Krótkie pytanie strażnika poskutkowało praktycznie słowotokiem ze strony dzieciaka, jaki to miał zdecydowanie długą drogę za sobą. Zbyt długą. Nie mniej w obecnych czasach była to niestety smutna norma. Spojrzał na Kireia początkowo nieco zdezorientowany, otrzymując na proste pytanie dość niekonwencjonalną odpowiedź. Kiwnął jedna głową sądząc, że skoro dziecko przed nim stać na entuzjazm, to przynajmniej nie jest umierający. A to pozwalało rzeczywiście udać się w cieplejsze miejsce, gdzie młody podróżnik zajął miejsce, przy którym to niedługo po tym pojawił się ciepły napój. Po całej tej wyprawie w zimnie i deszczu? Zapewne ciepła herbata była niczym miód na serce. Nieco parujący, jednak jakby dotknąć kubka, nie zdawało się, by miał dostać wrzątek. Pytania strażnika zaś? Dostał bardziej konkretną odpowiedź, niż można było się spodziewać. Słuchał ze skupieniem, nie przerywając mu podczas opowiadania o rodzinie i pozostałych wioskach.
-
Skoro przychodzisz z Iwy, a wcześniej byłeś jeszcze gdzieś, to może Kirigakure no Sato? Pasowałoby. - rzucił pytaniem, raczej sam do siebie i nie oczekując odpowiedzi. Ostatecznie Kirei sam nie był pewien, to też nie oczekiwał, że ten my przytaknie bądź zaprzeczy. Chwilę zamyślenia na twarzy strażnika przerwała jednak lista życzeń chłopaka. Całkiem spora. Jedzenie? Wykonalne. Ale mama i lokum już z pewnością brzmiało jak nieco biegania. Przynajmniej za tym drugim, bo gdzie jego mama może teraz przebywać - i czy w ogóle była w Ame - pewnie nie byłby w stanie od razu stwierdzić. Zdawało się jednak, że mężczyzna na krześle słuchał z drobnym uśmiechem na twarzy, jakby zachowanie niespodziewanego gościa nawet go rozbawiło. Gdy zaś skończył, strażnik wstał z krzesła, dosuwając je do jednego z blatów.
-
Zacznijmy może od rzeczy, które najłatwiej damy radę dla ciebie zdobyć. Swoją drogą - jestem Sakurazaki Tsubasa. Napij się, a ja szybko załatwię sprawę mojej warty.
Stwierdził, kierując się ku drzwiom wyjściowym.
Także Kirei został na kilka chwil sam. Chwil nieco dłuższych, jednak nie na tyle, by martwić się losem strażnika. Po kilku minutach pojawił się ponownie w progu, całkiem zadowolony, w dłoniach niosąc jakiś niewielki płaszcz. Ten położył w tym samym miejscu, gdzie wcześniej postawił kubek herbaty.
-
Załatwiłem jeszcze jakiś suchy płaszcz, żebyś w przemoczonym nie chodził. Swój możesz tu zostawić bądź zabrać, jak ci wygodnie. A tymczasem chodźmy pierw upolować jakieś jedzenie i pokazać wioskę.
Od razu stanął przy drzwiach czekając, aż Kirei podejmie decyzję i ewentualnie zaopiekuje się samą herbatą. Po tym zaś zaczął prowadzić ku Ame, jednak dalej idąc całkiem blisko muru. Dało się go dostrzec gdzieś pomiędzy wysokimi budynkami. Ludzie zaś, jak można było zauważyć, przemierzali ulice. Ludzie różni, niektórzy z emblematem Ame, wyglądając jak typowi ninja. Inny, chociaż mieli opaskę, nie wyróżniali się z tłumu. Była też jednak spora ilość ludzi, którzy żadnych oznaczeń nie mieli, wyglądając jak zwykli cywile wiodący zwyczajne życie.
-
Jest sporo miejsc, gdzie można dobrze zjeść. Zaprowadzę cię teraz do najbliższego, jednak nie krępuj się z wypróbowaniem innych knajp. Dzisiaj ja stawiam. Jeśli zaś sam chcesz zarobić, może warto dołączyć jako ninja Ame? Zawsze są jakieś koty do łapania dla młodych shinobi. Może nawet dadzą ci jakieś niewielkie lokum, gdzie będziesz mógł poczekać na mamę. Sam też się za nią rozejrzę w wolnej chwili.
Zaczął tłumaczyć, idąc powoli ulicą. Czasami jednak skręcał w jakąś inną ulicę, powoli odchodząc od murów wioski, a szedł tak, jakby zmienił nagle nieco plan i zamierał nadłożyć nieco drogi. Zdecydowanie jednak nie można było powiedzieć, że ten prowadzi go jakimiś podejrzanymi uliczkami, jako że dalej trzymał się tych bardziej zaludnionych ścieżek.
-
Mamy w wiosce taką organizację jak Fukei. Jeśli kiedykolwiek będziesz potrzebować pomocy, jako obywatel Ame - o ile postanowisz zostać - będziesz mieć wszelakie prawo, by poprosić ich o pomoc. Mają taką chustę specjalną, po której ich rozpoznasz. Co do Iwy i medyków: mamy centrum medyczne. Może w wolnej chwili warto tam zajrzeć? Zwłaszcza, że mamy sporo osób, również z Iwy. Może ktoś słyszał o twojej mamie.
Przy okazji zatrzymywał się co jakiś czas, pokazując inne miejsca w wiosce. To jakiś sklep obuwniczy, to spożywczak, to fryzjer... Innymi słowy: głównie miejsca, jakie prędzej czy później zainteresują każdego, bez względu na obecny zawód.
W końcu też dotarli do karczmy. Żeby było zabawniej - umieszczona została przy innej bramie, prowadzącej na zachodni szlak. Wybudowany z zszarzałej cegły i wzmocniony tu i ówdzie stalowymi elementami wyróżniał się dość potężną rynną odprowadzającą wodę bijącą o łatany blachą jednospadowy dach. Tak jak pierwsze piętro stanowiło z pewnością główną izbę, tak na piętrze prawdopodobnie dałoby się znaleźć pokoje dla co biedniejszych przyjezdnych. Szeroka brama zaś po prawo od wejścia wiodła na spore podwórko prowadząc do innych budynków, pełniąc jednocześnie formę "parkingu". Strażnik wszedł do środka, gdzie
młoda dziewczyna właśnie wycierała jeden ze stolików.
-
Tsume-chan!
Zawołał, na co ta nagle podniosła głowę początkowo niechętnie. Widząc jednak, kto stoi w drzwiach, przybrała dość szybko dość neutralny wyraz twarzy. Gdyby jednak się jej nieco przyjrzeć, dało się znaleźć na niej krztę ulgi.
-
Już myślałam, że Hanamatsu-san nagle się wrócił do karczmy. - stwierdziła niepocieszona, odkładając ścierkę na blat. -
A to...?
Przechyliła głowę, patrząc za strażnika. Jej wzrok rzecz jasna padł na Kireia.
-
Młody człowiek, jaki potrzebuje zjeść coś ciepłego. Ramen? A może takoyaki?
Ostatnie słowa rzucił do chłopaka za sobą. Sam zaś zajął miejsce przy jednym ze stolików.