Od powrotu Zielonowłosego na tę część kontynentu minęło już kilka miesięcy. Wojna, która go ominęła zdążyła już wygasnąć, a ludzie po niej zaleczyli rany. Chociaż pamięć po wydarzeniach pozostała, a także skutki nimi wywołane odbiły się już na nadchodzącej przyszłości, Arashi nie załamywał się, był człowiekiem, który zawsze szukał pozytywów i mimo, że aktualna sytuacja nie pozwalała zbytnio na na optymizm, liczył na to, że przyszłość będzie lepsza, przyszłość, którą będzie mógł ukształtować swoimi rękoma. Chłopak czuł, że ma wielki dług do spłacenia, wiedział, że musi jakoś odpracować swoją nieobecność. Kto wie, może gdyby przez ostatnie lata był tutaj, świat wyglądałby zupełnie inaczej, a jego najbliżsi nie byliby rozbici po całym świecie.
Zgodnie z danym w swojej wiadomości słowem, Zielonowłosy postanowił spędzić czas tej pełni w niewielkiej wiosce w górach. Bato była na tyle odizolowana, że nie pojawiały się tutaj patrole, a przynajmniej nie tak często jak w innych miejscowościach. Był to już drugi raz, kiedy zbliża się do tej wioski. Ostatnio nie przybył nikt, może było za wcześnie, mieli za mało czasu aby odnaleźć wiadomość? Ktoś z ludzi, z którymi pracował musiał przetrwać. Tylko czy ktoś jeszcze pamięta o tych skrytkach? Nie mógł być pewien, jednak i tak nie miał póki co innego planu. Musiał uzupełnić wiedzę, dowiedzieć się co dokładnie się stało podczas jego nieobecności, a do tego potrzebował zaufanego źródła informacji, a takim byli jego dawni współpracownicy. Tylko czy zrozumieją jego zniknięcie? Czy będą w stanie wybaczyć mu jego nieobecność? Zielonowłosy czuł się paskudnie, wiedział, że zostawił ich na długo, na zbyt długo. Gdyby tylko był świadomy jak płynął czas...
Arashi wkroczył do wioski dzień przed planowaną pełnią. Miał na sobie długi, czarny płaszcz z kapturem, którego kiedyś używał jako dowódca ANBU. Pod jego wysokimi butami chrupał śnieg, a wiatr delikatnie nawiewał płatki śniegu na wystające spod kaptura kosmyki zielonych włosów. Mieszkańcy patrzyli na niego z lekką nieufnością, na szczęście było już późno, więc tych nie było zbyt dużo w okolicy. Większość siedziała w tutejszej gospodzie bądź też swoich domach, szykując się na nadchodzący dzień pracy. Zielonowłosy starał się nie zwracać na siebie większej uwagi, niż to konieczne, nie szedł środkiem wioski, zwyczajnie skrajem, między budynkami, kierował się w stronę karczmy. Mimo ciepłego ubrania, nie był przystosowany do tak niskich temperatur, w końcu w jego rodzinnych stronach zawsze było upalnie. Kiedy już był blisko gospody, dłońmi schowanymi w rękawach złożył pieczęć sensoryczną. Powiększając zasięg swojego zmysłu chciał sprawdzić czy aby na pewno jest bezpiecznie, poza tym, może ktoś z odbiorców wiadomości zdążył już ją odebrać. Kiedy tylko jego 6 zmysł objął całą osadę, Arashi aż zatrzymał się na chwilę. Poczuł źródło chakry, którego nie czuł od dawna, sekundę zajęło mu przypomnienie sobie kim jest ta osoba. Uśmiechnął się pod nosem, po czym rozłożył pieczęć. Zdecydowanie był to człowiek, które spodziewał się w tym miejscu. Jak on tutaj trafił? Czyżby to czysty przypadek? A może los się do niego uśmiechnął? Musiał to sprawdzić...
Młody marionetkarz strzepał z ramion resztki śniegu, po czym otworzył drzwi. Fala ciepła, światła i zapachu jedzenia, która uderzyła po uch otwarciu była tak mocna, że od razu zrobiło mu się milej. Wziął głębszy wdech i wszedł do środka rozglądając się po sali. Rzucił tylko na sekundę okiem na stolik, przy którym siedział Midoro, póki co nie chciał zwrócić jego uwagi na siebie. Nie potrzebowali tutaj zbytniego zamieszania. Rozpiął pierwszy guzik z płaszcza, dając kryjącemu się w jego wnętrzu Szczurkowi trochę powietrza, po czym skierował się w stronę jednego z pustych stolików. Usiadł tak, aby w koło niego było raczej pusto, raczej w rogu budynku, ale także tak, żeby miał dosyć dobry widok na Midoro. Po zajęciu miejsca, nie zdejmował jeszcze płaszcza, chciał upewnić się, że to był jego dawny towarzysz, trochę czasu minęło, jego pamięć mogła płatać mu figla, a nie chciał w takim miejscu rozpętywać konfliktu z nieznanym Shinobi, musiał mieć pewność. Posadził Umę na krześle obok, tak aby nie był zbytnio widoczny, po czym zamówił sobie im do jedzenia i picia. Odczekał chwilę, tak aby uwaga wszystkich zeszła z jego osoby, a kiedy już nikt na niego nie patrzył, wyciągnął z torby kartkę i długopis. Przygotował na niej krótką wiadomość, którą potem złożył kilku krotnie, po czym korzystając ze swoich nici chakry umieścił nad chłopakiem. Chciał aby wyglądało to tak, jakby papier spadł z góry, bez określonego kierunku. Interesowała go jego reakcja. Na papierze nie było zbyt dużo treści, liczyły się przede wszystkim emocje, jakie wiadomość niosła, a były to tylko dwa słowa zapisane zielonym atramentem - PUSTYNNE DANGO - tyle wystarczyło, aby każdy ci co mieli wiedzieć, zrozumieli o co chodzi.