• Ogłoszenia
  •  
    Aktualności fabularne
    Obecna pora roku: Wiosna 164r.

    Poniżej znajdują się ostatnie wydarzenia oraz ważniejsze ogłoszenia. Są one często opatrzone datą dodania, przy czym najświeższe informacje umieszczone są na samym początku listy.

    24.04.2024 - podsumowanie wydarzenia wioskowego w Sakuragakure. Więcej informacji w najnowszych aktualnościach fabularnych.
    Kącik Nowego GraczaSamouczek Wzór Karty Postaci AtrybutyRozwój postaci i koszty chakry Atuty Klany i organizacje Informacje o świecie Handbook
    Powyższe tematy powinny zawierać wystarczająco informacji, by móc bez przeszkód napisać Kartę Postaci i rozpocząć grę. W przypadku dalszych niejasności, zapraszamy do kontaktu zarówno na chatboxie, przez wiadomości prywatne oraz przez nasz serwer Discord.
    Administracja
    Pingwinek Chaosu
    Główny Administrator
    Norka
    Główna Mistrzyni Fabularna
    Hefajstos
    Główny Moderator Kuźni
    Tora
    Główny Moderator Technik

    W przypadku jakichkolwiek pytań bądź uwag, powyższe osoby zajmują się wyszczególnionymi w ich tytułach zagadnieniami. Pomocą służy również cała kadra forum, wraz z moderatorami. Zapraszamy również do dołączenia do forumowego Discorda.
    Kadra Sakura no HanaDiscord Sakura no Hana
     

Bal przebierańców

W tym dziale znajdują się wszystkie tematy w jakich odbywał się event Love is in the Air!

Moderator: Mistrzowie fabularni

Awatar użytkownika
Sabataya Tamura
Posty: 513
Rejestracja: 15 maja 2021, 17:28
Ranga: Muryō no ninja
Ranga dodatkowa: Iryōnin
Discord: .vampiro
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Kuźnia:
Bank:
Osiągnięcia:

Re: Bal przebierańców

Sfera uczuć człowieka nigdy nie należała do rzeczy prostych. Prawdopodobnie w innym przypadku świat uniknąłby wielu wojen, a także osobistych tragedii, które zostały wywołane poprzez burzę emocji oraz miłość. To, co ta dwójka czuła względem siebie to rzecz niespodziewana. Nikt z nich nie wiedział, że kolejne spotkanie chociażby we śnie zafunduje im taką bliskość, o którą ani Tamura, ani Aiko siebie nie podejrzewali. Niby ich rozłąka w dobie przyjaźni trwała około roku, toteż przy tej sielankowej wizji czegoś więcej wydawała się dłuższa. Może to ze względu na ilość zmian w egzystencji białowłosego, który utracił żonę, syna i zarazem musiał pogodzić się z szeroko otaczającą go samotnością w okresie powojennej dyskryminacji wszystkich shinobi. Nauczyciel, kolega, przyjaciel… twój mężczyzna? Czas pokaże, ale ta bardzo realna fantazja należała do ich najbardziej świadomych snów, co tworzyło krajobraz świetlanej przyszłości. Coś to musiało znaczyć, nawet jeśli było odrobinę naciągane jak to w marzeniach się dzieje. Skoro Yamanaka nie ujawniała możliwie przed sobą, że coś do niego czuje to czy on podążał tą samą drogą? Przyznał jej, że myślał o niej wielokrotnie oraz… tęsknił. Był bardziej świadomy? Akcje ze słowami Nomikomu to jej jasno sugerowały. Prawdziwe przywiązanie istniało. Można nauczyć się kochać. Można zakochać się później lub wcześniej. Można… mieć wskazówki jak tutaj. Mieli pełną świadomość sytuacji, która zachodziła w ich sercach.

Sny niekiedy ukazują nasze pragnienia.

Nie masz o tym pojęcia, Aiko-san. Co jeśli to znak?

Czasami nie ma odwrotu od tych zmian. Musicie temu stawić czoła. Wasza relacja jest w końcu silna.

Pewność jednak mogła ulotnić się jak coraz bardziej ciążyła na nich informacja, że to wciąż prezentowało się wyłącznie jako przesłanka. Wysoki medyk jednak nie sprawiał wrażenia przejętego, choć we wnętrzu wiedział, że dziewczyna ma prawo mu nie odwzajemnić tego przy ich kolejnym spotkaniu. Wierzył w zapewnienia kogoś takiego jak ona, lecz… uczucia miały prawo płatać figle. Z jednej strony to przecież jego sen, prawda? Zauroczenie trwające jakiś czas teraz po raz pierwszy ukazało swe prawdziwe oblicze. Chciał ją. Nie miał wątpliwości, że to nie jest tylko potrzeba od podróży w pojedynkę. Z tych powodów nie chciał się budzić jak kobieta usłyszała. Pięknie się całość układała na balu przebierańców. Krystaliczny porządek ciszy… Para podobających się sobie nawzajem ludzi poruszająca się w rytm kojącej muzyki w tle. Pozostałe pary odstępowały gdzieś na bok jak za ruchem czarodziejskiej różdżki, oddając główne role im. Utalentowana kunoichi o wielkich ideałach oraz trudnościach związanych z przeszłością w otoczeniu braku akceptacji u Konoszan z powodu bycia “słabą”. Dawny shinobi widzący śmierć częściej niż powinien, poświęcający wszystkie pokłady dobroci chorym i cierpiącym. Zbity, obrzucony oszczerstwami, bezdomny,… nic nie warty śmieć. Niby go kochali, ale z drugiej strony nienawidzili. Oboje mieli tyle doświadczeń podobnych, toteż mogli sobie powierzyć wiele nieoczywistych tematów. Czy to mogło się udać w ostatecznym rozrachunku, a nie brzmieć jak zakazany owoc? Brzmiało dobrze, nie jak coś złego… Jak coś… prawdziwie dobrego.

Owszem, śnisz.
Nie ubzdurałaś sobie niczego, podoba ci się.
Posłuchaj jego kolejnych słów.

W jednej chwili szarmancki dżentelmen ujął z powrotem dłoń partnerki, przytulając drobną pannę do siebie. Dojrzały doktor zaspokajał potrzeby duszy, a uścisk objęcia przywracał nadzieję. Nadzieję iż nie pozostała sama z problemami, o których nie mógł usłyszeć Hitoshi, Rie czy ktokolwiek inny. Ktoś zapewniał ochronę, stałby się opoką. Nie musiała czuć się w obowiązku do kierowania oraz panowania nad zdrowiem innych. On stał za nią niczym strażnik. Pełen miłości, dobroci oraz wsparcia tak potrzebnego liderce klanu. Na odpowiedź walentynki szerzej uśmiechnął się, częściowo ukazując zadbane, białe uzębienie. I w zasadzie to wielu nowych ruchów nie czynił. Podobało mu się niezmiernie jak sobie zapominali o bożym świecie w tej aurze pojedynczej uwagi na sobie. - Trafiła na najwspanialszą mentorkę zatem. Nikt inny lepiej by jej nie pokrzepił oraz utwierdził w przekonaniu, że to cenne wartości. Jeszcze bardziej cenne w tym burzliwym okresie. Pomagasz jej w tej drodze, co jest niezmiernie ważne. - Brakowało zwyczajnie dobrych ludzi. Brakowało kogoś z jasnym charakterem prawdziwie poprawnych intencji. Senju Rie zaliczała się na szczęście do tego grona, toteż działo się to u niej w zastraszającym tempie jak słyszał. Temperament? No cóż, nad tym się wiecznie pracuje. - Młodość nosi pewne prawa w kwestii popełniania błędów. Jak wielki będzie to błąd to nie wiemy, lecz możemy przygotować podopiecznych do tych większych decyzji. Wspólnymi siłami damy radę ją uchronić przed tym. Zresztą, co ja mówię? Wszyscy jesteśmy jeszcze młodzi, nie tylko ona. Tylko ja brzmię jak starszy Pan… Heh, w sumie już mam siwe włosy. I mam autorytet u was widocznie. - Dystans względem siebie to klucz do dobrego poczucia humoru jak niektórzy to zwą. Śmiejąc się pod nosem próbował opanować rozbawienie, ażeby powrócić do solidnej choreografii kroczków na prawo i lewo. Sztuką jest robić coś bez upadku niż w nadmiarze. Ej, każdy tańczy jak potrafi! To samo ze śpiewem!
Tutaj obrót, tam obejmowanie w pasie towarzyszki na parkiecie, gdzie indziej zrobienie kółeczka… ot nic wyjątkowego. Na tle gości nie wyróżniali się, ale zarazem nie odstawali w strukturze tanów. I czemu mieliby? Manewry wyglądały w porządku, nie musieli nad wyraz się starać dla efektu, no i pasowało im to wszystko. Ktoś jednak zamierzał poszastać umiejętnościami akrobatyki rąk z nogami. Iryonin uniósł jedną brew do góry w zdziwieniu, przygotowując salwę odpowiedzi na dowcipną propozycję. Uśmiechnął się dodatkowo kątem ust, odgarniając włosy z czoła Aiko, aby te nie przysłaniały jej widoku jakże wyjątkowego kompana. - Widocznie życzysz mi źle. Jeśli zamierzasz kazać mi tańczyć jak wariat to dostaniesz pstryczka w nos. To WIELKA groźba. Podeptanie poczeka, ale kara za rozczarowanie ciebie mym krzywym krokiem nie. Za bardzo cię szanuję. - O jaki on się zrobił zadziorny! Wystawił język na bok przy delikatnym ruchu prawej dłoni, gdy jednocześnie wysunął jej twarz do góry za podbródek. No cóż, mogła negocjować, ponieważ Tamura nie zamierzał się poddawać w tych żartach. Przepraszam, kto marudził? Jaskółka tylko stwierdzał fakt, halo! Pfff, no łatwo z nim nie będzie miała. Pozostało nauczyć się egzystować z takim indywiduum obok. Oby mieli więcej takich wspólnych chwil.
Oblicze medyka nie skrywało wiele tajemnic, bo w swej szczerości połączonej z radością bycia przy niej dobitnie dostrzegała szczegóły buzi wnuka Kanedy. Grzywka zachodziła mu na jedną stronę nieco bardziej, pomimo tego że miał przedziałek blisko centrum o podobnej gęstości podziału włosów. Wcześniej “martwe oczy” ujawniły natomiast więcej głębi, świecąc się intensywniej niż podczas okropnego wyznania swych dziejów, a więc mogła mieć potwierdzenie w fakcie, że aparycja amanta też zyskiwała na obecności młódki. Odruchowo sam odgarnął zakrywającą spojrzenie fryzurę, wychylając w pewnym momencie głowę do tyłu. Cera niemal alabastrowa w tym wyobrażeniu nie nosiła żadnej skazy, a ukazywała pełnego, przystojnego faceta. Trudno nie powiedzieć, że mógł się podobać pewnej grupie przedstawicielek płci pięknej. Coś było w jego niższym głosie, surowej aparycji oraz dojrzałym światopoglądzie dającego poczucie bezpieczeństwa. Nie musiała przerywać dotyku. Wręcz przeciwnie - niech trwa jak najdłużej. Ich serca powoli synchronizowały się, także ciężko ustalić u kogo faktycznie tak się działo. Ba! Teraz w podwójnej mocy to bicie wydawało się silniejsze jak one połączyły się uderzeniami. I owszem, nie miało to znaczenia. Patrzyli w siebie rozmarzeni, nie dając niczemu powodu do przerwania nawiązanej więzi. Raczyli siebie wyjątkową mimiką twarzy szczęśliwego człowieka. - Będziemy próbować. Są też sposoby na poprawę ich stanu, gdyby zaczęły przymierać. Chociaż myślę, że Sakura będzie im na dłuższą metę sprzyjała… a w tym moje wsparcie. - Wtulił się w nią z powrotem, tak nienasycony tym spotkaniem. A jeszcze miało wszak trwać.

Wiem, że byłaś.
Nie masz pojęcia ile to dla mnie znaczy.

Tak jak się poddali własnym, ukrytym pragnieniom tak ta potencjalna noc wydawała się iść gwałtownie do przodu. Z początku nieśmiali obecnie stali w zwieńczeniu własnych sylwetek, zamknięci pomiędzy ramionami adorującej osoby. Całość nastąpiła gwałtownie, lecz naturalnie. Nie czuli, że coś jest nie tak pomiędzy nimi w obrazie wspólnego życia. Tak jak Tamura miał pewne obawy o to, że rzeczywistość nie tyle spadnie, co zdruzgota go jak wiele dodatkowych spraw. Czemu on nie zasługiwał na szczęście? Dawniej takie pytanie sobie zadawał jak dziecko czy nastolatek. Życie było jakie było. Nieprzewidywalne, krzywdzące i czasem… miło zaskakujące. Ta randka to jedno z tych ostatnich. A myśli Sabatayi z emocjami pożądania względem blondynki pozostawały odwzajemnione. Dali się sobie ponieść. Niby tylko sen, a wciąż ukazuje prawdę. Czystą jak łza czy pocałunek, który złożył na wargach kobiety lekarz po przerwaniu jej wypowiedzi w prawdopodobnie najlepszy z możliwych sposobów.

Pozwoliliśmy sobie oboje.

Prezentował się on jako pełen prawdziwej chęci do trwania obok “przyjaciółki”. Nie nosił żadnych podtekstów czy zbędnego impulsu z wyłącznie bycia na spotkaniu. Definitywnie zrządzeniem losu czekali na siebie pod fontanną, skończywszy tutaj… razem, niezakrzątani problemami dnia codziennego. - Bardzo dużo piękna w tobie… wewnątrz, jak i na zewnątrz. A ja jestem szalony… - Skwitował swoją akcję, niewzruszony byciem takim głupkiem. To do niego niepodobne, aby tak sobie porwać metaforycznie dziewczynę w swe objęcia ze złożeniem swych ust na jej. Odwagi mu przybyło, to na pewno. Pogłaskał ją odrobinę po policzkach z cięższym oddechem od ekscytacji. - Aiko-san, nie mogę się powstrzymać od… - Chciał coś jeszcze dodać, lecz postanowił po raz kolejny nie wypuszczać Yamanaki. Znowu pocałował damę. Teraz już nawet pewniej, trzymany silnie w tulasku ze spojrzeniem na jej głębię wnikliwie. Czuł się jakby odnalazł bratnia duszę, która go dopełniała. Czy to możliwe? Nie mógł się jednak nad tym dłużej zastanawiać, bo w jednej chwili wydarzyło się coś mniej pożądanego, czego do razu nie dostrzegł. Za plecami ładnie ubranego gościa zaczęły się tworzyć gdzieś w ścianie dziury wpuszczające intensywnie żółte światło do środka pomieszczenia balu. Kunoichi kątem oka mogła dostrzec nietypową anomalię. Co to mogło znaczyć?
Ostatnio zmieniony 17 lut 2022, 10:02 przez Sabataya Tamura, łącznie zmieniany 7 razy.

~~

Tsūjitegan

Widzenie w dal [m]Widzenie sferyczne [m]Max. dziedzina stylu przewidywanych ruchówKoszt utrzymania na turę
2 500200A20

Prowadzone Fabuły
Prowadzone Misje
Ranga D
Ranga C
Ranga B
Ranga A
Ranga S
Awatar użytkownika
Yamanaka Aiko
Posty: 476
Rejestracja: 27 kwie 2021, 4:55
Ranga: Jōnin
Ranga dodatkowa: Iryōnin
Discord: meei#6947
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Kuźnia:
Bank:

Re: Bal przebierańców

Zawsze myślała, że emocje i uczucia ma pod kontrolą i że niezależnie od tego co by się działo, ona będzie w stanie utrzymać je na wodzy. W końcu miała już swoje lata i daleko było jej do rozemocjonowanej nastolatki, która najpierw zrobi, a dopiero później pomyśli. Zdrowy rozsądek, ogrom empatii i chęci pomocy innym - to było całkiem solidne połączenie, zwłaszcza dla medyka oraz osoby, na której barkach spoczywało dobro całej rodziny. Dlaczego więc tym razem serce zagłuszało rozum, nie pozwalając jej spojrzeć na całą sytuację trzeźwym okiem? Czy bliska obecność Tamury oraz przekroczenie granicy przyjaźni wpływały na nią tak bardzo, że zapominała o zdroworozsądkowym myśleniu?

Boję się, że kiedy się obudzę, wszystko będzie po staremu
Nie mogę od Ciebie wymagać, byś na jawie spoglądał na mnie tak, jak teraz
A co, jeżeli zniszczę to wszystko, co udało nam się stworzyć?

Powinna mu powiedzieć o swojej fantazji, gdy tylko się spotkają? O ile w ogóle będzie im to dane? Nie... nie wolno tak myśleć. Pomysł, że nigdy więcej mogłaby nie zobaczyć białowłosego Iryonina był zbyt bolesny. Na pewno jeszcze nie raz będą mieli możliwość, by zasiąść razem na tarasie i skryci pod dachem, obserwować spadający z nieba deszcz, rozmawiając na te łatwe i ciężkie tematy, w zależności od tego, czego akurat jego serce będzie potrzebować. To była kojąca serce wizja; równie piękna, co spotkanie w bogato zdobionej sali, pośród wystrojonych, przepięknych gości. W końcu obiecał, że się spotkają, prawda? To nie był ktoś, kto bezmyślnie szastał tak zobowiązującymi słowami, wiedząc że nie dopełnienie ich może zranić innego człowieka... tym bardziej ją.

Ufam Ci, Tamura-kun
Nigdy w Ciebie nie zwąpiłam

Postawienie wszystkiego na jedną kartę i odsłonięcie się przed nim było bardzo ryzykowne, a Aiko nie była przyzwyczajona do ryzykownej gry. Istniało pewne prawdopodobieństwo, że Nomikomu wycofa się i odrzuci wyznanie oraz uczucia, jakimi go obdarzyła. Uczucia, o jakich istnienie nigdy by siebie nie podejrzewała, które ujawniły się, gdy tylko nadarzyła się ku temu odpowiednia okazja, jaką była bliskość i emanujące od Jaskółki ciepło.
Bezpieczeństwo. Tuż obok spokoju, to było jedno z wielu uczuć które za każdym razem wypełniały jej serce, gdy przytulał ją i przez dłuższą chwilę nie wypuszczał ze swych objęć. Wiedziała, że przy Jaskółce może być po prostu sobą i nie musi zgrywać silnej, by nie stracić wartości w jego oczach. To była niesamowita świadomość, mieć blisko kogoś, kto szanuje cię i chce takim, jakim jesteś.

Dam Ci to, czego potrzebujesz
A i tak nigdy nie będę w stanie odwdzięczyć się za to, co dla mnie zrobiłeś

- Wierzę w nią i jej czyste intencje. Mam tylko nadzieję, że nawet, jeżeli trafi na ludzi, którzy będą chcieli je zniszczyć, nie ugnie się. - odpowiedziała, a na samo wspomnienie o uczennicy, z którą połączyła ją bardzo silna więź, mimowolnie na jej twarzy pojawił się uśmiech. Zupełnie tak jak Nomikomu, który pomimo tragedii, które spadały na niego już od wczesnego dzieciństwa, nigdy nie zatracił swojej dobroci i empatii. Kierował się w życiu własnymi wartościami, dzielnie znosząc cenę, jaką musiał za to zapłacić - nieprzychylność ze strony wielu ludzi i przede wszystkim własnego ojca, który oczekiwał od własnego syna, by stał się kimś, kim nigdy nie był.
- Wszyscy popełniamy błędy... sztuką jest umieć się do nich przyznać, pokornie ponieść konsekwencje i wyciągnąć odpowiednie wnioski na przyszłość. - dodała, jakby uzupełniając słowa Nomikomu. Ludzie nie byli idealni, a błędy jakie popełniali nie zawsze wynikały ze złych chęci. Na kolejne słowa zaśmiała się krótko, tym razem nie potrafiąc powstrzymać gestu odgarnięcia jasnych kosmyków z twarzy medyka.
- Specjalnie dla Ciebie przygotuję udogodnienia dla seniorów w posiadłości klanu... Tamura Ojii-san.- zapewniła go, śmiejąc się pod nosem. Wiedziała oczywiście, że sprawność fizyczna Nomikomu nie odbiega od całkowicie normalnej i przeciętnej, nie mogła jednak odpuścić szansy do zawtórowania w żarcie.
Nie tańczyła tak dawno, że właściwie zapomniała, jak to jest. Jaskółka okazał się dobrym partnerem, nie tylko w rozmowie ale i tańcu, toteż wychodziło im to całkiem płynnie i z gracją, bez niepotrzebnych potknięć i wpadek, które mogłyby zdekoncentrować dwójkę. Gdyby okazało się jednak, że któreś z nich ma dwie lewe nogi i ręce nawet do takiego prostego układu, czy byłoby to jakimś problemem? No... niekoniecznie. Możliwość bliskiego obcowania z Sabatayą jaką zesłał jej los całkowicie przyćmiewała całą resztę.
Na kolejne słowa Iryonina zaśmiała się; w jej śmiechu pobrzmiewała szczera beztroska.
- To są bardzo poważne oskarżenia, Tamura-san. Nie dosyć, że oskarżasz mnie o takie niecne czyny jak życzenie Ci źle, w dodatku grozisz mi pstryczkami... - odpowiedziała i pokręciła z dezaprobatą głową, starając się zachować powagę na tyle, na ile pozwalało jej wewnętrze rozbawienie. Wesołe iskierki, jakie pobłyskiwały w jej oczach mogły sugerować, że nie mówi serio i droczy się z medykiem, dokładnie tak, jak on chwilę temu droczył się z nią. Chyba nie sądził, że pozostanie mu dłużna, prawda?
Na moment spoważniała, grzbietem dłoni przesuwając po jego policzku. Pewność jaka w nią wstąpiła sprawiła, że takie gesty przychodziły jej z łatwością i bez dłuższego namysłu.
- Nigdy nie będę oczekiwała od Ciebie byś robił coś, czego nie chcesz. - powiedziała cicho coś, co brzmiało to jak obietnica. I o ile dla przeciętnego człowieka byłoby to oczywistą oczywistością, Aiko nie miała pewności, czy dla Tamury również - biorąc pod uwagę jakim człowiekiem był ojciec Jaskółki oraz tego, jak wiele od niego wymagał. Uznała więc, że słowa te muszą zostać wypowiedziane wprost.

Zawsze lubiła mu się przyglądać i nie chodziło tu tylko o aparycję. Jakby każdy jego gest był potwierdzeniem tego, jak dobrym jest człowiekiem. Sposób, w jaki odnosił się do chorych, dając im nadzieję i zapewniając, że zrobi wszystko co w jego mocy, by im pomóc. Łagodny uśmiech, którym niósł pocieszenie strapionym pacjentom, martwiącym się o swoją przyszłość. Nawet to, gdy z precyzją godną najznakomitszego chirurga zszywał rany, które ponosili zarówno shinobi jak i cywile. Wcześniej nie zdawała sobie sprawy, jak atrakcyjnym mężczyzną jest Jaskółka, skupiając się przede wszystkim na jego zachowaniu, sposobie bycia i osobowości.
Dopiero teraz, gdy beztrosko wpatrywali się w siebie, Yamanaka miała możliwość spojrzeć na niego w inny, wykraczający poza przyjacielskie ramy sposób. Pozwoliła swoim myślom swobodnie wędrować, bez wstrzymywania ich czy negowania. I wtedy narodziło się nieśmiałe pytanie - być może faktycznie mieli szansę, by ich relacja poszła o krok dalej, nie tylko we śnie ale i na jawie? Może udałoby im się stworzyć dom pełen ciepła, spokoju i bezpieczeństwa, którego oboje mieli tak ogromny niedosyt?
- Jeżeli to jest objawem twojego szaleństwa, Tamura-san...- zaczęła. - ... możesz częściej dać mu się ponieść.- wzięła głębszy wdech; natłok emocji sprawiał, że brakowało jej tchu. Wcześniejsza nieśmiałość, jaka wypełniła jej serce, gdy zdała sobie sprawę, że to Sabataya jest jej Walentynką kompletnie zniknęły, ustępując pewności.
Nie minęło zbyt wiele czasu, by ich usta ponownie połączyły się w pocałunku; Yamanaka zamknęła oczy, by całkowicie oddać się chwili. Pomimo zamkniętych powiek, zaczęły docierać do niej ślady jasnego, przebijającego światła. Coś podpowiadało jej po cichu, że koniec nastąpi szybciej, niż by tego pragnęła.
Nie budź się...!

Czy to właśnie było to słynne "Nie idź w stronę światła"? Więc... umarła? Więc to wszystko, co wydarzyło się pomiędzy nimi... nie było zapowiedzią świetlanej przyszłości? Nie było nawet pięknym snem, z którego miała wybudzić się z uczuciem, dotąd nieznanym, które wypełniało jej serce? Odsunęła się na kilka centymetrów, by ponownie móc wpatrywać się w jego karmazynowe oczy. Swoją dłoń ułożyła na policzku mężczyzny, nie chcąc tym samym dopuścić by odwrócił się i dostrzegł to, co nieuchronnie się zbliżało. Wystarczyło, że ona wiedziała - nie chciała obarczać go takim ciężarem i odbierać mu ostatnie chwile beztroski i szczęścia, na które zasługiwał jak mało kto.
- Od czego nie możesz się powstrzymać, Tamura-kun? - zapytała, nie spuszczając z niego wzroku.

aktualny ubiór suknia + niebiesko-srebrna zdobiona maska, zasłaniająca oczy
Ostatnio zmieniony 16 lut 2022, 19:53 przez Yamanaka Aiko, łącznie zmieniany 1 raz.
Obrazek
w tobie jest dość miłości, by ogrzać cały świat
i dość gniewu, by cały świat zniszczyć
aria of the soul

telepatia | słowa #9c6cb5
myśli
głos
Zasięg sensora bez pieczęci | z pieczęcią24 metry | 1000 metrów
► Pokaż Spoiler
Inna odsłona Jajko
Was it a good choice, tho? - Fabuła D | Senju Rie
► Pokaż Spoiler
ja: Don przy sprawdzaniu mojej karty postaci czytał na głos na voice historię i prawie płakał ze śmiechu.
Ja też płakałam, ale bardziej z zażenowania

Hefajstos: Przepraszam. Moje są równie słabe, też się możesz pośmiać.
Znaczy nie słabe.
Przepraszam.
Śmieszne


Obrazek
According to Eiji, I'm officially Norka's balls
Awatar użytkownika
Sabataya Tamura
Posty: 513
Rejestracja: 15 maja 2021, 17:28
Ranga: Muryō no ninja
Ranga dodatkowa: Iryōnin
Discord: .vampiro
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Kuźnia:
Bank:
Osiągnięcia:

Re: Bal przebierańców

Prawdą jest iż w ich zawodzie zdrowy rozsądek oraz zachowywanie zimnej w krwi w trudnych sytuacjach należały do kluczowych cech, aby odnieść sukces i pomóc jak największej ilości pacjentów. Słaby medyk pod kątem wytrzymałości psychicznej miałby więcej przeszkód do prawidłowego wykonywania pracy, zwłaszcza w trakcie konfliktu światowego z niedawna, gdzie śmierć czyhała na każdym kroku. Wydawało się, że oboje mieli każdą z tych rzeczy pod kontrolą, bo w końcu pośród kolegów i koleżanek po fachu cieszyli się niesamowitą reputacją. Tylko jak dało się wyjaśnić takie wydarzenie, które w istocie odbiera ci rozum w tej burzy pozytywnych emocji poprzeplatanych ze sporym zakłopotaniem? To jest coś, czego by się żadne z nich po sobie nie spodziewało. Skoro ich ogarnęło tego typu zapomnienie o reszcie otoczenia, to to świadczyło o… zauroczeniu, a nawet więcej. Doprawdy wielkie są tajemnice zakochania, ujawniające się wtedy gdy człowiek się tego najmniej spodziewa. Czy to jednak coś złego?

Rzeczywistość nie będzie tak piękna jak tutaj, ale to nie koniec.
Myślę tak o tobie, tylko… jestem trochę popsuty na razie. Traumy nie pozwoliły mi się w pełni wyleczyć.
Musisz spróbować. Teraz ujawniłaś przed sobą to, co czujesz. Wtedy masz szansę na szczęście.

Głosy niby znikąd odpowiadały na te pytania budowane w umyśle lekarki, tak jakby ktoś ją doskonale rozumiał. Tyle pytań u niej narastało, a tak mało odpowiedzi dostawała. Z pozoru miała wiele sygnałów, które jasno mówiły, że Tamura odwzajemnia to uczucie, lecz nie zdołał póki co tego pokazać. Szczere stanięcie przed sylwetką Iryonina z metaforyczną pieśnią miłości na ustach to także próba przełamania strachu przed odrzuceniem. Nigdy nie mamy pewności, że całość ułoży się nam w idealne puzzle przy samym pstryknięciu palców. Kochać znaczy poświęcić się, tak jak to czynili z pacjentami - chcieli ich wesprzeć, bo są dobrzy i kochają życie. Pełno na ich drogach wybojów, mogących utrudnić kontakt. Teraz znajdowali się kawał drogi od siebie, aczkolwiek… trzeba sobie pomóc. Wiele wspaniałych chwil przed nimi… Wszelakie rozmowy na tarasie późną jesienią przy wielkiej ulewie pod daszkiem, wspólne gotowanie dla biedoty z wioski, czytanie książek w łóżku w wolne dni, zajmowanie się ogrodem by rósł jak najpiękniejszy, szkolenie nowych lekarzy… każda pojedyncza rzecz brzmiała wspaniale. Dlaczego? Bo będą mieli siebie. Zawsze obok. Tamura z Aiko wspierali się zawsze nawzajem i to by się nie zmieniło. Jedynie ich relacja będzie ewoluować do połączonej drogi dwójki ludzi po kres ich żywota. Piękne i do zrealizowania, choć ból odrzucenia miał prawo wywoływać lęk. Chciała mieć pewność w przypadku zobaczenia go kolejny raz. Tak jak troszeczkę lepiej byłoby wiedzieć o prawdziwych szansach responsywności Sabatayi. Ten mężczyzna jednak jej nie okłamał ani nie złamał czegoś, co obiecał nigdy. Tylko wyjątkowy sen? Być może, ale nadal ukazywał prawdziwość Jaskółki.

Ja tobie też, Aiko-san.
Grzechem byłoby zwątpić w ciebie i twoje uczucia.

Ponownie powróciwszy do obaw dziewczyny można zauważyć jak bardzo mogła zostać dawniej skrzywdzona lub nie miała tego podparcia w pewności siebie, gdzie w pracy czy na misjach miała zdolność czynienia to, co do niej należy. Ich zbliżenie leżało w strefie zupełnie nowego doznania, może też w pewnym sensie obcego w całym rozrachunku prywatnych związków Yamanaki z przeszłości, podobnie jak medyka. Jak bardzo ta gra pozostawała niebezpieczną to trudno powiedzieć. Ryzyko nie przyjęcia kogoś do serca w tej sposób istniała niestety zawsze, aczkolwiek określenie typowo hazardowe się tutaj nie sprawdzało. Niektórzy żonglowali upodobaniem do drugiej persony, bawili się pasją, odrzucali oraz przyciągali niedługo potem uwielbienie. Nobuo nie należał do tej grupy indywiduów. Był jaki był w swej otwartości, mając zawsze na uwadze cudze samopoczucie. Dawna radna Konohy miała tego pełną świadomość, choć ważnym pozostało bronienie się przed krzywdą. To normalne. Wbrew opinii wielu kunoichi pozostała silną kobietą, toteż daleko jej było do głupiej łatki “słabej” bez większej argumentacji. Tulali się mocno, przez co mogła na moment zapomnieć o ustawieniu muru przed nim. Chyba o to chodziło, czyż nie? Trwała przy doktorze w pełni szacunku od niego oraz jako kimś gotowym się nią zaopiekować.

A ja ci się odwdzięczę tym samym.
Nie jesteś mi nic winna, pamiętaj o tym. Robisz coś, bo darzysz mnie szacunkiem. Dodatkowo chcesz mi dać też siebie. To twój wybór i ja mogę aż radować się na to.

Rudowłosa dziewczyna to istny wulkan energii i o tym dobrze pamiętał Nomikomu. Nie miał z nią zbyt wielu interakcji, by nie powiedzieć wcale poza widzeniem jak krzyczy na kogoś lub staniem w pobliżu jak ta męczy jego kuzynkę gadką o jakimś ślubie, ale słowa blondynki wraz z po prostu byciem w okolicy przedstawicielki klanu Senju jasno mówiły o jej niezwykłej osobowości w połączeniu z praworządnością. Wszak pragnęła tego, co ta dwójka roztańczonych walentynek. - Z pewnością zostanie przetestowana przez pewne jednostki. Wierzę, że sobie poradzi, a w razie potrzeby będzie miała przede wszystkim ciebie. Heh, może posłucha mnie kiedyś… - O ile zaczną rozmawiać, bo do tej pory białowłosy stał obok rozgadanej uczennicy towarzyszki, przytakując lub kręcąc głową na każde słowo szalonej podfruwajki. Po prostu nie dała dojść do słowa pogodnemu Iryoninowi, szukającemu słów w głowie do odpowiedzi dłużej niż ślina przyniosła Rie opowiadań na język. Nic tylko poczekać jak ta relacja się rozwinie. Pogłaskał partnerkę po policzku, następnie całując w dłoń z kulturą po uniesieniu ręki damy do góry. - Masz całkowitą rację. To najlepsza droga do doskonalenia się i bycia lepszym człowiekiem. - Takie proste podsumowanie mogło nasunąć się każdemu. Szkoda, że tak niewielu faktycznie kierowało się tym w codziennej egzystencji. Nie sztuką jest nie popełniać błędów, a je korygować z czasem. Nie da się idealnie bytować.
Na dalsze słowa po kolejnej garści czułości czerwonooki cywil zaśmiał się pod nosem, szeroko uśmiechając. - Mogłaś chociaż mi powiedzieć, że nie jestem wcale taki stary… - Wyszło szydło z worka. Ten medyk to stary pryk. No kto by pomyślał? Nie wygląda. Co jednak to znaczyło w szerszym spektrum, skoro dzielił tę dwójkę tylko rok różnicy w wieku? Nie można tak myśleć, oj nie. Zbawicielka to przepiękna, młoda dziewczyna o złotym sercu. Głuptas-kun to starszy Pan o złotym sercu z całkiem dobrymi genami. Nie miał jak teraz wrócić do tego boju. Przegrał z kretesem. Co do ich ruchów na parkiecie to ex-ninja zauważył jak dobrze ustawiała się kobieta do tańca, praktycznie zgrywając się z nim przy mimowolnie przyjemnych dźwiękach instrumentu fortepianowego. Wysoki amant nieźle także sobie radził, lecz nadal umiejętności pokaźnych do tego typu kiwania się nie było potrzeba. Dobrze chyba, że trafili na coś takiego. Ich kroki nie należały do przesadnych albo zbyt małych. Układało się to logicznie w ładny obrazek. Może nawet spalili część poprzednich posiłków. Wykrzywił śmiesznie buźkę na bok na wtórowanie niewiasty z postawą obronną w żartach. - Ja nie grożę, a informuję o mych zamiarach. Ciesz się, że tylko pstryczki. Mam gorszą broń w zanadrzu… gilgotki. - Teraz to pojechał ostro. Gilgotki to zło tego świata. Nie wolno ich używać, Tamura-kun! Od tego się umiera! Tak jednak powiedział na głos niskim tonem. W tym wypadku jeszcze chciał powalczyć. Kiedy to został pogłaskany po raz trzeci, rumieniec wkradł się na jego policzki. Brakowało mu uczucia bezpieczeństwa i że ktoś chce się o niego troszczyć. - Wiem, Aiko-san. Nie wolno siebie do niczego zmuszać. Wiem też natomiast, że… pragnę cię. To nagłe, ale to nie mój wymysł. Jeżeli mnie akceptujesz i czujesz to samo to… niczego więcej nie chcę. - Mógł marzyć o świecie pełnym pokoju, chociaż takich planów do końca nie dało się zrealizować. Dużo spraw pozostanie nierozwiązanych, a to dlatego że jeden człowiek nie miał możliwości ich zrealizować w trakcie własnego żywota. Zwyczajnie nie dało się. Dało się mimo tego dać komuś prawdziwy dom, nie ten zniszczony przed laty z wieloma niekoniecznie dobrymi wspomnieniami.
Yamanaka pozostała wyjątkową personą od momentu ich poznania w trakcie egzaminu na Chunnina w Iwie. Nie tylko atrakcyjna w mniemaniu Kirijczyka, ale też od razu bijąca aurą spokoju oraz rozsądku. Drobna kobieta o głębokich, niebieskich oczach miała w sobie tak potężne serce, że prawdopodobnie ledwo się tam mieściło. Ciągle zabiegana z kanapką w dłoni, szukająca chwili przerwy na danie odpoczynku własnym nogom wraz z wyczerpaną głową. Niekiedy miała dosyć wszystkiego jak każdy przemęczony człowiek, aczkolwiek zawsze wracała do obowiązków. Posiadała niebagatelne umiejętności, dając każdemu świadectwo, że… bycie dobrym popłaca jak weźmiemy pod uwagę cały nasz czas tu, na Ziemi. Pragnęła stać się na chwilę beztroską istotą bez całego bagażu przywództwa oraz trzymania pieczy nad każdą niedogodnością. To niekiedy przeszywało umysł syna Ayuko jak całą grupę ludzi pracujących w służbie zdrowia. Najważniejsze jednak pozostał fakt nie poddawania się. - Jest nam ciężko, jednak to uczucie minie. Zwłaszcza jak ktoś dzięki nam poczuje się lepiej, a tym bardziej przeżyje kolejny dzień. - Rozwiązanie pytania odnośnie ich szans plasowało się wysoko, jeżeli będą oboje do tego dążyć.
Uemura nigdy nie tracił wiary i wiedział, co chce dokładnie uczynić po powrocie z Mizu no Kuni na główny kontynent. Jeżeli czeka na niego rozczarowanie to musi znać tak czy inaczej odpowiedź. Musi jej powiedzieć wprawdzie co czuje. Niekoniecznie od razu w stresie po pierwszej wizycie od rozłąki, ale będzie nad tym pracował jak nad nowym lekiem w laboratorium. Znajdzie odpowiedni sposób. Każdy, a chociaż większość podążał za realizacją marzeń, planowaniem przyszłości… Stwórzmy dom. Połączmy siły do ulepszania społeczności chociaż w małym stopniu. Spędzajmy wspólnie chwilę ze znajomymi. Bądźmy koło siebie, po prostu… miejmy siebie. - Patrz co ze mną robisz… Przez ciebie nie panuję nad sobą… - Dawny shinobi rzekł charyzmatycznie, a po chwili dodatkowo wyszeptał tuż przed kolejnym pocałunkiem. - A więc będę szalał na twym punkcie… - Połączyli się ponownie w wirze emocji oraz z fizycznym wyrażeniem sobie zakochania, przerywając poniekąd wywijanie biodrami. Brakowało w tym kompletnie wstydu. Para ludzi po prostu dostrzegła, że przyjaźń to dla nich nie jest ostatni przystanek. To nie zwykli nastolatkowie błędnie szukający ostoi pośród nieznanych im osób. Znali się, a coś zaiskrzyło. Niby to tylko sen. Niby zwykła fantazja, jednakże z konkretnym kimś. Przyjemność umykała w ich odczuciu tak szybko, jak się pojawiła. Nadal nieświadomy doktor przytulał mniejszą pocieszycielkę. Przymknął powieki na chwilę, otrzymując uczucie lekkości. Nie miał pojęcia, że lada moment zniknie… bezpowrotnie. Zostanie wszystko w pamięci obojga.

Nie chcę…

- Nie mogę powstrzymać się od całowania ciebie… i zachwytu. Czuję jakbym niekiedy eksplodował. Jestem nader czerwony? - Zapytał jakby już nie rejestrował poprzednich sytuacji stawania się rumianym jabłuszkiem. Choć chwile są piękne to często za krótkie… Są kruche i szybko gasną. Położył obie dłonie na policzkach użytkowniczki chakry, a jego mowa spoważniała nagle. - Aiko-san… Jak się spotkamy to… będę trochę inny. Nie chcę jednak, byś się poddawała względem… mnie. Próbuj, zaczepiaj… kochaj. Jest mi teraz bardzo trudno. Ja chcę ci dać… siebie. Tylko… nie poddawaj się. Ja nie zamierzam… - Swoista prośba to nagły apel do myśli “przyjaciółki”. Czemu to powiedział? Kto wie. Nagle poczuł potrzebę zaznaczenia w tym wszystkim tego jak ważne jest, aby strach nie opanował jej potrzeb. Tamura chce ciebie przytulić, pocałować… Musisz niekiedy też być odważna. Światło rozszerzało się nieubłaganie… - Chcę być przy tobie, proszę… Przytul jak zobaczysz… - delikatnie łzy wtargnęły na jego oblicze, a on znowu przybliżył usta do warg kompanki wieczoru.
Ostatnio zmieniony 17 lut 2022, 10:12 przez Sabataya Tamura, łącznie zmieniany 9 razy.

~~

Tsūjitegan

Widzenie w dal [m]Widzenie sferyczne [m]Max. dziedzina stylu przewidywanych ruchówKoszt utrzymania na turę
2 500200A20

Prowadzone Fabuły
Prowadzone Misje
Ranga D
Ranga C
Ranga B
Ranga A
Ranga S
Awatar użytkownika
Yamanaka Aiko
Posty: 476
Rejestracja: 27 kwie 2021, 4:55
Ranga: Jōnin
Ranga dodatkowa: Iryōnin
Discord: meei#6947
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Kuźnia:
Bank:

Re: Bal przebierańców

Człowiek, który pozwolił sobie na ujawnienie uczuć i obdarzenie nimi innego człowieka zawsze musiał liczyć się z bólem, na który nie dało się przygotować . Mniejszym, większym - wszystko zależało do relacji, w jakiej było się z drugą osobą. Mógł być to chociażby ból odrzucenia; pomimo szczerego i otwartego przyznania się do swoich emocji, druga osoba nie odwzajemniała ich i nie można było mieć jej tego za złe, w końcu miała do tego pełne prawo. Kolejnym, znacznie cięższym kalibrem był ból utraty ukochanej osoby na skutek tragedii, jaka miała miejsce w życiu Tamury. Nieco mniejszy, ale wciąż dokuczający - współodczuwanie, gdy w życiu drugiej połówki dzieje się coś niedobrego.

Tęsknota.

Rozdzierające uczucie wypełniające od środka. Wzmagało to potrzebę rzucenia wszystkiego na bok, by dążyć do wypełnienia pustki, która z każdym dniem z daleka od tej osoby lub ukochanego miejsca zwiększała się jeszcze bardziej. Uścisk chwytający za serce, kamień nieznośnie spoczywający na barkach - określeń było wiele i każde z nich trafnie określało to przejmujące, nieprzyjemne uczucie. Dopiero teraz, gdy po tak długim czasie od rozstania ujrzała białowłosego Iryonina, uświadomiła sobie, jak bardzo brakowało jej jego obecności w zwykłym, codziennym życiu. O ile była wdzięczna za to, że los zechciał by Sabataya stanął na jej drodze, a dzięki ścisłej współpracy i wspieraniu siebie nawzajem ich relacja mocno się zacieśniła, tak miała wrażenie, że nie doceniała jego obecności tak bardzo, jakby sobie na to zasługiwał. To tak jak mleko w filiżance porannej kawy - nie dostrzegasz go i nie zauważasz, bo nie wyobrażasz sobie, by miało być inaczej. Ale jednak gdy pewnego dnia okaże się, że w dzbanku zabraknie mleka, konieczność wypicia czarnej kawy jest wielce rozczarowująca.
Poza tym natłokiem wrażeń i emocji, o jakich posiadanie nigdy by siebie nie podejrzewała, a jakie zafundowało jej ujrzenie mężczyzny i gesty, które jasno świadczyły, że ich relacja nie ogranicza się jedynie do przyjaźni, pojawiły się kolejne. Ból tęsknoty.
To wciąż był tylko sen. Jej wymysł. Słowa, jakie chciała usłyszeć z jego ust. Ciepło i łagodny zapach, jakie chciała poczuć. Nikt nie mógł obiecać jej, że lada moment spotkają się na żywo, dzięki czemu życie dwojga ludzi, którzy przypadkiem odkryli jak wiele dla siebie znaczą miało szansę odmienić się na lepsze. Nawet, jeżeli oboje mieli dążyć do spotkania, by w przyszłości mieć się częściej niż tylko sporadycznie i od święta, była masa różnych rzeczy, która po drodze mogła im to uniemożliwić. Aiko zdawała sobie z tego sprawę. Nie wolno tracić nadziei; upomniała się w myślach. W końcu to ona pomogła jej przetrwać ciężkie chwile, z jakimi przyszło jej się mierzyć. Tak miało być też tym razem.

Niektórych ran nigdy nie wyleczy się do końca; człowiek po prostu uczy się z nimi żyć. Niektóre z kolei wymagają czasu, by mogły się zasklepić. A tego Aiko miała w nadmiarze i była gotowa ofiarować go Jaskółce tak dużo, jak tylko go potrzebował. Czy były te miesiące lub lata, w porównaniu do przyszłości, jaka mogła na nich czekać? Odnajdywanie piękna i wyjątkowości w prozaicznych czynnościach dnia codziennego, które wykonywane samotnie nie były tak satysfakcjonujące i warte zapamiętania - to była realna wizja wspólnego życia, jeżeli tylko oboje będą tego chcieli. Ich relacja miała stabilne fundamenty, które były stworzone z czegoś więcej, niż zwykłej potrzeby posiadania drugiej osoby w sercu. Obecność Tamury w życiu Aiko byłaby jego najlepszym dopełnieniem, o jakim nie śmiała nigdy marzyć.

Nie musisz cierpieć.
Oboje mamy szansę na szczęście.

- Tamura-kun, absolutnie nie mogłam tego zrobić. Wiesz przecież, że nigdy bym Cię nie okłamała...- odpowiedziała całkiem poważnie z zaczepnym błyskiem w oku. Nie potrafiąc dłużej powstrzymywać się, roześmiała się beztrosko. W przypadku Aiko, droczenie z innymi było jedną z form okazywania sympatii osobom, które uważała za zaufane i bliskie. Nic dziwnego zatem, że nie mogła przegapić okazji do przygadania Nomikomu, zwłaszcza że on sam wystawił się jej jak na otwartej dłoni. Beztroska. Jak wiele by dała, by w realnym życiu odczuwać ją równie mocno jak teraz.
Jeden, drugi, trzeci obrót. Jaskółka pewnie przewodził w tańcu, choć i ona nie pozostawała bierna, co jakiś czas inicjując ruch, za którym on gładko i bez wybijania się z rytmu podążał. Synergia i nić bezsłownego porozumienia jakie wytworzyły się między nimi były kolejnym dowodem na to, jak bardzo są sobie bliscy.
Uniosła brwi, gdy ponownie zaczął jej grozić. I to jak jej groził! Chyba tylko stoicyzm i opanowanie pozwoliły jej nie reagować paniką. Czyżby odsłaniał przed nią swoją złowieszczą naturę?
- Nie próbuj, Tamura-san.- odpowiedziała powoli, kręcąc przecząco głową. Kącik jej ust uniósł się, jakby prowokowana do odpowiedzi. - Zemszczę się, zobaczysz. - dodała nieco ciszej. Chciał wojny na łaskotki? Bardzo proszę, mówisz - masz. Przegrana będzie gorzka i na pewno odczuje ją jeszcze przez długi czas, już ona się o to zatroszczy.
Obserwowała, jak sprowokowany jej dotykiem rumieniec wkradał się na policzki medyka. Słowa, jakie skierował w jej stronę sprawiły, że jej rytm jej serca znacznie przyspieszył. Pragnął jej. Jakim cudem? Mógł mieć przecież każdą, na wyciągnięcie ręki, bez większych starań. I to nie była kwestia nazwiska, genów czy nawet wyjątkowej aparycji - a osobowości pełnej dobra i ciepła.
- Chcę być twoja.- odpowiedziała przez zaciśnięte gardło. Powiedziała to. Przyznała się nie tylko przed Jaskółką, ale i samą sobą. - I chcę, żebyś Ty był mój. - dodała, swoje słowa potwierdzając pewnym pocałunkiem, jaki bez zawahania złożyła na jego wargach.
Akceptował ją taką, jaką była. Z rysami na sercu, mniejszymi lub większymi niedoskonałościami, które nabyła wraz z doświadczeniem. A ona odwzajemniała to, przyjmując go takiego, jakim był - nie dlatego, że czuła się w obowiązku, a z własnej, egoistycznej potrzeby. Jak zawsze empatyczna i chętnie dzieląca się z potrzebującymi, tym razem serce Jaskółki zamierzała przygarnąć na własność.
Przyciszony głos lekarza działał na nią elektryzująco; przez całe ciało przeszył ją przyjemny prąd który sprawił, że wyczuwalnie wzdrygnęła się i wzięła gwałtowny, głębszy wdech.
- Jesteś niesamowity, Tamura-san. - zdołała odpowiedzieć, gdy tylko na moment jej usta oderwały się od jego. Sabataya działał na nią w sposób, w jaki nikt nigdy wcześniej; jakby wiedział doskonale, która strunę musnąć, by ta zagrała tak, jak on sobie tego zażyczy. Szczęśliwie, był to człowiek prawy i godny zaufania, który nie wykorzystałby do niecnych planów tego, jakich doznań jej dostarczał. - Nie przestawaj. - dodała drżącym od nadmiaru emocji.


Poczekam na Ciebie.
Tak długo, jak będę musiała.


- Pasuje Ci ten kolor, Tamura-san. Dobrze Ci w czerwieni. - odpowiedziała, bez krzty wstydu czy nieśmiałości wpatrując się w niego. Gdy ujął jej twarz w dłonie, mógł poczuć jak gorące były jej policzki. Gdzieś tam w tle dostrzegła, że jaskrawe światło się wzmaga i przybiera na sile. Nie odwróciła jednak wzroku, w pełni skupiona na jego karmazynowych, hipnotyzujących tęczówkach.
- Chcę Ciebie, Tamura-san. - powtórzyła to, co powiedziała kilka chwil temu. Takich słów nigdy nie było za wiele. - Takiego jakim jesteś. Niezależnie od tego, jak będzie nam ciężko i jak wiele czasu będziemy potrzebowali, nie poddawajmy się w walce o naszą wspólną przyszłość. Ona... może być wyjątkowa. Wierzę w to. - wykrztusiła z siebie, wiedząc, że mają coraz mniej czasu. Delikatnym ruchem kciuka starła łzę, której ślad dostrzegła na policzku Jaskółki. - Tęsknię za Tobą i będę na Ciebie czekać. - przyznała cicho, czując jak jej oczy stają się wilgotne. To nie był jednak czas na rozklejanie się.
- Wróć do mnie. - dodała, nim jej twarz zbliżyła się do jego by ponownie i najpewniej po raz ostatni złączyć się w pocałunku pełnym tęsknoty i uczuć.

aktualny ubiór suknia + niebiesko-srebrna zdobiona maska, zasłaniająca oczy
Obrazek
w tobie jest dość miłości, by ogrzać cały świat
i dość gniewu, by cały świat zniszczyć
aria of the soul

telepatia | słowa #9c6cb5
myśli
głos
Zasięg sensora bez pieczęci | z pieczęcią24 metry | 1000 metrów
► Pokaż Spoiler
Inna odsłona Jajko
Was it a good choice, tho? - Fabuła D | Senju Rie
► Pokaż Spoiler
ja: Don przy sprawdzaniu mojej karty postaci czytał na głos na voice historię i prawie płakał ze śmiechu.
Ja też płakałam, ale bardziej z zażenowania

Hefajstos: Przepraszam. Moje są równie słabe, też się możesz pośmiać.
Znaczy nie słabe.
Przepraszam.
Śmieszne


Obrazek
According to Eiji, I'm officially Norka's balls
Awatar użytkownika
Sabataya Tamura
Posty: 513
Rejestracja: 15 maja 2021, 17:28
Ranga: Muryō no ninja
Ranga dodatkowa: Iryōnin
Discord: .vampiro
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Kuźnia:
Bank:
Osiągnięcia:

Re: Bal przebierańców

Obrazek

Czas nieuchronnie płynie, lecz my możemy uczynić go jak najlepszym…


Last words…


Szczerość, tęsknota, miłość… Każda z tych rzeczy mogła stać się błogosławieństwem, jak i przekleństwem danego człowieka. Bardzo trudno było kochać kogoś, oddając całego siebie bezgranicznie. Powodów można wymienić co najmniej kilka, ale z pewnością jedną z największych zagwozdek mogło okazać się odrzucenie. Kiedy jesteśmy w tym błogim stanie zauroczenia często sądzimy, że jakikolwiek scenariusz został dla nas napisany, on nie posiada tak wiele złych zakończeń lub… nawet te rzekomo ciężkie spłyną po nas jak woda po kaczce. Niestety zderzenie z rzeczywistością oraz uświadomienie sobie pewnych kwestii może niekiedy nas wpędzić w załamanie nerwowe. Przez to świadome persony w pewnym przypadkach wzbraniają się przed strefą uczuć bardzo mocno, bojąc się tego twardego lądowania na płaszczyźnie zdania sobie sprawy, że bliskość nie będzie odwzajemniona. Tragedie, które napotkał Iryonin po drodze to była cała seria pocisków oraz kunai wystrzelona wprost w jego serce. Praktycznie nie miało ono szans na przetrwanie. Obecnie prywatne pragnienia, jak i emocje lekarza leżały w śpiączce z małą szansą na przebudzenie. Czy obawiał się, że na jawie Aiko-san nie będzie chciała tego? Odrobinę, choć… pozostanie mu tylko płacz, po którym wróci do codzienności. Pogodzi się wtedy zapewne z tym, że rola męczennika pasuje do niego idealnie. Choć tak w głębi… w środku samego siebie… Błagał, aby to nigdy nie nastąpiło.

To okropne cierpienie, Aiko-San.
Nie życzę temu najgorszemu wrogowi.

Możliwie do końca ich żywota nie pojmą w pełni jak to się stało, że obecność tej drugiej osoby w życiu stało się… przyzwyczajeniem, branym za pewnik. Sabataya do tej pory miał Pannę Yamanakę za ważne indywiduum w jego życiu, które w istocie ma prawo niekiedy spełniać funkcję ostoi oraz przyjemnej rozmowy kiedy nadejdzie ich czas na powtórne spotkanie. Wcześniej myślał o niej, uśmiechał się na wspomnienie o rozluźniających rozmowach przed położeniem się spać, gdzie kolejna doba na froncie sugerowała męczarnie służbowe. Tego rodzaju ścisłe koleżeństwo stało się podwalinami wspaniałej przyjaźni, dającej nadzieję na to, że są jeszcze inni praworządni oraz dobrzy ludzie gdzieś poza nami. Wszystko natomiast spadło w tym śnie jak grom z jasnego nieba na parę, jak się okazuje, zakochanych. Te mimowolne powroty do pamięci o kunoichi w przerwach pomiędzy nędzą, a ucieczką od niebezpieczeństw kontynentu? Oznaczają ogromną tęsknotę, nie wyłącznie delikatny brak towarzystwa. Nieprzespane noce z smętnym wpatrywaniem się za okno karczemnego pokoju? - Wiesz już teraz dobrze, Tamura-kun. Nie chcesz tylko widzieć Zbawicielki przy nadarzającej się okazji. Ty chcesz ją mieć przy sobie… zawsze i na zawsze. - Wprawdzie samolubne podejście jak to on słusznie zauważył poprzednio, ale… kiedy miał prawo takim być? Kiedy jak nie teraz? Chociaż to przejawiało się jako pierwszy przyjemny od dawna sen to… nie czuł tego jako typowo niemożliwe imaginacje. Niespotykany realizm wzbudzał w mężczyźnie kolejną iskierkę nadziei. Śpiączka obumierającej radości nie musiała oznaczać końca uśmiechu, ciepła oraz pozytywnej aury ex-shinobiego. Nomikomu otrzymał kuriozalny zastrzyk adrenaliny do dalszej walki o siebie, a w tym… o blondynkę. Nie musiał być maszyną spełniającą wyłącznie wymagania bliźnich. Nagle wigor w połączeniu z pokrzepieniem postawiły go przysłowiowo na nogi. Uda się do Sakuragakure no Sato zaraz po powrocie z wysp. Nie widział innej opcji jak gonić za szczęściem. Nie umrze… Ona też nie… Nie zamierzał skupiać się na takich sytuacjach, aby to podniesienie na duchu utrzymało się na samym szczycie. Wspaniale było mieć ją obok siebie… Czułą, piękną, dbającą o jego samopoczucie… Nie pragnął nikogo innego. Wiedział doskonale, że ta kobieta jest mu przeznaczona. Dziwna pewność, ale nadal naturalna. Co się dzieje z nami? - Nie trać nadziei, Jaskółko. To ona nie pozwala ci utonąć w morzu rozpaczy. - Mimowolnie mocniej zacisnął jej biodra, tak delikatne z pozoru, a silne biorąc pod uwagę trening wojskowy.
Marzenia miały prawo się spełnić, dopóki obie strony dążyły do tego. Przyrzekli sobie realizację ich przyrzeczenia i to mogło się udać. Musieli iść do przodu, przedzierając się przez multum przeszkód jakie stawiał przed nimi świat. Dawna radna Konohy miała pragnienie dać mu tego, czego najbardziej potrzebował. Leżało to w sferze najwspanialszego gestu jaki można komuś podarować. Z pozoru nudne obowiązki codzienności nabierały intensywniejsze barwy. Odrzucało to poczucie samotności, bo przecież… nie jesteśmy sami. Ktoś nad nami czuwa, głaska po głowie, tuli i sprawia zwyczajnie swoją obecnością, że czujemy się lepiej. Tak czuł Tamura w obecności niższej przedstawicielki przeciwnej płci. Faktycznie się uzupełniali w sposób idealny. Marzył o tym czego doświadczał, ale nie wiedział przedtem czy ktoś taki jeszcze zagości w jego głowie oraz pokrytym wieloma bliznami sercu. Możliwie tylko ona zdoła go zarazem wyleczyć przez następne lata…. Yamanaka Aiko, niezwykła lekarka i ktoś, kogo imię usłyszał już od Eijiro podczas stażu w Liściu kilka wiosen temu… Potem połączyła ich służba, a w następstwie… oni trafili tutaj, do własnych halucynacji, wtórując sobie nawzajem ciepło i… miłość. Czyżby to był cud wyobraźni?

Ja nie chcę cierpieć… Mam dość cierpienia…
Dążę do tego, więc potrzymaj mnie za rękę i chodźmy wspólnie… Do naszego końca…

Przytyk odnośnie wieku młodzieniec sam na siebie sprowadził, toteż nie miał technicznie prawa być naburmuszonym w żartach. Ot no był siwy. Koniec kropka. Można debatować czy te jasne włosy to kwestia pigmentu lub pokrętnych genów, aczkolwiek takie wnioski o przystojnym starcu mogły się komuś nasuwać. Ten ktoś definitywnie upodobał sobie starszego jegomościa. Miała ukryty temperament. Oj żeby on biedny tylko wiedział w jak wielu potyczkach przyjdzie mu uczestniczyć z nią w roli głównej. Wzbudzenie duszy wojownika należało do konieczności! - Doceniam ten gest, moja walentynko. Nie da się ukryć, że czas nie pozostawał litościwym dla mnie, ale hej - tych dołeczków nie da się oszukać! Jestem piękny jak zawsze! - No dawaj, dawaj! Podbuduj się z tego okropnego ciosu, który przyjąłeś na swoją godność! Nie mógł atakować werbalnie niewiasty, bo przecież pozostałby odsłoniętym. Została w tej mieszance żartów obrona resztek honoru. Jak ma zginąć wewnętrznie od argumentu to beztrosko w objęciach przeciwnika, czyż nie? I to jak atrakcyjnego wroga… Nic tylko ułożyć się na ziemi i ukraść kolejny pocałunek, by następnie odejść w zaświaty. Zaraz, tylko oni jeszcze sobie tańczyli. No to kolejne ruchy nie ustępowały w tym wypadku. Może pozwoli Sabatayi pożyć jeszcze dla swojej satysfakcji wygrania dyskusji w ferworze bujania biodrami? Wiedziona sylwetką doktora mogła przystanąć na kilka chwil, gdy kontynuowali rozmowę o czymś zgoła innym, a do tego… bardziej przerażającym. - Nie będę próbował, nie tym razem… Znaj mą litość. - Popatrz jaki on się zrobił wyrozumiały w tej złowieszczej postawie zastraszania. Na słowa o zemście kącik ust wykrzywił do góry. Bez wątpienia dawno albo wcale nie zauważyła takiej postawy u wysokiego użytkownika chakry. To jakiś sobowtór o niecnych zamiarach! Niemniej dało to Aiko szerszy obraz interesującej strony medyka, gotowej do bycia niepokornym osobnikiem wobec bliskich w otoczce dobrego humoru. - Nie zemścisz się, ponieważ nie dam ci na to szansy. Będziesz zamknięta w mych objęciach, tak ja teraz. Bój się. - Przedstawił informację o jakże wielkiej wadze, naśmiawszy się pod nosem.
Zdaniem dziewczyny on zasługiwał na więcej. Mógł mieć przecież kogoś innego, gdyż jest na tyle wyjątkowy charakterem, a do tego nie można mu odebrać pochwały wyglądu. Pytanie jednak nowe się narodziło… czemu? Czemu miałby chcieć kogoś innego, jak miał kogoś tak bliskiego? Drobna dziewczyna nie tylko wpisywała się w aparycyjny gust czerwonookiego faceta, co osobowością nie dało się jej pokonać pod żadnym względem. Inaczej to można porównać do wyścigu żółwi z w pełni sprawnym gepardem. Po prostu każda inna kobieta, którą znał syn Ayuko odpadłaby już w przedbiegach. Być może ciężko uwierzyć w coś takiego na samym początku, lecz prawdopodobnie tak działało uczucie przywiązania i miłości. Pogłaskał ją po policzku czule. - Czuję to samo. Bądź moja. Ja będę twój. - Przytaknął tym samym z odpowiedzią, gdy na moment ich wargi się rozdzieliły. Wyjątkowym przełomem w postępowaniu dyplomatki było porzucenie właśnie jakiegoś wezwania do podążania za czyimś poleceniem czy prośbą. Aktualnie postępowała w zgodzie ze zdrowym egoizmem, co chłopaka nakręcało jeszcze bardziej. Nie robiła tego tylko dla niego, a dla siebie. Tak, jak chciała. Weźmie go całego. Nie mogła w to wątpić. A on sprawiał wrażenie zadowolonego z takiego obrotu sprawy. No cóż, wrażenie to mało powiedziane przy tym wybuchu romantyczności. Gęsia skórka oraz wzdrygnięcie nie umknęło wtulonemu Tamurze. W kolejnej przerwie na parę słów sam oddychał nieco ciężej. Zdawało się, że ekscytacja z poczynienia tych kroków odbijała się na całym ciele lekarza. Oddech trafiał na kark damy. - Uwiodłaś mnie. To tobie należą się zasługi. - Pod kątem nie odczuwania strachu przed wykorzystaniem zapewne trafiła najlepiej jak mogła. Jaskółka pod żadnym pozorem nie próbował czegokolwiek wymusić czy zdobyć na siłę. Robił tylko tyle, na ile oboje sobie pozwalali. A wyszło, że nie mogą się od siebie oderwać. - Nie zamierzam… - Niczym potulny baranek kontynuował ten wir pożądania. Kolejne muśnięcie skończyło się… na szyi, niedaleko karku Yamanaki po odchyleniu włosów na bok. Chyba nie miał pojęcia iż wzbudza w niej tylko więcej ognia. Kto wie, istniało prawdopodobieństwo dania młódce dodatkowego przyjemnego porażenia sylwetki przed odejściem.

Przybędę do ciebie.
Tak szybko, jak to będzie możliwe.

Godzina sądna zbliżała się nieubłaganie. Trwając przy sobie w tym połączeniu mogli mieć nadzieję, że póki co nieprzytomność obojga utrzyma się tak długo jak to możliwe. Niestety ta niezwykła, otwierająca im oczy randka chyliła się ku nagłemu finałowi. - Dziękuję… Ty nawet nie zdajesz sobie sprawy ze swojej urody. Masz niespotykane piękno. - Zazwyczaj nie nosiła tak ładnych ubrań i te często okazywały się niewygodne. Miała rację, lecz jak będzie kiedyś zmotywowana to mogą odtworzyć tę wizję. Gdy tak mówiła do niego to coś poczuł na plecach. Coś nakładającego się na ramiona, a w tym ręce. Poświata wtargnęła na jego odzież, a w tym włosy. Musiał się odwrócić, aby zobaczyć co się za nim działo. Zaczął kręcić oblicze. - Nie, nie, nie…- Przymknął karmazynowe ślepia, racząc kunoichi po chwili obrazem zasmuconego ukochanego jak tylko powrócił twarzą w jej stronę. - Ja ciebie też chcę, Aiko-san… Wierzę w naszą przyszłość. Czekaj na mnie w Sakurze… I proszę… proszę… Nie.. poddawaj… się… - Ostatni uścisk, ostatnie pocałowanie ją w usta, ostatnie uczucie ciepła zanim… obudzi się we mgle nad wodą, na statku daleko od centrum kontynentu. To bolało. Cierpienie wraca wolnym krokiem, otaczając jego organizm. - Brakuje mi ciebie… Wrócę... - Dużo zapewnień z obietnicami, ale te ryzyko podejmie bez względu na własne konsekwencje. Ważne, żeby po prostu przeżył wizytę w Mizu no Kuni. Złożył hołd zmarłym, wsparł resztę cywili w eskorcie na duży ląd… Obowiązki, opieka… Chciałby się rozdwoić klonami, ale to nie to samo… - Ja… kocham cię, Aiko-san. - Dotyk Iryonina zdawał się umykać, a ostatnie zdanie wybrzmiało bardzo cicho w uszach partnerki Sabatayi. Biel pokryła tło dookoła nich przy reszcie balu przebierańców. Blondynka zaczęła jednocześnie stopniowo przenikać przez ciało dżentelmena…
Ostatnio zmieniony 20 lut 2022, 14:09 przez Sabataya Tamura, łącznie zmieniany 6 razy.

~~

Tsūjitegan

Widzenie w dal [m]Widzenie sferyczne [m]Max. dziedzina stylu przewidywanych ruchówKoszt utrzymania na turę
2 500200A20

Prowadzone Fabuły
Prowadzone Misje
Ranga D
Ranga C
Ranga B
Ranga A
Ranga S
Awatar użytkownika
Jelonek
Posty: 1149
Rejestracja: 26 kwie 2021, 21:38
Ranga dodatkowa: Daimyo
Discord: Fuyue#3535
Karta Postaci:

Re: Bal przebierańców

Walentynkowy MG Mode
"Bo wszystko co dobre, musi się kiedyś skończyć..."

Skuteczność amorka, można było bardzo ogólnie nazwać różną. Momentami, tworzył parę które runęły szybciej niż domek z kart. Takie, jakie to mimo potencjału aby razem stworzyć zgraną parę, swoim zachowaniem mniej lub bardziej przemyślanym potrafiły zniszczyć wszystko. Jakiekolwiek zauroczenie jakie jedna osoba miała do drugiej, czy w niektórych przypadkach nawet miłość. I tak, jak amorek starał się dbać aby jak największe szanse na sukces był dla wszystkich, tak nie był w stanie powstrzymać ludzi od bycia przeszkodą samym sobie. Strach przed uczuciami? Przed związaniem się? Przed emocjami, przed zdradzą, przed szansą na zawiedzenie się na drugiej osobie? Tyle rzeczy, mogło nas powstrzymać od osiągnięcie tego czego pragnęliśmy.

Tak nie było jednak w tym przypadku. Para ta, szybko się razem znalazła. I równie szybko się połączyła w pocałunku, nie wymagającym wiele zachęty z którejkolwiek ze stron. Można powiedzieć, że w momencie się dopasowali tak idealnie, jak puzzle w 2 elementowej układance. Zwyczajnie, nie było innej możliwości. To było najbardziej perfekcyjne co się mogło stać i nikt nie mógł w to wątpić. Jak wszystko jednak co dobre, musiało się kiedyś skończyć. A w tym przypadku? Czas im się kończył zbyt szybko.
Nowy ukochany kobiety znikał, szybciej niż oboje by tego pragnęli. Jeszcze jeden pocałunek. Najpewniej, oboje tego by pragnęli. Los jednak im powiedział jedno wielkie nie, a Tamura? Ostatnie co czuł, nim zniknął to pocałunek na swoich ustach. Delikatny, ale czuły i pełny emocji. Nim świat stał się cały biały. Zniknął zwyczajnie z jej ramion, sprawiając że dziewczyna trzymała teraz tylko powietrze. Dalej jednak znajdowała się na tej sali, a go nie było. Trwało to jednak tylko chwilę. Tylko moment, przez jaki to mogła poczuć ból związany z zostaniem samą w miejscu, jakie już nie było dla niej. Sala jednak, zaczęła się robić to coraz ciemniejsza. Aż w pewnym momencie, nie widziała już nic. Została jedynie z ulatniającym się już uczuciem na jej ustach, zostawionym przez brutalnie przerwany pocałunek.

Oboje się nagle obudzili. Każdy w swoim łóżku, czy to kocu, czy śpiworze, czy gdzie tam spał. Był środek nocy, a księżyc na zewnątrz świecił wysoko. Nadawał niezwykłej magiczności i sprawiał, że chciało się nawet na niego bardziej patrzyć. Oboje mieli wspomnienia. Z ankiet, jakie to wypełniali na walentynki. Z wiadomości, że dopasowano ich ze sobą. I z ich ostatecznego złączenia się. Pamiętali wszystko, choć wspomnienia już ulatywały. Jak dobrze Ci zadbają o to, by zapamiętać wszystko? Zależało to tylko od nich. Delikatne uczucie pocałunku jednak, jakie to dalej było świeże w ich umyśle, oraz zmusiło ich do instynktownego dotknięcia swoich warg sugerowało, że raczej postarają się bardzo dobrze to wszystko zapamiętać. A gdy nastanie lepszy czas, być może spotkają osobę, o której to tylko śnili.

Koniec wątku walentynkowego
Z tego definitywnie będą dzieci.
Ostatnio zmieniony 21 lut 2022, 21:56 przez Jelonek, łącznie zmieniany 1 raz.
Wcielenie Jelenia
Moderator Fabularny | Moderator Techniczny | Miły człek jakiego można pytać o rzeczy i pomoc | Hidden Admin
Prowadzone wątki 6/4 [aktywne wątki]
  • Za tym co odległe - Kamaboko Gonpachiro, Sabataya Shuten & Mirai Akane
  • Tam gdzie bogowie poprowadzą... - Kaguya Kaede
  • Bliźniacze zabawy - Kasane Mitsuki & Kasane Kirara
  • Ranny ptaszek - Uzumaki Chiyo & Fuuka
  • Gorycz zemsty - Inuzuka Nana
  • The Inquisitor's Journey - Ichijou Michiru
Zablokowany

Wróć do „Event Walentynkowy 2022: Love is in the Air! [ZAKOŃCZONY]”