Oryginał
Brak odwzajemnienia emocji przez Ippei’a faktycznie leżała w sferze jego dotychczasowego charakteru, co drugi medyk od razu wypatrzył. Przez to nasz bohater nie był w zasadzie zdziwiony ubytkiem większej reakcji ze strony opatrującego. Z tego powodu Tamura nie zamierzał go dłużej wychwalać lub wykrzykiwać ku niebiosom wzniosłe pieśni na temat praktykanta pierwszej pomocy. Wprawdzie Tsubame pozostało odwrócenie wzroku od mężczyzny, poświęcając chwilę na spojrzenie na przyjaciela sprzed okresu wojny. Mikio odpłynął do krainy snów z powodu zmęczenia, toteż taki zbieg okoliczności także był do przewidzenia. Ile wigoru musiał on stracić, pokonując spory kawałek drogi pod wodą przy użyciu niebywałej prędkości przy pomocy rybich genów. Sabataya mógł jedynie sobie wyobrazić wysiłek w to włożony. Nie uraczył Fujiwary niczym wielkim pod kątem mimiki twarzy, aczkolwiek uważnie obserwował kompana z pozycji siedzącej po otrzymaniu opieki medycznej. Być może właśnie dlatego nie wpadł w żadną paranoję, skoro prędko ujrzał unoszącą się klatkę piersiową czterdziestolatka. Trudno zwątpić w umiejętności obserwacyjne Iryōnina, skoro praca Jaskółki też na tym się opierała. Krótko mówiąc, w końcu odpuścił oględzin członka wyprawy. Niedługo potem niewielki ślimak rozpoczął z nim konwersację, a ta zdaje się, nie należała do najprzyjemniejszych.
Dość stanowcza wymiana zdań mówiła jasno, iż poniekąd nie zgadzali się ze swoimi stanowiskami w obliczu całego przedsięwzięcia w okolicach ruin Wioski Ukrytej we Mgle. Chō zaznaczył swoje obawy o zdrowie tych ludzi dobitnie, nakładając dodatkowo ciężar obietnicy z obowiązkami na białowłosego. Jak to zniósł wysoki przystojniak? W milczeniu. Czuł nacisk słowny, gdyż te dwa retorycznie pytania w swej formie możliwie zasługiwały na udzieloną odpowiedź, bez względu na swą naturę. Syn Koizumiego wręcz szykował się na zobrazowanie umotywowania małemu mięczakowi, mówiącego, że… świat jest skomplikowany, a w tym ludzie. Niekiedy śmiertelnicy czynili coś w zgodzie z własnym sercem, niżeli rozumem lub chociaż obu kwestii łącznie. To odnosiło się w zasadzie do obu gości. Ta para “młokosów” podjęła bardzo drastyczne decyzje w swych celach. Niby mieli ustalony plan, choć… z powyższego powodu nie poszedł on do końca właściwą drogą. Niemniej dotrwali do końca. Wszyscy żyli. Zguba się znalazła. Chłopak z karmazynowymi oczami miarowo oddychał, próbując obniżyć ciśnienie krwi. Nerwów miał co niemiara, więc większe spięcie powinno zostać zrzucone. Spojrzał na ziemię, przy czym po wstępnych przemyśleniach próbował w końcu się podnieść. Mógł tylko powiedzieć prawdę. Mógł tylko wyjawić znajomemu zwierzakowi uczucia z tym związane. - Wierzę, że robił to z dobroci serca… W moich oczach nadal jest dobrym człowiekiem… - Westchnął ciszej, nakładając stopniowo większość obciążenia na kulejącą kończynę dolną. Udało mu się to, lecz starał się w miarę możliwości nie nadwyrężać ugryzionej nogi. Chciał się nią niebawem zająć. Nie odbierał jednak roboty Ippei’owi. Miał go słuchać… znowu. Lepiej sumienniej niż do tej pory.
Wykonawszy następnie czynności nakładania własnej krwi, zmrużył powieki w trakcie czytania zawartości zwoju. Powiernicy nie sprawiali wrażenia znanych mu osób. Co prawda jedno miano wbiło się do jego pamięci… Fujiwara Itsumi. Czy to członek rodziny pijaka? Spróbuje go o to zapytać w przyszłości, o ile będzie ku temu okazja. Powielając działania poprzedników na dokumencie, dokończył prośbę brzuchonoga. Potem odstąpił na tyły statku, starając się nawiązać konwersację z innymi marynarzami. Nie trwało to jednak długo. Wielkie stworzenie o świecących częściach sylwetki wynurzyło się zza mgły, aby pokryć cieniem cały pokład. Naturalną reakcją ex-ninja było stanięcie na przodzie grupy przerażonych żeglarzy, osłaniając ich rękoma niczym matka swoje młode w świecie zwierząt. - Nie ruszajcie się… - Wypowiedział naprędce, pozwalając reszcie scenariusza się rozwiązać. Szybko rozpoczął się dialog malutkiego muszlowca z… jego rodzicielką?
Nobuo stał wpatrzony w pełni gotowości do obrony reszty przed obliczem masywnego ślimaka. Nie wtrącał się w początek rozmowy dwóch mędrszych istot z powodu w miarę pokojowego wydarzenia, by w końcu zabrać głos po ostatnim zdaniu przywołańca. Odsunął się uprzednio od zgrupowania, zerkając kątem oka na przebudzającego się alkoholika. - Hanachō-sama… Nazywam się Tamura Sabataya. - Po przedstawieniu się wykonał dwa kroki do przodu, mając świadomość, czego dokonał. Byt przed załogą Szybującego Dorsza zjawił się na “polecenie” lekarza. Użył tutaj imienia bestii wypowiedzianego chwilę temu przez Kirijczyka. - Zwój został ukryty w Mizu no Kuni przed niepożądanymi rękoma po tym, jak Kirigakure no Sato zostało zniszczone. Mikio nie mógł pozyskać go szybciej z powodu narastającego niebezpieczeństwa w tamtym rejonie. Mogę o tym poświadczyć, gdyż… także pochodzę z tamtejszej wioski. Jest moim przyjacielem. - Zrobił pauzę, nie chcąc wpaść w słowotok oraz wyraźnie przedstawić wyjaśnienie majestatycznemu ślimakowi. - Dzisiaj zaryzykowaliśmy dla twojego syna, aby zwój nie przepadł… Nie mamy prawa prosić o wybaczenie… Chcę tylko zrozumienia… Mikio nie jest idealny, lecz… starał się zrobić wszystko, aby wasza rodzina nie pozostała bez tego zwoju. Jest wasz… Odzyskaliśmy go dla was. - Mówił nie z perspektywy kolegi, a własnej. Dało się jednak zauważyć, iż pogodna, a zarazem pewna postawa potomka Kanedy stała murem za Fujiwarą. Tamura bronił go razem z summonem wielbiciela trunków.
Chakra Tamury7,515
► Pokaż Spoiler | Wykorzystane techniki przez Tamurę