Owocowy problem vol.2 [C] 果物の問題
GraczeDrużyna AA
Posty16
→ AA
Prawdę powiedziawszy to Naoki nie był do końca taki przekonany, czy to była odwaga, czy może konsekwencje za niewykonanie polecenia starszych kolegów – nie miał zbyt dużo siły w rękach i przeciwko pozostałej dwójce zapewne nie miałby większych szans, więc wolał robić to, co mu kazali. Z drugiej strony, skoro wiedzieli, że to był shinobi to mieli świadomość, że na pewno umie się bić, bo co to za ninja, który by tego nie potrafił, prawda? Więc… chyba jednak miał w sobie coś z odwagi, skoro postanowił stawić czoła komuś, kto zdecydowanie był od niego silniejszy. Chłopak przytaknął na słowa Asato, uśmiechając się delikatnie, może nieco nawet będąc zakłopotanym. Te kilka słów, które Anko wobec niego skierował zdecydowanie będą lekcją na całe życie.
– Dziękuję – odrzekł chłopak. Nie trzeba było zbyt długo się zastanawiać za co, raczej była to oczywistość. – Ma pan jakiś plan? – zapytał z wyraźną ciekawością wymalowaną na twarzy. Czy Anko postanowi mu zdradzić to, co zamierzał zrobić zależało już od niego.
Powoli wszystko zaczynało się układać we względnie logiczną całość i układanka była coraz to bardziej kompletna, choć wciąż były w niej dziury – i to na dodatek w tych najbardziej kluczowych miejscach, ale odrobina cierpliwości wszystko rozwiąże. Problem polegał na tym, że Asato powoli zaczynał czuć zmęczenie w związku z zarwaną nocą.
Naoki przytaknął jedynie głową, gdy Anko zarządził czekanie na jego uczennicę… a skoro o niej mowa, gdy mężczyzna przeanalizował w głowie, kiedy po nią posłano i ile czasu trwa podróż z domu sołtysa do sadu, to zdecydowanie powinna była być już na miejscu.
– Jeżeli sołtys się zgodzi, to nie widzę problemu – odpowiedział Ren uśmiechając się. – Przepraszam, macie jeszcze jakieś pytania? Mam trochę do roboty – odrzekł. Jakby nie patrzeć to Anko się zjawił w środku jego pracy.
AA ←
Anko zdecydowanie została rzucona w środek burzy i nie do końca wiedziała, o co w tym wszystkim chodziło. Nie miała żadnych szczegółowych informacji na temat tego, co się działo i tak naprawdę mogła jedynie przypuszczać, że to czego była świadkiem mogło być powiązane w jakiś sposób z całą tą sprawą, którą się zajmował jej mistrz. Którego nigdzie w okolicy nie było. Działanie na własną rękę zdecydowanie nie wchodziło w grę.
Itosu otworzyła drzwi, przepuszczając Tsumiko przodem. Ta się uśmiechnęła sztucznym uśmieszkiem i po prostu weszła do środka. W ten sposób Anko miała pewność, że za jej plecami nic się takiego dziać nie będzie i nie musiała się martwić tym, że podejrzanie sprawna kobieta w kimonie spróbuje zrobić jakiś ruch, który mógłby jej za grozić. Na chwilę obecną wydawała się być… bezpieczna. Względnie; Odchrząknięcie zaś sprawiło, że dwójka mężczyzn spojrzała w stronę wchodzących do pomieszczenia gospodarczego kobiet. Gdyby Anko się rozejrzała, to było to sporej wielkości pomieszczenie wypełnione regałami a na nich było wiele różnych przyrządów rolniczych. Także takich, którymi potencjalnie można było zrobić krzywdę. Całe szczęście, zarówno sołtys jak i jego rozmówca stali na środku i w niczyim zasięgu nie było niczego niebezpiecznego.
– Tsumiko, kochanie, co to za dziewuchę tutaj sprowadziłaś? – powiedział Chishiyaku, spoglądając na Itosu i lustrując ją z góry na dół.
– Spotkałam ją przed samym wejściem – odpowiedziała kobieta, wyciągając wachlarz zza obi i zasłaniając ponownie swoje usta nim. Choć gdyby spojrzeć jej w oczy, to było w nich widać swoiste… iskierki. Zdecydowanie się uśmiechała.
Chishiyaku uniósł brew, gdy dziewczyna się odezwała, jednocześnie mrużąc przy tym te swoje świńskie oczka – tak, to było pierwsze skojarzenia na ich temat jakie przyszło jej do głowy. Następnie mężczyzna spojrzał na sołtysa.
Chishiyaku uniósł brew, gdy dziewczyna się odezwała, jednocześnie mrużąc przy tym te swoje świńskie oczka – tak, to było pierwsze skojarzenia na ich temat jakie przyszło jej do głowy. Następnie mężczyzna spojrzał na sołtysa.
– Kto to? – zadał panu Umeboshi pytanie, wręcz przeszywając go wzrokiem. Sołtys, odchrząknął.
– Córka kuzynki Kaki, Anko. Matka ją tu wysłała, by się trochę życia nauczyła – odrzekł spokojnie, bez widocznych nerwów. Kto by pomyślał, że ten mężczyzna mógł tak sprawnie kłamać? – Weź tę wełnę, co leży na regale i zanieś ją Renowi, ogrzewa drzewka na zimę. Tylko nie tam gdzie wczoraj, tylko w sektorach na północy – poinstruował ją, podłapując „gierkę” dziewczyny. Odwrócił się potem w stronę Chishiyaku. – Myślę, że już sobie wszystko wyjaśniliśmy i powinniście się zbierać – odrzekł hardo.
Chishiyaku zaśmiał się pod nosem, jednakże nic nie powiedział. Chwycił za płaszcz, który został przerzucony przez oparcie krzesła i skinął głową w stronę Tsumiko. Ta spojrzała na Anko, by następnie jej… pomachać, a następnie odwróciła się na pięcie, ruszając za mężczyzną i wychodząc z pomieszczenia gospodarczego, w którym została sam na sam z sołtysem, który… odetchnął ciężko i wyciągnął zza pazuchy bawełnianą chusteczkę, którą otarł czoło. Mimo że nie było ani trochę ciepło, to ten z tego wszystkiego się aż spocił biedulek. Nic się jednak nie odezwał. To co jednak Anko zobaczyła to porozumiewawcze spojrzenie i przytaknięcie głową. Cokolwiek to znaczyło.
NPC #1Momoshu Umeboshi
NPC #2Momoshu Kaki
NPC #3 Takemoto Naoki
NPC #4 Ozawa Shichiro
NPC #5Ren
NPC #6 Chishiyaku
NPC #7 Tsumiko