Nana miała w sumie czasem wrażenie, że Midoro specjalnie robił tak, żeby czuła się zawstydzona i lubił na nią patrzeć w takim stanie. Sama nie wiedziała skąd się jej to w ogóle brało i to strasznie ją irytowało… I przez to chyba reagowała jeszcze bardziej. Najchętniej to by się pacnęła po policzkach, co by się trochę ogarnąć, a jedynie to się w duchu skarciła. Była dorosłym człowiekiem, a zachowywała się jak nastolatka, musiała się ogarnąć. Już w tej chwili.
Mido wytłumaczył jej jak się skręca. Lekko wygiąć stopę tak, żeby pojechać po boku płozy. Udało się. Lekko koślawo, jednakże się udało bez wywalania się na twarz czy tyłek. W kwestii nauczania jazdy na łyżwach Midoro całkiem nieźle się spisał i z każdym przejechanym kawałkiem była pewniejsza ruchów, które wykonywała. Jednocześnie czuła się dosyć bezpiecznie, bo wiedziała, że jest asekurowana.
Zatrzymała, gdy Midoro postanowił ją poinformować o „podkręceniu tempa”. Nie miała z tym żadnych problemów. Raczej chodziło o jego kolejne słowa. Że lubiła trzymać jego dłonie? Nieprawda. Jak sobie teraz tak pomyślała, to przecież miał na nich te swoje usta, które były dziwne. A przecież sam jej to zaproponował, nie wyszło to z jej inicjatywy!
– To nie jest tak, że lubię dotykać, po prostu były podparciem, żebym się nie wywaliła, sam zaproponowałeś przecież – mruknęła w jego stronę, robiąc jego trochę oburzoną minę. Jak tylko to powiedziała, wzięła uwolniła swoje ręce z jego uchwytu. Zrobiła pierwsze niepewne, samodzielne ruchy. Na razie szło dosyć sprawnie, zachowywała względnie tę równowagę, a jak ją traciła, to udawało się jej ją odzyskać bez upadku. Jednak nie mogło być idealnie. W pewnym momencie poczuła się trochę zbyt pewnie i osunęła się jej noga. I tym razem nie poleciała na Midoro, a po prostu na tyłek. Spektakularnie upadła na lód. – Auć – jęknęła. Chwyciła się barierki, próbując powoli wstać na nogi. No bo nie będzie prosić Mido o pomoc. A pfy.