No cóż, humoru Tamura na siłę nie starał się ukrywać. Wiadomym było, że coś jest nie tak po pierwszym już kontakcie z jego osobą. Niestety Shionka w kwestii przemyśleń na temat powodu ponurości nauczyciela była niezwykle daleko od prawdy. Nikt jej nie mógł za to winić, szczególnie że tak naprawdę jedynie kilka osób wiedziało o tym, co się stało w Ame,... a tylko jedna mająca pojęcie o tragedii później, sprzed kilku miesięcy. Dalej nie wspominał skąd ta zmiana nastawienia, lecz jest duża szansa, że część rzeczy wyjdzie w praniu. Przebranie? Akurat to leżało na nim całkiem nieźle. No, może w pewnym sensie zwisało na smukłej sylwetce naszego lekarza, aczkolwiek poza wygodą dawało białowłosemu wygląd luzaka. Co jak co, ale nie należał do najstarszych mieszkańców świata bez wyczucia mody. Jak wcześniej to zostało wspomniane - spanie na ławce dodało młodzieńcowi łatkę biedaka, mówiąc metaforycznie. Nie ma tego złego w tej kwestii, co by na dobre nie wyszło. Zawsze mógł zmienić ubranie, jeżeli ktoś będzie wobec niego bardziej krytyczny i mężczyzna sam uzna, że nie chce być już bałwanem. Będzie Mikołajem wtedy jak nic!
Niemniej jednak nastolatka budowała w jegomościu radość stopniowo, ponieważ mimowolnie gdzieś w międzyczasie ich dyskusji uraczył ją uśmiechem i to nieraz. Zdawało się, że w istocie obecność szalonej (pozytywnie?) Yoganki to coś, czego w pewnym sensie potrzebował. Heh, parę iście komicznych treści miało niebawem nadejść. Koniec tych możliwie leżał daleko, bo w końcu z tą panną nigdy nic nie wiadomo. - Akt kanibalizmu? Nieeeee, nadal tylko udaję prawdziwego bałwana. A poza tym przecież mamy dużo marchwi na świecie. Gdyby wszyscy mogli mówić to by mi raczej pozwolili. No i żadnemu pobratymcowi nie ukradłem nosa. Dano mi go. - zrobił krzywy uśmiech, podając jak się wydawało solidną obronę przeciw oskarżeniom. Nie potrzebował adwokata. Co to, to nie! Bronił się znakomicie niczym najlepiej znający prawo urzędnik. Bo kto mu podskoczy? Młoda dama? Mogła próbować, lecz również przy przyjacielskich przytyczkach on nie dawał za wygraną. - Shion-chan, czyżbym to ja nie myślał? Ostatnim razem przepraszałem pracownika portu w Iwie, gdy jakieś dzieci podobno za twoją namową porwały łódź… Kiedyś będziesz musiała mi wyjaśnić jak to się stało i poprawić swój cięty język. - tutaj dowcipnie udawał twardego, lecz z jego charakterem w ogóle to nie grało. Po prostu przy ogładzie Jaskółki trudno o dobre aktorstwo jak ma być bad guy’em. A skoro zaczęli mówić o oddawaniu… - Możesz spróbować. I obiecuję, że będziesz potem tego żałować. - znowu zadziornie posłał uśmiech dla tej niewiasty. Troszeczkę odpłacał jej pięknym za nadobne, odnosząc się do przeszłych wydarzeń z przygód tej dwójki. W każdym razie nie powiedział w jaki sposób będzie ona tego żałowała. Czy odwdzięczy się kuzynce Hyakuzawy tym samym czy Tamura pogrąży się w płaczu, że dziewczyna go bije. No, ale to już nieważne bo przechodzimy do punktu kulminacyjnego aka prawdziwa natura Sayu.
Merdanie na prawo i lewo kubkiem w ekscytacji edgy młódki skończyło się zranieniem fizycznym senseia. Kto by się tego spodziewał? No, Nomikomu w zasadzie liczył na utrzymanie równowagi przez czarnowłosą szesnastolatkę. Dawał wiarę w te umiejętności towarzyszki rozmowy. Na wierze póki co się skończyło jak widać, także pozostała nadzieja na lepsze jutro. Gdy podskoczył, ochładzając okolice wewnętrznej strony ud i krocza, westchnął delikatnie z wyciągnięciem otwartej dłoni, z palcami skierowanymi ku górze. - Wszystko jest dobrze, poradzę sobie. Nic strasznego na szczęście się nie stało. Po prostu uważaj następnym razem, Shion. - z grzecznością w głosie poprosił ją o zachowanie spokoju, gdyż stres zazwyczaj nie należał do dobrych doradców. Sytuacja została opanowana. Genitalia medyka przetrwały, a w tym skóra spod kostiumu. Śnieg powinien uschnąć na gorących miejscach niebawem. Sabataya saved the day once again.
Gdy już zasiedli z powrotem na ławce to definitywnie poznała po jego wypowiedzi, że choć żarty pozostawały żartami to nie utwierdzał nikogo w przekonaniu, że zwlekanie z udzielaniem pomocy poszkodowanym należy do dodatkowego wyboru. Zwyczajnie takie pojęcie nie istniało w głowie Iryonina. Pomagać trzeba zawsze, jeżeli jest to możliwe. Zawsze znajdzie się droga, aby bezpiecznie przeprowadzić procedury ratowania ludzkiego czy też zwierzęcego życia. Problemem dla wielu było to, że chcieli iść po najkrótszej linii oporu, pilnując wpierw własnych interesów. Daleko stał od tego podejścia doktor, w istocie dając większość swoich sił dla innych. Taki po prostu jest, odnajdując drogę w niekończącym się poświęceniu. Oby Shion nie próbowała żadnych sztuczek tutaj. Oj, to stąpanie po cienkim lodzie, ale nie bałaby się wtedy kary ze strony Tamury. Tak jak powiedział chłopak - chodziło wyłącznie o sumienie dziewczyny. On nie pracuje - ktoś może przez to umrzeć. Życie prawdziwego Iryonina nie należało do łatwych pod kątem tych decyzji. - Nie jest tak źle jak ci się wydaje. Zazwyczaj dobrze sypiam, starając się regenerować “baterie” na kolejny dzień. Teraz tak jakoś wyszło. - ciągnął usprawiedliwienie jakoby, a przy tym nie okłamywał kunoichi. To należało do sfery prawdy. Tylko czy to wystarczy w mniemaniu przedstawicielki płci pięknej jako wyjątek? - Widzę jednak, że pewne lekcje zapamiętałaś. To dobrze. Oczywiście, możesz się wykazać. Co jednak sugerujesz przez zwątpienie? Ja? - zmarszczył nieco brwi, lustrując oblicze uczennicy uważnie. Pfff, on i zwątpienie w drugiego człowieka? Trzeba być prawdziwą szują, aby tak się stało lub skrzywdzić go celowo na tle osobistym. Wszak ex-shinobi nie mógł nazwać siebie perfekcyjnym. Każdy miał wady.
- Pomagasz mi, będąc w tym miejscu i spędzając ze mną czas. Jesteś wyjątkowa i doceniam twoje starania. Zwyczajnie nie da się rozwiać każdej bolączki, nawet jako przyjaciel. Czasami trzeba z tym pobyć i zmierzyć się samodzielnie. Wiesz o czym mówię. - wyjaśnił znowu nieco bardziej smutnym tonem, lecz dając nastolatce jasno znać na czym to wszystko stało. Coś, niemogącego wyjść na światło dziennie. Nie teraz, nie przy tym jak walczył z samym sobą. Uważał, że musiało to przejść, aby móc rozmawiać z najbliższymi o strasznej rzeczy, która spotkała utalentowanego praktykanta medycyny. Po całości tej słów uśmiechnął się powtórnie, ujmując w swoją dłoń delikatnie policzek Shionki. - Cieszę się, że ciebie mam. Naprawdę. - potem przytulił dziewczynę. Coś, czego tak naprawdę oboje potrzebowali, a czego jedynie niekiedy nie chcieli pokazać. W pewnych sprawach byli do siebie podobni. Tak mu się wydawało. Wiedziała natomiast nader dobrze, że nie bał się kontaktu. Dotyk należał u tej persony do naturalnych odruchów w okazywaniu tych pozytywnych uczuć. - Są lepsze pomysły na zabawy, weź.. A wybieram się do Mizu no Kuni odwiedzić grób mojego wujka oraz cioci. Pochowałem tam rodziców Shuten dawno temu. Tęsknię za nimi. Także chciałbym wesprzeć ojczyznę w ciągłych walkach z przestępczością. Może spróbować odbudować dawną wioskę… Wielu moich bliskich nadal tam cierpi. - w zasadzie do końca nigdzie nie było bezpiecznie, ale co poradzić? Egzystencja dalej twa. Koło losu toczy się nieustannie, a Tamura nie chciał marnować swoich dni w bezruchu. Pragnął polepszenia warunków wszystkich uciśnionych na tyle, ile potrafił. Nie udawać bohatera czy wnikać w politykę, a po prostu być przy ludziach wymagających opieki. Kraj Wody wystarczająco dużo wycierpiał. Trzeba przerwać ten niekończący się łańcuch nieszczęść.
W tym samym czasie zaczepiła ich… zupełnie nieznajoma mu osóbka. Kolejna młoda, której nie widział w tych stronach prawdopodobnie kiedykolwiek. Nieco zaskoczony tym, że ktoś mile postanowił uciąć z nim rozmowę przyjrzał się uważnie przebranej młodej kobiecie, zapamiętując jej oblicze. W reakcji na nowe, dyskutujące indywiduum ukłonił się delikatnie. - Witam. - nabrał powietrza w płuca, poprawiając swoje ubranko. Naprawdę czy było aż takie złe? Nie miał gustu najwyraźniej. - Trudne dni miałem przed świętami, stąd moja posępność. Niemniej jednak moja przyjaciółka obok mi bardzo pomaga. - rzeczywiście rozpromieniła się buzia młodzieńca od początku dyskusji z młodszą koleżanką. Magia świąt! Na dalszy komentarz jeszcze dodał kilka słów. - Strój pewnie zmienię, jednak za jakiś czas. Ten jest dobrze ocieplony. Jest mi dobrze w tym. Dziękuję za troskę. - szczerze uznał troskę Kayo, gdzie kątem oka zauważył reakcję Yoganki. Położył prawą dłoń na rękę kunoichi, kręcąc makówką na boki. Nie bądź opryskliwa - chciał może powiedzieć, lecz gest powinien wystarczyć.