https://i.ibb.co/L1bqttz/avatar3.png
Rie zdecydowała się bardzo rozwijać tematy tego, w co ludzie nie powinni zostać wplątywani. Sztuczne relacje, wymuszane przez rodziny to doprawdy nic fajnego. To było oczywiste dla każdego, ależ no właśnie. Były jeszcze obowiązki, które należało spełnić jako posiadacz specjalnej linii krwi. To wiedział każdy, nikt nie chciał, by linia należąca do niego oraz jego przodków wygasła. Temat był mu dosyć bliski, zwłaszcza w związku z tragediami, które spotkały jego klan. Mimo to niezbyt rozumiał skąd biorą się argumenty Rie. Sytuacje, o których wspominała, nie miały miejsca zbyt często, a już na pewno nie u shinobich. – To o czym mówisz jest dokładnie tym z czym próbujesz walczyć droga Rie — Uśmiechnął się zawadiacko w jej kierunku, nie miał pewności czy na pewno tak uważa, czy może to pytanie było rzuceniem próby w jego kierunku, tak czy inaczej. Musiał nieco naprostować jej myślenie. – Wiązanie na siłę dwójki ludzi to rzadka praktyka. Jeśli mnie intuicja nie myli, głównie dostrzegalna wśród wysokich rodów albo bogatych kupców, ale też rzadko. Czasem to polityka, czasem zysk... Ale czasy są już inne. — Pokręcił głową, niezbyt wiedząc, co powinien mówić dalej, zupełnie czuł się skołowany zarzuconym tematem na dłuższą metę. – Znasz jakieś przykłady tego, z czym walczysz? I nie mów o swoim kuzynie, bo to trochę inny temat... Najlepiej po prostu się zastanów. Nie musisz odpowiadać. — Wlepił w nią swoje spojrzenie. Poważnie zadał to pytanie. Nie miał też pewności skąd wzięły się te rozmyślania u Rie. On mieszkał w Amegakure, tam nie było takich problemów. Ale czy w innych wioskach tak było? Nie mógł o tym wiedzieć, pamiętał jednak Iwagakure, tam również nie spotkał się z takimi ograniczeniami, by ludzie byli zmuszeni do życia z kimś kim nie chcieli, zwłaszcza shinobi, którzy byli bojową siłą swoich wiosek, a międzyklanowe połączenia wcale nie były czymś wyjątkowym, ani rzadkim, ot, były zwyczajne.
Głowa mogła boleć od wielu rzeczy, również od natężenia smaków. Nie bez powodu preferował proste smaki, które nie łączyły ze sobą milionów kombinacji smakowych. Co zbyt dużo, to niezdrowo, najpewniej też niesmacznie. Wbrew pozorom była ograniczona liczba smaków, jakie można było ze sobą połączyć bez stworzenia potworka, który nawet nie był umami. – No właśnie. Każdy ma własny i nie każdy musi lubić natłok smaków Rie — Dziewczyna miała dziwny nawyk narzucania swoich opinii, chłopak szybko to dostrzegł, bo objawiało się to zarówno w temacie poprzednim, jak i tak prostym jak zwyczajne gusta kulinarne. Niby każdy ma własny gust, a jednak inna opinia niż jej nie była dla niej rozwiązaniem, no i co zrobić?
Nie szukali się, ale jeszcze przed chwilą owszem, bo trafili tutaj by odnaleźć swoją walentynkę. Kto wie, co będzie jutro? Albo pojutrze. Czy Rie podejmowała już jakąś decyzje? Wedle Renjiro nie podjęła żadnej. No bo cóż takiego zrobiła? To Renjiro miał właśnie zamiar wskazać miejsce, w które pójdą. No, chyba że mowa o decyzji o nieroznoszeniu ulotek, to było jawne oszukiwanie. – Rany, ledwie się znamy, a ty już oszukujesz. No ale niech ci tym razem będzie. Uznajmy, że nie roznoszenie ulotek to twoja męska decyzja a moją będzie zabranie nas do tego stoiska — Zaśmiał się, tworząc z tego pewnego rodzaju żart. Ostatecznie nie miało to większego znaczenia, bo i tak miał już pomysł, a raczej upatrzone stoisko, na które mogli iść, a co będzie się tam działo dalej, to już kwestia, która wyniknie za chwilę.
Temat wojny był czymś, czego wolał nie poruszać, dlatego pozwolił sobie udawać, że zwyczajnie nie słyszy. Po co otwierać wciąż krwawiące rany? Nie wiedział, jak dziewczyna zareaguje na zupełnie zignorowanie tematu z jego strony. To nie tak, że wciąż bardzo wojna go bolała, ale zwyczajnie nie lubił o niej rozmawiać, bo mimo wszystko, wielu na niej ucierpiało i był to niezwykle grząski temat do rozmowy.
Gwóźdź tego dzisiejszego programu nadszedł. Stoisko pełne smaków, które wskazał. Obserwował ją, patrzył, na co spogląda, co wybiera i na co zamierza się zdecydować. Nie chciał jej poganiać, bo i po co. Już mówiła, że woli dużo smaków, to zapewne nie będzie mogła się zdecydować. Nie, żeby on miał lepiej wraz ze swoim mniejszym wyborem, który okazywał się równie trudny. Ograniczał się raczej do gotowych zestawów niż tworzenia własnych. Przez moment wybierał, aż w końcu zdecydował się na coś prostego. Bułkę standardową, nie lubił tej słodkiej, na to kotlet, nieco sosu, akurat uwielbiał sosy egzotyczne, więc wybrał jakiś tysiąc wysp, by dodać swojemu burgerowi kilku ciekawych smaków. Cebula, zwykła, może nawet i prażona, trochę ogórka i to wszystko. Nie decydował się na żadne dziwne bułki, które mogły mu nie smakować, dzięki temu jego burger wcale nie był taki duży, ale dzięki temu też będzie w stanie zmieścić w siebie takie dwa, albo i trzy, kto wie. – Haha, powinnaś mierzyć siły na zamiary, ale jak zamiary sa zbyt duże to zawsze możesz z nich skorzystać — Wtedy wskazał jej znajdujący się obok na stoisku kubeczek ze sztućcami. W końcu skoro można było je brać, to czemu nie? Talerzyki jakieś tam mieli, więc nic nie stało na przeszkodzie, by sobie jedzenie ułatwić. Będzie to nieco kłopotliwe, jak każde rozdzielanie burgera na więcej części, ale tak to już jest. Osobiście nie był fanem fantazyjnego podejścia Rie do smaków. Jak dla niego po prostu wydziwiała. – Gdybyś wzięła mniejszy, a potem drugi, równie ciekawy to byś uniknęła takich problemów, a i tak spróbowałabyś wszystkiego. No zobacz, nawet teraz jak go podzielisz, to nie spróbujesz wszystkiego na raz. — Droczył się trochę, ale nie był zły, mogła przecież o sobie sama decydować. Nie miał zamiaru jej zabraniać, ot, dla niego była to po prostu stracona okazja.