Na dobrą sprawę, żaden sens nie musiał być ukryty. Wystarczyło, że Wakuri siedziała całkiem wykończona, zbierając siły po wcześniejszych bojach. Grunt, to w miarę szybko nadgonić, chociaż po słowach Nary zgadywała, że ten mógł nie zrozumieć dokładnie, co ta ma na myśli. Co również nie dziwiło w momencie, kiedy to myślenie szło jej ciut oporniej. Nie na tyle jednak, by nie uśmiechnąć się delikatnie na jego retoryczne pytanie, które na dobrą sprawę nie miało sensu. A w zasadzie miało go tyle, co pytanie się handlarza, czy zna wartość miecza dla wojownika, kiedy samemu wojownikiem się nie jest. Tak jakby... za to jej płacono. Dosłownie. Przepychanie się jednak w tej kwestii z Shikō nie miało absolutnie żadnego sensu.
- Może spróbuję ująć to nieco inaczej. Prawdą jest, że nie jestem ninja. Ocenienie jego przydatności w sposób, w jaki zrobilibyście to wy, może być ponad moje możliwości. Nie oznacza to jednak, że nie mogę mieć z niego sama profitów. Rozumiem jednak, że powoływanie się na moją profesję mogło zasugerować, że najpewniej sprzedałabym go, niekoniecznie za coś, co mogłoby być go warte. - zaczęła powoli wyjaśniać, pozwalając sobie na drobną gestykulację wolną dłonią. - Nie mniej, pieniądze i jakieś drobnostki to nie koniecznie to, co miałam na myśli mówiąc o benefitach. Spójrzmy na sytuację nieco inaczej: wspomniałeś, że zwoje mogą otworzyć pewne "drzwi", zgadza się? Może i nie jestem ninja, ale biorąc pod uwagę... mój nietypowy stan, może się okazać, że jadę na tym samym wozie. Wiesz... Ludzie mają w zwyczaju pozbywać się potworów. Im lepiej będę przygotowana, tym będę też bezpieczniejsza. Moje wcześniejsze pytanie w rezydencji nie było wynikiem jedynie ciekawości.
Uśmiechnęła się szerzej, rzucając nieco więcej światła na powody ruszania całej tej kwestii siły wcześniej, całkiem nagle i bez żadnej konkretnej, jasnej przyczyny, może innej niż ilość wypitego sake i osobliwy ciąg myślowy Kuramy. Szkoda tylko, że zbył wtedy temat, podobnie jak Saba, kiedy go poruszała. Nie mogła jednak powiedzieć, by jego całkiem lakoniczna odpowiedź nie dała jej wówczas jakiegoś ogólnego poglądu na rozwiązanie problemu.
- W każdym razie, Shikō, ufam ci. Tak samo w kwestii lepszego ocenienia wartości naszego znaleziska. Wybacz, jeśli wcześniej zabrzmiałam inaczej. W to, że masz w temacie więcej doświadczenia niż ja, w to nie wątpię. Niewykorzystanie go byłoby z kolei ogromną stratą, z czym myślę, że oboje się zgodzimy. Nie sądzę też, by pomysł, na jaki na wpadłam, jakkolwiek miał wykluczać twój wkład w przedsięwzięcie. Wspomniałam, że może uda się wyciągnąć ze zwoju dodatkowe benefity dla nas obojga, zgadza się? Tylko... to może być problematyczne. Pomijając fakt, że oboje możemy specjalizować się w kompletnie innych dziedzinach, każdemu z nas mogłoby przydać się coś zupełnie innego. Ale! - zatrzymała się na moment, unosząc palec w górę - Co, jeśli mielibyśmy dwa takie zwoje?
Brilliant. Nie dość, że jej nie byłby on pewnie dłużej potrzebny, to jeszcze dodatkowo każde z nich mogłoby się jeszcze wzbogacić. Jedyny mankament był taki, że Wakuri na przepisywaniu zwojów się znała tak samo, jak ryba na podróżach kosmicznych. Brzmiało więc to jak co najwyżej ciut więcej pracy, jaka jednak mogła być tego warta.
Tak jak ciepło ogniska było przyjemne, tak nie mogła powiedzieć, by posiadanie uwagi Nary prezentowało się jakkolwiek gorzej. Zwłaszcza, że definitywnie był zainteresowany jej stanem i jedynie martwić można by się na myśl, że w którymś momencie mógłby przestać. Dała mu przeanalizować na spokojnie własne słowa, nie pośpieszając go, a jedynie obserwując zaciekawiona potencjalnymi wnioskami. Jakie na dobrą sprawę intrygowały również dziewczynę.
- Chyba nie. - odparła po krótkiej chwili, chociaż dość szybko doszło do niej, że mogła się z nią niepotrzebnie pośpieszyć. - Albo może być? Chociaż nie wiem czy nazwałabym to w ten sposób. Niewiele pamiętam po wyjściu z Podziemi, ale jest jedna rzecz, jaką kojarzę dość dobrze: to, jak ludzie na mnie patrzyli. Dość... nieprzychylnie, można by rzec. Każdy. Prócz ciebie. - stwierdziła, jednak nie było trzeba wiele, by stwierdzić, że cały opis nie mówił wiele. - Kojarzę też, że nie wydawało mi się to szczególnie dziwne. Aż nie wyszłam z rezydencji. Chyba też z kimś o tym rozmawiałam... z Ginro chyba? Nie wiem. W każdym razie doszliśmy do wniosku, że winną musi być chakra cieni w środku mnie, jaką ludzie najwidoczniej wyczuwają. Nie mniej daliśmy radę przez noc nieco się z problemem uporać. Poniekąd. - to powiedziawszy, uniosła dłoń tak, by grzbiet tejże skierowany był ku Narze. Po tym też dość szybko wyrysowała się nań niewielka pieczęć, jaka to przez cały czas musiała tkwić na ręce Kuramy. - Nie jest idealna i ma swoje wady, ale póki nie używam szczególnie cienistej chakry przy innych, wszystko jest w porządku. Definitywnie jednak będę musiała ją kiedyś dopracować, Luki, jakie posiada, bywają problematyczne.
Na przykład stojąc obok takiego Hikariego i Tsubaki, jacy są w stanie bez problemu stwierdzić, że coś jest z nią mocno nie tak. I nawet powiedzieć, co to takiego. Podobnie nie pomagało to z próbą porozmawiania z "kuzynostwem" z Sakury, do jakiej nie do końca mogła zwyczajnie wejść w tym stanie. Bycie ograniczoną w kwestii zdolności też nie pocieszało, chociaż akurat w tej kwestii nie do końca zważała na to, czy ktoś będzie się czuł źle, jeśli użyje techniki, jakiej akurat potrzebuje. Trzeba mieć pewne priorytety.
Nic poza tym jednak już nie przychodziło jej do głowy. Jeżeli zmieniło się w niej coś więcej, musiało być na tyle nieistotne, by o tym zapomnieć. Z drugiej strony o jej zażyłościach z ogniem wiedział, światła mógł się domyślać... Mogła co prawda wspomnieć jeszcze, że światło do widzenia stało się dziewczynie zupełnie zbędne, jednak zdawało się drobnostką, jaka i tak rzucała się w oczy. Zostało więc skupić się na wnioskach, jakie te wyciągnął. A były... ciut inne, niż te jej? Tak trochę? Nie przerywała mu jednak, uznając je jako całkiem ciekawe i inne spojrzenie na stan dziewczyny, jaki niekoniecznie musiał być dalece od prawdy. Koniec końców oboje dywagowali na podstawie tego, co mieli.
- To, że mój obecny stan jest tym spowodowany, chyba nie ulega wątpliwościom. Tak sądzę. - stwierdziła pogodnie, zwyczajnie nie widząc innego wyjścia. - Z tego co zauważyłam, jakiekolwiek zmiany w moim ciele miały miejsce tylko na początku. Te... odruchy z kolei, to coś, co zdaje się pojawiać za każdym razem, kiedy kończę z nimi walczyć. Ale może to nie być wina ich wpływu, jak tak myślę. - zatrzymała się na moment, zastanawiając się, jak ugryźć temat. Wyjaśnianie tego mogło być... dziwne. Albo problematyczne. I nie koniecznie dla Shikō, a dla niej samej. - Cienie kilka razy zdążyły zaznaczyć, że są częścią mnie. Tak długo, jak żyję, też żyć będą. Nawet gdybym przegrała ostatni pojedynek, twierdziły, że nie zabiłoby mnie to. Dalej istniałabym, gdzieś głęboko w środku ciała, jakie by przejęły. Czy bym im się to podobało, czy nie. Kageoma również dał radę stwierdzić, że nasze istnienia są ze sobą dość mocno złączone. Z drugiej strony, kiedy zaczęłam pytać Zbyszka, czy ma pomysł, jak uporać się z Sabą stwierdził jedną rzecz: coś w stylu, że każda śmierć, jaka by ona nie była. odbija się na psychice. A jeżeli założyć, że Cienie rzeczywiście są częścią mnie, co najmniej jednego spaliłam żywcem, a drugi rozpadł się po grze...
Można było dojść do bardzo niepokojącego wniosku, jakoby próba zachowania własnej poczytalności wiązała się z bezwiednym biciem w nią młotem w sposób, jaki zdawał się co najmniej niepokojący. Mogło to też oznaczać, co w zasadzie było w stanie chwycić dziewczynę nieprzyjemnie za gardło, jakoby jej zwycięstwa jedynie odwlekały nieuniknione. Nie wyglądało to inaczej niż pozbawianie za każdym razem życia jakiejś części siebie po to, by sama przy życiu mogła się utrzymać. Tylko w jakim stanie? Jedyne, co ją pocieszało to fakt, że gra zdawała się być akurat dość sprawiedliwa, a skoro ci postawili na szali wszystko, to wszystko stracili. W tym możliwość kolejnego nękania jej przez najbliższą wieczność. Albo nie... Na myśl o tym wszystkim stres zakuł ją w żołądek, naciągając na siebie mocniej koc.
- Poza tym zdawali się być bardzo niecierpliwi. Nieufni. Skłonni ignorować pewne fakty, by reszta pasowała do ich narracji. Czy jednak wynikało to z jakiegoś ich strachu, że później nie będą w stanie sobie ze mną poradzić, czy jedynie z ich natury: ciężko mi powiedzieć. Zdawali się jednak całkiem pewni siebie. Każde z nich. I chociaż chciałam znaleźć jakieś alternatywy dla nas, zdecydowanie nie pałali na myśl o mnie nazbyt dużym entuzjazmem. Chociaż... Spotkałeś Kujahe, jakby nie było.
Więc tego chyba nawet nie musiała tłumaczyć. Zdecydowanie jeżeli coś miałoby pomiędzy nimi iskrzyć to chemia z rodzaju tej, jakiej używa się do burzenia budynków. Definitywnie ciężko rozmawia się z istotami, jakie od początku są na "nie". A później, jak gdyby nigdy nic, wycofują się ze wspólnych ustaleń.
Zdecydowanie Shikō nie był najlepszą osobą do opowiadania rzeczy. Nie, żeby szło mu to źle, czy żeby sama Kurama nie lubiła słuchać jego streszczenia, jednak słychać było, że to nie koniecznie coś, co jest jego mocną stroną. A raczej czymś, na co miałby ochotę. Co w zasadzie nie było takie dziwne? Ten zdawał się operować dużo bardziej na konkretach, a bawienie się w przypominanie jej dość skomplikowanych wydarzeń, pełnych wątków, postaci oraz zwrotów akcji nie mogło zostać sprowadzone do kilku prostych zdań. Chociaż próbował, definitywnie. Sam fakt jednak, że w ogóle próbował, był niezmiernie miły i nie szło go nie docenić - jakkolwiek jego opowieść nie zaczęła robić się ciut dziwna i zawiła. Chociażby - dlaczego w ogóle zdecydowała się pomóc komuś, kto współpracował z ich przeciwnikiem? Co w ogóle robiła w Baibai? Uznała jednak, że w najlepszym razie może ograniczyć się z ilością pytań, próbując do niektórych kwestii dojść po swojemu. Bez dodatkowego męczenia Shikō.
- Mam nadzieję, że ta technika nie była szczególnie wartościowa. - rzuciła mimowolnie z delikatnym, ciut niezręcznym uśmiechem, chcąc wierzyć, że za jej wolność nie zapłacił jak za zboże. W innym wypadku nie wydawało jej się, by wyszedł na tym szczególnie na plus. Nie z nieprzewidywalną Kuramą, jaka zdawała się póki co, z własnych doświadczeń i jego opowieści, raczej tworzyć problemy, niż je rozwiązywać. Nie, żeby w ogóle nie była w stanie niczego rozwiązać. Jakby nie spojrzeć: mogła chyba spróbować pomóc z notatkami, jakie Sukatsu po sobie pozostawił, a z jakimi, jak słusznie Nara zauważył, pewnie trochę im zejdzie. Więcej niż z przypominaniem dziewczynie Baibai, zwłaszcza, że zdecydowanie dostała bardzo skrótowy opis ich drużyny. I dość... Tak. Można chyba śmiało stwierdzić, że należał do tych specyficznych, Wakuri spojrzała na niego ciut zaskoczona, kiedy nagle po Salomonie zmienił narrację z "był tym i tym, umiał to i to" na dość dosadny opis odnoszący się bardziej do ich charakterów i sposobu bycia, niż do czegokolwiek innego. Ten kontrast był jednak na tyle komiczny, że parsknęła śmiechem.
- Ta trójka chyba musiała ci bardziej zapaść w pamięć... - odparła dalej rozbawiona. I niemal przemilczenie tematu Ringu nie pomagało. Z resztą! Mniejsza z Ringo. Biedna Kurosawa. - Swoją drogą, coś jest nie tak z Sakurą?
Dopytała z ciekawości. Bo że cały ten Hikari się nie popisał, to rozumiała. Tylko czy Sakura nie uchodziła za tę... dobrą wioskę? Tsubaki w zasadzie nazwałaby miłą. Nic więc dziwnego, że skoro ten wykazywał mniej entuzjastyczne podejście do Wiśni, to pewnie miał powód.
- Mogę mieć jeszcze dwa pytania? Będą szybkie, obiecuję. Kojarzę, że miałam o czymś rozmawiać z kupcami. Nie jestem jednak w stanie powiedzieć, o co chodziło. Wydaje mi się też, że mam jakąś umowę z Hikarim, ale chociaż jest to coś, co miało miejsce na biesiadzie: również nie wiem, czego dotyczyła. Nie wiesz przypadkiem czegoś w tym temacie?
Bardzo szybkie, jak obiecała. I domyślała się, że może nie mieć pojęcia, o czym mówi. Było to coś, z czym się kompletnie liczyła. Dość... personalne kwestie, jakby nie było. Nic, czym ten musiałby zainteresować się z którymkolwiek momencie, by o nich pamiętać. O ile w ogóle miałby okazję dowiedzieć się o którejkolwiek z nich. Pozostała jeszcze kwestia jego propozycji, jaka poniekąd zdawała się być potencjalnym remedium na jej problem? Nawet, jeśli samo zajrzenie do nich nie przypomniałoby jej niczego, miałaby chociaż potwierdzenie, że dalej tam są. Nieszczególnie widząc przeciwwskazania, kiwnęłaby głową. Tylko... W zasadzie, to były.
- Jedna rzecz tylko, jeśli można. - stwierdziłaby szybko i równie żwawo złapałaby go za rękę, gdyby jej nagłe wtrącenie nie wystarczyło. To mogło być szalenie ważne, a o czym trochę zapomniała. Nie pierwsza rzecz właściwie. - Wtedy, w rezydencji, Saba więziła Zbyszka. Był to jeden z powodów, dla którego skończyłyśmy na negocjacjach. Teraz jednak, kiedy teoretycznie znowu wygrałam - podejrzewam, że może być ponownie wolny. Co może nie być dobrą wiadomością dla ciebie. Nie wiem do końca, jak ta technika działa i chyba już to mówiłam wcześniej, ale uważaj.
Niby była pewna, że już to robił wcześniej, ale dalej czuła się, jakby wpuszczała go na pole minowe, czego jednak nie szło zrobić bez obaw. Byłoby definitywnie niefortunnie, gdyby coś mu się stało w tak specyficznym miejscu, jak jej własna głowa.
Można powiedzieć, że oboje mieli nieco inne podejrzenia co do samej bariery. Kiedy Wakuri mogła bazować na tym, co wyciągnęła z niej siedząc w środku, Nara miał lepszy pogląd na to, jak jej działanie wygląda z zewnątrz. I, paradoksalnie, nie odpowiadało to aż tak bardzo na postawione pytania. Spojrzała pierw na klony, jakie nagle pojawiły się w pomieszczeniu, nim wzrokiem wróciła ku swojemu przyjacielowi. Zadowolona kiwnęła głową. Dopiero po tym, ten przeszedł do tłumaczenia, co sam wiedział o barierze. Słuchała uważnie, tym bardziej ciesząc się, że dał radę się u niej pojawić. Nie brzmiało to jak najłatwiejszy wyczyn, ale hej! Dał sobie radę. Tak, jak podejrzewała. Ponownie kiwnęła głową, nie mając nic przeciw sprawdzeniu domu i samej bariery. Z tym, że "sprawdzimy" sugerowało, że sama też się tym zajmie. A to już nieco niszczyło jej plany. Tak... ciut.
- Będzie potrzebna do tego moja pomoc, czy mogę spróbować się zdrzemnąć?- dopytała, tak jakby planując większy odpoczynek już wcześniej. Mogła nie być śpiąca jako taka, ale jej pokłady chakry nie istniały. Sen przydałby się jej tak, czy inaczej. - Swoją drogą, póki pamiętam - uważaj na lód. Nie tylko był w stanie utrzymać całkiem sporego Cienia przez długi okres czasu, ale wygląda na to, że rany po nim gorzej się goją. O ile w ogóle, tak sądzę.
Ostrzegła jeszcze, nie wiedząc, czy może nie było go trochę w samym pomieszczeniu. Sam w sobie niebezpieczny raczej nie był, jednak zdecydowanie niefortunnym byłoby, gdyby jakiś sopel na niego spadł. Jeszcze taki. Gorzej, jeśli faktycznie liczył na jej pomoc. Nie zamierzałaby jednak narzekać, widząc plusy i takiej sytuacji. Wstałaby i rozejrzała po budynku. Tak jak jednak przypuszczała, że Shikō skupi się na zawartościach biblioteczek, tak ta miałaby nieco inną taktykę. Obejrzałaby meble, pozaglądała pod dywany, odsunęła obrazy, zajrzała pod łóżka. W biblioteczkach wyciągnęłaby każdy egzemplarz chociaż raz, bo jak wiadomo, tak się otwiera tajemnicze przejścia, zaś do tych, których nazwy byłaby w stanie rozczytać, sama by zajrzała. Nie oszczędziłaby też półek oraz szuflad.
- Może spróbuję ująć to nieco inaczej. Prawdą jest, że nie jestem ninja. Ocenienie jego przydatności w sposób, w jaki zrobilibyście to wy, może być ponad moje możliwości. Nie oznacza to jednak, że nie mogę mieć z niego sama profitów. Rozumiem jednak, że powoływanie się na moją profesję mogło zasugerować, że najpewniej sprzedałabym go, niekoniecznie za coś, co mogłoby być go warte. - zaczęła powoli wyjaśniać, pozwalając sobie na drobną gestykulację wolną dłonią. - Nie mniej, pieniądze i jakieś drobnostki to nie koniecznie to, co miałam na myśli mówiąc o benefitach. Spójrzmy na sytuację nieco inaczej: wspomniałeś, że zwoje mogą otworzyć pewne "drzwi", zgadza się? Może i nie jestem ninja, ale biorąc pod uwagę... mój nietypowy stan, może się okazać, że jadę na tym samym wozie. Wiesz... Ludzie mają w zwyczaju pozbywać się potworów. Im lepiej będę przygotowana, tym będę też bezpieczniejsza. Moje wcześniejsze pytanie w rezydencji nie było wynikiem jedynie ciekawości.
Uśmiechnęła się szerzej, rzucając nieco więcej światła na powody ruszania całej tej kwestii siły wcześniej, całkiem nagle i bez żadnej konkretnej, jasnej przyczyny, może innej niż ilość wypitego sake i osobliwy ciąg myślowy Kuramy. Szkoda tylko, że zbył wtedy temat, podobnie jak Saba, kiedy go poruszała. Nie mogła jednak powiedzieć, by jego całkiem lakoniczna odpowiedź nie dała jej wówczas jakiegoś ogólnego poglądu na rozwiązanie problemu.
- W każdym razie, Shikō, ufam ci. Tak samo w kwestii lepszego ocenienia wartości naszego znaleziska. Wybacz, jeśli wcześniej zabrzmiałam inaczej. W to, że masz w temacie więcej doświadczenia niż ja, w to nie wątpię. Niewykorzystanie go byłoby z kolei ogromną stratą, z czym myślę, że oboje się zgodzimy. Nie sądzę też, by pomysł, na jaki na wpadłam, jakkolwiek miał wykluczać twój wkład w przedsięwzięcie. Wspomniałam, że może uda się wyciągnąć ze zwoju dodatkowe benefity dla nas obojga, zgadza się? Tylko... to może być problematyczne. Pomijając fakt, że oboje możemy specjalizować się w kompletnie innych dziedzinach, każdemu z nas mogłoby przydać się coś zupełnie innego. Ale! - zatrzymała się na moment, unosząc palec w górę - Co, jeśli mielibyśmy dwa takie zwoje?
Brilliant. Nie dość, że jej nie byłby on pewnie dłużej potrzebny, to jeszcze dodatkowo każde z nich mogłoby się jeszcze wzbogacić. Jedyny mankament był taki, że Wakuri na przepisywaniu zwojów się znała tak samo, jak ryba na podróżach kosmicznych. Brzmiało więc to jak co najwyżej ciut więcej pracy, jaka jednak mogła być tego warta.
Tak jak ciepło ogniska było przyjemne, tak nie mogła powiedzieć, by posiadanie uwagi Nary prezentowało się jakkolwiek gorzej. Zwłaszcza, że definitywnie był zainteresowany jej stanem i jedynie martwić można by się na myśl, że w którymś momencie mógłby przestać. Dała mu przeanalizować na spokojnie własne słowa, nie pośpieszając go, a jedynie obserwując zaciekawiona potencjalnymi wnioskami. Jakie na dobrą sprawę intrygowały również dziewczynę.
- Chyba nie. - odparła po krótkiej chwili, chociaż dość szybko doszło do niej, że mogła się z nią niepotrzebnie pośpieszyć. - Albo może być? Chociaż nie wiem czy nazwałabym to w ten sposób. Niewiele pamiętam po wyjściu z Podziemi, ale jest jedna rzecz, jaką kojarzę dość dobrze: to, jak ludzie na mnie patrzyli. Dość... nieprzychylnie, można by rzec. Każdy. Prócz ciebie. - stwierdziła, jednak nie było trzeba wiele, by stwierdzić, że cały opis nie mówił wiele. - Kojarzę też, że nie wydawało mi się to szczególnie dziwne. Aż nie wyszłam z rezydencji. Chyba też z kimś o tym rozmawiałam... z Ginro chyba? Nie wiem. W każdym razie doszliśmy do wniosku, że winną musi być chakra cieni w środku mnie, jaką ludzie najwidoczniej wyczuwają. Nie mniej daliśmy radę przez noc nieco się z problemem uporać. Poniekąd. - to powiedziawszy, uniosła dłoń tak, by grzbiet tejże skierowany był ku Narze. Po tym też dość szybko wyrysowała się nań niewielka pieczęć, jaka to przez cały czas musiała tkwić na ręce Kuramy. - Nie jest idealna i ma swoje wady, ale póki nie używam szczególnie cienistej chakry przy innych, wszystko jest w porządku. Definitywnie jednak będę musiała ją kiedyś dopracować, Luki, jakie posiada, bywają problematyczne.
Na przykład stojąc obok takiego Hikariego i Tsubaki, jacy są w stanie bez problemu stwierdzić, że coś jest z nią mocno nie tak. I nawet powiedzieć, co to takiego. Podobnie nie pomagało to z próbą porozmawiania z "kuzynostwem" z Sakury, do jakiej nie do końca mogła zwyczajnie wejść w tym stanie. Bycie ograniczoną w kwestii zdolności też nie pocieszało, chociaż akurat w tej kwestii nie do końca zważała na to, czy ktoś będzie się czuł źle, jeśli użyje techniki, jakiej akurat potrzebuje. Trzeba mieć pewne priorytety.
Nic poza tym jednak już nie przychodziło jej do głowy. Jeżeli zmieniło się w niej coś więcej, musiało być na tyle nieistotne, by o tym zapomnieć. Z drugiej strony o jej zażyłościach z ogniem wiedział, światła mógł się domyślać... Mogła co prawda wspomnieć jeszcze, że światło do widzenia stało się dziewczynie zupełnie zbędne, jednak zdawało się drobnostką, jaka i tak rzucała się w oczy. Zostało więc skupić się na wnioskach, jakie te wyciągnął. A były... ciut inne, niż te jej? Tak trochę? Nie przerywała mu jednak, uznając je jako całkiem ciekawe i inne spojrzenie na stan dziewczyny, jaki niekoniecznie musiał być dalece od prawdy. Koniec końców oboje dywagowali na podstawie tego, co mieli.
- To, że mój obecny stan jest tym spowodowany, chyba nie ulega wątpliwościom. Tak sądzę. - stwierdziła pogodnie, zwyczajnie nie widząc innego wyjścia. - Z tego co zauważyłam, jakiekolwiek zmiany w moim ciele miały miejsce tylko na początku. Te... odruchy z kolei, to coś, co zdaje się pojawiać za każdym razem, kiedy kończę z nimi walczyć. Ale może to nie być wina ich wpływu, jak tak myślę. - zatrzymała się na moment, zastanawiając się, jak ugryźć temat. Wyjaśnianie tego mogło być... dziwne. Albo problematyczne. I nie koniecznie dla Shikō, a dla niej samej. - Cienie kilka razy zdążyły zaznaczyć, że są częścią mnie. Tak długo, jak żyję, też żyć będą. Nawet gdybym przegrała ostatni pojedynek, twierdziły, że nie zabiłoby mnie to. Dalej istniałabym, gdzieś głęboko w środku ciała, jakie by przejęły. Czy bym im się to podobało, czy nie. Kageoma również dał radę stwierdzić, że nasze istnienia są ze sobą dość mocno złączone. Z drugiej strony, kiedy zaczęłam pytać Zbyszka, czy ma pomysł, jak uporać się z Sabą stwierdził jedną rzecz: coś w stylu, że każda śmierć, jaka by ona nie była. odbija się na psychice. A jeżeli założyć, że Cienie rzeczywiście są częścią mnie, co najmniej jednego spaliłam żywcem, a drugi rozpadł się po grze...
Można było dojść do bardzo niepokojącego wniosku, jakoby próba zachowania własnej poczytalności wiązała się z bezwiednym biciem w nią młotem w sposób, jaki zdawał się co najmniej niepokojący. Mogło to też oznaczać, co w zasadzie było w stanie chwycić dziewczynę nieprzyjemnie za gardło, jakoby jej zwycięstwa jedynie odwlekały nieuniknione. Nie wyglądało to inaczej niż pozbawianie za każdym razem życia jakiejś części siebie po to, by sama przy życiu mogła się utrzymać. Tylko w jakim stanie? Jedyne, co ją pocieszało to fakt, że gra zdawała się być akurat dość sprawiedliwa, a skoro ci postawili na szali wszystko, to wszystko stracili. W tym możliwość kolejnego nękania jej przez najbliższą wieczność. Albo nie... Na myśl o tym wszystkim stres zakuł ją w żołądek, naciągając na siebie mocniej koc.
- Poza tym zdawali się być bardzo niecierpliwi. Nieufni. Skłonni ignorować pewne fakty, by reszta pasowała do ich narracji. Czy jednak wynikało to z jakiegoś ich strachu, że później nie będą w stanie sobie ze mną poradzić, czy jedynie z ich natury: ciężko mi powiedzieć. Zdawali się jednak całkiem pewni siebie. Każde z nich. I chociaż chciałam znaleźć jakieś alternatywy dla nas, zdecydowanie nie pałali na myśl o mnie nazbyt dużym entuzjazmem. Chociaż... Spotkałeś Kujahe, jakby nie było.
Więc tego chyba nawet nie musiała tłumaczyć. Zdecydowanie jeżeli coś miałoby pomiędzy nimi iskrzyć to chemia z rodzaju tej, jakiej używa się do burzenia budynków. Definitywnie ciężko rozmawia się z istotami, jakie od początku są na "nie". A później, jak gdyby nigdy nic, wycofują się ze wspólnych ustaleń.
Zdecydowanie Shikō nie był najlepszą osobą do opowiadania rzeczy. Nie, żeby szło mu to źle, czy żeby sama Kurama nie lubiła słuchać jego streszczenia, jednak słychać było, że to nie koniecznie coś, co jest jego mocną stroną. A raczej czymś, na co miałby ochotę. Co w zasadzie nie było takie dziwne? Ten zdawał się operować dużo bardziej na konkretach, a bawienie się w przypominanie jej dość skomplikowanych wydarzeń, pełnych wątków, postaci oraz zwrotów akcji nie mogło zostać sprowadzone do kilku prostych zdań. Chociaż próbował, definitywnie. Sam fakt jednak, że w ogóle próbował, był niezmiernie miły i nie szło go nie docenić - jakkolwiek jego opowieść nie zaczęła robić się ciut dziwna i zawiła. Chociażby - dlaczego w ogóle zdecydowała się pomóc komuś, kto współpracował z ich przeciwnikiem? Co w ogóle robiła w Baibai? Uznała jednak, że w najlepszym razie może ograniczyć się z ilością pytań, próbując do niektórych kwestii dojść po swojemu. Bez dodatkowego męczenia Shikō.
- Mam nadzieję, że ta technika nie była szczególnie wartościowa. - rzuciła mimowolnie z delikatnym, ciut niezręcznym uśmiechem, chcąc wierzyć, że za jej wolność nie zapłacił jak za zboże. W innym wypadku nie wydawało jej się, by wyszedł na tym szczególnie na plus. Nie z nieprzewidywalną Kuramą, jaka zdawała się póki co, z własnych doświadczeń i jego opowieści, raczej tworzyć problemy, niż je rozwiązywać. Nie, żeby w ogóle nie była w stanie niczego rozwiązać. Jakby nie spojrzeć: mogła chyba spróbować pomóc z notatkami, jakie Sukatsu po sobie pozostawił, a z jakimi, jak słusznie Nara zauważył, pewnie trochę im zejdzie. Więcej niż z przypominaniem dziewczynie Baibai, zwłaszcza, że zdecydowanie dostała bardzo skrótowy opis ich drużyny. I dość... Tak. Można chyba śmiało stwierdzić, że należał do tych specyficznych, Wakuri spojrzała na niego ciut zaskoczona, kiedy nagle po Salomonie zmienił narrację z "był tym i tym, umiał to i to" na dość dosadny opis odnoszący się bardziej do ich charakterów i sposobu bycia, niż do czegokolwiek innego. Ten kontrast był jednak na tyle komiczny, że parsknęła śmiechem.
- Ta trójka chyba musiała ci bardziej zapaść w pamięć... - odparła dalej rozbawiona. I niemal przemilczenie tematu Ringu nie pomagało. Z resztą! Mniejsza z Ringo. Biedna Kurosawa. - Swoją drogą, coś jest nie tak z Sakurą?
Dopytała z ciekawości. Bo że cały ten Hikari się nie popisał, to rozumiała. Tylko czy Sakura nie uchodziła za tę... dobrą wioskę? Tsubaki w zasadzie nazwałaby miłą. Nic więc dziwnego, że skoro ten wykazywał mniej entuzjastyczne podejście do Wiśni, to pewnie miał powód.
- Mogę mieć jeszcze dwa pytania? Będą szybkie, obiecuję. Kojarzę, że miałam o czymś rozmawiać z kupcami. Nie jestem jednak w stanie powiedzieć, o co chodziło. Wydaje mi się też, że mam jakąś umowę z Hikarim, ale chociaż jest to coś, co miało miejsce na biesiadzie: również nie wiem, czego dotyczyła. Nie wiesz przypadkiem czegoś w tym temacie?
Bardzo szybkie, jak obiecała. I domyślała się, że może nie mieć pojęcia, o czym mówi. Było to coś, z czym się kompletnie liczyła. Dość... personalne kwestie, jakby nie było. Nic, czym ten musiałby zainteresować się z którymkolwiek momencie, by o nich pamiętać. O ile w ogóle miałby okazję dowiedzieć się o którejkolwiek z nich. Pozostała jeszcze kwestia jego propozycji, jaka poniekąd zdawała się być potencjalnym remedium na jej problem? Nawet, jeśli samo zajrzenie do nich nie przypomniałoby jej niczego, miałaby chociaż potwierdzenie, że dalej tam są. Nieszczególnie widząc przeciwwskazania, kiwnęłaby głową. Tylko... W zasadzie, to były.
- Jedna rzecz tylko, jeśli można. - stwierdziłaby szybko i równie żwawo złapałaby go za rękę, gdyby jej nagłe wtrącenie nie wystarczyło. To mogło być szalenie ważne, a o czym trochę zapomniała. Nie pierwsza rzecz właściwie. - Wtedy, w rezydencji, Saba więziła Zbyszka. Był to jeden z powodów, dla którego skończyłyśmy na negocjacjach. Teraz jednak, kiedy teoretycznie znowu wygrałam - podejrzewam, że może być ponownie wolny. Co może nie być dobrą wiadomością dla ciebie. Nie wiem do końca, jak ta technika działa i chyba już to mówiłam wcześniej, ale uważaj.
Niby była pewna, że już to robił wcześniej, ale dalej czuła się, jakby wpuszczała go na pole minowe, czego jednak nie szło zrobić bez obaw. Byłoby definitywnie niefortunnie, gdyby coś mu się stało w tak specyficznym miejscu, jak jej własna głowa.
Można powiedzieć, że oboje mieli nieco inne podejrzenia co do samej bariery. Kiedy Wakuri mogła bazować na tym, co wyciągnęła z niej siedząc w środku, Nara miał lepszy pogląd na to, jak jej działanie wygląda z zewnątrz. I, paradoksalnie, nie odpowiadało to aż tak bardzo na postawione pytania. Spojrzała pierw na klony, jakie nagle pojawiły się w pomieszczeniu, nim wzrokiem wróciła ku swojemu przyjacielowi. Zadowolona kiwnęła głową. Dopiero po tym, ten przeszedł do tłumaczenia, co sam wiedział o barierze. Słuchała uważnie, tym bardziej ciesząc się, że dał radę się u niej pojawić. Nie brzmiało to jak najłatwiejszy wyczyn, ale hej! Dał sobie radę. Tak, jak podejrzewała. Ponownie kiwnęła głową, nie mając nic przeciw sprawdzeniu domu i samej bariery. Z tym, że "sprawdzimy" sugerowało, że sama też się tym zajmie. A to już nieco niszczyło jej plany. Tak... ciut.
- Będzie potrzebna do tego moja pomoc, czy mogę spróbować się zdrzemnąć?- dopytała, tak jakby planując większy odpoczynek już wcześniej. Mogła nie być śpiąca jako taka, ale jej pokłady chakry nie istniały. Sen przydałby się jej tak, czy inaczej. - Swoją drogą, póki pamiętam - uważaj na lód. Nie tylko był w stanie utrzymać całkiem sporego Cienia przez długi okres czasu, ale wygląda na to, że rany po nim gorzej się goją. O ile w ogóle, tak sądzę.
Ostrzegła jeszcze, nie wiedząc, czy może nie było go trochę w samym pomieszczeniu. Sam w sobie niebezpieczny raczej nie był, jednak zdecydowanie niefortunnym byłoby, gdyby jakiś sopel na niego spadł. Jeszcze taki. Gorzej, jeśli faktycznie liczył na jej pomoc. Nie zamierzałaby jednak narzekać, widząc plusy i takiej sytuacji. Wstałaby i rozejrzała po budynku. Tak jak jednak przypuszczała, że Shikō skupi się na zawartościach biblioteczek, tak ta miałaby nieco inną taktykę. Obejrzałaby meble, pozaglądała pod dywany, odsunęła obrazy, zajrzała pod łóżka. W biblioteczkach wyciągnęłaby każdy egzemplarz chociaż raz, bo jak wiadomo, tak się otwiera tajemnicze przejścia, zaś do tych, których nazwy byłaby w stanie rozczytać, sama by zajrzała. Nie oszczędziłaby też półek oraz szuflad.