Evviva l'arte!美術万歳!
GraczeKatagiri Kayo
Posty15
Zapewne żadna osoba tutaj zgromadzona nie zapomniała o tych strachach i problemach, które miała – bo jak tylko przedstawienie się skończy, to wrócą do domu, a wraz z nimi pojawią się ponownie rozterki i szara rzeczywistość. Do tego czasu chcieli jednak się uśmiechać – spoglądali na grupę artystów, zachwycając się ich sztuczkami – w tym także i tą wykonaną przez Kayo. Ich uśmiechy były szczere, tak samo jak brawa, które były gromkie. Tak niewiele potrzeba było, by samurajka sprawiła komuś radość – to zaś powodowało przyjemne uczucie ciepła na jej sercu. Bo przecież taki był jej cel – gdy inni w jej otoczeniu byli szczęśliwi, ona również się cieszyła, prawda?
Życie nomada było dobrym określeniem. Przemieszczali się z miasta do miasta, z całym swoim dobytkiem, który udało im się zebrać. Nie było tego wbrew pozorom wiele. Gdyby Kayo policzyła ilość ludzi, która się przy namiotach kręciła, bez wątpienia mogłaby dojść do wniosku, że w jednym sypiało co najmniej z pięć osób, może więcej, a jakoś wybitnie wielkie one nie były. Czasem też korzystali z jakiś usług w zamian za pomoc – wszystko zależało od miejsca, w którym się obecnie znajdowali; Ayashii nie odpowiedziała na słowa Kayo, jedynie przytaknęła głową, dając jej znać, że zrozumiała. Sprawa „barw wojennych” również została wyjaśniona i nie było po co dalej tego tematu ciągnąć.
Wojna zostawiła na każdym człowieku jakiś ślad… mniejszy bądź większy. Dla nich, jako ninja, zostanie wygnanie z własnych domów czy ich utrata była bolesna i jak mogli dołączyć do którejś z wiosek, które się utworzyły czy do Amegakure, które się „utrzymało”, to postanowili pójść inną drogą. To była ich świadoma decyzja – nie chcieli już iść ścieżką ninja, jednakże tym się przecież zajmowali całe życiem, do tego byli szkoleni… i tak naprawdę nic innego nie potrafili. Dlatego postanowili zrobić użytek ze swoich umiejętności w mniej konwencjonalny sposób.
Reakcja Kayo na jej słowa… nieco zaskoczyła Ayashii. Nie spodziewała się współczucia ze strony dziewczyny, nawet go od niej nie oczekiwała. Katagiri zadała pytanie, więc kobieta na nie odpowiedziała. Mimo wewnętrznego smutku, zdążyła się już pogodzić ze swoim losem… i tak miała więcej szczęścia.
– Już, już, nie ma co się kłaniać. Stało się i się nie odstanie. I tak miałam szczęście… żyję. Więc staram się wykorzystać tę szansę daną przez los i przeżyć resztę swojego życia najlepiej, jak potrafię. Tego zapewne by chcieli dla mnie moi bliscy… i to jedyne co mogę dla nich zrobić. Myślę, że chyba każdy z naszej wesołej gromadki powiedziałby Ci to samo – powiedziała, posyłając dziewczynie delikatny uśmiech. Daleko było mu do tego, który pojawiał się na scenie, jednakże wydawał się Kayo… cieplejszy, prawdziwszy, pomimo skrywanego w nim smutku.
Młoda samurajka nie potrafiła Ayashii zrozumieć… mimo że odpowiedź była na wyciągnięcie ręki. Wystarczyło się wsłuchać w słowa wypowiadane przez kobietę i przeczytać ukryty pomiędzy wierszami słów przekaz. Czemu konferansjerka była smutna? Może dlatego, że wolałaby, by życie jednak nie zmuszało ją do opuszczenia miejsca, którego nazywała domem. Pragnęła, by ukochane osoby wciąż żyły… i były z nią blisko. Czy Kayo też tego nie chciała?
– Myślę, że nie doceniasz swoich umiejętności. Drzemie w Tobie duży potencjał, o ile będziesz go szlifować – odpowiedziała z przekonaniem, uśmiechając się do Katagiri, nieco szczerzej niż przed chwilą. Kayo nigdy nie miała nikogo, kto by jej pokazał, jak się pewne rzeczy robi, w jaki sposób używać tych umiejętności, które jednak w pewnym sensie były dla niej bardziej naturalne niż dla innych. Pod okiem odpowiedniego nauczyciela… kto wie, może stałaby się prawdziwym brylantem? Pytanie, czy dziewczyna tego w ogóle chciała?
Widok na przedstawienie z miejsca, w którym się znajdowały nie był najgorszy… ale do wybitnych również nie należał. Kayo patrzyła na wszystko nieco z boku, nie mogąc dostrzec chociażby mimiki twarzy tancerek, a ta była naprawdę znacząca w całym przedstawieniu. Ayashii na pytanie Kayo zareagowała uśmiechem i skinięciem głowy, by następnie zacząć ją prowadzić na przód sceny. Ludzie widząc prowadzącą przedstawienie, automatycznie się odsuwali, więc bez problemu stanęły na samym przodzie, z najlepszym z możliwych widoków.
To co się działo na scenie zdecydowanie zapierało dech w piersiach. Muzyka z jednej strony brzmiała groźnie, z drugiej… idealnie komponowała się w całą konwencję przedstawienia. Każde najmniejsze uderzenie w bęben, każdy dźwięk wydany przez muzyków wydawał się być na miejscu i przemyślany – nic nie znajdowało się tam przypadkiem. Tancerki zaś spinały wszystko swoistą klamrą kompozycyjną w jedną całość. Sprawnie posługiwały się swoimi rekwizytami, które paliły się żywym ogniem – wyrzucały je w powietrze, łapiąc w ostatnim niemal momencie, kręciły szybkie kółka, tak że płomień się zlewał w jedną całość. Ogień potrafił mijać ich ciała tak naprawdę o centymetry w trakcie różnorakich figur, które wymagały takiej elastyczności, że Kayo do dnia dzisiejszego nie była świadoma, że ludzkie ciało potrafił takie rzeczy robić. Przyglądając się temu uważnie, zaczynała nawet zauważać swoistą… fabułę, mimo że nie padły żadne słowa. Mimo dzikiej muzyki, w całym tym przedstawieniu było coś.. pokrzepiającego. Dodającego otuchy.
NPC Ayashii