Istniał bardzo ważny i konkretny powód, dla którego Karuta swojego kapelusika nie dostał. A nawet dwa! Pierwszy był taki, że Wakuri trzeciego kapelusika ze sobą nie miała. Można zganić na fundusze, bardzo uszczuplone z resztą. Można zganić na fakt, że Wakuri zwyczajnie go nie kupiła, bo nawet przez myśl jej to nie przeszło. Nawet teraz. Everything is fine, guys! Drugi powód, jaki nieco tłumaczył ten pierwszy, był następujący: Kurata
miał kapelusz. Duży, rybacki kapelusz, z rondem tak dużym, że Kurata w wejściu całe to wejście blokował. Moment pojawienia się kapelusza? Dosłownie w tym momencie. Wakuri zaś mogła przysiąc, że ten miał go na głowie od urodzenia i nie widziałaby w tym nic dziwnego. Jak zwykle. Czy
wyimaginowany kapelusz pomógł
wyimaginowanemu BFF? Otóż...
Oczywiście, że nie. To byłoby nudne.
Kiedy Ginro zaczął wracać z cennikiem, oczy Wakuri błysnęły niczym dwie pięciozłotówki. Oto szedł ON! Nosiciel dobrej nowiny. Sprawca uśmiechów dzieci, jaki miał obwieścić co następuje: masaż, kąpiel, jakaś sauna. Fenomenalnie! Na każdą informację, ta kiwnęła iście zadowolona głową, spokojnie obserwując czerwieniącego się chłopaka. Więc mają być nago. Znaczy w ręcznikach. Pięknie! Musiała przyznać, że to piekielne słońce nie współgrało do końca z jej outfitem i, w gruncie rzeczy, nie miała nic przeciw, by go na moment zrzucić. Oczywiście wszystko po bożemu, co by jeszcze nie zgorszyć Kuraty.
Szczęśliwie nikt nie precyzował, o jakich bogów chodzi. Ostatecznie sama wstała, rzucając jeszcze do oddalającego się rudowłosego:
-
Pij dużo wody!
Nim sama wstała, pomachała do Kuraty w drzwiach - jaki to jej bez życia odmachał jedną z macek - po czym sama udała się w podskokach do swojej przebieralni. Tam, nie zwracając dużej uwagi na ludzi wokół, zaczęła ściągać z siebie ubrania, nucąc przy tym
pioseneczkę pod nosem. Swoje ubranka wpakowałaby do jednej z szafek, wraz z niepotrzebnymi torbami, jakie miała przy sobie, po czym zgarnęłaby jeden z ręczników. Ot, w wiadomym celu. Rozejrzałaby się jeszcze za jakimś prysznicem, co by ochłodzić się nieco po podróży przez pustynię i doprowadzając się do jako takiego ładu, po czym w pełni przygotowana ruszyłaby ku miejscu, gdzie miała otrzymać masaż!
I tak, proszę państwa, można żyć.