• Ogłoszenia
  •  
    Aktualności fabularne
    Obecna pora roku: Wiosna 164r.

    Poniżej znajdują się ostatnie wydarzenia oraz ważniejsze ogłoszenia. Są one często opatrzone datą dodania, przy czym najświeższe informacje umieszczone są na samym początku listy.

    24.04.2024 - podsumowanie wydarzenia wioskowego w Sakuragakure. Więcej informacji w najnowszych aktualnościach fabularnych.
    Kącik Nowego GraczaSamouczek Wzór Karty Postaci AtrybutyRozwój postaci i koszty chakry Atuty Klany i organizacje Informacje o świecie Handbook
    Powyższe tematy powinny zawierać wystarczająco informacji, by móc bez przeszkód napisać Kartę Postaci i rozpocząć grę. W przypadku dalszych niejasności, zapraszamy do kontaktu zarówno na chatboxie, przez wiadomości prywatne oraz przez nasz serwer Discord.
    Administracja
    Pingwinek Chaosu
    Główny Administrator
    Norka
    Główna Mistrzyni Fabularna
    Hefajstos
    Główny Moderator Kuźni
    Tora
    Główny Moderator Technik

    W przypadku jakichkolwiek pytań bądź uwag, powyższe osoby zajmują się wyszczególnionymi w ich tytułach zagadnieniami. Pomocą służy również cała kadra forum, wraz z moderatorami. Zapraszamy również do dołączenia do forumowego Discorda.
    Kadra Sakura no HanaDiscord Sakura no Hana
     

Bal przebierańców

W tym dziale znajdują się wszystkie tematy w jakich odbywał się event Love is in the Air!

Moderator: Mistrzowie fabularni

Awatar użytkownika
Jelonek
Posty: 1151
Rejestracja: 26 kwie 2021, 21:38
Ranga dodatkowa: Daimyo
Discord: Fuyue#3535
Karta Postaci:

Bal przebierańców

Bal przebierańców
Ten kto znał siły Amorka, wiedział że dla niego nie ma rzeczy niemożliwych. Jedną z nich było zorganizowanie balu, na którym to każdy jego uczestnik musiał być elegancko ubrany, tylko po to aby zjednać właśnie te dwie konkretne osoby ze sobą. Nie był to koniec jednak elegancji balu, gdyż też każdy jego uczestnik - a parkiet był pełny - nosił na twarzy maskę jaka kryła ich tożsamość. Czy prawdziwa miłość będzie w stanie przejrzeć magię maski, czy polegnie? To się miało dopiero okazać.

Bal odbywał się w wielkiej sali, mającej na spokojnie 30x30 metrów wielkości. Środek, był praktycznie w pełni przeznaczony do tańca przy bardzo powolnej muzyce. Na obrzeżach sali natomiast, dało się znaleźć długie stoły pełne najwykwintniejszych dań, przy których to każdy mógł zasiąść - czy to aby odpocząć od tańca, czy to zwyczajnie preferując rozmowę oddaloną od parkietu. Niewielkie oświetlenie, zdawało się być specjalnie dopasowane, aby nadać całemu balu zagadkowej aury, ale jednocześnie nie sprawić problemów z dojrzeniem drugiej osoby. Jedną z największych atrakcji na sali była marmurowa fontanna, przedstawiająca małego aniołka z łukiem celującego do ludzi. Znajdowała się ona na samym krańcu sali, tuż pod ścianą, przy której to kryły się schody prowadzące na wyższe piętra.

Za pomocą magicznej magii Amorkowej, para teleportowała się bezpośrednio do dużej sali. Po przeteleportowaniu się, mogli poczuć że na ich twarzach znajdują się maski pasujące do ich strojów, tak jak u wszystkich pozostałych. Ostatnią radą od Amorka było, że swoją drugą połówkę znajdą pod fontanną, która akurat teraz nie była oblegana.
Wcielenie Jelenia
Moderator Fabularny | Moderator Techniczny | Miły człek jakiego można pytać o rzeczy i pomoc | Hidden Admin
Prowadzone wątki 6/4 [aktywne wątki]
  • Za tym co odległe - Kamaboko Gonpachiro, Sabataya Shuten & Mirai Akane
  • Tam gdzie bogowie poprowadzą... - Kaguya Kaede
  • Bliźniacze zabawy - Kasane Mitsuki & Kasane Kirara
  • Ranny ptaszek - Uzumaki Chiyo & Fuuka
  • Gorycz zemsty - Inuzuka Nana
  • The Inquisitor's Journey - Ichijou Michiru
Awatar użytkownika
Sabataya Tamura
Posty: 513
Rejestracja: 15 maja 2021, 17:28
Ranga: Muryō no ninja
Ranga dodatkowa: Iryōnin
Discord: .vampiro
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Kuźnia:
Bank:
Osiągnięcia:

Re: Bal przebierańców

Ciemność… ta zawsze nas otacza, gdy jesteśmy zamknięci w naszych czterech ścianach przed snem, a żadne źródło światła już nie dociera do naszych oczu. Tak też i było tym razem, ponieważ medyk nie wiedział co się z nim działo. Wisiał w bezkresie, mając w sobie pustkę. Gdzieś pomiędzy wieloma pustymi półkami myśli błąkał się tam i z powrotem, szukając celu. A cóż to mogło być? Tego nie wiedział nikt, nawet nasz bohater. W końcu jednak coś mu się ukazało. Niewielki promień słońca wdał się przez szczelinę sklepienia. Tamura podszedł w okolice niezwykłej wstęgi żółtego blasku z góry. I gdy stanął w obrębie tej łuny to… pojawił się w zupełnie niespodziewanym miejscu. Stał na skraju średniej wielkości hali, gdzie widocznie odbywało się wykwintne przyjęcie. Został zaproszony? Jak to tak? Nie miał pojęcia.
Zebrani goście bujali się w rytm przyjemnej muzyki fortepianowej, wielkie stoły zawierały wykwintne jedzenie… I pojawił się tam on - wysoki, młody mężczyzna o białych włosach z ponadprzeciętną urodą. - Gdzie ja jestem? - Wyszeptał do siebie nieco skonfundowany. Niby nadawał się aparycją do tego miejsca, lecz zupełnie nie czuł się jak ryba w wodzie. Przecież należał do biednych ludzi, a tutaj… o proszę. Odruchowo sprawdził swe kieszenie w poszukiwaniu możliwych wskazówek, lecz jedyne co znalazł to ładnie pachnący list z serduszkową pieczęcią. Przeczytał jej zawartość, od razu zwracając swą uwagę na niecodzienny, elegancki czarny stroller z modnymi akcentami na rękawach oraz zapięciach marynarki. Oblicze Iryonina skryte zostało zarazem za pozłacaną maską o szaro ciemnej barwie, idealnie pasującej do reszty ubrania. Koperta mówiła jasno o walentynkach. Święto zakochanych? Owszem, zbliżało się wielkimi krokami, choć jakim cudem “amorek” dorwał go gdzieś pośród lasów Hi no Kuni? Definitywnie magia, tak jak zmiana odzieży w trybie błyskawicznym. Chciał wierzyć, że to wyłącznie przyjemny sen. Wydawał się jednak tak… realny, pełny ciepła oraz swoistego piękna. Nie miał prawa narzekać, aczkolwiek zdziwienie mu tym samym nie ustępowało.
Ponownie zlustrował parkiet oblegany przez wiele roztańczonych par. Uśmiechnął się do siebie. - Zapomniałem jak to jest… Dawno nie tańczyłem, bo chyba od czasu… - Tutaj powstrzymał kolejne ciche słowa do siebie, starając się odgonić smutek przykryty karnawałowym kamuflażem. Prawie artystycznie ta sytuacja się budowała ku jakże znanej wszystkim poezji. Łatwo ukryć swe prawdziwe uczucia pod maską sztucznego uśmiechu. Sabataya się nie ukrywał z trudnymi emocjami, choć czy teraz nie lepiej starać się zapomnieć o problemach rzeczywistości? - Nie jesteś w koszmarze tym razem. Korzystaj z chwili. - Wmawiał sobie odwagę, której niekiedy chłopakowi brakowało do wielu rzeczy. Jak ma iść na randkę to… trzeba pokonać strach. Musiał w jakiś sposób. Westchnął, wypuszczając sporo powietrza z płuc. - Dziękuję. - Odebrał kieliszek szampana od chodzącego kelnera z lekkim ukłonem. Upiwszy łyk uznał, że pokierowanie się pod fontannę to raczej najlepszy pomysł. Możliwie został zaproszony przez kogoś wyjątkowego na to spotkanie. Dodatkowo nie zamierzał nieznajomych dziewczyn wyrywać do tanów. Nie wypadało. Wolnym krokiem raczył się smakiem delikatnego alkoholu, który bez wątpienia działa kojąco na zmysły doktora. Powolnym, miarowym krokiem wyminął bawiących się ludzi. Zerknął na zegarek na ścianie, o ile taki istniał. Czy jednak czas miał znaczenie w tej lokacji? Pewnie nie. Poprawił w międzyczasie nieco swój strój, tak dla prezencji.
Ostatnio zmieniony 08 lut 2022, 18:06 przez Sabataya Tamura, łącznie zmieniany 9 razy.

~~

Tsūjitegan

Widzenie w dal [m]Widzenie sferyczne [m]Max. dziedzina stylu przewidywanych ruchówKoszt utrzymania na turę
2 500200A20

Prowadzone Fabuły
Prowadzone Misje
Ranga D
Ranga C
Ranga B
Ranga A
Ranga S
Awatar użytkownika
Yamanaka Aiko
Posty: 476
Rejestracja: 27 kwie 2021, 4:55
Ranga: Jōnin
Ranga dodatkowa: Iryōnin
Discord: meei#6947
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Kuźnia:
Bank:

Re: Bal przebierańców

Abstrakcja, jaka cechowała marzenia senne była ciężka do określenia słowami. Potrafiły zabrać człowieka w nieznaną podróż, z dala od trudów dnia codziennego i zmagań, by choć na chwilę mógł złapać oddech i nie martwić się problemami. Mogły też męczyć, nie dawać wytchnienia, przypominać o najczarniejszych wydarzeniach z życia i sprawiać, że największe koszmary stawały się realnością.
Nie wiedziała kiedy, zjawiła się w jakimś pomieszczeniu. W pierwszej chwili oślepiona jaskrawym światłem, przymrużyła oczy, pozwalając im przyzwyczaić się do jasności, jaka panowała na sali. Dopiero wtedy rozejrzała się dookoła, powoli uświadamiając sobie, że wylądowała w samym centrum... balu maskowego. Łagodna, dostojna muzyka, ożywione rozmowy wystrojonych ludzi i ona, kompletnie oszołomiona atmosferą, jaka panowała dookoła.
Ludzie nie zwracali na nią większej uwagi, choć w pierwszej chwili miała wrażenie, że będzie wyróżniała się na tle pięknych gości w równie pięknych kreacjach. Jak się okazało, całkowicie niepotrzebnie - szybko zdała sobie sprawę, że suknia, jaką ma na sobie odbiega całkowicie od zawartości szafy Aiko i kompletnie nie przypomina prostego uniformu, jaki nosi na co dzień. Choć normalnie czułaby się bardzo nieswojo i dziwnie, tym razem, ku jej zaskoczeniu, uczucie dyskomfortu nie pojawiło się. Magia?
Przestąpiła z nogi na nogę i wtedy poczuła, że coś zalega w kieszeni. Zaraz, kieszeni? To ta suknia miała kieszenie?!
Sięgnęła do niej, wymacując niewielką kopertę. Jej zawartość jasno sugerowała, że nie znalazła się tu z przypadku i co więcej, nie będzie tu sama; to wprowadziło Yamanakę w nieco większą konsternację. Jej walentynka? Randka? Od dawna nie chodziła na takie i powodów w sumie mogło być wiele; była zbyt zapracowana by poznawać bliżej ludzi, którzy mogliby być nią zainteresowani, płeć przeciwna nie uznawała jej za atrakcyjną partię, nie dostrzegała tych, którzy chcieli obdarzyć ją jakimś uczuciem. Nieistotne. Grunt to znaleźć człowieka, którego z jakiegoś powodu jej wyobraźnia uznała za tego idealnego.
Dostrzegła fontannę, przy której, według instrukcji, miała znajdować się Walentynka. Pomimo, że cała sala była pełna, najbliższa okolica fontanny była pusta... prawie. Stał tam tylko jeden, imponująco wysoki człowiek; umysł Aiko szybko przesegregował znajomych jej ludzi płci męskiej, by wyłonić z nich tych, którzy w dzieciństwie jedli dużo ciasta drożdżowego. Białowłosego, wysokiego jegomościa znała tylko jednego, a zmysł sensoryczny upewnił ją we wnioskach, do jakich właśnie doszła.
Podeszła nieco bliżej i pomimo butów na niewielkim obcasie który dodawał jej kilka centymetrów, stanęła na palcach i dotknęła ramienia mężczyzny, chcąc zwrócić na siebie uwagę.
- Tamura-san?- odezwała się, a w jej głosie pobrzmiewało... coś na wzór niedowierzania. Czyżby i on czekał na kogoś? A może znalazł się tu przez przypadek, jako jedna ze znajomych osób, które zostawiły trwały ślad w pamięci i myślach Aiko?
- Cieszę się, że Cię widzę. - dodała, a jej usta rozszerzyły się w łagodnym, typowym dla niej uśmiechu. - Nie spodziewałam się, ze spotkamy się... w takich niecodziennych okolicznościach. Ty również czekasz na kogoś? - zagadnęła.

aktualny ubiór suknia + niebiesko-srebrna zdobiona maska, zasłaniająca oczy
Obrazek
w tobie jest dość miłości, by ogrzać cały świat
i dość gniewu, by cały świat zniszczyć
aria of the soul

telepatia | słowa #9c6cb5
myśli
głos
Zasięg sensora bez pieczęci | z pieczęcią24 metry | 1000 metrów
► Pokaż Spoiler
Inna odsłona Jajko
Was it a good choice, tho? - Fabuła D | Senju Rie
► Pokaż Spoiler
ja: Don przy sprawdzaniu mojej karty postaci czytał na głos na voice historię i prawie płakał ze śmiechu.
Ja też płakałam, ale bardziej z zażenowania

Hefajstos: Przepraszam. Moje są równie słabe, też się możesz pośmiać.
Znaczy nie słabe.
Przepraszam.
Śmieszne


Obrazek
According to Eiji, I'm officially Norka's balls
Awatar użytkownika
Sabataya Tamura
Posty: 513
Rejestracja: 15 maja 2021, 17:28
Ranga: Muryō no ninja
Ranga dodatkowa: Iryōnin
Discord: .vampiro
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Kuźnia:
Bank:
Osiągnięcia:

Re: Bal przebierańców

Przyjęcie trwało w najlepsze, lecz on nadal nie znalazł jeszcze tej “wyjątkowej osoby”, która miała stać się jego walentynką. Co to oznaczało? Nie wiedział. W sumie jego myśli teraz krążyły dookoła grupy osób mających możliwość znalezienia się w tym świecie. Świętej pamięci małżonka? Jedna ze znajomych? Trudno powiedzieć, bo przecież… też tak naprawdę nie randkował od wielu lat. To dla niego sprawy aktualnie niemalże obce z wielu przyczyn. Od kiedy związał się z Oriką to nie myślał zupełnie o taki kwestiach poznawania drugiej połówki. Zresztą jaki byłby ku temu powód, skoro miał kochająca wtedy drugą połówkę? Sabataya także ze względu na absorbujący zawód przy widmie zeszłej wojny poświęcał się innym, zostawiając sprawy prywatne gdzieś daleko w tyle. Teraz już ten okres minął, a jako samotny mężczyzna po osobistej tragedii może jego umysł, a zarazem serce podpowiadały właśnie tę wizję, że istotne jest otoczenie chłopaka tak ważną opieką oraz dobrymi radami. - Musisz iść do przodu z życiem, Tamura-kun. Pamiętaj, że jest tam w oddali ktoś, kto ciebie potrzebuje nie mniej niż twoi pacjenci. To może być miłość, której oboje pragniecie. - Właśnie ta wypowiedź odbijała się echem w zakamarkach przemyśleń chirurga. Żona w dobie śmierci prosiła, aby próbował dalej być szczęśliwym… Miał coś z życia, nawet jeżeli ciągle los go kładł twardo na łopatki. Podobno zasłużył na to za te wszystkie wyrzeczenia z cierpieniem. I miała rację… na pewno, choć nie było to nigdy łatwe do realizacji. Młody mężczyzna jednak próbował zebrać się w sobie, prostując sylwetkę nieco bardziej z kilkoma głębokimi oddechami wykonanymi w międzyczasie. Jak zwykle cierpliwy dalej stał sobie pod stylową fontanną, toteż zarazem sączył powoli szampana z kieliszka. Zegara nie odnalazł. Na oko rozglądał się w poszukiwaniu swej wybranki jakieś pięć lub dziesięć minut jak uważał. Póki co delektował się wystrojem przyciemnionej sali z zakochanymi. Doprawdy to widok miły dla duszy.
I wtem poczuł dotyk delikatnej dłoni na swym ramieniu. Syn Ayuko sądził wstępnie, że to służba, bądź ów wskazana osoba. Jakaś dwójka tancerzy szybko go wyminęła, więc nie miał podejrzeń co do odmiennego scenariusza. Iryonin odwrócił się mimowolnie niczym przy tej potocznie określanej pamięci mięśniowej do przywitania się z personą za jego plecami. Nie minęła sekunda, gdy… kompletnie oniemiał. Źrenice nieco się powiększyły, gdzie na oblicze Nomikomu dodatkowo wkradły się rumieńce. - O, witaj… Aiko-san. - Ex-ninja próbował powrócić do pierwotnego stanu neutralnego wyrazu twarzy, aczkolwiek pozostał z niewyjaśnionych przyczyn czerwonym jabłuszkiem. Posłał jej za chwilę równie pogodny, a także ciepły uśmiech. - Ja również cieszę się, że cię widzę. To bardzo miłe spotkanie z zaskoczenia. Wyglądasz… wspaniale. - Gdyby miał możliwość to by się klepnął właśnie w te głupie czółko. - Co ty gadasz? Uspokój się i zachowaj zimną krew! - Mówił mu niezłomny rozsądek w środku. Prawdą jest, że wysoki medyk nigdy nie widział Panny Yamanaka w tego typu kreacji. Znali się przede wszystkim z pracy, gdzie strój często ubrudzony krwią nie oddawał pełni aparycji drugiego indywiduum.
Naprawdę zszokowany nie dowierzał na to jak pięknie dziewczyna się przed nim prezentowała. Ten sen czy cokolwiek to było raczyło go niezwykłym obrazem. - Jakoś tutaj trafiłem, nie wiem do końca w jaki sposób… Mam list ze wskazówkami, aby kogoś spotkać pod fontanną. - Ukazał kunoichi zewnętrzną część korespondencji w postaci stylowej koperty o ponadprzeciętnej woni kwiatów. Wyglądała niemal identycznie jak ta z kieszeni sukni lekarki. Znowu to wina czarów. - Nikogo w okolicy nie ma w każdym razie… Uhhh… - na moment się zaciął. Czemu tym razem nie potrafił się przy niej zachowywać normalnie? Do tej pory nie miał tej przypadłości z przyjaciółką. Nagle doktor znajdował się w przestrzeni nieśmiałości do blond kobiety. Uczucia płatały mu jakieś figle? Skąd się to bierze? - … Chciałabyś się czegoś napić albo… zjeść? Kelnerzy rozdają jakieś przystawki z alkoholem. - Nerwowo zaśmiał się pod nosem, co przeklinał w głębi siebie. Zazwyczaj nie tracił kontroli nad sytuacją w ten sposób. No cóż, próbował ochłonąć na miarę swoich możliwości poprzez mierzenie każdego wypowiedzianego zdania co do tempa.
Ostatnio zmieniony 13 lut 2022, 3:40 przez Sabataya Tamura, łącznie zmieniany 5 razy.

~~

Tsūjitegan

Widzenie w dal [m]Widzenie sferyczne [m]Max. dziedzina stylu przewidywanych ruchówKoszt utrzymania na turę
2 500200A20

Prowadzone Fabuły
Prowadzone Misje
Ranga D
Ranga C
Ranga B
Ranga A
Ranga S
Awatar użytkownika
Yamanaka Aiko
Posty: 476
Rejestracja: 27 kwie 2021, 4:55
Ranga: Jōnin
Ranga dodatkowa: Iryōnin
Discord: meei#6947
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Kuźnia:
Bank:

Re: Bal przebierańców

Na tym świecie byli jeszcze ludzie, którzy za sprawę pierwszorzędną brali dobro i spokój innych, zapominając kompletnie o własnych uczuciach i potrzebach. Do takich ludzi z pewnością można było zaliczyć zarówno Aiko jak i Tamurę, którzy całe swoje dotychczasowe życie poświęcili na zgłębianie sztuki medycznej, by być gotowym nieść pomoc zawsze, wszędzie i każdemu. A może wcale nie zapominali o nich, a celowo całą swoją uwagę poświęcali społeczeństwu, które na nich liczyło? Poza satysfakcją i zadowoleniem, jakie płynęły ze wsparcia ludzi, to wbrew pozorom była całkiem dobra taktyka - nie możesz pomóc sobie, pomagaj innym. Aiko stosowała ją już od wielu lat i na ten moment miałaby problem, by zmienić tok rozumowania.

Spotkanie Tamury w tak niecodziennych okolicznościach było... abstrakcją. Bardzo miła co prawda, choć wciąż abstrakcją. Wojna, w jakiej przyszło im brać udział i w czasie której ramię w ramię nieśli pomoc poszkodowanym, pozwoliła im poznać się lepiej i zacieśnić relację do tego stopnia, że Yamanaka śmiało mogła określić go mianem przyjaciela. W końcu... nikt nie zrozumie medyka tak dobrze, jak drugi medyk, prawda? Podczas, gdy ludziom spoza branży musiała tłumaczyć oczywiste (dla niej, rzecz jasna) oczywistości, tak Sabatayi wystarczyło powiedzieć jedno słowo; od razu domyślał się, o co chodzi. Nie sposób było nie doceniać jego łagodnego usposobienia oraz tego, że widział wiele więcej od czubka własnego nosa. To wszystko składało się w logiczną i wytłumaczalną dla Yamanaki całość - obecność Tamury w jej myślach była zrozumiała i całkiem normalna. Nie zdawała sobie jeszcze sprawy z jednej rzeczy; dlaczego akurat stoi pod fontanną, pod którą rzekomo miała czekać na nią Walentynka. Dopiero rumieniec na policzkach mężczyzny sprawił, że zaczynała domyślać się oczywistego.
- Tak myślisz? - na komplement odnośnie jej aparycji cofnęła się o krok, obracając wokół własnej osi co sprawiło, że lekki materiał sukienki delikatnie uniósł się w powietrzu. - Chyba dawno nie miałam okazji założyć czegoś takiego... - dodała, uśmiechając się lekko. A może powinna zweryfikować swoją garderobę i częściej nosić podobne stroje? Nie no, głupia myśl; szybko wyrzuciła ją z głowy. Już otwierała usta by odezwać się, gdy Tamura wspomniał o liście, jaki otrzymał. Odruchowo sięgnęła do kieszeni w której spoczywała różowa, nieco pognieciona już koperta.
-... taki jak ten? - przerwała mu, unosząc kopertę. To chyba sprawiło, że uświadomiła sobie, co się dzieje i że obecność Tamury nie jest zwykłym przypadkiem, który można wyjaśnić, że jest tu, no bo całkiem dobrze się znamy, więc to normalne, że o nim pomyślałam...
Teraz to ona poczerwieniała. Skłoniła się jednak lekko.
- Wygląda na to, że to ja będę twoją towarzyszką na wieczór.- odezwała się, biorąc głębszy wdech i uśmiechając się lekko, starając się zamaskować swoje zakłopotanie. - Chyba, że to zbieg okoliczności... mimo wszystko, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby wspólnie poczekać na resztę towarzystwa - dodała. Oby się myliła. Czemu jej umysł płatał jej takie figle? Nie, żeby narzekała... ale przecież nie mogła fantazjować na temat żonatego mężczyzny z dzieckiem! Z drugiej strony, jeżeli to tylko wymysł jej wyobraźni...
- Zjedzenie czegoś to będzie dobry pomysł. - dodała już nieco spokojniej, pozwalając sobie na zlustrowanie Sabatayi wzrokiem. W czarnej kreacji wyglądał, co tu wiele mówić, bardzo dobrze. Dopiero teraz pozwoliła sobie, na myśl, że Tamura jest całkiem przystojnym mężczyzną, na co wcześniej zdawała się nie zwracać uwagi.
Uniosła palec wskazujący do góry, jakby miała jeszcze coś do dodania.
-...ale Ty musisz zjeść dwie porcje. - oznajmiła głosem nieznoszącym sprzeciwu. Łagodny uśmiech jaki malował na jej twarzy pozwolił zasugerować, że pomimo tonu wypowiedzi, była to bardziej prośba i zachęta aniżeli rozkaz.
- Jesteś znacznie chudszy niż ostatnio i nie uwierzę, jeżeli spróbujesz mi ściemniać, że to wszystko zgodne z planem. Jak tak dalej pójdzie, Tamura-kun, to całkowicie znikniesz. - dodała, a w jej głosie zdało się słyszeć nutkę troski, z jaką zwracała się w stosunku do bliskich.
To byłaby ogromna strata.
Dla wszystkich.
No i dla mnie.
Nie sposób było zignorować, jak wiele w trakcie wspólnej pracy nauczyła się od Tamury. Uważała go za wzór godny naśladowania, nie tylko dla niej, ale i dla wielu medyków jak i samych nie-medyków.
Tego już nie ośmieliła się powiedzieć na głos.

aktualny ubiór suknia + niebiesko-srebrna zdobiona maska, zasłaniająca oczy
Ostatnio zmieniony 09 lut 2022, 21:27 przez Yamanaka Aiko, łącznie zmieniany 1 raz.
Obrazek
w tobie jest dość miłości, by ogrzać cały świat
i dość gniewu, by cały świat zniszczyć
aria of the soul

telepatia | słowa #9c6cb5
myśli
głos
Zasięg sensora bez pieczęci | z pieczęcią24 metry | 1000 metrów
► Pokaż Spoiler
Inna odsłona Jajko
Was it a good choice, tho? - Fabuła D | Senju Rie
► Pokaż Spoiler
ja: Don przy sprawdzaniu mojej karty postaci czytał na głos na voice historię i prawie płakał ze śmiechu.
Ja też płakałam, ale bardziej z zażenowania

Hefajstos: Przepraszam. Moje są równie słabe, też się możesz pośmiać.
Znaczy nie słabe.
Przepraszam.
Śmieszne


Obrazek
According to Eiji, I'm officially Norka's balls
Awatar użytkownika
Sabataya Tamura
Posty: 513
Rejestracja: 15 maja 2021, 17:28
Ranga: Muryō no ninja
Ranga dodatkowa: Iryōnin
Discord: .vampiro
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Kuźnia:
Bank:
Osiągnięcia:

Re: Bal przebierańców

Życie lekarzy, zwłaszcza w dobie konfliktu światowego, ich nie oszczędzało. Ta dwójka ludzi definitywnie wpisywała się do tej grupy, przy czym dodatkowo chociaż częściowo nie poświęcali się zbyt często przemyśleniom o ich egzystencji osobistej. Funkcjonowali praktycznie dla innych, co można określić jako dwie odmienne strony tego samego medalu. Jedna z nich to w istocie piękna idea poświęcenia oraz niespotykana dobroć, której brakuje w świecie. Druga to zaniedbanie samych siebie pod kątem uczuciowym i emocjonalnym, a zarazem mogące temu towarzyszyć traumy z przeszłości. Wszystko miało swoje zalety wraz z wadami. Prawdopodobnie ich umysły starały się radzić z takimi trudnościami codzienności, tworząc im ten niezwykły krajobraz wystawnego przyjęcia, gdzie… stawali blisko siebie. Niby czekając na kogoś, a nikt poza nimi nie przyszedł. Tylko czy to był właśnie sen? Trudno w to uwierzyć. Tamura nigdy nie miał takiego urzeczywistnienia tęsknoty za kimś. Nie potrafił nadal ubrać tego do kupy pod kątem całego zajścia, jak i obecności Panny Aiko. Była mu bliska, to prawda… W biedzie bardzo się do siebie zbliżyli, formując silną przyjaźń. Jednak co to mogło znaczyć, skoro całość sprawiała wrażenie niesamowicie realnej wizji? Umarli, spotykając się w Pure Land jako podróżujące duszyczki? Ktoś ich naprawdę tutaj przeniósł takim miłym gestem? Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi. Może faktycznie powinni wyłącznie cieszyć się tą ulotną chwilą zanim… powrócą do wyzwań ich zwyczajowych przygód tam, po drugiej stronie świadomości.
Jaskółka próbował mimowolnie znaleźć rozwiązanie tej pokręconej łamigłówki. Choć z każdą minutą dywagacji wewnętrznych Iryonin zaczął chyba bardziej pojmować, że wbrew pozorom to nie jest tak skomplikowane. Ta utopia wskazywała na to, że… trzymał ją bliżej swego serca niż sądził. Takie rzeczy nie działy się przypadkowo. - Tak mi się wydaje. - Przytaknął eleganckiej kobiecie, skinąwszy zarazem głową przy nadal uśmiechniętej buzi. W dalszym rozrachunku kunoichi zaprezentowała się pełnym obrotem z krótkim komentarzem, do czego słowami nie chciał się chłopak odnosić w nadmiarze. Poniekąd z powodu obserwowania jej ruchów wolał zamknąć gębę na kłódkę, aby nie palnąć czegoś zupełnie głupiego. Niestety wyszło jak zwykle inaczej. - A lubisz takie stroje? Komfort jest najważniejszy, więc obyś przede wszystkim czuła się w tym dobrze... - Baka-kun, czemu masz taki niewyparzony język do przyjaciółki? Jakim prawem się w tym temacie odzywasz? - Znowu głos rozsądku męczył go próbami opanowania tych niewyjaśnionych uczuć, które niemniej jednak wychodziły kompletnie naturalnie. Nadal widocznie się krępowali, aczkolwiek ta dziwna aura coraz częściej zostawała przełamywana ich szczerą relacją. To najważniejsze, że brnęli z tym do przodu. Gdy wskazała na własny list to ponownie strzelił buraczka. No to już wszystko jasne. Podejrzenia pozostały słusznymi. Białowłosy podrapał się po karku. - Identyczny co mój… Nie wiem czy to zbieg okoliczności… - Młodzieniec zaznaczył, nabierając powietrza w płuca w pauzie. - Jesteśmy naszymi walentynkami. - Z jak wielką trudnością mu to przeszło przez gardło. On i liderka klanu Yamanaka? Nie zasługiwał na randkę z nią. Kim on był? Nie czuł się odpowiedni do tej roli, jakoby stał znacznie niżej w hierarchii godnych kandydatów. Nie miał pojęcia dlaczego, ale ogarnął go lekki strach. Ten strach wymieszał się z takim ciepłem rodzinnym.
Dlaczego nadal walczył z własnymi potrzebami? Wyciągnął dłoń w kierunku dziewczyny, chcąc ją zabrać do długiego stołu. Zdobywał stopniowo odwagę. - Aż dwie? Mam się nie oszczędzać? - Nomikomu zaśmiał się już organicznie. Gdyby zgodziła się go potrzymać za rękę to przewodziłby krótkim spacerem do wolnych krzeseł nie tak daleko od fontanny, gdzieś w mniej obwarowanym gośćmi miejscu. Doktor następnie wysunął krzesło jak prawdziwy dżentelmen, pozwalając damie pierwszej zasiąść do strawy. Może to prezentowało się jako zbędna kurtuazja czy staroświecki zwyczaj, lecz postanowił się tym pokierować ze swoich pobudek. Czy takie postępowanie miało miejsce na randkach? Kto wie. Robił, co mu podpowiadał instynkt. - Proszę, Aiko-san. - Potem usadowił się blisko niej, tuż obok siedziska dawnej radnej Konohy. Wpierw podał coś jeżeli nie mogła dosięgnąć talerzy, aby zaraz samemu spróbować pieczeni z warzywami. To był chyba kurczak tak mu się wydawało. - Nie będę ściemniał. Miałem… uhh… trudny rok. Trochę się zaniedbałem pod tym względem. Muszę też więcej ćwiczyć. - Przyznał z lekkim westchnięciem. Oj żeby tylko wiedziała… Póki co nie rozwinął tematu. Gorzej, jeżeli zada mu tutaj więcej pytań. - Nie zamierzam nigdzie znikać. Zawsze będę czekał z pomocą dla potrzebujących. Nie mogę zniknąć. Dla nich oraz mych bliskich. - Spojrzał wprost na jej delikatne oblicze, gdzie prawdziwie ciepły wyraz twarzy z wykrzywieniem kącików warg do góry wkradł się na wyprofilowaną twarz specjalisty od Iryo Ninjutsu. Nie mógł się poddawać. Nigdy. Musiał żyć. Jak nie dla siebie to dla bliźniego. Tylko kiedyś musi stanąć naprzeciwko swych potrzeb, wliczając w to niedobór ogólnego otrzymywania miłości jak tulenie czy po prostu troska. Takie postępowanie z pominięciem własnego szczęścia prędzej czy później wyniszczy wnuczka Kanedy od środka.
Ostatnio zmieniony 09 lut 2022, 23:56 przez Sabataya Tamura, łącznie zmieniany 7 razy.

~~

Tsūjitegan

Widzenie w dal [m]Widzenie sferyczne [m]Max. dziedzina stylu przewidywanych ruchówKoszt utrzymania na turę
2 500200A20

Prowadzone Fabuły
Prowadzone Misje
Ranga D
Ranga C
Ranga B
Ranga A
Ranga S
Awatar użytkownika
Yamanaka Aiko
Posty: 476
Rejestracja: 27 kwie 2021, 4:55
Ranga: Jōnin
Ranga dodatkowa: Iryōnin
Discord: meei#6947
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Kuźnia:
Bank:

Re: Bal przebierańców

Bardzo powoli i stopniowo przestawała zaprzątać sobie głowę pytaniami, jakie narodziły się w jej głowie wraz z pojawieniem się w tym magicznym, nieznanym miejscu, w towarzystwie kogoś bliskiego. Jajkolwiek by się nie starała, to były niewiadome na które i tak nie znalazłaby odpowiedzi. Przeznaczenie? Przypadek? Nie wierzyła w ani jedno, ani drugie. Była zwolenniczką teorii o byciu kowalem własnego losu. Mówi się, że przypadki chodzą po ludziach; jednak przypadkiem można by nazwać wpadnięcie na kogoś znajomego na jednej z ulic Sakuragakure.
A gdyby tak... choć raz przestać rozkładać wszystko na czynniki pierwsze i po prostu cieszyć się chwilą, jaka z jakiegoś powodu była im dana?

Wszelkie rozmyślanie na temat stroju i czy przesegregowanie swojej garderoby, by znaleźć w niej miejsce na jakieś przyjemniejsze dla oka rzeczy to dobry pomysł, zeszły na dalszy plan. Pewnie byłaby skłonna pociągnąć temat dalej, jednak jej umysł w ułamku sekundy skupił się na jednej jedynej rzeczy, która w tamtym momencie okazała się znacznie bardziej absorbująca. Okazało się bowiem, że nie czekali na nikogo innego, a ich spotkanie nie było tylko miłym, przelotnym wydarzeniem. Czekali na siebie.
Wzięła głębszy wdech, na moment milknąc. Tamura bez większego problemu mógł dostrzec, jak jej policzki oblewają się delikatną czerwienią - wydawała się być równie zaskoczona. Z uwagą obserwowała Nomikomu; jego ruchy, gesty i mimikę, jakby chciała wyczytać z nich, jakiej reakcji mężczyzny na tę wieść się spodziewać. W końcu... nie codziennie dowiadujesz się, że twoją Walentynką jest ktoś, kogo nigdy byś o to nie podejrzewał.
- To jest..- zaczęła, by momentalnie urwać. Pustka w głowie uświadomiła jej, że nie ma kompletnie pojęcia w jaki sposób ubrać w słowa swoje uczucia oraz myśli. Umiejętności dyplomatyczne, które zdążyła zyskać wraz z doświadczeniem... jakby kompletnie zniknęły. Chciała jednak, żeby wiedział. Niektóre rzeczy nie powinny zostać niedopowiedziane.
- Cieszę się, że to Ty. - odezwała się, a na jej twarzy pojawił się łagodny uśmiech. Niektóre rzeczy nie muszą być ubrane w pompatyczne słowa, by podkreślić ich wartość. Gest wyciągniętej dłoni sprawił, że na moment poczuła się pewniej; przypływ odwagi pozwolił jej bez większego wahania ująć jego dłoń, by razem udać się w stronę odświętnie przystrojonych stołów, suto zastawionych potrawami; wiele z nich widziała po raz pierwszy na oczy.
- Jedna to zdecydowanie za mało. Trzy z kolei... coś mi podpowiada, że wtedy nie dam rady wyciągnąć Cię na parkiet. Dwie wydają się całkiem rozsądną ilością. - wyjaśniła, odwzajemniając krótki śmiech. Skutecznie ignorowała gonitwę myśli, dzięki czemu uczucie niepokoju powoli ustępowało odprężeniu. - Poza tym... pamiętaj o deserze. - dodała nieco ciszej.
Gdy dotarli od stołów, Aiko odruchowo sięgnęła w stronę krzesła, by odsunąć je i móc usiąść; ani przez moment wymagała od Nomikomu, by jej naskakiwał. Tamura jednak był szybszy, a ona nie zamierzała protestować; cofnęła dłoń i zajmując miejsce, lekkim skinieniem głowy podziękowała za ten gest.
Siedząc obok, miała nieco większą sposobność by przyjrzeć się mężczyźnie; nie robiła tego w sposób nachalny czy męczący. Nieskończone pokłady empatii oraz zwyczajne zainteresowanie drugim człowiekiem pozwoliły jej domyślić się, że życie nie oszczędzało Tamury. W tym wypadku słowa, że dobro powraca kompletnie nie miały odniesienia do rzeczywistości; gdyby tak było, Nomikomu byłby najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.
Yamanaka odruchowo i bez większego zastanowienia położyła dłoń na dłoni Jaskółki, naturalnym i niewymuszonym gestem dając mu do zrozumienia, że jest obok i może na nią liczyć. No bo... mógł. Zawsze. Dokładnie tak samo, jak ona na niego. Wiedział to, prawda?
- Co masz na myśli mówiąc ćwiczenia? Jakąś konkretną dziedzinę Iryoninjutsu? - zapytała. Co innego mógłby ćwiczyć Nomikomu; ten, który tak wiele jej nauczył i któremu Yamanaka nigdy nie dorośnie do pięt?
Kiwnęła głową na jego deklarację. Ludzie nadużywali słowa "zawsze", przez co ich obietnice traciły na wartości; w przypadku Jaskółki nie miała wątpliwości, że jego słowa nie są przesadzone i rzucone na wiatr.
- Wiem to, Tamura-kun. - odpowiedziała. - Ludzie, którzy staną na twej drodze mogą być spokojni, bo zawsze uzyskają pomoc, której potrzebują. - dodała, a łagodny uśmiech wykrzywił jej usta. Wzięła głębszy wdech; nie byłaby sobą, gdyby zignorowała ten temat. Tamura mógł poczuć, jak jej ręka lekko zaciska delikatnie się na jego dłoni
- Chcesz o tym porozmawiać?- zapytała, dając mu tym samym zielony sygnał, że jest gotowa mu pomóc; nawet, jeżeli pomoc miała być zaledwie wysłuchaniem i przepędzeniem uczucia osamotnienia.

aktualny ubiór suknia + niebiesko-srebrna zdobiona maska, zasłaniająca oczy
Obrazek
w tobie jest dość miłości, by ogrzać cały świat
i dość gniewu, by cały świat zniszczyć
aria of the soul

telepatia | słowa #9c6cb5
myśli
głos
Zasięg sensora bez pieczęci | z pieczęcią24 metry | 1000 metrów
► Pokaż Spoiler
Inna odsłona Jajko
Was it a good choice, tho? - Fabuła D | Senju Rie
► Pokaż Spoiler
ja: Don przy sprawdzaniu mojej karty postaci czytał na głos na voice historię i prawie płakał ze śmiechu.
Ja też płakałam, ale bardziej z zażenowania

Hefajstos: Przepraszam. Moje są równie słabe, też się możesz pośmiać.
Znaczy nie słabe.
Przepraszam.
Śmieszne


Obrazek
According to Eiji, I'm officially Norka's balls
Awatar użytkownika
Sabataya Tamura
Posty: 513
Rejestracja: 15 maja 2021, 17:28
Ranga: Muryō no ninja
Ranga dodatkowa: Iryōnin
Discord: .vampiro
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Kuźnia:
Bank:
Osiągnięcia:

Re: Bal przebierańców

Takie osoby jak oni ciągle szukali odpowiedzi, nie przyjmując wszak zwykłego, acz dość głupiego wyjaśnienia mówiącego, że pewne rzeczy są jakie są z drobnymi wyjątkami. Za wszystkim stały działania w postaci przyczyn, po których następował należny skutek. Sytuacja podobnie klarowała się w przypadku przeznaczenia. Ludzie go tworzyli, budując ścieżki wyborami. Niektóre mniejsze, niektóre większe. I tutaj byli ze sobą bardzo zgrani. Tamura wierzył, że dobro powstaje z akcji człowieka i tylko my, tutaj na tym padole łez możemy stworzyć sobie lepszą rzeczywistość. Wierzył też w duchowość. Robienie dobrych uczynków kreuje we wnętrzu persony przyjemne doświadczenie. Pomaganie jest miłe też dla pomagającego, prawda? Nie bez powodu tak czujemy, mając coś takiego jak sumienie czy w ogóle potrzebę funkcjonowania razem w pokoju. Pragnął, aby chociaż część społeczeństwa odmieniła patrzenie na świat pod względem… zwyczajnej życzliwości. Nie trzeba kogoś od razu kochać, wielbić czy nawet nawiązywać przyjaźni. Gdzie jednak ukrywał się wymagany szacunek, współpraca albo dążenie do zdrowego rozwoju? Większe zagadki może gdzieś się skrywały w zakamarkach egzystencji, lecz te w dużej mierze nurtowały medyka. Nie należał do kasty filozofów, aczkolwiek miał prawo zdawać sobie pewne pytania z tej puli w dobie ciszy. Teraz niemniej jednak powinni oddać się chwili. Poczuć, że są w tym miejscu, bo tego pragnęli. Dwójka ludzi związana zawodowo, aczkolwiek z relacją prywatną zbudowaną na tych podwalinach. Nieważne, że to przedstawiało się być może jako ulotna chwila w myślach przy dobrze przespanej nocy. Czekali na siebie. Powinni pozwolić sobie na ten wspólny czas.
Panna Yamanaka zaakceptowała ruchy młodego mężczyzny, na co ten odetchnął z całkiem sporą ulgą najciszej jak potrafił w drodze do stołów. W końcu w najgorszym scenariuszu zostawiłaby go pod tą fontanną onieśmielona, ale ta przedstawicielka płci pięknej nawet zdaniem Sabatayi nie mogła tego uczynić. Wtedy rozmawiałby z kimś zupełnie różniącym się, a nie tą jakże mu bliską Aiko. W każdym razie zaczerwienienie zawitało też u niej na obliczu, a to prędko gołym okiem wyłapał Nomikomu. Cóż z tym począć? Nie uważał, że przerywanie tej czynności coś w tym wypadku zmieni, a wręcz zaszkodzi. Kontynuował, podejmując to ewentualne ryzyko wprawienia w większe zakłopotanie dawnej radnej Liścia. Kto wie, może ją pokonał tutaj dyplomacją? - Ja również. Ktoś taki wyjątkowy jak ty… Doprawdy… Nie potrafię powiedzieć jak bardzo się cieszę. - Syn Ayuko odparł znowu onieśmielony takim komplementem. Taka prosta rzecz jak dotyk dłoni ze słowami aprobaty potrafiły niekiedy czynić cuda w relacjach międzyludzkich, a to właśnie bardzo silnie wpływało aktualnie na lekarza. Nie chodziło wyłącznie o samo wrażenie fizycznego zbliżenia, ale trwałą więź. Byli sobie bliscy, toteż znali się już całkiem nieźle. Ktoś mógłby nawet przysiąc, że to dobrzy przyjaciele od wielu lat bacząc na ich wspólne zrozumienie. To definitywnie coś wartego pielęgnowania. I choć dotarli do potraw sprawnie, a nasz wysoki amant zagrał znawcę savoir vivre to nic na razie nie zapowiadało tragedii. Randka po pierwszym szoku poznania towarzyszki wieczoru może będzie niesamowitym wspomnieniem. Na to liczył w głębi serca. - A, no tak… Ja to jestem słaby na parkiecie, jednak nie mogę odmówić… Postaram się skonsumować dwie porcje. - Elegancki doktor przystanął na uwagę względem swej diety na to spotkanie. Trzeba się najeść tak, aby móc to spalić później! W takim wypadku nie miał żadnego prawa do dyskusji. Kimże byłby, stawiając się partnerce? Obecnie Jaskółka nie miał pełnej kontroli nad sytuacją, bo w końcu udana walentynka to taka ze szczęściem każdej ze stron. Nie ma opcji bycia samolubnym. Zatańczy najlepiej jak potrafi! Póki co jednak mogli dalej zająć się konsumpcją. Powoli posilał się pieczonym kurczakiem z sałatką warzywną, nalewając sobie wody do szklanki. - Jak zjem deser to będę słodszy? - Zażartował sobie delikatnie przy dobrym humorze z równie cichym głosem.
I w tych już kilku chwilach dojrzała wyraźnie… smutnego człowieka z dużym ciepłem w sobie. Mimika twarzy pozostawała odrobinę umęczona, jakoby w istocie brakowało chłopakowi trochę snu. Najważniejsze pozostały jednak oczy… Ta głębia podkrążonych, krwistoczerwonych tęczówek sugerowała całkiem jasno, że nie wszystko było w porządku. Coś go trapiło, ale co? Dało się to jasno wyczytać z jakiegoś powodu. Tak, jakby ktoś patrzył na ciebie, choć trochę… martwo. Gdy ponownie jej ręka zetknęła się z jego dłonią to ujął ją pewniej. Tak po prostu skrzyżował palce dziewczyny ze swoimi, lustrując ją mimowolnie coraz zainteresowany adresatką jego wypowiedzi. - Ćwiczyć ciało, moją tężyznę… Wychudnąłem aż za bardzo, co słusznie zauważyłaś, Aiko-san. Sztuki medycznie to całościowy trening, z którym się nigdy nie rozstaję. Jak nie praktyka to czytanie książek. Inaczej zardzewieję. - Co prawda to prawda. Tamura dzień i noc coś robił w tym kierunku. Miał tak duży zapał, że nie potrzebował ratowania ludzkich istnień do poszerzania wiedzy. Systematyczność połączona z nieustanną edukacją to zdaniem wnuczka Kanedy klucz do sukcesu. Nastawienie to kolejny priorytet, który trzeba brać pod uwagę. Same zapewnienia brzmiały sucho, a także często nieadekwatnie do bieżących wydarzeń. Tutaj sprawa prezentowała się zgoła inaczej. Kunoichi wiedziała, że białowłosy ma na myśli pełne poświęcenie. On będzie gotów oddać swoje życie - dosłownie. Czy w odmienny sposób aniżeli do tej pory to tajemnica przyszłości. - Nie wiem, czy zawsze mi się uda komuś pomóc. W końcu nasza praca to ciągłe próby. Pozostaje nam… być lepszymi każdego dnia oraz trwać w tej “walce” do samego końca. Bez wartości niewiele mamy do zaoferowania. - Brzmiało to niemal jak przysięga lekarska, którą niekiedy składali różni przedstawiciele kasty medyków na terenie Tsuchi no Kuni. Dobrze pamiętał te słowa, a w tym momencie nieco je zmodyfikował w naturalnym dialogu. - Bądź lepszy i nie kończ na postanowieniach! - - ot kolejne złote słowa jednego z nauczycieli znawcy Iryo Ninjutsu.
Dalej ich rozmowa zeszła na cięższy tor. Zapytała go. To będzie bardzo trudne. Jak o tym mówić, skoro nie może jeszcze tego do końca przetworzyć samodzielnie? Oh, już stres mijał przy przyjemnej atmosferze, lecz… nie obędzie się bez odświeżenia tych negatywnych wspomnień. Nie miał jej tego za złe. Tak wyszło, choć nadal czy to dobry temat na walentynki? Nabrał potwierdza w płuca dość mocno po głębokim westchnięciu. Oby nie zepsuł tym całej imprezy, nawet jeżeli to przyjaciółka została odrobinę inicjatorem tej części rozmowy. Pocałował dłoń blondynki, uścisnąwszy ją także wydatnie. - Mój ojciec… wyrzekł się mnie za sprzeciw wobec surowemu traktowaniu reszty członków klanu. I… nie jestem już Sabatayą… Opuściłem Amegakure no Sato. - Przeszło mu to z trudem przez gardło, lecz czuł, że to najlepsza okazja do wylewania swoich żali. Komu mógł o tym mówić jak nie jej? Aiko rozumiała więcej niż prawdopodobnie ktokolwiek, pomimo długości ich znajomości. Znowu można tutaj przytoczyć kwestię więzi. Mieli coś specjalnego. Może to z powodu dzielenia trudów służby w imię potrzebujących? - Orika i Ueki… Oni… Nie ma ich wśród nas… Pożegnałem się z nimi na obrzeżach Kusa no Kuni kilka miesięcy temu… - Ostatnie zdanie padło niczym młot na rozgrzaną stal przy kowadle z pełnym impetem. Później zamilknął. Przymknął powieki, choć tak bardzo nie chciał uciekać od ich wymiany zdań. Musiał. Czemu zgodził się o tym mówić? Widocznie musiał. Musiał to powiedzieć otwarcie. I o dziwo nie płakał. Prawdopodobnie już brakowało mu łez. Patrzył się na koniec w jakiś punkt na obrusie zastawy.
Ostatnio zmieniony 11 lut 2022, 9:33 przez Sabataya Tamura, łącznie zmieniany 4 razy.

~~

Tsūjitegan

Widzenie w dal [m]Widzenie sferyczne [m]Max. dziedzina stylu przewidywanych ruchówKoszt utrzymania na turę
2 500200A20

Prowadzone Fabuły
Prowadzone Misje
Ranga D
Ranga C
Ranga B
Ranga A
Ranga S
Awatar użytkownika
Yamanaka Aiko
Posty: 476
Rejestracja: 27 kwie 2021, 4:55
Ranga: Jōnin
Ranga dodatkowa: Iryōnin
Discord: meei#6947
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Kuźnia:
Bank:

Re: Bal przebierańców

W oczach wielu ludzi zarówno Tamura jak i Aiko mogli być uznawanych za słabych i zbyt miękkich, by być shinobi. Yamanaka nie była głupia; doskonale wiedziała, że nie wszyscy popierali jej obecność na stanowisku radnej, która zamiast wprowadzać rygor potrzebny do utrzymania żołnierzy w ryzach, poprzez długie rozmowy starała się zrozumieć ich i sprawić, by ich życie było nieco lepsze. W końcu ta profesja wymagała znacznie innych cech, niż dobre serce i przekładanie potrzeb innych nad swoje własne - a tego obecni tu medycy mieli aż w nadmiarze. Yamanaka wierzyła, ze to co robi ma jakiś głębszy sens, a jej czyny, pozornie niewielkie i nieznaczące, będą w stanie wpłynąć na innych. Lubiła myśleć, że jest jak kropla, uderzająca o taflę jeziora; pozornie nic nieznacząca, jednak kręgi jakie zataczała powoli stawały się coraz większe i większe. Szerzenie dobra to szczytny, choć bardzo trudny do zrealizowania cel.

Nie czuła się wyjątkowa, nigdy. O ile wcześniej taki stan rzeczy jej nie odpowiadał i czuła się z nim po prostu źle, tak przez lata zdążyła pogodzić się, że by inni mogli świecić i brylować, potrzebują zwykłych, przeciętnych ludzi, na których tle mogą się wyróżniać. A ona? Ona w tym czasie będzie robić swoje i to, co do niej należy.
Nic dziwnego zatem, że słowa Jaskółki, pozornie bardzo proste sprawiły, że poczuła dziwny uścisk w żołądku, a jej serce na moment zabiło mocniej. Jej policzki poczerwieniały jeszcze bardziej i choć w milczeniu, z lekkim skinieniem głowy przyjęła komplement jakim ją obdarzył, na pierwszy rzut oka było widać, że miał dla niej duże znaczenie. Nie ośmieliła się popsuć chwili swoimi niepewnościami. To była rzecz, której nie słyszała dawno, a którą zwyczajnie w świecie potrzebowała usłyszeć.
- Nie martw się, nie obrażę się, jeżeli mnie podepczesz. - zapewniła Nomikomu, a uśmiech jaki ponownie pojawił się na jej twarzy był niejako potwierdzeniem. Nie obraziłaby się też, gdyby pominęli tańce, skupiając się na rozmowie i wymianie przemyśleń gdzieś w ustronnym, zacisznym miejscu. Równie dobrze mogliby po prostu być obok siebie w milczeniu, ze świadomością że tuż obok jest człowiek, który rozumie cię jak mało kto. Samo to, że mieli możliwość spotkania po tak długim czasie było dla niej tak niebywałym szczęściem, że nie ośmieliła się prosić o więcej.
- Zatem dobrze się składa, że jesteś najlepszym lekarzem jakiego znam, będziesz wiedział co robić, jeżeli zapadnę w śpiączkę cukrzycową.- odparła, nim zdążyła ugryźć się w język. Gdy uświadomiła sobie jak głupio i żenująco brzmią te słowa, wzięła głębszy wdech, karcąc się w myślach.
Poczucie zakłopotania szybko ustąpiło trosce o stan Jaskółki. Nawet w krytycznych momentach w trakcie wyniszczającej ich Wojny wyglądał znacznie lepiej, gotów do niesienia pomocy wszystkim, kto takiej pomocy potrzebuje. Jego zachowanie w oczach Aiko było motywujące i inspirujące, dawało jej także poczucie nadziei, której w tamtym okresie tak desperacko potrzebowała.
Widok cierpiącego w milczeniu człowieka, który tak wiele dla niej znaczył był widokiem bolesnym i trudnym. Najgorsze w tym wszystkim było to, że tak naprawdę poza zaoferowaniem swojej obecności, poświęceniem czasu i rozmowy nie mogła zrobić nic. Kompletnie zapomniała, że jej dłoń wciąż spoczywa na jego.
- Wychudłeś, bo życie nie ma dla Ciebie litości, Tamura-kun i to jedyny powód, jaki przychodzi mi do głowy. Tężyzna i siła nie mają tu żadnego znaczenia. Nie jesteś słaby. - odezwała się, starając dobrać słowa tak, by jak najlepiej przekazać swoje myśli. Czy to miało związek z ojcem Tamury, o którym słyszała z opowieści medyka, podczas wielu godzin spędzonych w swym towarzystwie w jednym ze szpitali polowych?
-... obowiązki swe sumiennie spełniać i z największą dokładnością służyć zdrowiu i życiu innych.- dopowiedziała nieco ciszej, biorąc głębszy wdech. - Nie jesteś w stanie pomóc zawsze i wszystkim, Tamura-kun. Nikt nie ma takiej mocy.- dodała.

To było trudne pytanie i widząc jego reakcję, Aiko bardzo szybko pożałowała, że je zadała. Były jednak pytania, które musiały zostać poruszone. Kwestie, które trzeba było przegadać, często nie raz i nie dwa, by w końcu zostawić je za sobą i móc ruszyć dalej, bez ciężaru spoczywającego na barkach. Wiedziała, że to nie będzie przyjemna rozmowa, zwłaszcza dla Nomikomu. Takich tematów jednak nie wolno było pomijać, a Yamanaka chciała mieć stuprocentową pewność, że Jaskółka wie, że może opowiedzieć jej wszystko. Tylko tyle mogła zrobić, by mu pomóc. Całą sobą była skupiona na rozmowie, lub też milczeniu; wszystko zależało od tego, czego potrzebował Sabataya. Słowa, jakie później wypowiedział spadły na nią jak grom z jasnego nieba.
Jej oczy rozszerzyły się; jakby kompletnie nie dowierzała, co właśnie usłyszała. Dzięki wcześniejszym rozmowom, zdążyła ułożyć sobie w głowie obraz ojca Tamury oraz tego, jak specyficznym i trudnym człowiekiem był. Na szczęście stwierdzenie, że niedaleko pada jabłko od jabłoni kompletnie nie miało odniesienia do Jaskółki i jego ojca; gdyby było prawdziwe, zamiast w towarzystwie Nomikomu, siedziałaby tutaj z kimś innym.
- Jestes Sabatayą, niezależnie od tego, co twierdzi Twój ojciec, Tamura-kun. Gdy szaleniec stwierdzi, że niebo jest różowe, czy również powinniśmy mu wierzyć? - odezwała się z trudem przez zaciśnięte gardło, kompletnie oszołomiona tym, co właśnie usłyszała. W głębi serca obawiała się, ze opuszczenie Amegakure to tylko wstęp do najgorszego i niestety, miała rację.
Zamknęła oczy, biorąc bardzo głęboki wdech. Jeżeli dla niej wieść na temat śmierci Oriki i Uekiego była ciężka i trudna do przełknięcia, nawet nie próbowała wyobrażać sobie, co przez ten cały czas czuł Tamura.
- Nomikomu-kun, tak bardzo mi przykro... - wykrztusiła z trudem, patrząc na mężczyznę z największą troską i bólem. Cokolwiek by teraz nie powiedziała, nie mogła sprawić, że poczuje się lepiej.
Jej ręka tylko na moment puściła dłoń Jaskółki, by po chwili objąć go za szyję i przyciągając do siebie, mocno przytulić. Jedyne, co mogła teraz zaoferować to swoje ciepło, obecność... i pewność, że Tamura nie musi już zmagać się z tym samodzielnie.

aktualny ubiór suknia + niebiesko-srebrna zdobiona maska, zasłaniająca oczy
Obrazek
w tobie jest dość miłości, by ogrzać cały świat
i dość gniewu, by cały świat zniszczyć
aria of the soul

telepatia | słowa #9c6cb5
myśli
głos
Zasięg sensora bez pieczęci | z pieczęcią24 metry | 1000 metrów
► Pokaż Spoiler
Inna odsłona Jajko
Was it a good choice, tho? - Fabuła D | Senju Rie
► Pokaż Spoiler
ja: Don przy sprawdzaniu mojej karty postaci czytał na głos na voice historię i prawie płakał ze śmiechu.
Ja też płakałam, ale bardziej z zażenowania

Hefajstos: Przepraszam. Moje są równie słabe, też się możesz pośmiać.
Znaczy nie słabe.
Przepraszam.
Śmieszne


Obrazek
According to Eiji, I'm officially Norka's balls
Awatar użytkownika
Sabataya Tamura
Posty: 513
Rejestracja: 15 maja 2021, 17:28
Ranga: Muryō no ninja
Ranga dodatkowa: Iryōnin
Discord: .vampiro
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Kuźnia:
Bank:
Osiągnięcia:

Re: Bal przebierańców

Świat shinobi… czym on był? Z pewnością pokręconą wizją łatania błędów przodków poprzez nie mniej błędne działania, a pokolenie za pokoleniem zdawało się podążać tymi samymi ścieżkami. Co w takim razie poszło nie tak, że nieustające konflikty pogłębiały ludzi w nędzy oraz rozpaczy? Wszystko prezentowało się jak to zwykle w życiu bywa - niejednoznacznie. Jednym z głównych powodów była ciągła chęć posiadania zdolności zmieniania świata według własnych przekonań, co w dużej mierze jest i było czynione siłą przez wybitnie utalentowane jednostki ninja o prawdziwie narcystycznych cechach charakteru. Tym samym zdawało się, że faktycznie zdobycie potęgi w parze z władzą to najcieńsza linia oporu do realizacji ideałów. Trudna, lecz nie aż tak trudna jak wolne reformacje w dobie pokoju. Osoby takie jak ta dwójka należała do bardzo wąskiego grona ludzi mających tę świadomość, że choć żywota każdego pojedynczego człowieka zmienić się nie da to można zwiększyć świadomość ludności. Edukacja, wcześniej wspomniany szacunek, pomoc bliźniemu, reputacja i wiele innych… Te ważkie kwestie składały się w budowę prawdziwie trwałej społeczności. Tak zdaniem Nomikomu powinien myśleć prawdziwy lider, nieważne czy nosił tytuł Cienia czy Feudała. Widocznie sprawy militarne zawsze grały u shinobich większą rolę, a ktoś pokroju Tamury czy Aiko… był uznawany za słabego. To jest doprawdy depresyjne stwierdzenie. Jakim cudem ktoś posiadający zdolności medycznie niezbędne do funkcjonowania miast czy osad jest uważany za “słabego? Nie bez powodu czuł się taki wyobcowany wśród żołnierzy, czy to w Kiri lub Iwie pod wodzą Hyakuzawy z oschłym traktowaniem. Chciał ratować, nie… mordować, toteż jedynym usprawiedliwieniem w tym przypadku jest samoobrona. Nie chciał czuć po latach tego ciężaru w duszy mówiącego jasno, że popełnił wiele błędów. Nobuo nie chciał marnować egzystencji. Dobro niestety nie zawsze wraca, jednak nie można patrzeć przez ten pryzmat cały czas. Pomaga się bezinteresownie. Każdy z nas tutaj wie, że bez względu na spis grzechów kiedyś odejdzie, wolniej lub szybciej tak jak to było z Oriką oraz Uekim. Nie lepiej odejść z bliskimi w pobliżu, będąc otoczonym miłością? Wtedy już zostaną po nas tylko… wspomnienia. Niech trwają na zawsze, a tylko wtedy będziemy w istocie “wieczni” i może nasze przeszłe, dobre czyny pomogą innym egzystować lepiej. Nie można się poddawać. Te krople przeradzają się w ocean. Trzeba tylko walczyć… i nie jest tutaj mowa o używaniu materialnej broni.
Choć blondynka nie funkcjonowała w Liściu czy na Starym Kontynencie jako persona z niesamowitą reputacją to definitywnie była lubiana w swoich kręgach. Tamura nie mógł wypowiadać się o jej rodzinie kompletnie, bo… znał niewielką cząstkę informacji o pochodzeniu dziewczyny, jednak pośród kolegów czy koleżanek słyszał o niej w superlatywach. Zazwyczaj nie myśli się o tym, bo robi się swoje. Ciężka praca jednak może popłacać w oczach współpracowników lub opcjonalnie bliskich. Jaskółka uważał, że Panna Yamanaka miała większy talent od niego. Była kimś… lepszym. Skąd te wnioski? Po prostu obcowanie z nią w połączeniu z oddaniem przedstawicielki płci pięknej to fantastyczna kombinacja. Miała przeogromne podstawy do stania się po prostu najlepszym Iryoninem jakiego widział ten ziemski padół. Zawsze pozostawało pytanie na ile gotowa była kontynuować swą posługę, ale tutaj białowłosy chłopak nie miał wątpliwości, że ten stan rzeczy pozostanie. Zasługiwała na wiele. I niestety na chwilę obecną kuzyn Shuten mógł również dać kobiecie niewiele. Niemniej jednak to niewiele widać sprawdzało się znakomicie. Aiko brakowało bratniej duszy jak widać, podobnie jak skrzywdzonemu przez przekorny los wdowcowi. - Haha, nie mam sumienia ciebie podeptać. Jakby tak się stało to masz prawo mi oddać. - Wystawił zadziornie język, na chociaż chwilę przedstawiając się jako głupeczek, z którym w głębi serca także się gdzieś utożsamiał. Cisza przed burzą wyznaniową w dobie pysznego posiłku. Skończywszy kurczaka zaczął pałaszować pewniej coś w rodzaju uszek w dobrej zupie. Palce lizać! Druga porcja już w drodze konsumpcji! A kto wie, dopiero ich spotkanie się rozpoczęło jakby nie patrzeć. Czy liczyła na coś więcej kunoichi czy nie to miało wyjść w praniu jak to się mówi. - Czy ty mnie podrywasz? Ktoś tutaj jest słodszy ode mnie. Ty też jesteś lekarzem, więc szykuj się na ratowanie księcia. - Już zupełnie rozluźniony żartował sobie, utrzymując pozytywne nastawienie jeszcze przez kilka chwil. Tekst Aiko byłby kiepski, gdyby to Sabataya go wypowiedział. Znając osobowość służącej pod sztandarem Sakuragakure no Sato żołnierki to dość niespodziewany zbieg okoliczności. Coś, czego nie słyszał do wielu miesięcy. Musieli do tego wrócić w tej dobie owocnego spędzania czasu w swym pełnym pogodności gronie.
Czerwono oki mężczyzna utracił praktycznie już resztki stresu, przywodząc sobie na myśl dawną Yamanakę. Taką bliską przyjaciółkę z trudnego okresu konfliktu światowego. Tylko jak słusznie zauważyli… coś też podążało za nimi inaczej. Niezwykle pozytywnie, ale aura relacji zaczynała się zmieniać… Nie zwracał także poniekąd uwagi, że ich dłonie nadal się stykały. - Litość to coś, czego oczekuje chyba każdy. Straciłem ją dawno… Nie wiem, Aiko-san. Moje pokłady tejże przekazuję innym tak, jak ty. I wiem doskonale, że nie jesteśmy słabi. Ci, którzy wątpią w nas nieraz wywoływali me lub twe imię w potrzebie. Nikt nie jest samowystarczalny, a tym bardziej nie zbawi świata… To nie jest możliwe. - Pauzował, wzdychając ciężko. Klimat stawał się mroczniejszy z każdą chwilą względem dyskusji. Filozofia bytowania w zdaniu Nomikomu nie należała do nowych, choć wielu zapominało o niej całkowicie. - Mój ojciec… Zawiodłem się na nim bardzo… Wręcz powiem, że przez moment go nienawidziłem, tak jak czuję wielkie cierpienie z powodu zniszczenia Kiri… Nie wierzę mu od tamtego zajścia, aczkolwiek cały czas wierzę w niego. Jestem sobą i masz rację… Sabatayą umrę. Oby Koizumi się opamiętał nim będzie za późno. - Wybaczenie oprawcy, przebaczenie zdrady… Kontrola… Bardziej skomplikowane narzędzia do operowania niż niejeden skalpel. A teraz… napomnienie o niedawnej tragedii. Chciał płakać… Nie mógł… Zacisnął oczy w lekki stresie, gdzie doktor powrócił do pustego zerkania na martwy punkt gdzieś w oddali. Z tego marazmu wybiło go… przytulenie się Aiko. Otworzył szerzej usta zamurowany. Ot czyjeś tulenie stało się rarytasem, a także rzadką okazją do bycia… w pełni spokojnym. Poczucia bezpieczeństwa nie zaznał od ogromu dni. Radził sobie sam w dziczy dniami oraz nocami, stając się prawdziwym włóczęgą, a obecnie? Miał ją, a to w jego odczuciu nie leżało wyłącznie w sferze zwykłego pocieszenia. Nie był… sam… Uścisnął ją równie mocno, tak jakby bał się że ją straci. Jaskółka położył twarz na jej barku, powoli czując jak powraca mu miarowy oddech. - Orika gdy um... odchodziła to rzekła do mnie wprost, że najgorsze co mogę dla siebie zrobić to przestać żyć… - Teraz to się ugryzł w język, aczkolwiek nie chciał odsuwać się. Znowu wytworzył się w nim jakiś mus kontaktu? - Psuje naszą randkę… Przepraszam… To, gdzie jesteśmy… to wyjątkowe miejsce, gdzie nie chcę przeżywać koszmaru… Zostawmy to... Chcę… być przy tobie… - - Nawet jeżeli zaraz znikniesz. - Wysoki młodzieniec dodał w swych myślach, tak szukając po kryjomu odpowiedzi czy to wyłącznie fantazja. Został mu deser do zjedzenia, jednak w dużej mierze trwanie przy cieple Yamanaki wystarczająco dobrze na niego oddziaływało bez włączania krzywdzącego cukru. - To ty powinnaś mówić co ciebie trapi... - Dorzucił ex-ninja, chcą przejąć rolę opiekuna. Pożywka poczeka, bez dwóch zdań.
Ostatnio zmieniony 13 lut 2022, 3:39 przez Sabataya Tamura, łącznie zmieniany 12 razy.

~~

Tsūjitegan

Widzenie w dal [m]Widzenie sferyczne [m]Max. dziedzina stylu przewidywanych ruchówKoszt utrzymania na turę
2 500200A20

Prowadzone Fabuły
Prowadzone Misje
Ranga D
Ranga C
Ranga B
Ranga A
Ranga S
Awatar użytkownika
Yamanaka Aiko
Posty: 476
Rejestracja: 27 kwie 2021, 4:55
Ranga: Jōnin
Ranga dodatkowa: Iryōnin
Discord: meei#6947
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Kuźnia:
Bank:

Re: Bal przebierańców

Umrzeć tak, by pozostawić po sobie coś dobrego, mającego znaczenie dla innych ludzi - to była piękna myśl, która czasem pojawiała się w głowie Aiko. Gdyby udało jej się stworzyć coś, co trwałoby nawet po jej śmierci i wciąż dawało ludziom wytchnienie i wsparcie, mogłaby odejść w spokoju, że wypełniła to, na czym najbardziej jej zależało. Przede wszystkim chciała czuć się potrzebna i nie wiadomo, kiedy narodziła się w niej ta potrzeba. Póki co jej myślenie skierowane było w stronę Zero i jego popleczników; chciała mieć wpływ na powstrzymanie ich działań. Tak, by już nigdy nie skrzywdzili nikogo. Pozbawienie kogoś życia nie byłoby tylko kwestią samoobrony, a czystą chęcią zemsty. Kiedy uświadomiła sobie, jaka potrzeba narodziła się w niej, czuła, że coś jest nie tak i nie jest to właściwa droga. Póki co jednak nie zbaczała z niej; sama nie miała ku temu odwagi, a nie znalazł się nikt, kto by ją powstrzymał.
Lubiła go słuchać. Słowa Jaskółki idealnie wpasowywały się w to, co potrzebowała usłyszeć; wiedziała też, że jego wypowiedzi nie są rzucone na wiatr, a faktycznie tak uważa i czuje.
- Nikt nie jest samowystarczalny...- powtórzyła cicho po nim. - Nikt też nie wybiera samotności z własnej, nieprzymuszonej woli.- dodała nieco ciszej.
Gdzie zawędrowałeś, Nomikomu-kun?
Ojciec Tamury był człowiekiem, z którym Aiko z pewnością nie potrafiłaby nawiązać przyjacielskiej relacji. Takich ludzi trzeba było trzymać z daleka od siebie. Z opowieści sprawiał wrażenie człowieka nieugiętego, który pod przykrywką dbania o rodzinę, stosował terror i rządy silnej ręki. Był zupełnym przeciwieństwem ojca Aiko, który nigdy nie oczekiwał od dziewczyny, że stanie się shinobi, nawet jeżeli jej nazwisko według tradycji wymagało od niej pewnych zobowiązań. Przez całe swoje życie miała w nim wsparcie i choć wielokrotnie irytowała się na jego durne, w oczach nastolatki nieśmieszne żarty, teraz oddałaby wszystko, by usłyszeć głupi docinek z jego strony. Niestety, wojna odebrała mu wszystko; żonę, dom, chęci do życia.
- Przyjdzie czas że pożałuje tego, w jaki sposób Cię potraktował. - odezwała się cicho. - Nie wiem jednak, czy znajdzie sposób żeby odkupić swoje winy i wynagrodzić Ci to, jak bardzo Cię skrzywdził.

Mogła mówić wiele rzeczy oprawionych w piękne słowa, którymi często pocieszano ludzi w żałobie. Że zmarli są teraz w lepszym miejscu, bez bólu i smutku, że zerkają z góry i czuwają nad żyjącymi, a ich śmierć nie poszła na marne. Że ich życie było wyjątkowe i zdążyli przeżyć wiele pięknych chwil. W obliczu tragedii z jaką musiał zmierzyć się Nomikomu, takie frazesy wydawały się jej żenująco banalne; nie zamierzała pocieszać go tak pustymi, w jej oczach, słowami. Prawdą było to, że śmierć jego rodziny była bezsensowna i nie powinna mieć miejsca jeszcze przez wiele długich lat. Ile lat miał Ueki? Cztery? Nie była tego pewna. Pewne było to, że nigdy nie ukończy szkoły. Nie przeżyje smutku spowodowanego niesprawiedliwie wystawioną złą oceną, nie zakocha się, nie zdobędzie grupy przyjaciół.
- Miała rację. Tak długo, jak będziesz żyć, najlepiej jak tylko potrafisz, pamięć o nich nie zginie. - przyznała cicho, przesuwając powoli dłoń po jego plecach, w geście ukojenia i wsparcia; bo tylko to w chwili obecnej mogła mu zapewnić.
- Niczego nie psujesz.- odpowiedziała jakby z automatu. To było dla niej oczywiste i choć wiedziała, że Tamura bez większego problemu domyśli się o co jej chodziło, bo chcąc nie chcąc ich sposób myślenia i rozumowania były bardzo zbliżone, czuła się w obowiązku, by wyjaśnić co ma na myśli. - Nie patrzę na Ciebie wybiórczo, Tamura-san. Obok tych wszystkich wyjątkowych cech jakie posiadasz, tragedie jakie przeżyłeś zawsze będą twoją częścią. A prawdziwi przyjaciele... mówi się, że będą obok zawsze, w dobrych i złych chwilach. - dodała. Gdy Nomikomu zasugerował, że nie czuje się w potrzebie lub na siłach by kontynuować temat, Aiko kiwnęła delikatnie głową. Nie zamierzała ciągnąć go za język i dopytywać o szczegóły; wystarczyło, że bardzo jasno dała mu do zrozumienia, że zawsze jest gotowa wysłuchać go i być obok. Mogła być zatem spokojna, że jeżeli tylko najdzie go potrzeba na rozmowę, wiedział do kogo powinien się udać.
Przez cały ten czas trwali w geście przytulenia; wyglądało na to, że oboje go potrzebowali. Dopiero po chwili Aiko delikatnie poluzowała uścisk i cofnęła się, by móc ponownie przyglądać się mężczyźnie w trakcie rozmowy. Była jednak na tyle blisko, że ponowienie gestu nie byłoby zbyt trudne i skomplikowane logistycznie.
- I jesteś, Tamura-kun. Nigdzie się stąd nie wybieram. - zapewniła posyłając mu uśmiech, jakby była pewna swoich słów. Jej dłoń odruchowo skierowała się w stronę jego twarzy i niewymuszonym, naturalnym gestem odgarnęła biały kosmyk włosów, który akurat nasunął się na oczy. Wciąż nie była pewna, czy to jawa czy sen; Przestała jednak zastanawiać się nad tym, całą swoją uwagę poświęcając Jaskółce. Niektórzy ludzie są nam dani tylko na jakiś czas; zamierzała czerpać z tego czasu tak wiele, jak się tylko dało.
Mój tata nie może chodzić, powoli popada w coraz głębszą depresję; nie umiem mu pomóc i boję się o niego. Mój klan jest w ruinie i zamiast zatroszczyć się o nich i udać się do Amegakure, zdecydowałam się na osiedlenie w Sakurze, a za mną udało się kilka osób; codziennie walczę z myślami, czy oby na pewno to był dobry pomysł. Tęsknię za domem, Tamura-kun. Zero odebrał mi wszystko... boję się, że moja chęć zemsty sprowadzi na mnie tragedię. Moja Wola Ognia słabnie.
- W tej chwili? Nic. - odpowiedziała i delikatnie ściskając jego dłoń, potwierdziła tym samym swoje słowa. Prędzej czy później opowie mu o wszystkim; ani na moment nie zwątpiła w Niego oraz w to, że zawsze odnajdzie w nim wsparcie.
- Gdzie się teraz podziewasz, Nomikomu-san? Co planujesz? - zapytała, przyglądając mu się z nieukrywanym zainteresowaniem. Na moment wstrzymała oddech. - Jeżeli potrzebujesz zatrzymać się gdzieś, czy to na chwilę czy na dłużej, drzwi do mojego domu są zawsze otwarte. Nie mamy zbyt wiele ani nie żyjemy w luksusach, ale być może odnalazłbyś tu wytchnienie i spokój ducha. Sakuragakure jest całkiem urokliwym miejscem.- przyznała. - Być może na wiosnę zobaczymy w końcu efekty pracy w ogrodzie. Nie jest tak imponujący jak w dzielnicy w Konohagakure... jednak jestem dobrej myśli.- dodała. Mówienie o roślinności wyraźnie sprawiało jej przyjemność; gdy nie radziła sobie z natłokiem negatywnych myśli, to właśnie ogród był miejscem, w którym odnajdywała spokój.

aktualny ubiór suknia + niebiesko-srebrna zdobiona maska, zasłaniająca oczy
Obrazek
w tobie jest dość miłości, by ogrzać cały świat
i dość gniewu, by cały świat zniszczyć
aria of the soul

telepatia | słowa #9c6cb5
myśli
głos
Zasięg sensora bez pieczęci | z pieczęcią24 metry | 1000 metrów
► Pokaż Spoiler
Inna odsłona Jajko
Was it a good choice, tho? - Fabuła D | Senju Rie
► Pokaż Spoiler
ja: Don przy sprawdzaniu mojej karty postaci czytał na głos na voice historię i prawie płakał ze śmiechu.
Ja też płakałam, ale bardziej z zażenowania

Hefajstos: Przepraszam. Moje są równie słabe, też się możesz pośmiać.
Znaczy nie słabe.
Przepraszam.
Śmieszne


Obrazek
According to Eiji, I'm officially Norka's balls
Awatar użytkownika
Sabataya Tamura
Posty: 513
Rejestracja: 15 maja 2021, 17:28
Ranga: Muryō no ninja
Ranga dodatkowa: Iryōnin
Discord: .vampiro
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Kuźnia:
Bank:
Osiągnięcia:

Re: Bal przebierańców

Nie należało przenigdy umniejszać uczucia drugiej osoby, także nastawienie Aiko do Zero miało całkowicie usprawiedliwione pochodzenie. Niestety chęć zemsty za przewinienia tego człowieka… nic by nie zmieniła w szerszym spektrum spraw poza nadaniem chwilowej satysfakcji. Problem wszak nie leżał wyłącznie po stronie jednej jednostki, ale uprzednio wspomnianej służby czy wpajanych od młodych lat ideałów. Świat shinobi był w istocie bezlitosny, toteż często takie osoby jak Tamura lub Panna Yamanaka nie powinny tam w ogóle funkcjonować. Czy utalentowana kobieta naprawdę tego pragnęła? Tej zemsty? Zostałaby z tego zapamiętana, a w końcu… to jest dalekie od upragnionej pamiątki dla potomnych po śmierci. Dziewczyna nie odbiegnie wtedy daleko od typowego modelu żądnego krwi ninja, a tych istniało na przestrzeni wieków wielu. Sabataya wiedział jak… zgubnie może nas ponieść nienawiść, ponieważ odczuwał to samo dawniej. Teraz… nie poddaje się tym emocjom. Nie może. Nie chodzi w żadnym wypadku o nadstawianie drugiego policzka. Tutaj ma na myśli to, że oko za oko sprawi, że wszyscy będą ślepi. O ile kiedyś mu to zdradzi to… spróbuje ją odwieść od kontynuowania tej krucjaty. Nomikomu póki co nie miał możliwości, bo zwyczajnie nie wiedział. Oby dał radę za jakiś czas. Gdyby coś się blondynce stało to… kolejna część duszy Iryonina po prostu zostanie złamana. Bez wątpienia rany mentalne przywiodły mu tę aurę pustki niekiedy, czego w zasadzie nie potrafił kompletnie ukryć. Kunoichi miała obraz mężczyzny bez mgły zasłaniającej jego prawdziwe oblicze. Obecnie jedynie chciał korzystać z chwili pod delikatną maską optymizmu. Jak inaczej walczyć z tak wielką traumą poza rozmową? Może nie umiał. - Czasami mam wrażenie, że… każdy z nas jest niekiedy samotny, pośród swych myśli czy tego chce czy nie. Sami siebie nie potrafimy zrozumieć, aczkolwiek od tego są przyjaciele, żeby nam tę samotność zaburzać. Jak ich mamy to życie nabiera sensu… - Egzystencja dla samego siebie nie tylko mogła przedstawiać się jako nudy po dłuższym okresie, lecz… brakowało w niej czegoś. Żyć z dnia na dzień do ostatka sił z brakiem wsparcia? To brzmi okropnie depresyjnie. Gdzieś trzeba iść razem… do dobrego celu.
- Wędruję cały czas, Aiko-san. Przez twoją ojczyznę… do mojej. -
Jakże wiele cierpienia przyszło ze strony wroga, a bliscy zaczęli odwracać się przeciwko sobie z obawy przed większymi podstępami… Tak to wyglądało w obrębie familii Sabatayów, niewielkiego klanu z Wioski Ukrytej we Mgle. Kuzynka Jaskółki oddała z powrotem władzę wujkowi, który w strachu zamyka się z członkami rodziny przed światem zewnętrznym. Stał się nader protekcyjny, a wybuchowy charakter zranionego wojownika mu w tym nie pomaga. Koizumi w swój chory sposób ratuje dobytek z najważniejszymi osobami w jego otoczeniu. Niby pobudki są we właściwym miejscu, ale… wystawił jedynego syna za drzwi. Kazał odejść, mając narastające uczucie niepewności co do zamiarów lekarza. Smutne, lecz prawdziwe. Ujął w międzyczasie dłoń przyjaciółki, znowu krzyżując własne place z jej niewielką częścią ręki. - Problem jest ten, iż naprawdę chcę go kochać… Jest moim ojcem i wiele potrafiłem znieść, choć… od pewnego momentu to się zmieniło. Opuszczając Ame nie dałem rady już więcej dusić w sobie mego cierpienia… Chcę go go kochać, ale nie mogę mu dać miłości. I to boli… - I tak jak jednym żywym nie można dać z powodu bólu w relacji, tak inni pozostali bez tej szansy, gdy ich żywot został odebrany w tragiczny sposób. Tamura czuł jedynie odrobinę komfortu w tym, że dzięki swym umiejętnościom zdołał odebrać fizyczne trudności żonie oraz dziecku w dostaniu się na “drugą stronę”. Choroba, która wyniszczyła ich organizmy nie rozprzestrzeni się, a oni odpłynęli w głęboki sen. Tak, Ueki miał skończone prawie cztery lata. Nie zaznał w pełni dobra czy zła. Nie zaznał wielu doświadczeń wyczekujących na chłopca po drodze. To biło nieznośnie doktora w pokryte bliznami emocjonalnymi serce. Bezsensowna kradzież istnienia pozostanie z nim do ostatnich chwil. Żałoba tego typu prawdopodobnie nigdy nie dobija do mety. I chodziło o to właśnie, by nikogo takiego nie pocieszać, co świetnie dawna radna Konohy odczytała. Wystarczyło… być. Taką, jaka naprawdę jest. - Żyję z ich pamięcią, która nie może wygasnąć… Inaczej wtedy wszystko będzie na marne… - Białowłosy znowu pauzował, westchnąwszy głębiej od ciężaru dyskusji. - To dobrze… Wystarczająco już popsuty jestem osobiście, by jeszcze niszczyć to przyjęcie. - Z pogodnym wyrazem twarzy zaczął się znowu do niej przytulać, jakoby bez żadnych przeciwwskazań bliskiej persony. Bardzo naturalnie całość się układała, a on od chwili dotyku nie miał żadnych dreszczy albo nowych rumieńców. Choć czy aby… nie za pewnie? Wnuczek Kanedy miał małe obawy, że coś się wydarzy, czego nie przewidzi. Mianowicie chodziło o kwestię poczynienia dalszego kroku, którym zaburzyłby ich aktualną przyjaźń. To znaczy… nie wiedział czy może myśleć “inaczej” o Aiko. Coś mu podpowiadało, że wciąż coś kształtowało się na odmienny delikatnie krajobraz od ich wspólnego czasu z pracy w namiotach polowych.
Pomasował kunoichi w okolicy łopatek, odwzajemniając tę relaksującą czynność, a do tego w uścisku niego się pochylił, aby wyrównać wysokość napotkania ich obliczy. - Znamy się niedługo, a zostałaś moją prawdziwą przyjaciółką… Jestem szczęśliwy, nawet jeżeli to mniejsza część mnie w tej chwili… Wydajesz się być brakującym snem. W tym wypadku boję się obudzić, bo zapomnę o tobie, obok mnie w tej sukni… - Będzie musiał w końcu jeżeli jego domysły były prawdziwe, aczkolwiek dzięki bogom mógł się nadal poświęcać temu ciepłu walentynki. Kojąca aura otaczała ex-shinobiego. - Ani ja… - Mężczyzna zawtórował jej chęć pozostania w fantazji ich zbliżenia. I w jednej sekundzie jak za pstryknięciem palcami… pocałował ją czule w policzek. Coś, co ostatnio wydarzyło się tuż przy ich rozstaniu po zakończeniu Wielkiej Wojny Shinobi. Wtedy, jak i aktualnie czerwono oki specjalista medycyny miał na myśli wyrażenie własnej wdzięczności, więzi oraz solidarności. Nie tworzył uporczywie żadnego podtekstu, starając się ją uwieść. Nic z tych rzeczy. Przyszło mu to błyskawicznie łatwo. Niemniej jednak byli na randce… i to uświadomił sobie po jednej czy dwóch sekundach od ów cmoknięcia. Zamarł po raz drugi od ich spotkania, dalej wtulony w objęciach kogoś niezwykłego. Popełnił błąd jego zdaniem.
- Błagam, nie obraź się na mnie i nie uciekaj, Aiko-san… Ja mam świadomość z tego, że nie mogę o tobie myśleć w ten sposób. -
Nastąpiła kolejna bitwa, tym razem nie z grupą nukeninów w Hi no Kuni. Odgarnianie kosmyku włosów przez atrakcyjną pannę, mimowolny całus na jej policzku od kompana spotkania i teraz wyrzuty sumienia. Czemu zastanowił się nad ich… partnerstwem? Co się stało? Z powodu bycia mężczyzną? Kamień winy ciążył na nim, bo mógł przypadkiem zniszczyć coś wspaniałego, co razem zbudowali. Próbował zignorować zajście na tyle, ile się dało. - Przepraszam… - Dodał jednak w przypływie zmarnowania. - I rozumiem… - Opowie mu wszystko jak będzie gotowa, także ten temat też zostawił. Zwolnił ją z dotyku swojego ciała, nakładając ciasto na talerzyki. Sobie dw… półtora kawałka, a niezwykłej rozmówczyni tyle, ile uznała za stosowne. Czas tańca miał nadejść niebawem. Rozpoczął konsumpcję ostatniego posiłku, nie zaznaczając poprzedniej sytuacji za bardzo. Może to zaakceptuje co miało miejsce, skoro już kiedyś otrzymała takie świadectwo bliskości od niego? Oh, miał taką cichą nadzieję. - Podróżuję do Kraju Wody, do mojego rodzinnego Kirigakure no Sato, a raczej tego co z niego zostało… Sakura to miał być mój kolejny przystanek. Muszę wypocząć, zebrać myśli oraz kupić potrzebny sprzęt medyczny do dalszych podróży. Słyszałem wiele miłych opinii o tej wiosce. Z pewnością będę chciał was tam odwiedzić, skoro tam zamieszkałaś. Co do tego nie mam wątpliwości. - Gdy wspomniała o ogrodzie to jego ślepia zaświeciły się bardziej i nie używał w tym wypadku Kekkei Genkai. - Ogród powiadasz? Sprawdzę go dokładnie! - Małym akcentem rozbawienia przypomniał użytkowniczce czakry, że on UWIELBIAŁ ogrodnictwo. Ach, i całkiem niezły z niego rybak. Nic bardziej kojącego od tych dwóch hobby nie istniało. Czekoladowe brownie wybornie przeszyło jego żołądek. Prawdziwa pyszność. - Zapraszam do tańca, jeżeli chcesz. - Po paru minutach podniósł się z ukłonem, wyciągając prawicę w kierunku niewiasty.
Ostatnio zmieniony 13 lut 2022, 20:42 przez Sabataya Tamura, łącznie zmieniany 10 razy.

~~

Tsūjitegan

Widzenie w dal [m]Widzenie sferyczne [m]Max. dziedzina stylu przewidywanych ruchówKoszt utrzymania na turę
2 500200A20

Prowadzone Fabuły
Prowadzone Misje
Ranga D
Ranga C
Ranga B
Ranga A
Ranga S
Awatar użytkownika
Yamanaka Aiko
Posty: 476
Rejestracja: 27 kwie 2021, 4:55
Ranga: Jōnin
Ranga dodatkowa: Iryōnin
Discord: meei#6947
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Kuźnia:
Bank:

Re: Bal przebierańców

Yamanaka była świadoma tego, że jej skrupulatne dążenie do zemsty może być początkiem jej końca. Nawet, gdyby udało jej się mieć wpływ, mniejszy lub większy, na zniszczenie człowieka, który bez mrugnięcia okiem pozbawił medyków domów... co potem? Zero nie żyje, ludzie są bezpieczni, Wioski stopniowo odbudowują się po upadku - co dalej? Czy potrafiłaby wypełnić pustkę, jaka pojawiła się w jej sercu, gdy straciła jedyną motywację i napęd do działania? Co z bliskimi, jej rodziną, przyjaciółmi - czy upadając, nie pociągnęłaby ich za sobą? To były pytania, które wielokrotnie sobie zadawała i na które wciąż nie potrafiła znaleźć sensownej, zadowalającej ją odpowiedzi. Póki co nie dzieliła się swoimi wątpliwościami, o kwestiach związanych z Zero mówiąc bardzo lakonicznie i pobieżnie, sama z siebie nie inicjując tego tematu. Wiedziała jednak, że prędzej czy później będzie musiała podzielić się ze swoimi bliskimi planami, jakie snuła. Rie, Hitoshi, Tamura... była im to winna.
- Dlatego dobrze jest mieć kogoś, z kim można się nimi podzielić. Kogoś, kto powie Ci czy warto ich słuchać... a w razie natłoku przegoni wszystkie negatywne myśli, które burzą nawet największą harmonię i spokój. - odpowiedziała. - Dziękuję, że powiedziałeś mi o Orice i Uekim, to naprawdę wiele dla mnie znaczy.- przyznała. Nomikomu odsłonił się przed nią, powierzył jej swoje najgorsze demony i tragedie; to tylko było potwierdzeniem, że relacja medyków jest prawdziwa i wyjątkowa.

Logika, jaką kierował się Koizumi... była mocno pokręcona i najpewniej tylko on był w stanie ją zrozumieć. To tylko potwierdzało, że mężczyzna wkroczył na drogę szaleństwa, z której na ten moment nikomu nie udało się go ściągnąć, bynajmniej Tamurze. Jakim prawem głowa Sabatayów zasłaniała się troską o klan i rodzinę, podczas gdy bez mrugnięcia okiem i najmniejszego zawahania wyrzekła się jej członków? To był wyraz najczystszej hipokryzji, w wyniku której dwójka niewinnych osób straciło życie.
- Nie wymagaj tego od siebie, Nomikomu-kun. Miłość powinna być z dwóch stron... jednostronna zawsze będzie prowadziła do nieszczęścia i żalu. Czara goryczy w końcu się przeleje, nawet w tak cierpliwym i dobrym człowieku jakim jesteś Ty. Twój ojciec nie zasługuje na Ciebie, ani twoje uczucia. - przyznała, ściskając jego dłoń. Empatia pozwalała jej minimalnie domyślać się, jak czuje się Jaskółka; w kwestii rodziny jej doświadczenie życiowe było odwrócone o jakieś sto osiemdziesiąt stopni. - Ma krew bliskich na rękach. Do końca będzie musiał żyć z tą świadomością.
Pomimo, że poruszali trudne tematy, a myśli nie zawsze były optymistyczne i pocieszające, w towarzystwie Tamury czuła się swobodnie. Jego obecność, łagodny głos i ciepło były czymś, czego potrzebowała i nie zdawała sobie sprawy jak bardzo, dopóki ich nie otrzymała. Nie śmiała rozejrzeć się dookoła, w obawie że gdy ponownie spojrzy w stronę gdzie powinien być Jaskółka, jego tu nie będzie. Nie obchodzili ją ludzie dookoła, wyjątkowy wystrój czy muzyka; równie dobrze mogliby przebywać gdzieś na łonie natury, z daleka od luksusu i piękna; ani na moment nie odebrałoby to znaczeniu ich rozmowy i gestów.
Kiedy ponownie skierował się ku niej z oczywistym zamiarem przytulenia, jej ręce objęły go w pasie, tym samym dając mu jasno do zrozumienia, że jest to potrzebny i odwzajemniony gest.
- Nie jesteś. Nie mów tak...- mruknęła cicho, nieco stłumionym głosem; jej policzek znajdował się mniej więcej na wysokości szyi Jaskółki. -Bez Ciebie obok, to byłaby najgorsza impreza w moim życiu... - dodała.
I nawet ciasta by mi jej nie wynagrodziły
Zabawna myśl; mimowolnie prychnęła, a jej usta na moment rozszerzyły się w uśmiechu. Po chwili Sabataya mógł poczuć, jak jej ciało się rozluźnia, a oddech staje się miarowy i spokojny.
To tylko sen
Upomniała się w myślach, gdy w wyjątkowych okolicznościach siedziała wtulona w Jaskółkę, a w tle rozbrzmiewały rozmowy i łagodny dźwięk pianina. Bardzo realistyczny i przyjemny, dający jasno do zrozumienia jak bliskim człowiekiem stał się dla niej Sabataya... ale wciąż, to był tylko sen.
Nie chcę się obudzić...
Dosyć niespodziewany, delikatny dotyk dłoni Iryonina na plecach Aiko sprawił, że jej całe ciało przeszedł dreszcz; sprawił on, że wzięła głębszy wdech, co Tamura mógł odczuć na skórze własnej szyi. Słowa, jakie kierował do niej doktor chłonęła jak gąbka.
- Nie zapominaj. - poprosiła cicho zaciśnięte gardło. - Ja nigdy o Tobie nie zapomnę. - dodała, co było swojego rodzaju zobowiązaniem.
Nigdy nie zapomniałam.
Zdawała sobie sprawę z wagi tych słów, jednak pewność swoich uczuć względem Nomikomu pozwoliły jej takową obietnicę złożyć i mieć pewność, że nie złamie jej przy pierwszej lepszej okazji. Szczerość, czyste intencje i przyjaźń. Nie śmiała prosić o więcej.
Kiedy usta Jaskółki zerknęły się z jej policzkiem, Yamanaka zamarła w bezruchu, nie spuszczając wzroku ze szkarłatnych, pełnych ciepła i dobra oczu Tamury. Z boku mogło wydawać się, że był to zwykły, niezobowiązujący gest pomiędzy dwójką bliskich sobie ludzi. Biorąc pod uwagę okoliczności oraz wyznania jakie padły tego wieczoru, Aiko nie mogła odpędzić od siebie myśli, że za tym gestem kryło się coś więcej.
Uścisk z gardła przeniósł się na wysokość klatki piersiowej; była niemal pewna, że przyspieszony rytm jej serca słyszą wszyscy obecni na sali.
To wymysł twojej wyobraźni.
Za moment się obudzisz, więc i tak to wszystko jest bez znaczenia...
Gdy uchylił usta, wystarczyła pierwsza sylaba słowa, by domyśliła się do chce powiedzieć. Jej dłoń mimowolnie zbliżyła się w stronę ust Jaskółki, by palcem wskazującym dotknąć ich i dać mu do zrozumienia, by nie mówił tego, co zamierzał. Nie chciała tego usłyszeć. Przeprosiny mogłyby sugerować, że żałuje tego co zrobił; co byłoby dosyć bolesne, tym bardziej, że nie było za co przepraszać. Wyraz jej twarzy nie ujawniał zbyt wiele. Był łagodny i delikatny, jak zawsze; być może nieco bardziej zaskoczony, co zdradzać mogły jej oblane różem policzki.
Jej serce wciąż biło szybciej niż zwykle; sięgnęła po jeden z deserów, które pojawiły się w zasięgu ich wzroku; zdecydowała się na całkiem apetycznie wyglądające tiramisu. Zajęcie czymś dłoni z powodzeniem mogło zatuszować zakłopotanie i niepewność, jakie ją nawiedziły.
Wiedziała, że Tamura oryginalnie pochodził z Kirigakure; rozmawiali o tym podczas długich, trudnych nocy spędzonych w szpitalu polowym. Los Kirigakure kilkanaście lat później podzieliła Konoha, najpewniej z rąk tego samego człowieka. Tego, którego zniszczenia Aiko tak bardzo pragnęła.
- Uważaj na siebie. - odezwała się całkowicie poważnie, a na jej twarzy ponownie pojawił się wyraz troski. Stary Kontynent nie był łaskawy dla shinobi, nawet tych, którzy wyrzekli się swojej rangi i przywilejów jakie się z nią wiązały. - Będę na Ciebie czekać. I... trzymam za słowo. Teraz się nie wykręcisz.- jej twarz rozświetlił uśmiech, a chwilę później krótki, acz szczery śmiech. Myśl o Jaskółce, który z zawziętością grzebie w niewielkim ogrodzie przy posiadłości jej klanu była bardzo miłą i przyjemną wizja. Wydawała jej się taka ciepła i rodzinna; ciężko było powtrzymać uśmiech, który pojawił się na jej twarzy.
Na propozycję tańca przystała z chęcią - w końcu to ona była pierwsza, która zamierzała wyciągnąć go na parkiet. Podniosła się z krzesła i ujmując kawałek materiału sukienki w dłoń, lekko skłoniła się, by zaraz to podać dłoń Jaskółce i w jego towarzystwie podążyć w stronę parkietu. Nieszczególnie obchodziło ją, czy znajdą się na środku w samym sercu tańczących par, czy gdzieś z boku. Była zbyt zaabsorbowana towarzystwem białowłosego, by skupiać się na takich szczegółach. Kiedy już znaleźli odpowiednie miejsce, delikatnie położyła dłoń na ramieniu mężczyzny.
- Nasze krzewy lespedezy nie chcą kwitnąć tak, jak powinny... Może Tobie uda się na to jakoś zaradzić.- przyznała. Za tymi słowami kryło się coś więcej, niż zwykła pogawędka o roślinności.

Zwłaszcza gdy ma się tą świadomość, że lespedeza od zawsze była symbolem jej klanu.

aktualny ubiór suknia + niebiesko-srebrna zdobiona maska, zasłaniająca oczy
Ostatnio zmieniony 14 lut 2022, 2:18 przez Yamanaka Aiko, łącznie zmieniany 2 razy.
Obrazek
w tobie jest dość miłości, by ogrzać cały świat
i dość gniewu, by cały świat zniszczyć
aria of the soul

telepatia | słowa #9c6cb5
myśli
głos
Zasięg sensora bez pieczęci | z pieczęcią24 metry | 1000 metrów
► Pokaż Spoiler
Inna odsłona Jajko
Was it a good choice, tho? - Fabuła D | Senju Rie
► Pokaż Spoiler
ja: Don przy sprawdzaniu mojej karty postaci czytał na głos na voice historię i prawie płakał ze śmiechu.
Ja też płakałam, ale bardziej z zażenowania

Hefajstos: Przepraszam. Moje są równie słabe, też się możesz pośmiać.
Znaczy nie słabe.
Przepraszam.
Śmieszne


Obrazek
According to Eiji, I'm officially Norka's balls
Awatar użytkownika
Sabataya Tamura
Posty: 513
Rejestracja: 15 maja 2021, 17:28
Ranga: Muryō no ninja
Ranga dodatkowa: Iryōnin
Discord: .vampiro
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Kuźnia:
Bank:
Osiągnięcia:

Re: Bal przebierańców

- Ja też nigdy nie zapomniałem. -
Dodał w swym myślach, trwając w tej niezwykłej chwili bliskości, której tak desperacko potrzebował, aczkolwiek na tym nie zakończył. Chciał to rzec na głos przy chociaż trzymaniu jej dłoni zanim ruszyli ze zjedzeniem deseru. - Nie zapomnę. Od naszego rozstania tęskniłem za twoją obecnością. To się nie zmieniło. - Samo świadectwo przybycia do tej fantastycznej krainy na balu przebierańców sugerowało jasno, że właśnie piękna dziewczyna pozostała w pamięci medyka od ich rozpoczęcia znajomości. Niby można dyskutować było, że forma snu ma możliwość przybrania jakiejkolwiek formy, dodając lub odejmując znajome twarze w dziwnych konfiguracjach zdarzeń. Tutaj sprawa o dziwo przedstawiała się nieco inaczej. Z pozoru zwykłe spotkanie przyjaciół pośród wytchnienia w postaci wykwintnej kolacji z parkietem do końca przeradzała się w burzę nieznanych im dotąd uczuć względem siebie. Tamura szukał w zakątkach swej pamięci jakichkolwiek wskazówek mówiących jasno o tym, że to właśnie Aiko metaforycznie rzuciła na niego swój niespotykany urok. Nic takiego nie zdołał wyodrębnić ze swej głowy, toteż młodzieniec z pozytywnym zaskoczeniem kontynuował ich dyskusję w tym wymiarze, zostawiając dywagacje na swą dalszą podróż po powrocie do rzeczywistości. Podzielili się własnymi światopoglądem jak za czasów konfliktu światowego, przytulali się, a nawet Sabataya wyjawił przed nią niedawno przebyte traumy. Ta nosząca niespotykaną dla niego kreację kobieta stała się ostoją mężczyzny, będąc jedyną świadomą tragedii mających miejsce w egzystencji doktora. Czy była jednak prawdziwa, tak jak goście ze służbą pośród arystokratycznej willi, a może właśnie tuż na łożu śmierci gdzieś w rowie odtwarzał niektóre wspomnienia wymieszane ze swoimi marzeniami? Nawet jeżeli tkwił zamknięty w genjutsu potężnego nukenina to był… szczęśliwy. Widział to, czego oraz kogo pragnął. Tak jak Orika mu rzekła jak uprzednio Iryonin zaznaczył w wyznaniu bólu - najgorsze co można zrobić to się poddać. Bądź szczęśliwy i żyj. Nomikomu teraz był tutaj, jako on i pełen radości… Pierwszy raz od wielu ciągnących się miesięcy zamkniętego cierpienia, którego żadna żywa istota nie miała możliwości ujrzeć. To niesamowite zaufanie, ponieważ białowłosy w swej dobroci także musiał naturalnie chronić również siebie. O dziwo wiedział jakby podświadomie, że nie ma się o co martwić z Panną Yamanaką. Zasługiwała na pełne oddanie ze szczerością, a tej jak wiemy i tak Jaskółce nie brakowało. Dawna radna nie musiała prosić o nic więcej, gdyż… ony był gotów dać jej więcej.
Z tych powyższych powodów czerwono oki ex-ninja zastanawiał się w zasadzie czemu przeprosił za… pocałunek w policzek. Leżało to w sferze przyjemnego gestu, choć… już sam nie wiedział. Może małe poczucie winy wisiało w powietrzu, gdyż nie chodziło tylko o bliską znajomość kunoichi z dawnym żołnierzem Iwy. W istocie coś się za tym kryło jak dawna dyplomatka zauważyła. Chwila zakłopotania nie tylko nawiedziła członkinię armii Sakury, ponieważ emocjonalny Iryonin przy poprawieniu strollera także zarumienił się jak pod fontanną. Otworzył mimowolnie usta, zamierzając dodać jakiś komentarz, lecz się wstrzymał. Ot nastąpiło pewnego rodzaju zachwianie odwagi. Niczym doliny z górami całość odbijała się od punktów, czyniąc ich randkę interesującymi wahaniami nastrojów. Lekki wzrost, nagły punkt kulminacyjny, a potem stabilizacja i tak w kółko… Możliwie nastał czas na kolejny krok, by nie wisieć w tej niewiedzy.
- Wiesz, że nie możesz z tym walczyć… Najgorsze, co ciebie spotka to odrzucenie. Znasz to i sobie z tym poradzisz, Tamura-kun. Nie zostawiaj niczego na czas, który może nie nadejść… Bądź sobą i nie obawiaj się niczego. Jesteś w końcu lekarzem oraz dobrym człowiekiem. Ona wie, że nie chcesz jej zranić. -
Jakoby powtórnie pokrzepienie musiało wtargnąć do sumienia wysokiego znawcy chakry. Póki co jednak w chwilowej przerwie ciszy zaczęli posilać się pysznymi wypiekami. Urodziwe dziewczę postanowiło spróbować tiramisu, przy czym wychudzony odrobinę dżentelmen zajmował się konsumpcją brownie. Nadwyżkę słodkości mieli zaliczoną bez zarzutu, szczególnie jak znawca Iryo Ninjutsu nałożył sobie drugi kawałek. Korzystał pełną parą z dobroci zmysłów serwowanych przez jego mózg.
I ich rozmowa przeniosła się na chwilę na ich aktualne poczynania. Dostanie się do Mizu no Kuni nie będzie łatwą rzeczą przy panującej niechęci do wszystkich powiązanych bezpośrednio ze światem shinobi. Co na nich czeka to prawdziwa zagadka… - Ty również. Oby twoja uczennica wyściskała ciebie za mnie w międzyczasie, mam takie małe życzenie.., tak jak ujrzenie cię, dotknięcie kolejny raz i powiedzenie, że wszystko będzie w porządku. - Ach, tak przy ściszonej drugiej części wypowiedzi tworzył wyobrażenie o tym, że ich więź będzie odczuwalna poprzez resztę towarzyszy. Nieco zwariowana Rie może nie została dobrze poznana przez syna Koizumiego, aczkolwiek jej pozytywna dusza z motywacją ukazują ją w bardzo poprawnym świetle. Tego nie mógł takżę odmówić Hitoshiemu, bo wspierał Yamanakę w ich misjach. Bardzo się mylił w tym osądzie? Kto wie. Miał życzenia, które może się spełnią. Będzie do tego dążył, bez dwóch zdań. To obietnica nie do złamania. - Ta muzyka sprzyja moim umiejętnościom. - Zaznaczył zadziornie tuż po zabraniu atrakcyjnej damy na środek masywnej sali, gdy już parę minut od spożycia upłynęło. W zasadzie mógł dłużej poczekać, lecz… fortepian podpowiadał, iż nie będzie im potrzebne nader staranie się. Wolne granie pianisty zachęcało do wolnego bujania w czyiś objęciach niżeli skakania jak przy energicznym swingu. Do tej pory poza pojawieniem się w willi roztańczonych par nie skupiał się na otoczeniu zbytnio. Zbawicielka stała się jego obiektem zainteresowania, pochłaniając całą uwagę. Tak, jak powinno być na randce, czyż nie? Ogólnie ich choreografia (ta inicjowana przez dawnego shinobiego) to trwanie w tulasku z odpowiednim ruchem bioder na boki. Jedną ręką obejmował walentynkę w okolicy pasa, a druga ciepło spoczywała pomiędzy łopatkami. W tym nieskomplikowanym układzie kroków nie miał szans jej podeptać, także zaliczył to do sukcesów wieczoru. Uśmiechnął się szeroko, gdy tylko ich spojrzenia się zetknęły. Czuła obecnie mocniej nieregularne bicie serca towarzysza, takie harmonicznie zbliżające się do uderzeń w klatce piersiowej praworządnej wojowniczki. - Krzewy lespedezy potrzebują dużo opieki, zwłaszcza przed zimą. Tylko wtedy przetrwają. Postaram się, aby rosły bujnie i ukazywały swe piękno na wiele lat. - Ciężko stwierdzić czy zrozumiał aluzję, lecz zdanie z nutą romatyczności na to właśnie wskazywała. Po kilkunastu sekundach snucia się na wolnej całkiem przestrzeni pomieszczenia obrócił sylwetką młodszej przedstawicielki płci przeciwnej tak, że stała na dosłowny moment plecami do partnera w kojącym objęciu, aby znowu powrócić do bliskości jego ramion ze spojrzeniem na wprost karmazynowych tęczówek Tamury. - Aiko-san… - Zatrzymał ich tany, mrużąc delikatnie powieki. I choć kokoro nie ustępowało w donośnym dudnieniu, tak aktualnie obawy zostały zażegnane. Uznał, że nie ma ku temu powodów do reagowania w odmienny sposób. - Jestem przy tobie szczęśliwy… Tego pragnę… - Wtedy nachylił się w stronę oblicza Yamanaki, co w dalszym rozrachunku ujawniło… zetknięcie się ich warg przy dłuższym muśnięciu, nie mające żadnego zawahania oraz jakiejkolwiek niepewności. Podtrzymywał ją za boki, a zarazem zamknął oczy kompletnie.

To tylko sen…
Ale to, co czuję jest prawdziwe...
Nie patrzyłem na ciebie tak wcześniej z wiadomych przyczyn...
Niemniej jednak byłaś mi bliska…
Zawsze…
Samotnie, bez dachu nad głową należałaś do tej wąskiej grupy osób, o których pamięć trzymała mnie przy życiu…
Miałem wolę walki…
Jesteś wspaniała…
A ja jestem samolubny, bo chcę szczęścia…
Ty jesteś tym szczęściem, tak mi podpowiada moje wnętrze pełne zasklepiających się ran…
Nauczyłem się nie żałować decyzji w życiu, bo to one przywiodły mnie w to miejsce...
Mamy jedną szansę na tym ziemskim padole…
Ja również nie będę tego żałował…
Ostatnio zmieniony 17 lut 2022, 10:01 przez Sabataya Tamura, łącznie zmieniany 7 razy.

~~

Tsūjitegan

Widzenie w dal [m]Widzenie sferyczne [m]Max. dziedzina stylu przewidywanych ruchówKoszt utrzymania na turę
2 500200A20

Prowadzone Fabuły
Prowadzone Misje
Ranga D
Ranga C
Ranga B
Ranga A
Ranga S
Awatar użytkownika
Yamanaka Aiko
Posty: 476
Rejestracja: 27 kwie 2021, 4:55
Ranga: Jōnin
Ranga dodatkowa: Iryōnin
Discord: meei#6947
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Kuźnia:
Bank:

Re: Bal przebierańców

"Od naszego rozstania tęskniłem za twoją obecnością."

Głos Jaskółki rozbrzmiewał echem w jej głowie jeszcze przez dłuższą chwilę. Pozornie niewinne słowa, które tak naprawdę można było skierować do każdego człowieka, z którym znajomość nie była przelotna. Na próżno było doszukiwać się w nich podtekstu czy aluzji, i pewnie w taki sposób zrozumiałaby je Yamanaka, gdyby nie wszystko to, co działo się wcześniej. Natłok przeróżnych emocji, jaki fundowała jej bliska obecność Tamury, o które nigdy nie podejrzewałaby siebie, pozwoliły jej myśleć, że słowa mężczyzny mają nieco głębsze znaczenie, niż mogłoby się zdawać. Z oczywistych względów, przedtem nie odważyłaby się spojrzeć na Nomikomu w inny sposób, niż jak na bliskiego przyjaciela, z którym rozumieli się bez słów, inspirację do ulepszania siebie oraz wzór godny naśladowania, nie tylko przez medyków. Były jednak pewne rzeczy, których nie dało się zaplanować, lub mieć na nie wpływ. Czy w takim razie przez ten cały czas dusiła w sobie uczucia, które bardzo umiejętnie ignorowała?

To tylko sen. Jest piękny, ale to tylko sen.
On nigdy by na Ciebie nie spojrzał w inny sposób
niż jak na przyjaciółkę po fachu.
A co, jeżeli swoją wybujałą wyobraźnią zrujnujesz całą waszą relację?

Prawie przygryzła wargę, jakby uważała, że obudzenie się będzie najlepszym i najbezpieczniejszym rozwiązaniem. Dalsze zagłębianie się w nierealną fantazję brzmiało jak coś, co później będzie kosztować ją wiele żalu i wyrzutów sumienia. Im wyżej się wzniesiesz, tym boleśniejszy będzie upadek. W ostatniej chwili powtrzymała się, jakby coś podpowiadało jej, by pozwolić wydarzeniom dziać się samoistnie. Obecność Sabatayi dawała jej niebywały spokój i odprężenie, jakiego nie zaznała już bardzo długo - nie chciała z własnej woli sobie tego odbierać.. Dla tych kilku chwil w towarzystwie Tamury, była gotowa na późniejsze zmierzenie się z przykrą, bolesną rzeczywistością.
Kiwnęła delikatnie głową, tym samym przyjmując zapewnienia Nomikomu o tym, że nie zapomni. Że będzie pamiętał. Jej łagodny uśmiech zdradzał, że wierzy mu i nie potrzebuje dodatkowych zapewnień. Jaskółka nie był kimś, kto bezmyślnie rzucał słowa na wiatr, bez dbania o ich znaczenie i wartość; wiedziała, że jeżeli tak mówi, tak faktycznie jest.

Śnisz.
Ubzdurałaś sobie coś,
co nigdy nie ma prawa się udać

Jeżeli faktycznie to był tylko wymysł jej wyobraźni, dlaczego smak deseru był tak intensywny, a aura otaczająca Jaskółkę tak przyjemna i kojąca? Ciągle czuła ciepło jego ramion, gdy stęsknieni za sobą, przytulali się, zawierzając sobie najciemniejsze i najmroczniejsze sekrety, które przedtem nie ujrzały światła dziennego. Wciąż odczuwała dotyk jego ust na zarumienionym z niepewności policzku.
Uśmiechnęła się lekko, słysząc wspomnienie o Rie.
- To dobra dziewczyna, ma ogromne serce i najchętniej pomieściłaby w nim wszystkich, którzy tego potrzebują.- przyznała, a jej głosie pobrzmiewała duma. Gdyby więcej ludzi miało takie podejście, ten świat byłby znacznie lepszym miejscem do życia. - Chociaż muszę przyznać, że czasem boję się, że jej okresowy zaniki zdrowego rozsądku wciągną ją w jakieś straszne bagno, z którego nie dam rady jej wyciągnąć. - dodała. - Powiem jej, że to twoje zalecenie. Wtedy nie będzie miała szansy mi odmówić.- zaśmiała się cicho. Uporczywe myśli, że to wszystko nie jest prawdziwe powoli zanikały. To, że obok Nomikomu czuła się tak dobrze, jakby wiedziała, że dadzą radę stawić czoła wszystkim złym rzeczom które na nich się czają, nie było jej wymysłem jej fantazji. To było prawdziwe i nie miała serca, by sobie to odebrać.

Trzymając dłoń mężczyzny ruszyła na parkiet. Nieszczególnie obchodziło ją, czy ich taniec wyróżni ich na tle innych par, które mniej lub bardziej umiejętnie kiwały się w rytm muzyki dookoła nich - jedyne, na czym była w pełni skupiona to obecność przyjaciela . Delikatne dźwięki dochodzące z pianina faktycznie nie zachęcały do szybkich, energicznych tańców.
- Oh, tak mówisz? To nic straconego Nomikomu-san, myślę, że jeżeli zagadam muzyków, z pewnością zagrają jakiś szybszy kawałek, ze specjalną dedykacją dla Ciebie. Okazja, żeby mnie podeptać szybko się nie powtórzy.- rzuciła rozbawiona, nawiązując do jego wcześniejszego marudzenia, że w sumie to on nie umie tańczyć, no ale dooobra, jak tak bardzo chcesz, to możemy się pokiwać na lewo i prawo.
Nie powtrzymała krótkiego roześmiania się. Nawet, gdyby lekarz faktycznie ją podeptał, nie miałaby mu tego za złe. Sytuacja w jakiej się znaleźli była zbyt beztroska i zabawna - w czasie swej krótkiej znajomości, niestety nie mieli zbyt wiele możliwości, by takie przeżyć.

Powolne poruszanie się w rytm muzyki nie wymagało zbyt wielkiego zaangażowania się w kroki i utrzymania odpowiedniej choreografii; to w gruncie rzeczy jej odpowiadało. Miała wtedy znacznie większą możliwość, by uważnie przyglądać się jego twarzy - podkrążonym, krwiścieczerwonym oczom które skrywały jak wiele w swym życiu przeszedł, oraz jasnym kosmykom, które uparcie na nie zachodziły. Poczuła nieodpartą chęć by odgarnąć je, dokładnie tak, jak zrobiła to wcześniej. To wymagałoby jednak przerwania dotyku, a do tego nie chciała dopuścić, nawet na krótką chwilę. Nietrudno było zignorować niemiarowe, przyspieszone bicie serca. To jej? Jego? Nie miało to większego znaczenia - ani na moment nie spuszczała z niego wzroku, a na jej twarzy malował uśmiech, który stopniowo poszerzał się, jakby wraz z poczuciem zbierającej się pewności.
-Może Tobie uda się sprawić, że szybciej przywykną do odmiennego klimatu, jaki panuje w Sakurze. Będę Ci dozgonnie wdzięczna. - odpowiedziała.
Zawsze byłam
Nie znajduję słów żeby opisać, jak wiele dla mnie zrobiłeś.

Podążając za ruchami mężczyzny, obróciła się wokół własnej osi zupełnie tak, jak zrobiła to na samym początku ich zaskakującego spotkania. Wtedy jeszcze nie myślała o Jaskółce w kategorii innej, jak przyjaciel na dobre i złe; nie śmiała wyobrażać sobie lub oczekiwać, by on miał spojrzeć na nią w inny sposób. Pozwoliła jednak dać się ponieść swoim uczuciom i najgłębiej skrywanym myślom, które tak skutecznie zagłuszała.
Gdy w trakcie obrotu przyciągnął ją do siebie, przymknęła oczy, rozkoszując się emanującym od niego ciepłem. Trwało to może ułamek sekundy, by ponownie, z wystarczającą dozą gracji odwrócić się twarzą do niego i powrócić do poprzedniej pozycji. Teraz ani na moment nie spuszczała wzroku z oczu Jaskółki, pewnie stając czoła chemii, która iskrzyła pomiędzy nimi i ani na moment nie chciała zgasnąć.
Słysząc słowa mężczyzny, wstrzymała oddech. Doskonale słyszała każde uderzenie swojego serca, tak bardzo silne i niemiarowe.
- Tamura-kun...- zaczęła... i urwała. Kompletna pustka w głowie.
Był tak blisko, że mogła policzyć każdy pojedynczy jasny włos, który nasuwał mu się na oczy, każdą nieregularność w barwie karmazynowych tęczówek. Czuła jego ciepły oddech na policzkach.
Pozwól sobie na to.

Kierowana silnym, nieznanym dotąd impulsem, przysunęła swoją twarz do jego, by chwilę później złączyć usta w pocałunku. Zamknęła oczy, w pełni oddając się temu, co właśnie się wydarzyło. Na moment jakby wszystko przestało istnieć; zamiast muzyki i otaczających ich rozmów, słyszała nieregularne bicie dwóch serc. Delikatnym, acz pewnym ruchem przyciągnęła go do siebie jeszcze bliżej, tym samym dając mu jasny obraz, że decyzja którą podjął była słuszna i w pełni odwzajemniona.


aktualny ubiór suknia + niebiesko-srebrna zdobiona maska, zasłaniająca oczy
Obrazek
w tobie jest dość miłości, by ogrzać cały świat
i dość gniewu, by cały świat zniszczyć
aria of the soul

telepatia | słowa #9c6cb5
myśli
głos
Zasięg sensora bez pieczęci | z pieczęcią24 metry | 1000 metrów
► Pokaż Spoiler
Inna odsłona Jajko
Was it a good choice, tho? - Fabuła D | Senju Rie
► Pokaż Spoiler
ja: Don przy sprawdzaniu mojej karty postaci czytał na głos na voice historię i prawie płakał ze śmiechu.
Ja też płakałam, ale bardziej z zażenowania

Hefajstos: Przepraszam. Moje są równie słabe, też się możesz pośmiać.
Znaczy nie słabe.
Przepraszam.
Śmieszne


Obrazek
According to Eiji, I'm officially Norka's balls
Zablokowany

Wróć do „Event Walentynkowy 2022: Love is in the Air! [ZAKOŃCZONY]”