Bananana
(バナナナ)
Chinoike Ichigo & Inuzuka Nana
Misja rangi C
28/x
Problem w postaci zakopanego wozu zdecydowanie istniał. Próby odessania wody czy kontroli błota przez Ichigo zdawały się przynosić jakieś rezultaty, jednak dość szybko mogła stwierdzić, że nie jest to efektowne działanie. Tak samo zresztą jak jej pomysł z kontrolą chakry przez koła. Niestety, o ile samodzielnie byłaby w stanie to zrobić, tak wykonanie tego na medium... stanowiło wyzwanie poza zdolności zarówno jednej, jak i drugiej dziewczyny. Może kiedyś lub z odpowiednim sprzętem bądź techniką. Ale teraz? Teraz mogły co najwyżej określić, że przy obecnym stanie gleby prędzej przyda się technika chodzenia po wodzie, aniżeli po drzewie. Niuans, ale jakże istotny. Problemu nie rozwiązywał też fakt, że jak sam wóz był zakopany, tak konie też miały problem ze złapaniem punktu zaczepienia w glebie, zapadając się trochę. Na szczęście, część problemu rozwiązała Nana-Tama. Duet z klanu Inuzuka posiadał sporą krzepę, nie dało się ukryć. Wóz nawet drgnął, choć w pełni załadowany był cięższy, niż gdyby mieli go wcześniej wypakować. Z kolei pomoc Chinoike przy koniach (czy to z techniką odsysania wody, czy po prostu "pchania konia"), a także poganianie zwierząt pociągowych bez lina, co szokująco teraz w panice zrobił chyba bez zająknięcia (z drugiej strony co miał zamiast "wio" powiedzieć - "w-w-w-w-w-wio"?) sprawiły, że ostatecznie pojazd ruszył. A jak już koła wykonały pierwsze obroty i same konie złapały tempo, podróż zdawała się dalej kontynuować. Pytanie tylko czy ich miły pracodawca znowu nie sprawi dwójce kunoichi problemów? Jednakże... nie.
Resztę podróży pokonali bez większych problemów. Lin nawet raz prawie postawił sam namiot... po czym ten zapadł się na niego. Ale nie licząc tego typu wyczynów nie było więcej problemów. Dziewczyny mijając pojedyncze zabudowy w Banana no Kuni mogły dostrzec głównie drewniane zabudowy z bananowca. Temu też gdy dotarły do stolicy, do Tenohiry, mogły doznać swoistego szoku. Duże, kamienne miasto (gdzie wcześniej kamulca w budowli nie wykorzystywali), znacznie górujące nad okolicą (gdzie wcześniej nawet mijane z daleka osady były raczej niskie, parterowe), w ciekawym kształcie i z swoistą twierdzą w centrum.
-T-t-to T-tenohira. - powiedział Lin już z daleka.
-N-niedługo p-p-poznacie moją ż-żonę, Aikę. - dodał, zbliżając się do bram miasta. Tam akurat nie natrafili na większe problemy. Nawet można było odnieść wrażenie, że znali Lina dość dobrze, gdyż o jego towarzyszki nie pytały. W środku zaś miasta dziewczyny mogły doznać kolejnego szoku. Szeroka aleja, wiodąca niemalże wprost do twierdzy w środku ozdobiona była ogromną ilością bananowców, a po drodze zdarzały się place, a także sporej ilości parki. Z zewnątrz mogło to się wydawać kamienną fortecą, jednak w środku... cóż, miasto zdecydowanie było zielone. Kamienne budowle gdzieniegdzie ozdobione drewnem dodawały całości uroku. Przejechali w ten sposób bliżej centrum, aż gdzieś w połowie odległości Lin skręcił w jedną z bocznych uliczek, aż w końcu zatrzymał się przed sklepem z szyldem "Sekai no Takaramono".
-T-to tutaj. - powiedział, po czym zszedł z wozu.
-P-pomożecie rozpakować? - spytał, przechodząc na tył wozu i biorąc pierwszą skrzynię.
Drzwi na szczęście były otwarte. W środku znajdował się jakiś mężczyzna, na oko trzydziestoletni, w płaszczu. Kaptur leżał mu na plecach, a on dyskutował z młodą kobietą o jasnobrązowych włosach. Miała ona przyjemną twarz, a jej uśmiech sprawiał, że dziewczyny same z siebie mogły poczuć się zwyczajnie tu chciane. Sam sklep, choć z wyraźnie wystawionymi materiałami, sprawiał wrażenie przyjemnego. Gdzieniegdzie rozstawione krzesła czy stoliki wręcz zachęcały by przysiąść, choć czy można coś takiego zrobić w sklepie, który najpewniej chce to sprzedać? Lin podszedłby ze skrzynką do żony, przywitał się z mężczyzną, a ta pocałowałaby go w polik.
-Jak podróż? - rzuciła jeszcze, po czym spojrzała na rozmówcę.
-Przepraszam na chwilę. - mężczyzna, który posiadał krótkie, żołniersko ścięte włosy skinął głową.
-To się rozejrzę w międzyczasie. - miał niski głos, może nawet trochę szorstki, jednak dało się w nim wyczuć jakąś nutę zrozumienia. W tym czasie zaś kobieta wyszła zza lady. Długa suknia, którą posiadała, zdawała się tylko pogłębiać efekt gościnności.
-Witajcie, jestem Aika. - przedstawiła się, po czym trochę szerzej się uśmiechnęła, pokazując swoje śnieżnobiałe zęby.
-Jak rozumiem Lin potrzebował pomocy? - rzuciła rozbawiona.
-Zostawcie to na zapleczu, z resztą sobie poradzę. Kawy, herbaty? Może coś was tu zainteresuje? - spytała dwójki shinobi. W tym czasie mężczyzna, zbudowany dość... solidnie podszedł do... podłużnego wiosła na ścianie.
-Oh? - rzucił głośniej zdziwiony.
-W-w-wiosło G-gond-dolierów z K-kaeru n-no Kuni. - powiedział Lin.
-Widzę. Nie spodziewałem się, że Gondolierzy sprzedają swoje wiosła. - odpowiedział.
-To tylko sprzęt. Bez przeszkolenia, nikt tego nie wykorzysta inaczej niż jako wiosło. - rzuciła Aika podchodząc do niego.
-Ale ciężko było zdobyć. Lin przez tydzień negocjował i udało mu się zakupić tylko jedno. - wyjaśniła jeszcze.
Zapraszam
tutaj.