Prosta rozmowa miała się zmienić dość nieoczekiwanie, co nie znaczyło, że nie mieli wcześniej okazji wymienić kilku słów czy poglądów.Nowi, starzy przyjaciele
(新しい、古い友達)
Sabataya Tamura
-Mi to tam wiesz. Piwko to piwko, wódeczka to wódeczka, sake to sake. - dużo tego wymienił, jak tak na to spojrzeć -Jak jutro robota to wstanę. - szkoda, że o swoim wówczas stanie za wiele nie powiedział. Choć mogło to też tłumaczyć częściowo obecny stan miasta, jeśli więcej strażników pracowało w podobny sposób co ten duet. Kolejna zaś kwestia dotyczyła utworu, na co ten "głupszy" spojrzał zdziwiony. -Ale mam tę książkę. I umiem czytać. Ale no... nie pasuję do teatru mi powiedzieli! Że nie rozumiem utworów. Ale tam czasami się nie rymowały! - trochę jak dziecko, jakby na to nie spojrzeć. Pokręcił przecząco głową, razem z kuflem, z którego akurat miał upić, trochę rozlewając na boki. -Nie dzięki. *Bek* Też mam tą książkę. Miło poznać innego czytelnika Shodō-ka. - dodał jeszcze, zanim cała atmosfera... no trafił trochę szlak.
Ale co to za problem dla Tamury, który miał zamiar rozładować trochę sytuację. Jego zachowanie sprawiło, że mężczyzna nieznacznie uniósł do góry prawą brew. Jednak jego mimika nie wyrażała zdziwienia. Raczej pewien rodzaj uznania dla zachowania nieznajomego mu osobnika. Kultura, szacunek i te sprawy.
-Rozumiem. - przyznał lakonicznie, po czym spojrzał na mężczyznę, który wydawał się być bardziej rozluźniony. -Skoro jednak faworyzujesz obywateli lub przybyszy tak, że dziękuje wam trunkiem ograniczającym wam pełnię możliwości roboczych dnia następnego, nie musicie przychodzić do pracy. Już w ogóle. Razem z kolegą. - czy właśnie ich zwolnił? Na to by wyglądało. Wysłuchał też jego słów -Obecnie jest tu zbyt dużo szumowin, by jedna dobra twarz naprawiła jakąkolwiek szkodę. A za maską dobra może się ukrywać najgorsze oblicze. - odpowiedział także bezemocjonalnie na słowa Tamury.
-O, jak w "Dwóch obliczach"! - zauważył niedawno zwolniony strażnik, choć po jego oczach można było jasno wywnioskować, że niezbyt wie co się dookoła niego teraz dzieje.
-Nie wspominaj przy mnie o tej pomyłce. - warknął niedawny przełożony kolegów od butelki białowłosego, pierwszy raz pokazując choć cień emocji. W jego głosie dało się dosłyszeć nutkę gniewu, acz i tak skrzętnie opanowanego.
Pijaczek zaś w tym czasie wstał, podpierając się o ścianę. Wyprostował się i chwiejnym krokiem ruszył przez drzwi, ale no... wpadł na jednego ze strażników, który go odepchnął, ale już na zewnątrz. Po głuchym odgłosie można się było domyślić, że upadł na ziemię. Gdyby Tamura zdecydował się zobaczyć co się z nim działo, dostrzegłby, że próbował wstać. A na zewnątrz zaczynała zbierać się mgła. Tymczasem jedyną reakcją "dowódcy" było westchnięcie pełne swego rodzaju zażenowania.