Nanako było daleko do oazy spokoju. Miała ognisty temperament, który potrafiła pokazać. Czego jednak się dziwić po członkini klanu Inuzuka, który był dosyć charakterystyczny, jeżeli chodzi o chociażby pewnego rodzaju instynkty. Można powiedzieć, że Nana była dosyć terytorialna i wioska była naprawdę dla niej wszystkim. Miała olbrzymie ambicje z nią związane, aczkolwiek nie było to spowodowane chęcią bycia wysławianą przez przyszłe pokolenia, nic z tych rzeczy. Po upadku Konohy obiecała sobie, że przestanie być taka bierna i zacznie więcej trenować, by stać się silniejszą, by być w stanie obronić zarówno Amegakure jak i ludzi w niej mieszkających. Gdzieś w dalekosiężnych planach miała zostanie Fukei, jednakże na razie miała bardziej bliżej wyznaczony cel – chuunin. Trochę wstyd w tym wieku z geninem siedzieć.
– Nie spodziewałam się, że postanowisz zaatakować człowieka na oczach straży. – Wywróciła oczami. No tak, przecież to jej wina, że nie powiedziała człowiekowi spoza wioski, żeby nie robił krzywych akcji, bo nikt mu raczej nie uwierzy. – Może pójdziesz do szpitala z tymi rękoma? Mamy naprawdę wybitnych Iryoninów w wiosce – powiedziała już nieco łagodniej z oznaką… zmartwienia? Owszem. Mimo wszystko domyślała się, że to mogło być dla niego kłopotliwe. Była przekonana, że nikt mu nie odmówi pomocy, nawet jeżeli był spoza wioski. W najgorszym wypadku przyjdzie mu za to zapłacić.
Na pewno ich relacja będzie inna… jednakże czy rzeczywiście gorsza? Czasem, tego typu trudne sytuacje potrafiły umacniać przyjaźń. Pod warunkiem, że przetrwają ten kryzys. Nana wychodziła z założenia, że prawdziwe relacje tworzyły się właśnie w momentach ciężkich, nie gdy wszystko było w porządku; Jej wczorajsze słowa były nieco oschłe, trzeba to przyznać, jednakże w Inuzuce kotłowało się wtedy zbyt wiele emocji naraz. To był ciężko dzień dla Nanako – rozmowa z Amekage, która – mimo że finalnie okazała się być ogromną lekcją dla dziewczyny – wymagała od niej sporej uwagi, potem cała akcja w areszcie. Psychicznie dziewczyna została dosyć obciążona i potrzebowała odreagować. Nie do końca się jej to udało, gdy tak myślała o tym wszystkim w trakcie swojej bezsennej nocy, jednakże choć trochę się uspokoiła.
Po prostu bądź – te słowa dosyć mocno w nią uderzyły. Nie wiedziała co na nie odpowiedzieć. Sprawa była chyba jeszcze zbyt świeża i potrzebowała jeszcze z nim wiele tematów poruszyć, zanim zdecyduje co dalej. Czy chciała kontynuować ich relację na przyjacielskiej stopie – bo jej nauczycielem nie zostanie, a chociaż nie na chwilę obecną, nie w takiej formie, jakiej by zapewne tego chciał.
– Rozumiem – rzuciła jedynie, nie wiedząc co innego mogłaby powiedzieć. Nie chciała rzucać żadnych wielkich słów na razie… Po tym wszystkim mimo wszystko trochę się wycofała i stała się bardziej stanowcza.
Szli koło siebie, jednakże między nimi był taki odstęp, że nie było szans na jakiś przypadkowy dotyk czy coś w ten deseń. Najpierw Nana zaprowadziła Midoro na pocztę, by mógł kupić tę kopertę, a potem skierowali kroki pod dom Yoriego. Nie wnikała, co napisał do pani Okamoto w liście. Postanowiła w tej sprawie mu zaufać, wierząc, że robi to z czystych pobudek.
Rubinku – dokończyła za niego w myślach, jednakże nie powiedziała tego na głos. Wczoraj mu zakazała tak do siebie mówić w ferworze złości i frustracji, to nie tak że jakoś bardzo jej to przeszkadzało, choć… mogło sugerować, że są jakoś blisko, a w tamtym momencie Nana mocno w to wątpiła. Teraz powoli ta nadzieja wracała, choć przed nimi była naprawdę długa droga wspólnego poznawania siebie nawzajem.
Nana cupnęła sobie na trawie przy płocie, biorąc Tamę na kolana.
– Shodaime – sama nie będzie wyciągał żadnych innych konsekwencji, miałeś tylko spędzić tę jedną noc w areszcie – rzuciła do niego, bo zapewne był tego ciekawy, tak się chociaż jej wydawało. – Obędzie się bez nabijania na pal i odcinania kończyn tym razem – zażartowała, posyłając nawet Midoro delikatny uśmiech.