• Ogłoszenia
  •  
    Aktualności fabularne
    Obecna pora roku: Wiosna 164r.

    Poniżej znajdują się ostatnie wydarzenia oraz ważniejsze ogłoszenia. Są one często opatrzone datą dodania, przy czym najświeższe informacje umieszczone są na samym początku listy.

    30.01.2024 - rozpoczęcie wydarzenia wioskowego w Sakuragakure. Więcej informacji w najnowszych aktualnościach fabularnych.
    29.01.2024 - oficjalne zakończenie eventu Arc II: Pierwsza Konfrontacja. Podsumowanie można znaleźć w aktualnościach fabularnych.
    Kącik Nowego GraczaSamouczek Wzór Karty Postaci AtrybutyRozwój postaci i koszty chakry Atuty Klany i organizacje Informacje o świecie Handbook
    Powyższe tematy powinny zawierać wystarczająco informacji, by móc bez przeszkód napisać Kartę Postaci i rozpocząć grę. W przypadku dalszych niejasności, zapraszamy do kontaktu zarówno na chatboxie, przez wiadomości prywatne oraz przez nasz serwer Discord.
    Administracja
    Pingwinek Chaosu
    Główny Administrator
    Norka
    Główna Mistrzyni Fabularna
    Hefajstos
    Główny Moderator Kuźni
    Tora
    Główny Moderator Technik

    W przypadku jakichkolwiek pytań bądź uwag, powyższe osoby zajmują się wyszczególnionymi w ich tytułach zagadnieniami. Pomocą służy również cała kadra forum, wraz z moderatorami. Zapraszamy również do dołączenia do forumowego Discorda.
    Kadra Sakura no HanaDiscord Sakura no Hana
     

Szlak Hanabi - Omatsuri

Kraj Fajerwerków to swoisty kraj przejściowy pomiędzy pustyniami Sabaku no Kuni, a nizinami znajdującymi się w Banana no Kuni. Ze względu na to, w gorące piaski w pewnym momencie przechodzą najpierw w sawannę, potem zaś płynnie w żyzny i obfity w zieleń teren. Jest jednym z nielicznych krajów będącym w posiadaniu czarnego prochu, którego produkcja jest chroniona tajemnicą. W przeciwieństwie też do swojego wschodniego sąsiada - Omatsuri no Kuni - jest on jednak lepszej jakości i używają go nie tylko do produkcji fajerwerków, ale także i broni palnej.
Awatar użytkownika
Takatsukasa Jugemu
Posty: 26
Rejestracja: 31 sty 2023, 19:31
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Bank:

Re: Szlak Hanabi - Omatsuri

Jak to mówią, są gusta i guściki. No i Jugemu świetnie o tym wiedział to też nie sądził by uwaga księżniczki ubodła znamienitego sztukmistrza z jakim przyszło mu podróżować. Nie przypuszczał jednak że Hime była taką znawczynią muzyki klasycznej ani że nie zaczną przerzucać się nazwiskami o których Jugemu nigdy nie słyszał! Nie żeby był wielkim znawcą - ot, doceniał dobry kawałek sztuki. Ale całkiem losowe zgrupowanie osób pośrodku drogi na jakimś zadupiu dolnym właśnie organizowała sobie dyskusję o sztuce która zawstydzała takiego laika jak on, a co dopiero Yozora która nie wydawała się koneserem dźwięków wydawanych przez instrumenty smyczkowe? Ze wszystkich nazwisk które w krótkim momencie wyrzucili z siebie Kiku i Łiriam, Jugemu znał jedynie "Mōtsuaruto". Chociaż znał to dużo powiedziane bo jedynie nazwisko to obiło mu się o uszy. Co było całkiem zabawnym określeniem kiedy mówiło się o muzyce. Podrapał się po policzku słuchając wymiany uwag i poglądów między tą dwójką, patrząc na obu z uznaniem i pokiwał głową, odwracając się do Yozory.-Wspaniale tak podróżować z ludźmi posiadającymi tak wybitną znajomość sztuki. Zdecydowanie poszerzy to moje horyzonty i jak tylko będę mógł na pewno posłucham muzyki tego całego Rubikku.-Mówienie do Yozory miało ten plus że nie przeszkadzało tamtej dwójce, a jednocześnie mogło mało zainteresowaną Yozorę nieco w rozmowę wciągnąć. Tak, tak, niektórzy woleli milczeć zwłaszcza kiedy nic mądrego do powiedzenia nie mieli. I Takatsukasa wcale nie oczekiwał że Yozora mu odpowie. Ot chciał jej poświęcić uwagę i pokazać jej, że nie jest jedynie backgroundem. Ludzie czasem tego potrzebowali. Delikatnego klepnięcia w plecy i pokazania, że się liczą. Co prawda rozmawiali może kilkadziesiąt sekund i pewnie Yozora nie zdążyła jeszcze poczuć się jak mało istotny element układanki, ale hej. To nie przeszkadzało chłopakowi w dbaniu o należyte rozłożenie atencji w drużynie!

Następne słowa Łiriama, wywarły wielkie wrażenie na Jugemu i z podziwem spoglądał na przyjaciela który przedstawił swoją interpretację jednego z przydomków nowo poznanej dziewoi. To było takie na swój sposób oczywiste, a jednak nie uchwytne dla kogoś kto nie potrafił myśleć w tak wolny i nieskrępowany sposób jak artyści.-Łiriamie... aleś ty mi teraz zaimponował.-Powiedział i zaklaskał lekko po czym spojrzał na Kiku-hime zastanawiając się chwilę.-Myślę w takim razie że Hime osiągnęła już nieśmiertelność! Wszak nie jeden bard na pewno prawi już w wielu karczmach o piękności podróżującej z kosą!-Czy taki pomnik będzie niczym ze spiżu? Zbudowany na urodzie samej w sobie? Chciał wierzyć że tak, lecz serce podpowiadało mu inaczej. A i jego komentarz gdy teraz pomyślał, był mało taktowny i nie na miejscu.-Na pewno z czasem zyskasz sławę, o której nie marzył żaden wojownik. Łiriam to najlepszy artysta jakiego znam. Podróżując z nim masz sznasę... nie-Pokręcił głową-Na pewno! Zapiszesz się w annałach historii. Mój przyjaciel o to zadba-Wskazał dłonią na Łiriama próbując wyprzeć w niepamięć mało taktowny poprzedni komentarz.

Oh, więc Hime faktycznie była księżniczką? Kinda zabawne? Pytanie czy była księżniczką samozwańczą czy jednak bardziej faktycznie czymś władała? Raczej nie bardzo biorąc pod uwagę że biegała samopas po krzakach z narzędziem rolniczym którego ewidentnie nie umiała obsługiwać. Ale jeśli była księżniczką in making, to wtedy nawet mogło mieć sens. W niektórych kulturach ostra broń sieczna mogła być świetnym sposobem na spacyfikowanie sobie księcia i wżenienie się w rodzinę królewską. Czy był lepszy sposób na zostanie księżniczką niż to? Pewnie tak, ale każdy sposób jest dobry tak długo jak działa.-Ponieważ pudding jest dla mnie. Byłoby niefortunnie gdybyś dostała pudding, bo wtedy ja bym nie dostał puddingu, więc po co tak robić skoro ja mogę dostać pudding a ty... eklerki na przykład? Słyszałem że są dobre. Albo donuty. Lubisz donuty, Hime?-Zapytał i z ciekawości spojrzał na Yozore i Łiriama bo może oni lubili a on właśnie odbierał im potencjalne donuty w potencjalnym pojedynku z Hime w którym donuty mogłyby trafić do niej zamiast do nich.-W każdym razie, ruszamy?-Spojrzał na Yozorę, gotów ruszać w dalszą drogę bo tak tu stali i stali. Łiriam zmienił podkład muzyczny na kolejne piękne dźwięki, więc podróż zapowiadała się przyjemnie.
Awatar użytkownika
Norka
Posty: 905
Rejestracja: 29 lip 2022, 0:50
Ranga dodatkowa: Daimyo
Discord: hanialke
Karta Postaci:
Punkty Bonusowe:
Osiągnięcia:

Re: Szlak Hanabi - Omatsuri

Ballada o pewnej przygodzie 冒険の物語
Tury4


Można powiedzieć, że Ichi znalazł swoją bratnią duszę, jeżeli chodziło o znajomość muzyki – bo jak może Kiku nie spodobało się to, w jaki sposób grał wcześniej chłopak, tak zdecydowanie wykazała się ponadprzeciętną znajomością tematu, w porównaniu do Jugemu czy Yozory, dla których te imiona mogły brzmieć niczym inkantacje mające na celu przywołać demony, a nie miana prawdziwych ludzi z krwi i kości. Zawsze można było dopytać o jakieś szczegóły z nimi związanymi, pytanie czy taka Yokomine była tym w ogóle zainteresowana, która na własnych łuskach własnej skórze przekonała się, że stare dobre przysłowie nie zawsze jednak jest prawdziwe i zdecydowanie miała prawo się w tym wszystkim pogubić.
Kiku spojrzała karmazynowymi oczyma na „Mickiewicza”, wsłuchując się dokładnie w jego wypowiedź. Przymrużyła lekko powieki, by następnie palec wskazujący przyłożyć do podbródka, widocznie bardzo intensywnie nad czymś się zastanawiają. Edgy – hime wzięła głębszy wdech, by potem szybko wypuścić powietrze nosem i przytaknąć głową, jakby się z czymś zgadzając. Sęk w tym, że zapadła chwilowa cisza, nikt nic nie mówił i nie padło też żadne pytanie. Z czym więc się dokładnie różowowłosa zgadzała? Tylko ona wiedziała. Zadarła znowu swój spiczasty nosek do góry i przybierając znowu pełną dumy minę.
Oczywiście, nie mogę winić ludzi za bezguście, mogę jedynie próbować edukować – odrzekła, wzdychając jakby zrezygnowana i jednocześnie rozczarowana ludzkością. – Nie zamykam swojego serca na jedno. Z chęcią słucham różnych wybitnych artystów… tak długo, jak prezentują odpowiedni poziom swoich umiejętności. Choć muszę się zgodzić, że Matka Natura potrafi piękne melodie tworzyć. – Kiku przytaknęła ponownie głową, tym razem jednak przyznając rację Ichiemu. – Powiedz mi, bardzie, co uważasz na temat Hawādo Shoa? – zapytała. Ichi mógł zobaczyć, jak księżniczka mruży lekko oczy, wpatrując się niego, wręcz przeszywając chłopaka wzrokiem. To zdecydowanie było podchwytliwe pytanie, czuł zdecydowanie to w kościach, więc lepiej, żeby się dobrze zastanowił, co odpowie. Jednocześnie była to też szansa nauki dla Yozory i Jugemu.
Pozostała kwestia walki, która najwidoczniej miała się nie odbyć, bo ktoś stwierdził, że to nie pora na pojedynki na śmierć i życie. Kiku zdecydowanie była niepocieszona z tego faktu, że została odrzucona, o czym oczywiście świadczyła mina obrażonego chomika, która biedną Yozorę niepokoiła, że zaraz te policzki wybuchną niczym jakaś atomówka. Edgy – hime ponownie spojrzała na Ichiego, wysłuchując jego teorii.
Podoba mi się twój tok myślenia, bardzie. Wierzę, że napiszesz o mnie wiele ballad i w ten sposób sprawisz, że pamięć o mej osobie nigdy nie przepadnie – odrzekła księżniczka, wyraźnie ukontentowana, choć ton jej głosu nie przyjmował żadnego sprzeciwu i czy „Mickiewicz” tego chciał, czy też nie, nie miał już wyboru – będzie musiał pisać pieśni o Kiku – hime, koniec kropka. Potem karmazynowe oczy spojrzały na Takatsukasę, który zalał ją wręcz komplementami. – Dziękuję, mój drogi Takatsukasa Jugemu Jugemu Gokō-no Surikire Kaijarisuigyo-no Suigyōmatsu Unraimatsu Fūraimatsu Kūnerutokoro-ni Sumutokoro Yaburakōji-no Burakōji Paipopaipo Paipo-no Shūringan Shūringan-no Gūrindai Gūrindai-no Ponpokopii-no Ponpokonā-no Chōkyūmei-no Chōsuke, choć nie można mi odmówić urody, tak pragnę się zapisać na kartach historii jako wybitna księżniczka i odnaleźć dla moich poddanych Ziemię Obiecaną – odrzekła, recytując imię byłego genina niemalże na jednym wdechu, by znowu zdradzić odrobinę o sobie. Może i była trochę zadufana w sobie, jednakże w tym wszystkim było można wyczuć nutkę… troski w jej głosie? Jakby dziewczynie rzeczywiście zależało i wierzyła bardzo mocno w to, co mówiła.
Niezależnie od tego, czy Kiku była prawdziwą księżniczką (choć w sumie miała na czubku głowy opaskę, którą, jakby bardzo się uprzeć, można byłoby nazwać koroną, albo chociażby tiarą), było pod znakiem zapytania, aczkolwiek różowowłosa wydawała się bardzo wierzyć w swoje słowa, bez względu na to jak wyglądała prawda. Teraz jednak był ważniejszy problem, aniżeli dochodzenie do tego, czy hime była księżniczką czy też nie. Mianowicie pudding.
Pudding dostanie ten, który wygra walkę. O to chodzi w pojedynkach, że jest jakaś nagroda. Jeden wygrywa i dostaje wszystko, drugi nie dostaje nic. Skoro nie będziemy walczyć na śmierć i życie, to będziemy walczyć o pudding. – Postanowione. Zdecydowanie Edgy – hime nie zamierzała odpuścić w tej kwestii. – Dobrze więc, pozwalam wam do mnie dołączyć – odparła, jakby wcale to nie było zupełnie na odwrót. Wtem Ichi zaczął grać i śpiewać dalszą część ballady. Słysząc melodię, która wydobyła się spod jego skrzypiec, na twarzy Kiku pojawił się szeroki uśmiech, a jej karmazynowe oczy zaświeciły niczym dwa rubiny. – Doskonale, o to właśnie mi chodziło – skomentowała. Mickiewicz mógł więc mieć pewność, że tym razem jego muzyka przypadła dziewczynie do gustu.
Jako że zostało postanowione, że idą we czwórkę, różowowłosa chwyciła za swoją kosę, która była wbita w ziemię. Zapewne wiele osób mogłoby się zastanawiać (wcale nie), gdzie tak stosunkowo drobna dziewczyna mogła ją przechowywać – gdyby dała ją na plecy, to by rękojeść szurała po ziemi. Ta ciekawość mogła jednak szybko zostać zaspokojona. Nie bardzo wiedzieli co dokładnie Kiku zrobiła, trzymała dosłownie kosę kilka sekund w swojej ręce, a ta po prostu się złożyła niczym scyzoryk do rozmiarów niewielkiej pałki, którą to księżniczka przypięła sobie do pasa.
Będę wspaniałomyślna i możemy ruszyć ku waszej destynacji. Prowadźcie – odparła dziewczyna, spoglądając na wszystkich zainteresowanych. Ani trochę to nie brzmiało tak, jakby księżniczka nie miała pojęcia, gdzie w sumie iść. Skądże znowu.
Obrazek
Prowadzone wątki
Przygody 2/2
贖罪道 | Droga do odkupienia - Maji Seitaro
心を慰めるために | Ku pokrzepieniu serc - Yokomine Yozora, Mitsukyevu Uiriamu, Takatsukasa Jugemu
Misje 5/3
Ranga C
Ranga B
Ranga A
Inne 2/2
Awatar użytkownika
Yokomine Yozora
Posty: 44
Rejestracja: 31 sty 2023, 15:47
Discord: Amphare#3038
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Techniki:
Bank:
Osiągnięcia:

Re: Szlak Hanabi - Omatsuri

Przez krótką chwilę Yozora zaczęła się zastanawiać, jak to się stało, że "brała udział" w tak górnolotnej rozmowie o muzyce i sztuce, jednak dość szybko zdała sobie sprawę z tego, że może nie chcieć tego wiedzieć. Im mniej się wie, tym człowiek lepiej śpi. Nie zawsze, wiadomo, jednak w tym wypadku? Była skłonna zaryzykować. Tak jak twórczość Chopenu-san nawet zainteresowała dziewczynę w momencie, kiedy cała muzyczna debata zaczęła rodzić się pomiędzy Jugemu a Ichim, tak dołączenie do rozmowy Kiku-hime i przerzucanie się kolejnymi nazwiskami zadziałało na Yokomine tak, jak dyskutowanie o całce kwadratowej przy humaniście. Nie wiedziała. Nie rozumiała. Nie znała się. Chopenu i Paganīni zdawali się wyczerpać zdolności dziewczyny do nadążenia za rozmową, to też w obliczu niejakiego Mōtsuaruto czy Cherīsukī coś w środku jej głowy zaczęło się przegrzewać. To był bardzo ładny potok, bystry i w ogóle, taki "muzyczny", jednak zbyt wartki dla Yozory, by nią dalej płynąć bez utonięcia po drodze. Stąd też nagle przestała słuchać w ogóle, stojąc z boku z bardzo ambitnym planem poczekania, aż skończą, przy jednoczesnym pooglądaniu zieleni pobliskich krzaków. Jugemu jednak zdawał się mieć zupełnie inne plany, a jego plany definitywnie wchodziły w drogę planom Yozory. Nagle zwrócił się do dziewczyny, jaka to spojrzała na niego zdezorientowana i definitywnie "nie w temacie". Cholera... ma obok dwóch muzycznych pasjonatów. Dlaczego zaczepił akurat ją? Czy wyglądała na kogoś, kto zna się na muzyce? Mrugnęła kilka razy czując, jak stres powoli dobiera jej się do żołądka. No bo... co teraz? Zaczął mówić, do tego mówić do Yozory i chociaż najchętniej nie zrobiłaby niczego, tak pozostawienie rozmówcy bez jakiejkolwiek reakcji było niegrzeczne. I jeszcze Jugemu mógłby pomyśleć, że Yokomine nie chce z nim rozmawiać, co raczej sprowadzało się do tego, że zwyczajnie temat był dla niej ciężki, a nie sam rozmówca. No i co? Przykro by mu jeszcze było, a że raczej nie chciała, by komukolwiek było niepotrzebnie przykro, mogła jedynie kopnąć nagle te kilka trybików we własnej głowie i wysilić się na COKOLWIEK. Dosłownie.
- Um... Tak. - o, proszę. Cokolwiek. Świetnie jej idzie. - Albo Czopenu-sama. Um... - dajesz Yozora, coś jeszcze pewnie dasz radę z siebie wydusić. Na pewno. Nawet, jeśli wyglądała na człowieka, który próbuje odstawić improwizację życia. - W zasadzie nie wiem, jak oni zapamiętują te wszystkie nazwiska...
Rzuciła w końcu, acz dużo ciszej jakby nie bardzo chciała, żeby reszta słyszała, że chyba pije do nich i ich zdolności zapamiętywania dziwnych rzeczy. Przecież wszystkie te nazwiska brzmiały tak egzotycznie! Prawie tak, jak Mickiewicz i jemu chyba dziwiła się przez to najmniej. Ale Edgy-hime? Jak? Czemu? Inna sprawa, że jej ton absolutnie zdradzał, że nie jest najlepszą osobą do prowadzenia tej rozmowy, nie zna się i naprawdę, ale to naprawdę nie ma pojęcia, co tu robi. I zdawała sobie z tego sprawę. Tym bardziej nie chciała się ze swoją niewiedzą zdradzać przed wszystkimi tymi koneserami sztuki, bo jeszcze wezmą sobie jej niewiedzę jakoś personalnie. Jako jakąś ignorancję czy cholera wie co. Z drugiej strony Jugemu zdawał się coś tam wiedzieć, ale mniej niż reszta, więc może chociaż ich drużynowy handlarz ludźmi wykaże się większym zrozumieniem, niż oczekiwała go po reszcie?

Przy dyskusji o przydomkach dziewczyny wypadła już kompletnie. Nie rozumiała ich. Były dziwne i wiele jej nie mówiły. Znaczy część jej mówiła - że ma najpewniej jakieś problemy zdrowotne. Ale to tyle. Nie chciała pytać. Nie chciała wiedzieć. W tym wszystkim wolała nawet zapomnieć o tym, że to chyba jej wcześniejszy komentarz zaczął dyskusję o jej nieśmiertelności, jaka koniec końców, przez tak dogłębną analizę jej reszty towarzyszy, słuchanie tematu zwyczajnie dziewczynę zmęczyło. Jakkolwiek mądrych rzeczy właśnie nie rzucali, część z tego kompletnie mijało Yozorę, jaka to zamiast tego schowała ręce w kieszenie, wzrok kierując w ziemię. Może wypatrzy jakiś ładny kamyk? Nie, żeby potrzebowała kamieni, ale zdawało się to niezgorszym zajęciem do momentu, aż skończą swoje ambitne rozważania, jakie Yozorze nie szczególnie były do czegokolwiek potrzebne. Dopiero po raz kolejny słysząc pełne imię Jugemu ze strony księżniczki naszła ją pewna myśl. Myśl może trochę zbyt ambitna, ale w gruncie rzeczy będąca w dobrym guście. Skoro tak często zwraca się do niego tym paskudnie długim mianem, to może warto spróbować je zapamiętać? Kawałek po kawałku, o. Nie wiedziała, po co i dlaczego, ale chyba dobrze było wiedzieć, z kim konkretnie podróżuje? Krzywda z tego dla niej też żadna, a i może zostanie to odebrane jako coś dobrego? Jej bursztynowe oczy zerknęły na różowowłosą, próbując chociaż zapamiętać początek. Te kilka pozycji za "Takatsukasą Jugemu-Jugemu", jakie jej umysł odruchowo uznawał za nic nie znaczący bełkot.

Kwestia walki Jugemu z Edgy-hime była dziwna. Z jednej strony jej nie dotyczyła, z drugiej nieco ciekawiła przez to, że jednak może jej dotyczyć. W sensie - jeśli mają podróżować razem, a zaczną walczyć, to będą musieli na nich poczekać. I mogą się no... zabić. Albo uszkodzić. Generalnie mogło się zdarzyć bardzo wiele rzeczy, jakie wolałaby, żeby się nie trafiały. No i w sumie chyba mieli problem w kwestii nagrody...? Jugemu musiał lubić pudding. Czymkolwiek był pudding, bowiem było to coś, czego Yokomine dalej pewna nie była. Żeby jednak tego było mało, ten rzucił kolejnymi nazwami, jakie mówiły Yozorze niewiele więcej. Eklerki? Donuty? Co? Chciała naprawdę wierzyć, że to lokalne nazwy na jakieś bardziej... powszechne dania czy potrawy, z jakimi miała okazję się spotkać. Tak. Nazewnictwo. To na pewno o to się rozchodziło. Jaka była w końcu szansa, że żyła pod aż takim kamieniem? Czy eklerka to taki batonik, a donut to nazwa na tabliczkę czekolady? A może na odwrót? Jej próby przypisania obu słowom jakiegoś konkretnego znaczenia poskutkowały ostatecznie wyrazem twarzy, jaki można byłoby śmiało podpisać jako "no thoughts, head empty". Ale hej! W zasadzie to nie to było problemem. Pokręciła delikatnie głową, mając w sumie pomysł na rozwiązanie ich zagwozdki dotyczącej wygranej. Chyba-w-miarę-akceptowalny pomysł.
- A może gdyby ta- -k. Może to jednak nie był aż tak dobry pomysł? Koniec końców Edgy-hime właśnie wskazała dość istotną zasadę, jaką rządziły się nagrody za wygraną i, gdyby tak pomyśleć, to miała rację? Przez to już zupełnie zrezygnowała z rzuceniem swojej kontrpropozycji, co by zarówno wilk i owca wyszły cało, woląc udawać, że w ogóle nic nie mówiła. Bo to i tak już było bez znaczenia w tym momencie i prawdopodobnie bez sensu. W każdym razie W KOŃCU chyba mogli ruszać. Zdążyła, chociaż z bólem serca, zaakceptować dołączenie do nich Hime, jak i z dużo mniejszym bólem podróżowanie z Jugemu, jakiemu to kiwnęła jedynie głową. Ruszyła również z powrotem szlakiem, dając Edgy-hime zebrać swoje rzeczy.
- Do miasta.
Stwierdziła krótko jeszcze, nie będąc pewna, czy czasem ktoś wcześniej nie pytał o kierunek ich podróży. Albo teraz? W każdym razie ruszyła, a że droga była prosta i jej samej nie śpieszyło się, by iść przodem, to i nie próbowała nikogo wyprzedzać. Tak, jakby jednak komuś na pójściu przodem zależało, a zdarzały się i takie osoby. Nie ważne gdzie, ważne, by z przodu.
Obrazek

Żyła sobie raz Yozora,
która zaczęła się zamieniać w gadziora!
Obrazek

Choć rogi miała niczym krowa,
to jaszczurzy ogon wyrósł z jej rowa...
--by Norka
Awatar użytkownika
Mitsukyevu Uiriamu
Posty: 18
Rejestracja: 31 sty 2023, 19:28
Discord: Tora#0227
Karta Postaci:

Re: Szlak Hanabi - Omatsuri

Powoli, krok po kroku ich spotkanie zaczynało się rozwijać i ukazywać po trochu osobowość każdej z tu zgromadzonych osób. Yozorę trochę już kojarzył, jednak Niju oraz Kiku-hime? Byli tabula rasa, którą dopiero trzeba było zapełnić jakąś zawartością. I jak Jugemu zdawał się być osobą sympatyczną, choć z wieloma dziwnymi przeżyciami, a i podejściem nie zawsze do wszystkich pasującym, tak księżniczka? No ona nie zdawała się być personą, która mogła zdobyć wielu przyjaciół. Cóż to bowiem za pierwsze wrażenie, gdy się od razu rzuca wyzwanie na śmierć i życie, obraża inne podejście do sztuki czy zachowuje zdecydowanie bardziej krawędziowo, niż przeciętna osoba. Jednak kto wie, mogła być w rzeczywistości jak róża - pięknym kwiatem, uzbrojonym w rząd kolców - efekt lat, podczas których musiała się nauczyć bronić swojej racji. Na pewno jednak jej mimika twarzy zdawała się dodawać nutki swoistego "uroku"
Uiriamu skinął głową Takatsukasie. Zdecydowanie, gdy nadarzy się odpowiednia okazja - zagra mu utwory jakiego to kompozytora by sobie nie zażyczył. Oczywiście... jeśli Yokomine zgodzi się na to, by dalej towarzyszył im w podróży. To ona w końcu była liderką tejże ekspedycji. Następnie zaś spojrzał na dziewczynę z kosą i lekko się uśmiechnął. Hawādo Shoa? Oczywiście, że kojarzył.
-Jestem fanem jego prac. Jednak to nawet nie było pytanie. Każdy utwór jest obiektem mojej fascynacji. Niezależnie od tego, czy społeczeństwo szanuje czy nie daną kompozycję. Każdy bowiem utwór pokazuje w sobie odrobinę z jego autora. - zaczął uśmiechnięty, nawet nie przestając grać. -Wiele wspaniałych i ogólnie pochwalanych sztuk dramatycznych rozgrywa się przy akompaniamencie jego utworów. Mam do niego ogromny szacunek za to, że swoją muzyką jest w stanie wprowadzić widzów w katharsis, przenosząc ich do świata, który dany dyrektor sztuki planował przekazać. - podsumował swoją wypowiedź.
Powoli jednak zdawało się, że nawiązywała się pomiędzy nimi jakaś nić porozumienia. Choć nadal nie traktował się jako członek jej świty, w końcu obiecał Yozorze podróż z nią, tak oczekiwał na jej reakcję. Uśmiechnął się lekko i skłonił się elegancko, na moment przerywając przygrywanie.
-Jak doświadczę twych czynów i natchną mnie one weną, z pewnością coś skomponuję. - podsumował z uśmiechem, choć postanowił jeszcze wtrącić kilka swoich groszy w dyskusję o walkach. -Nie zawsze walka toczy się o to samo. Czasami strony decydują się przez pojedynek rozwiązać spór, co może oznaczać, że każdy z nich ma co innego do stracenia. Jak pudding i eklerek czy donut. - zauważył spokojnie, zanim ponownie nie chwycił za skrzypce. Nie czuł potrzeby wypowiadania się dalej w tym temacie, czy dodania swojej opinii o słodkich wypiekach.
Z ciekawością jednak przyglądał się, jak jej kosa ulega prawdziwej przemianie. Fascynujące. Może nawet będzie to warto wspomnienia w jakiejś balladzie czy operze. Przez cały ten czas oczywiście spoglądał co jakiś czas na Yozorę, która jednak postanowiła stanąć raczej z boku tej dyskusji i w większości spędzić ją w ciszy, gdzieniegdzie próbując dorzucić swoje kilka groszy. Gdy więc podała kierunek, najwidoczniej zgadzając się na zwiększenie ich drużyny dwukrotnie, ruszył za nią, nadal przygrywając.

Cóż bez wyzwania począć mamy,
Czyżby o pudding walka była zbyt mała?
Na potem temat ten zostawmy,
I kosa księżniczce ich się zmalała.
Awatar użytkownika
Takatsukasa Jugemu
Posty: 26
Rejestracja: 31 sty 2023, 19:31
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Bank:

Re: Szlak Hanabi - Omatsuri

Słuchanie tego co do powiedzenia na temat artystów wszelakich mieli jego rozmówcy było naprawdę bardzo ciekawe i pouczające. Zwłaszcza że weszli na ten etap rozmów o którym Jugemu zwyczajnie nic nie wiedział i mógł się jedynie do edukować słuchając znawców tematu, no i oczywiście zabawić rozmową nieco mniej zaangażowaną Yozorę. Słysząc jej ostatni komentarz zamyślił się na chwilę unosząc wzrok w górę i przykładając dłoń do brody.-Hmm-Mruknął i przerzuciwszy spojrzenie na Yozorę, uśmiechnął się do niej.-To chyba też dobrze? To muzyka, grunt by sprawiała nam przyjemność. Nazwy utowrów? Nazwiska artystów? Myślę że nie jest dla nich to tak ważne jak fakt że ich utwory są w stanie poruszyć nasze serca. Prawda Uiriam?-Bo Takatsukasa nic specjalnie nie zrobił sobie z tego że Yozora wolała by inni nie słyszeli jej ostatniego komentarza. Właściwie, to zwyczajnie nie zwrócił uwagi na to że to zdanie powiedziała jakby zdecydowanie ciszej.-Ważniejsze jest by twoje działa poruszyły nasze dusze, niż byśmy zapamiętali imię wielkiego artysty Uiriama?-Kto wie, może się mylił i jego nowy przyjaciel rzuci mu nieco blasku na sprawę? A może się nie mylił i pokrzepiające słowa mężczyzny pozytywnie wpłynął na nieco markotną Yozorę która na pewno przejmowała się tym wszystkim i nie chciała nikogo urazić. To brzmiało jak podróż w stresie! Więc skoro mogli tego uniknąć - tego stresu dla Yozory, no to let's go.

Im więcej Hime miała do powiedzenia tym bardziej była bardziej hime niż mniej. A to poniekąd trącało ciekawość chłopaka, no bo nie co dzień spotyka się księżniczki - a przynajmniej, on nie co dzień spotykał księżniczki. Właściwie przez 28 lat swojego życia, widział jedynie dwie. Samozwańczą księżniczkę którą przelotem dostrzegał w Amegakure - młódkę z Kamich. No i teraz widział przed sobą Kiku-hime. Która zdawała się, być trochę mniej samozwańcza niż ta domowa księżniczka.-Poddanych? Ziemię obiecaną? Kim są twoi podwładni i dlaczego w ogóle szukacie ziemi obiecanej? No i... czym właściwie jest ziemia obiecana?-Miał wrażenie że nie chodzi po prostu o kawałek poletka który Kiku-hime obiecał jej ojciec Król. Swoją drogą to jakiego państwa księżniczką byłą Kiku-hime? Od kiedy "Odkryto" nowy kontynent, ilość państw a co za tym idzie księżniczek musiała znacząco wzrosnąć.

Kolejne słowa księżniczki i Uiriama, powiedziały Jugemu jedno. MItsukyevu był prawdziwym i oddanym przyjacielem. Takim jednym na tysiąc, jakich spotyka się raz w całym życiu. Pokazał on więc Hime oboma dłońmi Uiriama.-No właśnie, jak prawi mój brat z innej matki-No bo jak to tak, o pudding, jak on był gotów oddać eklerka?-Twoją nagrodą jest eklerek, moją jest pudding. Nie widzę powodu byśmy mieli tą samą nagrodę! Mało tego uważam to za wielce nieodpowiednie, bo wtedy przegranemu będzie przykro. Chcesz wygrać czy sprawiać innym przykrość księżniczko? Ponieważ tracąc pudding...-Złapał się za serce i zwiesił ponuro głowę.-Sama myśl o tym przyprawia mnie o dreszcze. Jak możesz? Myślałem że się przyjaźnimy?-Powiedział do Kiku dogłębnie zraniony. 80% z tego to była "Sztuka", której był jedynym aktorem. W 20% naprawdę było mu przykro na myśl o utraceniu puddingu. W każdym razie skoro byli gotowi to ruszył za Kiku która ruszyła za Yozorą a jak by znowu nikt nigdzie nie ruszył to on by ruszył, licząc że reszta ruszy za nim.
Awatar użytkownika
Norka
Posty: 905
Rejestracja: 29 lip 2022, 0:50
Ranga dodatkowa: Daimyo
Discord: hanialke
Karta Postaci:
Punkty Bonusowe:
Osiągnięcia:

Re: Szlak Hanabi - Omatsuri

Ballada o pewnej przygodzie 冒険の物語
Tury5
Można powiedzieć, że Yozora w chwili obecnej była jak przysłowiowy słoń w składzie porcelany. Pasowała niczym wół do karety. Pięść do nosa. Jak świni siodło czy garbaty do ściany. Nawet Jugemu wydawał się w tym muzycznym temacie nieco bardziej rozeznany niż ona, a im dalej to zdecydowanie było gorzej. Próba nadążenia nad tymi wszystkimi nazwiskami, które się zaczęły przewijać skończyły się fiaskiem i obserwowanie krzaka czy kamieni leżących przy ścieżce wydawało się być bardziej interesujące niż rozmowa, która zdecydowanie brzmiała dla niej groteskowo, egzotycznie czy nawet jak zwykły w świecie bełkot. Choć niestety, nie mogła liczyć na odrobinę spokoju w tej materii, będąc zaczepioną przez Takatsukasę, gdzie w międzyczasie Ichi z Kiku – edgy – hime wciąż prowadzili bardziej… żywą i wręcz ekspercką rozmowę. Yozora mogła być jednak pewna tego, że jej słowa niepewności, jak Ichi z Księżniczką są w stanie zapamiętać te wszystkie imiona do nich nie doleciały.
Miałam okazję widzieć kilka sztuk z jego muzyką w roli głównej i muszę przyznać, że każda najmniejsza nuta jest wręcz w punkt. Cudowne widowiska – odparła na słowa Mickiewicza, przytakując mu głową i zgadzając się z jego opinią. Może i na początku nie zdawała się być… najbardziej przyjazną osobą, kto cieszyłby się szerokim gronem znajomych, jednakże krok po kroczku wydawało się, że rozumieli się coraz lepiej i kto wie, może to była tylko kwestia czasu?
Wtem temat się zmienił na inny – pytanie czy bardziej interesujący dla przywódczyni wyprawy – w postaci tej całej Ziemi Obiecanej i wszystkich tytułów zarówno samej Edgy – hime, jak i Jogemu. Naczelna jaszczura wesołej kompanii próbowała nawet podjąć próbę zapamiętania trochę więcej z imienia swojego towarzysza, ale skończyło się to podobnie jak ta, gdy starała się nadążać za rozmową o tych wszystkich sławnych muzykach, o których za specjalnie nigdy tak naprawdę nie słyszała. Mogła się zacząć zastanawiać, czy przypadkiem nie żyła przez cały czas pod jakimś wielkim kamieniem; Kiku zaś spojrzała na Takatsukasę, gdy ten zaczął być bardziej ciekawy na temat tego, co powiedziała. Różowowłosa położyła obydwie dłonie na biodrach i wzięła głęboki wdech, zdecydowanie szykując się do jakiejś wypowiedzi.
Ziemia Obiecana to Haeankkoch, kraina, której, zgodnie z przepowiednią, zostanę księżniczką, jak ją odnajdę – wyjaśniła, spoglądając na byłego genina. Nim kontynuowała swoją wypowiedź, poczekała chwilę, jakby się upewniając, że ten rzeczywiście słucha tego, co miała do powiedzenia. Byli święcie przekonani, że ta nazwa już wcześniej padła, nawet Yozora była w stanie to skojarzyć! – Moi poddani zaś to mieszkańcy Juhua, enklawy znajdującej się na terenie Hanabi no Kuni i której mój ród przewodzi. – To zdecydowanie brzmiało dumnie, z drugiej strony, żadne z nich nie było w stanie skojarzyć, żeby coś takiego jak Juhua istniało w Kraju Płatków Kwiatów, ale kto wie, może mieli po prostu zbyt małą wiedzę na temat tego świata? – Według przepowiedni, Haeankkoch to kraina, w której nie istnieją choroby, a ludzie nie zaznają w niej głodu czy ubóstwa. Mój ród czekał czterysta czterdzieści cztery lata, bym w końcu narodziłam się Ja, przewidziane przez nadwornych astrologów dziecko, które odnajdzie Ziemię Obiecaną i zaprowadzi do niej swoich poddanych i zdjęła przy tym klątwę nałożoną na naszą linię krwi. – Na twarzy Kiku – hime cały czas było widać powagę, a w jej głosie było słychać przejęcie, determinację i jednocześnie dumę. Nie żeby trójka obecnych tutaj ludzi była wybitnymi wykrywaczami kłamstw, jednakże bazując po mowie ciała różowowłosej, ta nie wydawała się mówić nieprawdy. I jak bardzo pokrętnie by to nie brzmiało, to wszystko co im opowiadała zdawało się mieć jakiś sens i względnie trzymać się kupy, choć wciąż część tej historii mogła wydawać się bardzo nierealna.
W tym wszystkim pozostawała wciąż jedna, bardzo ważna kwestia do rozwiązania, mianowicie potencjalny pojedynek Edgy – hime i Jugemu, który zdecydowanie nie był nikomu na rękę. Ani to nie było w żaden sposób miłe, ani przydatne – mogli zrobić jedynie sobie krzywdę, zniszczyć tą jakże uroczą, otaczającą ich przyrodę, po co więc to komu? Kiku najpierw spojrzała na Uiriamu, wysłuchując jego słów z uwagą, z widocznym wyrazem poważnych procesów myślowych na twarzy, a zaraz potem zerknęła na Jugemu.
Hm. – Nie odpowiedziała od razu. Palcem wskazującym i kciukiem prawej dłoni ponownie chwyciła się za podbródek i zmrużyła przy tym swoje karmazynowe oczy. Po kilkunastu minutach takiej ciszy, przytaknęła głową, znowu odpowiadając na pytanie, które tylko ona znała. – Niech będzie. Nie chcę zasmucać swoich poddanych. – Jakże wspaniałomyślne z jej strony, nieprawdaż? – Jeśli wygram to chcę lody. Malinowo – różane. – No i postanowione. Takatsukasa będzie miał pudding, ona lody. Spór tymczasowo został zażegnany.
Mogli więc ruszać… przed siebie tak naprawdę. Tudzież do miasta, którego jednak na chwilę obecną nie było nigdzie na horyzoncie, ale przecież nigdzie im się za specjalnie nie śpieszyło, prawda? To co mogło ich w sumie dziwić w trakcie całej tej wędrówki, to że szlak wydawał się… bardzo pusty, jak na taki, który podobno był uczęszczany bardzo często ze względu na liczne festiwale w Kraju… no Festiwalów właśnie. Minął ich jeden staruszek z wozem i przystarą kobyłką, która trochę już ledwo dychała i swoje lata młodości najpewniej miała za sobą… a tak to totalna pustka. Bezkresne pola i łąki, choć na horyzoncie mogli zobaczyć zarys kilku pojedynczych budowli. Na miasto to nie wyglądało, raczej na jakąś niewielką wioskę. W pewnym momencie dotarli też na rozstaj dróg – jedna prowadziła w lewo, druga w prawo. Gdyby się rozejrzeli, nie zastali specjalnie żadnego drogowskazu, który by mógł im pomóc podjąć decyzję. Wioska zaś, którą widzieli na horyzoncie, wydawała się być dosłownie pośrodku obu dróżek, więc nie była zbyt dobrym wskaźnikiem czegokolwiek.
Kiku – edgy – hime stanęła przed nimi wszystkimi, by zza pazuchy coś wyciągnąć. Wyglądało trochę jak kompas. Nieco większy od kieszonkowego zegarka, oprawiony w złotą obudowę z otwieranym wieczkiem. Zamiast literek wskazujących kierunku świata, miał na sobie symbole różnych kwiatów. Tam gdzie powinna być północ, mogli zobaczyć złotą chryzantemę. Na południu była czerwona lilia. Na wschodzie zaś był fioletowy hiacynt, a zachodzie różowy goździk. Igła kompasu krążyła jak szalona, obracając się wokół tarczy, zaś sama Księżniczka wpatrywała się w niego zamyślona, nic jednak nie mówiąc do swoich towarzyszy.
Obrazek
Prowadzone wątki
Przygody 2/2
贖罪道 | Droga do odkupienia - Maji Seitaro
心を慰めるために | Ku pokrzepieniu serc - Yokomine Yozora, Mitsukyevu Uiriamu, Takatsukasa Jugemu
Misje 5/3
Ranga C
Ranga B
Ranga A
Inne 2/2
Awatar użytkownika
Yokomine Yozora
Posty: 44
Rejestracja: 31 sty 2023, 15:47
Discord: Amphare#3038
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Techniki:
Bank:
Osiągnięcia:

Re: Szlak Hanabi - Omatsuri

Istniała generalnie taka niepisana nigdzie zasada, że gry ktoś mówi coś ciszej, to nie podłapuje się tematu i nie daje o nim znać całemu światu. Nie po to w końcu zniżyła głos, by wtem Jugemu próbował wciągnąć w tą mało wygodną wymianę, jak na Yozorę, zdań, również Uiriama. Tak więc jak początkowe słowa Takatsukasy wysłuchała nieco skonsternowana, nie do końca wiedząc, czy właśnie o to jej chodziło, tak na jego słowa posłane do barda mimowolnie pobladła, patrząc z nutą przerażenia na mężczyznę w fedorze. Chciała już nawet coś powiedzieć, już otworzyła usta, jednak koniec końców nie wiedziała, co. Miała kazać mu przestać? Cokolwiek by opuściło jej gardło: słowo się rzekło i nie miała jak tego szczególnie zmienić. Stała spięta, przenosząc mimowolnie wzrok na Ichiego, to znowu na Jugemu, po czym zrobiła kroczek w tył jakby licząc na to, że będzie to przede wszystkim rozmowa pomiędzy Uiriamem, a Jugemu, a nie pomiędzy Uiriamem, Jugemu i nią, Yozorą, nieobeznaną w temacie i mającą wrażenie, że jej obecność przy właśnie prowadzonych dyskusjach nie ma większej racji bytu. Z tym, że nie bardzo miała jak bardziej odsunąć się od swojej uroczej grupki, przede wszystkim dlatego, że to była JEJ urocza grupka. Nagła ucieczka zdecydowanie nie byłaby zbyt kulturalna, ale co jej zostało, skoro zwykłe stanie z boku to było za mało?

Sprawa miała się nieco lepiej w przypadku dalszej rozmowy, która w pewnym momencie zamieniła się w monolog ze strony Kiku. Padały jakieś informacje, jakieś wyjaśnienia, znajome nazwy - i część z tego Yozora faktycznie wyłapała, zapamiętała i próbowała we własnym umyśle złożyć w logiczną całość. Czy sprawiało to, że miała jakiekolwiek większe pojęcie o sytuacji Edgy-hime? Niby tak, ale znowu nie do końca. Ile w tym było prawdy, a ile zwykłych bajek, jakich się nasłuchała za dzieciaka? W oczach jaszczurzycy cała jej opowieść brzmiała jak wyssana z palca, jednak na jej twarzy nie widać było nic po za uwagą, jaką nomen omen poświęciła księżniczce. Czy mówiła prawdę, czy nie: nie miało to aż tak dużego znaczenia. Nie dla niej. Mogła szukać czego chce i zostawać kim chce tak długo, jak nie sprawiało to, że Yozora będzie musiała zaniechać ze swoją własną "misją". Mimo wszystko głupio byłoby umierać tylko dlatego, że samozwańcza królewna wciągnęła ją w szukanie wyimaginowanej krainy. W zasadzie to nawet liczyła, że w pewnym momencie ta ruszy w swoją drogę, oni w swoją i tyle będzie z ich przygody.

Powoli ich drobny postój dobiegał końca. Postój pełen ciekawostek muzycznych, geograficzno-etnicznych oraz swego rodzaju etyki bitewnej. Rzeczywiście, jej pomysł był zbędny i niepotrzebny. Kwestia puddingu została rozwiązana nad wyraz prosto, szybko i bezboleśnie, a chociaż dalej nie była pewna, czym jest pudding, eklerek czy donut, tak chociaż zdawała sobie sprawę z tego, czym są lody. Lody sama lubiła, kiedyś nawet jadła, jednak... lody różane? Malinowe widziała, tak, ale... różane? Przechyliła lekko głowę, jednak jak to z Yozorą bywa: nie drążyła tematu. Nie pytała. Czymkolwiek były lody różane, kiedyś się dowie. Albo i nie dowie, tak też można. W każdym razie w końcu mogli ruszyć przed siebie. Droga zdecydowanie nie zdawała się tętnić życiem. Zerknęła co prawda na mijającego ich staruszka z kobyłką, jednak jej uwaga ponownie powędrowała ku drodze przed nimi, aż w końcu znaleźli się na rozwidleniu. Prawo? Lewo? Um... Ciężka sprawa. Nie wiedziała. Zero drogowskazu. Zero informacji, jak dojść do większego miasta. Zamiast tego skończyli z dwoma drogami, niewielką wioską i... Kiku wyciągnęła kompas. Yozora wiedziała, jak kompas działa. Wskazywał północ. Była zdecydowanie jednak pewna, że wiedza tego typu do niczego im się teraz nie przyda. Tylko, że kompas Kiku nie wskazywał obecnie czegokolwiek, kręcąc się w kółko jak bączek.
- Dziwne... - Mruknęła sama do siebie, zastępując pchające się początkowo na jej usta słowa "Ładny kompas". Bo tak, był ładny. I wyglądał nietypowo. I nie działał, co było jeszcze bardziej przyciągającym uwagę faktem. - Często tak robi?
Może pytanie głupie, Yozora to wiedziała, ale może ten kompas był zwyczajnie wadliwy i nie bardzo był sens nad tym myśleć? W innym wypadku oznaczałoby to, że znaleźli się w bardzo dziwnym miejscu i to nie tylko przez to, że nie mieli żadnych wskazówek co do ich wędrówki. Prócz niewielkiej zabudowy przed nimi wyglądającej na wioskę. Wniosek? Skoro oni nie wiedzą, gdzie iść, to może miejscowi wiedzą. I takim oto sposobem, nie bardzo pytając kogokolwiek o zdanie w tak prozaicznej kwestii, postanowiła ruszyć ku wiosce. Rozejrzeć się za jakąś karczmą czy sklepem, czy w ogóle ludźmi. Na spokojnie, bez pośpiechu. Ktoś tu na pewno musi mieszkać.
Obrazek

Żyła sobie raz Yozora,
która zaczęła się zamieniać w gadziora!
Obrazek

Choć rogi miała niczym krowa,
to jaszczurzy ogon wyrósł z jej rowa...
--by Norka
Awatar użytkownika
Mitsukyevu Uiriamu
Posty: 18
Rejestracja: 31 sty 2023, 19:28
Discord: Tora#0227
Karta Postaci:

Re: Szlak Hanabi - Omatsuri

Sztuka miała to do siebie, że potrafiła łączyć ludzi nawet z różnych stron świata, wyznających różne filozofie i specjalizujących się w różnych rzeczach. Tym samym - była językiem uniwersalnym. Nie należała tylko i wyłącznie do jednej osoby, a więc tym samym - słowa Niju w pełni miały sens. "Mickiewicz" skinął mu głową, zgadzając się niemo, zanim jego usta nie wyraziły werbalnie swojej opinii.
-Dokładnie. Wiele utworów powstało tak dawno temu, że ich autorzy przepadli w annałach historii. Jednak po dziś dzień są one grane. - takim przykładem mogłyby być chociaż pieśni religijne, których bezpośrednich twórców ciężko się dopatrzeć, a nuty wypaczone przez czas uległy powolnym zmianom, wraz z upływem mileniów. Ponownie skinął głową. -Jak sława czy uznanie byłyby miłe, tak sam fakt, że moja sztuka - pisana, mówiona, śpiewana, przedstawiana czy w jakikolwiek inny sposób doświadczana - to dostateczna nagroda dla prawdziwego artysty. - przyznał, nawet nie do końca wiedząc skąd to wszystko wyszło. Nie przysłuchiwał się bowiem rozmowom, które toczyły się pomiędzy Yozorą a Takatsukatą.
Spokojnie się przysłuchiwał dalszym rozmowom, będąc niezwykle ciekaw tego, jak wyjdą. Gra aktorska, będąca swoistą hiperbolą emocji w wykonaniu Jugemu także złapała Uiriamu za serce. Była piękna, urocza. Nawet jak prosta. Ale docenił. Lekko zaklaskał, uważając na swój instrument, chcąc temu aktorowi dać uznanie, na które w pełni zasługiwał. Los rzeczywiście był pięknym dramtopisarzem, twórcą teatru zwanego życiem. Z radością przyjął do wiadomości, że Kiku-hime miała znacznie szerszą gamę utworów niż tylko jednego wykonawców. To bardzo cieszyło jego serce, bo wcześniej - no nie dało się ukryć, że z dobrej strony to ona się nie zaprezentowała. Skinął jej więc z uśmiechem głową, ciesząc się jej znajomością i docenieniem kolejnego, wielkiego artysty. Podobnie z uwagą słuchał historii Wybranej Księżniczki. Zdecydowanie, brzmiało to jak legenda z jakiejś wiary, jakkolwiek niesamowicie by to nie brzmiało. I rzeczywiście - historia godna opowiedzenia w pieśni bądź wierszu.
Ruszyli w końcu w dalszą trasę. Stosunkowo pustą, co było no... niespodziewane. Nie w obliczu tego, jakie kraje były przez owy trakt łączone. Uprzednio schował jednak ostrożnie schował skrzypce, coby w wędrówce mu nie przeszkadzały i chłonął naturę, która była dookoła niego. Wkrótce jednak droga, która była prosta - zaczęła skręcać, a więc i się komplikować. Stanęli na rozwidleniu, acz nie metaforycznym i trzeba było objąć kierunek. Ale który? Lewo czy prawo? Kompas, który wyciągnęła był naprawdę oryginalny, acz najbardziej ciekawym było to, że czerwona lilia, kolor, z reguły kojarzony z oznaczeniem północy na kompasach - był na południu! Słowa jednak oszczędzał - te bowiem wypowiedziała Yokomine i mógł im jedynie przyklasnąć. I to za nią by się ewentualnie udał, gdyby brak decyzji zaowocował ruszeniem wprost przed siebie, nieutartym szlakiem, wprost do zabudowy! A w tym czasie - skorygował poprzednią zwrotkę, pisząc już kolejną.
Cóż bez wyzwania począć mamy,
Czy o pudding walka była zbyt mała?
Na potem temat ten zostawmy,
I kosa księżniczce ich się zmalała.

W dalszą podróż mogli się udać,
Niewielu podróżnych na szlaku było.
Którą ścieżkę na rozstaju brać?
Do wioski w oddali dostać by się chciało.
Awatar użytkownika
Takatsukasa Jugemu
Posty: 26
Rejestracja: 31 sty 2023, 19:31
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Bank:

Re: Szlak Hanabi - Omatsuri

No i miał rację, jego towarzyszowi w zupełności wystarczyło docenienie jego utworów! Nie potrzebował oklasków, uznania czy braw. Chociaż jak każdy człowiek na świecie, doceniał je a nawet ich chciał!-Nie martw się Uiriamie, ja będę pamiętał o twoich artystycznych dokonaniach-Bo tak właśnie będzie. A Yozora pewnie nie, no i to też było ok. Grunt żeby endżojowała i doceniała sztukę. No chyba że nie doceniała sztuki, to trochę gorzej dla Uiriama, ale na pewno tak nie było. Kto by nie doceniał dobrego kawałka sztuki? Nawet jak nie rozumiało się przekazu, albo słów, to sztuka była czymś co lubili mali i duzi na całym świecie. Obraz w domu na ścianie, przyśpiewka śpiewana pod nosem przy pracy czy nawet jakaś książka czytana w domowym zaciszu. Gdyby nie sztuka, ludzkie życie byłoby bardzo nudne. Więc na tym bezdrożu, o tyle też bardziej drogocenne były umiejętności Łiriama. Chociaż czasem ciężko docenić co się ma, póki się tego nie straci.

Odpowiedź księżniczki nasuwała tylko więcej pytań tak więc Jugemu nie mógł sobie odmówić tego, by je dziewczynie zadać.-Jaka przepowiednia?-No bo, ciekawe w sumie jak brzmiała.-Klątwę? Jaką klątwę?-Tyle pytań, tak nie wiele odpowiedzi. A to wszystko brzmiało jak majaki jakiegoś nastolatka o zbyt bujnej wyobraźni. No ale, Jugemu nie miał powodu by dziewczynie nie wierzyć.-To bardzo długi czas oczekiwania. Ale tak swoją drogą to uważasz że utopia to taki super pomysł na spędzenie reszty życia? Czy to nie będzie... bardzo nudne?-Jak porwą Łiriama to może będzie nieco lepiej, ale w wiecznym szczęściu to i weny mogłoby zabraknąć! No ale jak tak lubili - to też fajnie. Chociaż nie dla Jugemu utopie. Mógłby taką jednak odwiedzić.

Temat walki udało się zamknąć i zepchnąć na dalszy plan. Dogadali się nawet co do nagród gdyby kiedyś zdecydowali się walczyć - a czy by się zdecydowali? Zapewne nie, brzmiało to przynajmniej upierdliwie. Tylko kto tam życie wie. Różnie w życiu bywało. Ostatecznie zaś dotarli do rozwidlenia. Serce mówiło Jugemu "W lewo" bo każdy wiedział, że lewo to była ta lepsza strona, ale no teraz był zbyt skupiony na obserwowaniu wihajstra Kiku, by zasugerować obranie właśnie tej trasy.-Bardzo ładny przyrząd. Przepraszam, ale co to jest? Zegar słoneczny? Haeankkochokompas? A może po prostu bardzo specyficzna ozdobna dopopatrzeniowa w chwilach zadumy?-Wieloma rzeczami to być mogło. Ale nie kompasem. Kompasy się tak zwykle nie zachowywały. I nie wyglądały w ten sposób. To musiał być kompas wskazujący drogę Kiku-hime. Inaczej, jak by do nich trafiła? Ostatecznie też ruszył by za Yozorą. Wybrała drogę przed nim, przed Łiriamem i przed Kiku-hime - no to co, zostało za nią tuptać.-Gdy dają dwie drogi, wybierz trzecią. Bardzo cwanie YoYo, bardzo cwanie-Pochwalił dziewczynę która śmiała się właśnie Bogom w twarz. Miał nadzieję że nie deptają właśnie wieśniakom po ziemniakach albo ziemi pod rabatki ze storczykami. Różnie mogło być.
Awatar użytkownika
Norka
Posty: 905
Rejestracja: 29 lip 2022, 0:50
Ranga dodatkowa: Daimyo
Discord: hanialke
Karta Postaci:
Punkty Bonusowe:
Osiągnięcia:

Re: Szlak Hanabi - Omatsuri

Ballada o pewnej przygodzie 冒険の物語
Tury6
Yozora, nie będąc obeznana w temacie, postanowiła się nieco wycofać, nie chcąc być wciąganą w konwersację, do której tak naprawdę nie miała nic do dodania. To co mogła jednak zauważyć, a chociaż tak się jej wydawało, że Edgy – hime na chwilę zerknęła w stronę smoczycy, gdy ta się odsunęła od grupki. Trwało to jednak ułamek sekundy, bo zaraz potem postanowiła skierować swoje słowa w Uiriamu, który postanowił się podzielić co dla niego jest ważne, jak artysty.
Jeśli mnie zachwycisz bardzie, to jako nieśmiertelna księżniczka Haenkkoch dopilnuję, by pamięć o Tobie nie przepadła, a Twoje utwory były nauczane w Królewskiej Akademii Muzycznej – odparła z jakże wielkim przekonaniem Kiku, choć oczywiście w tym wszystkim był haczyk – najpierw musiał Ichi spełnić jeden, najważniejszy warunek, mianowicie przemówić do serca dziewczyny na tyle, by ta chciała tego dokonać. Choć osiągnięcie przez nią nieśmiertelności i odnalezienie tej całej Ziemi Obiecanej też mogły być całkiem ważne.
Zarówno prawie – przyszły – nadworny bard, jak i prawie – przyszła – smoczyca wsłuchiwali się w całą opowieść Kiku o legendzie, jej życiu i w co wierzyła, jak się im mogło zdawać, całym sercem. Większość ludzi, która posiadała odrobinę logiki, zapewne stwierdziłaby, że to są bujdy wyssane z palca, wciskane ludziom o zbyt wielkim ego, którzy chcą wierzyć, że są specjalni. Niektórzy jednak mówią, że w każdej legendzie jest ziarno prawdy, więc kto wie? Jedyną osobą, która wydawała się być zainteresowana ciągnięciem tematu był nie kto inny jak Jugemu. Księżniczka i jego niedoszła przeciwniczka, spojrzała na Takatsukasę. Mógł zobaczyć jak dziewczyna bierze bardzo głęboki wdech, jakby szykowała się do powiedzenia jakiejś bardzo ważnej kwestii.
Dziwczę o oczach niczym karmazyn zrodzi się nocą, gdy Gwiazda Królów będzie panować nad niebiosami. Dzierżąc Lian Keun, wyruszy w poszukiwaniu utraconej idylli, która gwałtem została wzięta i sprowadzi do niej swój lud, w ten sposób uwalniając go od czaru Heksy. – Wyrecytowała praktycznie na jednym tchu, cały czas jednak mówiąc tonem pełnym oddania i wzniosłości. Gdy skończyła mówić przepowiednię, poczekała kilka sekund, jakby pozwalając słuchaczom przyswoić to co właśnie powiedziała. – Heksa jest potężną czarownicą, która rzuciła na moją linię krwi klątwę przez którą w naszym rodzie zaczęły rodzić się szkaradne i zdeformowane dziewczęta. Było to zrobione z zemsty, że jeden z moich przodków nie uległ jej zalotom, pozostają wiernym swojej żonie. Jako że od setek lat byliśmy rodem matriarchalnym, to była to ogromna tragedia, przez którą zostaliśmy z Ziemi Obiecanej wygnani, bowiem żaden mężczyzna nie może zasiąść na Tronie Kalmy. Jestem pierwszą od czterysta czterdziestu czterech lat kobietą z rodu Shiwang, która nie została klątwą objęta. – Co jak co, ale nie można było powiedzieć, żeby Kiku była szkaradna. Albo zdeformowana w żaden sposób. Zdecydowanie wszystko miała na swoim miejscu i nawet z buzi wydawała się całkiem ładna, choć oczywiście uroda to rzecz względna, ale brzydką nazwać jej raczej by nikt nie nazwał… a chociaż fizycznie, bo w kwestii charakteru to można było się kłócić. – Po latach wygnania i cierpień, spokój ducha to rzecz, której pragniemy najbardziej, mój wierny Jugemu – odparła Kiku na pytanie Takatsukasy. Jej ton głosu nieco się zmienił, jakby złagodniał, tak samo jak wyraz twarzy.
Ruszyli, by dotrzeć do rozwidlenia drogi i stanąć przed wyborem, gdzie iść dalej. Kiku wyciągnęła swój dziwny przyrząd, który w oczach wielu zdecydowanie nie mógł być w tym wypadku pomocny, biorąc pod uwagę, jak bardzo igła tego wihajstra kręciła się, nie wskazując żadnego konkretnego kierunku. Nie wspominając o tym, że chyba miał kierunki pomylone, biorąc pod uwagę, że na południu był czerwony, a zwykle to na północy się znajdował!
Nie. Heksa musiała maczać w tym palce – odparła z przekonaniem Kiku na pytanie zadane przez Yozorę, by prychnąć niezadowoloną. Raczej nie z pytania jaszczurzycy, a faktu tej całej czarownicy. Księżniczka przymrużyła oczy, jakby bardzo poważnie się zastanawiając co dalej. Z tego zamyślenia wyrwał ją jednak, nie kto inny, jak ciekawski Jugemu. – To Nachimban. Jest dla mnie swoistym drogowskazem. Gdy działa normalnie, wskazuje dane kwiaty w odpowiedniej kolejności, w… szyfrze, który tylko ja rozumiem. Daje mi wskazówki, czy podejmuję dobrą decyzję czy też nie. Jednak teraz nie mogę na niego liczyć. Przeklęta wiedźma – syknęła pod nosem, widocznie niezadowolona, by następnie zamknąć ostrożnie wieczko Nachimbana, a następnie schować z powrotem na swoje miejsce.
Yozora nie zamierzała zbytnio czekać na to, czy Nachimban łaskawie się uspokoi czy też nie i podjęła decyzję za niego. Skoro ani w lewo, ani w prawo – to prosto. Przez pole. Które co prawda teraz było puste i pozbawione żadnych roślin, więc raczej sumienie Jugemu dotyczące tego, czy depczą komuś po ziemniakach czy innych uprawach mogło być czyste. To co jednak okazało się problematyczne, to że te dwie ścieżki zostały w ten sposób poprowadzone nie bez powodu. No bo gdyby istniała droga na przestrzał to pewnie byłaby bardziej wydeptana, prawda? A nie była. Tak więc, po jakiś dwudziestu minutach marszu zaczęli czuć, że ziemia pod nogami stawała się jakaś… miększa i lekko mokrawa, ale brnęli dalej. Po kolejnych dwudziestu – i widocznie powiększających się budynkach osady – prawie zaczynali już brodzić w błocie – ku zdziwieniu wszystkich (a może jednak nie?), Kiku w żaden sposób nie narzekała na warunki ich przechadzki, a dzielnie brnęła, od czasu do czasu wyciągając jednak Nachimban zza pazuchy i sprawdzając czy coś się w jego działaniu zmieniło, jednak nic takiego się nie stało.
I jak się miało też okazać, to dlaczego ziemia zaczęła robić się mokrzejsza nabierało sensu. Ich oczom ukazało się bowiem coś na kształt bagna. Całkiem sporego. I nic nie było w tym bagnie dziwnego, gdyby nie fakt, że było one… ogrodzone. Ot, niezbyt wielki, sięgający Yozorze do biodra drewniany płotek, który w sumie trzymał się raczej na słowo honoru, aniżeli miał być jakimś zabezpieczeniem przed niechcianymi gośćmi. Ktokolwiek jednak o te ogrodzenie zadbał, postarał się również, żeby była i furtka. Zamknięta niby na kłódkę, ale nie oszukujmy się – dla kilkuletniego, nieco lepiej rozwiniętego motorycznie dziecka nie stanowiłoby problemu, a co dopiero dla dorosłych ludzi.
Nachimban nadal szaleje, ale… chyba za daleko zaszliśmy, by się wycofywać do punktu startowego? – Edgy – hime zerknęła na wszystkich, by koniec końców utkwić swój wzrok w Yozorze. Jakby nie patrzeć to ona była przewodniczką wyprawy, ale także i liderką ich wesołej kompanii!
Ostatnio zmieniony 23 kwie 2023, 0:16 przez Norka, łącznie zmieniany 3 razy.
Obrazek
Prowadzone wątki
Przygody 2/2
贖罪道 | Droga do odkupienia - Maji Seitaro
心を慰めるために | Ku pokrzepieniu serc - Yokomine Yozora, Mitsukyevu Uiriamu, Takatsukasa Jugemu
Misje 5/3
Ranga C
Ranga B
Ranga A
Inne 2/2
Awatar użytkownika
Yokomine Yozora
Posty: 44
Rejestracja: 31 sty 2023, 15:47
Discord: Amphare#3038
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Techniki:
Bank:
Osiągnięcia:

Re: Szlak Hanabi - Omatsuri

Szczęście w nieszczęściu, można by trochę powiedzieć, kiedy to Uiriamu odpowiedział na pytanie Jugemu, chyba nieszczególnie świadom, że to samo było niejako wynikiem słów Yozory. Skoro jednak dialog ponownie zaczął trwać pomiędzy ich dwójką, bez potrzeby mieszania w nią samej smoczycy, tym lepiej dla niej. To nie tak, że uwielbiała stać na uboczu, unikać wszelakiej socjalizacji i najlepiej to z ludźmi jako takiego kontaktu nie mieć. Sęk w tym, że tocząca się rozmowa była dla niej niczym wyrzucenie za burtę w trakcie sztormu. To jedna z tych sytuacji, gdzie nie ma znaczenia, czy ktoś pływać lubi, bo zwyczajnie to nie szczególnie warunki do tego. Kwestia sztuki? To było takie wzburzone morze, w którym nie wiedziała jak ani w którym kierunku płynąć, by się utrzymać i nie wyjść na kogoś co najmniej zupełnie nieobeznanego w temacie, jaki wydawał się być w jej mniemaniu czymś, z jakim trochę głupio niczego nie wiedzieć, a za szczyt umiejętności dyskusyjnych mając uznanie melodii Mickiewicza zwyczajnie za "ładne". Bo określenie "ładne" z pewnością nie było tym, czegokolwiek twórca w głębi serduszka by pewnie oczekiwał, uznając to za bardzo leniwy sposób do odniesienia się do czyjegoś przelania własnej duszy na papier! Albo w instrument. Albo na płótno...

Yokomine miała całkiem mieszane odczucia względem zarówno całej historii Kiku-hime, jaką kupowała tak w sumie mocno średnio, oraz przepowiedni, jaką wyrecytowała i objaśniła na prośbę Takatsukasy. Kolejna masa dziwnych słów, chociaż w mniejszym natężeniu, pozwalała jej nieco lepiej śledzić kreśloną historię. Była jednak jedna rzecz, jaka koniec końców, powtarzana kilkukrotnie, nieco bardziej zwróciła uwagę Yozory. Klątwa. Wcześniej puszczała to słowo mimo uszu, jednak teraz? Przekrzywiła delikatnie głowę, a chociaż jej dłoń sięgnęła do jej czubka, jakby się drapiąc w zadumie, w gruncie rzeczy było niczym innym jak upewnieniem się, że ów dziwne wyrostki dalej znajdują się pod kapturem. Klątwa, deformacje... Huh. Ale czy to by wtedy...
...
Nie no, to było absurdalnie bez sensu. Na tyle, że w końcu wzruszyła ramionami uznając, że raczej żadna Heksa sprzed czterystu lat raczej nie ma związku z tym, że wygląda, jak wygląda. Może jakaś inna klątwa i, jeżeli cała ta Heksa jeszcze żyje, mogłaby ją zdjąć, jednak szansa na to, że ducha nie wyzionęła i w ogóle by pomóc chciała, była stosunkowo niska. W zasadzie to wolała nawet żadnej z tych rzeczy nie sprawdzać, jeśli miała mieć wybór.

No, to generalnie jej chęć nie sprawdzania żywotności Heksy można było śmiało wykreślić z listy. Szybko poszło, zdecydowanie. Chwila, w której Jugemu zasypał Edgy-hime pytaniami w kwestii ładnego kompasu była też momentem, w którym wzrok Yozory na moment padł na kapelusznika. Przedmiot dopopatrzeniowy... Nie, żeby nie brzmiało to trochę głupio, jednak jednocześnie brzmiało też dość ciekawie i oryginalnie? W sumie nie wiedziała, ale określenie zdawało się jakoś przykuć jej uwagę na tyle, że ta spojrzała na niego ciut zaskoczona sama nie wiedząc, jaki ma dokładnie stosunek do naprędce wymyślonych przez niego nazw. Zwłaszcza, że żadna nie była właściwa. Nie mniej zdawały się bardziej prawdopodobne niż kompas nadający szyfrem, jaki rozumie tylko jedna, różowowłosa dziewczyna. Nie mniej - nie wnikała. Kiwnęła jedynie głową, decydując się na ruszenie do przodu. Heksa czy nie, Yozora musiała do miasta. Albo chociaż cywilizacji. Wioska przed nimi mogła zawierać osoby, jakie wiedzą, którędy mają iść. Matematyka była więc całkiem prosta, to też ruszyła "trzecią ścieżką". Co nie zostało zignorowane przez Jugemu, na którego spojrzała nieco niespodziewając się podobnego komentarza, jednak zaraz po tym wróciła do zwyczajnego tuptania w stronę celu.

Pech chciał, że ta trzecia ścieżka napotkała przeszkodę o treści "bardzo prowizoryczny płot odgradzający bardzo mało prowizoryczne bagno". Ta spojrzała zarówno na sztachety jak i na to, co się za nimi znajdowało, po czym westchnęła ciężko jakby chcąc wyrazić jakoś swoje niezadowolenie z tej drobnej niedogodności. Nie ma co się oszukiwać - Yozora nie bardzo chciała się przez bagno przedzierać. Tam jest mokro, mogą być aligatory i krokodyle, a nawet jeśli nie, to ile to się słyszało o ludziach, co weszli i utonęli, bo ta kałuża to jednak nie kałuża, a wodny tunel w zaświaty? Yokomine głupia nie była i zdecydowanie losu kusić nie zamierzała. Kiedy więc wzrok Kiku-hime na nią padł, ta jedynie dała znak dłonia, by ruszyć w prawo. Wzdłuż płotu. Bagno gdzieś kończyć się musi, więc zwyczajnie starczy je obejść i tak to trafić do wioski. Może i droga dłuższa, ale jaka bezpieczniejsza! I może aż tak bardzo bucików nie przemoczą.
Ostatnio zmieniony 27 maja 2023, 18:27 przez Yokomine Yozora, łącznie zmieniany 1 raz.
Obrazek

Żyła sobie raz Yozora,
która zaczęła się zamieniać w gadziora!
Obrazek

Choć rogi miała niczym krowa,
to jaszczurzy ogon wyrósł z jej rowa...
--by Norka
Awatar użytkownika
Mitsukyevu Uiriamu
Posty: 18
Rejestracja: 31 sty 2023, 19:28
Discord: Tora#0227
Karta Postaci:

Re: Szlak Hanabi - Omatsuri

Słowa Niju były jak miód na serce Uiriamu, który samym uśmiechem, tym prostym gestem mimiki twarzy, wyraził uznanie za słowa, a prawdopodobnie i ukrytą w nich mądrość, gdy zapewnił o pamiętaniu o utworzonej przez niego sztuce, w jakiejkolwiek to formie by ona nie istniała. Zaprawdę piękna idea i nadzieja na przyszłość. Zaś słowa Edgy-hime? Podobnie miłe i cudowne, jednak celem Ichiego nie było upodobanie się jednej osobie, ale rozpropagowanie i poznanie wszelkiej sztuki. Jeśli jego będzie kiedyś nauczana? Cudownie! Jednak miał się nią dzielić. A nie poświęcać ją dla jednej tylko osoby. Nie skomentował tego jednak.
Pytań także nie zadał, gdyż to właśnie Jugemu zasypał nimi Księżniczkę. Utopia... ach tak. Jakże piękna idea idealnego miejsca. Czy jednak perfekcja to to, co mogło być realne? Drobne niedoskonałości było tym, co sprawiało, że prawdziwe piękno mogło lśnić. Ba! To właśnie pościg za doskonałością był tym, co pozwalało wielokrotnie prawdziwej sztuce lśnić. Wysłuchał jej przepowiedni i słów, gdyż kto wie... mogły być ważne w przyszłości. Choćby przy pisaniu nowych dzieł! Już bez skrzypiec w rękach spokojnie wędrowali, a pod nosem cicho nucił lekką przyśpiewkę, którą gdzieś kiedyś zasłyszał, zarówno na ubitej ścieżce, jak i coraz bardziej się pogarszającej. Wkrótce stanęli przed płotem, a tam - padło pytanie. Uiriamu musiał oczywiście się wypowiedzieć.
-Nie goni nas czas żaden, w razie czego powrót to jedynie niewielka niedogodność przeciwko wygodzie i bezpieczeństwu trasy. - pozwolił sobie zauważyć, kierując się mimo wszystko bez słowa sprzeciwu za Yokomine, nadal sobie nucąc i podśpiewując pod nosem. Teren ten zdecydowanie nie pasował do hobbistycznej gry na skrzypcach i na instrument strunowy należało teraz bardzo uważać.

Rozwidlenie było przed nimi.
Nachimban pomocą nie był niestety.
Za smoczycą, na wprost ruszyli,
Do bagna doszli, ogrodzon przez płoty.
Ostatnio zmieniony 22 cze 2023, 12:13 przez Tora, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Takatsukasa Jugemu
Posty: 26
Rejestracja: 31 sty 2023, 19:31
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Bank:

Re: Szlak Hanabi - Omatsuri

Jugemu z uwagą słuchał wyjaśnień Edgy-hime od czasu do czasu kiwając głową, wzdychając wydając z siebie ciche "Ah" a nawet "Hmm". Oczywiście kobiecie nie przerywał, bo to by było bardzo nieuprzejme, ale miał swoje zdanie na temat tego co od niej usłyszał. W końcu skończyła więc mógł jej powiedzieć że... że...-To bardzo okropna klątwa. Z całą pewnością ją złamiemy!-Powiedział pewien swego. To była ich misja. To nie był przypadek że się tutaj znaleźli i wszyscy przyjaźnią połączyli.-Prawda YoYo, Łiriam?-Spojrzał na dwójkę towarzyszy, szukając w nich potwierdzenia dla swoich słów. No przecież nie mogli zostawić Edgy-hime na pastwę losu. I to nawet nie chodziło o to że była kinda hot. Tu się ważyła przyszłość ludzkości. Im mniej szkaradnych pań, tym więcej ładnych.-Jedno mnie jednak zastanawia. Jaki jest związek między klątwą a wygnaniem? Skoro na tronie nie może zasiąść mężczyzna, starczy że zasiądzie kobieta. W waszym rodzie rodziły się brzydkie i zdeformowane dziewczęta, ale no, były. Skoro były to mogły zasiąść na tronie? Chyba że na tronie mogły zasiadać jedynie piękne i niezdeformowane...-Zastanowił się nad ostatnią myślą.-Ale to też trochę niesprawiedliwe, bo piękno to kwestia bardzo względna. Obecnie mamy pewne standardy piękna ale kto wie, może za 200 lat to co teraz brzydkie, będzie piękne? Czy zdjęcie klątwy, nie będzie wtedy nową klątwą na waszym rodzie? Strasznie to skomplikowane. Może po prostu zniszczmy klątwę i rozsławmy Łiriama.-Stwierdził drapiąc się po czole, bo im dłużej nad tym myślał, tym bardziej dochodził do wniosku że dziwne są te heksy ale brzydkie dziewczęta? To coś, co jeśli było można, należało ze świata usunąć.
Oho. Tajny szyfr. I wihajster nazywał się Nachimban... od teraz Jugeumu będzie nazywał go więc, Wihajstrem.-Mhm, bardzo interesujące. A mogłabyś mnie nauczyć tego szyfru? Wtedy będziemy rozumieli go razem, a jak mawiała mamuśka - co dwie głowy to nie jedna. Swoją drogą jak nauczysz go całej naszej trójki, to będą co cztery głowy to nie jedna, a jak wiadomo łatwiej coś dostrzec gdy patrzą cztery osoby, a nie jedna.-No bo szyfry miały to do siebie, że miały jakiś klucz. Z związku z tym, na pewno dało się tą wiedzę przekazać innym. Chociaż cholera wie jakieś magiczne kompasy, może one działały inaczej i jednak się nie dało? Jugemu chciał jednak wierzyć, że tak będzie dobrze.
Im dalej kroczyli w tym większym bagnie brnęli. I ku jego szczeremu zaskoczeniu, Kiku nie marudziła. Widać przywykła do trudów podróży. No ale kiedy twoja matka jest tak szpetna że mleko kiśnie a kwiaty więdną, to co za problem małe bagno w drodze do oswobodzenia klanu? Kto by więc pomyślał że tym co ich zatrzyma był... płotek. Stanął na ich drodze i był. Niezbyt wytrzymały, niezbyt imponujący, ale był. I no Jugemu był gotów po prostu nad nim przejść, kiedy to bez słowa Yoyo ruszyła wzdłuż płotka, zupełnie jak by ten mały niepozorny płotek stanowił dla niej przeszkodę nie do przebycia! Może... Yozora nie umiała skakać? Tuptał więc sobie żwawo obok Yoyo.-Wiesz-Szepnął do niej.-Mogę cię podsadzić i pomóc przejść.-Dużo dzieci bało się że się potknął i wywalą na twarz przy znajomych. Ludzie też nie lubili się brudzić. Mogło być wiele powodów dla których płotek budził lęk Yozory, ale nie musiała się bać. Jugemu tu był, gotów by jej pomóc!
Awatar użytkownika
Norka
Posty: 905
Rejestracja: 29 lip 2022, 0:50
Ranga dodatkowa: Daimyo
Discord: hanialke
Karta Postaci:
Punkty Bonusowe:
Osiągnięcia:

Re: Szlak Hanabi - Omatsuri

Ballada o pewnej przygodzie 冒険の物語
Tury7
Historia o klątwie rzuconej na ród Edgy – hime zdecydowanie mogła wzbudzić w Yozorze pewne przemyślenia dotyczące jej stanu. Może to nie była ta sama heksa, bo nie licząc w sumie tych dziwnych rogów i ogona, to nie była aż tak zdeformowana. Chyba? No i jak uroda to rzecz bardzo względna, tak raczej ciężko smoczycę nazwać z twarzy szkaradną. Tak więc, jeśli rzeczywiście stała się ofiarą jakiegoś uroku, to najpewniej stała za tym jakaś inna czarownica. Tudzież heksa. Ciekawe czy te tworzyły jakieś społeczności wspierające się nawzajem, czy może dałoby się jakąś namówić, by zdjęła klątwę nałożoną przez jakąś inną?
Doceniam, mój drogi Jugemu! – odparła Kiku na zapewnienie chłopaka, że wesoła kompania pomoże jej w zdjęciu uroku rzuconego na ród Shiwang. – Jeszcze trochę i mianuję Cię moim osobistym gwardzistą! – dodała. To był zdecydowanie ten moment, w którym Takatsukasa powinien wyrazić swoją wdzięczność wobec wspaniałomyślności księżniczki. Choć najpierw ta odpowiedziała na kolejne kwestie nurtujące Jugemu. – Cóż, wraz z wiekiem pojawiają się też problemy z umysłem, co zdecydowanie nie służy byciu władczynią – wytłumaczyła. Jakby nie patrzeć, czystość umysłu zdecydowanie wydawała się być potrzebną rzeczą do zostania królową jakiegoś królestwa, bez wątpienia. – Zgodnie z przepowiednią, po zdjęciu klątwy będziemy mogli powrócić do Haenkkoch, więc zdecydowanie. Skupmy się na tym. I na utworzeniu Królewskiej Akademii Muzycznej, by nasz bard mógł zarażać miłością do muzyki… Chyba że wolisz by to była Królewska Akademia Sztuk Pięknych? – zapytała, zwracając się w stronę Mickiewicza. Kto by się spodziewał, że Edgy – hime była zdolna do pytania kogokolwiek o czyjeś zdanie i brania go pod uwagę?
Kwestia kompasu była równie skomplikowana co wiele rzeczy wokoło Kiku – hime. Im dłużej ją znali, tym coraz więcej dziwnych nazw się pojawiało. Jakby chociaż ta jedna rzecz w jej osobie nie mogłaby być prosta. Nie dość, że wiele się toczyło wokoło tego całego królestwa z legendy opowiadanej z pokolenia na pokolenie, jakiś bliżej niezidentyfikowany na chwilę obecną Lian Keun, a teraz jeszcze kompas mówiący szyfrem o wdzięcznej nazwie Nachimban.
Teoretycznie tak, mogłabym. Do tego musiałabym jednak dać Ci trochę swojej krwi, bo tylko dla osób, w których żyłach płynie krew z rodu Shiwang jest to możliwe – odparła w kierunku Jugemu, który zdecydowanie chciał pomóc. I pewnie wiele osób zgodziłoby się co do tego, że co dwie głowy to nie jedna, tak w tym wypadku musieli liczyć jedynie na samą Kiku i jej umiejętności rozszyfrowania podpowiedzi Nachimbana, który teraz na niewiele się podobno zdawał, mimo wszystko.
W trakcie ich dzielnej wędrówki, podczas której księżniczka nie pisnęła nawet słówka, nagle pojawił się płotek. Niby to niepozorny i raczej nie powinien stanowić problemów, jednakże zostało postanowione przez Yozorę, że nadrobią trochę drogi, idąc wzdłuż ogrodzenia, zamiast po prostu bezczelnie się najpewniej na czyjąś posiadłość wkradać. Bo skoro było ogrodzone, to musiała to być jakaś własność prywatna, prawda?
Jugemu, mój prawie przyszły osobisty gwardzisto – zwróciła się do Takatsukasy Edgy – hime. – Wydaje mi się, że przyszła naczelna Królewska Geografka po prostu chce nas poprowadzić bezpieczniejszą trasą. To bardzo mądre z jej strony – odrzekła różowłosa, nadając Yozorze tytuł, o który nawet zbytnio nie prosiła.
Tak więc szli w tym błocie, mniej więcej po kostki wzdłuż tego płotku, który na całej długości był w podobnym stanie jak na samym początku. Niezbyt wielki, lichawy – jakby mocniej kopnąć to zapewne by się zniszczył, bo w tym grząskim gruncie raczej nie miał zbyt wiele oparcia. Niestety, ze względu na panujące warunki nie bardzo mieli możliwość na jakieś bardzo szybkie tempo, ale mimo wszystko nie szło źle. I w pewnym momencie, na środku bagna zobaczyli… chatkę. Ot, drewniana, choć wydawała się bardziej stabilna niż płot, biorąc pod uwagę fakt, że została zbudowana z grubych bali. Nieopodal domku zaś znajdował się… wychodek. Najpewniej. Niewielka budka z serduszkiem wyciętym na górze drzwi. Z wychodka zaś wyszła postać. Czegoś takiego zdecydowanie nikt z ich nigdy nie widział. Choć Yozorze rzuciły się w oczy coś na kształt… rogów na głowie tej postaci? Czy ona też w pewnym momencie stanie się w takim razie zielona? Postać odwróciła się nagle w ich stronę.
Kto wy? WYNOCHA Z MOJEGO BAGNA, BAKA! – krzyknęła, by chwycić nagle jakiś kamień, który rzuciła ich w stronę i który leciał prosto na Kiku – hime. Ta jednak nie ruszyła się z miejsca. Jedynie podniosła w pewnym momencie rękę, by… po prostu złapać ten kamień w locie. Jak gdyby nigdy nic. Wesoła kompania mogła zobaczyć, jak księżniczka sięga również do pasa, przy którym była złożona kosa, za którą to chwyciła, ale jeszcze nie wyciągnęła.
Pragnę zauważyć, że znajdujemy się poza twoją posesją. – odpowiedziała księżniczka, dla odmiany stosując żelazną logikę. Ciężko nie przyznać było jej w tej kwestii racji.
Nieważne! Przestańcie mnie wszyscy nękać! Żyję sobie spokojnie, nikomu nie wadzę, a wy, ludzie, przychodzicie, nazywacie mnie potworem i chcecie skrzywdzić. Po prostu sobie idźcie! – krzyknęła ponownie zielonoskóra istota.
Obrazek
Prowadzone wątki
Przygody 2/2
贖罪道 | Droga do odkupienia - Maji Seitaro
心を慰めるために | Ku pokrzepieniu serc - Yokomine Yozora, Mitsukyevu Uiriamu, Takatsukasa Jugemu
Misje 5/3
Ranga C
Ranga B
Ranga A
Inne 2/2
Awatar użytkownika
Yokomine Yozora
Posty: 44
Rejestracja: 31 sty 2023, 15:47
Discord: Amphare#3038
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Techniki:
Bank:
Osiągnięcia:

Re: Szlak Hanabi - Omatsuri

Cała rozmowa, jaka miała później miejsce, a dotyczyła kompasu, trochę ją minęła. Co prawda jednym uchem słyszała coś o ktwi i szyfrach, jednak z drugiej strony nic z tego ją bardzo nie fascynowało. Tak samo klątwa, jaka raczej nie bardzo dotyczyła Yokomine, a przy której kiwnęła mechanicznie głową na pytanie Takatsukasy. O cokolwiek pytał z tym całym "prawda YoYo?"Yozora miała obecnie tylko jedno, czcze życzenie. Bardzo proste z resztą - znaleźć to durne miasto. Cywilizację. Cokolwiek. A tymczasem... Dostała magiczne kompasy, księżniczkę wyimaginowanego królestwa i bagno. Yozora fanką bagien nie była. Już teraz jej nóżki nieco tonęły w błocie, co spotkało się z jej zmęczonym spojrzeniem posłanym podłożu, zaś widząc więcej bagna za płotkiem: wybrała jedyną, słuszną drogę. Nie przez bagno. Chyba. Kiwnęła głową na stwierdzenie Mickiewicza, stawiając krok za krokiem, bez większej refleksja. Dopiero gdy spojrzała na Jugemu, którego nie spodziewała się w tej chwili w trybie yozorozaczepnym, otworzyła zaskoczona oczy. Podsadzić...? O zgrozo. Nie nie! Z drobną paniką zaczęła kręcić głową, mimowolnie unosząc dłoń w górę.
- Nie ma potrzeby, zwy-- zaczęła, po czym cała jej uwaga skupiła się na Edgy-hime. Dziewczyna najwidoczniej uznała, że wyjaśni Yozorę, za Yozorę i w obecności Yozory. No tak, bezpieczniejsza droga. Dokładnie. Znaczy... Nie do końca? Ale tak? Zwyczajnie nie chciała iść bagnem. Nie bardzo wiedziała, czy kwalifikuje się to w szukanie bezpieczniejszej drogi, ale chyba tak. A jednak wyraz na twarzy smoczycy wyrażał zmęczenie wymieszane z konsternacją. Królewska Geografka. To... definitywnie nie był jej tytuł. Ani funkcja. Yozora jakoś się super na geografii z resztą nie znała, że już nie wspominając, że dziewczyna w całe to królowanie Kiku-hime w ogóle nie chciała się jakoś bawić. Miała inne zajęcia i obejmowanie "ważnych" oraz "wysokich" funkcji "państwowych" nie miały tam dla siebie miejsca. Ostatecznie jednak tylko westchnęła cicho, kontynuując przeprawę wzdłuż płotka.

Dom. Niezgorszy dom z bali. Świetnie. Fenomenalnie. Tylko, że nie. Dom oznaczał, że ktoś musi w nim mieszkać i ktokolwiek budował dom na bagnie mógł nie być w top 10 osób, które Yozora chciałaby koniecznie spotkać. Czy miało znaczenie to, co chciała? Trochę nie, co było jasne w momencie, kiedy drzwi do czegoś, co przypominało wychodek, otworzyło się. Czy... Zielona dziewczyna, no tak, no przecież. Tego brakowało do kompletu z jaszczurką, bardem, samozwańczą księżniczką i handlarzem ludźmi. Yozora stanęła w pierwszej chwili nieco spłoszona, nie spodziewając się aż tak chłodnego przywitania. Dość szybko jednak jej dłoń sięgnęła ku własnej twarzy, masując skronie. I co ona miała z tym wszystkim zrobić? Nagle jednak przerwała, zaś zaskoczona zerknęła kątem oka na... Kiku-hime. Która złapała kamień. Ona. Kamień. Złapała. Po tym, jak o poprzedni się potknęła, nie miała względem niej aż tak dużych wymagań. I... rzuciła coś, z czym ciężko było się na dobrą sprawę kłócić. Nie zauważyła nawet, w którym momencie zaczęła śledzić całą tą rozmowę. A tym bardziej, kiedy sama się w nią wtrąciła.
- Najmocniej przepraszamy za zakłócanie pani spokoju. Nazywam się Yokomine Yozora i wraz z moimi towarzyszami próbujemy trafić do miasta. W żadnym wypadku nie przyszliśmy pani nękać czy obrażać, zaręczam. Czy możemy liczyć na wskazanie drogi?
Zapytała grzecznie i uprzejmie, może nawet kapkę niepewnie. Nie dlatego, że właśnie zaczepiała zielonoskórą dziewczynę, jaka zdecydowanie wyglądała przez to unikalnie, ale zwyczajnie miała wrażenie, że wtrąciła się w wymianę, której bazowo nie była częścią. A to mogło być już uznane za trochę niegrzeczne. Chociaż może konieczne?
Obrazek

Żyła sobie raz Yozora,
która zaczęła się zamieniać w gadziora!
Obrazek

Choć rogi miała niczym krowa,
to jaszczurzy ogon wyrósł z jej rowa...
--by Norka
ODPOWIEDZ

Wróć do „Hanabi no Kuni - Kraj Fajerwerków”