Piękna to rzecz -
wierzyć. Niezbędna ludzkości. Kultura się rozwijała, technologia brnęła do przodu, wymyślano coraz to dziwniejsze zdolności i otwierano możliwości. Jedno zaś z ludźmi pozostawało, rzecz niezmienna, rzecz stała - zmieniał się tylko jej obiekt. Centrum.
Człowiek po prostu musiał w coś wierzyć.
Shijima nie wierzył w swoje możliwości, nie potrafił prowadzić śledztw. Nie wierzył w to, że dziewczynie nic nie jest, ani w to, że szybko ją znajdą. Wierzył za to w to, że ludzie wiary potrzebują - i taką chciał dać temu mężczyźnie, któremu zostało odebrane coś bardzo cennego.
Ktoś bardzo cenny. W dodatku - nie po raz pierwszy.
Jeśli więc człowiek potrzebuje wiary czy może przyzwyczaić się do tragedii? W końcu przywyknąć do tego, że masz pecha i po prostu zwrócić się w inną stronę, gdzie właśnie ta wiara we własne możliwości cię podbuduje, zmieni, przekształci? Z bólem nie można wygrać, ale można się do niego przyzwyczaić. Im dłużej boli tym bardziej wzrasta znieczulica. Poczujesz się źle przez miesiąc, trzeci, dziesiąty i w końcu gdy mówisz "boli mnie głowa" to dodajesz "ach, nie szkodzi, przywykłem"! Im mocniej walczysz z bólem tym bardziej on wzrasta - jak ta rana w buzi, którą ciągle podrażniasz językiem mimo tego, że zdajesz sobie sprawę z głupoty tego przedsięwzięcia.
Taki ból, jak i brak wiary, zamieniał się w końcu w niepokój. A ogień był aż nadto podatny na każde drgnięcie wiatru,
-
Tak... - Odparł przez mgłę własnego zamyślenia, gdy jeszcze obrócił się przez ramię i spojrzał na dom. Zgadzali się z tym, że ani nie został porwana z domu ani nie uciekła sama. Wszystko było na swoim miejscu. Nie można raczej mówić o kradzieży - rzeczy były na miejscu. Od razu wykluczyłeś że dziewczyna jest geniuszem zbrodni, że tak dobrze zaplanowała zniknięcie jak i to, że jakiś geniusz zbrodni tak dobrze wziął się za kradzież (tak, tak, to też przeszło mu przez głowę) i dlatego pokój był w porządku. Odrzucił to głównie dlatego, że ci ludze nie wyglądali na bogaczy, którymi ktoś taki by się zainteresował. -
Jeśli jesteś kochającym córkę ojcem to czy nie idziesz przed zgłoszeniem zaginięcia do miejsca, gdzie córka powinna być albo do jej lubego? - Przesunął czerń oczu po twarzy Reiyi, po cieniach drzew, które czekały na wiosnę, aż w końcu spojrzał przed siebie tak, jakby nie widział obrazu dla każdego człowieka widocznego. Jakby się zawiesił. Zwłaszcza, że nastąpiła po tym dłuższa chwila ciszy. -
Czy rrodzic jest skłonny do sprzedania własnego dziecka? - Dokończył myśl, swoje pytanie retoryczne i w końcu ruszył do przodu gładziutkim, bezszelestnym krokiem. Jak duch. -
Do biblioteki nie jest długa droga. - Zapewnił niewiastę z lekkim uśmiechem.
Trzymał w dłoni podarowane zdjęcie.
Shijima spojrzał na kobietę zastanawiając się, czy kojarzy ją z wyglądu, po czym wysunął wspomnianą fotografię w jej kierunku.
-
Dzień dobry, moja godność Kurama Shijima, a to Reiya, zajmujemy się zaginięciem tej panienki. - Położył zdjęcie na blacie i delikatnie przesunął w kierunku kobiety. -
Najmocniej przepraszam za zajmowanie pani czasu, ale sprawa jest pilna... Czy mogłaby pani powiedzieć coś o zaginionej? Lub kto widział ją ostatni, byśmy mogli pokonwersować?