowanie silniejszy niż te z którymi dotychczas walczyli.