Czasem człowiek nie słuchał własnego zdrowego rozsądku, dając się ponieść własnym pragnieniom, nawet jeżeli te miały ciągnąć za sobą nawet destrukcyjne konsekwencje. Pewne rzeczy są od nas silniejsze i Kaede w tym wypadku nie próbowała się nawet opierać tym wewnętrznym żądzom, które postanowiły wyjść na światło dzienne. Nie kochała nikogo – nawet samej siebie, jeżeli mamy być szczerzy. Yomei nie był człowiekiem, z którym ktokolwiek o zdrowych zmysłach chciał się wiązać. Jednakże nie o to w tym wszystkim liczyło… Nie mogła wypowiedzieć się za Rizę, jednakże u niej było to po prostu zwykłe czerpanie pełnymi garściami z okazji, którą jej los podsunął pod nos. Wątpiła, żeby rzeczy, które w sypialni uczynią, kiedykolwiek miały poza nią wyjść – zapewne zostaną ich słodką tajemnicą, do której będą wracać czasem myślami. Jeżeli jednak istniał chociaż cień szansy, że to przybliży ją o chociaż o pół kroku do wyznaczonego przez siebie celu – zamierzała zaryzykować. Nic przecież tak naprawdę nie traciła, a zyskiwała bardzo przyjemny wieczór w towarzystwie cholernie przystojnego mężczyzny, którego pragnęła zapewne niejedna kobieta w Hanagakure, oraz równie urodziwej dziewczyny.
Dlatego poddawała się każdej, najmniejszej pieszczocie – czy to ze strony Rizy, czy potem tajemniczych bluszczy, które owinęły się wokół jej ciała, wbijając przy tym swoje kolce w porcelanową skórę Kaguyi. Ból mieszał się z przyjemnością. W porównaniu do swojej towarzyszki – bo Yomei w tej kwestii to była zupełnie inna liga i nawet nie śmiała nawet myśleć, że mogłaby mu dorastać chociaż do stóp, które to ona mogłaby najwyżej całować z uwielbieniem – nie miała żadnego doświadczenia w intymnych relacjach. Była młoda, przez większość lat swojego życia skupiała się na treningu, a jej klanowe Kekkei Genkai raczej nie zachęcało potencjalnych kandydatów na męża do ustawiania się w kolejce. Nie przyszło Kaede nigdy eksperymentować w łóżku, więc tak naprawdę w tej chwili poznawała siebie, własne ciało i to co się jej podobało. Bez wątpienia z całej tej trójki była największą amatorką. Nie zmieniało to jednak faktu, że było Kae naprawdę… dobrze i była ciekawa, gdzie to zabrnie…
Jeżeli sprawy potoczą się w kierunku, w którym myślała, to Yomei wraz z Rizą będą współwinni pozbawienia Kaede jej wiana.
Spoglądała na Kami z zazdrością wymalowaną na twarzy. Nie potrafiła też spuścić wzroku z ręki Yomeia, która to wędrowała wzdłuż ciała jej towarzyszki, w kierunku najbardziej czułego miejsc ze wszystkich. Widziała, jak ten napiera na nią swoim torsem, jak szepcze do ucha słówka. To wszystko doprowadzało Kaguyę do wewnętrznego szału, z którego Hanakage zdawał sobie zdawać doskonale sprawę i jeszcze bardziej w niej ten ogień podsycać. Czerpał przyjemność ze znęcania się nad jej osobą. Musiał czuć ogromną satysfakcję z wijącej się pod nim Kaede, która próbuje wyszarpać się z więzów, co powodowało jedynie wbijanie się cierni jeszcze bardziej boleśnie w jej skórę.
Pragnęła prawdziwego dotyku mężczyzny, a nie substytutu w postaci kontrolowanych przez niego pnączy… które wkurwiały ją niemiłosiernie i jednocześnie doprowadzały do szaleństwa, rozgrzewając ciało Kaede do granic możliwości. Rozpadała się na drobne kawałeczki pod wpływem ich muskania… nienawidziła i kochała te uczucie jednocześnie. I choć chciała tak bardzo, by dostać choć niewielką część tego, co miała Riza, to nie mogła się powstrzymać od pomruków i jęków zadowolenia. To było silniejsze od niej, a jak się miało zaraz okazać – zostało jeszcze bardziej spotęgowane.
Kaede poczuła ponownie wbijające się ciernie w jej ciało… jednakże tym razem ból i przyjemność mieszały się z jeszcze jednym uczuciem, którego nie potrafiła nazwać w żaden sposób. Fala ciepła uderzyła w dziewczynę. Kae pod wpływem tego uczucia zaczerpnęła trochę zbyt łapczywy wdech, jednocześnie przygryzając przy tym wargę i zaciskając mocno place skrępowanych dłoni. Zaraz potem cierpnie pnączy przesunęły się o milimetr czy dwa, nacinając w ten sposób jej skórę. Zabolało bardziej, aniżeli dotychczas… jednakże wraz z bólem przyszła jeszcze większa przyjemność, która została skomentowana długim jękiem.
Pieskiem bądź niewolnicą. Słowa Rizy wzburzyły w niej swego rodzaju gniew. Nie miałaby nic przeciwko tym tytułom, gdyby była sam na sam z Hanakage. Nie zamierzała jednak robić za zabawkę dla Rizy, która w oczach Kaede była… konkurentką o względy Yomeia. Jego kolejne akcje jeszcze bardziej w niej te uczucie spotęgowało. Kaguya musiała patrzeć, jak ten zaczyna Rizę całować, gdzie ona w tym czasie leżała związana, nie mogąc zbyt wiele zrobić. Ta frustracja ją doprowadzała na skraj wytrzymałości. Pragnęła dostać od mężczyzny choć odrobinę uwagi. Domagała się jego atencji, a ten świadomie doprowadzał do sytuacji, podsycających jej zazdrość i wewnętrzne żądze. Yomei bez wątpienia zauważył, że to co robił działało na Kae - mógł to widzieć na jej twarzy, w fioletowo – miodowych tęczówkach, którymi to bezczelnie spoglądała prosto w oczy mężczyzny, gdy ich spojrzenia się spotkały. Nie spuściła wzroku, nie uciekła nim gdzieś w bok. Patrzyła na niego zadziornie, z widocznie wymalowanym pożądaniem.
Miała ochotę powiedzieć Rizie parę zaczepnych słów, chcących pokazać, że wcale nie zamierzała być taka uległa, jak tego oczekiwała. Nawet otworzyła swoje koralowe usta z zamiarem wyrzucenia z siebie pierwszego słowa, jednakże zamiast tego wydobyło się z nich westchnięcie zadowolenia. Nagle poczuła na swoim udzie jego rękę, co do tego nie miała żadnej wątpliwości. Dostała ułamek bliskości, którego tak bardzo pragnęła. Przymknęła oczy, delektując się każdym, najmniejszym ściśnięciem palców mężczyzny na jej skórze. Mruczała zadowolona, gdy ten wbijał w nią paznokcie… Lawirował tak blisko, a jednocześnie tak daleko miejsca najbardziej czułego ze wszystkich. Kaede czuła wpływ afrodyzjaku na swoje ciało, jak te rozpala, jednocześnie potęgując ten subtelny dotyk Yomeia, będący jednak dla Kaede najważniejszą i najbardziej przyjemną rzeczą, która się dotychczas w sypialni stała. Dlatego zamiast zaczepnych słów w kierunku Rizy, z jej ust wydobył się pomruk zadowolenia.
– Och, Yomei – sama...