• Ogłoszenia
  •  
    Aktualności fabularne
    Obecna pora roku: Wiosna 164r.

    Poniżej znajdują się ostatnie wydarzenia oraz ważniejsze ogłoszenia. Są one często opatrzone datą dodania, przy czym najświeższe informacje umieszczone są na samym początku listy.

    24.04.2024 - podsumowanie wydarzenia wioskowego w Sakuragakure. Więcej informacji w najnowszych aktualnościach fabularnych.
    Kącik Nowego GraczaSamouczek Wzór Karty Postaci AtrybutyRozwój postaci i koszty chakry Atuty Klany i organizacje Informacje o świecie Handbook
    Powyższe tematy powinny zawierać wystarczająco informacji, by móc bez przeszkód napisać Kartę Postaci i rozpocząć grę. W przypadku dalszych niejasności, zapraszamy do kontaktu zarówno na chatboxie, przez wiadomości prywatne oraz przez nasz serwer Discord.
    Administracja
    Pingwinek Chaosu
    Główny Administrator
    Norka
    Główna Mistrzyni Fabularna
    Hefajstos
    Główny Moderator Kuźni
    Tora
    Główny Moderator Technik

    W przypadku jakichkolwiek pytań bądź uwag, powyższe osoby zajmują się wyszczególnionymi w ich tytułach zagadnieniami. Pomocą służy również cała kadra forum, wraz z moderatorami. Zapraszamy również do dołączenia do forumowego Discorda.
    Kadra Sakura no HanaDiscord Sakura no Hana
     

Wiśniowy sad

Wioska położona jest na równinach w centrum Sakura no Kuni, pełnych zieleni oraz kwiatów wiśni dodających, jak całej reszcie kraju, nieziemskiego uroku. To wokół nich została zbudowana Sakuragakure i zadbano o to, aby jej styl był poważny oraz pasował do pięknych terenów. Nie mają przez to bezpośrednio dostępu do morza, jednak klimat tam jest bardzo stabilny i należy do tych cieplejszych. Zimy nie są srogie, wiosny lubią być gorące i z niewielkimi opadami deszczu, a kiedy nastaje lato, mieszkańcy muszą zadbać o to, aby nie paść z odwodnienia. Nie jest to jednak poziom gorąca na pustyni. W dodatku przez wioskę przechodzi sporej wielkości rzeka, to łatwo jest się ochłodzić w takie dni z racji na pozwolenie kąpania się w niej.
Awatar użytkownika
Yōgan Misae
Posty: 81
Rejestracja: 03 cze 2021, 20:33
Ranga: Muryō no ninja
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Bank:

Re: Wiśniowy sad

To był dosyć ciekawy moment. Widać było jak w jednej chwili pogodny i uśmiechnięty wyraz znika z twarzy Misae. Zastąpił ją chłód. Ogromny chłód. Nawet lód Keizo nie miał tak niskiej temperatury jak spojrzenie Yoganki. "Coś co jest najcenniejsze". Jedna myśl. Taiki. Przeszył ją dreszcz. Ogromny niepokój. Ogromne zmartwienie. Bardzo bała się co to może oznaczać, ale nie zamierzała dać tego po sobie poznać. Dodatkowo musiała trzymać swój temperament na wodzy. W tym momencie była bardzo bliska wybuchu. Jeszcze chwila a mogłaby roznieść wszystko i spalić piękną wioskę do cna. Ale to za chwilę. Musi wiedzieć czy jej gniew był tego warty. Czy to była prawdziwa pułapka i było czym się martwić czy może mały gówniak postanowił robić sobie żarty. Tak. Ta dziewczynka przestała być słodką istotką. Teraz była małym gówniakiem, który lepiej powinien się zacząć martwić o swoje życie. Jeśli ktoś ją wykorzystał to będzie miał to dziecko na sumieniu bo Misae i tak pójdzie we wskazane miejsce i spali wszystko do ostatniej drzazgi. Nie zostanie po ruderze kamień na kamieniu. Przed kolegami nie ukrywała kartki. Mogli zobaczyć co ją tak poruszyło.
-Co to ma znaczyć? - zapytała niby normalnym tonem, aby było w nim coś, co mogło wywołać u dziewczynki niepokój. Taki cichy głosić w głowie, który każe dać nogi za pas. Nie mogło oznaczać nic dobrego. Oczywiście jeżeli dziecko postanowi uciec przed udzieleniem odpowiedzi ta zamierza je złapać za fraki i trzymać w miejscu. Nie pozwoli się jej oddalić przed udzieleniem SATYSFAKCJONUJĄCEJ odpowiedzi.
Awatar użytkownika
Kyunaru Benimaru
Posty: 62
Rejestracja: 08 cze 2021, 13:32
Ranga: Muryō no ninja
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Bank:

Re: Wiśniowy sad

Jakże wcale się nie spodziewał tego, że w ogóle kogokolwiek znajomego tutaj spotka, ale także nie spodziewał się towarzystwa kogoś zupełnie obcego w postaci tejże dziewczynki czy też liściku, jakikolwiek by nie był. Niezaprzeczalnym faktem było to, że w sumie w całej swojej okazałości, żadne z nich także się nie spodziewało, że zastaną się w takim składzie jak ten. Byli jednak dość wyjątkowi by wyróżniać się wokół wszystkich pozostałych, przez co każdy ich ruch mógł powodować ciekawe doznania ludzi z zewnątrz. Przy okazji jego ruch nie przyniósł żadnych pożądanych wyników.
Jakich? Otóż w poszukiwaniu opiekunów lub kogokolwiek innego w zasięgu wzroku. Oprócz zwierzaków nie dostrzegł nikogo lub niczego co mogłoby zwrócić jego uwagę, a jednak percepcję to miał przednią, nie ma co ukrywać. Po krótkotrwałej analizie przyjął, że nie była ona z ich grupy, jednocześnie nie było to nic nadzwyczajnego czym mógłby się podzielić z resztą. Po chwili już uciekła, gdy tylko pozostawiła kartkę. Młody Kyunaru nie mógł się powstrzymać, więc od razu nawiązał do liściku i do białowłosej.
- I co, i co tam jest?! - zapytał z ciekawości wychylając swój siwy łeb. Przy okazji widział, co odwalała dziewczynka, która postanowiła się na sporym dystansie ukryć za drzewem. Po co? Ni cholery nie wiedział. Po chwili już widział ów przekazaną kartkę, a gdy przeczytał i zauważył mapkę, podrapał się leniwie z przytępawym wzrokiem, wpatrując się w młodszego brata.
- Nie ma na co czekać, CHODŹMY TAM! - powiedział w geście euforii, już na szybko obierając kierunek, w którym należy się udać. Ciekawym było, że przecież to całkiem inaczej wyglądało z jego perspektywy, ponieważ to nie jemu grozili i traktował to raczej jak przygodę aniżeli jakieś groźby. Nie w jego towarzystwie, no proszę.
Obrazek
Awatar użytkownika
Yuki Keizo
Posty: 46
Rejestracja: 06 cze 2021, 20:08
Ranga: Genin
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Bank:

Re: Wiśniowy sad

Cóż, czy takiego obrotu spraw ktokolwiek mógł się spodziewać? Niewinne pacholę okazało się posłańcem niosącym - przynajmniej dla Misae - grobowe wręcz wieści dotyczące czegoś dla niej cennego. Po jej reakcji oraz słowach, które wypowiadała jeszcze parę chwil wcześniej, Keizo z łatwością domyślił się, że boi się o Taikiego, jej młodszego brata. Brata, który podobnoż miał zamieszkać pod yukińskim dachem w bliższej niż dalszej przyszłości - a więc chcąc nie chcąc, shinobi poczuł się za swojego przyszłego lokatora nieco odpowiedzialny.
Młody mężczyzna podniósł się z drewnianego siedziska, odprowadzając wzrokiem goniącą dziewczynkę białowłosą Yogan. Słuszny ruch - choć Yuki spodziewał się raczej, że dziecię same było zastraszone przez autora notki i wiedzieć mogło w sumie niezbyt wiele. Dlatego też Keizo powziął zgoła inną strategię - zarówno odległość od punktu na mapce, jak i sama treść wiadomości wskazywały jasno na to, że 'porywaczy tego, co najcenniejsze' było co najmniej dwóch, a najprawdopodobniej jeden z nich kręcił się właśnie po wiśniowym sadzie, obserwując z ukrycia ich grupę i wcześniej zmuszając dziewczynkę do zostania listonoszem mimo woli.
Istniała też możliwość, że zupełnie się mylił i strzelał kunai'em w płot - w końcu, jak powiadał mistrz Zi, czapla myśląca za długo nigdy nie złapie karpia. Dlatego też, kiedy Misae pomknęła za dziewczęciem, Keizo nie zamierzał marnować czasu. Z jednej strony mógł zacząć rozglądać się po całej okolicy i szukać osób niepasujących mu do Sakury - ale mieszkał tu jeszcze zbyt krótko, by móc powiedzieć że znał wszystkich, szczególnie że byli zbieraniną osób ze wszystkich wiosek Starego Kontynentu.
- Sądzę, że zaraz tam pójdziemy - powiedział do Kyu, który najwyraźniej palił się już do jak najszybszego pomknięcia w drogę - Dajcie mi chwilkę, wrócę zanim zdążycie ułożyć haiku - dodał, zwracając się teraz do obu braci, po czym pomknął w stronę budynków Sakury, korzystając ze swoich nieprzeciętnie szybkich nóg. Celem było jego domostwo i znajdujące się tam zapasy jedzenia - sucharów czy suszonego mięsa - z których miał zamiar porwać porcje wystarczające na niewielki posiłek po przebyciu nie tak małego przecież dystansu, po czym pomknął z powrotem w stronę obrzeży Sakuragakure, tam, gdzie chwilę wcześniej zostawił starych towarzyszy.
Awatar użytkownika
Kyunaru Dekumaru
Posty: 58
Rejestracja: 01 cze 2021, 18:23
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Bank:

Re: Wiśniowy sad

Ciekawe jak poczuł się Benimaru, gdy zwykła kartka papieru odebrała mu światło reflektorów? Deku patrzył i słuchał tego, co mają sobie do powiedzenia wszyscy zebrani, bo atmosfera szybko zgęstniała po tym, gdy Misae przeczytała treść liściku. Od razu po tym, za jej cichym przyzwoleniem każdy zapuścił żurawia, aby przekonać się na własne oczy, co było na niej zawarte. Nie zdziwiło go to, że dziewczyna chciała złapać za kołnierz małą kurierkę i dowiedzieć się od niej wszystkiego o nadawcy tej wiadomości. Dekumaru nie interweniował w tej sytuacji, bo nie spodziewał się, aby wystąpił jakikolwiek problem z zatrzymaniem dziewczynki, jednak w razie czego pomoże ją zatrzymać.
Bardziej istotne było to, o czym właściwie była wiadomość. Chyba wszyscy automatycznie pomyśleli o młodszym bracie Misae, a którego nie było tutaj z nimi. Gdyby ktoś zaadresował taką wiadomość do Deku, to na pewno od razu również pomyślałby o swoim bracie, wszystko inne było jedynie dodatkiem do tej jednej ostoi, którą cieszył się w swoim życiu.
- Ktoś chyba dobrze cię zna. Masz jakichś wrogów? - Na bardziej szczegółowe pytania pewnie przyjdzie jeszcze czas, na razie Dekumaru rzucił je na sam początek, aby przede wszystkim poznać wroga. Tak, mimo że treść wiadomości nie mówiła niczego konkretnego, to chyba zrozumiałe było założenie, że autor nie zaprasza Misae na herbatkę i ciastka.
Chłopak patrzył, jak Keizo oddala się od nich w niewiadomym celu, więc póki co na chwilę zostali we troje.
- No pewnie że idziemy, tylko poczekamy na resztę. - Z entuzjazmem odpowiedział Benkowi, który jak zwykle palił się do akcji, najlepiej zbrojnej.
Awatar użytkownika
Dōhito Midoro
Posty: 540
Rejestracja: 06 cze 2021, 22:58
Ranga: Genin
Discord: Midoro#5831
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Bank:

Re: Wiśniowy sad

Spotkanie po latachMistrz Gry
Posty11/...
Sielanka została szybko przerwana. Nikt nie spodziewał się ani dziewczynki ani tego co zostało zapisane w małej notce. Każdy chyba miał mętlik w głowie. Najbardziej oczywiście Misae która nie dość, że dostała liścik, to jeszcze najprawdopodobniej dotyczył jej braciszka. Nie było pewności, lecz nie mogła odgonić tych myśli. Z wzrokiem zimnym jak Kakkei Genkai Keizo ruszyła za małą doręczycielką, zostawiając na chwilę kolegów samych sobie.
Kruszynka stała za drzewem mając zamknięte oczy i uspokajając oddech po tej jakże odważnej akcji. Nie wiedziała jeszcze, że stała przed nią młoda Yogan, a na nią samą spadnie jej gniew. Po wypowiedzianych słowach, dziewczynka otworzyła w przerażeniu oczy i spojrzała wprost w bezdenną otchłań błękitnych oczu. Zamarła na chwilę. Kilka razy otworzyła usta bezdźwięcznie wyglądając jak rybka próbująca złapać oddech. Każda sekunda zbierania odwagi trwała dla Misae godzinami. Niepokój wzrastał w niej, lecz musiała sprawdzić jedyny trop jaki posiadała. Po całej wieczności z ust uczennicy padło kilka słów.
-J-ja nie wiem... T-ty-tylko miałam to p-pani przekazać... D-dał mi to pewien pan w błękitnym p-płaszczu... Ja nie wiem... N-na prawdę nie wiem... O-on, on powiedział, że taka g-grzeczna dziewczynka jak ja mu p-pomoże... J-ja nie wiem co to znaczy p-proszę pani...
Tylko tyle dało się usłyszeć z jej ust zanim osunęła się oparta od drzewo, zalewając się łzami. Szlochała cicho noskiem, patrząc w buty Misae. Bała się spojrzeć wyżej.
Pozostawieni sami sobie mężczyźni już mieli swój plan działania. Nie potrzebowali wyjaśnień czy specjalnej zachęty. Chodziło o coś ważnego dla ich znajomej i tylko to się liczyło. Takich przyjaciół należy ze świecą szukać. Keizo nie wiele myśląc pomknął w stronę wyjścia z sadu. Jego celem był jego dom oraz zapasy na drogę. Jeśli faktycznie postanowią się tam udać, mogli coś kupić po drodze. No ale na taki pomysł wpadł młody Yuki i wykonał go błyskawicznie. I to dosłownie. Większość mieszkańców których mijał pomyliła go z wiatrem. Deku i Beni zostali na chwilę sami przy ławce. Stali dosłownie kilkanaście metrów od Misae. Widzieli właśnie końcówkę przesłuchania oraz lodowaty wzrok Yogan. Pytanie brzmiało więc, cóż teraz planują zrobić z zebranymi informacjami?
KolejnośćDowolna -> Keizo
Obrazek
九死一生。
Awatar użytkownika
Kyunaru Benimaru
Posty: 62
Rejestracja: 08 cze 2021, 13:32
Ranga: Muryō no ninja
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Bank:

Re: Wiśniowy sad

Niestety, to było dopiero preludium do tego co miało się wydarzyć, jednocześnie białowłosy już był na tyle napalony, że z wielką chęcią weźmie udział w każdej akcji. W końcu przez tak długi czas nie miał okazji skorzystać ze swoich umiejętności, że nie było sił na to by go powstrzymać. To były najlepsze momenty by to wykonać. Na pewno nieszczęściem było to, jeżeli w samej notatce coś jest prawdą, bo żadna krzywda nie była fajna. Jednak sama perspektywa ratunku była wspaniała, a on planował zrobić to tak, by wszyscy byli zadowoleni. Mając także takich towarzyszy jak zebrani tutaj nie mogło się przecież nie udać.
Widział jak Misae podbiegła do dziewczynki by przyjąć od niej jakiekolwiek wyjaśnienia. Widać było, że nie było to takie oczywiste, więc potrzebowała więcej informacji niż posiadała do tej pory. Nie dziwił się, w końcu każdy oprócz niego chyba nie reagował na tyle emocjonalnie, zachowując chłodną głowę, zupełnie inaczej od samego bohatera tej narracji. Wyglądało na to, że dziewczynka nie miała w tym udziału, ani jakiejś winy, jednak nie można było ufać nikomu. Ważniejsze było, że w tej chwili pozostali w trójkę, bo Yuki postanowił się udać jeszcze na chatę, pewnie po jakieś kanapki, bo po co innego w obecnej chwili. Kyunaru założył ręce na klatce piersiowej okazując teraz swoje poirytowanie, że musi na kogoś czekać by w ogóle ruszyć.
- Nie należę do zbyt cierpliwych, w sumie wiesz.. - powiedział tak trochę do siebie, trochę bardziej do brata, gdy jego stopa już latała, uderzając o podłoże. Dopiero, gdy wszyscy się zebrali, ruszyli do wyznaczonego miejsca, w końcu posłuchał tego bardziej ogarniętego z rodziny Kyunaru, który zarządził w tej chwili oczekiwanie na pozostałych. Jednak, gdy tylko sytuacja się zmieniła, ruszyli!
Obrazek
Awatar użytkownika
Yōgan Misae
Posty: 81
Rejestracja: 03 cze 2021, 20:33
Ranga: Muryō no ninja
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Bank:

Re: Wiśniowy sad

Misae prawie cierpliwie czekała. Prawie, bo widać było rosnącą, pulsującą żyłkę na jej czole. Każda chwila milczenia i zbierania się w sobie przez dziewczynkę, to dodatkowe pulsacje żyłki, a to powodowało nie mniej, nie więcej co jej rośnięcie. Kobieta szczęśliwie dla szkraba poza straszeniem, nie zrobiła jej namacalnej krzywdy. Co najwyżej będą ją nękały koszmary, zasłużyła. Przez takie akcje Yoganka zsiwieje do końca i co wtedy.
-Zapamiętaj raz na całe swoje życie - nie rozmawiaj z obcymi, zwłaszcza z obcymi starszymi mężczyznami - rzuciła już żeby zamknąć temat. Jak dobrze pójdzie mała wyciągnie jakąś lekcję życie. Może też zamknąć się w sobie, albo naskarżyć na Misae. No cóż. Wtedy czeka kunoichi długa rozmowa z opiekunami tego bąbelka i wyjaśnianie czemu nie powinna chodzić sama bez kontroli. Bo może stać jej się krzywda.
Panowie z ciekawością zapuszczali żurawia w otrzymaną kartkę. Coś. Białogłowa się nie kryła z otrzymaną groźbą. Bo po co? Ani to wstyd, ani jej własną wina. Nerwowo zaciągnęła kosmyk włosów za ucho. Zwróciła błękitne ślepia na najmłodszego z ich paczki.
-Pytasz o ludzi, którzy są moimi wrogami czy ja ich? - zapytała trafnie. Gdzieś w tle słychać było niepewny wydźwięk czegoś co można było zakwalifikować jako rozluźnienie atmosfery. Na żart była zbyt wściekła, ale "rozluźnienie" atmosfery było akceptowalne. Miała nadzieję że spracyzuje.
Przeciągnęła się, aż kości strzeliły w kilku stawach. Oboje Kyunaru niemal od razu byli gotowi wyruszyć za tajemną mapą i towarzyszyć kuoichi w tej całej farsie
-Wiecie, że nie musicie iść mną, prawda? - zmusiła usta do drobnego uśmiechu wdzięczności. Zwłaszcza że wiedziała co powiedzą. Przyjrzała się jednemu i drugiemu bo Keizo gdzieś uciekł.
-A tego gdzie niesie... - pokręciła głową z dezaprobatą.
Awatar użytkownika
Kyunaru Dekumaru
Posty: 58
Rejestracja: 01 cze 2021, 18:23
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Bank:

Re: Wiśniowy sad

Tak jak się spodziewali, póki co odpowiedzi wciąż im brakowało. Dekumaru nie był fanem wyciągania pochopnych wniosków i mimo że wszyscy mieli takie samo podejrzenie, to jednak nie można było od razu założyć, że w niebezpieczeństwie jest jakiekolwiek życie.
- No o kogokolwiek, kogo trzymają się takie głupie żarty. - Sprecyzował na tyle ile mógł, bo nie miał pojęcia gdzie bywała i w jakim towarzystwie ostatnio obracała się Misae. On i jego braciszek nie mieli z nikim napiętych relacji, aby ktoś znęcał się za to na ich przyjaciołach. Sprawa od początku do końca musiała dotyczyć ich przyjaciółki, która starał się robić dobrą minę do złej gry, co Deku bardzo doceniał. Miał nadzieję, że Kirameki zdaje sobie sprawę, że nie musi zakładać przed nimi żadnych masek. Mimo że znalazła się w centrum całej sytuacji, to miała obok siebie wyłącznie życzliwych ludzi.
- Ależ oczywiście, że musimy, głupia... - Odpowiedział jej bez zawahania. Zapewne nie chciała narażać ich na niebezpieczeństwo, ale przecież bracia Wpierdolec kochali niebezpieczeństwo i zawsze z niebezpieczeństwem było im po drodze.
- Od tego właśnie jesteśmy. Poza tym Benka i tak już nie powstrzymasz, heh... - Starszy Kyunaru bardziej męczył się czekając, niż walcząc, a perspektywa ruszenia do zaznaczonego na mapce krzyżyka, nadała sens kolejnemu dniu.
- Ty odzyskasz to swoje najcenniejsze, a my spuścimy wpierdol komu trzeba, co nie? - Z szerokim uśmiechem zwrócił się do braciaka, wyciągając w jego stronę żółwika.
Czekali już właściwie tylko na Keizo, którego nie było już co najmniej dobrą chwilę. Gdyby uprzedził ich gdzie się wybiera, zapewne łatwiej byłoby się go doczekać.
- Zdążyłbym już ułożyć cały tomik haiku... - Wyglądał go z kierunku, w którym nie tak dawno zniknął im z oczu. Gdy tylko uda im się znowu zebrać w zwartą grupkę, Deku ruszy razem z bratem i przyjaciółmi tam, gdzie zapraszał ich tajemniczy liścik.
Awatar użytkownika
Yuki Keizo
Posty: 46
Rejestracja: 06 cze 2021, 20:08
Ranga: Genin
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Bank:

Re: Wiśniowy sad

Mimo wszystko, w Sakuragakure mieszkali także cywile - idealnym tego przykładem była choćby dziewczynka, która przyniosła Misae wiadomość nabazgraną na kawałku papieru. Niewyszkolone osoby nie miały absolutnie żadnych szans na zauważenie biegnącego Keizo, który dla nich mógł być równie dobrze jakąś czerwono-szarą smugą czy dziwnym powidokiem na skraju pola widzenia. Nawet część ninja - tych dopiero rozpoczynających swoje szkolenie czy nie skupiających się tak bardzo na aspekcie refleksu czy szybkości - mogła mieć problemy z nadążeniem za Yukim, który właśnie mknął z powrotem do wiśniowego sadu z czterema niewielkimi paczuszkami w ramionach, po jednej na głowie.
Na miejsce dotarł parę minut po swoim zniknięciu. Misae zdążyła już najwidoczniej wymęczyć dziewczynkę - a brak unoszących się w powietrzu krzyków przerażenia i zapachu palonego ciała napawał czerwonowłosego dobrą myślą.
- Jestem - oznajmił rzecz oczywistą, rzucając każdemu po niewielkim zawiniątku, swoje chowając w wewnętrznej kieszeni płaszcza. Nawet jeśli w piersi Yukiego biło serce poety, to w gruncie rzeczy nie uśmiechało mu się na głodnego podróżować cały dzień, a tym też sposobem zaoszczędzili nieco czasu, który zmarnować mogli podczas poszukiwań jakiejś karczmy czy gospodarstwa, w którym mogliby takich zakupów dokonać - Mogę zerknąć raz jeszcze? - zwrócił się do Misae, pytając oczywiście o kartkę papieru z odręczną, prostą mapą okolicy. Niezależnie od tego, że w Kraju Kwitnącej Wiśni mieszkał względnie krótko, to i tak był to dłuższy czas niż pozostała trójka ninja - czas, w którym mimo wszystko Yuki poznał nieco okolicę. Sakura no Kuni nie było krajem dzikim czy niebezpiecznym - ogólnie rzecz ujmując - jednak zbliżając się do miejsca, w którym czekali na nich potencjalni przeciwnicy, z pewnością lepiej było trzymać się z dala od głównego traktu i innych, oczywistych miejsc, gdzie najłatwiej byłoby ich śledzić.
Awatar użytkownika
Dōhito Midoro
Posty: 540
Rejestracja: 06 cze 2021, 22:58
Ranga: Genin
Discord: Midoro#5831
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Techniki:
Bank:

Re: Wiśniowy sad

Spotkanie po latachMistrz Gry
Posty16/...
Sytuacja była napięta. Jak jeden z brani zdołał zauważyć, Misae starała się ukryć wszystko w sobie. Jej iście ognisty temperament ledwo był trzymany w rydzach. Mimo tego czekała wytrwale na powrót Keizo. Mieli już jakiś wstępny plan działania. Prosty lecz zawsze jakiś. Dziewczyna oczywiście powiedziała swoim kolegom, że nie muszą przecież z nią iść. Nic w liściku nie sugerowało by cała ta sprawa dotyczyła któregokolwiek z chłopaków. Niemniej jednak nie potrzebowali oni zachęty. Chodziło o ich przyjaciółkę i to im wystarczyło. Dali znać, że idą razem. Sprzeciw nie wchodził w grę.
Czerwonowłosy wrócił chwilę później, gdy sprawa drużyny była już ustalona. Dał swoim towarzyszom paczuszki z prowiantem na drogę, zerknął na mapkę i w sumie byli gotowi. Bracia ruszyli jako pierwsi lecz Misae w głębi serca to zrobić nawet przed nimi. Tak czy inaczej, nie ociągając się, udali się do bramy gdzie Keizo, jako jeden z shinobi Sakury, musiał się odmeldować przy bramie. Jego papierkologia zajęła trochę czasu lecz po kilku minutach już byli na trakcie. Godzina była jeszcze wczesna. Wskazówki zegarów nie wskazywały jeszcze południa. Prowadzenie objął młody Yuki gdyż mimo wszystko znał te tereny najlepiej. Wreszcie wyruszyli...
...
Zmiana TematuPołudniowe Lasy
Obrazek
九死一生。
Awatar użytkownika
Kurama Shijima
Posty: 40
Rejestracja: 14 lut 2022, 18:04
Ranga: Genin
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Bank:

Re: Wiśniowy sad

W Mieście Wiśni nigdy nie było wystarczająco zimno. Na tyle zimno, żeby wkradać się do ludzkich serc - przynajmniej tak mówili miejscowi. Miejscowi z całkiem niewielkim stażem zamieszkania, bo przecież łaska obecnego daimyo była... krucha. Spoglądałeś na nią i dostrzegałeś w niej kruchość podobną do wypiekanego ciastka z nutką marmolady muśniętej na jego wierz. Nie rozsypywało się w dłoniach, ale kiedy tylko je uniosłeś to okruszki pojawiały się wszędzie. I w końcu wycierałeś palce w swoją bluzkę, bo przecież, hej, zaraz materiał otrzepiesz, bluzka będzie jak nowa, a po okruszkach... no, cóż, ciężko mówić, że nie będzie śladu. Będzie. Zostanie gdzieś na ziemi, jeśli jadłeś na dworze, ale nikt na nie nie zwróci najmniejszej uwagi. Zaginą w paprochach, w ziemi, między piaskiem. Jakoś nie potrafiłeś uwierzyć, że to nie jest ten rodzaj kruchości. Że to coś stałego, coś, czemu można zaufać. W końcu to właśnie z tym jednym słowem był taki problem. Słowem zaufanie. Nie możesz ufać. Przez lata wojen człowiek zapominał, czym jest spokój. Przez lata włóczęgi człowiek wątpił, czym jest dom. I tak nagle przyszło znaleźć go tutaj - w wiosce stworzonej dla shinobi, ponieważ to właśnie shinobi mieli chronić ten kraj przed złem, które lęgło się w jego posadach. Na przykład przed złodziejami. Na przykład przed bandytami. Kiedy już spadnie przestępczość - czy wtedy ta łaska spadnie wraz z nią? Ludzie są zmienni. Nie ma w nich niczego stałego. Byli jak zimowy wiatr, który teraz muskał twoje włosy. A chmury nad głową, miast czernią swoich puszystych kłębów nieść śnieg, przynosiły ze sobą tylko deszcz. Deszcz, przed którym ludzie uciekali w popłochu, jakby bali się, że są z cukru, że ten zabierze ich ze sobą i rozpuszczą się. Jeszcze nie tak dawno temu kropiło - i to wystarczyło, żeby większość pouciekała do domów, pochowała się przed myślą, że zaraz rozpada się na dobre. Dlatego sad był pusty. Ludzie pochowali się w swoich domach i to miejsce, pełne czarnych gałęzi wijących się nad głową, z tą błotnistą drogą, w której mlaskały buty, stało się miejscem wypoczynku. Azyl. Droga, którą mógł przejść każdy, kto kierował się do Sakury, a jednocześnie którą teraz nikt nie podążał. Nikt.
Filigranowa, chuda postać bladego, czarnowłosego młodzieńca nie wyróżniała się na ponurym tle tych uśpionych zimą drzew. Zespajał się z tutejszą florą i fauną, z tymi burymi kolorami przez czerń swoich ubrań, które na sobie miał. Ubrany w cieplutkie futro wpatrywał się w przestrzeń przed sobą niekoniecznie cokolwiek widząc. Pustka. Ale on w tym niczym widział jednocześnie wszystko.
Dostrzegałeś przeszłość sakury, która na pewno jeszcze zakwitnie tego roku, bo nie miała wyjścia, nikt jej nie dał wyboru. Została tak zaprogramowana przez Matkę Naturę i tak już jej przyszło żyć. Nie mogła się sprzeciwić, oj nie. To nie było takie proste. I tak samo życie ninja nie było proste. Bo przecież - co tu robisz? Czekasz, jak Kwiat Wiśni, na zakwitnięcie? Na wiosnę, która znowu objawi życie? Na zbawienie, które przyniesie biała gołębica? Tymczasem jedynie obietnica deszczu była niesiona przez wiatr. To i plączące się pod nogami, zgniłe liście, które zatrzymywały się na pniach drzew. W śmierci nie było niczego romantycznego, oj nie. W tej ponurej zimie też nie. Ale wtem, odziany w czerń, wstajesz. Policzka, na którym mróz wymalował rumieńce, dotknął... nie była to kropla wody. Unosisz więc oczy na niebo i wysuwasz dłoń. Śnieg. Lekki dreszcz przeszywa ciało, gdy para unosi się z ust, a zlepione ze sobą płaty śniegu leniwie, pojedynczymi kulkami, opadają w dół. Kiedy tylko spadają na miękką ulicę - nikną. Roztapiają się. Może wyglądałeś teraz jak nawiedzony. Nieobecny. Tak kruchy, że gdyby zawiał mocniejszy wiatr to pewnie by cię połamał. Nie, nie. Przecież aż tak źle nie było. Ale ciężko było pozbyć się raczej wrażenia, patrząc na czarnowłosego, że jest chory. Na cokolwiek i z jakiegokolwiek powodu. Trochę jak jeden z tych ludzi, na których się spoglądało i od razu miało się podejrzenie, że dzieciaki w młodości musiały na nim psy wieszać. Znęcać się tak, jak okrutne tylko dzieci potrafiły być. Shijima posiadał bardzo mało z męskiej urody - o ile cokolwiek. Jego łagodna twarz, długie, czarne pasma włosów, sylwetka... tak, to nadal mężczyzna, nawet jeśli zakrawał na androgeniczną budowę. Chłodny jak wykuty z marmuru.
Parasolka, bordowa, leżała obok, niechciana, zapomniana, oparta o ławeczkę. Ktoś właśnie przejechał drogą, kierując się do głównej bramy miasta - kupiec z kapeluszem zaciągniętym na swoje oczy, poganiając muła, który ciągnął niewielki wóz. Na moment nawet na niego spojrzałeś - jak lunatyk, który nie do końca jest świadom otaczającego go świata. I zamiast wziąć parasolkę do ręki pozwalałeś, by ten śnieg nadal opadał na włosy. Moczył je. A potem woda zacznie się wsuwać za kołnierz.
Obrazek
The fault, dear Brutus, is not in our stars, but in ourselfs.
~Shakespear
Awatar użytkownika
Hokori Reiya
Posty: 42
Rejestracja: 15 lut 2022, 1:00
Ranga: Muryō no ninja
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Bank:

Re: Wiśniowy sad

Kiedy przestajesz ufać Daimyo, stajesz się osobą, która niekoniecznie chce mieć nad sobą jakiegoś pana. Dom nagle przestaje być domem, a ty orientujesz się, że… co. Że nic cię tutaj nie trzyma. Już nie. Nie było korzeni, które mogłyby być mocno zakopane w ziemi – zostały spalone, zniszczone… Cokolwiek z nimi nie zrobiono: już ich nie było. Więc wyruszasz przed siebie. Nagle orientujesz się, że Stary kontynent nie ma dla ciebie zupełnie nic do zaoferowania. Wszystkie kraje tak samo broczyły krwią z otwartych ran, tylko jedne mniej, a drugie bardziej. I… co? Wszystko to znasz. Wszystko już było. Patrzysz… i nie możesz patrzeć. Tak może i mogłaby się zacząć ta historia, lecz nie tutaj był jej początek – nie. On był w Iwagakure no Sato. A teraz byliśmy w Sakuragakure no Sato. Może nie tak kosmicznie daleko, bo ledwie trochę bardziej na północny zachód, ale kiedy nagle orientujesz się, że nie ma nad tobą nikogo… Że nie ma z tobą nikogo… To zaczynasz się włóczyć po świecie, zastanawiając się, co właściwie masz ze sobą zrobić. Kupujesz sobie czas, zanim wymyślisz, jak należy teraz żyć. Pobędziesz chwilę w żałobie za rodziną, której już więcej nie zobaczysz, weźmiesz się w garść i… co dalej? I w końcu postawisz swoje kroki w Nowym Świecie. Może to będzie i nowy rozdział dla ciebie – poza znanymi granicami, poza znanymi regułami. Zostawisz za plecami wspomnienia, żale, smutki, radości i… nazwisko chyba też, co? Heh, nazwisko.
Reiya w cieniu czekała na ruch innych shinobich – co zrobią dalej po wojnie. I długo nie musiała czekać. Dwie wioski – jedna kompletnie wyjęta spod prawa i druga, w której podobno Daimyo był im przychylny. Była z tym baaardzo ostrożna, ale podobno ten kraj był piękny i poniekąd… chciała to zobaczyć. Wybrała sobie za to na to wyjątkowo beznadziejny moment – środek cholernej zimy. Może i nie było jakoś bardzo mroźnie, natomiast na pewno nie było ciepło i bez płaszcza to było kompletnie nieprzyjemnie.
Nogi zaprowadziły ją… gdzieś. Pomiędzy niskie płotki i mrowie drzew, teraz zupełnie pozbawionych liści. Stały tam, smutne, szare, z wilgotną od… powietrza… korą. Stała i ona – zatrzymała się w którymś momencie i odwróciła twarzą do jednego z nich, pogrążona we własnych myślach. W tym ciemnym płaszczu, wysokich butach i płomiennoczerwonych włosach o prostej grzywce na czole, zaplecionych w długi i gruby warkocz, który mocno odznaczał się na jej ubraniu, kiedy tak zwisał jej przez ramię. Przy lewym boku miała saya z wakizashi. Smutno tak – samemu tułać się przez świat. I niby powinna być przyzwyczajona, w końcu shinobi niekoniecznie dożywali starości – a na pewno nie spokojnej. Powinna być na to gotowa, zwłaszcza wtedy, kiedy wybuchła wojna i tylu ludzi zginęło. Powinna. Ale były momenty, kiedy ukłucia straty były mocniejsze. Głębsze. Bardziej bolesne – jak teraz. Tutaj. Kiedy tak patrzyła na ten smutny obrazek zimy w Sakuragakure. Musiała się odsunąć, kiedy przejeżdżał ten wóz, robiąc mu miejsce, bo przecież zajmowała połowę drogi, kiedy tak stała i patrzyła… i wspominała. Minie wiele czasu, nim człowiek się przyzwyczai. A może nigdy?
Obrazek
Awatar użytkownika
Kurama Shijima
Posty: 40
Rejestracja: 14 lut 2022, 18:04
Ranga: Genin
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Bank:

Re: Wiśniowy sad

Ponieważ tu się po prostu za łatwo było zgubić. Niby tylko kawałek dalej, powiadasz? Odrobinkę w tę stronę, przejedziesz tą drogą, zboczysz na tamtą. Przesuniesz się przez deszczowe, jesienne dni i te, które stanowiły o jej pięknie - ciepłe, gdzie natura malowała wszystko czerwienią i złotem. To były naprawdę piękne dni. Uczyłeś się wtedy kochać słońce i doceniać to, co prawdziwie ulotne, kochać życie, bo było na tyle kruche, żeby być jak zerwany porywem wiatru liść - ulotne. Wystarczyło jedno uderzenie motylich skrzydeł, żeby w twoim malutkim świecie i wielkim zarazem sercu wzburzyć chaos. Zabić ład gołymi rękoma, przykazując człowiekowi, że nigdy nie było tu miejsca na żaden spokój. Nie wiem, czy w tułaczce jeszcze jakikolwiek oddech można było złapać. Czy było w niej miejsce na odetchnięcie, nim nie utknąłeś w punkcie, w którym odczuwasz tylko i wyłącznie beznadziejność tego, że nadal idziesz. Mówią, że cel nie jest ważny. Że liczy się sama podróż. To ona nas kształtuję, to ona nadaje rysy twarzy i charakteru duchowi. Jak myślisz? Jest tak? Czy po tym całym czasie możesz jeszcze powiedzieć, że rzeczywiście nie ma znaczenia, dokąd idziesz, dopóki masz ze sobą siebie? Nasz świat tak mocno się rozwinął, a mimo tego ludzie nie nauczyli się jednego - że oprócz wybudowanych dróg do tego, by się nie zgubić, nie wystarczy mapa czy kompas. Potrzebne było zrozumienie. Widzisz, tak mocno się rozwinęliśmy, nasza technologia zachwycała dziś tym, czego nie mieli setki lat temu, o czym nie marzyli tysiące lat temu, a jednak nadal wszyscy byliśmy jak dzieci we mgle. Jak podróżnicy rzuceni na burzową pogodę tam, gdzie ni dróg, ni map, ni kompasu. I tak błądziliśmy.
Zjawiła się zupełnie niespodziewanie, jak spadająca gwiazda, która przecina nocne niebo. Kometa o ognistym ogonie, smętny płomyk świecy w ponurym i deszczowym dniu. Nie była gwałtowna, a jej zjawienie się nie spowodowało zachwytu i biegu dzieci przez ulicę, by pokazywać sobie gwiazdę palcami. Nie nawoływano: hej, pomyślcie życzenie! Był terkot kół, człapanie podkutych kopyt i szum wiatru. Nawet z miasta nie docierały jego codzienne gwary, nie było przekupek nawracających niewiernych klientów na swoją wiarę, kuszących przecenami. Ani żadnych wulgaryzmów, bo ktoś komuś zaszedł drogę. Był spokój. Ciemne ubranie, czerwone włosy i spokój. Może tutejsza a może i nie tutejsza - niby można rzec, że wszyscy tu się powinni znać, to nie było miejsce wielkie jak stolica. Pewnie tak było. Pewnie kiedy jesteś nowy to plotka goni plotkę. Ale Shijima też był tutaj nowy. Wioska Wiśni była dla ciebie tworem właśnie takim, jakim dla podróżnika jest burzowa pogoda - niebezpiecznym. Bo nowym. Wszystko było tu jeszcze niepewne, a uśmiechy ludzi przedziwne. Bo tolerancyjne. To miejsce... to miejsce było jak oddalone o wszystkie mile od prawdziwego miejsca, w którym naprawdę znajdowało się serce i umysł. Może to tak jest? Gdy przestajesz ufać swojemu daimyo, to nagle przestajesz mieć nad sobą Pana. Ale ty nie przestawałeś mu ufać. Ty dopiero miałeś zacząć mu ufać.
Wóz przejechał, ale teraz już droga nie była pusta.
- Musi Pani poczekać do marca. Wtedy kwitną. - Odezwałeś się cicho, ale nie na tyle, żeby nie zostać dosłyszanym. Może nie była tutejsza, a może była. Może wpatrywała się w nie tak jak ty przed chwilą tylko dlatego, że myślała o śmierci i przemijaniu. A może zastanawiała się, co tutaj, do jasnej cholery, robi o tej porze roku. I jeszcze trafiając na tak niewdzięczny czas, kiedy dodatnia temperatura nie pozwalała się utrzymać śniegowi. Być może w nocy przyjdzie przymrozek i rankiem ich wszystkich czeka tu prawdziwy koszmar. Choć myślałeś, że po prostu zastanawiała się, kiedy kwitną.
Obrazek
The fault, dear Brutus, is not in our stars, but in ourselfs.
~Shakespear
Awatar użytkownika
Hokori Reiya
Posty: 42
Rejestracja: 15 lut 2022, 1:00
Ranga: Muryō no ninja
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Punkty Bonusowe:
Bank:

Re: Wiśniowy sad

Różnica pomiędzy nią a jej rodziną była taka, że ona żyła, a oni nie. Ona była teraz tu, szła przez świat i próbowała jakkolwiek znaleźć w nim pion i miejsce, a oni… Rozsypali się w pył. W końcu z prochu powstali, więc… w proch się obrócili. Jakież to prawdziwe i jednocześnie smutne. Z prochu w proch, z pyłu w pył, z kurzu w kurz. Ta wojna wiele obróciła w pył i nie potrzeba było do tego nawet Uwolnienia Pyłu.
Skąd miała wiedzieć, że tutaj w zimie będzie śnieg? Nie wszędzie był. Na przykład w Sunagakure go nie było. Mogła pomyśleć, oczywiście, ale kompletnie nie znała się na Nowym Kontynencie. Przemierzała go więc z niepewnością, dużą dozą nieufności, od czasu do czasu zgadzając się podjąć jakiejś pracy, żeby tylko zarobić. Chętnie słuchała opowieści, oglądała… A potem uznała, że może widok tych sławnych kwiatów dobrze jej zrobi. Jakaż szkoda, że tak bardzo się pomyliła – bo oto były, mrowie smutnych drzewek bez choćby listka. Bo liście to były, owszem, tyle że na ziemi, zadeptane, rozmemłane przez deszcze i śnieg. Śnieg. Zaczął właśnie padać i Reiya nawet wyprostowała dłoń wnętrzem do góry, pozwalając, by kilka płatków spadło na nią i momentalnie się roztopiło od ciepła, jakie generowała – i to wcale nie chakrą! Była zawiedziona, może nawet odrobinę poirytowana, kiedy opuszczała dłoń, może nawet trochę ze złością wpatrując się w drzewko przed sobą. Jakby to była jego wina. Ale nie. To była przecież jej. Tak jak winą drzewka nie było, że smętny obraz sadu przywodził na myśl równie smętne wspomnienia i uczucia, które były tego wszystkiego wypadkową.
- Hee? – wyrwało jej się nieinteligentnie, kiedy jakiś głos się odezwał. Do niej? Chyba do niej. Męski głos. Przekręciła nawet lekko głowę w tamtym kierunku i… zobaczyła te długie włosy i łagodną twarz. A potem odwróciła się w drugą stronę, żeby się przekonać, że było pusto. Więc zaraz z powrotem patrzyła na mężczyznę – gdyby mieć tylko obraz jego twarzy, to można by się zastanawiać, czy to bardzo piękny mężczyzna czy nieco mniej piękna kobieta, ale w zestawieniu z resztą… No facet. Delikatny jak motylek, ale facet. - To do mnie? – zapytała w końcu, kiedy nie zauważyła tutaj nikogo więcej. Ale sądząc po tym, co powiedział, no to… Chyba do niej. - W marcu? Ale szkoda… To jeszcze sobie trochę poczekam – chyba. Chyba sobie poczeka. Zostanie tutaj tyle czasu? Niby mogłaby się zaciągnąć na jakąś robotę, pewnie tutaj mieli tego na pęczki – o ile chcieliby ją powierzyć komuś, kto nie ślubował lojalności Kraju Kwitnącej Wiśni. Tak – bo kiedy już się odwróciła do Shijimy, można było zauważyć, że Reiya nie ma na sobie w żadnym widocznym miejscu charakterystycznego znaku wioski. - Ale kiedy w marcu? Na początku? Pod koniec?
Ostatnio zmieniony 20 lut 2022, 22:32 przez Hokori Reiya, łącznie zmieniany 1 raz.
Obrazek
Awatar użytkownika
Kurama Shijima
Posty: 40
Rejestracja: 14 lut 2022, 18:04
Ranga: Genin
Karta Postaci:
Punkty Doświadczenia:
Punkty Technik:
Bank:

Re: Wiśniowy sad

Ulepieni nie z jednej gliny, a z jednego obłoku pyłu - czy tak? Tragiczne historie były jak popiół z ogniska. Miały może nieszczęśliwy początek, ale wiedząc, że nie mogą liczyć też na szczęśliwy koniec prosili tylko o jedno - odrobinę ciepła pośrodku. I tak żarzyły się węgle, płonęło ognisko, dokładano do niego drwa. A to nie musiało być suche. Potrafiło być mokre, brudne, albo z szyszkami, które potem strzelały ku uciesze dzieci tańczących dookoła niego. Jedna iskra unosiła się w powietrze i umierała, nie mogąc znaleźć podparcia i kolejnego surowca, które mogłaby pożreć. To było smutne i tragiczne - jednorazowe uniesienie i równie jednorazowa śmierć. I choć nie było w tym niczego pięknego, to czarne oczy Shijimy potrafiły dojrzeć piękno w najmniejszym pyłku, w każdej z gwiazd iskierce. Śmierć, widzisz, nie była mu obca. I chyba tak jak wielu, mimo tego, że była mu bliska, że ozwała się jego Matką Chrzestną, spakował swoje rzeczy, wyszedł z domu. Nie wrócił. Zostawił pusty, malutki domek, który chyba wciąż pachniał oprawianymi przez matkę rybami. Kojarzył mu się jeszcze z innymi zapachami, ale, och, ten był najbardziej wyrazisty.
I to nie wina drzewka ni gwiazd, co na niebie wiszą. Ni chmur, ni ziemi, ni wody. Żadnego przypadkowego człowieka - nie tego woźnicy, co jechał dość wolno, bo chyba nie śpieszyło mu się do domu. Może nie miał do kogo się śpieszyć. Ta jazda mogła mu być przyjemnością, mogła być relaksem, bo w końcu nie cel, a podróż się tu liczy. I wina, koniec końców, nie dzieliła się na ten świat i na siebie samego. Takie prawidła natury - a choć mawiają, że niewiedza nie usprawiedliwia, to dla ciebie samego nie było niczego głupszego w tym powiedzeniu. Jeśli nie wiesz, to czy to, co robisz, okolone jest pełną świadomością konsekwencji? Czasem robisz coś nie czyniąc krzywdy, lecz nie wiesz, że krzywdę uczyni - taki paradoks tego świata. Jak ta kobieta nie wiedziała, że uczyni sobie krzywdę, kiedy dotrze do tego miejsca, o którego pięknie opowiadano wszem i wobec, tylko po to, żeby zobaczyć memłę, brąz i jedno wielkie niedoczekanie. Szkoda. Bo przecież pierwsze wrażenie zawsze było najważniejsze. Ta pierwsza myśl, jaką masz, gdy zobaczysz miasto czy ta pierwsza myśl, gdy zobaczysz kogoś. Zachwyt, albo rozdrażnienie. Rozczarowanie albo ekscytacja. Czy właśnie byłaś zawiedziona tym, co widzisz? Miały być kwiaty - malutkie i delikatne, miały być zapachy, wiosenna bryza, mieli być ludzie, którzy się uśmiechają i witają na każdym rogu, a jest pusta, ubłocona droga. Ot i bajka - o takiej komecie, która nie doznała zachwytu, gdy uniosła się nad Sakuragakure.
Jej dziwne odezwanie się i jej reakcja, jej spojrzenie sprawiło, że uśmiech zniknął z twojej twarzy i pojawiła się na niej doza zdziwienia i niepewności. Trochę jak ślimak, któremu nagle dotknięto różków, uświadamiając mu, że jest właśnie w centrum uwagi, dlatego te różki cofa... ale jeszcze nie chowa się cały. I nie to, że sama uwaga była straszna czy taka zła, chociaż za nią nie przepadałeś. Ale to była uwaga jednej osoby, do której sam się zwróciłeś. Tylko moc spojrzenia tej kobiety była taka... przytłaczająca. W tej pierwszej chwili zdawało się, że tym spojrzeniem rzuca wyzwanie. Tobie? Światu? A wcale nie wydawała się przy tym agresywna. A potem spojrzała w jedną, drugą stronę... Co ona robi..? Lekka konsternacja przesunęła się po twoim wnętrzu i wraz z jej ruchem aż sam spojrzałeś na ulicę za jej plecami, potem za tym wozem, który leniwie przejechał sobie środkiem drogi... aż znów trafiłeś na nią.
- Zdaje się... że jeśli duchy nam nie towarzyszą to do Pani. - Nie to nawet, że cicho mówił celowo. Po prostu miał taki sposób wysławiania się - cichy. Łagodny, dobrze pasujący do jego wyglądu. Nie było żadnego dysonansu. Był gładki, klarowny i wysławiał się przy tym wyraźnie - to nie było mamrotanie czy bełkotanie pod nosem. Nawet jeśli nie pozostawiało wątpliwości, że przekrzyczenie go nie stanowiło żadnego problemu. I to nawet nie chodziło już o sam sposób mówienia. Przez moment jednak zastanawiał się, czy powiedział to niewyraźnie, czy powinien powtórzyć, kiedy kobieta dopytała o ten marzec. Ale kontynuowała. Czyli usłyszała i zrozumiała dobrze. Chyba powtórzyła dla siebie, żeby lepiej przyswoić tę informację. Tak, pewnie tak. - Warto. Ich piękna nie przedstawi żadne płótno i żaden wiersz... Długo już tu pani przebywa? - Na pewno nie była najmłodsza - nie była dzieckiem. Więc ciężko byłoby mówić do niej per 'ty', chociaż trochę się z tym zawahałeś. Wszystkie te mecyje kulturowe, zawirowania grzecznościowe... Urwania głowy można było z nimi dostać. A może nie powinieneś pytać? Skoro chce czekać na wiśnię... to znaczy, że była tu od dawna, czy właśnie przybyła i zamierzała sobie... porobić rzeczy w miejscach, jakby to niezgrabnie ująć. - Pod koniec. Pierwsze pąki są już w połowie, jeszcze nie czuć ich aromatu. Nie widać powabu. - Uśmiechnąłeś się znów łagodnie.
Obrazek
The fault, dear Brutus, is not in our stars, but in ourselfs.
~Shakespear
ODPOWIEDZ

Wróć do „Sakuragakure no Sato”