Przypadki chodziły po ludziach, tak to już było. Zatrudnienie nowej osoby wcale nie oznaczało, że zbiegiem okoliczności to on musiał być winny, zwłaszcza że cały ten proceder odbywał się wszędzie, a nie tylko w tej jednej wytwórni. Dodatkowo nikt przecież nie chciałby osądzać i zwyczajnie potępiać bez dowodów zwykłych ludzi. Co prawda, każdy mógł mieć swoje podejrzenia, lecz to wszystko.
Miałeś plan, który odrzuciłeś na wstępie. Nic dziwnego, bo zakładał działanie po najmniejszej linii oporu i po prostu wybicie ludziom odpowiedzi pałką, albo o ścianę, czy był to odpowiedni sposób pozyskiwania informacji? Dla typowego zbira, którego nie obchodziło czy wyląduje za kratami najpewniej tak. Był też inny plan, na jaki wpadłeś. Udawanie nowego pracownika. Co jakiś czas kogoś przyjmowano, więc nie byłoby to wcale grubymi nićmi szyte gdyby cię przyjęto, również za bardzo się jeszcze tutaj nie pokazywałeś, więc pozostawałeś incognito.
Kierownik przez kilka chwil rozmyślał nad twoimi słowami, przyjrzał ci się, potem coś pomruczał, by w końcu odpowiedzieć. – W porządku. Wszystko ci pokażę, poczekaj tylko, aż skończę tutaj. Zrobię ci szybkie szkolenie i w takim razie od jutra możesz zaczynać — Skinął do ciebie, po czym wrócił do swoich obowiązków. Zajął się tym, do czego oddelegował jednego ze swoich pracowników przed rozmową z tobą. Zajmował się tym jeszcze przez kilkanaście minut, by finalnie zakończyć zmianę i odesłać wszystkich do domu. Miałeś wrażenie, że i tak zrobił to wcześniej, niż powinien, biorąc pod uwagę, że ty czekałeś. Obserwowałeś, jak pracownicy wychodzą i rzeczywiście, pomiędzy nimi wychodził taki łysy gość, nie miał ani włosa na głowie, ani na brodzie, policzku. Ba, nawet brwi nie miał, co mogło wydawać się dziwne, ale zupełnie pasowało do pseudonimu, jaki mu nadano.
– No dobrze, to chodź, oprowadze cię — I tak przez następną godzinę kierownik oprowadzał cię po całej lokalizacji. Zaczął od pokazania ci szatni, do której przychodzili wszyscy, by zacząć pracę. Nie było to coś specjalnego, ot pokój z kilkunastoma szafkami. Gdzieś tam znajdował się pokój socjalny, gdzie można było spędzić w spokoju przerwę i coś zjeść, a potem przeszliście już do małego magazynu, gdzie znajdowały się rzeczy, które miały być przetransportowane do tego właściwego. Później pobieżnie wytłumaczył ci proces, bez wdawania się w tajemnice i detale. Było tego sporo. Wskazał ci kilka punktów, w których sprawdzali już możliwość potencjalnych ingerencji w smak stron trzecich. Było to właściwie na początku, po dotarciu ryżu, w środku w tracie fermentacji i na końcu samego procesu podczas butelkowania. Tylko że w każdym przypadku nie dało się tego zrobić samotnie, ktoś by to dostrzegł, sale nie były puste i nikt nie bywał tutaj sam. Czy to oznaczało więcej biorących udział w procederze? Możliwe, że tak, ale kto wie, może ten zbrodniarz był po prostu sprytny.