• Ogłoszenia
  •  
    Aktualności fabularne
    Obecna pora roku: Wiosna 164r.

    Poniżej znajdują się ostatnie wydarzenia oraz ważniejsze ogłoszenia. Są one często opatrzone datą dodania, przy czym najświeższe informacje umieszczone są na samym początku listy.

    30.01.2024 - rozpoczęcie wydarzenia wioskowego w Sakuragakure. Więcej informacji w najnowszych aktualnościach fabularnych.
    29.01.2024 - oficjalne zakończenie eventu Arc II: Pierwsza Konfrontacja. Podsumowanie można znaleźć w aktualnościach fabularnych.
    Kącik Nowego GraczaSamouczek Wzór Karty Postaci AtrybutyRozwój postaci i koszty chakry Atuty Klany i organizacje Informacje o świecie Handbook
    Powyższe tematy powinny zawierać wystarczająco informacji, by móc bez przeszkód napisać Kartę Postaci i rozpocząć grę. W przypadku dalszych niejasności, zapraszamy do kontaktu zarówno na chatboxie, przez wiadomości prywatne oraz przez nasz serwer Discord.
    Administracja
    Pingwinek Chaosu
    Główny Administrator
    Norka
    Główna Mistrzyni Fabularna
    Hefajstos
    Główny Moderator Kuźni
    Tora
    Główny Moderator Technik

    W przypadku jakichkolwiek pytań bądź uwag, powyższe osoby zajmują się wyszczególnionymi w ich tytułach zagadnieniami. Pomocą służy również cała kadra forum, wraz z moderatorami. Zapraszamy również do dołączenia do forumowego Discorda.
    Kadra Sakura no HanaDiscord Sakura no Hana
     

Wioski "Nad potokiem" oraz "Pod potokiem"

Kwiecisty kraj, który jest dość sporym kontrastem co do faktycznej sytuacji tam. Najłatwiej nazwać Hana no Kuni krajem rebeliantów, złodziei, bandytów, piratów i tego pokroju osób. Może z tego powodu, tak łatwo było założyć tam Hanagakure mimo braku zgody Daimyō. Hana no Kuni leży w południowej części Nowego Kontynentu i nie należy do miejsc, przez które ludzie często się przemieszczają. Dominują wyżyny wraz z terenami bardziej górzystymi - jedynie na południu da się znaleźć miejsca bardziej równinne. Nawet fani tego typu terenów jednak nie mogą nazwać kraju wartym zwiedzania - szczególnie, kiedy weźmie się pod uwagę jego temperaturę. Ciężko tam o ciepłe lato. W większej części kraju nawet wtedy trzeba nosić ze sobą jakiś ocieplany płaszcz czy kurtkę. Zimy potrafią być na tyle srogie, że podróżnicy górscy potrafią zamarznąć na śmierć, jeżeli nie znajdą dobrego schronienia przed śnieżycą. Niestety, roślinność na terenach Hana no Kuni jest bardzo niewielka. A raczej, znaleźć można tonę martwych drzew, krzewów i kwiatów. Flora przedstawia tam wręcz nieustanną walkę. Rośliny starające się wyrosnąć i upiększyć krainę, szybko umierają przez ów klimat.
Awatar użytkownika
Hefajstos
Posty: 1987
Rejestracja: 26 kwie 2021, 21:11
Karta Postaci:
Punkty Bonusowe:

Wioski "Nad potokiem" oraz "Pod potokiem"

Wioski "Nad potokiem" oraz "Pod potokiem"
Gdzieś na terenach wyżynnych wschodniej części kraju, płynie sobie potoczek. Może nawet rzeczka, zależy od opinii. Z zachodniej strony rzeki nieco wyżej nad poziomem morza znajduje się wioska "Nad potokiem" ponieważ znajduje się w wyższych partiach wyżyny, z zachodniej strony - a więc bliżej stolicy, no generalnie przyjęło się że są "Nad" potokiem. To mała wioska, żyjąca głównie z hodowli kóz i owiec. Jednak jak to w zyciu bywa zapotrzebowanie na ziemię przez rozrost liczebności wioski spodowało powstanie wioski "Pod potokiem" znajdującej się na wschodnim brzegu potoku - a więc dalej od stolicy, no i bardziej na południe, w dół potoku. Obie wioski dzieli około kilometra. Są raczej dość niewielkie, łącznie w obu będzie poniżej 500 mieszkańców. Obie zajują się wypasem kóz i owiec.
MG
Fabuła dla Senki: The road is straight until it turns
No cóż, "Szportka" okazała się przygotowana do wyprawy lepiej, niżli Senka przypuszczał. Nie dość że pod jego mieszkaniem, jakiś pobity bandzior pilnował jej plecaka - mniejszego niż ten Senki - to jeszcze opłaciła(!) jakiegoś rolnika, który podrzucił ich kawałek od Hany. Dopiero stamtąd podjęli dalszą, pieszą wędrówkę. Na świeżym powietrzu spali raz, a następnego dnia ruszyli w dalszą drogę, by późnym popołudniem dotrzeć do wioski "Nad potokiem" jak móił Sence mały znak wbity przed wejściem do wioski. Przez cały ten czas, Vritra nie powiedziała Sence co będą robić, niczego go jeszcze nie nauczyła, no i generalnie niewiele się odzywała. Jedzenie również miała swoje, ale gotowa była się podzielić z Senką jeśli temu zabrakło, także sama nie odmówiła by jeśli ten poczęstowałby ją. Jadła jednak jedynie suszone mięso i onigiri z śliwką. W każdym razie, zaczepili jakiegoś chłopaka który akurat szedł drogą w wiosce.
-Witaj... chłopaku-Senka mógł zauważyć delikatny ruch zakapturzonej głowy w jego stronę. No cóż, Vritra z całą pewnością normalnie nie załatwiała tego w ten sposób.-Potrzebujemy noclegu na 3 dni. Starczy nam mniejsce w stodole, w zamian oferujemy naszą pomoc w pracach-Chłopak spoglądał chwilę na Vritrę, po czym rzucił okiem na Senkę, musząc unieść głowę do góry. Miał jakieś 16 lat ale był raczej wzrostu Vritry.
-Cosiek by się znalazło a i pomoc to u nos zawsze mile widziono-Podrapał się po brodzie-Ale to ja łojca spytać musze, bo to nie są proste tematy. Ze stolicy przechodzicie?-Zapytał Senkę.
-Coś w tym stylu-Wtrąciła Vritra i wskazała ręką by prowadził. No i faktycznie chłopaczek wzruszył nieco niepocieszony ramionami i poprowadził ich w głąb wioski.
-Lojciec to mówił że jak byde dużo mlyka pił to też taki urosnę. Ale jak na ciebie patrzę, to chyba nie chcy-Powedział chłopaczek do Senki tak na niego spoglądając co jakiś czas-Z takim wzrostem, to jaką ja dziołchę znajdy? I w ogóle czyrypem to bym w grzymsie rył, bezsensu tak co nie?-Zapytał Senkę, bo wierzył że ten ze swoimi doświadczeniami też tak uważa. W końcu zatrzymał się pod małą chatką i otworzył drzwi-Łojciec! Ino podrożnych znalazłem co za noclyg popracujo-Wydarł się od wejścia, wchodząc dalej, gościom dając ręką znać żeby poczekali. Dosłownie chwilę później zjawiła się kobieta. Przy kości, raczej niska, z hustą na głowie. Zdecydowanie nie "Łojciec", chyba że to imię było.
-Stary na polu, ić mu pomóc-Wydarła się jeszcze za synem. Po czym spojrzała na "Gości". Na Senkę, musiała zadrzeć głowę, a na Vritrę łypnęła podejrzliwie.-Nie kcymy kłopotów-Powiedziała prosto.
-Nie przynosimy kłopotów-Odparła Vritra. Kobieta nie wyglądała na przekonaną słowami Vritry i jeszcze raz spojrzała na Senkę mierząc go od stóp do głów uważnym spojrzeniem.
-No momy trochu roboty tero, winc by się rynce dodatkowe przydały. Wikt i noclyg doć możemy, ale żadnych monet ni momy co by dać, zima idzie.-Odparła, podpierając ręce na biodrach.
-Starczy nam woda i chleb oraz miejsce wśród kóz-Kobieta wzruszyła ramionami słysząc słowa Vritry i zaprowadziła Senkę i Vritrę do obory. Była piętrowa. Na dole były kozy i owce a na górze siano i na górze spać mieli Senka i Vritra. Dzisiaj już było późno, ale nazajutrz rano, mieli pomagać w gospodarstwie. Kobieta zostawiła ich samych i wróciła do swoich obowiązków.
-Dobrze więc, to nasz pierwszy przystanek. Mam tu coś do załatwienia za 3 dni, postój wykorzystamy na to by pomóc tym ludziom, a kiedy będzie czas - jak teraz - będę cię uczyć-Mówiąc położyła plecak przy kupce sianka i usiadła ze skrzyżowanymi nogami na deskach stodoły.-Pierwszy etap twoich lekcji jest bardzo prosty. Wyjaśnię ci ogólne działanie Hachimona, jak otworzyć pierwszą bramę, opowiem ci o niej nieco więcej i w miarę możliwości odpowiem na twoje pytania, jednakże przez 72~96h które spędzimy w tej wiosce, nie wolno ci zmróżyć oka. Mało tego, przez cały ten czas musisz być na tyle skupiony by wykonywać pieczołowicie zadania zlecone przez gospodarzy oraz by przyswajać wiedzę którą ci przekazuję.-No i tak miało wyglądać pierwsze z zadań/treningów Senki.
Prowadzone Wątki:
Senka - Se jest, od roku, gdzieś tam
Shogo - Ale nie odpisuje, pewnie nie odpisze, już nigdy...
Mikan - znowu po Jeleniu, się z Daimyo szlaja
Ichigo - Bo się jej rządzić zachciało
YuYuYu - Jest ich trzech i pewnie coś odpierdolą
Jo X Hom - Czy będzie segz? Czy będą z tego dzieci? Tak wiele pytań, tak mało odpowiedzi...
Midoro - Flying thunder criminal scam
Hikari - Rendez-vous with Yuri (And Bulldog)
Więcej grzechów nie pamiętam.
Awatar użytkownika
Arakawa Senka
Posty: 45
Rejestracja: 02 cze 2021, 6:18
Ranga: Muryō no ninja
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Bank:

Re: Wioski "Nad potokiem" oraz "Pod potokiem"

Senka mógłby przysiąc, że nie słyszał jakiegokolwiek pukania do swoich drzwi. W końcu... przecież nie zasnął, a raczej zwróciłby uwagę na coś tak charakterystycznego jak odgłos knykci uderzających o drewno. W tym momencie było jednak zdecydowanie za późno, by miało to znaczenie. Drzwi były zniszczone, a Vritra... nijak możliwa do pociągnięcia do odpowiedzialności za swój wybryk. Dobrze wiedział w jakich warunkach mieszkała i jakim typem człowieka była. Arakawa naprawdę nie miał ochoty i siły na przepychanie się z nią, by ugrać tak naprawdę w tym momencie nic istotnego. Drzwi się cudownie nie naprawią, gdy Szprotka przyzna się do błędu. Przemilczał to, zupełnie nieświadomy na ten moment jaką rolę grali jego sąsiedzi w tej drobnej intrydze. Milczał też dalej, nie miał nic do dodania. Wiedział że trafił w punkt swoim komentarzem odnośnie psucia się ryby i nie był na tyle głupi, ani ślepy, by nie zauważyć zwiastuna rewanżu. Ten jednak nie nastąpił od razu, zemsta musiała poczekać, więc pewnie Vritra miała lepszy pomysł jak uprzykrzyć życie Senki bez potrzeby wymyślania kąśliwych uwag. Te w końcu były jego domeną i to on w tym środowisku czuł się jak ryba w wodzie, a nie, o ironio, rybodziewczyna.
Czerwone czy czerwieńsze? Senka może i nie był ślepy, ale nie przykładał na tyle uwagi do koloru łusek swej sensei, by zobaczyć jakąkolwiek zmianę. W końcu ona naturalnie miała jakieś takie czerwonawe łuski, może bardziej różowawe, ale z pewnością w tym spektrum barw. Uwagę zwrócił jednak na to, że Vritra przyznała się do błędu, co było w pewnym stopniu zaskakujące, ale oczywiście nie na tyle, by Senka w jakikolwiek sposób to okazał. Zamiast tego ruszył za swoją towarzyszką, która nie miała zamiaru marnować więcej czasu na przebywanie w rażąco nudnym mieszkaniu uszczuplonym o sprawne drzwi. I teraz dopiero Arakawa zdał sobie sprawę ze sporego błędu w swoim genialnym planie - jak miał zamknąć drzwi na zasuwę od zewnątrz? Zakłopotany stanął przy drzwiach, rozmyślając co zrobić z tym faktem, by ostatecznie jedynie je przymknąć i tak zostawić. Przecież w środku i tak nie było niczego wartego kradzieży. Wszystko co dla niego było wartościowe miał przy sobie. Kłopotliwe mogły być jedynie domysły właścicieli odnośnie wydarzeń - czy doszło tu do włamania? Czy Senka żyje skoro go nie ma wciąż? Czy wróci? Nie chciał powrotu do mieszkania, które już nie będzie jego. Nie był do niego przywiązany, ale... no było jego i było wygodne, i wciąż miał w nim trochę swoich ubrań i innych gratów.
Jednak i o to nie musiał się martwić. Korytarz był uściełany jego sąsiadami - typami spod ciemnych gwiazd, którzy teraz wcale tak groźnie nie wyglądali, jak na co dzień. Pobici, zastraszeni, nieprzytomni. Nagle Arakawa zrozumiał co Vritra miała na myśli, mówiąc że pukała, ale za drugim razem sąsiedzi ją wkurzyli. Właściciele nie będą zadowoleni, a i Senka będzie pewnie miał sporo problemów, gdy już wróci do Hanagakury, ale na ten moment chciało mu się śmiać. Naturalnie nie zaśmiał się, ot jedynie uniosły mu się kąciki ust, gdy przypatrywał się wielkim oprychom pokonanym przez drobną Szprotkę. Dobrze wiedzieć, że jego sensei potrafiła sobie poradzić z typkami pokroju jego sąsiadów.
- Racja, społeczeństwo nie jest przygotowane na ciebie. - rzucił do niej dziwnie zadowolony, co było nawet wychwytywalne w jego głosie, aczkolwiek z pewnością nie w mimice. Spojrzał na nią, próbując złapać jej reakcje na te słowa, ale zapominając że przecież ma na sobie kaptur, który dziwnie skrywał jej całą twarz w mroku i psuł nieco zabawę Sence. Skoro jej tożsamość pozostawała zagadką dla pobitych, a jej siła była aż nazbyt oczywista, to zawsze mógł powiedzieć, że był wzięty jako zakładnik i nie ma nic wspólnego z tajemniczą kruszynką o wybuchowym temperamencie. Przecież nikt mu nie udowodni, że jest silniejszy od niej i mógł nie zostać zastraszony. Nie ważne jak dalekie to było od prawdy.
Ona źle oceniła jego przygotowanie do wyprawy, a on jej. Nie do końca rozumiał czemu musiała specjalnie pobić i zastraszyć jakiegoś śmiecia, by pilnował jej dosyć małego plecaka, który przecież nie mógł być zbyt ciężki dla niej i na pewno nie był zbyt niewygodny, aby go nosić ze sobą. Jednak nie miał zamiaru kwestionować logiki Szprotki, bo i tak poczuł ulgę. Ulgę spowodowaną świadomością, że rybodziewczyna jednak coś w głowie ma i zabrała ze sobą… coś, coś na pewno przydatnego. Mało tego, nawet opłaciła drobną podwózkę, która miała im skrócić dystans do przemierzenia pieszo. I najlepsze w tym wszystkim było to, że jego kieszeń na tym w ogóle nie ucierpiała.
Oboje pierwszego dnia nie byli zbyt rozmowni. Normalny człowiek na miejscu Senki zapytałby chociaż gdzie zmierzają, w jakim celu tak naprawdę i pewnie wymyśliłby jeszcze dziesiątki innych pytań, mających rzucić trochę więcej światła na wciąż niejasną sprawę treningu czegoś, co Vritra nazywała "Hachimonem". Jednak jak to już było ustalone przez kilkadziesiąt ludzi w życiu Arakawy - ten nie był normalny. Jemu było zupełnie obojętnie gdzie zmierzają, jak długo będzie trwała podróż i czy w ogóle ma to sens. Szprotka może nie była tego świadoma, ale jej uczeń był gotowy zawrócić i porzucić cały ten ambaras treningowy w każdej chwili, a dokładniej w chwili, w której będzie miał tego dosyć. Na ten moment… nie miał lepszych planów, a rybodziewczyna z pewnością miała dostęp do jakiejś dziwnej mocy, która mogła pomóc Sence być bardziej wolnym, niżeli teraz. W końcu świat rządził się bardzo prostą zasadą - im jesteś silniejszy, tym więcej możesz. Dlatego Arakawa, mimo braku motywacji i aspiracji, poza własną świadomością pragnął być najsilniejszy, by tylko móc… wszystko. Dla niego było to jak proste, dziecinne życzenie, aby każdy dał mu spokój i robić co chce, kiedy chce. Ale to nie było tak banalne. Podążanie za większą siłą musiało być wliczone w cenę. I na razie Senka miał na tyle motywacji, nawet nie będąc jej świadom. Napędzało go przecież kilka rzeczy - gniew, żal, rozpacz i… bezcelowość. Bezcelowość jego życia, która była aż nazbyt oczywista. Dlatego też prawie każdy cel był dobry tak długo, jak popychał go do przodu i kazał mu żyć dalej. Cóż, nie była to do końca prawda. Prawdą było, że cel był dobry tak długo, na ile Senka miał ochotę.
Szprotka jednak była lepiej przygotowana, niż jej uczeń myślał, a więc oboje się mylili odnośnie gotowości do podróży. Arakawa jednak wcale się nie zawstydził, nie poczerwieniały mu łuski od tego błędu nie tylko dlatego, że ich nie posiadał, ale zwyczajnie dlatego, że miał to gdzieś. Vritra korzystała ze swoich zapasów, a on mógł korzystać ze swoich. Jego prowiant nie był tak długoterminowy, ale podejrzewał że jest wyższej jakości. W końcu sam przyrządził sobie posiłki, a kucharzem był na pewno lepszym, niż ktokolwiek podejrzewał. Zatem jego dieta tego dnia składała się z kulek ryżowych wypełnionych gotowanym, wołowym mięsem. Gotowanym oczywiście na sake, by uniknąć tak uciążliwej dla wołowiny gumowatości przy gotowaniu po prostu w wodzie. Miał też onigiri z innym nadzieniem, w tym ze słodką fasolą, która była niezwykle pożywna i bogata w energię niezbędną podróżnikom. Prawda była taka, że przyrządził je bardziej z myślą o Szprotce, jako że wydawała się ona zdecydowanie fanką słodszych rozwiązań kulinarnych, aniżeli innych. Oczywiście nawet z nożem na gardle Senka nie przyznałby się, że zatroszczył się o rybodziewczyne, bo też nie było to w stu procentach prawdą - przecież jak nie będzie chciała, to sam zje, nie? Otóż nie, a przynajmniej nie teraz. Nie zaproponował jej poczęstunku, spodziewając się raczej, że to ona będzie go prosić o jakiś prowiant, więc z takim quasi-tsundere nastawieniem w milczeniu wcinał onigiri i szedł równo z Vritrą.
Może to on jednak nie był gotowy do życia w społeczeństwie bardziej niż jego sensei? Jak się okazywało, potrafiła też rozmawiać z ludźmi bez użycia przemocy i szło jej to zaskakująco sprawnie, zważywszy na niski stopień rozgarnięcia zaczepionego chłopaszka. Ten chociaż chciał zdobyć jakąś uwagę Senki, tak sam Arakawa nie był skłonny mu ją podarować. Pytania skierowane w jego kierunku zostały przemilczane, bo nie było potrzeby by to on się odzywał. Całe gadanie zostawił Szprotce, jedynie przypatrując i przysłuchując się całej interakcji. Kwestię wzrostu jedynie potwierdził kiwnięciem głowy, bo co miał powiedzieć dzieciakowi? Że kobiety lubią wyższych? A skąd miał to wiedzieć Senka? Nie był popularny wśród płci pięknej, ale nigdy nie myślał, że może być to kwestia wzrostu. Wiele osób mu powtarzało że "z takim nastawieniem nigdy nie znajdziesz sobie żony", ale nikt nigdy nie tłumaczył o jakie nastawienie chodziło, a sam wielkolud naprawdę miał gdzieś czy znajdzie sobie żonę, czy nie, więc nawet nie pytał. Nie lubił gadki szmatki, a szczególnie z nie interesującymi go nieznajomymi, więc nie zdradził gówniarzowi, że prawdziwym problemem są łóżka - prawie zawsze za małe. Tak samo ubrania, buty i sufity domów. Istniało sporo niewygodnych elementów, gdy miało się około dwadzieścia centymetrów za dużo od przeciętnego "wysokiego" osobnika. Ale istniało też sporo zalet, głównie w walce, a w tym przecież Senka się, chcąc nie chcąc, specjalizował.
Nie dziwił się, że matka tego chłopaka tak na nich spoglądała i martwiła się potencjalnymi kłopotami. Zaufania Vritrze nie dodawał ten kaptur, skrywający najdrobniejszy szczegół jej twarzy oraz stojący obok rosły chłop o ponurym wyrazie twarzy. I tutaj Arakawa milczał, doskonale odgrywając rolę poczciwego, głupiego dryblasa, który nie radził sobie z rozmowami. Może tak dobrze czuł się w tej skórze, bo była ona jego własną? Może. Jednak kobieta, jakimś cudem, nie kwestionowała ekstrawaganckiego duetu, pozwalając im zamieszkać wraz ze zwierzętami. Widocznie naprawdę potrzebowali rąk do roboty. Wioska sama w sobie wydawała się być spokojnym miejscem, bardzo zwyczajnym i nie zwiastującym żadnych przygód, a jednak Vritra miała tu jakiś interes. Senka nie wnikał w ten temat, bo nie obchodziły go sprawy rybodziewczyny. On był tutaj tylko po to, aby stać się silniejszym i reszta była mu, do pewnego stopnia, obojętna.
Kiedy już zostali sami w oborze, wspiął się na piętro i rzucił swój plecak obok kupki siana, rozglądając się po otoczeniu. Jego wzrok zatrzymał się na dłuższy moment na kozach i owcach, może nawet ożywając nieco, mając w sobie odrobinę więcej iskry, a raczej… jakąkolwiek iskrę.
- Niby obora, a przytulniej niż u ciebie. - mruknął, spoglądając na Vritre, która akurat usadawiała się na deskach. Pierwsze słowa Senki miały być nieco bardziej… wulgarne, ale oszczędził sobie, bo i tak nie miał żartów wysokich lotów. Z głębokim westnięciem, a może nawet i jęknięciem rzucił się plecami na kupkę siana, zakładając ręce pod głowę i patrząc jedynie kątem oka na Szprotkę, która zaczęła wyjaśniać po co tu są, na jak długo i jak będzie przebiegał trening. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie kwestia… braku snu. Może i Arakawa wyglądał jakby w ogóle nie sypiał, ale jednak co noc zdarzało mu się zasnąć na jakiś czas. Byle dwie, trzy godziny po zmroku pozwalały na kilka do kilkunastu godzin wysiłku bez odczucia konsekwencji niewyspania. Czasem nawet udało mu się drzemnąć w dzień na godzinę lub pół. Po trochu, szczątkowo, ale sypiał dzień w dzień, a teraz miał nie spać? Po cholerę?
- I w czym ma to pomóc? Sztuki walki zazwyczaj trenuje się w szczytowej formie, a nie w najgorszej. - pierwsze pytanie, bo jakoś nie uśmiechały mu się bezsenne trzy lub cztery dni harówki na gospodarstwie, a później podróż cholera wie gdzie i jak długo. - Może zanim zaczniesz mi opowiadać jak to mam przez dwie noce stać na głowie a później przez dwa dni chodzić na rękach, by nauczyć się Hachimonu, to odpowiedz mi na jedną rzecz… - nie dał jej chwili na odpowiedź na pierwsze jego pytanie, by móc sobie trochę zadrwić z niej dalej, ale też zapytać o coś, co rzeczywiście go zastanawiało odkąd opuścił jej ruderę, ekhem, dom. - Skoro Hachimon zdejmuje naturalne ograniczenia, to muszą być jakieś tego konsekwencje, prawda? W końcu ludzie są jak zwierzęta - zbiorem zachowań, mechanizmów i ewolucji, by zagwarantować sobie jak największe szanse na przeżycie. Skoro, jak mówiłaś, mózg ma te całe ograniczenia, to najpewniej jest ku temu jakiś dobry powód. Myle się? - jak na dotychczasowe wypowiedzi Senki, ta była zaskakująco poważna, rzeczowa i zawierająca jakąś wiedzę, a nie błyskotliwe obserwacje, by rzucić kąśliwą uwagą. Niezależnie jednak od tego co mówił - brzmiał i wyglądał jednakowo nudno, z tym samym ponurym wyrazem twarzy i zmęczonym spojrzeniem, które jednak mimo swego charakteru było czujne i równie czujne oko obserwatora z pewnością byłoby w stanie wychwycić, że Arakawa mimo swej mało energicznej aparycji, jest gotowy w każdej chwili zareagować na zagrożenie, które nie powinno umknąć jego ametystowemu spojrzeniu. Spojrzeniu, które teraz znów przeniosło się na zwierzęta, a dokładniej na jedną z kóz, gdy Senka obrócił głowę na bok, odwracając wzrok od Vritry.
- Wiedziałaś, że kozy mają jakby cztery żołądki? Tak naprawdę jeden, ale podzielony na cztery komory. - jak gdyby nigdy nic postanowił podzielić się ciekawostką, jedną z setek a może tysięcy znanych mu ciekawostek na temat różnych zwierząt. Zazwyczaj nie mówił nic o faunie, jako że jego fascynacja najczęściej spotykała się z niezrozumieniem, a to napędzało drwiny i głupie teksty, na które Arakawa nie miał ochoty. Przecież nie będzie kogoś lał po mordzie, bo zaśmiał się z jego pasji. Z drugiej strony, głupio było tak po prostu dawać komuś obrażać rzeczy, które były dla Senki istotne. I w ten sposób najlepszym wyjściem pozostawało milczenie, ale jak długo dało się milczeć? On naprawdę uwielbiał zwierzęta i chciał się dzielić swoją wiedzą na ich temat, bo wydawały mu się niezwykle ciekawe, ale… cóż, nie miał ku temu okazji. Teraz przynajmniej postanowił spróbować z Vritrą. Nie liczył na jakieś "wow" z jej strony, ale chociaż brak negatywnej reakcji. Właściwie… nawet jakby zareagowała negatywnie, to wpadł na pomysł, że przecież może się z nią droczyć i ją dręczyć nieustającymi faktami na temat zwierząt, zalewając ją zbędnymi jej informacjami.
Obrazek
Awatar użytkownika
Hefajstos
Posty: 1987
Rejestracja: 26 kwie 2021, 21:11
Karta Postaci:
Punkty Bonusowe:

Re: Wioski "Nad potokiem" oraz "Pod potokiem"

MG
Fabuła dla Senki: The road is straight until it turns
Zdecydowanie Vritra i społeczeństwo nie specjalnie do siebie pasowali. Chociaż jakby się nad tym zastanowić to Senka również nie był jakimś szczególnie pasującym elementem społeczeństwa. Przypominał bardziej zepsuty trybik, którego chyba społeczeństwo nie odrzuciło tylko dlatego że za bardzo nie przeszkadzał. I chyba - pomimo dużego wzrostu - dawał radę nie wyrożniać się za bardzo. W każdym razie, spokojne życie Senki skończyło się donośnie i być może do tego fragmentu społeczeństwa jakim było jego mieszkanko, nie będzie już pasować. Czas pokaże. Na razie byli w podróży i ku zaskoczeniu Senkodere, Vritra miała swoje jedzenie. Tak więc nie miał okazji poczęstować jej jedzeniem które specjalnie dla niej zrobił. Co za... niefortunna sytuacja. Gdyby była to papierowa gra fabularna, to zapewne para ta dostałaby minusowe punkty do swojej relacji. Na szczęście - to było prawdziwe życie! A tam takie rzeczy się zdarzały!

W każdym razie dotarli, znaleźli nocleg, wszystko zapowiadało się całkiem dobrze. Na tyle że nawet Senka pozwolił sobie na drobną uszczypliwość, tej jednak Vritra nie skomentowała, nie wydawała się też szczególnie nią przejęta. Dość mocno to po niej spłynęło. Sence za to widocznie nie spodobało się to, jak miał wyglądać trening. Czy może bardziej - miał co do niego spore wątpliwości. Zanim jednak dał szprotce odpowiedzieć, pociągnął temat przechodząc do "Wad" Hachimonu. Gdy skończył mówić Vritra westchnęła.-Wspaniała dedukcja geniuszu-przeciągnęła się-Pozwól więc że zacznę od drugiej kwestii którą poruszyłeś. Konsekwencje Hachimonu. Tak, istnieją. Do tego na im więcej sobie pozwalasz, tym gorsze są. Z tego powodu tego stylu używa się kiedy to konieczne, a nie... bo tak-Wzruszyła ramionami-Hachimon składa się z ośmiu bram. Każda kolejna coraz bardziej zwiększa twoje możliwości ale również płacisz coraz więszy koszt za korzystanie z tej naturanie niedostępnej dla ciebie siły. Wpierw chcę byś poznał pierwszą bramę - Kaimon-Dotknęła palcem swojej głowy-Brama otwarcia. Znajduje się w lewej części mózgu. Jej zdjęcie zwiększy nieco możliwości twojego ciała i na czas działania usunie zmęczenie które nagromadziłeś do czasu jej otwarcia. Chociażbyś nie spał przez 72h, po otwarciu bramy całe zmęczenie z ciebie odpłynie, ot tak-Pstryknęła palcami-Koszt jest dość niski w tym przypadku. Gdy zakończy się działanie bramy, zmęczenie wróci. Nie tylko to które miałeś przed jej otwarciem, ale też to które nakumulowałeś w trakcie jej używania. Śmiem rzec że nawet spotęgowane-Splotła dłonie na kolanach-Dlatego tak wygląda twoja pierwsza lekcja. Chcę żebyś przyzwyczaił się do uczucia zmęczenia, byś zagłębił się w zmęczenie którego wcześniej nie musiałeś czuć. Jako ninja, nie raz będziesz w sytuacji kiedy sen i odpoczynek będą luksusem. 72h bez snu? Tak, to dużo. Ale to nie jest niemożliwe. Czasem nawet, jest konieczne. Dzięki popchnięciu swojego ciała ku ekstremum, poznasz lepiej swoje granice. Posmakujesz uczucia jakie ci towarzyszy przy nieustającym wysiłku i braku snu, a dzięki temu być może gdy nadejdzie dzień że będziesz zmuszony użyć samego Kaimonu, lepiej ocenisz czy to "Odpowiednia pora". No i byłoby kiepsko gdybyś po użyciu Kaimonu nie zdołał dobić przeciwnika, a potem kończąc jego używanie stracił przytomność ze zmęczenia-Skończyła mówić, pozwalając Sence przetrawić jej słowa. Mógł się z nią nie zgadzać i mogło mu się nie podobać podejscie i metody Vritry, nie mniej to ona go uczyła.

Nagła randomowa ciekawostka rzucona przez Senkę, ewidentnie zaskoczyła różowłuską, która zamrugała, niewiedząc z początku o co chodzi. No bo rozmawiali o Hachimonie a tu nagle ciekawostka o kozie. I co dalej? Było jakieś... rozwinięcie historii? Czy on tym chciał się jakoś odnieść do treningu? Chyba nie, nie wyglądało na to. Vritra odkaszlnęła.-Nie, nie wiedziałam. Po co im taka budowa żołądka?-Zapytała faktycznie zainteresowana odpowiedzią Senki. Pytanie czy on to wiedział? Pewnie tak, skoro był tak zafascynowany zwierzętami. Vritra zamyśliła się na chwilę przykładając palet do brody.-O!-Powiedziała uśmiechając się-A czy ty wiedziałeś, że daleko na południu stąd, na wielkiej wyspie znajduje się kraj, którym wędrują dwugłowe psy?-Nie wiedziała czy było to aż tak ciekawe, jak fakt o kozach, ale no, może też go to zaciekawi?
Prowadzone Wątki:
Senka - Se jest, od roku, gdzieś tam
Shogo - Ale nie odpisuje, pewnie nie odpisze, już nigdy...
Mikan - znowu po Jeleniu, się z Daimyo szlaja
Ichigo - Bo się jej rządzić zachciało
YuYuYu - Jest ich trzech i pewnie coś odpierdolą
Jo X Hom - Czy będzie segz? Czy będą z tego dzieci? Tak wiele pytań, tak mało odpowiedzi...
Midoro - Flying thunder criminal scam
Hikari - Rendez-vous with Yuri (And Bulldog)
Więcej grzechów nie pamiętam.
Awatar użytkownika
Arakawa Senka
Posty: 45
Rejestracja: 02 cze 2021, 6:18
Ranga: Muryō no ninja
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Bank:

Re: Wioski "Nad potokiem" oraz "Pod potokiem"

Należy rozwiać wątpliwości - Sence nie zależało, by Vritra zjadła przyrządzone przez niego kulki ryżowe ze słodkim nadzieniem. Miał jednak nadzieję, że gdy już dojdzie do momentu, w którym zmuszony byłby podzielić się prowiantem, to rybodziewczynie z pewnością posmakują, wynosząc jego zdolności kulinarne na wyższy poziom niżeli mogła się tego spodziewać pani sensei. Jednak był to temat nieistotny, którym Arakawa nie zaprzątał sobie głowy, a więc i my nie powinniśmy.
Teraz dopiero Senka zaczynał rozumieć czym naprawdę jest Hachimon. Nie mylił się, pytając o konsekwencje. Było to pytanie na tyle dobre, że wyjaśniło mu kilka innych kwestii i sam charakter stylu walki, który w gruncie rzeczy nie wydawał się być stylem walki, a… asem w rękawie, który jednak miał swoją cenę. Ostatnia deska ratunku, gdy własne możliwości nie pozwalały na zwycięstwo. Brzmiało to niezwykle użytecznie, bardziej nawet niż kolejna sztuka walki. Im dłużej Vritra tłumaczyła, tym bardziej skupiony wydawał się Arakawa. Skupiony nie na byle czym czy czymś niewiadomym, a na samej Szprotce. Jego spojrzenie stawało się wyrazistsze, czujniejsze, może nawet ciężkie i wiercące - w zależności jak psychicznie odbierała to jego towarzyszka. Nastał moment ciszy, ten między wypowiedzią sensei, a jego ciekawostką o kozach. Jednak nawet na moment nie odwrócił wzroku, patrzył na Vritre jakby oczekiwał czegoś od niej lub może… szukał odpowiedzi na pytanie, które nie wybrzmiało. Wciąż leżał, wygodnie na sianku, które teraz wydawało mu się nawet bardziej komfortowe niż jego własne łóżko w mieszkaniu. Może była to kwestia zmęczenia podróżą, a może czegoś innego.
- Podczas tamtej walki z Hoshigaki… skorzystałaś z Hachimonu? - zadał pytanie półgłosem, poważnie i jak na zawahanie w głosie, dosyć stanowczo. Przerwał ciszę, ale nie przerwał tego ciężkiego spojrzenia, którym obarczał Szprotkę. O co mu chodziło? Tego wiedzieć nie mogła, a nawet nie powinna. Arakawa nie czuł się na tyle komfortowo przy niej czy właściwie przy prawie kimkolwiek w swoim życiu, aby okazywać proste zmartwienie. Nic tak poważnego jak troskę, ale po prostu zmartwienie czy może nawet delikatniej - zafrasowanie. Wciąż uważał swoją sensei za słabą, ale mającą Hachimon, który pozwalał jej czynić cuda. Tak też wynikało z rozmów między nimi - że to dzięki Hachimonowi jest silniejsza, niżeli ktokolwiek mógłby się spodziewać. Jednak pokonała wszystkich jego sąsiadów i to, raczej, bez użycia tych "bram". Albo to oni byli słabi, albo Szprotka silna. Niemniej, podejrzewał, że jego sensei korzysta z tej mocy… nierozważnie. Wciąż nie znał jej prawdziwej siły, wiedział tylko że coś potrafi, stąd nie mógł być pewien czy jego zafrasowanie jest podstawne. Jeżeli jednak było tak jak uważał, to Vritra kosztem swojego zdrowia lub nawet życia realizowała swoje cele co… nie do końca mu przeszkadzało, bo przecież po to się miało życie, by osiągać to, no co miało się ochotę. A jednak czuł, że takie korzystanie z Hachimonu, o jakie ją podejrzewał, jest wbrew jego moralności. Tak, tej wybiórczej, bardzo giętkiej moralności, na którą wpływało wiele czynników, nawet tak błahych jak samopoczucie tego dnia.
Tak czy inaczej, było to jej życie, a on nie czuł żadnej misji czy nawet bliskości wystarczającej, by spróbować okazać troskę lub nawet jakieś działanie mające zapobiec autodestrukcyjnej drodze przez życie. Po zadanym pytaniu, niezależnie od odpowiedzi, Senka milczał, jeszcze chwilę dręcząc swoim nieprzyjemnym wzrokiem Szprotkę, nim przeniósł go gdzieś na bok, w bliżej nieokreślone miejsce, rozważając teraz słowa odnośnie samego treningu Hachimonu i pierwszej z bram - Kaimon. Ciężko mu było się przyznać przed samym sobą, ale… brzmiało to zajebiście. Otwieranie bram, przekraczanie naturalnych ograniczeń i sięganie tam, gdzie człowiek sięgać nawet nie powinien. Już samo ignorowanie zmęczenia brzmiało cholernie użytecznie. Akurat Arakawa był z tych tytanów kondycyjnych, którzy prędzej umrą, niż się zmęczą, ale brak snu… tego nie dało się wytrenować. W przypadku walki zmęczenie potęgowały też obrażenia, ale także presja psychiczna, więc posiadanie możliwości, by chociaż na chwilę zlikwidować to znużenie brzmiało… dobrze, bardzo dobrze nawet. Ciekawiło go jakie właściwości mają kolejne bramy, ale wszystko musiało przyjść w swoim czasie. Nie było sensu zaprzątać sobie głowy bramą drugą, piątą czy ósmą skoro nie potrafił nawet otworzyć pierwszej i, tak naprawdę, miał jedynie słowa zapewnienia Vritry, że będzie zdolny tego dokonać.
- Doskonale znam to uczucie. Kiedy w głowie jest pustka i każdy oddech wydaje się wysiłkiem. Wciąż jednak nie tak wielkim, jak próba utrzymania skupionego wzroku, który nieustannie się rozmywa. - odparł, ale nie była to wypowiedź mająca zanegować potrzebę pozostania bez snu. Szprotka wypowiadała się tak, jakby Arakawa był żółtodziobem, który nie zna realiów życia ninja. Chciał to wyjaśnić, chociaż nie podając szczegółów. Nie miał ochoty wspominać wojny, w której przecież brał udział. Podczas której nieomal umarł, a podczas której umarło jakiekolwiek znaczenie jego życia. - Mogę nie spać te trzy czy cztery dni, chociaż będzie to cholernie nudne. - dodał po chwili, nie dając Vritrze nawet pomyśleć, że próbuje się wymigać z tego treningu. Brak snu był nieprzyjemny, nawet bardzo. Senka wiedział jak jego organizm na to reaguje - czuł chłód nawet gdy było ciepło i tracił swój wilczy apetyt, jakby był chory. To nie wszystko, bo po dwóch dniach bez zmrużenia oka ręce zaczynały mu drżeć. Nie na tyle, by przeszkadzało to w normalnym funkcjonowaniu, ale mógł zapomnieć o precyzyjnych, drobnych ruchach jak, dla przykładu, nawleczenie nici na igłę. Później pojawiała się ta dziwna odwaga, która była tak naprawdę niczym innym, jak osłabioną pracą mózgu, który stawał się mniej racjonalny. Po przekroczeniu czterech dni bez snu dopiero zaczynało się robić… niepokojąco. Punkt, w którym Senka zaczynał mieć omamy słuchowe, najpierw proste szumy i niemożliwe do zidentyfikowania odgłosy, które z czasem nabierały więcej charakteru, aż w końcu przypominały głosy. Jednak najgorsze było po pięciu dniach, swoją drogą - niechlubnym rekordzie w bezsenności Arakawy. Piąty dzień bez snu był granicą, po przekroczeniu której zaczynały się halucynacje. Jak ze słuchem - najpierw delikatne, drobne i dziwne kształty czy nawet światła pojawiające się w rogu wizji na ułamek sekundy, by tylko zakwestionował ich istnienie. Z czasem nasilające się, nabierające kształtów i trwałości. Nie znikały nawet gdy patrzył na nie bezpośrednio, a w połączeniu z omamami słuchowymi, dzięki którym słyszał w głowie nieskładne głosy, krzyki, szepty oraz jęki, stające się prawdziwą zmorą. Zmorą, która utrudniała zasypianie, bo gdy zamknęło się oczy, nawet będąc tak nieludzko zmęczonym, to mózg zaczynał skupiać się na tym, co się z nim działo, a więc wszelkie konsekwencje bezsenności tylko narastały.
- Jak długo utrzymują się efekty tych bram? Domyślam się, że im dłużej się z nich korzysta, tym gorzej, ale muszą mieć jakiś górny limit. Tylko co wyznacza ten limit skoro sam Hachimon zdejmuje limity? - zapytał z powodu tej kwestii z kończeniem działania Kaimonu i pozostawieniem przeciwnika wciąż zdolnego do walki. Czy było to coś wartego korzystania czy rzeczywiście było tylko ostatnią deską ratunku, która miała odwrócić losy pojedynczej sytuacji? W obu przypadkach - kwestia życia lub jego rychłego zakończenia, toteż Senka i tak uważał Hachimon może nie za coś do używania na co dzień, ale zdecydowanie wartego posiadania we własnym arsenale.
Jakże naiwnym było oczekiwanie, że Arakawa podąża jakimikolwiek utartymi społecznie schematami. Zupełnie losowa ciekawostka nie prowadziła do niczego. Nie była ani nawiązaniem, ani prologiem czy epilogiem do jakiejś opowieści. Była tylko i wyłącznie ciekawostką, a i nią też jedynie dla samego Senki. Dla niego przede wszystkim, a dopiero w drugiej kolejności liczyło się to czy inni uważają ją za rzeczywiście bardziej ciekawą niż ostką. Nawet jeżeli Vritra została wytrącona z rytmu, to albo rzeczywiście zainteresowała się nietypową budową koziego żołądka, albo doskonale zagrała rolę ciekawej, niczym rodzic, słuchający kolejnej niezwykle porywającej opowieści swojego dziecka. I Arakawie, niczym dziecku, wystarczyło tylko tyle, niezależnie czy była to szczera reakcja, czy nie. Tak naprawdę przecież nie chodziło tu o to, aby rybodziewczyna została wstrząśnięta niebywale intrygującym faktem o prostym, hodowlanym zwierzęciu. Chodziło tutaj o to, by to Senka miał okazję temat pociągnąć, zaspokoić swoje pragnienie podzielenia się własnym zainteresowaniem z resztą świata - niezależnie czy ta tego chciała.
Nawet jeżeli się nie starał i nie był w tym swoim tsun-tsun nastroju, to był wypranym z ekspresji człowiekiem, który czasami potrafił okazać emocje, niestety skrzywione przez zupełny brak obycia społecznego, a także własną ekstrawagancję, by nie nazwać tego po prostu dziwactwem. Jeżeli jego uczucia jakimś cudem wydostały się z przepaści obojętności, to musiały jeszcze zostać właściwie zinterpretowane i przez Senkę i przez odbiorcę, przed którym stało zadanie rozszyfrowania nierzadko niejasnego, a nawet wręcz sprzecznego sygnału z mimiki, tonu głosu czy wagi spojrzenia. Sprzecznego naturalnie z emocją, którą miał rzekomo reprezentować. Zatem teraz Szprotka, o ile czerpała jakąś satysfakcję z wynajdywania szczątek niewymuszonych emocji na twarzy Senki, miała przed sobą niezłą gratkę - bowiem Arakawa po raz pierwszy wyglądał jakby… żył. Jego twarz, chociaż wcale nie zmieniła mimiki, to diametralnie zmieniła wyraz. Wydawała się żywsza, ludzka, a nie będąca chimerą nieboszczyka z zastygłym katatonikiem. Wszystko za sprawą oczu, w których pojawiła się dawno nie widywana iskra. A wystarczyło powiedzieć że "tak, siedzę jak na szpilkach byleby tylko usłyszeć coś więcej na temat ekscytującej fizjologii kozy".
- Ekspertem nie jestem, jednak z tego co rozumiem, to każda komora to kolejny etap trawienia, gdzie dopiero w ostatniej pokarm jest naprawdę trawiony i wchłaniany, a we wcześniejszych jedynie przygotowywany. - naprawdę nie chciał wchodzić w szczegóły, jako że jakoś w po pierwszym słowie zrozumiał jak durne jest opowiadanie o żołądku kozy osobie, która dotychczas nie wykazywała żadnego, nawet najdrobniejszego zainteresowania zwierzętami, pomimo tego, że sama miała wiele cech wspólnych z całą gigantyczną rodziną pewnych stworzeń. Z drugiej strony "zwyczajni" ludzie również mieli mnogość wspólnych cech ze zwierzętami, a sam Senka z pewnością dowodził, że ludzie wywodzą się od małp. Zatem Vritre ominęło tłumaczenie że pierwsza komora żołądka jedynie dzieli pokarm, druga zajmuje się składowaniem dużych kawałków jedzenia, które koza potrafi nawet zwrócić do ust i znów przeżuć, a trzecia wyciska wodę z tych drobnych kawałków. Iskierka w oczach tak szybko jak zapłonęła, tak zgasła - jak to z iskierkami bywało. Arakawa znów wrócił wzrokiem do kozy, przypatrując się jej, z założonymi za głowę dłońmi, próbując z nich zrobić bardzo nieudolnie wygodną poduszkę.
I kiedy myślał już, że ich krótka rozmowa na temat zwierzątek dobiegła końca, to Szprotka odwdzięczyła się ciekawostką. I to nie byle jaką, bo wykraczającą poza logikę Arakawy. Dwugłowe psy? To jakaś mutacja? A może po prostu Vritra sobie żartowała z niego? Tak czy inaczej, dosyć szybko wrócił spojrzeniem do swojej sensei, tak samo jak wrócił jego błysk w oku. Nawet jeżeli twarz pozostawała jednakowo wkurzająca poprzez swoją zmęczoną ekspresję, to widać było, nie, czuć było, że jest naprawdę, ale to naprawdę zainteresowany tym, co rybodziewczyna mogła mu powiedzieć.
- Żartujesz sobie ze mnie? - zapytał niezwykle ostrożnie, jakby nie chcąc dać zrobić z siebie idioty, pytając coś więcej na temat psów o dwóch głowach. Może nie brzmiał i nie wyglądał, ale nie chciał dać nie zaufanej osobie w ręce czegoś tak ważnego dla niego, jak jedna z dwóch pasji. Właściwie to nawet jedna z jednej, gdyby przyjrzeć się temu tematu dokładniej. Odosobniona rzecz, która wciąż dla Arakawy była ważna, bo… stymulująca go w jakiś sposób. Tak po ludzku, po prostu, ciekawa i sprawiającą mu przyjemność. - Pierwsze słyszę o czymś takim. - mruknął po chwili, jednak chcąc zaznaczyć, że chętnie usłyszałby coś więcej. W głowie już roiło mu się od myśli na temat tych fascynujących stworzeń. W końcu… chyba nie znał drugiego, które miałoby dwie głowy. O ile oczywiście to w ogóle istnieje, a nie jest wymysłem Szprotki, by zadrwić sobie z Senki. Swoją drogą, w ten sposób trafiłaby w czuły punkt, może nawet czulszy, niż by chciała, gdyby chodziło o prosty rewanż za kąśliwe uwagi. Niemniej, ametystowe spojrzenie powoli robiło się coraz mniej wyraźne, zwiastując rychły brak kontaktu z Arakawą, który już wałkował kwestie posiada dwóch łbów. Czemu miałoby to służyć? Czy dwie głowy oznaczały dwa osobne mózgi? Czy te mózgi, o ile były dwa, wymieniały między sobą informacje czy każdy był sobie? Który sprawował władzę nad ciałem? A może powstawał konflikt? Pytań było wiele, ale Senka wiedział, że Vritra nie może znać na nie odpowiedzi. Ona po prostu wiedziała, że takie psy istnieją. I tyle. Ponownie - o ile te istniały. Jeżeli… jeżeli jednak nie kłamała i była szczera w zainteresowaniu zwierzętami, to jej uczeń nagle, chcąc czy nie, poczuł do niej większą sympatię. Większą, niż mogła się spodziewać, większą niż było to logicznie uzasadnione odnośnie takiej, bądź co bądź, pierdoły.
Ostatnio zmieniony 11 lis 2021, 19:56 przez Arakawa Senka, łącznie zmieniany 2 razy.
Obrazek
Awatar użytkownika
Hefajstos
Posty: 1987
Rejestracja: 26 kwie 2021, 21:11
Karta Postaci:
Punkty Bonusowe:

Re: Wioski "Nad potokiem" oraz "Pod potokiem"

MG
Fabuła dla Senki: The road is straight until it turns
Widząc spojrzenie i ton głosu Arakawy, Vritra również spoważniała a kącik jej ust drgnał. Poczuła się, jak by była oceniana i oskarżana przez swojego ucznia. Tak właśnie odebrała jego słowa, w połączeniu z jego wzrokiem.-Nie potrzebuję używać Hachimonu za każdym razem gdy walcze, panie Arakawa. Masz mnie za słabą czy głupią?-Zapytała i skrzywiła się lekko machając dłonią.-Może lepiej nie odpowiadaj-Widać poczuła się dotknięta pytaniem Senki. Nawet jeśli nie miał na myśli tego, co pomyślała że ma, to jednak tego wiedzieć nie mogła.-Zastanawiam się, dlaczego tak bardzo wątpisz w moją siłę? Czy to przez to jak wyglądam? Przez mój wiek? A może przez to że jestem kobietą?-Zapytała go nagle piorunując spojrzeniem.-Będziesz miał jeszcze nie jedną okazję przekonać się o tym co potrafię.-Odetchnęła i przymknęła na chwilę oczy, chcąc odciąć się od oskarżąjącego wzroku Senki.

-Nudne czy nie, pozwoli ci popchnąc twoje ciało i umysł na granice możliwości. Zmęczony pracą w gospodarstwie, zmęczony brakiem snu, zmęczony niemożliwością popelniania błędów.-Zdaniem Vritry trening ten był potrzebny. Nawet jeśli był nudny i upierdliwy, to miał spełnić swoje zadanie, a nie zadowolić Senkę. Wytrzymanie wyznaczonego przez Vritrę czasu wydawało się być zaś całkiem istotne dla ich treningowych planów. No i było pierwszym kroczkiem do opanowania Hachimonu który tak zaciekawił Senkę. A to dopiero pierwasza brama którą poznał!

-Twoja wytrzymałość. Fizyczna i mentalna. Otwieranie bram i zmuszanie ciała do tego by działał na obrotach wyższych niż normalnie, jest bardzo obciążające dla organizmu. Biorąc pod uwagę twoją budowę zapewne jesteś w stanie wytrzymać bramy tyle co ja. W zależności od ilości otwartych bram, zmieni się obciążenie i czas jaki jesteś w stanie je utrzymać. To... zobaczysz gdy otworzysz pierwszą z bram. Będziesz czuł jak żerują na twoich siłach i będziesz w stanie ocenić że zaraz koniec. W pierwszej bramie-Spojrzała na sufit zamyślona-Powiedziałabym że w zależności od wysiłku od 3 do 10 minut? Natomiast siódma brama, to raczej nie więcej jak minuta-Znów spojrzała na Senkę. Wcześniejsza złość gdzieś z niej wyparowała.-Ósma brama jest... wyjątkowa. Nie będziemy na razie o niej rozmawiać-Ucięła, na wypadek gdyby Senka chciał dopytywać na czym polega jej wyjątkowość.

Widząc zaskoczenie Senki informacja o dwugłowym psie, uśmiechnęła się. Wpierw jednak odniosła się jeszcze do tłumaczenia co do kóz.-Całkiem nieprzydatne? Ludzkie żołądki są w stanie poradzić sobie ze wszystkim, bez komór.-Uśmiechnęła się cierpko-To generalne zainteresowanie kozami, czy może zwierzętami?-Zapytała, odgarniając włosy za ucho-Dwuglowe psy są jak najbardziej prawdziwe. I nie tylko takie cuda. Podczas naszej podróży spotkasz być może wiele gatunków zwierząt i roślin o których ci się nie śniło-Przerwała na chwilę-Jak czas nam pozwoli i będziesz się spisywac podczas treningu, może zabiorę cię nawet do kraju dwugłowych psów.-Powiedziała to z lekką rezerwą. Widać że nie chciała mu tego obiecywać ani nawet nie był to bait jak na pięcioletnie dziecko, raczej zwyczajnie nie była pewna tej podróży. Być może przez czas, być może z innego powodu.

-Do ranka nikt nam nie powinien przeszkadzać. Mamy więc kilka godzin odpoczynku, rzecz jasna bez spania-Powiedziała spokojnie Vitra, przymykając oczy i opierając dłonie na kolanach-Nie wiem jak planujesz zachować trzeźwość umysłu, ale osobiście polecam medytację-Otworzyła jedno oko, patrząc na Senkę-Nie martw się, zauważę jeśli uśniesz. Poza spaniem, możesz robić co tylko chcesz-I ponownie przymknęła oko oddając się medytacji. Wygladało na to że Vritra też nie planowała spać. W teorii po to by pilnować Senki, ale z drugiej strony mógł robić co chciał, poza spaniem. Więc jak stąd wyjdzie, to ciężko medytującej Vritrze będze go pilnować. Ale cholera wie co tym rybom(I Senką) chodzi po głowach.
Prowadzone Wątki:
Senka - Se jest, od roku, gdzieś tam
Shogo - Ale nie odpisuje, pewnie nie odpisze, już nigdy...
Mikan - znowu po Jeleniu, się z Daimyo szlaja
Ichigo - Bo się jej rządzić zachciało
YuYuYu - Jest ich trzech i pewnie coś odpierdolą
Jo X Hom - Czy będzie segz? Czy będą z tego dzieci? Tak wiele pytań, tak mało odpowiedzi...
Midoro - Flying thunder criminal scam
Hikari - Rendez-vous with Yuri (And Bulldog)
Więcej grzechów nie pamiętam.
Awatar użytkownika
Arakawa Senka
Posty: 45
Rejestracja: 02 cze 2021, 6:18
Ranga: Muryō no ninja
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Bank:

Re: Wioski "Nad potokiem" oraz "Pod potokiem"

Niezrozumienie - jakże ludzka rzecz. Przez moment dało się zapomnieć, że Vritra i Senka to dwa zupełnie różne charaktery, ale również że to dwójka zwyczajnych ludzi, będących winnymi zwyczajnych ludzkich błędów. Nie stanowili dwójki bohaterów epickiej opowieści, porozumiewając się jedynie sprytnymi uszczypliwościami i błyskotliwymi ripostami, rozumiejąc się tak, jakby żyli ze sobą od początku świata. Teraz przypomnieli sobie, że tak naprawdę siebie nie znają, nie wiedzą praktycznie nic o drugiej osobie i dlatego popełniają błędy. Może jednak niewłaściwym było dzielenie winy również na kunoichi, bo to Senka popełniał najwięcej błędów, nie potrafiąc okazać tego, co chodzi mu po głowie. Vritra jedynie źle zinterpretowała ukryty sens zadanego jej pytania, ale czy można było ją winić? Nie. I Senka nie zamierzał tego robić.
Z niezmienną miną przyjął piorunujące spojrzenie i wszelkie zarzuty. Nie przejął się tym, chociaż niekoniecznie komfortowo czuł się z faktem, że ją uraził, chociaż tak naprawdę był w jakimś minimalnym stopniu zmartwiony o nią. Nie pierwszy i nie ostatni raz popełnił błąd tego typu. Winny był ich całe swoje życie, niszcząc w ten sposób potencjalne znajomości, ale również te już istniejące. Na całym świecie istniała tylko jedna osoba, która potrafiła czytać z tych cholernie niejasnych sygnałów. Niestety, słowem kluczowym było "istniała". Tak czy inaczej, Arakawa przemilczał całą sprawę tak, jak zamierzał od początku. Nawet nie próbował się tłumaczyć, bo zawsze, ale to zawsze, wychodziło to tylko gorzej. Brakowało mu obejścia z ludźmi, więc kiedy i wzrok Vritry uciekł na bok, to i on skierował go w inne miejsce, nie dodając niczego do tej sytuacji. Inna sprawa, że chociaż Senka był takim poczciwym dziwakiem, to był też osobą nadzwyczaj zdystansowaną, dbającą głównie o swoje sprawy, ewentualnie o sprawy najbliższych, gdy byli na tyle blisko, że ich problemy stawały się poniekąd jego problemami. Szprotka, chociaż była sympatyczna, to wciąż była mu obca. Nawet jakby chciał się przejmować jej uczuciami, to nie potrafił. Nie chciał jednak, by odrzucała swoje życie, korzystając z Hachimonu, gdyby rzeczywiście używała go niemalże zawsze. To… było głupie, ale wciąż, nawet jakby potwierdziła jego "obawy" to on jedynie wzruszyłby ramionami, nie mieszając się do jej życia. W końcu kim był, aby wyznaczać innym jak powinni korzystać ze swojego życia? Otóż nikim, nikim o pozycji, doświadczeniu, wiedzy czy reputacji, aby móc mieć czelność do takich zachowań.
Nie ukrywał, że niezbyt podobał mu się trening, który polegał po prostu na nie spaniu i doprowadzaniu ciała do skrajnego wyczerpania. Jednak nie zamierzał dyskutować czy marudzić - jeżeli taka była metoda, to należało za nią podążać. Tak jak to z Senką było, jego pokłady motywacji były niezwykle szczupłe, ale teraz… teraz już było za późno na wycofywanie się, bo po prostu "nie chciało" mu się męczyć przez te trzy lub cztery dni. Postawił już pierwszy krok w kierunku opanowania Hachimonu, który zresztą okazał się przydatniejszy niż się spodziewał, więc teraz był poniekąd zmuszony stawiać kolejne. Zmuszony przez samego siebie oczywiście, próbując sam siebie przekonać, że była to dobra decyzja i warto, aby wykrzesał z siebie jakieś pokłady zapału. Naturalnie nie był przekonany własnymi słowami, ale im częściej sobie powtarzał je i im dalej brnął w ten trening, tym bardziej łapał sam siebie w pułapkę, że teraz jest za późno na rezygnację. Właściwie… całe swoje życie działał w ten sposób, obchodząc swoją szczątkową motywację serią mentalnych pułapek i kłamstw, by ostatecznie jego leniwa, ale racjonalna osobowość uznała, że teraz nie ma już odwrotu. Każdy musiał znaleźć jakieś sposoby na życie z samym sobą, na osiąganie tego co rozum podpowiadał, a serce odmawiało z całych sił. Serce… serce było naprawdę fatalnym doradcą, ale niezwykle przekonującym, więc Senka starał się radzić z nim wedle własnych możliwości. I chęci, bo czasem i rozum miał dosyć odwiecznej walki oraz wymuszania pewnych zachowań.
Domyślał się, że pod "niemożliwością popełniania błędów" kryje się coś więcej, ale nie zamierzał teraz dopytywać o ten temat. Było to zmartwienie na później. Zamiast tego pokiwał głową, że rozumie. Trening to trening. Niby nie przepadał trenować, ale sztuki walki lubił. Tak samo jak uczucie bycia silniejszym i zrobienia postępu. Ale to było uniwersalnie lubiane.
Właściwie było to całkiem logiczne, że Hachimon ograniczała wytrzymałość i nic więcej. Senka zdał sobie z tego sprawę oczywiście dopiero wtedy, kiedy Szprotka odpowiedziała na jego pytanie. Nie zawsze bywał taki sprytny, błyskotliwy i cięty, jak w swoich ripostach. Na ogół był… przeciętny, daleko mu do geniuszów, ale nie był też zupełnie tępy. A przynajmniej nie w tych kwestiach. Początkowo nieco rozczarował go czas działania pierwszej bramy. Dziesięć minut brzmiało dosyć słabo, ale w walce na najwyższych obrotach… to więcej niż potrzeba. Arakawa zdążył w swoim życiu zauważyć, że im wyższy poziom prezentują ninja, tym krótsze są walki. Nawet jeżeli są jednakowo silni, to ten impas trwa zdecydowanie krócej, niż w przypadku dwójki przeciwników o niższych umiejętnościach. Im silniejszym się było, tym więcej znaczenia nabierała pojedyncza sekunda czy jej ułamek. Ten okruch czasu potrafił nierzadko decydować nie tylko o pojedynczym życiu, ale o jego dziesiątkach.
- Powiedzmy, że sekundę przed osiągnięciem limitu pierwszej bramy postanawiam ją… jak to się mówi? Wyłączyć? Bramy się wyłącza? - na chwilę zboczył z tematu, nieco sfrustrowany, że nie mógł znaleźć odpowiedniego słowa. Jakoś "wyłączenie" nie pasowało mu. - W każdym razie, dezaktywuje bramę i chce jej ponownie użyć. Jest jakiś określony czas między używaniem bram czy to zależy od tego jak szybko moje ciało się zregeneruje? - nie było to pytanie przypadkowe, bowiem Senka mógł się pochwalić ponadprzeciętnym tempem regeneracji. Czy to wyniszczony organizm, czy rana, czy wyczerpanie - potrzebował mniej czasu aby się z tego pozbierać. Chorował krócej, regenerował się szybciej, a także potrzebował mniej snu i, chwała temu, pewnie dlatego potrafił funkcjonować ze swoją bezsennością. Na ten moment chyba było to ostatnie pytanie. Nie miał zamiaru wypytywać o ósmą bramę, bo już wcześniej doszedł do wniosku, że skoro nie potrafi nawet otworzyć pierwszej, to nie ma co zaprzątać sobie głowy kolejnymi. Na wszystko przyjdzie pora.
Teraz przyszła jednak pora na powrót do tematu zwierząt, a dokładniej znów do kóz. Kóz i ludzi. Z tych dwóch Senka właśnie uświadomił sobie, że zdecydowanie więcej wie na temat kóz. Nie miał pojęcia czy ludzki żołądek rzeczywiście radzi sobie z wszystkim bez problemu tak, jak powiedziała to Szprotka. Wydawało mu się, że niezbyt… że są rzeczy, których ludzie nie trawią jak, dla przykładu, kości. Albo kukurydza, chociaż niekoniecznie chciał się chwalić w jaki sposób odkrył ten fakt.
- Pewnie taka budowa żołądka jest niezbędna, gdy żywisz się trawą i podobnymi rzeczami. W końcu nie tylko kozy mają takie żołądki, ale krowy też. I chyba owce. Nie pamiętam. - raczej nie musiał precyzować, że ludzie nie żywili się trawami, chwastami i innymi takimi, by odczuć czy rzeczywiście ich żołądki radzą sobie tak dobrze, jak zakładała Vritra. I Senka nie miał zamiaru tego testować. Nie miał zamiaru też szczególnie opowiadać o swoim zainteresowaniu fauną, bo życie nauczyło go, iż nie należy dawać innym w ręce czegoś, co dla nas było ważne. To nie kwestia zaufania, a czystej przezorności zbudowanej na doświadczeniu. - Zwierzętami. - odparł krótko, na moment spoglądając na Vritre, mając oczywiście niezmiennie ponury wyraz twarzy, a jednak wciąż z pewną iskierką w spojrzeniu. Starał się zachować swoją powagę i grobowy chłód, gdy Szprotka zaczęła opowiadać, że dwugłowe psy są jak najbardziej prawdziwe, a oni będą mieli okazję spotkać wiele nietypowych gatunków zwierząt i roślin podczas swojej podróży. Rośliny nieco mniej go interesowały, ale wciąż bardziej niż… ludzie dla przykładu.
Kontrola emocji okazywała się niezwykle trudna. Arakawa był wciąż zaskoczony jak nieznaczny ma wpływ na to, jak kierują nim uczucia. Nim, czyli jednostką zdawałoby się wyzbytą emocji, a jednak wciąż nie potrafiącą sobie z nimi poradzić. Sęk w tym, że Senka od zawsze fatalnie kontrował emocje. Jego złudne opanowanie czy chłód było niczym innym, jak brakiem tego ognia, który grał w duszy. Prościej ujmując - właściwie nic nie generowało emocji, nic nie sprawiało, że musiał sobie z nimi radzić. Żył w wiecznym marazmie, świecie szarości, w którym brakowało barw potężnych uczuć czy chociażby gwałtownych bodźców. Wszystko było takie… miałkie. Niemalże każda emocja nie robiła na nim wrażenia. Nie potrafił czuć na tyle mocnego szczęścia, by się uśmiechać czy na tyle mocnego smutku, aby zacząć płakać. Zresztą, swoje już wypłakał zaraz po tragedii. Kwestia ekspresji to już osobna sprawa, bo z tym też sobie nie radził, ale była to umiejętność bardziej nabyta. Na tym świecie aktualnie, jakkolwiek durnie to nie brzmiało, tylko zwierzęta potrafiły wywołać w nim jakieś emocjonalne reakcje. Jedyna rzecz, która pozostawała od dziecka niezmienna w jego słodko-gorzkim życiu. Życiu, o którym wypowiadał się, że jest drwiną, a sam był niczym niekompletna puenta żartu, którego nawet nie potrafił zrozumieć.
- Mhm. - mruknął, nie spoglądając jednak na Vritre. Była to odpowiedź na jej kwestie zabrania go do kraju dwugłowych psów. Niczym dziecko do zoo, ale nie miał nic przeciwko. Nie był w tej sytuacji jak kamienna statua. Cała ta tyrada o kontroli emocji miała kulminację w tym momencie - Senka drgnął na słowa swej sensei. Reakcja tak nieznacząca, a jednak w tak nijakiej osobie jak Arakawa, jakże wymowna. Nie chciał nawiązać kontaktu wzrokowego ze Szprotką. Wiedział, doskonale wiedział, że gdyby to zrobił, to by się uśmiechnął. Tak po prostu, szczerze, a nie dla stylu, jak to miał w zwyczaju, gdy komuś ubliżał albo sobie z kogoś drwił. Nie był gotowy na te emocje, wciąż… wydawało mu się to nie na miejscu. Z pewnością nie wyglądał jak ktoś o świeżych ranach psychicznych, a raczej jak ktoś, kto w niewłaściwy sposób się zregenerował z nich. Prawda była jednak inna. Jego rozpacz wciąż była świeża, zbyt świeża, aby mógł czuć się swobodnie, będąc po prostu szczęśliwym. Chociażby na moment.
Okej, Senka doskonale rozumiał dlaczego on miał nie spać, ale Vritra? Naprawdę myślała, że jej uczeń będzie próbował się wymigać od tego treningu i spróbować zasnąć? Nawet jakby chciał tak postąpić, to najpewniej nie byłby w stanie zrobić tego zanim zostałby przyłapany. Usypianie schodziło mu zdecydowanie zbyt długo. Podniósł się leniwie z siana i zaczął grzebać w swoim plecaku, wyciągając z niego ubrania i pojedynczy, duży ręcznik.
- Medytacja nie jest w moim stylu. - słowa, które należało czytać jako "nie potrafię medytować". Medytacja wymagała wyciszenia umysłu, znalezienia spokoju wewnątrz siebie, pewnej harmonii ciała i ducha. W głowie Arakawy wiecznie był gwar. Nie znał ciszy, będąc wiecznie wbrew własnej woli zalewany mnogością myśli, głównie odnoszących się do przeszłości albo reflektujących teraźniejszość. Pewnie i to dokładało swoją cegiełkę do jego problemów ze snem.
- Nie musisz mnie pilnować. Nie zamierzam spać. Gdybym olał twój trening, to ta wyprawa byłaby tylko wycieczką. Nie zapominajmy, że Hachimon jest spłatą długu, który jesteś mi winna. - odparł prostując się, zarzucając zabrane rzeczy na bark. Łypnął na nią okiem, gdy siedziała tak z dłońmi na kolanach, z zamkniętymi oczyma i włosami ogarniętymi za uszy. Wyglądała tak spokojnie, że poniekąd zazdrościł jej tego uczucia. W głowie jednak zrodziła mu się inna myśl - żeby ją pchnąć za czoło, aby poleciała na plecy, na siano i dać jej krótką komendę, która raczej była prostym zapewnieniem, że może to zrobić - "śpij". Jednak nic takiego poczciwy gigant nie zrobił, bo złapał się jak dziwne by to było. Szczególnie to pchnięcie jej na siano. Zamiast tego po prostu zeskoczył z piętra i postanowił opuścić oborę. Zanim jednak znikł w drzwiach, to zatrzymał się w nich na moment.
- Nie musisz mi niczego udowadniać. - rzucił i nie czekając na reakcję Szprotki, wyszedł. O co mu chodziło? Oczywiście o to niezrozumienie z jej siłą. Nie musiała mu niczego udowadniać nie dlatego, że jej wierzył, a dlatego że był dla niej nikim, kogo zdaniem powinna się przejmować. Nie był wart jej starań i to nie dlatego, że miał jakieś problemy z ego, że czuł się mało znaczący, a po prostu dlatego, że nie był dla niej nikim bliskim. Nikim, czyje zdanie powinno się dla niej liczyć. To co on myślał o niej bądź nie, to nie miało znaczenia. Tak jak on miał gdzieś co myśleli o nim inni tak długo, jak nie uznał ich za wartych tego zmartwienia. Było to zdecydowanie zdrowe podejście do życia, a szczególnie do społeczeństwa, które kochało, nie, skreśl, ubóstwiało ponad wszystko oceniać innych i ubierać to tak w słowa, aby inni uznali to za istotne.
A jaki był plan Senki skoro nie medytacja? Zaczął od skorzystania z tytułowego potoku. Może i miał spać w oborze ze zwierzętami, ale nie zamierzał być brudnym jeżeli tylko miał okazję się umyć. Chłodną woda strumienia powinna też pomóc mu w rozbudzeniu się i zachowaniu trzeźwości. Przeszedł się wzdłuż potoku, aż wybrał w końcu miejsce na osobności, a jednocześnie będące gdzieś w pobliżu wioski. Zdjął z siebie ubrania, a jeżeli okolica na to pozwalała - to znaczy była pusta, a noc wystarczająco ciemna, to również bieliznę, by wejść do wody i początkowo jedynie odprężyć się w niej. Nie chciał świecić gołą dupą jeżeli ktoś tam jeszcze się plątał po wiosce lub miał jakiś widok na niego, bo zwyczajnie było to dziwne. Ekshibicjonistą nie był, chociaż akurat nie wstydził się nagiego ciała. Nie oznaczało to, że zamierzał je afiszować. Tak czy inaczej, chwila relaksu, a później - w miarę możliwości głębokości potoku, zamierzał popływać. Nie spieszył się, miał całą noc na marznięcie w wodzie i unikanie snu. Kolejnym planem było zwyczajne umycie się na tyle, na ile dało się to zrobić samą zimną wodą. Efekt na pewno byłby lepszy, niż gdyby nie mył się wcale, a przy okazji jakoś zabijał sobie czas. Następnie pozostawało mu przeprać dotychczasowe ubrania, które nosił i rozwiesić je gdzieś do schnięcia, najlepiej w miejscu niedostępnym dla zwierząt, a szczególnie kóz, które może i wybredne były odnośnie jedzenia, ale żuć lubiły co popadnie. Jednak… ileż mogło ku zająć z pływaniem, myciem się i praniem swoich szmat? Niewystarczająco długo, zatem niemalże resztę nocy spędził na leżeniu na trawie i oglądaniu nieba. W ciszy i chłodzie, który może i był nieprzyjemny, ale niezwykle przydatny by odgonić objęcia morfeusza. Ostatnią część nocy miał zamiar spędzić już, jakkolwiek to brzmiało, z Vritrą… w oborze. Ugh. Usiadł na sianku, podparł brodę dłonią, a w drugą chwycił kunai, którym kręcił sobie na palcu, wgapiając się w niego martwo. Oczywiście były to plany do wykonania tylko w przypadku, w którym nikt mu nie przeszkodził, ani nie wydarzyło się nic podejrzanego. Nie zapominał, że jest shinobim i że Szprotka ma wrogów, którzy pewnie widzieli ich razem, toteż gotowy był na jakiś atak lub cokolwiek innego niezbyt przyjaznego. Nie wiedział jak zareaguje, tego przewidzieć nie mógł, ale pewnym było, że nie da się tak po prostu zaskoczyć.
Obrazek
Awatar użytkownika
Hefajstos
Posty: 1987
Rejestracja: 26 kwie 2021, 21:11
Karta Postaci:
Punkty Bonusowe:

Re: Wioski "Nad potokiem" oraz "Pod potokiem"

MG
Fabuła dla Senki: The road is straight until it turns
Różnice w ludzkich charakterach, wynikające pośrednio z ich życiowych doświadczeń, doprowadzały właśnie do sytuacji takich jak ta. Przyczniały się tym samym do pewnego rodzaju wykluczenia, jednostek nie potrafiących pogodzić się z takim stanem rzeczy i przystosować do tego jakimi prawami rządził się świat i ludzka natura. Jak by nie spojrzeć, mrówki miały pod tym względem zdecydowanie lepiej, z ich brakiem indywidualności unikało się sytuacji w której sytuacja między dwiema jednostkami całkiem normalna, między dwiema innymi prowadziła do sprzeczki. Ostatnia wymiana zdań między Senką a Vritrą świetnie obrazowała ludzką naturę. Wcześniejsze uszczypliwości jednego czy drugiego wcale nie były mniej delikatne czy bardziej wyszukane niż te z pozoru proste słowa przybrane poważną miną i świdrującym spojrzeniem. A mimo to, to własnie te slowa ubodły szprotkę bardziej, niż wcześniejsze słowa Senki. Ludzie to jednak były dziwne stwory, w obejściu trudniejsze niż zwierzęta które tak sobie Senka upodobał. A mimo to sam był jednym z tych "Ludzi" którzy to prości nie byli. I tak jak inni z jego gatunku i on był trudny w obyciu.

-To kwestia twojej własnej oceny. Bramy bardzo obciążają ciało i umysł. Sam będziesz musiał ocenić czy jesteś w stanie otworzyć je ponownie. Jedynym oganiczeniem jesteś ty sam. Jeśli powiedzmy używałeś 1 bramy przez minutę, poczym zaprzestałeś tego i po 5 minutach postanowiłeś ponownie, to nie powinno być aż tak ciężkie... nigdy nie próbowałam szczerze mówiąc. Inaczej ma się jednak kwestia powiedzmy wykorzystywania bram przez 10 minut, a gdy te naturalnie się skończą, otwieranie ich ponownie. To, niemal na pewno, będzie głupi pomysł. Zależy ile masz sił, ale tak, nie próbowałabym-Zmarszczyła brwi ewidentnie nad czymś się zastanawiając.-W każdym razie bramy bardzo polegają na twojej ocenie tego na ile możesz sobie pozwolić. Jeśli z jakiegoś powodu byłbyś pewien że jesteś w stanie ponownie ich użyć a są ci potrzebne - zrób to. Pamiętaj jednak że to bardzo, bardzo niebezpieczne. No i właściwie niewykonalne przy wyższych bramach.-Zakończyła odpowiedź na pytanie Senki. A rozmowa naturalnie potoczyla się dalej ku zwierzętom.

No i proszę, okazało się że nie tylko kozy, ale również owce i krowy, dysponowały jakimiś dziwnymi zwierzętami. Dobrze mieć w życiu zainteresowania, a zainteresowaniem Seki były zwierzęta. Biedne roślinki. Słysząc o zainteresowaniach Senki, Vritra jedynie skinęła głową, nie planując raczej drążyć tematu i genezy jego zainteresowania fauną. W każdym razie kto wie, być może Senkę czeka spotkanie z dwugłowymi psami. To byłoby zdecydowanie bardzo ciekawe przeżycie dla każdego fanatyka zwierząt no ale, wpierw czekał go trening. Który zaprowadzi go kto wie gdzie i pokaże mu cholera wie co.

Vritra nic nie odpowiedziała już na kolejne słowa Senki, aczkolwiek gdy ten stwierdził że medytacja nie jest dla niego, ta otworzyła jedno z oczu i przyglądała mu się przez chwilę, nic jednak nie powiedziała, zamiast tego ponownie zamknęła oczy i wróciła do medytacji, pozwalając Sence na robienie tego, czego ten chciał. A reakcji na swoje ostatnie słowa nawet nie mógł zobaczyć ani usłyszeć gdyż widocznie tego nie chciał, od razu wychodząc. Kolejne zachowanie, które mogło wywołać wiele... niezrozumienia. Nie mniej, taka już była ludzka natura i tak był Senka. Który teraz udał się ku potoczkowi. Który no był. Woda była lodowata no i na tyle głęboko że "pływanie" na plecach było chyba dosć możliwe? Sięgała Sence może dopołowy ud w każdym razie. A że nikogo w pobliżu nie bylo, to mógł się w niej zanurzyć całkiem nago. Nawet jeśli chłopak zakładał że ktoś może chcieć ich zaatakować, nawet jesli do takiej sytuacji mogło dojść, to nie dzisiaj. Nie gdy się pluskał w chłodnym strumieniu. Było już całkiem ciemno gdy wrócił do obory. Chłód który przeniknął go aż do kości, był przyjemnie otrzeźwiajacy. Coś co pewnie wielu by powaliło, na Sence nie robiło aż takiego wrażenia, gdyż chłopak był całkiem wytrzymały i dobrze tolerował takie temperatury. W środku zaś, Vritra dalej medytowała, a Sence pozostała zabawa kunaiem, żmudna, nudna, zabawa kunaiem. Ale nie zasnął. Koguty zaczęły piać, a on dalej nie spał. Vritra zaś spokojnie otworzyła oczy i wstała z ziemi.-Gospodarze pewnie niedługo będą potrzebowali pomocy, zacznij jakąś rozgrzewkę i poczekaj aż po ciebie przyjdę ja, lub oni-Sama zaś wyszła z obory pozastawiajac Senkę samego.

No i pojawił się gospodarz, po niecałych 15 minutach. Niby nie wiele czasu na rozgrzewkę ale zawsze coś. Był to chudy, średniego wzrostu poczciwy facet o szarych wlosach do ramion i obfitym wąsie.-Ah, dobry, dobry-Powiedział podbiegając do Senki i wyciągając do niego dłoń.-Rosły chłop, tak jak słyszałem. No i widoć że wać pan to w pracy chyba zaprawiony mimo że zy stolicy co?-Pogładził się po wąsie.-Jodł że co? Bo ino my jemy późni po poranny pracy, to by mógł z nami zjyść albo tyro jak musi-Wzruszył ramionami-A roboty trochu jys, co by się przydało zrobić. Wyngiel w piwniczcy trzebo do worów powsypywoć. Toć to roboty dla trzych, ale młody bydzie na łączcy inwntorz pos, co my sami se poradzić musimy. To jak bydzie, panie?-Pacnął się w biodro-Ło no tak-I raz jeszcze wyciągnął dłoń do Senki-Ino gapo żem. Jożech Walmunt jyst, ma żonyczka Hyana no i młody to się Ponter zowi-No i teraz już nie było Vritry która rozmawiałaby za niego, tak więc skill socialny Senki, był właśnie wystawiany na próbę.
Prowadzone Wątki:
Senka - Se jest, od roku, gdzieś tam
Shogo - Ale nie odpisuje, pewnie nie odpisze, już nigdy...
Mikan - znowu po Jeleniu, się z Daimyo szlaja
Ichigo - Bo się jej rządzić zachciało
YuYuYu - Jest ich trzech i pewnie coś odpierdolą
Jo X Hom - Czy będzie segz? Czy będą z tego dzieci? Tak wiele pytań, tak mało odpowiedzi...
Midoro - Flying thunder criminal scam
Hikari - Rendez-vous with Yuri (And Bulldog)
Więcej grzechów nie pamiętam.
Awatar użytkownika
Arakawa Senka
Posty: 45
Rejestracja: 02 cze 2021, 6:18
Ranga: Muryō no ninja
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Bank:

Re: Wioski "Nad potokiem" oraz "Pod potokiem"

Oboje znali zasady tej gry. Wszystkie te uszczypliwości były tylko i wyłącznie dziecinną przepychanką, mającą wyłonić zwycięzcę. Nie chodziło o urażenie kogoś, nie wypowiadali się też zupełnie szczerze. Prosta zabawa, którą Senka tak lubił. Testowała ona przy okazji dojrzałość emocjonalną drugiej osoby - ile jest w stanie usłyszeć i nic sobie z tego nie zrobić. Vritra nie była w nią najgorsza, ale niestety z Arakawą nie miała szans. Nie dlatego, że ten był mistrzem ciętej riposty, bo zdecydowanie nim nie był, ale dlatego, że Senkę nic nie obchodziło. Na tym świecie nie istniało już nic, co by było dla niego istotne. Tylko własna wolność się liczyła, ale nie miał nic przeciwko śmierci, gdyby tylko ją stracił. Często zapominał, że w tym światopoglądzie jest osamotniony. Nie było wielu złamanych szaleńców takich, jak on. Nie byli z pewnością normalni, spotykani na co dzień i Vritra, cóż, również do nich nie należała. A Senka, w całej swej lekkomyślności, postępował tak, jakby tylko jego punkt widzenia był właściwy, nie zastanawiając się nawet nad tym, że mógłby kogoś urazić swoimi słowami.
Czy dobrze zrozumiał? Bramy ograniczało tylko to, jak bardzo chciało się umrzeć? Mógł próbować z nich korzystać raz za razem, ale pod ryzykiem śmierci? Niby na jego twarzy nie było widać żadnej emocji, a jednak Szprotka mogłaby wyczytać z niej, że Senka się uśmiecha. Biła od niego taka aura zadowolenia i spokoju. Oczywiście nie był samobójcą, a jeżeli nawet, to wybrał niezwykle mozolny sposób na skończenie ze sobą, ale własne życie… nie brzmiało to dla niego jak ograniczenie. Gdyby tego wymagała sytuacja, nie miałby problemu skorzystać z Hachimonu wtedy, gdy jego organizm jasno wskazywałby, że jest to jego limit. Reigen, opierając się na swoim doświadczeniu jako strażnik, kiedyś powiedział "nie ma nic straszniejszego, niż człowiek świadomy swej śmierci". Początkowo Arakawa uważał to za pijackie, bo akurat wtedy wujek był ostro zaprawiony sake, pierdolenie o filozoficznym zabarwieniu. Z czasem jednak, nabierając lat, mądrości i dojrzałości, zrozumiał o co chodziło. Ludzie, dla których było jasne, że umrą byli zdolni do wszystkiego. Przekraczali granice logiki i rozsądku, byli nie do przewidzenia, nie do zatrzymania. Jedynie śmierć potrafiła ich uspokoić. I Senka, chociaż żywy ciałem, tak był martwy już dawno. Teraz czekał tylko na moment, w którym nadarzy się okazja warta jego życia, a do tego momentu… cóż, zamierzał hedonistyczne zaspokajać każdą swoją ochotę, żyjąc bez większego celu z dnia na dzień, próbując być jedynie bardziej wolnym, a więc silniejszym niż kiedykolwiek. Pełen beztroski, bo wszystko o co się troszczył już dawno zgniło kilka metrów pod ziemią.
Potok okazał się słabym miejscem na pływanie, a szczególnie dla takiego wielkoluda jak Senka. Cała ta aktywność ograniczyła się do leżenia na plecach i dryfowania, zresztą z trudem, bo wyporność była niezwykle niska przy takiej głębokości. Mimo tej niewygody i tak spędził część nocy w lodowatej wodzie, która wyjątkowo skutecznie odpędzała senność. Jak na użytkownika stylu Itamiken - był wytrzymały. Wytrzymały nie tylko na ból, ale też na różne temperatury i zjawiska pogodowe. Mógł pozwolić sobie na więcej, niżeli normalny człowiek i lubił z tego korzystać, chociażby w takich momentach. Była to przewaga, którą wypracował sobie, z której był zadowolony, nawet jeżeli jakakolwiek duma dawno w nim umarła.
Nie wiedział czemu Vritra nie poszła spać, ale dalej medytowała, gdy wrócił do obory. Albo doskonale udawała, że to robi, tak naprawdę śpiąc. Jeżeli taka była jej decyzja, to Senka nie zamierzał jej na siłę przekonywać, że nie musi się męczyć i może spokojnie odpocząć. Gdyby tylko mógł się wyspać… chociaż raz od dawna, to z wielką ochotą skorzystałby z tej okazji, nie wahając się nawet na sekundę. Jednak czy trenując Hachimon, czy nie, nie było to dla niego możliwe, toteż resztę nocy spędził na nudnej zabawie kunaiem. Nudnej, ale wystarczająco stymulującej, by nie zmrużyć oka chociażby na minutę.
Zupełnie pogrążony w swoich myślach wręcz zapomniał, że istnieje. Siedział na tym sianie tak, jakby był już tylko świadomością, a nie jej manifestacją w całkiem rosłym ciele. Żaden kogut go nie "wybudził" z tego stanu, a dopiero Szprotka, która podniosła się i odezwała. Obdarował ją mglistym spojrzeniem, jakby wciąż był gdzieś daleko, daleko stąd. Kiwnął jedynie głową i niby patrząc, a jednak nie widząc nic przed oczyma, odprowadził ją wzrokiem do wyjścia. Powoli, nieśpiesznie wracał ze swojego umysłu, nabierając trzeźwości myśli i świadomości, zostawiając znów wszelkie rozważania za sobą. Prychnął nawet rozbawiony, bo wiedział, że wrócą do niego, gdy tylko nastanie cisza, gdy znów będzie sam na sam ze sobą, nie mając żadnych bodźców z zewnątrz.
Niby kiwnął głową swej sensei, ale tak naprawdę w tamtym momencie nawet nie wiedział co powiedziała. Dopiero teraz powoli docierały do niego jej słowa. Przetarł twarz dłonią, nabierając jeszcze bardziej zmęczonego wyrazu, niż normalnie. Rozgrzewka? Jaka znów rozgrzewka? Senka nie praktykował takich rzeczy. Zamiast tego spędził ten moment na zjedzeniu dwóch, zresztą już ostatnich kulek onigiri, które były… ze słodką, czerwoną fasolą. Napił się wody i podniósł na proste nogi, czując jak niezwykle jest zastany w miejscu. Czuł się, jakby był kamienną statuą, na której użyto odwróconego procesu petryfikacji. Strzelało mu w stawach, ale dopiero zaczęło poważnie, gdy przeciągał się. Właściwie to chwila rozciągania się była jego rozgrzewką.
Zaraz pojawił się "łojciec", który wyglądał na zupełnie przeciętnego wieśniaka. Wielu najpewniej patrzyło na niego z góry, uważając go za prostego człowieka, któremu brakowało siły, inteligencji i pozycji, aby czegokolwiek dokonać, a jednak Senka miał zupełnie inne spojrzenie. On bez zawahania zamieniłby swoje życie na to, które prowadził mężczyzna stojący naprzeciwko niego. Miał żonę, dziecko, dom i swoje własne, przyziemne zmartwienia. Czy nie było to definicją szczęścia? W czym niby lepszy był Arakawa? W tym, że ma okazję zginąć jak pies na jakimś zadupiu, będąc dumnym ninja? Nie był to moment na takie rozważania. Uścisnął jego dłoń, nie zmieniając oczywiście swego zmęczonego wyrazu twarzy. Nie do końca rozumiał czemu ktoś ze stolicy miałby być niezaprawiony w robocie. Hanagakure nie była miejscem, w którym żyło się beztrosko czy łatwo. Zrzeszała typów spod ciemnej gwiazdy i nikt kto był słaby zwyczajnie tam nie przetrwał. Należało gdzieś mieć tę siłę - czy we własnym ciele, czy w psychice, czy w pozycji, czy w pieniądzach. Nie wiedział co ma odpowiedzieć na, chyba zresztą retoryczne, pytanie odnośnie zaprawienia w harówce. Kiwnął zatem jedynie głową na znak, że wysiłek nie jest mu obcy, jednakże tak naprawdę całe życie był jedynie strażnikiem i shinobim. Obie profesje wymagały zdecydowanie większych pokładów mocy, niż praca w polu, ale jednak nie na co dzień i nie przez wiele godzin. Tak czy inaczej, jego ciało było przygotowane na znacznie większe wysiłki, było też odpowiednio zahartowane, więc nie obawiał się, że zwyczajny wieśniak okaże się od niego silniejszy. Właściwie nawet jakby był słaby, to by wciąż się tego nie obawiał, bo miał takie sprawy daleko… w nosie.
- Najpierw robota, a później jedzenie. - odezwał się pierwszy raz, dając jasno znać, że teraz nie ma co tracić czasu na śniadania. W końcu i tak zdążył coś tam przekąsić, chociaż akurat on, jak to chłop jego postury, potrafił zjeść naprawdę dużo i te dwie kulki onigiri, nawet po bezsennej nocy, były jak nic. Ot, na rozruszanie żołądka. Nie zamierzał też odmówić okazji na darmowe jedzenie, nawet jeżeli miało być niesmaczne, to było zdecydowanie pożywne, wystarczające, by nawet taki chudy wieśniak miał energię na cały dzień pracy w gospodarstwie. A dokładniej, to Walmunt jak się okazywało. Ponownie panowie wymienili uścisk dłoni, pewny i silny, ale bez dziecinnych zawodów w to kto jest silniejszy. Nie o to chodziło. - A ja Senka. Siły mi nie brakuje, więc mówcie co mam robić, a będę robił. Może tak - ja będę jak koń pociągowy, od wszystkiego co wymaga siły, a ty Walmunt od tego co wymaga umiejętności i myślenia. Co ty na to? - nie miał zamiaru udawać, że ma pojęcie jak wygląda robota w takim gospodarstwie. Wolał po prostu być od pracy, ładować ten węgiel i nosić worki, niż chociażby je wiązać. Nie wiedział nawet czy umiałby zawiązać sznurek na tyle mocno, by ten się nie rozwiązał. Nie z jego dużymi dłońmi i brakiem pojęcia jakie węzły są właściwie. Pewnie zaraz by coś popsuł, więc wolał zdać się na gospodarza i rzeczywiście być jak kolejne zwierzę na farmie, które miało wyręczać ludzi w fizycznej pracy. Jakby przyszło do orania, to wolałby ciągnąć pług, niż nim kierować. Taki już był, siły mu nie brakowało, ale umiejętności nie miał i, szczerze mówiąc, brakowało mu jakiejkolwiek motywacji czy ochoty, by się uczyć takich rzeczy. Wątpił by mu się to przydało kiedykolwiek więcej w życiu. Tak naprawdę to pewnie sam mógłby załadować ten węgiel do worków, gdyby ktoś nie musiał trzymać tego worka i wiązać go.
- Dobra, bierzmy się do roboty, szkoda czasu marnować. - rzucił i spojrzał na mężczyznę, czekając aż ten pokieruje ich w odpowiednie miejsce. Naprawdę wolał wziąć się już do roboty niż tak stać i nudzić się dalej. W końcu… wcale nie był teraz mniej senny, niż nocą. Im szybciej znajdzie zajęcie, tym szybciej odgoni to irytujące uczucie. I szybciej minie mu czas, a więc szybciej przejdzie i do treningu, i do możliwości zaśnięcia. Nawet jeżeli tylko na godzinę lub dwie.
Obrazek
Awatar użytkownika
Hefajstos
Posty: 1987
Rejestracja: 26 kwie 2021, 21:11
Karta Postaci:
Punkty Bonusowe:

Re: Wioski "Nad potokiem" oraz "Pod potokiem"

MG
Fabuła dla Senki: The road is straight until it turns
Kto wie, czy gdyby Vritra potrafiła czytać myśli to zdecydowałaby się na daszle szkolenie Senki. Jego całkiem niebezpieczny i auto destruktywny tok myślenia mógł odstraszyć wiele osób. Czy odstraszyłby Vritrę ciężko powiedzieć, jednak nie było trzeba tego sprawdzać, ponieważ ta nie potrafiła czytać w myślach a zainterpretowanie uśmieszku Senki wcale takie proste nie było. I nawet wiedząc jaki z Senki był smutas ciężko byłoby przypisać ten uśmieszek do "O, czyli najwyżej umrę, izi".

Czy rozciąganie można było nazwać rozgrzewką? Zdecydowanie. Czy o to chodziło Vritrze? Pewnie nie. Czy obchodziło to Senkę? Pewnie niespecjalnie. Tak więc rozgrzewka została zakończona a i brzuszek napełniony i to wszystko nim Łojciec przybył przydzielić Sence zadanie! To się dopiero nazywa efektywność działania. Pewnie wielu nie zdążyło by nawet wyjąc Onigiri o tej godzine a tu proszę. Senka był całkiem przystosowany do ciężkiego wiejskiego życia. Przynajmniej jak o wstawanie i pracę od rana chodziło.

Faktycznie ogrom ludzi ingornował wieśniaków takich jak ten który stał naprzeciw Senki. Umniejszali ich znaczenie z wielu różnych powodów, najcześciej do podbudowania własnego ego. Ale tak jak Senka będąc ninja mógł zniszczyć życia wielu ludzi w relatywnie niewielkim czasie, tak mężczyzna naprzeciw Senki sprawiał że wielu ludzi miało czym zapełnić żołądki oraz z czego wyprodukować noszone przez siebie odzienie. Trochę jak w łańcuchu pokarmowym, brak jednego elementu mógł spowodować zawalenie całości tak i tutaj, w łańcuchu socjalnym. Brak jednego kluczowego elementu jakim tutaj byli wieśniacy, mógł doprowadzić do upadku cywilizacji.

Mężczyzna zaśmiał się słysząc odpowiedź Senki i poklepał go po ramieniu-Dobra odpowidź! Widoć że wi co robi-Widocznie było by to dość upierdliwe, gdyby Senka przed pracą musiał coś zjeść i odpowiedź jaką chłopak udzielił, zdecydowanie bardziej odpowiadała wieśniakowi. Z drugiej strony, wiele osób postawionych przed taką sytuacja odpowiedziałoby w ten sposób, nawet gdyby uważało inaczej. Czy to z grzeczności, czy z niechęci do robienia problemów. Walmunt skinał Sence głową-Mondrzy. Jo żech się na wsi znom, a ty żech się nie znosz. Tak bydzie bezpicznij.-Pokiwał głową Walmunt. No i ruszyli sypać węgiel do worków. Z początku Walmunt chciał nauczyć Senkę wiązać worki z węglem, ale nie dość że Senka był w sumie niewyspany to jeszcze nezby chętny do nauki. A dzięki temu że był bardzo silny i faktycznie mógł węgla sypać za dwóch to no cóż. Walmunt więcej worki wiązał i przenosił w kąt niż sypał do nich węgla. I tak w raczej całkowitej ciszy pracowali dłuższy czas, w końcu jednak węgiel się skończył.-No, nawet szybci niż z młodym nam poszło-Sapnął zadowolony-Gdybyś roboty w wioscy szukoł to u nas zowszy dla ciebie bydzie. Zacny żeś pracownik Senka. A tera cho zjemy-Walmunt zatarł z zadowolenia ręce i poprowadził Senkę, wpierw do kubła z wodą gdzie mogli przemyć ręce brudne od węgla a potem do domu, gdzie w kuchni już się krzątała żona gospodarza. Tylko młodego i Vritry nie bylo.-My żech tero zjimy, a potem dalej w pole lecim-Rzucił do żony, ta skinęła głową i położyła przed nim i Senką na stole po kuflu piwa, chleb ze smalcem i golonkę-To jymy i w dalszą prace czas-No i nie tracąc czasu zjedli. Dalsza praca też mineła Sence dość szybko. Do późnego wieczora zajmowali się różnymi wiejskimi czynnościami, dla Senki jednak były te głównie wymagające pracy fizycznej. I tak po kolacji, nastała noc. I dopiero teraz gdy wrócił do stodoły, zastał Vritrę po raz pierwszy tego dnia. Zastał ją tuż przy drzwiach, ta wracała znad strumienia.

-Mamy mniej czasu niż przypuszczałam-Powiedziała mu gdy już znaleźli się u góry, sami.-Jutro będzie się tutaj... trochę działo. Co sądzisz o tych ludziach Senka?-Zapytała go i machneła przy okazji dłonią w kierunku domostwa gospodarzy.
Prowadzone Wątki:
Senka - Se jest, od roku, gdzieś tam
Shogo - Ale nie odpisuje, pewnie nie odpisze, już nigdy...
Mikan - znowu po Jeleniu, się z Daimyo szlaja
Ichigo - Bo się jej rządzić zachciało
YuYuYu - Jest ich trzech i pewnie coś odpierdolą
Jo X Hom - Czy będzie segz? Czy będą z tego dzieci? Tak wiele pytań, tak mało odpowiedzi...
Midoro - Flying thunder criminal scam
Hikari - Rendez-vous with Yuri (And Bulldog)
Więcej grzechów nie pamiętam.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Hana no Kuni - Kraj Kwiatów”