Czarna Sierść na Białym ŚnieguMistrz Gry
GraczeHōseki Homura
Posty9/...
Koty to jednak były magiczne stworzenia. Zupełnie nieprzewidywalne i chodzące swoimi ścieżkami. Ptyś swoją aparycją ani szeregiem zdolności absolutnie nie wyglądał na mistrza ucieczek. Nikt go też nie podejrzewał o tak dalekie skoki przełajowe oraz stawanie się niewidzialnym. No bo na przykład czy otyła osoba była by w stanie coś takiego zrobić? Raczej nie. A dla grubego kota nie było problemu.
Dokładne oględziny daszku dały jej pewność, że to był pierwszy krok podczas eskapady kota. Ślad się jednak urywał. Słysząc zachwyty dzieciaków na widok osoby stojącej na ścianie, szybko zeszła z niej. Wtedy też wyszedł do niej najpewniej właściciel daszku, jaki rozpoczął rozmowę. Słysząc jednak, że Homura nie była osobą jaką się spodziewał, spojrzał na nią zdziwiony.
- Pani. Wódkę to ja już mam. A potrzebuje fachowca tera. - odparł zdawkowo na jej pierwszą wypowiedź.
- Kota? A co? To pani był? A pewno, że go widziałem. Czorny demon. Pije herbatę, wie pani, taką zieloną, na uspokojenie. A tu nagle trzask! I to przed moim lokalem, wie pani. Patrze no przez witrynę, a tu śnieg się sypie i właśnie jakaś czarna masa mi spada z daszku. No se myślę, jakiś debil wyrzucił coś z piętra mi na sklep. Ale nie! Ta czarna masa się turlać zaczęła, wie pani, i wstaje. I to kot był! Nie zdążyłem dobiec do drzwi, a niestety, wie pani, kolano już niedomaga. Kiedyś byłem szanowanym wojownikiem, wie pani. Niestety na wojnie dostałem kunaiem w kolano. Krew się lała, medycy coś mówili, że coś tam pynkło. Miałem dużo szczęścia podobno. Bo, wie pani, jakbym dostał trochę wyżej, to by mi nogę amputowali. No więc zanim dobiegłem, by nauczyć lekcji tych co mi lokal demolują, wie pani, to ten kot się podniósł i w długą o w tamte alejkę. Miałem go gonić, ale futrzak miał szczęście żem stary już. Inaczej nogi z dupy bym powyrywał. Ale wracając do tematu, to pani kot? - zakończył monolog jaki powiedział niemalże na jednym wydechu nie dając Hoseki nawet chwili na wtrącenie się. Niemniej jednak zrobił podejrzliwą minę i zaczął się wpatrywać w kobietę wyczekując odpowiedzi, czy to ona jest winna poważnych zniszczeń mienia.
- Pani. Wódkę to ja już mam. A potrzebuje fachowca tera. - odparł zdawkowo na jej pierwszą wypowiedź.
- Kota? A co? To pani był? A pewno, że go widziałem. Czorny demon. Pije herbatę, wie pani, taką zieloną, na uspokojenie. A tu nagle trzask! I to przed moim lokalem, wie pani. Patrze no przez witrynę, a tu śnieg się sypie i właśnie jakaś czarna masa mi spada z daszku. No se myślę, jakiś debil wyrzucił coś z piętra mi na sklep. Ale nie! Ta czarna masa się turlać zaczęła, wie pani, i wstaje. I to kot był! Nie zdążyłem dobiec do drzwi, a niestety, wie pani, kolano już niedomaga. Kiedyś byłem szanowanym wojownikiem, wie pani. Niestety na wojnie dostałem kunaiem w kolano. Krew się lała, medycy coś mówili, że coś tam pynkło. Miałem dużo szczęścia podobno. Bo, wie pani, jakbym dostał trochę wyżej, to by mi nogę amputowali. No więc zanim dobiegłem, by nauczyć lekcji tych co mi lokal demolują, wie pani, to ten kot się podniósł i w długą o w tamte alejkę. Miałem go gonić, ale futrzak miał szczęście żem stary już. Inaczej nogi z dupy bym powyrywał. Ale wracając do tematu, to pani kot? - zakończył monolog jaki powiedział niemalże na jednym wydechu nie dając Hoseki nawet chwili na wtrącenie się. Niemniej jednak zrobił podejrzliwą minę i zaczął się wpatrywać w kobietę wyczekując odpowiedzi, czy to ona jest winna poważnych zniszczeń mienia.