W dalszym ciągu mieli tę zagwozdkę z podróżami przez granicę niektórych krain. Do Mizu no Kuni nie dało się raczej dostać w inny sposób niżeli wodą lub powietrzem, aczkolwiek para członków tej dzikiej ekspedycji nadal nie posiadała żadnego środka transportu do realizacji tego planu. Wymieniali się nieustannie sugestiami, z których żadne nie wyglądało jak ten złoty środek. Co zatem począć? Burza mózgów trwała w najlepsze. - Przyjście z otwartymi rękami na pewno nie jest najlepsze, ale również nie postawi nas w totalnie patowej sytuacji. Musimy się dowiedzieć co się tam znajduje i czy rzeczywiście ludzie będą tak samo nastawieni jak w tamtym mieście portowym. Wzbudzając ich podejrzenia “sztuczkami” czy nocnym kręceniem się przy statkach damy tylko dobry pretekst do odcięcia naszej dwójki od kolejnej szansy. Będę rozmawiał wprost z propozycją pomocy władzom. W końcu po wojnie wszyscy jej potrzebują, a ja nie uchylam się przed potrzebującymi. Gdybyśmy zostali też tutaj odrzuceni to znam jednego człowieka… poznałem go przed naszym spotkaniem w jednej z wiosek. Mógłby użyć swoich wpływów do poratowania nas z potrzasku. - Niby ta wypowiedź mówiła jasno, że Tamura mógł pomyśleć o tym kimś wcześniej, lecz sprawa nie przejawiała się tak banalnie do wykonania. Stało za tym kilka ważnych punktów do rozważenia jak chociażby powrót do tej małej dziury, aby odnaleźć Iyeasu. Choć może znowu magiczne słowa poety podziałają bez zawracania w drugą stronę? Ciężko powiedzieć, a zatem musieli się przekonać co ich czeka dalej.
W każdym razie podążał ścieżką śmiele, rozglądając się dookoła swoimi niezwykłymi oczami. Kekkei Genkai powiedziało mu parę istotnych rzeczy odnośnie środowiska, do którego się zbliżali, ale zarazem nadal nie mieli zbyt wielu danych. Wiadomo, że posterunki będą ustawione odpowiednio przy szlaku dla bezpieczeństwa przejezdnych. Przy tak ogołoconej z drzew połaci ziemi nie uważał chowanie się czy podkradanie za coś wartego czynienia. Inaczej wyszliby na większych idiotów niż co poniektórzy nukenini Hi no Kuni z chęcią napadania karawan kupieckich w biały dzień. W tym samym czasie Fujiwara rozwinął temat przeszczepów. I całość jego opowieści definitywnie zaskoczyła Iryonina, który w głównej mierze spodziewał się żartu lub poważnego “tak” na wymianę gruczołu neutralizującego toksyny.
Wpierw białowłosy nie wiedział jak na to odpowiedzieć, toteż poprawił odruchowo plecach osuwający mu się na bok. Wbił na chwilę kijek w dołek przy drodze, jakoby to miało mu pozwolić złapać myśli oraz oddech. - W takim razie zaskoczyłeś mnie. Skoro to prawda to czemu nie podzieliłeś się tym wcześniej? Niby ściany mają uszy, ale są sposoby na przekazanie takich informacji bez słów. To ważne. - Owszem, uwierzył mu tak jak poprzednio. Mikio nie był w końcu pijany, a co najwyżej wypity. Tylko to uruchomiło chęć pociągnięcia tego wątku z alkoholikiem. - Jeżeli to faktycznie miało miejsce to chciałbym, abyś mi opowiedział o charakterystykach tego genu albo jak się on u ciebie przejawia. Jak się czujesz? Czy masz efekty uboczne? Czytałem oraz słyszałem o przeszczepach genów zwierzęcych, więc z moim zawodem mam tutaj wiele pytań. Dla mnie takiej wiedzy nigdy za wiele. - jakoby na moment przystanął, rozglądając się jeszcze raz dookoła już po wyłączeniu własnej umiejętności klanowej. - W zasadzie to odczuwam coraz więcej smutku, że to było czynione w ukryciu przed naszymi mieszkańcami. Świat shinobi nigdy się nie zmienia. - Zachowanie pamięci o Wiosce Ukrytej we Mgle to coś bliskie sercu lekarza, jednak nadal z pewnymi rzeczami trudno się pogodzić. No ale mogli już podejść bliżej pierwszego posterunku… lub go wyminąć z miłym skinieniem głowy. Nie zachowywali się nader dziwnie. Mieli trochę nietypowego ekwipunku, ale to Sabataya wyjaśniłby na miejscu. Heh, nawet spodziewał się konfiskaty niektórych elementów uzbrojenia. Z jakiegoś bliżej niewyjaśnionego powodu nie chciał używać Henge no Jutsu. Chciał stanąć takim, jakim jest. Udawanie cywila? Był nim, ale czy to miało jakieś znaczenie poza oficjalnym prawem? I tak będzie nazywany ninja pewnie przez długi czas.