Trzeba przyznać, że Tsubaki była z siebie dumna. Coraz więcej umiała, jeżeli chodziło o Iryō ninjutsu, dzięki czemu mogła nieść większą pomoc w szpitalu, aniżeli tylko wykonywać pomniejsze prace w postaci podawania posiłków. Cieszyło ją to niezmiernie, bo dzięki temu w końcu wkroczyła na ścieżkę, którą chciała odkąd tylko stanęła na nogi. W końcu mogła odwdzięczyć się za te całe dobro, które dostała od naprawdę wielu medycznych ninja, którzy próbowali jej pomóc przez te wszystkie lata. Oczywiście, przez Tsu była jeszcze naprawdę bardzo długa droga, jednakże starała się być dobrej myśli… Choć nie było to łatwe.
Na każdym kroku słyszała bowiem pogardliwe słowa swojego ojca, dla którego córka – Iryōninka była swego rodzaju ujmą na honorze. No bo przecież Hyūgi specjalizowały się w walce wręcz i powinna zawsze być na pierwszej linii frontu. Totalnie nie pojmował, że Byakugan mógł mieć wiele zastosowań, a Jūkenu mogła używać do obrony swoich pacjentów. Tsubaki nauczona jednak swoim życiowym doświadczeniem, nie starała się nawet ojca z błędu wyprowadzać i wszystkie obrazy kierowane w jej stronę, przyjmowała z uśmiechem, jednocześnie przepraszając swojego rodziciela za to, że w ogóle żyła.
Przywykła.
Nie bez powodu jednak Tsu coraz częściej decydowała się na długie dyżury w szpitalu – nawet nocne, odkąd jej na takowe pozwolono. Dzięki temu spędzała mniej czasu w klanowej siedzibie, a więcej w miejscu, w którym rzeczywiście jej praca była doceniana, a nawet mogła się dalej rozwijać. Nawet jeśli nie była w stanie kogoś bezpośrednio wyleczyć, do Byakugan był ogromnym wsparciem dla innych uzdrowicieli chociażby w postaci leczenia problemów z przepływem chakry, bo wtedy Tsubaki mogła powiedzieć bez problemu, gdzie dokładnie była przyczyna. Czasem przydawał się do bardziej trywialnych rzeczy – coś się gdzieś zgubiło i zamiast szukać tego po wszystkich salach, Tsu odpalała Byakugana i szło to zdecydowanie szybciej.
Dzisiaj czekała ją kolejna nocka. W sumie to je lubiła, bo wbrew pozorom nie było jakoś dużo pracy, głównie papierologia, czasem obchód, czy wszystko jest w porządku. W głównej mierze jednak pacjenci spali i nic się nie działo, bo znajdowała się na oddziale, gdzie stan ludzi był stabilny i tak naprawdę byli bliscy wypisu ze szpitala, więc raczej nie powinno być większych niespodzianek.
Gdy przyszła do pracy, wysłuchała swojej poprzedniczki i wszystkich uwag, jakie miała – a bo panią Kikyo trochę bardziej bolą plecy niż zazwyczaj, więc została zwiększona jej dawka przeciwbólowych, a to mały Ryogan się nie posłuchał pielęgniarki i spadając z łóżka, na którym się wygłupiał, skręcił sobie kostkę… I tego typu rzeczy. To wszystko było oczywiście w stosownym raporcie, z którym to Tsubaki zamierzała się zapoznać, jednakże usłyszenie tego wszystkiego bezpośrednio od drugiej osoby było zawsze bardzo pomocne, bowiem Tsu zdecydowanie lepiej zapamiętywała w ten sposób rzeczy.
Młodej medyczce przyszło przeprowadzić wieczorny obchód akurat samej, bo jej przełożona była w trakcie wykonywania ważnej operacji. Całe szczęście nie był to pierwszy raz i Tsubaki wiedziała, co robić. Wzięła ze sobą notes i przeszła po kolei po każdej sali, zamieniając kilka słów z każdym z pacjentów, pytając o takie rzeczy jak się czują, czy coś ich boli. Sprawdzała również podstawowe parametry, w zależności od pacjenta, ale taką podstawą była temperatura, prześwietlenie podstawową techniką do analizy, czy też spisywanie wszelkich danych z urządzeń, do których byli podpięci pacjenci. W niektórych przypadkach dochodziły pewne kroki – na przykład chłopaczkowi po złamaniu, któremu to niedawno ściągnięto gips, ale wciąż był na tyle poobijany, że przebywał w szpitalu, sprawdziła ruchomość stawów, by sprawdzić jakie postępy daje rehabilitacja. Rozdała przy tym również leki, tym pacjentom, którym były przypisane i potrzebne. Jak ktoś prosił o dodatkowe, np. przeciwbólowe, to zapisywała to, żeby skonsultować ze swoją przełożoną, bo na chwilę obecną Tsubaki nie miała na tyle „władzy”, by samej o tym decydować.
Gdy już tak obeszła cały oddział, musiała się wziąć za tę mniej przyjemną część pracy – papierologia. Rozmowa z pacjentami to jedno, jednakże wszystko musiało zostać odpowiednio spisane w formie raportu, a niestety… zajmowało to trochę czasu, czy chciała czy też nie. Na oddziale było sporo osób, dla każdego musiała to zrobić z osobna, podając wszelkie szczegóły – jak temperatury, podane w trakcie obchodu leki i tym podobne.
Gdy była w połowie, do pokoju weszła Namida – san, czyli jej przełożona, która wyglądała na bardzo zmęczoną po operacji. Tsubaki oczywiście zapytała o to, jak poszło i na całe szczęście okazała się być sukcesem. Przypomniała sobie również o prośbie jednego z pacjentów, by podać mu przeciwbólowe, bo nie był w stanie zasnąć. Bardziej doświadczona stażem medyczka wyciągnęła z szafki kartę pacjenta, którą przeczytała, a następnie podała Tsu, każąc jej powiedzieć, co ona by to zrobiła. Po dłuższym namyśle stwierdziła, że by nie podawała tych leków, bo obecna dawka była wystarczająco mocna i duża, a zwiększenie jej mogłoby doprowadzić do uzależniania, aczkolwiek można byłoby coś podać typowego „na sen”. Namida uśmiechnęła się, przytakując głową, zgadzając się z opinią Tsubaki. Medyczka podała Tsu ile czego powinien pacjent dostać i poprosiła ją, by mu te leki podała, co też Hyūga zrobiła, jednocześnie tłumacząc wszystko pacjentowi, żeby miał pojęcie co się dzieje.
Reszta nocy minęła już spokojnie – mogła skończyć raport z obchodów, nawet znalazła się chwila, by się zdrzemnąć, choć była to raptem godzinka, bo mimo wszystko źle się czuła śpiąc w pracy. Gdy w końcu nastał poranek i przyszła jej zmienniczka, przekazała dziewczynie skrótowo wszystko co się w nocy działo, oczywiście wręczając jej cały raport, który zdążyła spisać. Gdy wróciła do siedziby klanowej, ludzie powoli się zaczynali budzić. Całe szczęście jej rodzice jeszcze spali, więc wykąpała się jedynie na szybko i poszła spać.
Za kilkanaście godzin miała bowiem znowu pójść na nocną zmianę do szpitala.