Epizod o przygodach Ryu w Kraju Żab zdążył się już zakończyć. Turniej nie mógł trwać wiecznie, ale Chinoike pewnie nie będzie po nim płakał, zwłaszcza po tych kuriozalnych zagadkach na arenie. Może trochę pobalował w Hikigaeru, ale nie mógł sobie pozwolić na pozostanie tam dłużej. To chyba był znak, że pora udać się w drogę powrotną do domu. Albo gdzieś indziej, zależy gdzie go nogi i potrzeba zarobku poprowadzą. Domyślnie jednak celem naszego bohatera było trafienie do Hanagakure. Trasą lądową. Czemu? Bo pewnie na statku trudno znaleźć jakieś robótki, na które może się natknąć podczas pieszej wyprawy. Właśnie w ten sposób Ryu znalazł się na tym zadupiu Nowego Kontynentu, który liczni nazywają Krajem Kanionów. Chinoike nie słyszał o nim dużo. Wiedział tylko tyle, że przeprawa przez te tereny może być niezbyt przyjemna dla mięczaków - którym chyba nie był - i wymaga pewnej dozy ostrożności. Te okolice były dość nieprzyjazne, o czym przekonał się już wkraczając na te tereny. Gorąc. Suchota. Wszędzie piasek lub kamień. A drogi? Ludzie, myślicie, że ktoś buduje drogi w takich okolicach? Że komuś się chce? Że kogoś stać? Bujdy. Jedyny pozytywny fakt był taki, że kaniony dawały dość sporo cienia i przez większość dnia Ryu nie znajdował się wystawiony na działanie słońca. Nie zmieniało to jednak faktu, że temperaturka była dość wysoka. Dobrze że miał coś do picia. Jednak Chinoike, jak to on, nie docenił tych warunków pogodowych. Zapasy się skończyły. Musiał jakoś uzupełnić zapas, zanim wyruszy dalej. Ku jego szczęściu, podczas wędrówki zobaczył małe miasteczko. Można w sumie porównać to do takiej przeciętnej wioski na Starym Kontynencie. Ryu podszedł bliżej, licząc że może zdoła tu uzupełnić wodę lub nawet odpocząć w nieco lepszych warunkach. Z bliska stwierdził łatwo, że było w większości wykonane z drewna, ot parę budynków na krzyż, z drzwiami na mały placyk, na którego środku stała kamienna studnia. Wybawienie! Jednak dostanie się do niej będzie dość problematyczne. Dlaczego? Na placu znajdowała się grupka ludzi, która otaczała postawiony tam podest, na którym pewien
jegomość. Dobrze ubrany, zadbany, pewnie nadziany. Wyraźnie próbował uspokoić tłum, który krzyczał coś w jego stronę. Gdy Ryu się zbliżył dość odpowiednio, mógł wyłapać jego przemowę.
- ...ludzie, spokojnie! Myślcie racjonalnie! Zapomnieliście już, po co tu wszyscy jesteśmy? Po bogactwo! Zakupiona przeze mnie maszyneria wydobywcza powinna znacznie nam ułatwić wydobycie drogocennego kruszca! Jeśli się powiedzie, to wszyscy się wzbogacą! Dlatego, proszę was, zastanówcie się - czy ta seria zwykłych wypadków ma być powodem dla porzucenia naszych marzeń o fortunie?!
- Widziałem na własne oczy! - Odpowiedział jeden z członków tłumu. Podstarzały jegomość z długą białą brodą i wytartym płaszczem. - To nie były jakieś zwykłe wypadki! Myślicie, że to osuwisko co zgniotło Tadaho, to był zwykły wypadek?! Albo nagłe zaginięcie Shingo?!
- Na wszystko co święte, czy możesz prze...
- Przestać?! Nigdy! A inne śmierci?! A te śmiechy w korytarzach?! A te dziwne cienie tańczące na ścianach?! To wszystko to tylko przewidzenia?! Nie ma opcji! Siła nieczysta zalęgła się w tych podziemiach!
- Siły nieczyste?! Naprawdę?! Droga społeczności, wszyscy wiemy, że to bzdury! To kopalnia, tutaj wypadki się zdarzają! Nie pozwólcie jakimś bredniom zasłonić wam oczu - jesteśmy tak blisko do bogactwa! Dobrze znacie moją sieć kopalń, Tadachiego Heikichiego! Pamiętacie te wszystkie wydobycia w Królestwie Kupców? Zapomnieliście jak tamtejsi ludzie się wzbogacili na wydobyciu rudy w moich przedsiębiorstwach?! Zastanówcie się, czy ufacie bardziej mojej reputacji, czy jakimś bzdurnym bajeczkom wyciągniętym z palca?!
Tłum wypełnił się szeptami i wymienianymi zdaniami. Ryu nie miał wątpliwości, że nastroje w górniczej kolonii nie były bardzo optymistyczne. Słyszał w ich rozmowach, że nie wierzą zbytnio w przypadkowość ostatnich wydarzeń i faktycznie coś musi stać za tymi wydarzeniami. Społeczność się rozeszła, niezbyt entuzjastyczna. Plac w mig stał się pusty, a Ryu zyskał dostęp do studni. Pan Heikichi westchnął i otarł czoło.
- A ty co? - Zwrócił się do Ryu, który był jedyną osobą, która przed nim została. - Ty też zaczniesz mi wciskać, że twoi kumple nie zginęli przez zwykłe wypadki w pracy? Jak ci się nie podoba, to nikt cię tutaj nie trzyma, znajdę kolejnych górników! - Dodał, wyraźnie zirytowany całą sytuacją z jego ludźmi.