Aaaa już było tak dobrze, no masz ci los. Nie ma co, odpowiedź Uchihy była bardzo prostolinijna, a rzucona z takim entuzjazmem, że brew Reon uniosła się ciut wyżej obserwując chłopaka przed nią. Chłopaka, jaki pomimo wzrostu, zdawał się mimo wszystko od Sōryūin młodszy. Sam fakt, że jego plany dotyczące całej tej siły zakładały przede wszystkim zabijanie mógł niepokoić, a z drugiej - byli w Hanie. A Shuto zdawał się być shinobi Hany. Mogła jedynie gdybać co sprawiło, że ten potrzebował większej mocy w tak... mało humanitarnym celu, bo o to dopytywać nie bardzo planowała. Nie w momencie, kiedy pewne fundamenty jego założeń jawiły jej się jako nieco dziurawe, a przez co: niekoniecznie osiągalne bez jakiejś boskiej interwencji. Przekrzywiła delikatnie głowę zmieszana, jakby nie do końca wiedziała, jak ugryźć kwestię, jaka to pojawiła się tuż po tym w jej głowie, a przez to patrzyła ponownie na Shuto zamyślona przez krótką chwilę, splatając przed sobą ramiona i opierając palec o własny podbródek lekko w niego stukając.
-
Czyli... Musiałbyś zdobyć dość siły i mocy, by tak naprawdę być silniejszy niż ktokolwiek. Bo nie wiesz, kto może ci stanąć na drodze. Jednak jeśli nawet będziesz dążył do bycia najsilniejszą jednostką na świecie, ba! Uniwersum, nie da się wykluczyć, że istnieje jakieś inne miejsce, gdzie najsilniejsza osoba z naszego "świata" będzie uchodziła tam za najsłabszą. A to oznacza kolejne wspinanie się po drabinie siły, bo nie masz pewności, że ktoś na podobnym poziomie nie będzie chętny pokrzyżować ci plany. A gdy i osiągniesz szczyt możliwości wobec jakiś... inszych standardów, cały proces zapewne może powtórzyć się ponownie i ponownie sprawiając, że nigdy tak naprawdę nie będziesz dość silny.
Nie miała pojęcia, na ile zrozumiale ujęła problem, jaki dostrzegła w rozumowaniu Shuto. A może to wcale nie był problem, tylko całe sedno jego planu? Wyruszyć w nigdy niekończącą się podróż po siłę. Da się? Da, jak najbardziej. Ile to osób twierdzi przecież, że ważniejsza jest sama podróż, a nie jej cel? Nie bardzo też wiedziała, jak rozczytać nerwowe oglądanie się po lokalu chłopaka. Jakby nie spojrzeć - zupełnie nie wiedziała, czy w jego słowach było cokolwiek, co nie powinno ujrzeć światła dziennego, a chociaż sama miała w pewien sposób na uwadze resztę lokalu to zdecydowanie nie z myślą, że faktycznie padnie z ich stolika coś, co mogłoby rozjuszyć klientelę. No bo... czy podobnych planów nie miała pewnie połowa Hany? Albo trzy czwarte shinobi?
-
Um... Nie martw się, nie zamierzam osobiście wchodzić ci w drogę, rzecz jasna. Cokolwiek planujesz. Mimo wszystko lubię być żywa.
Rzuciła nagle, prostując się i przywierając plecami bardziej do oparcia krzesełka unosząc przy tym dłonie w obronnym geście. Tak, to zdecydowanie coś, co wolała doprecyzować. Byłoby BARDZO niefortunnie, gdyby jednak wziął jej krótki monolog za jakieś próby odwiedzenia go od jego misternie przyszykowanego planu, a tym samym faktyczne wchodzenie mu w drogę. Nie nie, absolutnie. Broń Panie Brahno, Reon się w takie rzeczy nie bawiła.
O, a jednak pomyliła się, a z prostego pytania można było przejść na bardziej filozoficzny grunt. Zdecydowanie była to niespodzianka, a tym samym - nie spodziewała się, że zamiast prostego "tak/nie", ten wyjdzie z tak obszerną mową. Nie bardzo rozumiała w pierwszej chwili, co miała ona do spokojnego zjedzenia posiłku w przyzwoitym i bezpiecznym miejscu. Im dłużej jednak słuchała, tym bardziej miała wrażenie, że Shuto to jest TEN rodzaj osoby. Osoby, która nie tylko dąży do jakiegoś wybranego celu, jaki by nie był. On dosłownie żył nim i według niego, wplatając go w dosłownie każdy jeden, nawet mało znaczący aspekt życia. Nie miała jedynie pojęcia, czy jest to bardziej zabawne (pewnie byłoby, gdyby sama nie była na jedno pacnięcie kogokolwiek w tym lokalu), czy jednak godne podziwu. Powód nieważny w tym wypadku. Słuchała jednak uważnie, nie przerywając mu i jedynie przechylając głowę raz w jedną, raz w drugą myśląc nad czymś, aż w końcu doszła do wniosku, że to bez sensu. Nawet nie całe porównanie z ćmami czy jego filozofia, bo z cała pewnością szło wyciągnąć z tego jakąś mądrość.
-
Shuto-san, czy jesteś jednak ćmą? Czy może, sądząc po twoich wcześniejszych słowach, celujesz w bycie drapieżnikiem kompletnie różniącym się od delikatnego owada. - i znowu, nie chciała mu niczego wytykać czy podważać słów Uchihy. Zwyczajnie... nie kleiło jej się to. I nie miała pojęcia, czy to ona czegoś nie rozumie, czy może jej spostrzeżenie okaże się jakkolwiek pomocne -
Jeśli jesteś w stanie rozpoznać, jakimi zasadami rządzi się dane miejsce czy świat, możesz zagrać wedle nich czy nagiąć je pod siebie. Lub stworzyć własne, nie pozwalając innym wiązać cię regułami, jakie ci nie odpowiadają. Podczas gdy drugie wymagałoby już pewnego poziomu siły, sprytu czy perswazji, pierwsze jest kwestią adaptacji - czyli kolejnej rzeczy, jaka może przełożyć się na ogólne pojęcie siły.
Rzecz, w którą oboje chyba nie byli najlepsi biorąc pod uwagę, jak świetnie szło im dostosowanie się do nowych sytuacji - nie ważne, czy mowa o Shuto i kontaktach towarzyskich, czy Reon i próbie przyzwyczajenia się, że w Hanie może część odruchów obronnych przełączyć na stan czuwania. Z drugiej strony, z ich dwójki to nie Sōryūin goniła za siłą. A może też, tylko tak mniej i nieświadomie? Cholera wie. Póki co nie była nawet do końca pewna, co robi ostatecznie w Hanie prócz próby poskładania jakoś życia. Cokolwiek to finalnie znaczyło.
Jakaś część Reon chciała bardzo wierzyć, że temat jej włosów nie pójdzie w TYM kierunku. Kiedy mówiła, że wiążą się z rzeczami, jakie wolałaby nie pamiętać - właśnie to miała na myśli. Zostawić wspomnienia z tym związane tam, gdzie je odłożyła i nie ruszać. Nie czuła, by ich potrzebowała albo by wyciąganie ich na światło dzienne miało jej w czymkolwiek pomóc. Nie mniej ten postanowił całość skomentować, próbując... właściwie sama nie wiedziała. Przedstawić cały horror, jaki przeszła podczas ucieczki z własnego domu jako coś dobrego? Jakim rodzaju darem była cała jej podróż okupiona krwią, łzami, potem oraz własną godnością z Oni no Kuni w to miejsce? Czy naprawdę uważał, że bez tego jej życie byłoby jakkolwiek gorsze? Mimowolnie zacisnęła zęby, pozwalając własnym powiekom opaść do połowy, podczas gdy ten postanowił podzielić się własną opinią. W końcu jednak ponownie westchnęła, kręcąc przy tym delikatnie głową.
-
Obawiam się, że w jednej rzeczy nie mogę się do końca zgodzić, Shuto-san. Ludzie kształtują sami siebie. Nie zamierzam zrzucać to, kim jestem, na garb zdarzeń losowych. Nie jestem wypadkową własnej przeszłości, a tego, co finalnie z nią zrobiłam. Ja sama, nie żadna mistyczna siła czy zbieg okoliczności. - wyjaśniła spokojnie, dusząc w środku irytację - możliwe, że zupełnie niesłuszną - jaka to wykwitła po słowach chłopaka. -
Mówi się, że co cię nie zabije, to wzmocni. Ale to nie prawda, Shuto-san. Co cię nie zabije, stanie się jedynie powodem frustracji, smutku i źródłem masy mechanizmów obronnych, często przeszkadzającym w normalnym życiu. Nie wiem, może shinobi mają inne podejście do takich rzeczy, ale ja nim nie jestem, niestety.
Inna sprawa, że sama nie miała pojęcia, z jakimi przeżyciami boryka się sam chłopak. O ile się boryka, bo nikt nie twierdził, że opierał swoją opinię na zasłyszanych historiach czy jakiś chwytliwych hasłach, jakie może rzuciły mu się w oko na jakiejś broszurze. Mogła mówić jedynie za siebie i w swoim imieniu, nieszczególnie wierząc, że jej ekspertyza w tym zakresie jakkolwiek nagle zmieni sposób postrzegania rzeczywistości przez Uchihe. Właściwie, to wolała jakiś inny zestaw pytań, tak pomijając kwestie światopoglądowe w tym temacie.