https://imgur.com/ghmNril.png
Czasem i pod największą wypowiedzianą bzdurą kryć mogło się coś więcej. Oczywiście w tym wypadku tak nie było. Prócz sarkazmu nie kryło się tam nic, no może poza ukrywaną fiksacją w temacie ognia, tudzież kominków, ale to już wie doskonale sama Sayu co tutaj i jak bardzo jest prawdą. O dziwo, Kayo lubiła spokojne rozmowy, które nie wymagały od niej zbyt wiele ponad zwyczajną grzeczność. Nie czuła się wtedy w nie w żaden sposób realnie zaangażowana. To tylko pozwalało jej utrzymać zwyczajny wyraz twarzy, pozbawiony jakichś głębszych emocji na dłużej.
Historia o piecu nie mogła być prawdziwa, bo dwie modlitwy do Amaterasu mogły trwać zbyt długo, by dziecko w nim przetrwało. Oczywiście Katagiri nie miała zamiaru korygować słów Yoganki, ot przyjęła je i zostawiła przemyślenia dla siebie. – Niebo wszędzie jest jedno. Skąd ten pomysł? — Odparła w chwili gdy Yoganka wyraźnie już sobie z niej żartowała. Na takie głupstwo dać się nabrać już nie mogła, no o ile rzeczy zakrawające o czyjeś dziwaczne tradycje starała się przyjmować do wiadomości ze zrozumieniem i tolerancją, tak kwestie różnokolorowego nieba do niej nie przemawiały. – Gdyby tak było widziałabym je takie z innego miejsca — Dodała, zapewniając Yogankę o tym, że jednak to niebo na pewno nie jest różnokolorowe.
Stłuczenia, złamania i inne niefortunne wypadki również były częścią tego co Kayo uważała za częste zimowe wypadki, ale no właśnie, były one nie tylko zimowe... Zakrztuszenia się zresztą też – Na pewno również wysoko w przeciągu całego roku. Ludzie czasami nie patrzą pod nogi, jak idą — Nie miała na to żadnych potwierdzeń, ale nie chciała dać się zbić z tropu tak zupełnie. Musiała się obronić przed jej rozmówczynią. Ta jednak nie dawała za wygraną i zdecydowała się pójść o krok dalej, tworząc absurdalny scenariusz, na który Kayo odpowiedzi nie miała. Pokazała jednak swoje uwielbienie do drobnych prowokacji, dlatego tym razem dziewczyna zamierzała zrobić z tego użytek. Prawdopodobnie dla Shionki niespodziewanie. – I pewnie nie miałaś okazji sprawdzić tej wybuchowej mieszanki sama? No bo przecież skąd by ci w ogóle taki pomysł do głowy przyszedł... — Nie mniej nawiedziła ich pracownica lokalu pod postacią kelnerki.
Po swoich słowach skierowanych w stronę kobiety zdecydowała się więcej nie dopowiadać. Nie chciała doprowadzić do dodatkowych opóźnień, na pewno nie była jedyną oczekującą w kolejce. Była gotowa czekać i o ile pomaganie przy każdej możliwej okazji miała niemalże we krwi, to tym razem nie była pierwsza, która się zaoferowała, głównie z tego powodu, że trochę obawiała się tutejszych, a i nie chciała się narzucać ani robić scen. Yoganka ją uprzedziła, służąc za swoisty ośmielacz. Gdy dostrzegła skinienie w swoją stronę, odpowiedziała tym samym, skinieniem w kierunku ciemnowłosej, wiedząc, że nie było opcji, by mogła odmówić pomoc, czy to yogance w "pomaganiu" innym, czy faktycznemu pomaganiu na zapleczu.
Wzruszyła ramionami, unosząc też na boki ręce – Wyzywasz mnie więc na pojedynek. Niech tak będzie. Wiedz, że nie mam sobie równych w mojej domenie... — Brzmiała zupełnie poważnie, tak jakby mówiła o walce na śmierć i życie przy pomocy mieczy... A to przecież tylko talerze... Zdradziła przy okazji swojego konika. Chyba że sobie żartowała, utrzymując częściowo pokerowy wyraz twarzy... Ale czy żartowała? To mógł zdradzić delikatny dumny z siebie uśmieszek, który pojawił się na moment na jej twarzy. – Nie wiem, co miałybyśmy zarobić za zmycie kilku talerzy, ale cokolwiek to jest, wolałabym, by zostało w rękach lokalu. Nie powstrzymam cię, jeśli chcesz, możesz wziąć wszystko, skoro jesteś tak bardzo w potrzebie — Mówiła, jakby sama otaczała się aurą pieniądza, gdzie w rzeczywistości Sayu miała chyba więcej kieszonkowych w obecnej chwili niż Kayo, w końcu miska ryżu kosztuje znacznie mniej niż trunki, jakimi raczyła się starsza ciemnowłosa. Młodszej blondynce to jednak w żadnym wypadku nie przeszkadzało, może Sayu była po prostu wygodnicka i musiała utrzymywać wyższe standardy i w tym nie widziała niczego złego. Na pewno na to zasługiwała.
Podniosła się powoli, z uwagą traktując swoje białe szmatki skrywające wakizashi. Nie miała zamiaru ich tutaj zostawiać, jeżeli faktycznie miały się wziąć za pomoc kuchenną. Miała wrażenie, że jest pierwszą, którą wstała i miała udać się za kelnerką. Podążyła więc za nią, utrzymując się kilka kroków w tyle za kobietą. – Jak dużo? — Spytała oczywiście o naczynia. Wolała od początku znać zakres tego co przyjdzie jej robić, nie żeby gdziekolwiek się śpieszyła. Chciała móc narzucić sobie jakieś tempo. Zastanawiało ją jeszcze jedno... Co na to wszystko powiedzą inni pracownicy i właściciel? Słowa kelnerki względem potrzeby pomocy na pewno były szczere, ale czy decydujące?
Niewątpliwie dotarli do wejścia do strefy zastrzeżonej tylko dla pracowników. A co zastali zaglądając do środka?