Splamiony Honor, tajemnice klanu w zagrożeniu!
Misja B3/???
UczestnicyKami Takashi
Kobieta stojąc ze splecionymi pod biustem rękoma przyglądała się zbliżającemu z oddali członkowi klanu. Minę miała nietęgą, z resztą tak jak i na wczorajszym zebraniu. Chodziło o chłopaka, czy może o coś innego? Trudno wywnioskować.
- Cześć. - odpowiedziała beznamiętnie, nie wysilając się nawet na wymyślenie czegoś innego. Gapiła się na rudowłosego tym swoim zimnym, przenikliwym jeszcze przez dłuższą chwilę, w kompletnej i krępującej ciszy tak jakby czegoś od niego oczekiwała. W końcu wypuściła nosem zebrane w płucach powietrze i zwróciła w stronę alejki prowadzącej do wioskowej bramy. Nie czekając na niego, ruszyła przodem rzucając od niechcenia poleceniem:
- Idziemy. - z pewnością coś ją gryzło, albo zwyczajnie ma taki zgrzybiały sposób bycia... Po wybyciu już poza tereny Amegakure no Sato zauważalnie przyśpieszyła kroku. Co prawda, do Kraju Ziemi jest spory kawałek drogi, a oni mają już kilka dni opóźnienia, ale czy w tym przypadku tym bardziej nie powinni oszczędzać sił? Tym tempem dotrą do granicy Tsuchi po około trzech godzinach, lecz wątpliwe, by po znalezieniu się tam nie wypluli płuc.
- Podobno widziałeś jednego z ich szajki. Opisz jak wygląda i nie szczędź szczegółów. Musimy ich znaleźć tak szybko jak to możliwe i odzyskać zwój. - odezwała się nagle, idąc i patrząc ciągle przed siebie. Jej zachowanie oraz sposób poruszania można z czystym sumieniem porównać do maszyny. Narzędzia wykutego na potrzeby wioski, klanu i siły militarnej, osoby o jednym zadaniu - wykonaniu rozkazów. Komuś takiemu jak Takashi zapewne będzie trudno się do tego przyzwyczaić, różni ich przepaść światopoglądów, a wnioskując po nieludzkim tempie marszu i pełnym skupieniu także formy fizycznej i wyszkolenia.
- Cześć. - odpowiedziała beznamiętnie, nie wysilając się nawet na wymyślenie czegoś innego. Gapiła się na rudowłosego tym swoim zimnym, przenikliwym jeszcze przez dłuższą chwilę, w kompletnej i krępującej ciszy tak jakby czegoś od niego oczekiwała. W końcu wypuściła nosem zebrane w płucach powietrze i zwróciła w stronę alejki prowadzącej do wioskowej bramy. Nie czekając na niego, ruszyła przodem rzucając od niechcenia poleceniem:
- Idziemy. - z pewnością coś ją gryzło, albo zwyczajnie ma taki zgrzybiały sposób bycia... Po wybyciu już poza tereny Amegakure no Sato zauważalnie przyśpieszyła kroku. Co prawda, do Kraju Ziemi jest spory kawałek drogi, a oni mają już kilka dni opóźnienia, ale czy w tym przypadku tym bardziej nie powinni oszczędzać sił? Tym tempem dotrą do granicy Tsuchi po około trzech godzinach, lecz wątpliwe, by po znalezieniu się tam nie wypluli płuc.
- Podobno widziałeś jednego z ich szajki. Opisz jak wygląda i nie szczędź szczegółów. Musimy ich znaleźć tak szybko jak to możliwe i odzyskać zwój. - odezwała się nagle, idąc i patrząc ciągle przed siebie. Jej zachowanie oraz sposób poruszania można z czystym sumieniem porównać do maszyny. Narzędzia wykutego na potrzeby wioski, klanu i siły militarnej, osoby o jednym zadaniu - wykonaniu rozkazów. Komuś takiemu jak Takashi zapewne będzie trudno się do tego przyzwyczaić, różni ich przepaść światopoglądów, a wnioskując po nieludzkim tempie marszu i pełnym skupieniu także formy fizycznej i wyszkolenia.
NPC Kami Yohari