• Ogłoszenia
  •  
    Aktualności fabularne
    Obecna pora roku: Wiosna 164r.

    Poniżej znajdują się ostatnie wydarzenia oraz ważniejsze ogłoszenia. Są one często opatrzone datą dodania, przy czym najświeższe informacje umieszczone są na samym początku listy.

    30.01.2024 - rozpoczęcie wydarzenia wioskowego w Sakuragakure. Więcej informacji w najnowszych aktualnościach fabularnych.
    29.01.2024 - oficjalne zakończenie eventu Arc II: Pierwsza Konfrontacja. Podsumowanie można znaleźć w aktualnościach fabularnych.
    Kącik Nowego GraczaSamouczek Wzór Karty Postaci AtrybutyRozwój postaci i koszty chakry Atuty Klany i organizacje Informacje o świecie Handbook
    Powyższe tematy powinny zawierać wystarczająco informacji, by móc bez przeszkód napisać Kartę Postaci i rozpocząć grę. W przypadku dalszych niejasności, zapraszamy do kontaktu zarówno na chatboxie, przez wiadomości prywatne oraz przez nasz serwer Discord.
    Administracja
    Pingwinek Chaosu
    Główny Administrator
    Norka
    Główna Mistrzyni Fabularna
    Hefajstos
    Główny Moderator Kuźni
    Tora
    Główny Moderator Technik

    W przypadku jakichkolwiek pytań bądź uwag, powyższe osoby zajmują się wyszczególnionymi w ich tytułach zagadnieniami. Pomocą służy również cała kadra forum, wraz z moderatorami. Zapraszamy również do dołączenia do forumowego Discorda.
    Kadra Sakura no HanaDiscord Sakura no Hana
     

Knajpa Hasu - 蓮

Wioska ta znajduje się na południu Hana no Kuni i leży tuż przy brzegu, przez co ciężko o lepszy dostęp do morza. Świadczy o tym fakt, że wybudowano również jako część wioski ogromny port. Temperatura w wiosce przeważnie należy do tych lekko chłodniejszych, jednak zdarzają się dni kiedy można chodzić ulicami miasta z porzuconą koszulką. Raczej morska bryza obroni takiego jegomościa przez spoceniem się bez wysiłku, jednak dalej będzie on odczuwał ciepło. Budynki w wiosce są najróżniejsze i zależne od zamożności każdego mieszkańca. Większą część Hany stanowią ubogie domy, prawie że się rozlatujące i tylko cudem posiadające takie dogodności jak własna łazienka. Wbrew pozorom nie oznacza to, że mieszkają tam biedacy. Wielu mieszkańców decyduje się na zachowanie swoich pieniędzy na przyszłe wydatki związane z ich podróżami niż dom, w którym będą raz na miesiąc. Znajdą się jednak wyjątki oraz osoby na tyle bogate, aby postawić sobie domy 4 piętrowe, pełne bogatych zdobień i pierwszorzędnych mebli. Trzeba jednak wtedy pamiętać o ochronie dla takiego budynku, z racji na brak praw w Hanagakure.
Awatar użytkownika
Arakawa Senka
Posty: 45
Rejestracja: 02 cze 2021, 6:18
Ranga: Cywil
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Bank:

Knajpa Hasu - 蓮

Knajpa Hasu - 蓮
Knajpa Hasu, czyli "Lotos" to miejsce, które szukało kompromisu pomiędzy barem, a restauracją. Czy znalazło, to zależy od klienta. Na pierwszy rzut oka wygląda na miejsce, które w Hanagakurze zwyczajnie nie pasuje. W przeciwieństwie do innych tego typu placówek, knajpa Hasu jest... zaskakująco ładna i zadbana. Budynek został zbudowany w większości z kamienia i drewna, a przynajmniej tak wydaje się z zewnątrz. Podmurówka została wyłożona z wierzchu ładnym kamieniem o ostrych kształtach, by wyżej tworzyć kompozycję z ciemnym drewnem, z pewnością w jakimś stopniu egzotycznym. Duże okna są przesłonięte jasnymi zasłonami, właściwie dając jedynie zerknąć przez szparkę co się dzieje w środku. Nad wejściem znajduje się spory szyld z czarnego materiału, a na nim biały zapis w kanji - Knajpa Hasu. Obok znajduje się też swoisty "symbol" czy "logo" tego miejsca, którym jest kwiat lotosu wpisany w okrąg. Wszystko w bieli na czerni.
Po wejściu do środka przywita nas spore pomieszczenie, większe niżeli mogłoby się wydawać z zewnątrz, a z pewnością przestronniejsze. Przywita nas też, przynajmniej srogim spojrzeniem, ochroniarz stojący zaraz za progiem. Mężczyzna rosły, o kilku bliznach zarówno na twarzy, jak i na dłoniach. Nie jest uzbrojony, a nawet ubrany jest w eleganckie, biało-czarne kimono z "symbolem" knajpy. Wewnątrz panuje delikatny półmrok, nadający temu miejscu specyficznego klimatu. Jakby zawsze był wieczór. Po prawej stronie znajduje się bar - szynkwas został wykonany z jasnego drewna i na jego przedzie ozdobiony jest motywem kwiatowym - w pełni wyrzeźbionym w drewnie. Za barem spotkać można, oczywiście, barmana. A raczej barmankę. Wysoka, zgrabna kobieta z opaską na lewym oku. Ubrana równie elegancko co sam ochroniarz, ale znacznie życzliwsza, gdyż skora do rozmów z klientelą. O ile tylko zostanie "zaczepiona". W tym miejscu można zamówić tylko napitek - czy to alkoholowy, czy nie. Jego konsumpcja zaś musi odbywać się na wysokich stołkach przy barze. Dlaczego tak? Śpieszę z tłumaczeniem.
Pierwsza część jest barem, a dalej jest restauracja. Czy znalazł się tutaj kompromis? Można polemizować. Żeby móc napełnić żołądek strawą, a nie alkoholem, należy zasiąść do jednego ze stolików. Każdy jest przygotowany na czwórkę osób i, w przeciwieństwie do baru, został wykonany na tradycyjną modłę. Zatem nie ma tutaj stołów i krzeseł, a są stoliczki, zaś siedzi się na ziemi, na odpowiednich poduchach do tego przygotowanych. Szybko przywita nas jeden z dwóch kelnerów - niewysokich bliźniaków. Obaj mają krótkie, brązowe fryzury i dosyć młodą, wręcz chłopięcą aparycję. Różnią się tylko jednym... jeden z nich nie ma lewego ucha. Dlaczego? Cholera wie.
Oczywiście znajdują się tutaj też łazienki - osobno dla pań i panów. Prowadzą do nich jedne drzwi, które dopiero w korytarzu rozgałęziają drogę. Obok baru jest też wejście do kuchni, gdzie urzęduje kucharka i jej dwóch pomocników. Pomocnicy często się zmieniają, nie wyściubiają nosa z kuchni, w przeciwieństwie do kucharki, którą da się ujrzeć czasami na sali. Wysoka, jasnowłosa kobieta w średnim wieku, niemalże zawsze uśmiechnięta.
Jest też jeszcze jedno przejście, które prowadzi... nie wiadomo gdzie. Przed nim stoi kolejny ochroniarz, tym razem kobieta. Niska, drobna, jednak z dwoma mieczami przy pasie. Wpuszcza tylko określonych ludzi, najpewniej należących do właścicieli knajpy.
Co do istotnych rzeczy - alkohol jest tutaj dobry, ale i kosztowny. Można zamówić różnego rodzaju trunki, drinki i chociażby wodę czy sok. Wszystko wysokiej jakości, więc i cena nie jest najniższa. Zdecydowanie dla tych, którzy chcą smakować, a nie uchlać się jak świnia.
W menu z jadła można znaleźć jedynie tradycyjne, japońskie posiłki. Żadnych wymysłów i fanaberii. Ze względu na położenie Hanagakury, polecane są potrawy z ryb. Wszystko jest jednakowo smaczne. Nic niezwykłego, ale zadowalający poziom, który i tak nie pasuje do tego, czego można się spodziewać po tej wiosce. Do jedzenia można zamówić coś z baru - więc czy sake, czy drink, czy piwo. Wedle uznania.
W knajpie należy jednak... uważać na siebie. A może - na to co się robi. Hanagakura jest miejscem bezprawia, ale nie Hasu, nie ta knajpa. Nikt nie powie nam "kodeksu", którego należy przestrzegać, ale gdy się go złamie, to szybko zostanie się o tym zawiadomionym. Wewnątrz należy po prostu należycie się zachowywać. Nie być szczególnie głośnym, być kulturalnym, zwyczajnie nie być dupkiem. Gdyby ostrzeżenia nie pomogły, to ochrona nie zawaha się użyć siły. Ochrona lub ktokolwiek inny, bo czujne oko doświadczonego shinobiego jest w stanie dostrzec, że ani ochrona, ani kelnerzy, ani barmanka - nikt nie jest żółtodziobem w walce. Może nawet i kucharka. Szczególnie upierdliwe osoby albo te, które przekroczyły limit jednego ostrzeżenia są zabijane na miejscu. Szybko i skutecznie. Ciała są natychmiast wynoszone na zewnątrz gdzie... nie wiadomo co się z nimi dzieje, ale z pewnością nie zalegają na ulicy. Kelnerzy za każdym razem przepraszają za nieprzyjemności i rozdają dobrej jakości sake reszcie klienteli, tak w ramach zadośćuczynienia i na ukojenie nerwów po brutalnym mordzie, jakiego się było świadkiem.
~***~
Zbliżał się powoli dzień, w którym Senka miał wyruszyć na swój trening. Niby mu nie przeszkadzało opuszczenie Hanagakury, ale z drugiej strony... nie chciało mu się szlajać po świecie, spać w jakichś norach i jeść pieczone ryby czy króliki. Albo nie jeść nic czasami. I jeszcze ćwiczyć, obciążając fizycznie swój organizm, który w takich warunkach i tak nie będzie w pełni możliwości. A on niby z Vritrą ma z niego wycisnąć więcej, niż sto procent. Ciekawe. Chętnie zobaczy co ta Hoshigaki naprawdę chce mu przekazać. Na razie nie rozumiał zbyt wiele z tych "limiterów" w mózgu. Jak miał niby to zdejmować? Nieistotne. Istotne było to, że postanowił się rozpieścić przed wyruszeniem w trudy podróży. Knajpa Hasu była dziwnym miejscem, ale nie mógł odmówić mu spokoju, jakiego nie dało się zaznać właściwie nigdzie indziej w Hanagakure. Tak samo nie dało się odmówić jej dobrego, ale bolącego w kieszeń jedzenia. A akurat Senka lubił dobre żarcie i jadł... sporo. Jak można się spodziewać po kimś jego postury.
Nie miał daleko, krótki spacerek i już przekroczył próg lokalu, spoglądając na ochroniarza, który jak zwykle, patrzył na niego, jakby miał mu zajebać. Tak dla zasady. Dziwnym to było, że Arakawa jako osoba nienawidząca zasad i ograniczeń, uwielbiająca wolność, to wybierał jednak miejsce, w którym był jakiś... kodeks postępowania. Może to dlatego, że właściwie ten kodeks pokrywał się mniej-więcej z tym kodeksem, który Senka sam sobie nałożył? Nie bądź skurwysynem, gdy nie masz powodu. I to, po krótce, tyle.
Zasiadł przy jednym ze stolików, usadawiając się wygodnie na poduszce. Musiał odpiąć tanto i położyć je obok, by go nie gniotło. Kelner zaraz do niego podszedł, a Senka tak na dobry początek zamówił przystawkę - pierożki gyoza i jakąś sakę, nie znając się szczególnie na alkoholu. Miejsce to było mu już znane, ze dwa razy już tu był wcześniej i polubił tą atmosferę, chociaż niekoniecznie chciał widzieć jak komuś poderżnięto gardło dlatego, że był ordynarny wobec barmanki. Ale to i tak standardy wyższe, niż za progiem "Lotosu", na ulicach Hanagakury, gdzie właściwie można było skończyć tak samo i to... za nic.
Niedługo dostał swoje zamówienie, nie decydując się jeszcze na dalszy posiłek. Na dobry początek nalał sobie w czarkę trochę trunku i napił się. Lubił alkohol, ale ze względu na to gdzie mieszkał i kim był, to rzadko sobie na niego pozwalał. A raczej rzadko na tyle, by poczuć jego efekty. Bycie pijanym tutaj, to jak proszenie się o śmierć. A że on walczył jeszcze w zwarciu, przy wykorzystaniu własnego ciała, to i jego zdolności bojowe spadały znacznie. Musiał uważać i tak też robił. Spokojnie, siedząc samotnie, bo i tak tutaj nikogo nie znał. Powoli wcinał pierożki, rozkoszując się nimi. Chociaż nie dało się tego po nim dostrzec, bo jak zwykle jego podkrążone, zmęczone oczy nie wyrażały żadnej ekscytacji. Tak samo jak reszta beznamiętnej twarzy.
Obrazek
Awatar użytkownika
Kami Riza
Posty: 68
Rejestracja: 27 kwie 2021, 0:56
Ranga: Muryō no ninja
Discord: liza#0717
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Bank:

Re: Knajpa Hasu - 蓮

Drobna kobieca postura przemierzała brudne uliczki Hany. Dzisiejszego dnia jakiś na pozór nierozsądny statek przybił do portu. Dlaczego na pozór nierozsądny? Obecnie panujący ustrój w wiosce ninja można łatwo określić jednym słowem - chaos. Dlatego, by prowadzić tu jakiekolwiek interesy kupcy musieli szczodrze płacić shinobim, by Ci pilnowali bezpieczeństwa ich dóbr i zadków. Gdzie był sens takiego biznesu? Tutejsze warunki bardzo sprzyjają nielegalnym interesom ale nie są to sprawy, którymi przeciętny szaraczek powinien się przejmować, głównie dla swojego własnego dobra.

W dobrym nastroju i z pełną sakiewką ukrytą głęboko w kimonie, Kami szła ku jej ulubionej jadłodajni. Mimo iż był to bardzo specyficzny lokal, w którym panowały rygorystyczne zasady na temat zachowania, Riza wysoce ceniła jego wystrój. Przechodząc przez próg można się złapać poczucie, że przebywa się w normalnym miejscu, bez panującego wokół bezprawia. Po krajoznawczym spacerze w końcu trafiła do swojego celu, knajpy Hasu.

Z uśmiechem przywitała ochroniarza o kamiennej twarzy, by żwawym krokiem przejść w głąb pomieszczenia. Parę razy miała ochotę go zagadywać, ale nie wydawał się zbytnio zainteresowany, a wręcz podirytowany. Pomysł ten został więc szybko porzucony. Poza obsługą był jeszcze jeden, wyraźnie zarysowany klient, który automatycznie przyciągał wzrok. Niezbyt często było dane Rizie widzieć tak dużych ludzi jak Senka. Personel był raczej niezmienny, a tamtego mężczyznę widziała pierwszy raz na oczy. Tutaj nie można wszczynać burd, więc czuła się względnie bezpieczna, gdy zdecydowała się dosiąść do czarnowłosego. Usiadła więc naprzeciwko opierając głowę na rękach i uśmiechając szeroko.

- Hej, jestem Riza, a Ty? - Jakkolwiek głupio to nie brzmiało, trzeba jednak okazywać minimum grzeczności. Już pomijając sam fakt, że dosiadła się bez pytania. Najwyżej ją wyprosi albo sama pójdzie jak okaże się nudną osobą. Co do wyczekiwanego posiłku, zdecydowała się jeszcze nie zamawiać. Jeszcze by coś się stało jej strawie, a na takie poświęcenie nie jest i prawdopodobnie nigdy nie będzie gotowa.
Obrazek
Awatar użytkownika
Arakawa Senka
Posty: 45
Rejestracja: 02 cze 2021, 6:18
Ranga: Cywil
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Bank:

Re: Knajpa Hasu - 蓮

Ninja nie powinien wybrzydzać. Tak uważał Senka, a jego wujek uważał, że mężczyzna nie powinien wybrzydzać tym bardziej. Zatem Arakawa jako i ninja, i mężczyzna, właściwie nie miał najmniejszego prawa, według tej logiki, do wybrzydzania. I akurat temu nie był winny. Sam potrafił gotować, nawet całkiem nieźle jak na kogoś, kto sam się uczył na własnych błędach ile należy gotować jajko, by było na miękko. Niemniej, zanim zdążył zdobyć jakiekolwiek umiejętności kulinarne, to zdany był na swojego opiekuna w kwestii zagwarantowania jedzenia. O ile tylko było ono kupione, o tyle było w mniejszym lub większym stopniu zjadliwe. Jeżeli jednak wujek gotował... było zdecydowanie bardziej po tej stronie "nie", niż "zjadliwej". Ale lepsze to niż pusty żołądek. Tak czy inaczej, Senka lubił dobre jedzenie, ale nie oznaczało to, że byle czego do ust nie weźmie. W końcu jadał te nieco zwęglone, przesolone, pieczone ryby na patyku ze stoiska naprzeciwko mieszkania. I nawet je polubił. W "Lotosie" zaś jedzenie było... bardzo smaczne. Ciężko powiedzieć coś więcej, bo niczym szczególnym się nie wyróżniało - przygotowane prawidłowo, bez błędów i bez większych zalet. Ot, porządne żarcie. I takim żarciem były też pierożki gyoza, które wcinał czarnowłosy nieśpiesznie.
Kątem oka widział jak ktoś się do niego zbliża. Nie zwracał zbytnio uwagi na tę osobę, bo wiedział, że tutaj akurat może czuć się bezpiecznie. Niczemu nie był winien, siedział grzecznie na poduszce i jadł co zamówił. Zero powodów do nagłego zakończenia jego życia przez ochronę. Złapał przedostatniego pierożka pałeczkami i już miał włożyć go do otwartych ust, gdy osoba do niego zmierzająca nie poprzestała na tym, że dotarła w jego pobliże, ale postanowiła usiąść naprzeciwko. Senka zamarł na chwilę, zmęczonym wzrokiem obserwując... urocze dziewczę, które przysiadło się do niego. Szeroki uśmiech sprawił, że zwęził spojrzenie, zamknął też usta, które przez dłuższy czas były otwarte. Odsunął też od nich wspomnianego wcześniej pierożka. Riza. Nic mu to imię nie mówiło.
- Senka. - mruknął i teraz pozwolił sobie na zjedzenie kawałka, który trzymał wciąż w pałeczkach. Odłożył je na bok, podejrzliwie przyglądając się dziewczynie. Gdyby nie ten uśmiech, to uznałby, że... zwyczajnie jej się nudzi albo czegoś od niego potrzebuje. Nikt nie uśmiechał się do nieznajomych bez powodu. Szczególnie tak szeroko. Szczególnie w Hanagakure. Uspokajało go tylko miejsce, w którym przebywał, lokal, w którym nie musiał się martwić, że zostanie zaatakowany. Naturalnie niezbyt byłby przejęty, gdyby jednak Riza chciała go zabić, ale w tym momencie nie musiał mieć tego nawet na uwadze. I to mu się podobało. Pełen relaks. Nalał sobie zatem kolejną czarkę sake, którą ujął następnie w lewą rękę. Prawą podparł się, gdy pochylił się do tyłu, w milczeniu patrząc na dziewczynę swoim zmęczonym wzrokiem, mając totalnie beznamiętną minę. - Masz tak normalnie czy cieszysz się na mój widok? - mimo że zapytał, to zabrzmiał, jakby chciał coś jeszcze dodać. Właściwie to widać było jak bezczelnie zmierzył ją spojrzeniem, oglądnął na tyle, na ile się dało z tej pozycji, nie zawieszając wzroku nigdzie dłużej, ale jednak poświęcając jej zbyt wiele czasu, niż byłoby to normalne i komfortowe. Oczywiście komuś mogłoby to przeszkadzać, ale nie Sence, nie z jego nonszalanckim podejściem. - ...Motylku. - dodał po chwili, wracając spojrzeniem do jej oczu. Nawet na jego twarz wypłynął na moment ledwo widoczny, krzywy uśmieszek, jakby trochę sobie z niej drwił. Czemu "Motylku"? Wystarczyło spojrzeć na jej szaty, aby dojść do wniosku, że celowała w taką estetykę. Że chciała przypominać motyla. Właściwie Arakawie bardzo podobał się styl kimona, które nosiła, ale tego przecież nie powiedział. Lubił dobre, stylowe ubrania, ale niekoniecznie na sobie i niekoniecznie zawsze. Lubił też nadawać ludziom krótkie ksywki, które nawiązywały do jego chyba jednej z dwóch pasji - zwierząt. Dzięki temu zapamiętywał ich łatwiej - ich imiona, nazwiska, wygląd, ubiór czy inne szczegóły, które niekiedy mu uciekały.
Tak czy siak, zaraz po nazwaniu Rizy "Motylkiem" napił się sake i odstawił czarkę obok. Czekał na dalszy rozwój wydarzeń zaintrygowany powodem, dla którego został zaczepiony. Jeszcze wczoraj przypadkowa zaczepka sprawiła, że teraz miał sensei Szprotkę, która miała go nauczyć Hachimonu. Jak na razie szczęście mu sprzyjało... ale pamiętał, że w jego rodzinie było to coś niezwykle przewrotnego i zwiastującego tylko gorsze wydarzenia. Narastające szczęście, by wreszcie pękło niczym bańka, przynosząc okropnego pecha. Tylko... co teraz mógłby stracić? Nie miał już rodziny, nie miał przyjaciół, nie miał też narzeczonej, marzeń, własnego domu czy motywacji do życia. Nie miał niczego, co los mógłby mu odebrać i właśnie dlatego czuł się tak niezmiernie wolny. Wręcz... nietykalny przez krzywe zrządzenia losu.
Obrazek
Awatar użytkownika
Kami Riza
Posty: 68
Rejestracja: 27 kwie 2021, 0:56
Ranga: Muryō no ninja
Discord: liza#0717
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Bank:

Re: Knajpa Hasu - 蓮

Ciężko byłoby wymienić jej kogokolwiek, kto w takiej sytuacji w jakiej postawiła mężczyznę nie zareagowałby podejrzliwie. Musiałby być wtedy albo wyjątkowo pewny siebie i swoich umiejętności, albo po prostu głupi. W chwili gdy Senka nie zareagował w żaden sposób agresywnie, dziewczyna machnęła do kelnerów składając swoje zamówienie pod tytułem "to co zawsze". "To co zawsze" znaczyło sushi i kufel piwa z cytryną

Zanotowała w głowie jego imię również lustrując go wzrokiem. Bardzo podobało się jej jego podejście. Nawet wiedząc w jakim lokalu właśnie przesiadywali zachował się w jeden z najlepszych dla niej sposobów. Pierwsze pytanie niemało ją zaskoczyło na co zareagowała delikatnym śmiechem. Jeszcze do tego ta jego beznamiętna mina! Zdecydowanie należał do ciekawych osób. - Kto ma się uśmiechać jeżeli nie ty sam, szczególnie w tej wiosce. - Delikatnie wzruszyła ramionami. Osobiście woli utrzymywać pogodny i radosny nastrój czego nie można powiedzieć o przeciętnych mieszkańcach tego portowego zbiorowiska. No może czasami widziała uśmiechy innych ale one zdecydowanie nie były oznakami dobrego nastawienia.
Nie czuła się jakoś strasznie niekomfortowo z jego wzrokiem, w końcu ot jakaś losowa osoba pojawiła się przed jego oczami. Szczególnie, że mogła okazać się potencjalnym wrogiem jak tylko przekroczą próg Hatsu. W momencie zyskania nowego przydomku, ponownie się zaśmiała. W tym momencie przyszedł kelner z jej zamówieniem. Złapała dwoma rękoma kufel kosztując swój trunek. Gorzki smak piwa z kwaśnością cytryny był jednym z jej ulubionych dotyczących spożywania alkoholów.
- Wydajesz być interesującą osobą. Opowiedziałbyś mi coś o sobie... Olbrzymie?- stwierdziła, że to będzie totalnie fair dogryzka za motylka. Pusty brzuch dał się przypomnieć, więc pierwsze dwa sushi stały się jej ofiarą.
Obrazek
Awatar użytkownika
Arakawa Senka
Posty: 45
Rejestracja: 02 cze 2021, 6:18
Ranga: Cywil
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Bank:

Re: Knajpa Hasu - 蓮

Piwo z cytryną? Senka nie był zaskoczony dlatego, że słyszał o takim połączeniu pierwszy raz, a bardziej dlatego, że dziewczyna... nie wyglądała na dorosłą. Zresztą na podstawie swojej nikłej wiedzy o kobietach śmiał twierdzić, że te raczej nie przepadają za browarem. Tak czy inaczej, nie zamierzał przecież reagować jakoś, sprawdzać jej wiek i prowadzić moralizatorskie gadki, że alkohol w tak młodych latach nie służy. Zresztą nie służył całe życie. Robiła co chciała, to nie była jego sprawa. Tym bardziej tutaj, w Hanagakure, które przecież miało być mekką wolności. I, poniekąd, było.
Nadzwyczaj pozytywne podejście Rizy najwidoczniej było spowodowane niczym innym, jak jej światopoglądem. Niezbyt to rozumiał. Wróć. Nie rozumiał tego wcale. Czy ona właśnie mówiła, że sili się na ten uśmiech? Uśmiecha się, bo inni tego nie robią? Zatem uśmiechała się bez powodu? Tak na przekór temu, jaki był nastrój w tej wiosce? Na to wyglądało, a przynajmniej tak zrozumiał to Senka. Nie jemu oceniać jakie zachowania były prawidłowe, wszak sam był przecież "dziwakiem", co Vritra podkreśliła niejednokrotnie. I zresztą nie tylko ona. Zdążył zrozumieć, że jego charakter do najnormalniejszych nie należy. I to w nijak dobrym sensie. Tak czy siak, Rizie do twarzy było z tym uśmiechem i śmiechem. Zresztą jak każdemu. Zatem z tego wszystkiego przynajmniej wyglądała... ładniej. I żywiej. Zdecydowanie żywiej niż on.
Wysłuchał jej odpowiedzi na pytanie, ale nic się nie odezwał. Co miał powiedzieć? Nie miał zamiaru konfrontować poglądów. Miała prawo tak uważać, a on miał szczerze gdzieś co uważa Motylek. W końcu byli dla siebie nieznajomymi, a Senka, jak na człowieka o szorstkim charakterze, był całkiem ugodowy. Dopóki ktoś nie wchodził z butami w jego życie, dopóty niewiele mu przeszkadzało i ciężko było go sprowokować do jakiejś reakcji.
Test został zakończony, a Riza... no zdała go. Właściwie tego testu nie dało się nie zdać, ale dało się to zrobić lepiej lub gorzej. Chichot w reakcji na nowy pseudonim wskazywał, że Senka ma do czynienia z osobą o jakimkolwiek dystansie do siebie. Wyśmienicie, taki typ człowieka lubił najbardziej, bo wtedy mógł spokojnie być dupkiem takim, jakim był naturalnie bez obawy, że zaraz trzeba będzie napierdalać się po pysku. Albo, w tym przypadku, że skończy ze sztyletem w sercu, gdy ochrona zareaguje na jego ordynarne żarty. Z delikatnym zaciekawieniem przyglądał się, jak dziewczyna pije swój zamówiony trunek. Była taka mała, drobna i jeszcze trzymała ten całkiem spory, ciężki kufel oburącz, jakby w jednej ręce nie była w stanie go udźwignąć. Wyglądało to na swój sposób słodko, na swój sposób komicznie, ale oczywiście Arakawa był niewiarygodnie fatalny w ekspresji emocji, więc... po prostu patrzył i tyle. Zabrał się za dojedzenie swoich pierożków, lecz zatrzymał się na moment, gdy usłyszał słowo "olbrzym". Doskonale widoczna przerwa nie trwała długo, zjadł ostatni kęs zamówionego posiłku i odsunął talerzyk od siebie, zabierając się za polanie sobie kolejnej czarki sake. Tempo... miał zbyt duże, wiedział o tym, że za szybko pije, ale był też świadomy, że z jego masą i wzrostem nie upije się tak szybko. A szczególnie gdy je.
- Nie stać cię na coś lepszego? Codziennie jestem nazywany olbrzymem. Pomyśl, Motylku. - odparł, odkładając buteleczkę z sake na bok. Mówił to całkiem beznamiętnie, ale dało się wyczuć w atmosferze, że trochę sobie z niej drwi. Prawdą było, że często słyszał to określenie, nieczęsto od nieznajomych, ale jednak spodziewał się, że jeżeli dostanie jakąś ksywkę, to będzie to właśnie taka. Tym samym rzucił Rizie pewne wyzwanie, którego wcale nie musiała podjąć, niemniej ciekawiło go co by wymyśliła innego, jeżeli nie "olbrzym". Dał jej chwilę czasu, bo zawołał kelnera. Nie gestem, nie pstrykaniem palcami, a zwyczajnie zaczepił go słowem, gdy ten przechodził obok. Pierożki gyoza to była tylko przystawka, coś na rozkręcenie się, by zaraz go nie rozbolał brzuch od przejedzenia. Wiedział, że wizyta w Hasu zaboli jego kieszeń, ale zamierzał się rozpieścić skoro zaraz wyrusza w podróż. Zamówił jeszcze zupę miso jako kolejną przystawkę, a do tego sukiyaki i unagi no kabayaki. I miał gdzieś, że jedno z tych dań jadało się tradycyjnie w zimie, a drugie w lecie. On po prostu lubił oba, więc postanowił je zjeść.
Nie umknęło mu oczywiście pytanie, a raczej prośba, by opowiedział coś o sobie, bo "wydawał się interesującą osobą". Trochę go to nawet bawiło, że ktoś spojrzał na jego znudzoną mordę, na te podkrążone oczy z workami pod nimi i stwierdził "tak, jesteś ciekawy". Tak czy inaczej, chociaż było to zabawne, to było to też mocno podejrzane. Riza robiła wrażenie osoby, która nie jest typową, spotykaną codziennie personą. Zdawała się być poza schematami codzienności i rzeczywiście mogła pytać o Arakawę dlatego, że uznała go za interesującego. A mogła też blefować i próbować wyciągnąć z niego jakieś informacje. Tylko jakie i po co? Nie był nikim ważnym, nie wiedział też niczego ważnego. Chyba że Motylek był z tych ludzi, na których polowała Szprotka w co... wątpił, ale nie odsuwał tego zupełnie na bok.
- Nie lubię mówić o sobie. Nie powiem ci nic, czego sama byś nie wywnioskowała. Przykładowo, jestem shinobim i, wierz lub nie, specjalizuję się w taijutsu. - sarkazm był wyczuwalny. Raczej nie dało się ominąć sugestii umysłu, że Senka z takim... ciałem może nie walczyć w zwarciu. Było to aż nazbyt oczywiste. Każdy to wiedział po pierwszym rzucie okiem, ale nie każdy wiedział co potrafi konkretnie i czy na taijutsu kończą się jego talenty. Na jego nieszczęście, tak. Na tym się kończyły. - Inni mogli nie mieć serca cię uświadomić, Motylku, ale cholernie dziwne jest proszenie nowopoznanych, dopiero co zaczepionych ludzi o to, by opowiedzieli coś o sobie. Tak czy siak, wydajesz się być barwniejszą osobą ode mnie. Opowiedz ty mi coś o sobie. Znacznie lepszy jestem w słuchanie i rzucanie głupich komentarzy. - dodał po chwili i chwycił w dłoń czarkę z sake, przyglądając się Rizie po raz kolejny. Dalej nie był pewien czy gra tylko taką... ekscentryczną, bo ma coś innego, niezbyt miłego w planach, czy może rzeczywiście jest tak ekscentryczna. Niezależnie od tego jaka była prawda, z obu opcji mógł skorzystać. Byli w patowej sytuacji, w której nikt nie mógł zrobić jakiegokolwiek agresywnego ruchu. Ani on, ani ona. Lotos miał swoje zalety i Senka zamierzał z nich korzystać. Zamierzał dobrze się bawić towarzystwem dziewczyny nieważne czy chciała go zabić, czy nie. Tak czy siak mógł sobie z nią teraz gawędzić, drwić sobie z niej i testować ją. Tak długo, jak znajdowali się wewnątrz knajpy Hasu. - A może chcesz zagrać w małą grę w zgadywanie? Ty próbujesz zgadnąć coś o mnie, a ja o tobie. Odpowiadać możemy tylko "tak", "nie" i "niezupełnie". - zadał pytanie, teraz nieco bardziej widocznie uśmiechając się, chociaż wciąż krzywo, wciąż niemrawo, ale jednak. Przyglądał się uważnie dziewczynie i wychylił czarkę, wypijając z niej sake. Co do zgadywania, to miał na myśli takie zdania w stylu "pochodzisz z biednej rodziny, więc wynagradzasz to sobie przesiadywaniem w drogich knajpach" i coś w tym stylu. Jakieś dedukcyjne myśli, które w tym momencie nie miały żadnego potwierdzenia, ale odkrywały to, jakie budziło się wrażenie. Dla Arakawy było to całkiem ciekawe - co ludzie myślą o innych, gdy nie mają o nich żadnej informacji. I jak dalekie to było od prawdy?
Obrazek
Awatar użytkownika
Kami Riza
Posty: 68
Rejestracja: 27 kwie 2021, 0:56
Ranga: Muryō no ninja
Discord: liza#0717
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Bank:

Re: Knajpa Hasu - 蓮

Riza jak tylko przełknęła jedzenie do końca, to wydęła delikatnie wargi. Krytyka jej twórczości jak najbardziej była słuszna, wręcz ona sama powinna się upomnieć jak słabe to było. Niby motylek też nie był najbardziej oryginalnym przezwiskiem ale relatywnie rzadko go słyszała. Najczęstsze w jej stronę teksty były typu "Dziewczynko szukasz tu czegoś? Nie zgubiłaś się dziecko? Wyskakuj z pieniędzy szmato."

Stety, czy niestety tutaj znowu pojawia się narracja jak strasznie jest w Hanie. Ludzie rzadko kiedy postrzegają innych jako ludzi. Osobiście nie przeszkadzało to jej jakoś bardzo, gdyż była świadoma, że to jest cena za wolność. Nie oszukujmy się też, czasami to było męczące dlatego nowopoznany Senka chociaż nie był najmilszą osobą pod słońcem, był dobrym towarzyszem do znajomości czy rozmowy. Nawet chwilowej, gdyby nigdy więcej mieli się już nie spotkać.

- Masz rację. Olbrzym wydawał się być tak ogromnym argumentem, że przyćmił ciekawsze opcje... - Zdecydowanie powinni przyznać jej order suchego żartu, ale taka odpowiedź wydała się jej najlepszą opcją wyjścia z tej sytuacji z twarzą. Zaczęła jeść kolejny kawałek sushi rozmyślając nad lepszym przydomkiem dla koleżki.
Jeszcze raz zlustrowała go wzrokiem, ewidentnie czując skupienie. Podsumowując to co o nim wiedziała: jego aparycja, cięty język i bardzo neutralne podejście. - A może by tak hmm... Sora? (miało być niebo, ale po polsku brzmi to bardzo miernie) - Poleciała bardzo metaforą, możliwe, że wręcz przesadziła. Chciała jednak pokazać Sence, że potrafi na coś wpaść.
A przechodząc do wyjaśnienia czytelnikowi, jeszcze nie rozmówcy, bo jemu opisze to dopiero jak się spyta o genezę. Albo może i wtedy nie, niech się domyśla jak mogła połączyć w taki sposób duet.
Samo usposobienie Arakawy wydawało się beznamiętne i neutralne niczym niebo. Dogryzki miały kojarzyć się z deszczem. Niby pogoda popsuta, jednak na dłuższą metę wcale nie niesie ze sobą szkody dla ludzi. Nawet sam kolor jego oczu kojarzył się z rozpogodzonym niebiem, a jednak tuż za linią horyzontu otoczoną chmurami niczym jego worki pod oczami. No i sam ogrom jego postury oraz ogrom błękitu.

Zadowolona z siebie uśmiechnęła się raz jeszcze nagradzając piwem i sushi. Nawet jeżeli mu się to nie spodoba, to sama z siebie była dumna. Na wzmiance o taijutsu pokręciła głową. Ciekawiło ją czy to był wybór sugerowany posturą i predyspozycjami czy po prostu taijutsu najbardziej przypadło mu do gustu. - Ile w tej decyzji było twoimi naturalnymi predyspozycjami, a ile własnymi preferencjami?- Popiła z kufla. Ciekawa była bardzo jego podejścia do tematu. Czy poszedł po najmniejszej możliwej linii oporu? Czy sam sobie wybrał taką ścieżkę? A może ktoś mu ją narzucił mówiąc, że zmarnuje talent. Zdecydowanie nie lubiła narzucania rzeczy, szczególnie tak ważnych jak sposób walki shinobiego.

- Tutaj rzadko kiedy możesz w ogóle porozmawiać na spokojnie z kimś, więc wolę skorzystać z okazji, by kogoś lepiej poznać nawet jeżeli nie spotkamy się już nigdy więcej w życiu. Relacje międzyludzike są bardzo ciekawe, niestety dla większości tutaj ograniczają się do handlu, kradzieży czy po prostu zabójstw. - Głęboko westchnęła. Taka jest cena za wolność, a to nawet nie tak, że wszyscy są tacy. A Senka był tego dobrym przykładem. By być fair wobec niego rzuciła. - Kunoichi, posługuję się Origami no jutsu.- Gdy wspomniał o grze w jej oczach pojawiły się ogniki. - Bardzo chętnie, dla pewności wolałabym, byś ty zaczął, Sora.- Po danej zgodzie zjadła już resztki z swojego talerza, więc jedyne co jej zostało to alkohol.
Obrazek
Awatar użytkownika
Arakawa Senka
Posty: 45
Rejestracja: 02 cze 2021, 6:18
Ranga: Cywil
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Bank:

Re: Knajpa Hasu - 蓮

Zdecydowanie "Motylek" nie był górnolotnym skojarzeniem i należało się w tym momencie powstrzymać od prostego, całkiem suchego żartu odnośnie motyli i ich lotności. Nie powstrzymała się za to Riza, która jak na swój młody wiek, to popisała się humorem godnym czterdziestolatka... co samo w sobie wypadało całkiem zabawnie. Tekst tak słaby, że aż żenujący, ale przez sytuację, przez to kto go wypowiadał, to wypadał śmiesznie. Na tyle śmiesznie, by Arakawa wbrew swej woli prychnął krótko, zwężając spojrzenie i kiwając głową na boki nieco rozczarowany, ale też nieco zaskoczony. Zaskoczony głównie swoją całkiem ekspresywną, jak na niego, reakcją. Nie skomentował tego żartu. Jego mina miała być wystarczającym komentarzem, który wyrażał mniej-więcej "oszczędź mi takich żartów, stać cię na więcej". Niby tak wyglądał, ale fakt faktem - został na swój sposób rozbawiony. Pewnie druga taka sytuacja się nie przydarzy, drugi raz ten absurd sytuacji nie zadziała, jednak Riza dopięła swego, o ile jej planem było rozbawienie Senki.
Rzucił jej wyzwanie z wymyśleniem mu innego pseudonimu, niż "Olbrzym", ale nie liczył na to, że dziewczyna podejmie się próby. Jaką ksywkę dało się wymyślić nieznajomemu? Wiadomo że opartą o jego aparycję, a czarnowłosy był subiektywnie dużym facetem, więc nawiązanie do tego było naturalne i oczywiste. Podobnym tokiem myślowym podążał sam Arakawa, w końcu "Motylek" nie był niczym wyszukanym, a jedynie prostą obserwacją stroju Rizy. Wymienili ze sobą dosłownie kilka słów, ale Motylek i tak zamierzał wymyślić coś innego. I wymyślił. W reakcji Senka otworzył jedynie szerzej oczy, marszcząc nieco brwi i czoło. Nie podobał mu się? Skądże znowu, właściwie wisiało mu i powiewało co wymyśli ta kruszynka, ale... nie rozumiał zwyczajnie dlaczego Sora. Dlaczego niebo? Co sprawiało, że... tak jej się kojarzył? Z jednej strony był tym zaintrygowany, bo pierwszy raz spotykał się z jakąś głębszą interpretacją jego osoby, ale z drugiej... niezbyt chciało mu się w to wnikać, dopytywać i prosić o wyjaśnienie jak totalny półgłówek, którym w tym momencie, jak najbardziej, był. Szczególnie, że Motylek wydawał się być dumny z siebie.
- Tak mnie jeszcze nikt nie nazwał. - odparł zgodnie z prawdą, nie wiedząc bardziej co dodać. Gdyby tylko rozumiał co miała na myśli, to mógłby rzucić jakimś komentarzem, głupim tekstem czy zgryźliwą uwagą, ale w tym przypadku postanowił nie drążyć sprawy. Zwyczajnie cała ta metafora ominęła go. Mało miał w sobie z poety, a tym mniej jeżeli chodziło o refleksje nad samym sobą.
Nadeszła pora na pierwsze konkretne pytanie Rizy i też pierwsze normalne, które nie brzmiało jak coś... podejrzanego. Było to całkiem niezłe pytanie, ale przez Arakawę przewałkowane już kilkukrotnie w jego własnym umyśle. Doskonale znał na nie odpowiedź, więc nie musiał tracić czasu na zastanowienie. Mimo to nie odezwał się od razu, dał sobie chwilę na namysł czy chce w ogóle dzielić się jakimiś informacjami o sobie. Nawet jeżeli tak błahymi. Tak już miał, że mało mówił o sobie, chociaż często mówił sporo.
- W całości ta decyzja była i predyspozycjami, i preferencjami. - odpowiedział właściwie... nie odpowiadając wcale na pytanie. Zamiast A lub B wybrał A i B. Na moment nawet zamilkł jakby na tym jego wypowiedź miała się zakończyć, nie dając Rizie żadnych informacji, nie dając jej też żadnej frajdy z rozmowy z nim. Akurat gówno go obchodziło czy Motylek się dobrze bawi. Nie był tutaj po to, aby ją zabawiać, ale skoro siedzieli już przy jednym stole i prowadzili rozmowę, to czemu nie mieliby skorzystać na tym oboje? Niech oboje się dobrze bawią. I taką podjął decyzję. - Za dzieciaka nie szło mi władanie chakrą, więc mi się nie podobało. Poświęcałem temu mniej czasu, bo nie miałem z tego frajdy. Za to zawsze miałem dryg do taijutsu, czułem postępy, widziałem i wiedziałem że idzie mi znacznie lepiej od innych, więc, jak to każdy gówniarz, chciałem pozostać w czymś lepszy od reszty. W taki sposób olałem chakrę jako smarkacz i trenowałem taijutsu. Inna sprawa, że wcale nie chciałem być ninja. - mówił najpierw patrząc na Motylka, ale z czasem jego wzrok przeniósł się gdzieś na bok, obserwując losowe osoby z Lotosu. Nie wyglądał jednak na nieobecnego, a zwyczajnie jakby... nie przepadał o tym mówić? Właściwie to nie przepadał mówić w ogóle o sobie, a szczególnie tak otwarcie, wskazując kim jest, nawet to poniekąd tłumacząc. Tak czy siak, opowiedział o sobie trochę, niezbyt przejmując się tym, że tak naprawdę wskazał dziewczynie gdzie tkwi jego największa słabość. W dupie miał ten sekret, bo i tak w pierwszych sekundach walki wychodziło na wierzch, że nie umie korzystać z chakry właściwie... wcale. Władał nią niewiele lepiej niż wtedy, jako smark zaraz po akademii.
Riza pozostała niezrażona uwagą, że to niezwykle dziwne prosić nieznajomych o opowiedzenie o sobie. Widocznie taka już była albo okazywała się doskonałą aktorką. Nawet wyjaśniła swoje podejście do tematu, które było... całkiem normalne. Nawet za normalne jak na Hanagakure, ale niewystarczająco normalne, by nie uznać Motylka za dość ekscentrycznego. W końcu jak wiele osób interesuje życie tych, których mogą nawet nigdy więcej nie spotkać? Może wielu, ale Senka patrzył na świat ze swojej perspektywy, w której miał daleko gdzieś kim byli inni i jak wyglądało ich życie. Tak długo, jak nie przekraczało to jego nie do końca jasnego wewnętrznego kodeksu. Zatem pokiwał tylko niemrawo głową na znak, że rozumie. Dziewczyna miała rację - nieprędko mogła mieć kolejną okazję tak zwyczajnie, spokojnie porozmawiać sobie z kimś i dowiedzieć się jak wyglądało jego życie. Na swój sposób mogło być to ciekawe, wszak wioska ta była niezwykle młoda, więc każda z dziwnych osobistości ją zamieszkująca miała jeszcze dziwniejszą historię. Historię, która ukazywała jak ich, zazwyczaj, problematyczna osoba radziła sobie w świecie, który jeszcze nie był tak pozbawiony zasad jak ten tutaj - w Hanie.
- Nie czuję się odpowiednią osobą, by prawić ci lekcje na temat relacji międzyludzkich, ale na przyszłość może nie wyskakuj od razu z prośbą o opowiedzenie czegoś o sobie, by zakończyć to "wymyśleniem" najbardziej oklepanej ksywki. - mruknął, odwracając na moment wzrok, bo kelner już przynosił jego zamówienie. Właściwie przyniósł jedynie zupę miso, a dwa dania miały "za chwilkę" dotrzeć. Wzruszył na to ramionami i zajął się swoim posiłkiem, chociaż nie na długo. Jedynie skosztował trochę tej jakże prostej zupy, a jakże satysfakcjonującej dla kubków smakowych. Słona, o wyrazistym smaku soi, ale też wyczuwalnym, morskim aromacie i rybnym posmaku. W skrócie - zadowalająca. Musiała jednak poczekać, bo Riza wyjawiła też coś o sobie, a mianowicie fakt, że jest kunoichi i posługuje się... Origami no Jutsu? Senka nie znał wszystkich klanów świata, ani wszystkich technik, zdolności i tak dalej. Właściwie to ledwo znał podstawy, trochę wiedział na temat klanów, które były w Kiri, trochę na temat tych z Ame, a trochę na temat innych, ale wciąż była to dosyć szczątkowa wiedza. Skąd pochodzili ci, którzy władali Origami? Cholera wie, znaczy, bez urazy dla Rizy, wszak cholerą nie była i pewnie wiedziała skąd pochodzi jej klan, ale Arakawa nie miał najmniejszego pojęcia. Niby spodziewał się, że dziewczyna jest kunoichi, ale też był nieco tym zaskoczony. Tak jakby oczekiwał, że w tej wiosce musi być ninja, ale jednocześnie nie pasowała mu do bycia ninja. I tak uważał. Logika podpowiadała mu, że tutaj musi umieć o siebie zadbać, nawet jeżeli jest córką kogoś bogatego, ale jej aparycja oraz zachowanie wskazywało, że jednak jest dosyć bezbronna, niezdolna do odnalezienia się w tym niebezpiecznym świecie, gdzie za sam fakt istnienia można było przestać istnieć, a co dopiero, gdy tak podejrzanie zaczepiało się nieznajomych. Niemniej, czarnowłosy nie zamierzał tego w żaden sposób komentować, ani nawet dopytywać na temat Origami no Jutsu. Wiedział co to origami, więc domyślał się, że pewnie chodzi o jakieś... władanie papierem? Brzmiało to jak zdolność śmiechu warta, ale w świecie przepełnionym chakrą i ślina potrafiła być zabójcza, a byle ołówek mógł stanowić broń zdolną przeszyć kogoś na wylot. Niewiele rzeczy dało się lekceważyć, gdy widziało się do czego zdolna jest ta wypełniająca shinobich i kunoichi energia. Inna sprawa, że Senka lubił lekceważyć różne rzeczy.
"Gra", którą dziewczynie zaproponował nie była jego wymysłem, a tworem Tayu, która na początku znajomości z Arakawą często frustrowała się, że ten nic o sobie nie mówi. Nic z rzeczy istotnych, nic z przeszłości, nic z teraźniejszości i nic z przyszłych planów, zaś całą gadkę wypełnia oddalonymi od jego osoby dyskusjami, w których należało się gimnastykować umysłowo, by wyciągnąć z tego jaką jest osobą oprócz "dziwną". Tak czy siak, Riza przyjęła ten pomysł z pewnym entuzjazmem, więc Senka dokończył na szybko swoją zupę, odsuwając miskę od siebie, którą zaraz zabrał kelner przystawiając mu kolejną - z sukiyaki.
- W tej grze najważniejsza jest szczerość z samym sobą. Nie odpowiadaj tak, jakbyś odpowiadała mi, a jakbyś odpowiadała sobie samej na stwierdzenie, które ode mnie usłyszysz. - to była taka mała porada, którą i on otrzymał od swojej dziewczyny, gdy pierwszy raz zaczęli w to się bawić. Niby prosta sprawa, ale odpowiedź zupełnie się zmieniała, gdy kierowaliśmy ją do kogoś konkretnego. Na zadane pytanie mogliśmy odpowiedzieć inaczej, biorąc pod uwagę, że ktoś czegoś o nas nie wie i mogłoby to wprowadzić go w błąd. Nie o to tutaj chodziło. Odpowiadaliśmy przed sobą, a to osoba zadająca pytanie miała wyciągać wnioski z tego, co usłyszała. Z tego "tak", "nie" lub "niezupełnie". Po tej poradzie Senka zamilkł na dłuższy moment, jakby zastanawiał się co chce powiedzieć, jak chce zacząć ich małą zabawę. Przy okazji polał sobie sake, ale nie wypił. Zostawił w czarce i ujął w ręce pałeczki, które już miał skierować do miski z sukiyaki, gdy jednak skierował je w stronę Motylka, wskazując na niego.
- Pochodzisz może nie z bogatego domu, ale z pewnością zamożnej rodziny. Wystarczająco zamożnej, by być restrykcyjną na tyle, żeby ograniczać swoją córkę w tym co robi. Dlatego wbrew ich woli wyprowadziłaś się do Hany, żeby zasmakować tej wolności i wyfrunąć z tej klatki, Motylku. - po tych słowach, jak gdyby nigdy nic, włożył pałeczki do miski i wyciągnął plaster wołowiny, zaraz zajmując się jedzeniem. W teorii istotne było też to jak wygląda osoba, gdy zgaduje się coś o niej, bo przecież nikt nie zmuszał nikogo do bycia w zupełności szczerym w głupiej grze. Każdy mógł kłamać, gdy temat był niewygodny. Albo po prostu gdy chciał. Ale Senka miał to gdzieś, może przyglądał się Motylkowi, gdy próbował trafić coś na jej temat, ale zaraz po tym zajął się jedzeniem, nie zważając na miny i jej reakcje. Oczekiwał odpowiedzi, bo koniec końców nie miało dla niego znaczenia czy trafił, czy nie. Ot, testował swoje szczęście i zdolności dedukcyjne. Tyle.
Obrazek
Awatar użytkownika
Kami Riza
Posty: 68
Rejestracja: 27 kwie 2021, 0:56
Ranga: Muryō no ninja
Discord: liza#0717
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Bank:

Re: Knajpa Hasu - 蓮

Jakkolwiek zareagował na jej suchara, więc to na pewno musiało znaczyć, że nie był najgorszy! Ale był wystarczająco słaby, by jak najszybciej wyrzucić go z pamięci. Szczególnie mina Senki również sugerowała, by celować wyżej, przynajmniej na poziom parteru, a nie humorystyczne depresje.

Zadowolona z "odzyskania" swojej dumy, uznając to za komplement wręcz kipiała samozadowoleniem. By nagrodzić swój bystry umysł zamówiła sobie słodki deser. Tym razem drugi kelner zebrał i szybko przyniósł jej zamówienie, którym była szarlotka. Zapach cynamonu był tak świetny i subtelny, że nie trudno o pomylenie tego z perfumami.

W momencie jak odpowiedział na jej pytanie kiwnęła głową i wzięła trochę ciasta do buzi. Jednak nie zawiódł jej nadziei, brzmiało to jak totalnie świadoma decyzja kierowana upodobaniami. Okropne jest bycie ograniczanym, ale najgorsze to ograniczanie samego siebie. Niby często ludzie dobrze czują się w rzeczach, które przychodzą im z naturalną łatwością. Tak jak ludzie preferują lubić to w czym są dobzi, to słabości również mogą powodować awersję. Jednak w takich sytuacjach to marzenia powinny być głównym decydującym czynnikiem, a nie jakieś logiczne decyzje. Chcieć to przecież móc! A skoro chciał iść w Taijutsu i w nie poszedł to postąpił słusznie. - A teraz żałujesz tego, że jesteś shinobi? - Czasu się nie cofnie, dodatkowo na takie decyzje ludzie nie zawsze mają wpływ. Według pozbyć się tego zawodu może być ciężko i problematycznie, ale realne. To oczywiście tylko jej opinia, jaki jest fakt jest prawdziwy do końca nie wiem.

Również Kami do końca nie interesowała jego słaba strona, nie miała wobec niego złych zamiarów, ani nie widziała płynących z tego korzyści. Każdy jest człowiekiem i w czymś był słabszy, więc to także żaden powód do wstydu. Na dobrą sprawę byli swoimi przeciwieństwami - ona bazująca na swoim hidenie, fuutonie i genjutsu, o wątłej posturze. No i on - duży mężczyzna preferujący walkę wręcz jednak z brakami w kontrolowaniu czakry. Chyba jednymi podobieństwami był ich kolor włosów i lubowanie się w dokuczaniu innym.

- Postaram się, następnym razem będę na starcie wymyślać górnolotne epitety i metafory. - Opowiedziała zlewając to, że jego problem raczej dotyczył pierwszej części - proszenia ludzi by opowiedzieli o sobie, a nie jej niebłyskotliwe przezwiska. Można byłoby bawić się w różne poznawanie drugiej osoby ale chyba najszybszą i najprostszą opcją wydawało jej się ta prosta prośba. W końcu szczerość i prostota to takie szlachetne cechy.

Kiwnęła głową. Nie kręciłaby jej ta gra, gdyby planowała nie grać w nią szczerze, a patrząc na uwagę wielkoluda on także podchodził do niej na poważnie. Chyba. - Niezupełnie. Chyba nie musiała mu dokładnie tłumaczyć co do końca się nie zgadzało. Jej najbliższa rodzina nie była z tych zamożniejszych, ale starała się stworzyć swoją renomę w świecie ninja. Zostawiając rodzinkę tam gdzie zostawiła - czyli daleko w przeszłości.

- Nie byłeś z żadnej wioski ninja, najwyżej ich okolic ale w samej nie mieszkałeś. - To był jej strzał na którego mam nadzieję nie odpowiedział wcześniej przy pytaniu o przymusowym zostaniu shinobi. Według niej musiał mieć wcześniej do czynienia z ninja, by mieć poczucie, że to jest to czego nie chce robić. Dzieciaki w wioskach wydawało jej się jakoś automatycznie lubią ten zawód, w końcu sąsiad, sąsiadka, brat, ojciec, kuzyn też przeważnie robią w tej fusze.
Obrazek
Awatar użytkownika
Arakawa Senka
Posty: 45
Rejestracja: 02 cze 2021, 6:18
Ranga: Cywil
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Bank:

Re: Knajpa Hasu - 蓮

Senka lubił mówić, że niczego nie żałuje. Lubił też tak myśleć, chociaż doskonale wiedział, że zwyczajnie siebie okłamuje. Tak naprawdę żałował bardzo wielu rzeczy w swoim życiu, ale jednoczenie nie przejmował się nimi dostatecznie, by jakoś się tym zadręczać. I to też nie było do końca prawdą, gdyż istniało kilka tematów, które spędzały mu sen z powiek. A i tak miał go niewiele. Pozostawał jednak zupełnie szczery, gdy mówił, że nie chciał być ninja. Nie było to jego planem, marzeniem, ani nawet pomysłem. Gdyby nie Reigen, to pewnie... pewnie nie wiadomo kim by był. Czasami zastanawiał się jaka przyszłość na niego czekałaby, gdyby nie został wysłany do akademii, ale zawsze dochodził do jednakowego wniosku, a raczej jego braku. Nie miał pojęcia. Domyślał się, że skończyłby źle. Nie miał przecież żadnych konkretnych talentów, ani zdolności, na których mógłby zarabiać. Zostałby zatem jednym z wielu zwyczajnych roboli o zerowych perspektywach i równie ambitnym wynagrodzeniu, które ledwo wystarczałoby mu na przeżycie. A jako shinobi? Hoho! Czekały na niego co dzień wspaniałe horyzonty pozostawienia swojego ścierwa bogatszego o nóż między żebrami gdzieś w brudnej, zaszczanej uliczce. Ale przynajmniej nie narzekał na pieniądze. Wszystko miało swoją cenę. A jednak, gdy Motylek pytał o żałowanie...
- Nie. - nie miał zamiaru elaborować dlaczego, ale czuć było prostą szczerość w jego krótkiej wypowiedzi. Mógł nie chcieć być shinobim, ale ostatecznie była to pewnie najlepsza możliwość dla kogoś takiego, jak on. Właściwie nie żałował, ani nie był szczęśliwy, że był ninja. Było mu to teraz bardzo obojętne. Starał się nad tym za bardzo nie rozwodzić. Był ninja i tyle. Byleby nie być służalczym psem czy czyjąś własnością.
Między wypowiedziami pozwalał sobie po trochu zjadać zamówione potrawy. Wszystkie zostały doniesione, a on nieśpiesznie, ale swoim tempem jadł, czasami zdawałoby się, ignorując nawet Rizę. Wszystko miało swoje priorytety, niestety, a Senka przyszedł do Lotosu po to, aby w komforcie napełnić żołądek. Towarzystwo drobnej niewiasty może i urozmaicało wieczór, ale nie było mu w żaden sposób potrzebne. Też nie tego oczekiwał, gdy przekraczał próg tej karczmy, toteż pozwalał sobie na zajęcie się tym, co było istotniejsze - jedzeniem. Niemniej, uniósł jedynie na moment swoje zmęczone oczyska znad miski, by spojrzeć na kunoichi przelotnym spojrzeniem, gdy zapewniła, że następnym razem zacznie z marszu od "górnolotnych epitetów i metafor". Zupełnie nie o to mu chodziło i nie do końca wiedział czy Riza jest tego świadoma i jest to jakimś żartem, czy po prostu jest taką... uroczą, dziecinną idiotką. Nie wiedział też czy to on nie jest zwalistym debilem, który nie pojmuje o co chodzi w tej wypowiedzi i bierze ją bardziej na poważnie, niżeli było to w planach Motylka. Tak czy siak, sprawa pozostawała niezwykle błaha, więc nie odezwał się. Dokończył Sukiyaki i przysunął do siebie węgorza - unagi no kabayaki.
"Niezupełnie" było całkiem satysfakcjonującą dedukcją jak na początek ich "zabawy". Właściwie niczego o sobie nie wiedzieli, a jednak już coś trafił. Jego założenie było poparte właściwie niemalże zupełnie aparycją Rizy, a dopiero później jej frywolnym charakterem, którego wciąż nie był nawet pewien. Powoli przekonywał się, że dziewczyna wcale nie udaje, a po prostu jest taka... ekscentrycznie społeczna. Eufemistycznie ujmując. Odpowiedź, którą uzyskał była jednak najmniej konkretną. Nie mówiła wcale czy mylił się w kwestii ucieczki, czy zamożności, czy może restrykcyjności. Wiedział za to, że na ogół nie mylił się, a jednak w pewnym stopniu nie miał racji.
Nastąpiła kolej Motylka na wyprowadzenie pewnej tezy, a przez ten czas Senka opróżnił czarkę z sakę, która już czekała na niego dłuższą chwilę. Nie mieszkał w wiosce ninja? Dziwne założenie. Nawet nie wiedziała, jak bardzo się myliła, bo mieszkał nawet nie w jednej, a w trzech wioskach ninja.
- Nie. - kolejna lakoniczna odpowiedź wydostała się z jego ust. - Nie biorę pod uwagę Hany. - doprecyzował, aby było jasne, że nie próbuje grać półprawdą, uznając że aktualne zamieszkanie w Hanagakure można podpiąć pod postawioną tezę. Mieszkał w Kiri i mieszkał w Ame. Obie wioski ninja, obie powiązane z wodą, ale też krwią. Ogromnymi ilościami przelanej krwi, aczkolwiek tylko jednej tragedii był świadkiem. Nadal nie rozumiał tezy Motylka. Przecież wiedziała, że jest ninja, wiedziała że słabiej radził sobie z chakrą, że miał jakiś trening, więc skąd pomysł, że nie mieszkał w wiosce ninja? Dziwne to było, ale ostatecznie nie obchodziło go co ją skłoniło do takiego "pytania". Teraz nastąpiła jego kolej.
- Mało w tobie empatii. To dlatego ta wioska cię zachęciła. Dbasz o siebie, a reszta świata nie ma dla ciebie znaczenia tak długo, jak nie przynosi ci uciechy. - mogło to brzmieć, jakby mówił zupełnie pewny, jakby właściwie opisywał Rizę, ale faktem było, że dalej "grali", a on jedynie stawiał tezę, na którą Motylek powinien mu odpowiedzieć. Powinien, bo tak naprawdę nie musiał. W każdym momencie mógł przerwać grę, uznać że nie odpowie albo nawet oburzyć się. Bądź co bądź, była to tylko i wyłącznie głupia gra, mająca im zająć czas bez uciekania do gadki-szmatki o pogodzie, ulubionych kolorach i zwierzątkach. Chociaż o tym ostatnim Senka, gdyby był nieco bardziej otwarty i mniej "zawstydzony", chętnie porozmawiałby. Tak czy inaczej, zaczął powoli zjadać ostatnią swoją potrawę - węgorza, a więc powoli też zbliżał się czas, w którym będzie gotów pożegnać drobną kunoichi i ruszyć w swoim kierunku. Dokładniej - w kierunku mieszkania i zacząć przygotowania do wyruszenia z Vritrą w podróż chuj-wie-gdzie.
- Tak poza grą - dlaczego Sora? - niby miał głęboko gdzieś dlaczego, ale z drugiej strony... było to dla niego tak niezrozumiałe, że w pewnym stopniu intrygujące. Już nawet nie chodziło o to za jaką osobę go ma, że uznała, iż ten pseudonim będzie właściwy. Bardziej intrygowało go jakim tokiem myślenia podążyła, by wymyślić coś takiego. W końcu jego "Motylek" był podyktowany tylko i wyłącznie aparycją Rizy. Nie było w tym żadnej wzniosłości, metafory czy górnolotności, o którą posądzała siebie kunoichi. I o którą, poniekąd, posądzał ją teraz i Senka.
Cokolwiek dalej się wydarzyło, to Senkę już niezbyt obchodziło. Dokończył swój posiłek, a przecież po to tutaj przede wszystkim był - aby zjeść coś smacznego, napić się nieco alkoholu i zaznać odrobiny luksusu zanim wyruszy... cholera wie gdzie. Spodziewał się, że warunki będą takie, jakie na misjach, czyli spanie po lesie, jaskiniach i innych mało wyszukanych miejscach, od których można było nabawić się tylko kolejnych dolegliwości zdrowotnych. Wracając, sake chociaż chciałby dokończyć, tak nie mógł. Buteleczka mimo że swoją objętością nie zawierała wiele, tak wciąż pozostawało jej pół, a Arakawa nie zamierzał jak zupełny dusigrosz i ochlejmorda wyżłopać teraz wszystko na raz, byle tylko nie zostawić trunku za sobą. Nie miał też możliwości zabrania alkoholu ze sobą, jako że knajpa Hasu na to nie pozwalała, toteż nie pozostało mu nic innego, jak sprezentowanie reszty Motylkowi. Gest, o który normalnie nie można było go podejrzewać, wszak rzadko, a właściwie prawie nigdy, robił coś bezinteresownie.
- Na mój koszt, zabaw się. - rzucił do dziewczyny zadziornie, chociaż jego twarz na nic takiego nie wskazywała. Specjalnie użył takich... dwuznacznych słów, jakby była jego... ekhem, nazwijmy to "laleczką". Jednocześnie postawił tuż przed nią resztę sake i powoli podniósł się, spoglądając na nią z góry - czy tego chciał, czy nie. Miał trochę wzrostu, a przy stolikach się siedziało, więc czuł się teraz tym bardziej, jakby miał przed sobą dziecko. Dziecko, któremu dał trochę alkoholu. Cóż, przynajmniej to nie jego dziecko.
- Na mnie już pora. Postaraj się nie zginąć, Motylku. Ciekawa z ciebie dziewczyna, chociaż trochę dziwna. Ale kim ja jestem... - nawet nie dokończył myśli, zamiast tego po prostu kiwnął jej głową i ruszył ku wyjściu, po drodze zaczepiając oczywiście kelnera, który akurat zmierzał z rachunkiem. Może czujne oko pracownika wyczuło, że klient zaraz będzie się ulatniał? Może. W każdym razie Senka zapłacił należną kwotę, swoją drogą nie tak małą, a następnie opuścił lokal, zmierzając ku swojemu mieszkaniu.
Z/T

//Dzięki za fabułkę Merodi. Z różnych powodów wyszło to jak wyszło, niemniej, była to przyjemna fabułka i miło mi się z Tobą pisało. Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze przyjdzie nam popisać jak oboje będziemy mieli nieco więcej zapału. XD A, no i ulatniam się, bo czekam już troszkę, a i tak mieliśmy kończyć. Czas dręczyć Dona o Hachimon. <3
Obrazek
Awatar użytkownika
Yasei Souh
Posty: 162
Rejestracja: 14 maja 2021, 13:51
Ranga: Muryō no ninja
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Techniki:
Bank:

Re: Knajpa Hasu - 蓮

Yasei Souh otworzył wejście do knajpy na tyle mocno, że drzwi niemalże wyłamały się z framugi. Nie to, że chciał cokolwiek zniszczyć - po prostu trochę za mocno je pchnął. Papieros w buzi był ledwo odpalony, przez co wciąż pozostało wiele do spalenia tego cholerstwa. Kanabo trzymał w ręce, ale nie w pozycji, która wskazywałaby na chęć do bijatyki - oparł broń o bark tak jakby pokazywał, że w tym momencie akurat odpoczywa. Nie spiesząc się szedł w stronę dwójki shinobi, a każdy jego krok był ciężki, jakby wskazując na dużą masę Souha. Przy każdym kroku dodatkowo słychać było dźwięk metalowych okuć oraz narzędzi shinobi uderzających o siebie. Można powiedzieć, iż scena ta wyglądała bardzo westernowo. Chwilę to trwało, ale wreszcie zapewne udało mu się podejść do Senki oraz Rizy, którzy o czymś konwersowali.

Gdy był już wystarczająco blisko wolną ręką wyciągnął papierosa z buzi i wypuścił duży kłąb dymu. Następnie spojrzał na nieco zbyt kolorową dziewczynę - kompletnie zresztą ignorując stojącego obok niej faceta.

- Riza. Mamy ruszyć razem na misję. Zbieraj się. - oznajmił zanim znowu wsadził papierosa do gęby, żeby zaciągnąć się kolejną porcją rakotwórczego dymu składającego się z ogromnej ilości substancji, o których istnieniu wolał nie wiedzieć. Powiadają, że głupi ludzie są tymi najszczęśliwszymi, a wszystko, co przeżył, zdawało się potwierdzać tę teorię. On sam przecież swoje nieszczęście zawdzięcza głównie własnej chęci posiadania zbyt wielkiej ilości wiedzy. Obecnie oddałby wszystko, aby wrócić do życia, w którym mógł nie myśleć o własnym nieszczęściu. Kiedy osoba, na której mu zależało nadal żyła, a rodzina nie pragnęła jego rychłej śmierci. Teraz pozostała mu tylko samotna wędrówka i zemsta. Chociaż może nie aż tak samotna biorąc pod uwagę, że już drugi raz idzie na misję z Rizą. Osobą zbyt słabą, żeby póki co mogła się obronić na misjach.
Jak ona w ogóle dawała radę przeżyć na nieprzyjaznych ulicach Hanagakure? Ciężko mu było powiedzieć. Było tu jednak wielu zwyrodnialców, którzy zapewne chcieliby porwać ładną kobietę w różnych karalnych celach. Siła była jedyną władzą w tej Wiosce, a dziewczyna nie posiadała jej ani trochę - przynajmniej nie w stopniu, w którym Souh by wiedział. Być może miała jakiegoś asa w rękawie?
Prowadzone WątkiRetsu
Sloty4/5
Persona non GrataS - Fumei Mesai
Supertitions and WitchcraftB - Katsuse Hatsuri
Enter the DragonC - Yuki Azuma
The Bandit HuntC - Hattori i Miko
Awatar użytkownika
Kami Riza
Posty: 68
Rejestracja: 27 kwie 2021, 0:56
Ranga: Muryō no ninja
Discord: liza#0717
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Bank:

Re: Knajpa Hasu - 蓮

// Cieszę się, że się podobało i również przeprosiny z mojej strony w jaki sposób to wyglądało. Teraz też nie odniosę się za dużo do posta Senki, bo chyba nie dałabym rady wtedy na niego odpowiedzieć tak jakbym chciała więc odpiszę na dialogi albo parę konkretnych rzeczy //
- Prawda. - Potwierdziła Sence, była tu z własnego wyboru dla samej siebie, inni są w momencie gdy ona tak chce albo dobrze się bawi. Nie zdążyła się jeszcze nigdy do nikogo bardziej emocjonalnie przywiązać, szczególnie w tej dziurze. Owszem ma parę osób, które dobrze rokowały ale czasy są jeszcze niespokojne, zresztą nawet nie jest w stanie stwierdzić czy osiedli się tu na stałe, czy może kiedyś ruszy szukać innej ścieżki. - Uznajmy, że na to pytanie odpowiem jak następnym razem się spotkamy. - Wyszczerzyła się do wielkoluda jedząc swoje jedzonko. - Vice versa, Sora. Do następnego! - Podniosła jego sake, by wypić jego zdrowie na wyjście, lekko się skrzywiła pod koniec pod wpływem alkoholu. Do knajpki wszedł drugi mężczyzna, którego nawet znała! Nie wiadomo czy machała na pożegnanie do Senki, który pewnie już nawet wyszedł czy do nadchodzącego Yaseia. Rzuciła należne Ryo na stolik wcinając ostatni kęs jedzenia. - Jaaaaaaasne! - Powiedziała z jedzeniem w ustach energicznie zrywając się do podróży. - Ruszajmy.
Obrazek
Awatar użytkownika
Kirihito Mitsuhashi
Posty: 242
Rejestracja: 27 kwie 2021, 17:26
Ranga: Muryō no ninja
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Bank:

Re: Knajpa Hasu - 蓮

Amegakure i sprawa zaginionych krów
Przygoda D5
UczestnicyHao
Hao nie bał się pracy jednak wolał nie pracować jeżeli nie trzeba było albo praca mu nie odpowiadała. No cóż znalezienie tablicy ogłoszeń w porcie... to nie było miejsce od tego. Tak czy owak postanowił znaleźć NAJMNIEJ obskurną karczmę bądź bar w Hanie. Burdele więc odpadają siłą rzeczy. Tak czy owak trafił do Knajpy Hasu. Był to chyba najbardziej... czysty budynek w całej Hanie jednak nikt nie mówił, że jest tu bezpiecznie, w Hanie nigdzie nie jest bezpiecznie. Wujo Hao lubił wypić sobie co nieco więc zdobyta przez Hao wiedza na temat knajp mogła okazać się bezcenna. Hao po wejściu do środka mógł zauważyć nieprzychylne spojrzenia ochrony w jego stronę. Ochrony? Tak bo tak knajpa miała własną ochronę i wbrew pozorom nie była to jakaś zawszona hołota, tak samo jak za barem czy w drodze do klientów nie było jakiś zapyziałych ludzi. To miejsce faktycznie miało jakąś klasę. A czemu patrzyli na Hao spode łba? No cóż, była to ochrona i mieli chronić a sam Hao... nie wyglądał na luksusowego człowieka. Tak czy siak stał teraz w pierwszej części i mógł ruszyć dalej w głąb pomieszczeń bądź zrobić coś innego. No cóż miał dostęp do tych pomieszczeń, które są udostępnione wszystkim gościom zgodnie z rozkładem pomieszczeń.
Obrazek
► Pokaż Spoiler
Obrazek
Awatar użytkownika
Maji Hao
Posty: 19
Rejestracja: 11 mar 2022, 15:39
Ranga: Muryō no ninja
Discord: Liber#8595
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Bank:

Re: Knajpa Hasu - 蓮

Chłopak nie sądził że w jego rodzimym Wiosce jest taki kłopot ze znalezieniem porządnego lokalu. Przynajmniej w tej części Wioski. Musiał jednak przyznać z ręką na sercu że nigdy jakoś nie interesowało go to zagadnienie. Nie miał po co chodzić do takich lokali. Sam jednak podjął decyzję że tutaj poszuka zajęcia. Nie miał tylko pojęcia co go podkusiło. Miał nadzieje że za wiele takich okazji mieć nie będzie. Coś jednak czuł że jego odczucia nie mają znaczenia w kontekście przeznaczenia. Teraz mógł tylko westchnąć iść dalej. Owo westchnięcie musiał jednak wykonać cicho i pod nosem. Nie chciał bowiem podpaść ochroniarzowi. Widać było że był zaprawiony w boju po przez poskramianie niesfornej klienteli. Bardzo nie chciał przekonać się o jego umiejętnościach w tym zakresie. Musiał jak najszybciej odszukać właściciela tego przybytku. Mógł zapytać ochronę, ale szczerze? czuł na ich widok lekkie ciarki i nie miał ochoty z nimi rozmawiać jeśli nie musiał. Skierował się więc w kierunku szynkwasu i zagadał do barmana, albo innej osoby tam urzędującej.
Witam...umm. Zaczął w sumie nieprzygotowany. Mam na imię Hao. Przedstawił się i przymknął jedno oko i lekko skrzywił. Nie miał za wiele doświadczenia w komunikacji z ludźmi i nie za bardzo wiedział jak ma się zachować. Przyszedłem tutaj booo... ehhh, przepraszam. Szukam zajęcia, pracy. Jest jakaś opcja aby znaleźli państwo zajęcie dla młodego chłopaka?
Awatar użytkownika
Kirihito Mitsuhashi
Posty: 242
Rejestracja: 27 kwie 2021, 17:26
Ranga: Muryō no ninja
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Bank:

Re: Knajpa Hasu - 蓮

Amegakure i sprawa zaginionych krów
Przygoda D7
UczestnicyHao
Wszystko żyło sobie swoim życiem, tak samo jak ta knajpa. Ludzie w środku zajmowali się swoimi sprawami więc jakoś sporo osób nie zwracało uwagi na Hao, ot normalne spojrzenie na osobę, która to co dopiero weszła do budynku i tyle... no oprócz ochrony. Tak czy owak Hao podszedł do szynkwasu gdzie to stał sobie jeden z pracowników ogarniając sobie jakieś tam pracowniczowe rzeczy, czyli po prostu się opierdzielając z racji na brak zamówień w tej konkretnej chwili. Kiedy to Hao zbliżył się do niego ten natychmiastowo "przykleił" sobie do twarzy sztuczny uśmiech czego nawet zbytnio nie próbował ukrywać. Nie zdążył jednak nic powiedzieć ponieważ Hao go ubiegł na co barmanowi uśmiech delikatnie opadł. -Nie mamy aktualnie żadnych wolnych stanowisk-Swoją drogą co ninja chciałby tutaj robić. No ale cóż to już nie jemu oceniać. Tak czy owak ktoś chyba jednak słuchał Hao bo po chwili podszedl do niego dość elegancko ubrany mężczyzna. -Witaj, tutaj raczej dla ciebie pracy nie znajdą jednak będę miał jakąś robotę dla ciebie, jest to dość... delikatna sprawa i nie chcę o niej rozmawiać tutaj. Pogadajmy przed knajpą- Pułapka czy może jednak facet faktycznie chce mu zaproponować pracę? Co prawda nie przedstawił się nawet no ale cóż... dziwna ta Hana. Co do samego mężczyzny ubrany był po prostu w garnitur, był sobie czarny... w sensie garnitur a nie facet i nie miał przy sobie broni... chyba.
Obrazek
► Pokaż Spoiler
Obrazek
Awatar użytkownika
Maji Hao
Posty: 19
Rejestracja: 11 mar 2022, 15:39
Ranga: Muryō no ninja
Discord: Liber#8595
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Bank:

Re: Knajpa Hasu - 蓮

Sytuacja nie rozwijała się tak jakby można się było tego spodziewać. Jednak jak to mówią, spodziewaj się nie spodziewanego. Jednak na co on właściwie liczył? że od tak znajdzie robotę czy coś? I to tak od razu? dobre sobie. Kiedy już miał zbierać się do wyjścia zaczepił go jakiś dziwny osobnik. Czemu dziwny? chłopakowi się taki wydawał gdyż nie za często miał okazję obcować z tak odzianymi osobnikami. Zlustrował go więc od stóp do głowy podziwiając w gruncie rzeczy ubiór. O ile strój był elegancki o tyle jego słowa już nie, ba, brzmiały wielce podejrzanie i dosyć nielegalnie. Hao nie zwykł jednak oceniać zawczasu bez zebrania informacji. Wszak słowa mogą zwodzić. Dobrze... chyba....Pan prowadzi. Odparł z lekkim oporem. Gdyby ten jegomość chciał by go zaprowadzić gdzieś w ustronne miejsce to by podziękował grzecznie i wyszedł. Jednak skoro mieli udać się przed przybytek w którym aktualnie byli, to nie miał nic przeciwko. Kto wie, może sytuacja rozwinie się w wielce satysfakcjonującą? Maji wyjął "wykałaczkę" z kieszeni i włożył ponownie do ust kierując się ku wyjściu z knajpy
ODPOWIEDZ

Wróć do „Hanagakure no Sato”