Jak powszechnie wiadomo, zdolności marketingowe Wakuri są nieocenione. Ostatnim razem tak zareklamowała biznes Hanesawy, że może nie przywiodła mu pod drzwi klientelę, ale aż pracownika! Kto, kto się pytam, dałby radę osiągnąć coś podobnego? A no, nikt. Dni mijały całkiem standardowo po powrocie do domu. Hanesawa, jak już zdążył coś pokrzyczeć o braku pieniędzy, czasu, sił i miejsca na kolejnego pracownika, wrócił do kucia mieczy w swojej kuźni. Wakuri tymczasem nie tylko wróciła do sklepu, ale również zajęła się szkoleniem kouhaia. Oznaczało to mniej więcej tyle, że prócz oddania mu kuchni w jego ręce, miał okazję trochę popracować za samą dziewczynę. W końcu musi nabrać doświadczenia, prawda? A jak nabierze je lepiej, jeśli nie rysując plakaty, szkicując ulotki, siedząc siedem godzin za ladą oraz odkurzając dokładnie każdą sztukę broni na półce? Rzecz jasna skoro miał stać na pierwszej linii frontu podczas batalii z klientem, trzeba go było zapoznać z ofertą. O, i tutaj mamy na przykład okrągły miecz defensywny. Tutaj z kolei miecz na drzewcu - zarówno wąski, jaki sama Wakuri nabyła, jak i z szerszym ostrzem. O, a tutaj na przykład miecz w płynie... Ale miecze w płynie nie były na sprzedaż. Właściwe nie wiedziała o nich nic prócz tego, że czasami Hanesawa z nich korzystał i twierdził, że mocno kopią. To z kolei od zawsze budziło w niej wrażenie, że ten zwyczajnie ukrywa przed nią alkohol tuż przed jej wzrokiem. Nieskutecznie, bowiem już dawno zwęszyła, dosłownie, cały przekręt! Co więc mogła zrobić innego, jak z wyrozumiałością kiwnąć głową udając, że dalej nic nie wie...
Fpełeq, uwcjxzes. Rnośłś zś rnj śfgmśicn, uwcjńić iś
A, tak, właśnie. Kurata wyjątkowo przez pewien czas siedział cicho. W sensie - niewiele mówił, niewiele się wtrącał, a cała jego egzystencja sprowadzała się do... bycia. Siedział, obserwował, czasem macką złapał za jakiś ołówek czy flamaster pozwalając, by ta zaczęła kreślić jakieś niekontrolowane szlaczki na meblach i ścianach. Cieszyło to trochę Wakuri, bowiem robił to z wyjątkową energią i pasją. Energia i pasja z pewnością nie mogły być niczym złym. Czasami zapominała o nowym zainteresowaniu sztuką swojego przyjaciela, prężnie rozwijającym się po przybyciu Ginro do Kraju Ognia, przez co często zastanawiała się, dlaczego na własnym stoliku ktoś wyrysował jej bardzo ładnego, zgrabnego wisielca. Innym razem nie była pewna, kogo pochwalić za naprawdę ładne narysowane noże wbite w... właściwie nie była pewna, co. Ale przypominało kabaczek. Hanesawa również wydawał się dość zmartwiony niemożliwością pogratulowania artyście pracy. Do tego stopnia, że poświęcił część dnia na pozbyciu się szlaczków nakreślonych grafitem z powierzchni płaskich. Szlaczki na innych meblach, bez względu na instrument piśmienniczy, zniknęły. Same z siebie. Wakuri je widziała, a jak przyszli inni to nie widziała. To musiały być bardzo dobre flamastry.
Tym bardziej nie przypadło mężczyźnie do gustu to, że niedługo po tym wszystkim złapała Ginro i wyciągnęła go z miasta Bóg wie gdzie.
Jak to było... "Biegnijmy do drzew!"...? Nie nie, jakoś inaczej. Znaczy na pewno krzyknęła coś o biegu, jednak była zbyt zaaferowana, by zapamiętać takie detale. Ba! Nie pamiętała o wielu rzeczach, brnąć dzielnie zarówno przez Kraj Ognia, Kawa no Kuni czy inne pustynie. Nie było pytań. Nie było więc sensu dla odpowiedzi o coś, o co nikt nie pytał. Była tylko Wakuri, Kurata, Ginro i droga. Jest chyba nawet taki rodzaj kina, gdzie nie liczy się cel, tylko podróż i ludzie mówią na to "kino drogi". Jakby zrobić film o ich podróży do Republiki Kupieckiej, prawdopodobnie nie zwróciłby nawet kosztów produkcji. Największą atrakcją zapewne byłby Kurata ze swoim Fśdj, gcjqź. Gcjqź qrnj iś xuśzboe, cefnńgnj qrnj, łśwęgś, gmgk gś iśqź. Łśs xnk, Aeoźwn... co powodowało u Wakuri uśmiech, widząc i słysząc, jak Kurata się NIESAMOWICIE bawi. Jej co prawda doskwierała temperatura. Doskwierała niewielka ilość wody. Doskwierało ciągłe chodzenie na nóżkach. Jej uwaga była jednak w całości skierowana ku jednemu miejscu.
Baibai.
Przeszła zadowolona przez bramy siadając w cieniu i łapiąc oddech. Ah, ile się nachodzili! Właśnie. Nachodzili. Czemu nie powozem? Spojrzała na Ginro procesując jego pytanie. Bardzo proste pytanie. Pytanie typu "ale czemu jesz schabowego palcami, jak obok masz nóż i widelec". Mrugnęła kilka razy, spojrzała na bramę, po czym niczym nagle oświecony człowiek spojrzała na rudzielca.
- Rzeczywiście! To bardzo dobry pomysł, Ginro-kun! Zupełnie o nim zapomniałam. Ale to bardzo ciekawa alternatywa na drogę powrotną. - stwierdziła zadowolona ze swojego kouhaia, wstając z miejsca i klepiąc go po ramieniu. Dobra robota, Ginro. Tak trzymaj! - A czemu tu jesteśmy: w interesach, oczywiście! - stwierdziła, po czym sięgnęła do torby. Z torby zaś wyciągnęła niewielki zwój, z którego naraz odpieczętowała kilka zwitków papieru. Zwitki pobrudzone grafitem, a chwila ich trzymania pomiędzy palcami sprawiła, że dłonie Wakuri zajęły się węglem. Rozwinęła jeden z nich. Ktoś tak mocno docisnął ołówek, ze ciężko było powiedzieć, po której stronie ktoś tworzył obrazek. Był idealnie widoczny po obu stronach kartki. Kartki, której co bardziej sterylne osoby mogłyby nie chcieć ruszać. - Ponoć Daimyo nie żyje, a kraj jest w niebezpieczeństwie. Gdzie niebezpieczeństwo, tam potrzeba chwycenia za broń. NASZĄ broń! Rozwiesimy plakaty, rozejrzymy się i jak nadarzy się okazja użyjemy tego - ruszyła biodrami tak, że zawieszona na jej plecach naginata zakołysała się - by pokazać lepszość broni Hanesawy nad... No, czymkolwiek, co mają na miejscu. - pomijając fakt, że a) na miejscu zapewne mają WSZYSTKO b) broń sama z siebie nie rozwiąże problemu. Ale to takie bardzo drobne problemy, nad którymi nie było sensu myśleć. W razie czego Ginro był w końcu wprawiony w używaniu noży, więc wszystko było w porząsiu. A skoro wszystko było w porząsiu, wzięła się za rozglądaniem za dogodnym miejscem na przyczepieniu plakatów, część oddając Ginro i dobierając kolejne ze zwoju. Cele miała dwa. Plakaty rozwiesić w całym mieście, oraz rozejrzeć się po tutejszych tablicach za informacjami o tutejszych problemach skali państwowej.