Nie lubiła być po prostu chwalona. Lecz widok widowni w trakcie jak i po zakończeniu jej występu podgrzał nieco jej serce. Widok zadowolonych twarzy sprawiał, że czuła, że było warto. Bicie braw to było jedno, wypadało je bić a uśmiechy, zwłaszcza te szczere potrafiły... Zmienić perspektywę. Cieszyła się, że przyniosła na ludzkie buzie uśmiechy. Możliwe, że rzeczywiście ci ludzie przynosili ludziom odskocznię od strachów i zmartwień codzienności. Dziewczyna miała jednak z tyłu głowy tę myśl, że jednak zawsze powinno się o nich pamiętać, niektórzy powinni, myśleć i pamiętać za tych, którzy mogą, nie muszą pamiętać. Ona wolała być z tych, którzy pamiętają za innych.
Namioty, które dostrzegała, należały do cyrkowców, to było oczywiste. Dla Kayo jednak styl życia nomada był jedną wielką niewiadomą... Poniekąd sama taki wiodła, idąc od miejsca do miejsca, nie mając przy sobie ani zbyt wiele własności, ani środków. Ona w przeciwieństwie do nich, nie polegała na namiotach a przydrożnych lokalach i życzliwości ludzi, których spotykała. Nawet jeśli nie byli życzliwi, to wiele osób było gotowych nieco pomóc za przysługę i tak jakoś to życie się toczyło, od miejsca do miejsca, z dnia na dzień. Kayo pokręciła głową gdy kobieta poprosiła o rozwinięcie swojej myśli. – Mhm.. Ayashii-sama, nie muszę nic precyzować. Odpowiednio wszystko mi wyjaśniłaś. — Mówiła z delikatnym, szczerym i prostym uśmiechem, nie zadowolonym, ale prostym. Przynajmniej chciała sprawiać wrażenie osoby, która jest umiarkowanie zadowolona. Miała wtedy odrobinę spuszczoną głowę. Wtedy przyszła kolej na pytanie o barwy bojowe. Wcale nie czuła się urażona śmiechem konferansjerki, zdawała sobie sprawę z tego jak mało wie oraz jak często kiepsko idzie jej rozumienie pewnych... Żartów, czy innego rodzaju przenośni. Czymś podobnym musiały być te całe maski. Prezenterka jednak zdecydowała się nie odkrywać przed Kayo wszystkich kart od razu. Pozostawało jej jedynie poczekać i oglądać. Kiwnęła głową, dając do zrozumienia, że akceptuje ten rodzaj wyjaśnienia względem malunków i "szykowania się do bitwy"
To pytanie musiało paść, to też nie tak, że nie byli wcale widziani, wciąż byli na starym kontynencie gdzie mimo wszystko ninja byli wciąż popularni, choćby za sprawą dwóch wiosek ninja i wielu starych. Kayo nie miała o tym zbyt wiele pojęcia, ale nieco zaskoczyła ją reakcja dziewczyny. To jak długo zajęła jej faktyczna odpowiedź na pytanie, które było z pozoru bardzo proste i można było udzielić odpowiedzi tak, albo nie. Nie przerywała jej po pierwszym zdaniu, spojrzała na nią, nie odrywając wzroku, słuchała uważnie jej wyjaśnień i rysowania ogólnego losu cyrkowców jako grupy. Potwierdziła jej od razu, że niektórzy z nich byli kiedyś ninja. Katagiri nie miała zamiaru dopytywać się o tym kto nim był ani jak wiele umieli, nie było to pytanie, które mogła zadać, byłoby to według niej, nie na miejscu. Nie znała również losów kontynentu, stąd też nie była nawet w stanie określić, gdzie mieszkali, jednak gdyby miał wyciągać wnioski ktoś inny niż ona, najpewniej byłyby to okolice kraju ognia i kraju ziemi. Ostatecznie stracili domy i zdecydowali się nie wracać do dawnej profesji, szukając nowego sposobu na siebie. W pewien sposób Kayo była do nich podobna, bo również podążała nową, własną ścieżką po tym jak jej dom został zrujnowany. – Rozumiem... Bardzo mi przykro z powodu losu, jaki was spotkał. Przyjmij moje najszczersze kondolencje. Nie miałam pojęcia — Skłoniła się ponownie, nie kryjąc tego, że zasmuciła ją krótka opowieść o cyrkowcach, jaką jej zaserwowała. Bała się jednak poruszać ten temat i dopytywać się bezpośrednio, albo bardziej osobiście. Bała się, że los ukarał ją za wejście z butami w czyjeś sprawy i sama będzie musiała się tłumaczyć, a to było coś, czego robić nie chciała. Byli w mieście, mogła tutaj mieszkać, dlatego widok piętnastolatki samej nie był aż tak zaskakujący. Gdyby spotkali się gdzie indziej, na pewno mogłoby to niektórych zdziwić w końcu... Nie była kunoichi i też za taką się nie uważała, a nie nie próbowała kreować.
Wojna... Uderzyła we wszystkich, ale tak naprawdę Kraj żelaza uniknął tego, co uderzyło w kraj ziemi oraz kraj ognia. Czy można tutaj mówić o szczęściu, że mieszkała akurat tam? Prawdopodobnie tak. Różowowłosa nie miała powodów nie wierzyć w żadne z wypowiedzianych słów. Nie szukała kłamstw ani oszustw, nie potrzebowała ich szukać. Wszyscy mieli swoją własną dumę i przekonania związane z własnymi doświadczeniami. Twierdziła, że kłamanie w takich sprawach dla własnego zysku lub wzbudzania litości byłoby poniżej godności. Kayo nie była tak dobra w udawaniu jak Ayashii. Również chciała, by postrzegano ją jako szczęśliwą, nie mniej jej poważne nastawienie mogło się z tym mocno kłócić a część jej fałszywie-szczęśliwych uśmiechów mogły być dosyć łatwe do odczytania, ona jednak sama... Nie miała pojęcia czy ktoś to dostrzega, czy nie. W końcu... Żaden uśmiech prócz tych, które wywołane były czyimś szczęściem i uśmiechem, lub szczęśliwymi łzami, nie był do końca prawdziwy.
Przypatrując się Konferansjerce, zastanawiała się, dlaczego robi to samo co ona? Nie potrafiła do końca tego zrozumieć. Nie mieli wyższego celu w swoim działaniu, nie czuli się winni i nie byli komuś dłużni, po prostu byli, lecz ona była smutna, tylko dlaczego? Nie mogła zdać jej tego pytania. – Potrafię kilka sztuczek. To wszystko, Ayashii-sama. Na pewno brakuje mi talentu i doświadczenia, czyli tego co wszyscy tutaj posiadacie — Nie mogła mówić o sobie jako doświadczonej użytkowniczce chakry. To, że pewne rzeczy przychodziły jej łatwiej niż innym w jej regionie, wcale nie czyniło jej dobrą użytkowniczką chakry, ani tym bardziej ninja, kunoichi czy samurajem. Do tego ostatniego nie mogła się nawet równać, bo tak po prawdzie nie potrafiła walczyć mieczem. Miała go w dłoniach może kilka razy, nie licząc pamiątki po bracie, która była niczym więcej jak pamiątką i częścią jego duszy, czymś, czego nie zamierzała splamić czyjąś krwią, albo nawet własną lub tez ułamkiem własnej, niegodnej duszy. Nie miała zamiaru tego robić, dlatego wakizashi na zawsze miało pozostać skryte pod materiałem. Czym innym były dwa tanto, które posiadała. Jedno, które przyniosła ze sobą a drugie, które otrzymała w prezencie. Te pierwsze niewarte więcej niż ona, podczas gdy to drugie było prezentem i samo to podnosiło jego wartość o stokroć.
Przedstawienie się zaczęło. Wyraźne sygnały dźwiękowe poinformowały ją o tym, że należało skupić się teraz na czymś innym. Zwróciła się w stronę sceny, gdzie mogła obserwować poczynania ludzi, którzy mieli swoje pięć minut na scenie. – Ayashii-sama, możemy pójść w miejsce, gdzie będzie lepszy widok? — Oglądanie ich zza sceny mogło psuć sporo wrażeń, a jak już była i miała sama się przekonać o tym co się na scenie wydarzy... Chciała to widzieć tak jak inni. Słuchała niepokojącej muzyki, wyjątkowo nadawała temu... Mroczny nastrój? Jeszcze nigdy nie słyszała czegoś takiego. Nie była pewna czy jeszcze kiedykolwiek usłyszy. Tancerki zdawały się wyjątkowo sprawne, dużo sprawniejsze niż wcześniej Katagiri myślała, że to możliwe. Obserwowała to wszystko z zaciekawieniem. A ogień, który płonął w ich dłoniach? Nie mogła już podejrzewać tutaj gadżetów, albo innych rekwizytów, miała jasność, co to było. Nie wiedziała wiele o zawirowaniach chakry i jej możliwościach, stąd też nie wprawiło ją w osłupienie to ile użytkowniczek katonu jednocześnie znalazło się na scenie. Kayo przez cały czas nie chciała się odzywać, patrzyła i obserwowała uważanie każdy ruch na scenie, zupełnie pochłonięta przedstawieniem.
Chakra: 2 150