Wielkich oczekiwań to on nie miał. A i tak się zawiódł, wszak prowadzili konwersację! Dalej nie wiedział z kim. Na całe szczęście pozostali (jak mniemał) ludzie w wiosce okażą się nieco bardziej przyjaźni albo też i obyci z kwestią przyjezdnych. Ten, z którym rozmawiał teraz, zdawał się taki być, nawet jeśli był troszkę rozmówcą nie w jego typie. Pozwolił mu co prawda poznać imię gagatka, który się nie przedstawił, to Renjiro zdawał sobie sprawę, że może to być niemałe zaskoczenie gdy zawoła go niegdyś po imieniu...
Informację o chłopaku przyjął zwyczajnie, lecz od komentarza już się nie mógł powstrzymać – Pewnie muzyka ma wystarczająco dużo procent — Wyraźnie sobie zażartował, choć nie widział niczego złego w graniu sobie na harmonijce wieczorami. Nie był jednak głupi, chłopak wolał trzymać się sam, bo tak już miał, to się zdarzało, albo coś nie dawało mu spokoju, możliwe, że za czymś tęsknił. Nie mniej Sabataya nie był tutaj by rozwiązywać problemy złamanych serc, nie miał do tego odpowiedniej ilości kleju. Mógł co prawda zatroszczyć się o tutejszą wołowinkę i tak miał zamiar zrobić, jeśli jednak los zetrze go z Muramasą... To kto wie? Może i wysłucha harmonijkowego koncertu. To, że gość grał na harmonijce, dawało mu... Przewagę nad innymi, wszak wieczorami siedział i obserwował, nawet jeśli tylko wkoło swojego domu. Mógł wiedzieć więcej niż pozostali, którzy spotykali się w budynku. Czyżby to było to pchnięcie przez los?
Yata może i nie rozmawiał w innym języku, ale na pewno w innym "dialekcie". Renjiro mógł pić, ale nie dzisiaj, nie teraz a z herbatki na pewno się ucieszy, co zakomunikował jasno uśmiechem w stronę kobiety, lekko też złożył rączki, nieco z boku – Ari-ga-tou — Powiedział w jej kierunku gdy odchodziła. – Rozumiem — Kiwał głową gdy mężczyzna mówił i dzielił się z nim informacjami. – Hey, krowy stawiają dosyć ciężkie kroki, jak to nie było śladów? Że niby znikają ślady w jakimś miejscu konkretnym? Pokażecie mi je? — To go zainteresowało. Krowa to nie jest mała kunoichi z akademii, która śladu nie postawi. To taki wołowy słoń co jak stanie to i palce połamie. Wprawieni farmerzy nie powinni mieć problemu z dostrzeżeniem śladów, coś tutaj wyraźnie nie grało, trzeba było ustalić co. Krowy znikały, ale pewność była, że nie bierze w tym udziału żaden duży zwierz, ot byłyby niepokojące ślady. – Ile krów zniknęło jakiego dnia? — Oto też było warto zapytać, choć Renjiro nie zakładał, że to pozwoli mu na ustalenie czegokolwiek, lecz być może któregoś z najbliższych dni, jakby mu nie szło, wzór się powtórzy, lecz na dziś informacja taka była dosyć bezużyteczna.
– Jakieś miejsce, z którego dobrze zagrodę, z której znikają widać to macie tutaj? — To było też warte zadania pytanie, wszak miejsce obserwacyjne musiał sobie przygotować. Kanapki do obserwacji już wiedział, gdzie zamówić, tutaj u pani. – Wypadałoby popytać też innych mieszkańców. Zapewne gdy zrobi się ciemno, popytam ludzi w lokalu. Pewnie tez tam będę w stanie się zatrzymać, zgadza się? W najlepszym wypadku sprawa rozwiąże się dziś, to optymistycznie. Mniej optymistycznie w przeciągu kilku dni. Rzeczywiście co "to coś" musi z tymi krowami robić to jakaś tajemnica. — No i w końcu cukier donieśli, na całe szczęście, że jeszcze herbatki nie pił, ale miał zamiar, jeśli mężczyzna czekał na niego i udało mu się to spostrzec, to się nie krępował, nasypał sobie pierwszy. Też o fotel się oparł, nie tak jak u siebie co prawda, ale tak jakby był na drobnych wakacjach, bo właściwie na nich był.