Yūubari nie była dobra w takie rzeczy, ale generalnie doświadczenie mówiło jej, że jak komuś się mówi, by czegoś NIE robił, to istniała bardzo duża szansa, że zrobi to dwa razy i jeszcze zrobi zdjęcia. Także jak na osobę, która NIE chciała im mówić, by nie jechały z nimi, bardzo się wczuł w to, by jednak ich przekonać, by nie jechały... Co oczywiście oznaczało, że pojadą. Sprytny ten pa... znaczy no, Shin. Tak. Sprytny Shin, stosując takie skomplikowane zagrywki psychologiczne, jakie to Yū z trudem rozgryzła, uśmiechając się przyjaźnie do rudzielca.
-
Podróżników w zasadzie. Skoro potrzebujecie pomocy i może być zabawnie, grzechem byłoby zostać w Sakurze, do której zawsze możemy wrócić innym razem.
Wyjaśniła krótko, rozwiewając nieco wątpliwości co do charakteru ich przybycia do wioski. Podróżnicy. Właśnie tak. Nie byli tu, by zwiedzać. Byli po to, by świat obaczyć! By przeżyć przygody. Gdzie coś ciekawego i interesującego, tam też i YūYu...Yu? Yukuri pomimo drobnego zamotania się w całej sytuacji zdążyła podejść do Yumishiego i przekonać go do fenomenalnej podróży w ich towarzystwie. Fenomenalnie! Azu była super urocza, a i do samego mężczyzny nic nie miała. Oznaczało to, że cała podróż z przezabawną trupą cyrkową zapowiadała się wręcz wybornie. Rzecz jasna pokaz z chowaniem długopisów przyciągnął również wzrok Hōzuki. Jaka magia! Trochę przypominało jej to chowanie rzeczy do piórnika, takiego zrobionego z zawiniętej firanki i zszytego po bokach. Tylko bez otwierania go i wsadzania tam długopisu. Patrzyła z szeroko otwartymi oczami, niczym jak na przedstawienie, jakie miało miejsce na deskach teatru. Nic jednak nie mówiła, oczarowana możliwościami takiego chowania rzeczy do innych rzeczy za pomocą czarów, ignorując logiczne narzucone im przez świat wielkości odpowiadające za fizyczną pojemność. Jej niebieskie oczy krążyły pomiędzy Yukkuri, a Shinem, jacy to głównie rozmawiali obecnie w pomieszczeniu. Azu zajmowała się bowiem kotem, a Yumishi, podobnie jak białowłosa, raczej obserwował, nie czując chyba potrzeby do wtrącania się. Dopiero kiedy wzrok Rudego zatrzymał się na niej, lekko się spięła. Znaczy... No tak, nie interesowały go przytulasy od dzieci, ale to w takim razie dlaczego patrzył na nią? W sensie... Nie była dzieckiem. Chyba. Tymczasem miała wrażenie, że specjalnie jakoś tak kieruje te słowa też do niej bo... też ją miał za dziecko? Czysta niesprawiedliwość, na którą mogła jedynie spojrzeć na niego lekko zakłopotana, splatając za sobą dłonie. No nic, nie to nie. Pomimo wrzucenia jej do jednego worka z młodszą od siebie Yukkuri, słysząc ustalenia co do godziny oraz dalsze słowa Shina, jedynie pokręciła głową, ponownie lekko się uśmiechając.
-
Nie bój żaby, punkt ósma będziemy na miejscu. - zasalutowała nawet, głównie dla żartu, bo dla czego innego? Po czy zerknęła ponownie na Yukkuri. Koniec końców temat ich noclegu chyba nie został rozwiązany przed przybyciem na miejsce. -
Po za tym, skoro i tak nie załatwiłyśmy oficjalnie żadnego miejsca do spania, chyba skorzystamy z oferty.
Bo jak wiadomo, i Yukkuri pewnie też to wiedziała - jak za darmo, to jest to jak najbardziej uczciwa cena. Żal nie skorzystać, a i może nie musieliby tak gonić rano, by pojawić się na miejscu. W najgorszym wypadku? Shin ich dobudzi, na pewno!
Spanie na karimatach, w zamkniętym pomieszczeniu, do tego cieplutkim bo raz, że ogrzewany pewnie, a dwa, że na zewnątrz ciepło? O panie! Jak u Pani Amaterasu za piecem normalnie. Yūbari nic więcej do szczęścia zupełnie nie było potrzebne, traktując ofiarowane im warunki do spania niczym noc w pięciogwiazdkowym hotelu. Dobrze, że nigdy w takim nie była, bo pewnie by jej się w kilka sekund jeszcze w zadku od tego dobrobytu poprzewracało. Chyba. No, lepiej nie sprawdzać najpewniej. W każdym razie tak jak mówiła - punkt ósma pojawiła się przed wejściem, klasycznie wstając wraz z pianiem koguta, którego nigdzie nie było, a co przypadało w jej przypadku często gdzieś koło piątej. Także czas na śniadanko i przygotowanie się do drogi z pewnością się znalazło, mając aż tyle do ich wybycia w drogę. W razie czego była nawet gotowa obudzić Yukkuri, chociaż nie aż tak wcześnie, jak siebie. Tak, by w razie czego też się wyrobiła ze wszystkim, co ma do zrobienia. Przy wozach dość szybko przyszło im poznać resztę trupy aktorskiej. Na widok Lotti mimowolnie oczy jej się zaświeciły. Cute! Nic dziwnego, że bardzo dobra aktorka. Wyglądała na bardzo dobrą... no, cokolwiek robiła! Szkoda, że sama tak uroczo pewnie nie wyglądała, jednak nie zdążyła pozazdrościć różowowłosej, bowiem po krótkim.
-
Miło poznać, jestem Yūbari. - jakie z resztą powtórzyła też później przy reszcie nowo poznanych, szybko przyszła pora na poznanie innych. A jakże! Nagle Lotti gdzieś zeszła na zupełnie dalszy plan, bowiem na widoku pojawiła się Lathia. Może nie aż tak cute jak Lotti, ALE! Ale ale! Przez całkiem spory czas przypatrywała się to jej rogom, to ogonowi. To znowu rogom. To znowu ogonowi.
-
...są prawdziwe?
Musiała. Po prostu musiała zapytać. Nawet jak nie były, to wyglądały cool. A jak były, to czymkolwiek była Lathia... No, musiała być czymś cool. Cokolwiek cool znaczyło, bo jeszcze nie czuła się specjalnie pewna z tym młodzieżowym żargonem, którego trochę uczyła się w biegu po wyruszeniu na przygodę. Następny był starszy mężczyzna. I jego syn, którego w sumie nie było, ale był. Zwyczajnie stał gdzieś dalej, nie podchodząc i pozostawiając wszystko na barkach własnego ojca. Pewnie się wstydzi! Nie mniej, pomachała do niego, wysłuchując starszego Fushi. W jego przypadku jedynie kiwnęła głową. Bo chyba z tymi niesprawdzonymi ludźmi to pił do nich. I mówił to raczej do Shina.
No a jak już o Shinie mowa, wyjątkowo zdawał się martwić ich chceniem do podjęcia się zadania. A niepotrzebnie! W tym momencie zaczynało ją to nawet trochę bawić, bo co by nie powiedzieć, takie podejście było nawet trochę urocze. W sumie nic dziwnego, że on tu szefował! Nadawał się na takie stanowisko. Może Yukkuri nie podzielała ten opinii, ale Yūbari znała się na takich rzeczach (wcale nie) i mogła śmiało powiedzieć, że to odpowiedni człowiek na odpowiednim miejscu. Miał dobry... ten, no. Mindset. Czy coś takiego.
-
Jak nigdy. - odparła z delikatnym uśmiechem, który lekko zelżał ustępując miejsca zaciekawieniu. Coś się stało? Definitywnie wyglądał, jakby coś się stało. I proszę! No tak. Jeszcze jedna osoba.
-
O, Yugoslavia-chan! - zakrzyknęła wesoło, machając do niej. Dobrze było ją widzieć zdrów i całą. Zupełnie przy tym zignorowała, że to nie jest jej imię. A w zasadzie nie miało znaczenia, które to imię, a które pseudonim czy przezwisko. Yugoslavia pasowała bardziej z bardzo prostej przyczyny. Zaczynała się na Yu. Imiona na Yu były wyjątkowe. Zdecydowanie nieśmiała. Prawie jak Lee, tylko bardziej. Obserwowała ją przez moment zaintrygowana, jednak dość szybko zniknęła, to też i temat wrócił do ich roli w całej tej podróży. Nie mogła mówić za Yukkuri rzecz jasna, dając jej możliwość wyboru, czym chce się zająć, więc skupiła się na części, która dotyczyła jej.
-
Nie jestem dobra w targowanie, ale z chęcią pomogę przy kuchni. Nasza dwójka umie sobie też nie najgorzej walczyć, więc gdyby była potrzebna pomoc i z tym, to przynajmniej na mnie możecie liczyć. Ale na Yukkuri pewnie też. Po za tym. - odchrząknęła, nim spojrzała na Shina z błyskiem w oku. -
Z chęcią siądę w pierwszym wozie, jeśli nikt nie ma nic przeciw.
No proszę! Przecież nie mogło być inaczej. Miałaby przepuścić okazję, by podróżować razem z cute aktorką, cool asystentką z rogami, że o Shinie, którego mimo wszystko zdążyła polubić już nawet nie wspominając. No i był jeszcze Messalindre, jaki zdecydowanie zaliczał się w poczet tych zabawniejszych osób. Nie, żeby reszta wozów była gorsza, a skądże! Zwyczajnie ten wydawał się, no... Troszkę bardziej zachęcającym, o!