Przez większość czasu w życiu Nany nie działo się nic wielkiego i większość dni wyglądała dosłownie tak samo, albo z niewielkimi różnicami. Trenowała – czy to najpierw z Riko, czy też sama, a następnie z Tamą – wykonywała pomniejsze misje i nigdy za specjalnie nie wyróżniała się na tle innych shinobi. Była geninką jakich wiele w Ame. Zapewne ci bardziej bezpośredni by powiedzieli, że nawet w niektórych aspektach była gorsza niż przeciętny ninja o jej randze i nie licząc klanowego hiden – w którym też był, cóż, przeciętna – to nie było w niej niczego wyjątkowego. Siódme dziecko, które praktycznie wychowało się samo szwendając się po ulicach Konohy… Nanako przywykła do takiego stanu rzeczy i jakby ktoś tydzień temu powiedział jej, że będzie miała okazję porozmawiać z samym Amekage sam na sam, wysłuchać jego mądrości… to by w to nie uwierzyła… jeszcze bardziej zadziwiające w tym wszystkim było to, że Shodaime – sama postanowił osobiście wybrać osobę, która będzie piastować funkcję nauczyciela młodej Inuzuki. To naprawdę nie mieściło się dziewczynie w głowie… czasem jedna, przypadkowa rzecz potrafiła doprowadzić człowieka w zupełnie inne miejsce w przeciągu zaledwie kilku dni.
Przecież pod wpływem rozmowy z Kise Ogumo poczyuła, że to odpowiedni moment do rozszerzenia stada. Chciała się stać silniejsza, więc to był dobry ku temu krok.
Usiadła na jednej z ławeczek, jednakże nie było łatwo Nanie usiedzieć. Czuła jak podenerwowanie coraz bardziej bierze w górę, jak żołądek się skręca z nerwów… choć to było zupełnie inne uczucie w porównaniu do tego, które miała ostatnim razem, gdy tu przyszła. Teraz te podenerwowanie było wymieszane z lekką ekscytacją. Przede wszystkim nie mogła się doczekać ponownego spotkania z Amekage. Zdecydowanie w swoim serduszku miała dla niego stworzony swoisty ołtarzyk i po ich ostatniej rozmowie, Nanako zaczęła go darzyć jeszcze większym szacunkiem. Wcześniej ten był podyktowany faktem, że był władcą wioski, informacjami przeczytanymi w lokalnej bibliotece na jego temat i tymi krótkimi urywkami, które do niej docierały podczas przemów do mieszkańców. Na własnej skórze jednak poczuła, że to co o nim było mówione było prawdę i jeszcze bardziej podbudowały w niej poczucie przynależności i faktu, że była… w domu.
Nie mogła powstrzymać lekkiego uśmiechu widząc znajomą fajkę.
Zapach dymu uderzył do wyczulonych nozdrzy Nany oraz jej psich towarzyszek. Jak sama Inuzuka i Tama były z tym zapachem obyte po poprzednim spotkaniu, tak dla Jyoko było to zupełnie coś nowego i psina nie mogła powstrzymać kichnięcia… zdarza się. Nie było to zdecydowanie coś, za co zamierzała Nana ją korcić, że biedulka nie mogła powstrzymać naturalnego odruchu organizmu na dosyć intensywny zapach.
Nie potrzebowała słów, żeby usłyszeć w głosie Shodaime – sama komendę w kwestii wyprostowania się. Zrobiła to. Tym razem bez olbrzymiego poczucia winy, który wisiał na jej barkach i sprawiał, że zakończenie ukłonu wydawało się być wtedy większym wyczynem niż przeniesienie gór.
Proste z pozoru pytanie. Nauczona jednak doświadczeniem, doskonale wiedziała, że za nim kryło się coś więcej. Ponownie mózg był zmuszony do myślenia, do którego tak bardzo nie był przyzwyczajony – dla Nany to naprawdę była nowa rzecz, biorąc pod uwagę, że zawsze opierała swoje decyzje na podstawie wewnętrznego instynktu. Rozmowa z Amekage wydawała się więc być ogromnym wysiłkiem psychicznym.
– Były pełne decyzji, Shodaime – sama – odparła, spoglądając na mężczyznę. To był jedynie wstęp do dalszej wypowiedzi. – Poczynając od przesłuchania Yoriego, spisania raportu w którym przekazałam Ci swoją opinię na ten temat. Spotkanie z Midoro, które również nie należało do najłatwiejszych… a potem decyzja o tym, że to czas powiększyć stado. – Ta ostatnia informacja mogłaby wydawać się dla niektórych zbędną, bowiem Kise nie był ślepy i zapewne zauważył Cesarzową siedzącą dumnie wyprostowaną przy nodze swojej pani, jednakże Nana nie chciała niczego pomijać. Została zapytana, jak minęły jej ostatnie dni, to opisała wszystko, co się działo. – Mam nadzieję, że Twoje ostatnie dni minęły jak najbardziej bezproblemowo, Shodaime – sama – dodała od siebie, spoglądając na mężczyznę. Wtedy, w tamtym liście mówiła zupełnie serio o tym, żeby pamiętał, że ma wokół siebie ludzi, którzy zawsze z chęcią mu pomogą; Kise mógł jednak zauważyć, że na twarzy Nanako malowała się pewna konsternacja, jakby zastanawiała się, czy powinna zadać pytanie, które ją męczyło od środka. Lekko ścisnęła palce na swoich monpe, jakby chcąc w ten sposób dodać odwagi. – Proszę wybaczyć moją ciekawość… jednak czy została podjęta już jakaś decyzja w sprawie Yoriego? – zapytała, w końcu zbierając się w sobie. Wiedziała, że przyszła tutaj w trochę innej sprawie, ale dużo myślała o tym chłopaku i było go Nanie okrutnie żal i po prostu przejmowała się jego losem i było to po rudowłosej widać.
Co jak co, ale Inuzuce nie można było odmówić dobrego serca.