• Ogłoszenia
  •  
    Aktualności fabularne
    Obecna pora roku: Wiosna 164r.

    Poniżej znajdują się ostatnie wydarzenia oraz ważniejsze ogłoszenia. Są one często opatrzone datą dodania, przy czym najświeższe informacje umieszczone są na samym początku listy.

    30.01.2024 - rozpoczęcie wydarzenia wioskowego w Sakuragakure. Więcej informacji w najnowszych aktualnościach fabularnych.
    29.01.2024 - oficjalne zakończenie eventu Arc II: Pierwsza Konfrontacja. Podsumowanie można znaleźć w aktualnościach fabularnych.
    Kącik Nowego GraczaSamouczek Wzór Karty Postaci AtrybutyRozwój postaci i koszty chakry Atuty Klany i organizacje Informacje o świecie Handbook
    Powyższe tematy powinny zawierać wystarczająco informacji, by móc bez przeszkód napisać Kartę Postaci i rozpocząć grę. W przypadku dalszych niejasności, zapraszamy do kontaktu zarówno na chatboxie, przez wiadomości prywatne oraz przez nasz serwer Discord.
    Administracja
    Pingwinek Chaosu
    Główny Administrator
    Norka
    Główna Mistrzyni Fabularna
    Hefajstos
    Główny Moderator Kuźni
    Tora
    Główny Moderator Technik

    W przypadku jakichkolwiek pytań bądź uwag, powyższe osoby zajmują się wyszczególnionymi w ich tytułach zagadnieniami. Pomocą służy również cała kadra forum, wraz z moderatorami. Zapraszamy również do dołączenia do forumowego Discorda.
    Kadra Sakura no HanaDiscord Sakura no Hana
     

Szpital cywilny

Największe miasto i zarazem miejsce urzędowania tutejszego Daimyō. Rozległa metropolia skupiona jest w dużej mierze na handlu, jaki dodatkowo wspomaga port umieszczony kilka kilometrów za samym miastem. Są to też prawdopodobnie jedyne tereny, nad którymi tutejszy Lord Feudalny sprawuje faktyczną władzę, nie mogąc przez lata uporać się z panoszącymi się nukeninami. Przez miasto biegną dwie, łączące się ze sobą rzeki, Hime i Oyaba, w których rozwidleniu znajduje się pałac Feudała - wykonany z drewna i kamienia, bielony wapnem i zwieńczony pagodami stanowi najwyższy punkt miasta, chociaż składa się jedynie z trzech pięter. Zwany jest również "Pałacem na Wodzie" przez niewielką tamę otaczającą go z drugiej stron. Przed nim znajduje się ogromny plac, na którego środku stoi pomnik z wyobrażeniem Suijina - boga związanego ściśle z morzem i oceanami, jakie otaczają kraj. Reszta budynków wykonana jest w podobnym stylu - niskie, złożone z kamienia i drewna oraz tak samo bielone wapnem. Co poniektórzy malują ściany, zwłaszcza te przeznaczone do prowadzenia działalności, na różne kolory, zdobiąc je szyldami i bibelotami w oknach. Wielu jednak wierzy, że białe ściany domostw symbolizują czystość duszy i intencji mieszkających w nich osób.
Awatar użytkownika
Tora
Posty: 2698
Rejestracja: 27 kwie 2021, 15:24
Ranga dodatkowa: Główny Moderator Techniczny
Discord: Tora#0227
Karta Postaci:
Punkty Bonusowe:
Techniki:

Szpital cywilny

Szpital cywilny
Ulokowany nieopodal centrum Nagareyamy duży budynek, pełniący rolę szpitala. Posiada odpowiednie oznaczenia, co pozwala łatwo go zlokalizować, a także w jego pobliżu znajduje się niewielka strażnica, zważywszy na sytuację polityczną w Mizu no Kuni. Z daleka da się dostrzec, że budynek ma już swoje lata, choć w ostatnim czasie został odnowiony i góruje nad większością pobliskich budynków, posiadając kilka pięter.
Budynek w środku zdecydowanie wygląda lepiej niż z zewnątrz. Utrzymywany w czystości i jasno podzielony, ze znakami informującymi gdzie się udać oraz niewielkimi stacjami recepcyjnymi, pilnującymi odwiedzin oraz przyjmowania na poszczególne oddziały osób. Roztacza się tu pewna aura profesjonalizmu, a delikatny, morski zapach koi oczekujących.
Parter, który jest poziomem najczęściej widzianym przez wszystkich, jest miejscem bezpośredniej pomocy oraz głównego przyjmowania pacjentów. Jest też miejscem, gdzie najwięcej pielęgniarek oraz lekarzy przechodzi, a także posiada niewielkie gabinety lekarskie, wykorzystywane przez akurat stacjonujących lekarzy do udzielania pierwszej pomocy medycznej.
Ostatnio zmieniony 31 mar 2023, 10:09 przez Tora, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Sabataya Tamura
Posty: 513
Rejestracja: 15 maja 2021, 17:28
Ranga: Cywil
Ranga dodatkowa: Iryōnin
Discord: .vampiro
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Kuźnia:
Bank:
Osiągnięcia:

Re: Szpital cywilny

Oryginał
Po wyjściu z gabinetu kapitana, nasz bohater nie poświęcał zbytnio myśli na swe czynności przy zarządcy tutejszego garnizonu. Możliwie nie ukłonił się przed Toshizō ze względu na własne poglądy lub fakt, iż nie był szkolony w takiej wojskowej strukturze od wielu lat. Jako ex-ninja przesiadujący większość służby w szpitalu był przyzwyczajony do klasycznej kurtuazji niżeli kłaniania się oficerom w pas. W zasadzie pod kątem zachowania przy żołnierzach przypominał bardziej cywila niż weterana wojny z całym bagażem doświadczeń, co poniekąd łączyło się z jego światopoglądem. Niemniej jednak wyszli w porozumieniu obu stron co do przyszłego zlecenia. Prawdopodobnie Tamura wolał otrzymać zgoła odmienną misję niż złapanie albo zabicie bardzo niebezpiecznej jednostki, aczkolwiek uznał próby przekonania przedstawiciela armii Nagareyamy za nikłe w potencjalnej, przychylnej decyzji. Przyjął to z lekkim smutkiem, mając na uwadze, chociaż wsparcie alkoholika, który odnajdował się w takich zleceniach, zdaje się lepiej niż Iryōnin.
Kiedy spokojnie kroczyli, to faktycznie Jaskółka nie zwracał zanadto uwagi na kompana, nawet gdy ten zbliżył się do niego w trakcie nerwowego grzebania kolegi w spodniach. Ot zwyczajnie trochę bardziej skupił się na marszu do placówki medycznej niżeli nawiązywaniu dodatkowej interakcji po drodze. Fujiwara mógł nawet poczuć się odrobinę zignorowany, gdyż Tsubame nie zmienił aury chodu nawet przez chwilę. Parł do przodu pomiędzy budynkami w całkowitym odcięciu od pobliskiego otoczenia. Gdy stanęli naprzeciwko wejścia do wyremontowanego szpitala, Sabataya spróbował nabrać powietrza w płuca, powodując u siebie niewielki wyrzut kaszlu. Poetycko znajdował się pierwszy raz we właściwym miejscu w zgodzie z aktualnym stanem zdrowia, a ten pozostawiał młodzieńcowi wiele do życzenia. Po pokonaniu progu głównych drzwi skierował się zgodnie z tabliczkami do recepcji. Nie dzieliła chłopaka wielka odległość od kobiety stojącej za biurkiem, toteż wykonał jedynie kilkanaście kroków, aby do niej dotrzeć. - Czy wszystko w…? - Na dość podejrzliwe spojrzenie nieznajomej chciał zaznaczyć otwarcie zaskoczenie, unosząc jedną brew do góry. Syn Koizumiego nie wiedział, czy reakcja recepcjonistki wiązała się z rzeczowym zapytaniem białowłosego, czy też odebrania mowy mężczyzny jako kogoś nad wyraz nonszalanckiego. W jego opinii nie zrobił nic dziwnego. Być może prawda leżała w fakcie zjawienia się zupełnie nowej twarzy w okolicy. Choć czy miasto było na tyle małe, aby ta osoba znała każdego z widzenia?
Jedynie kątem oka wyłapał bawiącą się dziewczynkę, nie poświęcając jej sylwetce zbyt wielkiej mózgowej burzy. Ot domyślał się, iż to córka pracownicy tego ośrodka. Sytuacja diametralnie się zmieniła, kiedy to karmazynowo oki doktor wymieniał zdania z przedstawicielką płci pięknej. Otóż nagłe wtrącenie się małolaty wybiło gościa z równowagi, głównie z powodu treści słów tego dziecka. “Mamuś się nim zajmie”? Skąd ten nagły entuzjazm? Widocznie miała dobre serduszko, a rodzic panienki to tutejszy znamienity lekarz. W ten sposób dawny shinobi to sobie wytłumaczył, pozwalając dwóm damom dać się… wykłócić. Zerkał mimowolnie na jedną, to na drugą w oczekiwaniu na ostateczną decyzję. Oczywiście malec wygrał, bo któż by inny? Ciut rozkojarzony użytkownik chakry pokręcił makówką, a kiedy Ei wybiegła go złapać za dłoń, wyruszył za nią niczym ogromny pluszak ciągnięty za rękę. Jedynie skinieniem głowy pozdrowił Mikio wraz z pożegnaniem na ten moment. Nie miał czasu na bardziej rozbudowane przemówienie, gdy ten mały wicher porwał go w nieznanym choremu kierunku.
I wtedy zaczęło się przesłuchanie. Usta małolaty wypuszczały kolejne zdania niczym szybkostrzelny łucznik, nie dając oponentowi (tzn: członkowi dyskusji) chwili wytchnienia. Będąc zaskoczonym, potomek Kanedy starał się coś ubrać w słowa i przychodziło mu to z wielkim trudem. A zdaje się, pytania nie należy do najcięższych. - Jestem… lekarzem… Byłem w Ame… - Tyle zdołał z siebie wydukać w mniej energicznej odpowiedzi. Następnie już znaleźli się w gabinecie doktorskim. Tym samym wzrok jego zawiesił się na postaci Makoto. Twarz wydawała mu się znajomą, lecz mogło to wiązać się z kwestią poznania jej nazwiska oraz aparycji. Ba! Dopiero teraz dojrzał podobieństwo małej do matki. W istocie byli to Sabataye. Ciekawe. Czyli któraś z rodzin powróciła na te tereny po ataku Zero oraz ostatniej wojnie. - Dzień dobry. - Skinął delikatnie głową, siadając na wskazanym miejscu. Nastawienie Ei nabierało większego sensu w dobie pozyskania takich informacji. Niespodziewane spotkanie po ponad dekadzie, huh? - Nie musisz mnie przepraszać, Makoto-san. Dzieci są dziećmi. Za to się je też kocha. - Oznajmił z wykrzywieniem warg do góry. - Zniszczone płuca… - Dalej przekazał już wieść smutniej starszej od niego kobiecie, pozwalając się od razu przebadać. Jako pacjent znowu nie chciał wyjść na kogoś nadąsanego. Nie będzie prowadził wywodu o sobie, dopóki specjalistka od sztuk medycznych sama nie otrzyma jasnego obrazu stanu doktora. Zaraz też niewieście udzielił się podobny nastrój.
Odsyłając podfruwajkę za drzwi, Tamura odprowadził dzierlatkę oczami do wyjścia. Powróciwszy uwagą na medyka, kontynuował ich konwersację tym razem na osobności. - Palę od dawna, więc… tak. To jeden z powodów, lecz jest coś jeszcze. - Spauzował, nabierając powietrza z zauważalnym złym humorem. - Podróżowałem w pobliżu Arashi no Kuni z moją rodziną. Prawdopodobnie zostaliśmy zarażeni tamtejszą chorobą. Nie jestem pewien czy to identyczne z (u) ofiar plagi, ale… niedługo potem wszyscy… umarli. Tylko ja przetrwałem, a me objawy nowotworu zaczęły się wzmacniać z każdym dniem. - Odrobinę łamiący się głos Sabatayi sugerował jasno, że śmierć bliskich przychodziła mu z trudem w rozmowie. Całkiem zrozumiałe, bacząc po martwym spojrzeniu Tsubame na ziemię. - Moim jedynym ratunkiem jest przeszczep organu. Chemioterapia w tym momencie wydłuży me cierpienie. Pomyślałem o udaniu się do moich przyjaciół w Sakuragakure no Sato. Spróbowałbym zdobyć tam narząd przy większym dostępie potencjalnych dawców. Miałbym też czyjeś bezpośrednie wsparcie jako nie ktoś zupełnie obcy… Nic innego mi chyba nie pozostało. - Westchnął znowu głębiej, przetarłszy twarz dłonią. - Oczekuję zdobycie lekarstwa na nie pogarszanie się mego zdrowia. Penicylina, klindamycyna… Coś udrażniającego me drogi oddechowe. Wiem o raku od... niestety... ponad pół roku. Muszę przetrwać jeszcze jedną wyprawę z powrotem na Stary Kontynent. - Na razie nie zdradził nic więcej ze swej historii. Po prostu było to dla niego zbyt wiele, aby przejść przez dotychczasowe wydarzenia naznaczone ogromną traumą. Byłby to zbyt duży natłok informacji dla obojga. - Tak, udałem... - Skwitował lakonicznie na koniec.
Chakra Tamury10,000
► Pokaż Spoiler | Wykorzystane techniki przez Tamurę
► Pokaż Spoiler | Wykorzystane atuty przez Tamurę
Ostatnio zmieniony 03 kwie 2023, 9:39 przez Sabataya Tamura, łącznie zmieniany 4 razy.

~~

Tsūjitegan

Widzenie w dal [m]Widzenie sferyczne [m]Max. dziedzina stylu przewidywanych ruchówKoszt utrzymania na turę
2 500200A20

Prowadzone Fabuły
Prowadzone Misje
Ranga D
Ranga C
Ranga B
Ranga A
Ranga S
Awatar użytkownika
Tora
Posty: 2698
Rejestracja: 27 kwie 2021, 15:24
Ranga dodatkowa: Główny Moderator Techniczny
Discord: Tora#0227
Karta Postaci:
Punkty Bonusowe:
Techniki:

Re: Szpital cywilny

Złapać oddech一息つく
Dzięki instrukcjom udzielonym mu przez kapitana straży portowej, Nomikomu Tsubame nie miał problemu z trafieniem do szpitala. Fakt faktem, reakcja Pani recepcjonistki pobudziła jego ciekawość, co postanowił rozwikłać prostym pytaniem. Kobieta jednak uśmiechnęła się delikatnie (chyba wymuszenie, acz wyglądała na zmęczoną) i pokiwała przecząco głową
-To nic takiego. Nie widziałam Ciebie tutaj po prostu... - i chyba miała coś jeszcze do dodania, jednak wcześniej już zaczęła działać mała dziewczynka.
Ei, jak się okazało, zaprowadziła ją do swojej mamy, w drodze kiwając wesoło głową, otrzymując od białowłosego odpowiedzi na zadane mu pytania.. Jednak nawet wtedy z tyłu głowy miał pewne... braki w wiedzy. Był lekarzem w Iwie, a nawet jako nie shinobi, wielu medyków kojarzył. Z pewnością więc rozpoznałby chociażby w papierach własne nazwisko. Tak jednak nie było. Imię faktycznie wydawało mu się znajome, wygląd natomiast jak przez mgłę. Niemalże jakby wspominał jakiegoś dawnego przodka, który zmarł w roku jego narodzin. Zwyczajnie, jakby Makoto nigdy nie była w Ukrytej Skale. Mógł niemalże swoje ostatnie zdrowe pęcherzyki płucne postawić, że jej tam zwyczajnie nie było.
Wkrótce zaczęli rozmawiać, gdy tylko młodociana opuściła dorosłych. To, co dostrzegł Tamura to fakt, że na wspomnienie o Arashi no Kuni, jego lekarka, uniosła brew, jakby słyszała tą nazwę pierwszy raz w życiu, albo jeden z pierwszych. Mimo wszystko skinęła głową i poklepała go po ramieniu.
-Moje kondolencje. Oboje wiemy jak to jest kogoś stracić, choć ja ze swoimi stratami miałam czas się już pogodzić. - powiedziała, nawet lekko masując rozbolały bark, jakby chcąc dodać mu otuchy. Po chwili jednak spojrzała mu ponownie w oczy. -Nie tylko nowotwór cię wykańcza. - dodała jeszcze coś, co mogło być lekkim szokiem dla medyka, gdy ten skończył swoje wypowiedzi. -Masz też objawy zniszczeń niektórych pęcherzyków płucnych, które nie wyglądają na nowotworowe. Jakby uległy jakiemuś wewnętrznemu uszkodzeniu. Bardziej fizycznemu niż chorobowemu. - doprecyzowała, chyba samej nie wiedząc jak to opisać. -Stało się ostatnio coś, co mogło jakoś tak wpłynąć na twoje płuca? - zapytała spokojnie, chwilkę myśląc. Przedstawiciel męskiej części klanu Sabataya w tymże pomieszczeniu poczuł potrzebę odkaszlnięcia. -Nie polecam Ci podróży. Cudem jest, że trzymasz się tak dobrze. Jednak bez dokładniejszej analizy co się stało twoim pęcherzykom płucnym, twoja podróż na... Nowy Kontynent, tak? Może skończyć się nim dotrzesz do celu. - powiedziała ze smutnym głosem. -Słyszę, że znasz się na tym, więc sam powinieneś to wiedzieć. - dodała jeszcze, a choć jej słowa mogły być podobne do tych, co załoga i Mikio mu mówili, ta nie miała takiego wglądu w jego przeszłość, jak reszta. Mówiła zwyczajnie szczerze, bez złych intencji. -Nie wiem kogo masz w Sakurze, ale mogę poprosić męża, by te osoby eskortował tutaj. Jest jednym z ninja w Nagareyamie i to całkiem silnym. W Kiri był Jōninem. A Ei z chęcią pozna swoją rodzinę i będziesz na pewno nią otoczony. - wyjaśniła spokojnie, lekko się uśmiechając. -Zdobycie organu będzie ciężkie tutaj, jednak właśnie miałam mieć dość pracowity urlop. Od upadku Kiri pracuję nad metodą odbudowy organów i pierwsze testy były dość obiecujące. Miałam właśnie mieć intensywny okres pracujący nad tym. - wyjaśniła spokojnie, po czym dodała -Oczywiście, jeśli nie chcesz się tego podjąć jak najbardziej rozumiem. Wypiszę ci odpowiednie recepty, choć moja profesjonalna opinia jest taka, że przyda ci się dokładniejszy nadzór niż własny w podróży. - wyjaśniła, po czym podeszła do ekspresu -Kawy? - zapytała i zależnie od odpowiedzi przygotowałaby albo dla siebie, albo dla nich obu po kubku ciemnego naparu. -Mleka? - zapytałaby jeszcze, zanim usiadła by na przeciwko niemu -Jak się naszym żyło w Iwie przed tym wszystkim? Czy nie ruszyłeś z nimi do Iwy? - zapytała, chyba chcąc przejść na trochę bardziej... neutralny grunt.
NPCChō
NPCJūzō - Kapitan Szybującego Dorsza
NPCAiki - Kucharz Szybującego Dorsza
NPCUryū - Shinobi Szybującego Dorsza
NPCIppei - Lekarz Szybującego Dorsza
NPCNanao - Nawigator Szybującego Dorsza
NPCBunzō - Majtek Szybującego Dorsza
NPCGiichi - Majtek Szybującego Dorsza
NPCMizuki Kazuki - Pojmany napastnik
NPCEi
Stan postaci
Oryginał - blizna po ugryzieniu na wysokości prawej łydki
Ostatnio zmieniony 03 kwie 2023, 0:44 przez Tora, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Sabataya Tamura
Posty: 513
Rejestracja: 15 maja 2021, 17:28
Ranga: Cywil
Ranga dodatkowa: Iryōnin
Discord: .vampiro
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Kuźnia:
Bank:
Osiągnięcia:

Re: Szpital cywilny

Oryginał
Z każdą kolejną sekundą doktor przekonywał się coraz bardziej do faktu, iż rozmawiająca z nim kobieta nie miała okazji przebywać w Iwie po konflikcie w Kraju Wody. Prawdopodobnie w istocie kojarzyłby ją dokładniej, gdyż ojciec Tamury starał się trzymać silną pieczę nad zebraniami klanu, gdy tylko istniała taka możliwość. Indywiduum pokroju lekarki musiałoby zjawić się wtedy w siedzibie Sabatayów nie jeden raz, a tak koniec końców się nie stało. Z pewnością zainteresowało to Jaskółkę. O ile pojęcie o podróżujących członkach rodu miał pojęcie, że istnieli, to nie spodziewał się widoku kogoś z familii w Nagareyamie po wydarzeniach z zeszłego roku. Chyba nie on jeden wolał być bliżej swego domu. Kiedy Ei wyszła z pracowni mamy, dorośli poświęcili się na badaniu mężczyzny wraz ze… zwyczajną rozmową. Na kwestię kondolencji nie odpowiedział nic, zerkając nadal na podłogę w trakcie tego wyjaśnienia. Klepnięcie natomiast zostało przyjęte delikatnym westchnięciem, aczkolwiek wynikającym głównie z braku chęci do ponownego rozmyślania o bliskich zmarłych. Tsubame pragnął też pogodzić się z tym wszystkim. Nawet mu poniekąd się to udało, lecz w miejsce starych ran pojawiły się nowe. I ta nowsza część nie zdołała się w pełni zasklepić.
Mimowolnie odłożył plecak na bok, kiedy już otrzymał przybliżoną diagnozę pogłębiającej się replikacji komórek złośliwych. Również uraczył medyczkę spojrzeniem podobnych, szkarłatnych ślepi. - Pęcherzyki płucne? Tego wcześniej nie dostrzegłem w mej osobistej terapii. Musi to być spowodowane… - Przy krótkiej przerwie w wypowiedzi aż głupio było przyznać, że postawił siebie i przyjaciół w sytuacji koniecznego konfliktu zbrojnego. - …ostatnimi walkami, których niestety byłem uczestnikiem. Kilka technik zdążyło mnie dosięgnąć. Poza tym… miałem także uraz ręki… - Tym samym zdradził stan uszkodzonej górnej kończyny poprzez podwinięcie rękawa koszuli, gdzie obecnie zagojona utrata mięśnia pozostawiła wyżłobiony skrawek ramienia. Na pierwszy rzut oka można byłoby uznać ten obraz za efekt odgryzienia tkanek przez jakieś zwierzę lub nieszczęśliwy wypadek przy pracy. Wyglądało to, co najmniej słabo. Takie obrażenia wymagały jakiejś formy rehabilitacji czy specjalnej zdolności do szybszej regeneracji takiego ubytku masy. - Z tym przyda mi się pomoc u ciebie. Aktualnie planowałem zostać w stolicy około tygodnia, aby dojść do siebie wraz z przygotowaniem na ewentualną podróż przez morze i duży ląd. - Oznajmił w krótkiej próbie przedstawienia oryginalnego planu. Co prawda nadal nie porzucił sprawy rekonwalescencji w Mizu no Kuni, przy czym… kolejne słowa specjalistki szpitala postawiły wielki znak zapytania pod jego polem manewru w tym miejscu. Naturalnie wysłuchiwał uważniej zdania rodzica dziewczynki bardziej niżeli załogi Szybującego Dorsza, a chociażby ze względu na jej wiedzę odnośnie do trudnej dziedziny leczenia fizycznych traum.
Niemniej pokrywanie się tychże w szczerej deklaracji odbiorczyni wypowiedzi chłopaka przywodziło wyłącznie mu większą garść bólu. Ci znajomi, podobnie jak Makoto nie mieli złych intencji. Chcieli wspierać Iryōnina i on zapewne to rozumiał. Zwyczajnie pozostał upartym, toteż… jego zdaniem miał ku temu solidny powód. - Nie chcę mierzyć się z ryzykiem, o którym tu rozmawiamy, Makoto-san. Po prostu nie mam wyboru… Straciłem mnóstwo czasu, płacząc nad swoją niedolą, pragnąc jednocześnie… umrzeć. Zmarnowałem ten okres na próbę odejścia z tego świata w cierpieniu, które sobie wmawiałem. Sądziłem, iż zasłużyłem na tę chorobę… Za to, kim byłem… Przez to nie mogę już czekać. - Prawdę mówiąc wyznanie swoistej bierności w formie powolnego samobójstwa mogła przyprawiać o zawrót głowy albo smutek. Zależy, kto na to spoglądał, z czyjej perspektywy. Być może ta osoba pojmowała powagę sytuacji, łącznie z faktem bardzo uszkodzonej psychiki młodzieńca. Podjął złą decyzję, nie lecząc się od końca wojny światowej. Syn Koizumiego musiał wypić nawarzone piwo, jak to głosi powiedzenie. - Skoro otrzymanie dawcy płuc będzie utrudnione na wyspie, to nie mogę tu dłużej zostać. Twoje badania mogą być słuszne, ale… wolałbym, byś zrozumiała moją pozycję. Muszę mieć większą pewność o skuteczności mych działań. Trudnością może okazać się odbudowa organu, który jest już… wadliwy. Choć może istnieje odpowiednie jutsu do tego to… mówisz o testach. Dla mnie to nie jest wystarczające. Przepraszam. - Wyznał dość niechętnie, chcąc nie być zbyt brutalnym w takim dialogu. Choć oboje byli lekarzami. Sprawa mogła pozostawać czysto zawodową, a tu nie mieli miejsca na czułość. Liczyły się fakty oraz prognozy. - Poza tym… Chcesz narażać własnego męża dla mnie? Nie zgodzę się na to. Wy macie rodzinę. Musicie być blisko i chronić się nawzajem. Nie wybaczyłbym sobie tragedii twego ukochanego z powodu kogoś takiego jak ja bez względu na jego doświadczenie. Nie zasługuję na taką hojność. Jestem tu wyłącznie… pacjentem. - Przymknął na moment oczy, rozsiadając się bardziej do tyłu, wyciągając zarazem głowę w tym samym kierunku.
Następnie rozmasował czoło w migrenie, gdzie ta zdarzała się go chwilami popadać. Stres temu bez wątpienia służył. - Przyjmę recepty i… kawę. Nie miałem jej w ustach od dawna. Dziękuję. - Dodał, odbierając później gorący napój. Starałby się smakować nim w miarę możliwości. Ich dalsza konwersacja została pociągnięta w stronę innego tematu, aczkolwiek nie bardziej przyjemnego. Tak to już było u ich klanu. - Byłem na jednym z pierwszych statków w tamtą stronę z mymi rodzicami. Żyło nam się dobrze. Większość tamtych dni spędzałem w mym gabinecie takim jak ten, ucząc się fachu. Służyłem mieszkańcom osady jako jeden z głównych medyków. Miałem żonę oraz syna. Pragnęliśmy normalnego życia. - Westchnął znowu, powracając wspomnieniami do jakże niewinnej rutyny pośród murów społeczności Kamienia. - Mieliśmy naszą małą, drugą ojczyznę aż pewnego razu… ówczesny Tsuchikage zdradził swoją społeczność. Postanowił zaatakować bestialsko naszą dzielnicę. I udało mu się to. Wymordował większą ilość naszej rodziny z Kiri. Przeżyła nas garstka… - Szczegóły pozostawił na ewentualne dopytywanie, bo tych wszakże istniało niebywale dużo. Spokojnie upił łyk ciemnego naparu przy swej pogodnej wypowiedzi. - Próbowaliśmy odbudować, co się dało. Zabrakło nam czasu. Niedługo potem wojna zaczęła zbierać swoje żniwo. Trafiliśmy następnie do Ame. Tam… moja relacja z Koizumim się pokomplikowała. Tata chciał nas odciąć od świata w obawie o utratę żywych bliskich. Ja byłem przeciw. Uważałem, że tak nie można żyć… Musimy prosperować, pracować… Musimy być ludźmi. - Zwolnił w mowie, podkreślając niektóre gorzkie słowa jak “utratę” czy “odciąć”. W głosie Tamury dało się posłyszeć depresyjny nastrój. Poniekąd ten mu się też łamał. - Jednego dnia uderzył mnie w kłótni. Oddałem mu w samoobronie… I w ten sposób wygnał mnie z wioski razem z moją Oriką oraz Uekim. Miał mnie dosyć, a ja jego. - Tego typu relacja kłuła w serce ex-shinobiego na samą myśl. - Choć używam niekiedy tego nazwiska to… nie jestem Sabatayą. Od wielu miesięcy. Nie chciał, bym był jego potomkiem… - W końcu przerwał, bo chyba nieco za bardzo rozwinął swój język. Ot historia okazywała się bardzo skomplikowaną z każdą sekundą. O ile temat Iwy można ubrać w kilka zdań, to dalszy rozdział pozostawiał wiele do kontynuacji przemowy.
Chakra Tamury10,000
► Pokaż Spoiler | Wykorzystane techniki przez Tamurę
► Pokaż Spoiler | Wykorzystane atuty przez Tamurę
Ostatnio zmieniony 05 kwie 2023, 20:59 przez Sabataya Tamura, łącznie zmieniany 2 razy.

~~

Tsūjitegan

Widzenie w dal [m]Widzenie sferyczne [m]Max. dziedzina stylu przewidywanych ruchówKoszt utrzymania na turę
2 500200A20

Prowadzone Fabuły
Prowadzone Misje
Ranga D
Ranga C
Ranga B
Ranga A
Ranga S
Awatar użytkownika
Tora
Posty: 2698
Rejestracja: 27 kwie 2021, 15:24
Ranga dodatkowa: Główny Moderator Techniczny
Discord: Tora#0227
Karta Postaci:
Punkty Bonusowe:
Techniki:

Re: Szpital cywilny

Złapać oddech一息つく
Owszem, wspominając o zebraniach klanowych mógł stwierdzić niemalże ze stu procentową pewnością, że nigdy na nich, przynajmniej w Iwie (bo w Kiri był za młody by uczestniczyć), Makoto się nie pojawiła. Jej persona z pewnością zwróciłaby na siebie uwagę kogoś tak pokojowo nastawionego jak Tamura, a kto wie, może jej bliskość wpłynęłaby na to, jak sytuacja się rozegrała. I choć gdzieś z tyłu głowy miał wrażenie, że ją kojarzył, tak kompletnie nie mógł skojarzyć skąd.
Ich rozmowa musiała mimo wszystko pobudzić pewne mniej pozytywne wspomnienia. Śmierć najbliższej rodziny, zwłaszcza bardziej kochającej się niż ten syn z ojcem, potrafiła zaboleć. Prostym rozwiązaniem byłoby uciec od tych uczuć, tych emocji. Tylko czy na pewno da się? I czy powinno się uciec? Zapomnieć o tym wszystkim łatwo, ale czy nie wiązało się to z zapomnieniem o swojej żonie i synu? Czy na pewno chciał ich zapomnieć?
Analiza stanu zdrowia udzielała mu kilku istotnych informacji, a on sam - także postanowił przedstawić resztę swoich informacji. Kobieta chwilę się zastanowiła.
-Nie wygląda to jak zewnętrzne uszkodzenia. Płuca, nie licząc nowotworu, są z zewnątrz w dobrym stanie. Prędzej to wygląda tak, jakby od wewnątrz nich coś było i zaczęło szaleć. - wyjaśniła, nie komentując kwestii walk.
Jako Sabataya mogła również uznać, że była to część ich zawodu. Byli klanem shinobi, a jako ninja - byli szkoleni do walk. Nawet Iryōnini zaczynali swoje szkolenia od podstawowych umiejętności skrytobójstwa - zamiany postaci, ukrywania się i analizy. Nawet jak nie każdy był wojownikiem - wiele osób nie miało wyboru i na tę krwawą ścieżkę byli prowadzeni zanim zdążyliby się zorientować w tym, co życie ma im jeszcze do zaoferowania. Białowłosa spojrzała na rękę czerwonookiego i chwilkę pomyślała, wstając i podchodząc do szafki i czegoś w niej szukając. Wkrótce w jego stronę poleciałaby biała kuleczka, zrobiona z gąbki.
-Masz tu prezent ze spotkania rodzinnego. - rzuciła lekko się do niego uśmiechając -Ściskaj ją regularnie, jak nie poprawi Ci stanu całej ręki, może pozwolić ci powoli w nadgarstku i przedramieniu odbudować mięśnie. Zawsze jakiś krok. - dodała, a jej słowa miały sens.
Wkrótce jednak pozostał czas na decyzje. Słowa, bardzo kulturalne, stanowiły jednak odmowę. A kobiecie wyraźnie się to nie podobało. Jej mina może tego nie zdradzało, ale oczy, lekkie spięcie ciała - już tak. Sam Jaskółka mógł podobnie reagować w Ukrytej Skale, gdzie niektórzy pacjenci, często ninja, odmawiali poprawnej, pełnej opieki zdrowotnej, bo ich duma czy obowiązki wzywały ich do pracy - a nie do dbania o samych siebie.
-Wybór zawsze masz. - wyjaśniła mu spokojnie, choć na pewno nie brzmiała tak, jak załoga Szybującego Dorsza. -Mogę załatwić ci przez ten tydzień, u mojej znajomej, pomoc psychologiczną, bo słyszę, że Ci się przyda. - zaoferowała jeszcze, po czym spokojnie wysłuchała jego słów i logiki. -To co powiesz na to? Skoro zostajesz przez tydzień, to przez ten czas spróbujemy mojej eksperymentalnej metody. zobaczymy efekty, a ty będziesz się powoli szykował. Pomogę ci się też przygotować do podróży, gdybyś po zabiegu nie był w stanie się rusząć przez pewien czas. Po kilku dniach przejrzymy wyniki i zadecydujesz? - zdecydowanie brzmiało to lepiej niż trzymanie się uparcie podróży, obarczonej większym ryzykiem, a także lepiej niż czekanie w Nagareyamie na płuca, których może nigdy nie otrzymać. No i Makoto nie wyglądała na przejętą odmową jej propozycji. Pokiwała także przecząco głową, jakby lekko rozbawiona. -Ale jesteśmy rodziną, Tamura-san. - skontrowała na wypowiedź o nie narażaniu jej męża -Po upadku Kirigakure, nasza rodzina się rozdzieliła. Od wielu lat nie mieliśmy kontaktu z tymi, co odeszli na kontynent, do Iwy. I zdecydowaliśmy, że rodziny się nie zostawia. Nie po takim ciosie, jaka otrzymała. - wystawiła też kilka kart, zdradzając trochę faktów o jej przeszłości. Nie, żeby było to bardzo ciężkie.
Rozmowa, która nastąpiła najpierw, zdecydowanie była bardziej prywatna, aniżeli służbowa. Otrzymał kawę, zgodnie "z zamówieniem", a także recepty. Wiedział, że przepisane leki go nie wyleczą, a jedynie ukoją ból. Może spowolnią rozwój choroby przy dobrych wiatrach. Zarówno on, jak i Makoto to wiedzieli. Ta druga nawet przeprosiła go, że więcej z tym zrobić nie może. Nie, żeby sam Tsubame chciał. Z wielką uwagą wysłuchała pierwszej części opowieści, wzdychając z pewną ulgą.
-Dobrze to słyszeć. Nam i części ninja udało się zbiec do Nagareyamy. - wyjaśniła, samej wspominając dawne czasy -Miasto nie było na nas przygotowane, więc tylko bardziej doświadczeni shinobi oraz medycy... no i ich najbliższe rodziny rodziny, dostały stałą siedzibę. Reszta albo zdecydowała się udać następnie na kontynent, albo udać do jakichś wiosek. Zapewne część z nich została bandytami, gdy Nagareyama przestała wyrabiać z zaopatrzeniem dodatkowych mieszkańców i musieli ją opuścić. - westchnęła smutno, przekazując trochę tej historii, o jakiej niekoniecznie się mówiło. Widać było też jak zacisnęła zęby w gniewie, gdy wspomniał o zdradzie Tsuchikage. -Gnój. - cicho wyszeptała, choć dalej nie przerywała. Dopiero gdy wspomniał o Koizumim, ta zamrugała kilka razy. -Jesteś... synem Koizumiego? - zapytała zdziwiona, choć w jej głosie raczej brzmiało lekkie rozbawienie. -Faktycznie. - dodała sama do siebie, lekko uśmiechnięta, najwidoczniej sobie coś przypominając. Tylko, że w chwilę później jej wyraz twarzy był bardziej zagniewany. Niemalże poczuł się, jak w sytuacji zagrożenia życia, gdy jego przeciwnik emanuje wręcz bestialską żądzą mordu. Tylko tutaj raczej było to przedstawione samą mimiką twarzy. -Zdaje się, że mojemu kuzynowi przyda się lekcja. - warknęła do samej siebie, po czym uważnie spojrzała na chłopaka, podeszła bliżej i... przytuliła go. -Rodzina to nie nazwisko i bezpośrednie więzy krwi. Te tworzą podstawowe, jednak rodzina to to, co nas łączy. - powiedziała spokojnie, puszczając go. -Jesteś dla mnie Sabatayą nie ze względu na oczy czy twoich przodków. Dlatego, że oboje chcemy pomagać. Dlatego, że jesteśmy podobni. Dlatego, że jesteś kuzynem Ei. Chciałabym mieć tak wrażliwego syna jak ty. - powiedziała, starając się go pocieszyć. -Ilu nas zostało? - zapytała delikatnie, nie chcąc najwidoczniej wracać do tych bardziej bolesnych tematów, ale chciała się czegoś dowiedzieć o swoich bliskich.
NPCChō
NPCJūzō - Kapitan Szybującego Dorsza
NPCAiki - Kucharz Szybującego Dorsza
NPCUryū - Shinobi Szybującego Dorsza
NPCIppei - Lekarz Szybującego Dorsza
NPCNanao - Nawigator Szybującego Dorsza
NPCBunzō - Majtek Szybującego Dorsza
NPCGiichi - Majtek Szybującego Dorsza
NPCMizuki Kazuki - Pojmany napastnik
NPCEi
Stan postaci
Oryginał - blizna po ugryzieniu na wysokości prawej łydki
Awatar użytkownika
Sabataya Tamura
Posty: 513
Rejestracja: 15 maja 2021, 17:28
Ranga: Cywil
Ranga dodatkowa: Iryōnin
Discord: .vampiro
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Kuźnia:
Bank:
Osiągnięcia:

Re: Szpital cywilny

Oryginał
Z całą pewnością obecność osoby pokroju Makoto pozytywniej wpływała na Tamurę niżeli podniesione nerwy kapitana statku sprzed kilku dni. Być może wynikało to przede wszystkim z podejścia medyka do życia bądź też zwyczajnej potrzeby przebywania z kimś o nieco… delikatniejszym usposobieniu. Nie dało się ukryć, iż srogie otoczenie wojskowych nie należało do typowego towarzystwa Jaskółki. Znał stres jak mało kto, lecz nie był zaznajomiony z wiecznymi przytykami lub ostrą krytyką na wiele decyzji czy opinii od kompanów albo komendantów. Na morzu… może ten klimat udzielał się również marynarzom. Trzecią z opcji pozostało po prostu przypadkowe zahaczenie o całkiem surową załogę, jaką byli ludzie z Szybującego Dorsza (z wyjątkiem kucharza). Bez względu na nawiązane niedawno relacje, teraz Tsubame czuł się bardziej komfortowo z wylewnością na temat swych przeżyć. Dziewczyna stała w kontraście niemalże do Jūzō w tej kwestii chociażby dosłownie udzielając pokrzepiającego poklepania po ramieniu przy czułym głosie. Przez to pomimo rozmowy o tragediach z przeszłości, dużo trudnych słów zdołało chłopakowi przechodzić przez gardło. Rodziło się więc pytanie… Czy chciał uciec od tamtych wydarzeń? Wymazać swą pamięć z negatywnych doświadczeń, a w tym uczuć z emocjami? Zapewne by tak uczynił, gdyby mógł lecz… nie dało się. Znawca chakry nie mógł zapomnieć. O nikim i o niczym. Najważniejszymi elementami poprawy zdrowia psychicznego, a w tym ogólnie egzystencji pozostały… akceptacja wraz z edukacją. Uczenie się na swoich błędach z wiedzą zdobytą także przy mniej przyjemnych epizodach istnienia.
A więc nie chodziło w tym wypadku o sprawę klasycznych obrażeń zewnętrznych tylko czegoś pokroju drobnoustrojów. Medyk nie zastanawiał się dobitnie nad pytaniem kobiety, toteż od razu nie rozwinął myśli związanej z chorobą w pobliżu Arashi no Kuni. Uniósł nieco jedną z brwi. Przypuszczenia drugiego lekarza mogły służyć jako dodatkowe potwierdzenie pierwotnej teorii dramatu sprzed kilku miesięcy. - Wiem tyle, że moja rodzina… bardzo szybko dostała gorączki po wizycie w pobliżu tej krainy. Dosięgnęła ich dalej śmierć w… ogromnym cierpieniu. Zdołałem je załagodzić, ale przy tym… nie zadbałem o siebie. Może nadal buszuje we mnie wirus. Nie jestem pewien nawet, co to jest. - Kolejne wyznanie pogrążające go w zeznaniu, jakim jest nadmiernie skupianie się na osobach trzecich łącznie z innymi sprawami zamiast własnym dobrostanem. Iryōnin ponownie dał przykład, jakim pacjentem nie należy być. Dalej jednakże przeszli do lżejszej nieco dysputy odnośnie do uszkodzonej górnej kończyny ex-ninja. Piłeczkę przyjął bez większego komentarza z podziękowaniem, testując znane mu narzędzie na osłabionej dłoni. W wolnej chwili sobie poćwiczy o ile takie chwile się gdzieś znajdą. Czekał go przynajmniej spokojny tydzień.
I niczym w sinusoidzie trafili na kolejny pik konwersacji w formie decyzji kontynuowania wyprawy przy siejącym spustoszenie niezaleczonym nowotworze. Pewne jest jedno — wnuczek Kanedy w swej znajomości sztuk medycznych pokładał większe nadzieje w próbie przeszczepienia płuc niż brania udziału w nieukończonych, nieznanych mu dotychczas testach. O ile nie utracił zaufania w słowa dalszej ciotki po fachu, to miał zdaje się słuszne obawy o wydłużoną terapię. Chodziło przecież o życie doktora, gdzie ten nadal kurczowo trzymał się obietnicy zmarłej małżonki, aby… próbować, walczyć o lepsze jutro. Pokonał część demonów. W ten sposób zaprezentowana alternatywa definitywnie bardziej uśmiechała się do naszego bohatera. Sabataya westchnął ciszej, mrugnąwszy dwa razy mimowolnie przy obróceniu głowy w kierunku szafek z lekarstwami. Pochylił nieco tors w stronę dyskutantki. - Kiedyś byłbym zbyt niemądry w mej skromności na przyjęcie wsparcia. Teraz wiem, iż jakakolwiek się przyda… Możemy przejść do tej metody od razu, gdy będziesz gotowa... Tak samo zgadzam się na wizytę u twojej znajomej. Nie zaszkodzi mi to… - Odetchnął prawie z ulgą, jakby spadł mu uporczywy ciężar z ramion. Czasami każdy pragnął samowystarczalności. Móc zajmować się wszystkim samodzielnie. Tamura nad wyraz wpisywał się w osobę zazwyczaj trzymającą pieczę nad… własnymi obowiązkami razem z rodziną. Zwyczajnie taka z niego osoba. A co do familii… Co mógłby jej odpowiedzieć jako rzetelną opinię? Słowo “rodzina” stało się wrażliwym dla młodzieńca, patrząc przez pryzmat sytuacji w Kraju Deszczu. - Jesteście dobrymi ludźmi. Po spotkaniu ciebie po latach już to poczułem. Biorąc to pod uwagę, gdyby twój mąż zmarł w mej sprawie… Nie wiem… Przyprawia mnie to o niewyobrażalną przykrość na samą myśl. Nigdy nie może do tego dojść. - Tak nagle powrócił depresyjny ton ich pogawędki. Mieli aż tyle żałoby do przemielenia już na start. Przykre, aczkolwiek prawdziwe.
Przyjęcie kawy, a następnie upicie paru łyków przywiodło ukojenie. Poniekąd uśpiło to chęć zapalenia papierosa lub jakiegokolwiek innego tytoniu. Taki napój szedł z fajką w parze każdego poranka. Pomimo to jedno mogło istnieć bez drugiego na ten moment. Tsubame uśmiechnął się z wdzięczności. Dalej pogrążył się w opowieści. Zwięzła relacja nakreśliła dostatecznie problemy z tamtego okresu, dorzucając nutę straconej szansy pokroju układania sobie życia w Kamieniu. Drugą dłonią złapał za filiżankę dla stabilizacji, odkładając uprzednio wręczoną receptę do kieszeni kurtki. - Nie zdołaliście wejść na statek? Sądziłem, iż wszyscy ocalali dostali się na jeden z pokładów. Złudna, dziecięca nadzieja jak widać. A w tym głupota z próby ratowania tych poza okrętami… – Skomentował o dawnym małym sobie i brawurowej akcji “starcia” z Zero, aby potem znowu upić łyk naparu z nasion kakaowca. - Współczuję tym, którzy musieli stąd odejść. Mogliśmy spróbować was odnaleźć już po zajęciu miejsca w Iwagakure no Sato. Paranoja mego ojca na to mogła nie pozwolić. Pewnie dlatego nigdy nie mówił o tym… Choć, jak przybyliśmy tam kilka dni później… - Nagle na tym przerwał, bardziej z braku zdolności ubrania swego rozczarowania w odpowiednie słowa. Poszukując głównie zwłok Surugo i Asahi przeczesywali jedynie ruiny. Nie ruszali w głąb lądu… Czemu? Odrobina złości zaczęła tlić się w środku białowłosego.
Do tego doszła frustracja matki Ei, lecz uczeń ojca Shuten nie dorzucał tu oliwy do ognia. Po przedstawieniu osobistych przeżyć oraz reszty klanu dał czas to przemielić w jej osobistych myślach. Taka deklaracja nie przeszła Makoto obojętnie. Nic dziwnego. To wszak… rodzina. - Tak, jestem jego synem… Znaczy, byłem… - W końcu podkreślił wydziedziczenie, które nastąpiło przy opuszczaniu Ame. Aktualnie tę dwójkę łączyły wyłącznie więzy krwi. Tak mało istotne, jak się okazało. - Jest dorosły, Makoto-san. Trudno nauczyć kogoś, kto tej nauki nie chce przyjąć. Jeżeli masz na myśli coś innego to… nie warto. - Odwiódł drobne pomysły próby ukarania lidera rodu, o ile te słowa posłyszał. To nie tak, że Koizumi miał jakieś prawo wyrzucać potomka z osady. Prawdopodobnie Tamura odszedł z żoną i malcem, zauważając nastawienie przywódcy Sabatayów. Niektórzy stanęli przecież za czterdziestolatkiem, trzymając ojca medyka za wzór. Przebywanie w tak toksycznym środowisku stworzyłoby złe warunku do koegzystowania wśród innych shinobi.
Wtem otrzymał kolejną dawkę budującej wypowiedzi z… czułością. Czegoś utraconego na przestrzeni tych burzliwych dni. Brakowało mężczyźnie bliskości. Przycisnął ją do siebie w podobnych ruchu. Wtedy właśnie miał poczucie… bycia kochanym. - Mogę, dla ciebie być kim chcesz, dopóki trzymasz mnie blisko swego serca. Nazwisko jest częścią mnie, ale nie najważniejszą. Chcę być przede wszystkim… sobą. - Uwolniony z uścisku dokończył gorący napój, odstawiając kubeczek na blat pobliskiego biurka lub wolnego stoliczka. - Do chwili mego odejścia z Wioski Ukrytej we Mgle? Około osiemdziesięciu osób, może dziewięćdziesięciu… Ta liczba zmieniała się gwałtownie. Więcej nas stamtąd odeszło z wielu przyczyn. Obecnie ile jest? Możliwie jeszcze mniej.... - Teraźniejszość w Kraju Deszczu stanowiła tajemnicę dla nich obu.
Chakra Tamury10,000
► Pokaż Spoiler | Wykorzystane techniki przez Tamurę
► Pokaż Spoiler | Wykorzystane atuty przez Tamurę
Ostatnio zmieniony 08 kwie 2023, 0:03 przez Sabataya Tamura, łącznie zmieniany 10 razy.

~~

Tsūjitegan

Widzenie w dal [m]Widzenie sferyczne [m]Max. dziedzina stylu przewidywanych ruchówKoszt utrzymania na turę
2 500200A20

Prowadzone Fabuły
Prowadzone Misje
Ranga D
Ranga C
Ranga B
Ranga A
Ranga S
Awatar użytkownika
Tora
Posty: 2698
Rejestracja: 27 kwie 2021, 15:24
Ranga dodatkowa: Główny Moderator Techniczny
Discord: Tora#0227
Karta Postaci:
Punkty Bonusowe:
Techniki:

Re: Szpital cywilny

Złapać oddech一息つく
Nie dało się ukryć, że podejście Makoto pasowało do tego, co zdołał się o niej dowiedzieć. Jako medyk zdecydowanie starała się udzielić jak najlepszego wsparcia, nie oceniać, a stać się oparciem dla jej pacjenta. Nawet, jeśli sam Tsubame nie był w pełni oficjalnym pacjentem szpitala. Kobieta, powiązana z nim więzami krwi zdecydowanie podeszła do tematu bardziej "ludzko" niż marynarze, zahartowani zapewne ciężkimi warunkami na morzu i niebezpiecznymi rejsami, czy Mikio - będący wręcz idealnym przykładem ninja. Białowłosa jednak podeszła delikatniej do tematu, powiedziała swoje obawy, zaproponowała alternatywy, próbowała pocieszyć. Jak... rodzina. Którą w sumie byli.
Stan Jaskółki zdecydowanie nie był dobry. Obrażenia, które były mu nieznane. Kobieta jednak bardzo szybko pokręciła głową, niejako przecząc jego teorii. I to bardzo szybko.
-Chyba źle się wyraziłam. - przyznała, chcąc chyba wyjaśnić całość lepiej niż przed chwilą -Wygląda to tak, jakby w środku twoich płuc coś się znajdowało i gwałtowny ruch tego czegoś uszkodził wnętrze twoich płuc. - doprecyzowała -Wiesz, jak np. przy podtopieniach część wody dostaje się do płuc. Tylko tutaj to coś więcej niż zwykłe... "zalanie". - wyjaśniła, możliwe że nieświadomie naprowadzając naszego pelikanka na trop tego, co mogło go dodatkowo uszkodzić.
Piłeczka natomiast - jak to piłeczka. Osłabiona ręka, nieprzyzwyczajona do tego ćwiczenia początkowo miała problemy, jednak definitywnie z czasem się wszystko nadrobi. I zawsze lepiej tak aniżeli inaczej.
Tematy się zmieniały i ustalenia wraz z nimi. Makoto obdarzyła swojego bratanka ciotecznego lekkim uśmiechem i chwilę się zastanowiła, zanim się nie odezwała.
-W takim razie, jak już skończymy, pójdziemy do mnie, dobrze? - zaproponowła -Poznasz mojego męża i innych, a przy okazji skontaktuję się z moją znajomą. Jak wszystko się uda, pierwszy zabieg możemy zrobić dziś wieczorem. Co ty na to? - zaproponowała, chyba nawet podekscytowana wizją tak szybkiego przejścia do etapu "testów na ludziach". Nawet jak dany "człowiek" przypadkiem nazywał siebie połykaczem.
Ich rozmowy wciąż się zmieniały, niczym w kalejdoskopie. To dyskutowali na temat stanu jaskółki, tu przyjmowali pomoc, innym razem się komplementowali, a jeszcze innym - wspominali przeszłość. Kobieta ponownie się uśmiechnęła, słysząc jego słowa.
-Byłeś małym berbeciem jak cię ostatnio widziałam, więc się dziwię, że mnie pamiętasz. - przyznała rozbawiona, może też próbując trochę go pocieszyć po lekko depresyjnym tonie, jaki nadał ich rozmowie. -W takim świecie żyjemy. I zwyczajnie musimy do tego przywyknąć. - powiedziała spokojnie.
Może nie chciała tego pokazać, bo na pewno śmierć jej męża mocno by ją zabolała. Jednak nawet ona wychowywała się w Kirigakure. Była kunoichi. Śmierć to tylko część zawodu. Możliwe, że była na nią gotowa już w momencie, gdy Ukryta Mgła upadała.
Rozmowa zeszła na wspomnienia z okresu upadku Kiri. Wspomnienia bolesne, pełne cierpienia i może nawet szoku. Lekarka pokręciła głową, spoglądając z pewną nostalgią w przestrzeń, możliwe, że samej też oddając się wspomnieniom.
-Kirigakure było wielką osadą. Nie tylko portem ludzie byli ewakuowani. - powiedziała coś, co miało szokująco dużo sensu. -Lądem było ciężko, ci Samuraje byli wszędzie, jednak udało się nam stworzyć korytarz. Wielu jednak oddało za to życie, eskortując ocalałych do Nagareyamy. W tym moje rodzeństwo. - Tamura mógł dostrzec, jak zaciska delikatnie pięść na medaliku, który nosiła na szyi. -Mizukage ruszył do walki, co pozwoliło nam zyskać więcej szans. Zapewne niektórzy uciekali też innymi drogami, gdy stało się jasne, że wioska nie wytrzyma ofensywy. - przyznała upijając łyk kawy i wracając wzrokiem na Sabatayę. -Liczy się to, że przeżyliśmy Tamura-kun. Po tym wszystkim nikt nie był pewny kto przeżył, a kto nie. Wy mieliście nowe życia i obowiązki w Tsuchi no Kuni, my w Mizu no Kuni. Zwłaszcza, że ten atak cały kraj wprowadził w chaos. Ci, którym udało się zyskać tu schronienie robili co tylko mogli, by Daimyō odzyskał władzę nad jak największymi terenami i by mogli sprowadzić więcej swoich bliskich tutaj. Jak widać - była to długa i mozolna praca. Ale w końcu... zaczęła się zwracać. - przyznała, pokazując być może wcześniej nieznane oblicze Kraju Wody.
Tylko nawet wtedy Koizumi potrafił popsuć każde wydarzenie. Gniew, który zaczął się tlić w jego synie, zaczął udzielać się też jego (w sensie Koizumiego) kuzynce. Ta ręką wykonała gest, niejako mówiący, że kompletnie jej nie obchodzi ten czas przeszły bycia "synem". I tak samo, że nie obchodzi jej jego następne słowa.
-Nie tylko on jest uparty Tamura-kun. - powiedziała, choć nie zagłębiała się w ten temat. Może to i lepiej.
Moment czułości, tak czasami potrzebny, a tak rzadki w świecie shinobi. Tamura jednak próbował się od tego świata odciąć, a tym samym te gesty mogły być u niego wymagane częściej. Nawet, jak ich nie otrzymywał, co mogło tylko bardziej go dobijać. Ulga, radość, niemalże taka, jakby matka go obejmowała. Potrzebował tego. Zdecydowanie. Zwłaszcza, że Makoto nie opierała się odwzajemnieniu tego gestu.
-Jeśli mój kuzyn Ciebie nie chce, ja ciebie chcę. - przyznała lekko się uśmiechając, niejako "adoptując" Sabatayę. Czy tego chciał? Cóż, zapewne decyzja była jego. -To mądre. - przyznała, wracając na swoje miejsce, siadając i upijając kolejny łyk czarnego naparu. Skinęła także głową, przyjmując te liczby do wiadomości. Choć dłońmi nie wykonała gestu, a jej mimika twarzy nie wyrażała zamyślenia, jej oczy, jako zwierciadła duszy, sugerowały że nad czymś myślała. Nie komentowała tego też na głos.
Wkrótce też ich rozmowy mogły się zakończyć i mogli w dwoje wyruszyć ze szpitala. Po drodze znaleźli Ei, która udawała, że wcale nie podsłuchiwała pod drzwiami, a Mikio nawet załapał się na jakieś badania. Za trzy dni, ale to w razie czego wykorzysta ten czas by poszukać informacji o Jinie. Wszystko powoli zaczynało się klarować.
NPCChō
NPCJūzō - Kapitan Szybującego Dorsza
NPCAiki - Kucharz Szybującego Dorsza
NPCUryū - Shinobi Szybującego Dorsza
NPCIppei - Lekarz Szybującego Dorsza
NPCNanao - Nawigator Szybującego Dorsza
NPCBunzō - Majtek Szybującego Dorsza
NPCGiichi - Majtek Szybującego Dorsza
NPCMizuki Kazuki - Pojmany napastnik
NPCEi
Stan postaci
Oryginał - blizna po ugryzieniu na wysokości prawej łydki
Info od MG
Możesz w swoim poście zrobić coś w stylu time skipa. Opisać jak planujesz spędzić ten tydzień etc. i wtedy ja odpiszę i podsumuję całość wydarzeń.
Awatar użytkownika
Sabataya Tamura
Posty: 513
Rejestracja: 15 maja 2021, 17:28
Ranga: Cywil
Ranga dodatkowa: Iryōnin
Discord: .vampiro
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Kuźnia:
Bank:
Osiągnięcia:

Re: Szpital cywilny

Oryginał
W tej atmosferze zrozumienia chłopak starał się przedstawić jak najwięcej informacji na zadane pytania, a w tym oględziny jego dotychczasowych obrażeń uzyskanych przez wiele miesięcy tułaczki po świecie. Obecność opiekuńczego pracownika szpitala dawała mu więcej możliwości odpowiedniego wyjaśnienia szczegółów całokształtu jego podróży wraz z przyczynami otrzymania uszczerbku na zdrowiu. Byli przy tym rodziną, co wyłącznie nadało temu jeszcze obszerniejszą aurę pogodności w tym pomieszczeniu. Naprawdę leżało to w sferze miłej odmiany po byciu przez długi czas dookoła nad wyraz twardych ludzi. Czuł odrobinę spokoju ducha pierwszy raz od… wizyty w Hi no Kuni, bo wtedy pomógł jednej z tamtejszych wiosek z najazdami bandytów w bardzo miłej atmosferze farmerów. Jak widać, pielgrzymki miały niekiedy radosne chwile.
Niemniej profesjonalizm został zachowany przez kobietę z klanu Sabataya, kiedy to przedstawiała szerszy obraz wnętrza płuc pacjentowi. Jaskółka rzucił wpierw wyprawę w okolice Kraju Burz jako główny powód czegoś… buszującego w okolicy narządów oddechowych. Bacząc na problemy ludności tamtejszego kraju, dawało to poniekąd logiczną całość, że Tamura z rodziną złapali plagę w trakcie wędrówki. Kolejne opisy ciotki jednakże przywiodły… inne świeższe wspomnienie. Te liczyło zaledwie lekko ponad dobę, a może i mniej. Wsłuchany w korektę dziewczyny odnośnie do jej poprzedniej wypowiedzi, młody doktor zmarszczył czoło w trakcie wytężania swoich szarych komórek przy ściskaniu kulki rehabilitacyjnej. Ot tak, dopóki miał jeszcze czas na mały trening. - Skoro o tym mówisz… To mi się coś przypomniało… - Coś jakby olśniło młodzieńca, ponieważ burzliwy okres dwóch ostatnich dni zupełnie wyparł tego typu momenty słabości. - Zanim dotarliśmy do Nagareyamy, mieliśmy plan dostania się do ruin Kiri. Ja celem… obadania sytuacji, a mój przyjaciel Mikio chciał odzyskać pozostawioną tam zgubę… - Kolejna garść przykrego wyjawienia swych błędów, ale co mu pozostało? Chciał być z kuzynką Koizumiego w pełni szczery. - Krótko mówiąc nasze działania spaliły na panewce ze względu na… moją niekompetencję. Lider jednej z band nukeninów dorwał mnie na morzu Fukai, kawałek od portu. Kompan w dobie kryzysu próbował mnie ratować, toteż… zaciągnął mnie pod wodę, ciągnąć w stronę naszej łajby. Trwało to dłużej niż powinno… Tyle, iż to sugerowałoby zalanie właśnie... - I znowu mógłby rozwinąć całokształt chronologii zdarzeń, co trwałoby możliwie kilka godzin. Tsubame nie chciał na razie tego czynić, zwłaszcza gdy skakali pomiędzy tematami w niebywałym tempie. Będą mieli porę na obgadanie reszty w następnym tygodniu. Poza tym… ex-ninja miał zaledwie garść nowych podejrzeń.
Zgodę wyraził, nie próbując kurczowo trzymać się swych racji. W końcu opierało się to na rekonwalescencji u kogoś znającego się na medycynie w klinice, a nie zabawie byle ziołami, tkwiąc przykrytym kołdrą łóżka sypialnego. Nadal miał prawo mieć wątpliwości podczas utrwalania sobie w głowie takich słów jak “testy” lub “obiecujące”. Z doświadczenia lekarskiego te dwa niekiedy mu źle się kojarzyły. Niby tak proste oraz często używane w mowie do rannych, choć nie dające gwarancji czegokolwiek. - Jasne, nie ma problemu. - Przytaknął na klarowne zapytanie z sugestią wyjścia do domu medyczki. - Brzmi dobrze, dopóki ojciec Ei nie ma z tym problemu. Zdaje się, moja kuzynka nie będzie protestować. Względem badań… wierzę, że mnie nie skrzywdzisz. - Jako Iryōnin podkreślił ostatnim zdaniem powagę decyzji. Nie otrzymał długopisu z gotową umową, a zatem oboje rozumieli wspólną zgodę. Nadmieniona wcześniej małolata zdawała się prze szczęśliwa, poznając dalszego członka rodu. Ach, taki dorastający wulkan energii musiał sprawiać niekiedy trudności rodzicom. Oczywiście dzieci za to również się kochało. Ważnym elementem wychowania jest jednak nakierowanie tego zapału na pozytywne rzeczy.
W przypadku rozpoznania starszej kunoichi to… potomek Kanedy nie miał stuprocentowej pewności. Kojarzył kręcącą się wtedy dwudziestolatkę po Wiosce Ukrytej we Mgle, wykonującą różne prace na rzecz rodziny. Być może nawiązali kilka luźnych konwersacji zakończonych krótkimi pożegnaniami. Spory wiek jednak ich dzielił w tamtej epoce dorastania, zatem nie kolegowali się nazbyt w momencie otrzymania tytułu genina przez syna lidera klanu. Wprawdzie nic zaskakującego dla kontrastującej do malców młodzieży. - Byłem już na tyle duży, by zapamiętać twoją twarz. Z krótką pamięcią się na razie nie borykam. - Zaznaczył żartobliwie. - Kiedy pobierałem nauki u wujka Surugo, mieliśmy okazję się mijać w naszej siedzibie. Rzecz jasna nie poświęcałaś mi wtedy wiele uwagi. - Niby to przytyk, ale w formie zadziornego kawału, niemający na celu wprowadzić przedstawicielkę płci pięknej w smutek. I niestety ten klimat głupkowatego nastroju długo się nie utrzymał, albowiem wciągnięty w dyskusję dawny medyk Iwy podsumował z ukłonem w kierunku własnego światopoglądu. - Zawsze szukałem balansu w kwestii przywyknięcia do czegoś, a potrzeby podejmowania kroków. Mogłem przywyknąć do śmierci pacjentów, mogłem przywyknąć do egzystencji shinobich… Nigdy jednak przenigdy nie przywykłem do utraty bliskich. Prawdopodobnie nigdy nie będę w stanie. - Nabrał powietrza w płuca w swoistej pauzie, lustrując spojrzenie starszej damy. - Oboje wiemy, co to znaczy kogoś stracić. Obyś zatem nie przechodziła przez moją samotność… Tego ci życzę… - Nie znał przeszłości tej osoby. Zwyczajnie domyślał się faktu jedynego małżonka Makoto, tak samo pierworodnej córki.
Wyznanie końcówki tamtej tragedii skonfundowało Tamurę najbardziej z całego spotkania. Ewakuacja lądem? Przez samurajską armię? Brzmiało na starcie jak misja samobójcza. Przypuszczalnie nie istniało lepsze wyjście, kiedy łodzie zostały już zajęte. - Wciąż ta ewakuacja była cudem dla każdej ze stron. Wasza droga okazała się tu cięższą. W sumie prawie zginąłem, próbując odgrywać tam bohatera… Mimo to nadal czuję się źle z tym, jak to się rozegrało. Nie powinienem, ale tak jest. Tak jakbyśmy uczynił za mało. Przepraszam… Za to, co przeszliście… - Co mógł jednak młody genin poradzić, stając naprzeciw krwiożerczych oddziałów? Eskortował obywateli Kirigakure no Sato, dopóki miał ku temu szanse. Dopiero druga. Samowolna wyprawa po rodziców Shuten skończyła się fiaskiem. Napotkanie białowłosego oprawcy w masce, jego łaska… Co to wszystko znaczyło? Myślał nasz bohater niekiedy o tym, iż to coś znaczyło. Tylko co? - Masz rację. Najważniejsze jest nasze przetrwanie. Jesteśmy tu razem. A Nagareyama wygląda znacznie lepiej, niż kojarzyłem za młodu. Ciężka praca ludzi to mało powiedziane. - Podkreślił, zmieniając znowu ton głosu na ciut weselszy. W całym dramacie oni brnęli do przodu. To się liczyło. Próbowali kierować swój żywot na właściwie tory.
Cechy charakteru na deser? Niekończący się temat rzeka, zwłaszcza w kwestii aktualnego przywódcy Sabatayów. Od razu narzucała się gniew wysokiemu znawcy chakry. Po chwili jednak nieco stonował przy napływie negatywnych emocji, próbując uformować miarowe wdechy i wydechy. - Akurat naszą dwójkę łączy ta upartość. Kiedyś mnie to denerwowało, lecz zaakceptowałem mój charakter… Nie chcemy tkwić bezczynnie bez rozwiązania. Niezwykle trudno w każdym razie zrozumieć jego tok myślenia. Ma wrażenie, że jest ciągle zagubiony. Też przeżył wiele, ale czemu… Czemu tak się zachowuje i krzywdzi wszystkich dookoła? Jako lider, a tym bardziej rodzic zawiódł mnie. Nie mogę tego ukrywać. - Westchnął niezwykle głęboko. To wręcz zmęczyło ex-shinobiego. Nosił spory uraz do wapniaka. Zależało mu na tej relacji. Przez to ta cała złość, zawód oraz rozczarowanie. - Moja upartość wiąże się z przybyciem tutaj. Chcę odbudować naszą osadę. Tylko… muszę zdobyć zaufanie Daimyō. - W dopowiedzeniu podzielił się kolejną dawką swych poczynań.
Matczynej miłości mężczyzna nie czuł od dawna. Spowodowane to było wieloma czynnikami, wliczając w to ojca Jaskólki. Bez wątpienia miał ogromną potrzebę wrażliwości bliźniego, taką mu dorównującą. Może w tym świecie ninja w istocie nie znajdowało się miejsce dla gościa z karmazynowymi tęczówkami, aczkolwiek poza nim… mieszkańcy krain zdawali się mieć dobrą opinię o specjaliście Iryō Ninjutsu. Naturalnie miało to miejsce, dopóki nie przypinali mu łatki typowego mordercy. Były powody. Miał nadzieję o odejściu ich w niepamięć. - Nie jestem za stary na adopcję? Mąż nie będzie zazdrosny? - Zaśmiał się pod nosem, dopiero po kilka solidnych sekundach wypuszczając ją z objęć. - Poza tym… nie mogę prosić o więcej. - W ten sposób wizyta została zakończona. Młodszy Kirijczyk zaczął zbierać swoje bibeloty, idąc miarowym krokiem do wyjścia ze szpitala. Pożegnał się z zebranymi przy recepcji.
Mając kilka dni na refleksję w połączeniu z odpoczynkiem, dokładnie tym rzeczom lekarz próbował się poświęcić. Z rana medytował, starając się wprowadzić rutynę ćwiczeń całego ciała — z zaznaczeniem treningu uszkodzonej ręki. W ciągu dnia poszukiwał dodatkowych wieści odnośnie do Terumi Jina pośród raportów okolicznych patroli, ale w dużej mierze u pozostałych podróżnych w karczmach oraz przy dzielnicy handlowej. Ci mogli mieć większą styczność ze zbiegiem niekiedy niżeli lokalni stróże prawa. Testom Makoto poddawał się bez zbędnych uwag. W wolnych chwilach zaglądał na “Szybującego Dorsza”, chcąc poza rehabilitacją mieć wgląd na nowe znajomości. Szczególnie skupił się na Uryū. Przeprowadziłby tym razem dokładniejszy wywiad zdolności chłopaka, być może też pokazując mu kilka sztuczek niewymagających na początku ogromnego wkładu dydaktycznego. Drobne poprawki z pewnością się przydadzą, gdyby miał konieczność bezpośredniego wspierania Tamury. W podsumowaniu chodziło o odpoczynek, leczenie i rozmowy z bliskimi. O wielu sprawach. A jak to wyglądało z lokum? Nie obyło się bez prośby pozostania u rodziny. Nie miał pieniędzy na hotel.
Chakra Tamury10,000
► Pokaż Spoiler | Wykorzystane techniki przez Tamurę
► Pokaż Spoiler | Wykorzystane atuty przez Tamurę
Ostatnio zmieniony 09 kwie 2023, 23:48 przez Sabataya Tamura, łącznie zmieniany 1 raz.

~~

Tsūjitegan

Widzenie w dal [m]Widzenie sferyczne [m]Max. dziedzina stylu przewidywanych ruchówKoszt utrzymania na turę
2 500200A20

Prowadzone Fabuły
Prowadzone Misje
Ranga D
Ranga C
Ranga B
Ranga A
Ranga S
Awatar użytkownika
Tora
Posty: 2698
Rejestracja: 27 kwie 2021, 15:24
Ranga dodatkowa: Główny Moderator Techniczny
Discord: Tora#0227
Karta Postaci:
Punkty Bonusowe:
Techniki:

Re: Szpital cywilny

Złapać oddech一息つく
Dobry lekarz jest w stanie pomóc pacjentom nawet wtedy, gdy nie przepisze mu leków bądź nie skieruje go na operacje. Ba, dobre podejście medyka polega w głównej mierze także na dyskusji z chorym, by wspólnie znaleźć przyczynę i opracować działania, jakie pomogą mu przezwyciężyć chorobę, nawet wtedy, gdy ten nie chce ryzykować skomplikowanych zabiegów bądź sporej liczby leków. Wspólna rozmowa i dyskusja - to jest prawdziwa moc adepta sztuk medycznych. A Makoto zdawała się w tym być niezwykle zdolna. Rozmawiali i dyskutowali, aż sam Tamura przypomniał sobie o pewnej sytuacji, z całkiem niedawna zresztą. Opowiedział o niej swojej ciotce, która wysłuchała z uwagą jego słów i się chwilkę zamyśliła.
-Jeżeli ruch ten był gwałtowny, mógł spowodować te obrażenia. Acz wciąż - brzmi to lekko nieprawdopodobnie. - przyznała, nawet nie komentując pomysłu odwiedzania Kirigakure. Może nie chciała, a może zwyczajnie nie miało to znaczenia. -Z drugiej strony żyjemy w takim świecie, że by mnie to nie zniszczyło, a twój opis pasuje do obrażeń. - przyznała ostatecznie.
Ustalili też dalszy plan dnia. Makoto uśmiechnęła się do niego pocieszająco, zapewne chcąc dodać mu otuchy.
-Mój mąż wie, jak ważna jest dla mnie praca i rodzina. Nie będzie miał nic przeciwko. - przyznała, po czym się zaśmiała -Nie martw się, będę podczas całości opisywała ci swoje działania, byś się nie zdziwił. - dodała, zapewniając go, że zapewni mu opiekę. -Poza tym Ei by mi nie wybaczała, gdybym zrobiła ci krzywdę. - zaśmiała się jeszcze, na wspomnienie o swojej córeczce.
Krótkie wspomnienie rodzinne mogło nakierowywać to w jedną, to w drugą stronę. Makoto, jeśli próbował ją sobie ustawić w czasach Kirigakure to za bardzo nie mógł. Nie jako dwudziestolatkę. Raczej prędzej pod trzydziestolatkę podchodzącą, choć wiadomo - wygląd może być mylący. Zwłaszcza, jeśli w egzystencję wliczymy choćby takie zdolności jak Henge no Jutsu. Lekki uśmiech na jej twarzy świadczył, że przytyku nie wzięła do siebie, a skinienie głowy - że zgadzała się z jego analizą. Dopiero na wspomnienie o śmierci spoważniała - temat w końcu tego wymagał.
-Nikt nie powinien przywykać do śmierci bliskich. - zauważyła. -To coś, co spotkało wielu w Kirigakure. Trzeba jednak to przeżyć i przeć naprzód. Jakkolwiek ciężko by nie było. Bo inaczej... stracimy samych siebie. - jej głos także był bardziej ponury, prawdopodobnie szczery i dochodzący także z mrocznych dziejów jej własnych przeżyć.
A skoro o mrocznych dziejach mowa - także poruszyli wątek upadku Kirigakure. Skinęła mu głową, niejako zgadzając się z nim.
-Kirigakure, jako ukryta wioska, miała wiele tajemnych przejść, z których mniej lub bardziej korzystali. Pewnie ewakuacja nastąpiła na znacznie szerszą skalę niż ktokolwiek z nas się domyśla. - przyznała, chyba nie traktując całej tej sytuacji jako cudu. -I nie masz za co przepraszać. Byłeś tylko dzieckiem. A dzieci... są naszym światełkiem na przyszłość. Dobrze, że przeżyłeś. - dodała spokojnie, a ich rozmowa zakończyła się lekkim uśmiechem, gdy białowłosy medyk skomplementował stolicę.
Powaga jednak wkrótce wróciła do rozmowy, gdy temat Koizumiego się ciągnął. Makoto krótko to skomentowała:
-Zawiódł wszystkich. - i tyle. Wypowiedziane dość poważnym, może wręcz ostrym głosem, którego by się nie spodziewał po w większości pogodnej, opanowanej kobiecie. Niedługo natomiast rozpoczęli temat zaufania. -Gdzieś słyszałam od męża, że są też takie plany. Trafiłeś w dobrym okresie, choć na zaufanie trzeba zapracować. Gdy część uciekinierów została nukeninami nękającymi Mizu no Kuni, Daimyō omal nie wygnał wszystkich ninja, nawet nas. Udało nam się jednak zapracować na miejsce w Nagareyamie. I pewnie wielu z nas z chęcią Ci pomoże. - dodała z lekkim uśmiechem, zanim nie zaśmiała się na jego żart o adopcję. I pokiwała przecząco głową. -Jesteś Sabatayą. Jak nie przez narodziny, tak przez krew jesteśmy powiązani. A mój kuzyn zawiódł. Ja nie planuję. - i w ten sposób skomentowała żartobliwą kwestię adopcji.
Wkrótce też ruszyli, szykując się do dalszego działania. W przeciągu tego tygodnia - wiele bowiem się działo. W pierwszej kolejności, na kolacji rodzinnej poznał Yōjirō - męża Makoto i ojca Ei. Był to dobrze zbudowany mężczyzna, w sile wieku, z włosami gdzieniegdzie przeplatanymi srebrem. Wysłuchał wszystkiego od żony i przyjął wręcz w swoje progi z otwartymi ramionami Tamurę. Ei zadawała mu całą masę pytań, że rodzice musieli ją upomnieć, by najpierw zjadła, a potem męczyła nowo poznanego kuzyna. A gdy poszła spać? Makoto zajęła się w pierwszej kolejności leczeniem fizycznych obrażeń wewnątrz jego płuc. Opisała też cały zamysł operacji, na jaki wpadła.
Jako medyczna kunoichi, na dodatek z możliwością wglądu wewnątrz ludzkiego ciała, opracowała technikę tworzenia fragmentów organów z chakry. W przypadku przeszczepów czy operacji pozwalało im to, przez krótki czas, zachować ich pełną sprawność, nawet gdy ich część już nie egzystowała. Planowała więc etap, po etapie, oczyszczać płuca Sabatayi z tych zarażonych komórkami nowotworowymi, poprzez ich operacyjne usunięcie, a następnie przy pomocy swojej techniki oraz zdolności medycznej, częściowo odbudowywać jego organ, już pozbyty szkodliwych komórek. Przekazałaby mu także dokumentację tego typu zabiegów, jakie przeprowadzała na zwierzętach - szczurach, a następnie świniach. I choć początki faktycznie były kiepskie, tak później wszystkie efekty były obiecujące. Pierwsze zabiegi rozpoczęli już wieczorem, przed snem, pod narkozą.
Następnego dnia Tamura obudził się z rana. Opatrunek na jego klatce piersiowej przypominał mu o przejściu zabiegu, a gdyby chciał zweryfikować całość swoimi zdolnościami dostrzegłby, że faktycznie, część jego płuca jest "zdrowa". Oczywiście jako lekarz wiedział, że jeśli zabieg nie będzie bardziej kompleksowy i długotrwały, nie przyniesie rezultatów, gdy nowotwór będzie się rozprzestrzeniał. Śniadanie zjadł w łóżku, gdy Makoto zapoznała go z Chiaki - wspomnianą panią psycholog. Zostali razem, mogąc przedyskutować kilka tematów, gdy nowa lekarka dopiero poznawała swojego pacjenta. Wieczorem zaś czuł się na tyle dobrze, by się przejść po mieście i odwiedzić załogę Szybującego Dorsza. Wieść o tym, że zostaje tydzień i poddaje się jakimś zabiegom z pewnością przyniosła ulgę wszystkim, choć jego upartość mogła irytować co po niektórych. Grunt jednak, że żył. Wieczór zaś spędził podobnie - na zabiegu w domowej sali operacyjnej, trzymanej w wręcz szpitalnej sterylności.
Kolejne dwa dni mijały mu bardzo podobnie. Wieczorny zabieg, pobudka rano, wraz z doprowadzeniem go do stanu używalności. Kaszel, który zbierał się u niego dość często, zbierał się rzadziej, a on sam czuł i nawet mógł sprawdzić, że jego stan powoli się polepsza. Przez te dwa dni podyskutował sobie również z Uryū. Chłopak ledwo skończył akademię, gdy Kirigakure upadło, a gdy znalazł się na statek został oddzielony od całej swojej rodziny. Jako bezdomny pałętał się bez celu i nadziei, dopóki nie znalazł go Jūzō. Od tego czasu pływał razem z nimi, samemu próbując się szkolić, choć jego zdolności były przeciętne. Techniki rangi C, może pojedyncze rangi B Suitonu leżały w jego granicach zdolności, jednak Ninjutsu? Poziom D góra. Coś tam walczyć potrafił, jednak tyle, ile się sparingował z współmarynarzami. Wieczorem też spotkał się z Mikio, który kończył zdobywanie pierwszych informacji. Podobno Jin z kilkoma osobami współpracował, jednak banda ta nie była zbyt zbita pod jednym sztandarem, a sam Terumi robił co chciał. Fujiwara jednak miał swoją wizytę w szpitalu i za wiele zrobić nie mógł.
Ostatnie dni minęły mu bardzo podobnie. Chiaki odwiedziła go wówczas dwa razy: dzień po tym jak odprowadził Mikio do szpitala i dzień przed jego wyruszeniem w drogę. Zabiegi Makoto zdawały się przynosić naprawdę dobre efekty, choć by w pełni "zamienić" płuca potrzebowałby znacznie więcej czasu. Miał także okazję bawić się z Aikim i resztą załogi na jednej imprezie, choć nie pił alkoholu. Ba! Fujiwara także wrócił z wynikami. Płuca słabe, wątroba słaba, ale jakimś cudem - oba te organy trzymały się szokująco dobrze. Choć bardziej to przypominało giganta na glinianych nogach. Jeden cios - i wszystko mogło pójść się walić. Wiele też opinii brzmiało... dziwnie. Jak się okazało - rekinie części wszczepione w jego ciało zmodyfikowało je na tyle, że wielu lekarzy nie wiedziało co z tym począć. Nie, żeby pijak się tym przejmował. On jednak nocował na "Dorszu".
I w końcu nastał dzień jego wypłynięcia na kontynent. Makoto go spakowała, a Ei narysowała mu kartkę z życzeniami dobrej podróży i z nadzieją, że wkrótce do nich wróci i opowie jej więcej historii. "Szybujący Dorsz" także był gotów do wypłynięcia, choć kapitan nie był ku temu zadowolony. Ochłonął jednak na tyle, by poza grymasem w oczach nie było tego widać. Mogli więc ruszać do Sakura no Kuni.
NPCChō
NPCJūzō - Kapitan Szybującego Dorsza
NPCAiki - Kucharz Szybującego Dorsza
NPCUryū - Shinobi Szybującego Dorsza
NPCIppei - Lekarz Szybującego Dorsza
NPCNanao - Nawigator Szybującego Dorsza
NPCBunzō - Majtek Szybującego Dorsza
NPCGiichi - Majtek Szybującego Dorsza
NPCMizuki Kazuki - Pojmany napastnik
NPCEi
NPCYōjirō - mąż Makoto
NPCChiaki - pani psycholog
Stan postaci
Oryginał - blizna po ugryzieniu na wysokości prawej łydki
Info od MG
A więc tak - musisz napisać z/t. To z/t może być formą time skipu, gdzie opisujesz działania postaci podczas podróży. Jeśli chcesz poprowadzić dialogi z postaciami - daj mi znać, to to zrobimy. Jeśli jednak nie... możesz śmiało pisać samodzielki i samomisje, z tym zastrzeżeniem, że muszą one się wydarzyć w trakcie podróży (samomisje i samodzielki) lub w przeszłości (samodzielki). Nie możesz pisać takich, których wydarzenie dzieje się w Sakuragakure lub już po twoim dotarciu tam. Swój następny post daj już w bramie Sakuragakure (np. Zachodnia Brama), gdzie wznowię twój wątek.
Awatar użytkownika
Sabataya Tamura
Posty: 513
Rejestracja: 15 maja 2021, 17:28
Ranga: Cywil
Ranga dodatkowa: Iryōnin
Discord: .vampiro
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Kuźnia:
Bank:
Osiągnięcia:

Re: Szpital cywilny

Oryginał
Spędzenie kilku dni pośród znajomych twarzy, a co najważniejsze rodziny przywiodło dużo zapasów energii naszemu bohaterowi. Wylądowawszy na statku w porę odpłynięcia na morze Fukai, doktor sprawiał wrażenie żywszego, a także pełniejszego entuzjazmu do dalszej wyprawy. Mogło to zaskoczyć tych, którzy mieli z młodzieńcem większy kontakt przez ten tydzień od przybycia do Nagareyamy. Białowłosy wręcz odmienił swój nastój diametralnie z każdą kolejną dobą. Poza bardzo przyjemnym odpoczynku wśród Makoto z rodziną, efekty przyniosła terapia indywidualna. Być może największym problemem Sabatayi pod kątem psychiki była… potrzeba przelania bólu w opowieść. Iście dla Chiaki musiało to stanowić nie lada wyzwanie, gdy zjawił się ktoś z takim bagażem doświadczeń. Niemniej z garścią motywacji, wiedzy o przyszłym kontrakcie i ze znacznie lepszym samopoczuciem Tamura przygotowywał się na powrót na Nowy Kontynent.
Kapitan okrętu miał prawo mieć surowsze zdanie o całokształcie poczynań chłopaka, toteż pod tym względem Tsubame nie podejmował ponownej próby przekonania zatwardziałego marynarza. Zwyczajnie dyskusja na temat zdrowia medyka się wyczerpała. Najważniejszym pozostawał fakt otrzymania szansy przetrwania długiej drogi od drugiego lekarza. Słabszy shinobi wraz z alkoholikiem będą mu towarzyszyć łącznie z udzielaniem potrzebnego wsparcia, kiedy okaże się to konieczne. A załoga w większości odetchnęła z ulgą. O poranku wypłynęli. Pozostało iść do przodu… Ku lepszej przyszłości. Dawna wioska czekała.
z/t
Chakra Tamury10,000
► Pokaż Spoiler | Wykorzystane techniki przez Tamurę
► Pokaż Spoiler | Wykorzystane atuty przez Tamurę
Ostatnio zmieniony 10 kwie 2023, 19:49 przez Sabataya Tamura, łącznie zmieniany 2 razy.

~~

Tsūjitegan

Widzenie w dal [m]Widzenie sferyczne [m]Max. dziedzina stylu przewidywanych ruchówKoszt utrzymania na turę
2 500200A20

Prowadzone Fabuły
Prowadzone Misje
Ranga D
Ranga C
Ranga B
Ranga A
Ranga S
ODPOWIEDZ

Wróć do „Stolica - Nagareyama”