Sfera uczuć człowieka nigdy nie należała do rzeczy prostych. Prawdopodobnie w innym przypadku świat uniknąłby wielu wojen, a także osobistych tragedii, które zostały wywołane poprzez burzę emocji oraz miłość. To, co ta dwójka czuła względem siebie to rzecz niespodziewana. Nikt z nich nie wiedział, że kolejne spotkanie chociażby we śnie zafunduje im taką bliskość, o którą ani Tamura, ani Aiko siebie nie podejrzewali. Niby ich rozłąka w dobie przyjaźni trwała około roku, toteż przy tej sielankowej wizji czegoś więcej wydawała się dłuższa. Może to ze względu na ilość zmian w egzystencji białowłosego, który utracił żonę, syna i zarazem musiał pogodzić się z szeroko otaczającą go samotnością w okresie powojennej dyskryminacji wszystkich shinobi. Nauczyciel, kolega, przyjaciel… twój mężczyzna? Czas pokaże, ale ta bardzo realna fantazja należała do ich najbardziej świadomych snów, co tworzyło krajobraz świetlanej przyszłości. Coś to musiało znaczyć, nawet jeśli było odrobinę naciągane jak to w marzeniach się dzieje. Skoro Yamanaka nie ujawniała możliwie przed sobą, że coś do niego czuje to czy on podążał tą samą drogą? Przyznał jej, że myślał o niej wielokrotnie oraz… tęsknił. Był bardziej świadomy? Akcje ze słowami Nomikomu to jej jasno sugerowały. Prawdziwe przywiązanie istniało. Można nauczyć się kochać. Można zakochać się później lub wcześniej. Można… mieć wskazówki jak tutaj. Mieli pełną świadomość sytuacji, która zachodziła w ich sercach.
Sny niekiedy ukazują nasze pragnienia.
Nie masz o tym pojęcia, Aiko-san. Co jeśli to znak?
Czasami nie ma odwrotu od tych zmian. Musicie temu stawić czoła. Wasza relacja jest w końcu silna.
Pewność jednak mogła ulotnić się jak coraz bardziej ciążyła na nich informacja, że to wciąż prezentowało się wyłącznie jako przesłanka. Wysoki medyk jednak nie sprawiał wrażenia przejętego, choć we wnętrzu wiedział, że dziewczyna ma prawo mu nie odwzajemnić tego przy ich kolejnym spotkaniu. Wierzył w zapewnienia kogoś takiego jak ona, lecz… uczucia miały prawo płatać figle. Z jednej strony to przecież jego sen, prawda? Zauroczenie trwające jakiś czas teraz po raz pierwszy ukazało swe prawdziwe oblicze. Chciał ją. Nie miał wątpliwości, że to nie jest tylko potrzeba od podróży w pojedynkę. Z tych powodów nie chciał się budzić jak kobieta usłyszała. Pięknie się całość układała na balu przebierańców. Krystaliczny porządek ciszy… Para podobających się sobie nawzajem ludzi poruszająca się w rytm kojącej muzyki w tle. Pozostałe pary odstępowały gdzieś na bok jak za ruchem czarodziejskiej różdżki, oddając główne role im. Utalentowana kunoichi o wielkich ideałach oraz trudnościach związanych z przeszłością w otoczeniu braku akceptacji u Konoszan z powodu bycia “słabą”. Dawny shinobi widzący śmierć częściej niż powinien, poświęcający wszystkie pokłady dobroci chorym i cierpiącym. Zbity, obrzucony oszczerstwami, bezdomny,… nic nie warty śmieć. Niby go kochali, ale z drugiej strony nienawidzili. Oboje mieli tyle doświadczeń podobnych, toteż mogli sobie powierzyć wiele nieoczywistych tematów. Czy to mogło się udać w ostatecznym rozrachunku, a nie brzmieć jak zakazany owoc? Brzmiało dobrze, nie jak coś złego… Jak coś… prawdziwie dobrego.
Owszem, śnisz.
Nie ubzdurałaś sobie niczego, podoba ci się.
Posłuchaj jego kolejnych słów.
W jednej chwili szarmancki dżentelmen ujął z powrotem dłoń partnerki, przytulając drobną pannę do siebie. Dojrzały doktor zaspokajał potrzeby duszy, a uścisk objęcia przywracał nadzieję. Nadzieję iż nie pozostała sama z problemami, o których nie mógł usłyszeć Hitoshi, Rie czy ktokolwiek inny. Ktoś zapewniał ochronę, stałby się opoką. Nie musiała czuć się w obowiązku do kierowania oraz panowania nad zdrowiem innych. On stał za nią niczym strażnik. Pełen miłości, dobroci oraz wsparcia tak potrzebnego liderce klanu. Na odpowiedź walentynki szerzej uśmiechnął się, częściowo ukazując zadbane, białe uzębienie. I w zasadzie to wielu nowych ruchów nie czynił. Podobało mu się niezmiernie jak sobie zapominali o bożym świecie w tej aurze pojedynczej uwagi na sobie. - Trafiła na najwspanialszą mentorkę zatem. Nikt inny lepiej by jej nie pokrzepił oraz utwierdził w przekonaniu, że to cenne wartości. Jeszcze bardziej cenne w tym burzliwym okresie. Pomagasz jej w tej drodze, co jest niezmiernie ważne. - Brakowało zwyczajnie dobrych ludzi. Brakowało kogoś z jasnym charakterem prawdziwie poprawnych intencji. Senju Rie zaliczała się na szczęście do tego grona, toteż działo się to u niej w zastraszającym tempie jak słyszał. Temperament? No cóż, nad tym się wiecznie pracuje. - Młodość nosi pewne prawa w kwestii popełniania błędów. Jak wielki będzie to błąd to nie wiemy, lecz możemy przygotować podopiecznych do tych większych decyzji. Wspólnymi siłami damy radę ją uchronić przed tym. Zresztą, co ja mówię? Wszyscy jesteśmy jeszcze młodzi, nie tylko ona. Tylko ja brzmię jak starszy Pan… Heh, w sumie już mam siwe włosy. I mam autorytet u was widocznie. - Dystans względem siebie to klucz do dobrego poczucia humoru jak niektórzy to zwą. Śmiejąc się pod nosem próbował opanować rozbawienie, ażeby powrócić do solidnej choreografii kroczków na prawo i lewo. Sztuką jest robić coś bez upadku niż w nadmiarze. Ej, każdy tańczy jak potrafi! To samo ze śpiewem!
Tutaj obrót, tam obejmowanie w pasie towarzyszki na parkiecie, gdzie indziej zrobienie kółeczka… ot nic wyjątkowego. Na tle gości nie wyróżniali się, ale zarazem nie odstawali w strukturze tanów. I czemu mieliby? Manewry wyglądały w porządku, nie musieli nad wyraz się starać dla efektu, no i pasowało im to wszystko. Ktoś jednak zamierzał poszastać umiejętnościami akrobatyki rąk z nogami. Iryonin uniósł jedną brew do góry w zdziwieniu, przygotowując salwę odpowiedzi na dowcipną propozycję. Uśmiechnął się dodatkowo kątem ust, odgarniając włosy z czoła Aiko, aby te nie przysłaniały jej widoku jakże wyjątkowego kompana. - Widocznie życzysz mi źle. Jeśli zamierzasz kazać mi tańczyć jak wariat to dostaniesz pstryczka w nos. To WIELKA groźba. Podeptanie poczeka, ale kara za rozczarowanie ciebie mym krzywym krokiem nie. Za bardzo cię szanuję. - O jaki on się zrobił zadziorny! Wystawił język na bok przy delikatnym ruchu prawej dłoni, gdy jednocześnie wysunął jej twarz do góry za podbródek. No cóż, mogła negocjować, ponieważ Tamura nie zamierzał się poddawać w tych żartach. Przepraszam, kto marudził? Jaskółka tylko stwierdzał fakt, halo! Pfff, no łatwo z nim nie będzie miała. Pozostało nauczyć się egzystować z takim indywiduum obok. Oby mieli więcej takich wspólnych chwil.
Oblicze medyka nie skrywało wiele tajemnic, bo w swej szczerości połączonej z radością bycia przy niej dobitnie dostrzegała szczegóły buzi wnuka Kanedy. Grzywka zachodziła mu na jedną stronę nieco bardziej, pomimo tego że miał przedziałek blisko centrum o podobnej gęstości podziału włosów. Wcześniej “martwe oczy” ujawniły natomiast więcej głębi, świecąc się intensywniej niż podczas okropnego wyznania swych dziejów, a więc mogła mieć potwierdzenie w fakcie, że aparycja amanta też zyskiwała na obecności młódki. Odruchowo sam odgarnął zakrywającą spojrzenie fryzurę, wychylając w pewnym momencie głowę do tyłu. Cera niemal alabastrowa w tym wyobrażeniu nie nosiła żadnej skazy, a ukazywała pełnego, przystojnego faceta. Trudno nie powiedzieć, że mógł się podobać pewnej grupie przedstawicielek płci pięknej. Coś było w jego niższym głosie, surowej aparycji oraz dojrzałym światopoglądzie dającego poczucie bezpieczeństwa. Nie musiała przerywać dotyku. Wręcz przeciwnie - niech trwa jak najdłużej. Ich serca powoli synchronizowały się, także ciężko ustalić u kogo faktycznie tak się działo. Ba! Teraz w podwójnej mocy to bicie wydawało się silniejsze jak one połączyły się uderzeniami. I owszem, nie miało to znaczenia. Patrzyli w siebie rozmarzeni, nie dając niczemu powodu do przerwania nawiązanej więzi. Raczyli siebie wyjątkową mimiką twarzy szczęśliwego człowieka. - Będziemy próbować. Są też sposoby na poprawę ich stanu, gdyby zaczęły przymierać. Chociaż myślę, że Sakura będzie im na dłuższą metę sprzyjała… a w tym moje wsparcie. - Wtulił się w nią z powrotem, tak nienasycony tym spotkaniem. A jeszcze miało wszak trwać.
Wiem, że byłaś.
Nie masz pojęcia ile to dla mnie znaczy.
Tak jak się poddali własnym, ukrytym pragnieniom tak ta potencjalna noc wydawała się iść gwałtownie do przodu. Z początku nieśmiali obecnie stali w zwieńczeniu własnych sylwetek, zamknięci pomiędzy ramionami adorującej osoby. Całość nastąpiła gwałtownie, lecz naturalnie. Nie czuli, że coś jest nie tak pomiędzy nimi w obrazie wspólnego życia. Tak jak Tamura miał pewne obawy o to, że rzeczywistość nie tyle spadnie, co zdruzgota go jak wiele dodatkowych spraw. Czemu on nie zasługiwał na szczęście? Dawniej takie pytanie sobie zadawał jak dziecko czy nastolatek. Życie było jakie było. Nieprzewidywalne, krzywdzące i czasem… miło zaskakujące. Ta randka to jedno z tych ostatnich. A myśli Sabatayi z emocjami pożądania względem blondynki pozostawały odwzajemnione. Dali się sobie ponieść. Niby tylko sen, a wciąż ukazuje prawdę. Czystą jak łza czy pocałunek, który złożył na wargach kobiety lekarz po przerwaniu jej wypowiedzi w prawdopodobnie najlepszy z możliwych sposobów.
Pozwoliliśmy sobie oboje.
Prezentował się on jako pełen prawdziwej chęci do trwania obok “przyjaciółki”. Nie nosił żadnych podtekstów czy zbędnego impulsu z wyłącznie bycia na spotkaniu. Definitywnie zrządzeniem losu czekali na siebie pod fontanną, skończywszy tutaj… razem, niezakrzątani problemami dnia codziennego. - Bardzo dużo piękna w tobie… wewnątrz, jak i na zewnątrz. A ja jestem szalony… - Skwitował swoją akcję, niewzruszony byciem takim głupkiem. To do niego niepodobne, aby tak sobie porwać metaforycznie dziewczynę w swe objęcia ze złożeniem swych ust na jej. Odwagi mu przybyło, to na pewno. Pogłaskał ją odrobinę po policzkach z cięższym oddechem od ekscytacji. - Aiko-san, nie mogę się powstrzymać od… - Chciał coś jeszcze dodać, lecz postanowił po raz kolejny nie wypuszczać Yamanaki. Znowu pocałował damę. Teraz już nawet pewniej, trzymany silnie w tulasku ze spojrzeniem na jej głębię wnikliwie. Czuł się jakby odnalazł bratnia duszę, która go dopełniała. Czy to możliwe? Nie mógł się jednak nad tym dłużej zastanawiać, bo w jednej chwili wydarzyło się coś mniej pożądanego, czego do razu nie dostrzegł. Za plecami ładnie ubranego gościa zaczęły się tworzyć gdzieś w ścianie dziury wpuszczające intensywnie żółte światło do środka pomieszczenia balu. Kunoichi kątem oka mogła dostrzec nietypową anomalię. Co to mogło znaczyć?