"Park"
Park położony na obrzeżach Hany. Chociaż... Nie, nazywanie tego miejsca parkiem można by uznać za dość spore przejęzyczenie. Drzew w tym miejscu jest niewiele. Praktycznie wszystkie już dawno obumarły, nie rodząc nowych liści już przez długi czas i wedle praw natury, nie miało się to zmienić. Duża część z nich została również ścięta bądź zdewastowana w sposób, w jaki można by się zastanawiać, gdzie podziało się 3/4 rośliny. Większość z nich została okrutnie potraktowana już po powstaniu Wioski Ukrytej w Kwiatach. Najlepiej trzyma się duży, o rozłożystych gałęziach klon: jako jedyny zdaje się jeszcze "żyć", chociaż wiele osób robi zakłady, za ile zniknie z powierzchni ziemi. Poza tym często przystrajany jest przez niektórych mieszkańców zwłokami tych mniej szczęśliwych, niekiedy po stwierdzeniu u nich zatrucie metalem spowodowanym kilkoma dźgnięciami kunaiem. To, że jest to "park", podpowiada kilka zbitych z desek ławek, z czego dwie z nich zdążyły zostać połamane w tajemniczych okolicznościach.
Pozwoliła zdać się na los, idąc tam, gdzie nogi ją niosły. Bez większego planu, krocząc ubitą drogą wraz z Akane. Miała chwilę, by spędzić czas ze swoją uczennicą - zwłaszcza, że wolne miało się skończyć w momencie powrotu Gonpachiro. A później? W drogę, ku przygodzie. Dni powoli robił się coraz krótsze i zimniejsze, a jesienna pogoda przestawała przypominać późne lato. Póki co jednak było jeszcze względnie, a to wypadałoby wykorzystać. W drodze przystanęła więc przy jednym ze sklepów kupując dwa lody na patyku - szczęśliwie dość zmrożone, by nie zaczęły się magicznie roztapiać po opuszczeniu przybytku, co raczej było zasługą pogody, a nie tamtejszych zamrażarek.
- Korzystajmy, póki jeszcze nie jest na nie za zimno. - stwierdziła podając jedną ze zdobyczy dziewczynie, odpakowując z papierka własną sztukę i wrzucając ją do pobliskiego kosza. Po tym zaś wkroczyła po kilkudziesięciu metrach na teren tutejszego parku. Wyjątkowo pustego, bez zapijaczonych rezydentów wioski, czy mniej żywotnych już-nie-mieszkańców huśtających się na drzewie. Podeszła do drewnianej, zbitej na szybko ławki, która to zdążyła skrzypnąć delikatnie pod naporem dziewczyny. Od razu też zrobiła miejsce białowłosej, by też miała gdzie posadzić tyłek. Koniec końców przyszły trochę odpocząć, a ten przydałby się bardziej Mirai niż Tsuchikage - ostatecznie to nie Shuten skończyła przed chwilę pracę w szpitalu.
- Szczerze powiedziawszy mam trochę nadzieję, że po wyruszeniu Gonpachiro wróci trochę do bycia... no, sobą. - stwierdziła, przerywając dość dłuższą ciszę, jaka zapanowała ze strony Godaime. Nigdy jakoś i tak nie czuła, by była duszą towarzystwa. W porównaniu z lalkarzem chociażby. - Nie wiem w sumie, co o nim sądzisz, ale to dobry człowiek. Zwyczajnie życie było dla niego zbyt okrutne. A teraz nawet nie mam komu ponarzekać na jego niezbyt górnolotne wiersze. Bo ich nie ma. - ale mogła ponarzekać na ich brak, co właśnie robiła przed odgryzieniem kawałka loda. No tak, no przecież. Jak nie wiadomo, co dalej, to można narzekać. Narzekanie to odpowiedź na wszystkie pytania. - Swoją drogą, skoro raczej niedługo stąd odejdziemy: jest coś, co chciałabyś przed tym zrobić? Nie wiem... odwiedzić jakieś miejsce. Czy cokolwiek... - albo to może nie odpowiedź na wszystkie-wszystkie pytania? Znowu zaczęła nieco się gubić w tym, jak podtrzymać rozmowę. W gruncie rzeczy sama zgarnęłaby już Kamaboko i ruszyła w drogę, a całe to czekanie nieco rudowłosą zabijało. Już dość się wysiedziała przez te tygodnie nic z tego nie mając.