Przybycie do stolicy Kraju Żab było jak zderzenie się z zupełnie nowym światem. Kraj ten nie okazywał się gościnny nie tylko samym klimatem i naturą, ale także i tymi kilkoma osobami, które to spotkał w Hebikawie. Hikigaeru była jednak inna. Czuł się tu chciany, a wręcz i zafascynowany tym miejscem. I chyba nie tylko on. Wiele osób, które zjechało na turniej nie mogło się doczekać, a sam Rai też chciał wiedzieć, jak się wszyscy tu prezentowali. Nie planował jednak zwracać na siebie uwagi i jedynie wczuł się w najbliższe otoczenie. Oczywiście wpierw wyczuł zasoby chakry Sasakiego. Mężczyzna niemalże mu dorównywał i zostawiał w tle Ishidę, choć nie była to jakaś większa różnica. Dwójka pod drzewem - chłopak z łuskami oraz drugi, z zwierzęcymi uszami mieli zdecydowanie mniejsze ich zasoby. Wahały się gdzieś w okolicy może trzydziestu, czterdziestu procent możliwości Chinoike, gdzie bardziej stonowany osobnik był poważny. Po czym nastąpił szok, który mógł zadziałać jak potężny plaskacz. Chudy mężczyzna, pokryty tatuażami i będący jedną ze spokojniejszych osób, które nawet nie zwróciły większej uwagi na Ryū. Jaszczur akurat warczał, odganiając od siebie natrętów, jednak nie to było ważne. To właśnie ten osobnik posiadał zasoby chakry znacząco przewyższające Raia. Pojawienie się Ryūnosuke razem z gondolierką oraz shinobim na pewno zwróciło na nich uwagę wielu pretendentów do tytułu, jednak niewielu chciało podejść zagadać. Nie, gdy gadzina zachowywała się nieprzyjaźnie, a czarny rycerz musiał ją uspokajać.
Nagle jednak, rozległ się dźwięk dzwonu, a szereg gondolierów wykonał synchroniczny ruch wiosłami. Z betonowych koryt woda wzniosła się w górę, przykuwając uwagę wszystkich, a przynajmniej większości na pałacu. Następnie uderzyli oni końcem swych wioseł o bruk, a woda opadła, jakby nigdy nic. Na balkonie w górze pojawiło się kilka postaci. Na przód wyszła kobieta, stosunkowo młoda, jednak o silnej aurze. W ręku miała wiosło, a patrząc po tym, że Fubuki cieszyła się jak małe dziecko, można było się domyślić kim ona była.
Nagare Ryoko. Po jej prawej stronie, patrząc przynajmniej od strony widowni była inna kobieta.
Jej włosy były różowe, a w porównaniu do atmosfery, która pojawiła się gdy Wielka Gondolier znalazła się na widoku, jej aura była... bardziej tajemnicza, niezbadana. Niczym ciemny las, wewnątrz którego nie wiadomo czego się spodziewać. Twarz miała miłą, ale jej delikatny uśmiech, dostrzegalny nawet z tego dystansu, zdawał się nieść za sobą jakieś niebezpieczeństwo. I wreszcie, po drugiej stronie, czyli lewej, patrząc w stronę balkonu, był
mężczyzna w średnim wieku, elegancko ubrany, który zdawał się nie być fanem tego typu wydarzeń. A jednak uczestniczył. Kolejne uderzenie dzwonu jakby nakazało wszelkim rozmowom i zabawom się przerwać i zwrócić swoją uwagę na balkon.
-Witam was wszystkich. Jestem Nagare Ryoko, Wielka Gondolier, członkini Triumwiratu Kaeru no Kuni oraz organizatorka turnieju, na który się wszyscy zjechaliście. - przedstawiła się, a oczy Fubuki rozbłysły. Kilka osób się uśmiechało podekscytowanych, nie mogąc się doczekać kolejnych słów.
-Zjechaliście tu z dalekich stron i w imieniu Triumwiratu chciałabym was przywitać oraz ugościć. Każdy z was ma zagwarantowany nocleg na terenie Hikigaeru przez najbliższy miesiąc. Korzystajcie więc z dobrodziejstw, jakie znajdziecie w perle Kaeru no Kuni, czcigodni mistrzowie sztuk wszelakich. - rzuciła wyraźnie dumna, a w jej głosie dało się wyczuć pewność siebie.
-Oby nasze progi były dla was tak gościnne, jak wasze rodzinne domy. Widzę, że zjechaliście z dalekich i bliższych stron. Są wśród was ninja, wywodzący się ze Starego Kontynentu, jak i Gondolierzy, pochodzący właśnie stąd. Mistrzowie Run i Zaklinacze Zwierząt. Żołnierze i pustelnicy. Jeźdźcy i ci, którzy otrzymali błogosławieństwa Pięciu Bogów. Cieszy mnie to, że na myśl o rywalizacji, znaleźliście czas by nas odwiedzić i tu przyjechać. - mówiła dość donośnie, po czym spojrzała na jegomościa po jej prawicy.
-Niestety, czas turnieju miał być czasem jedności, pokazem, że ludzkość, nieważne jak odmiennie wychowana, potrafi się zjednoczyć i walczyć z dumą i honorem. Jak jednak możemy tak mówić, gdy Shōnin Ōkoku potrzebuje wsparcia? - słowa te wywołały pewnego rodzaju poruszenie, a Ryoko gestem nakazała mężczyźnie podejść bliżej.
-Jestem Arai Yoshifumi, członek Rady Setki. Przybyłem do was jako posłaniec w godzinie kryzysu, który spadł na mój naród. Po tym, jak straciliśmy naszą ukochaną Daimyō w barbarzyńskim ataku, spod pałacu zaczęła wydobywać się maź, a nasze piękne miasto, Stolica Kupców, znalazło się na skraju zniszczenia. Prosimy was o wasze wsparcie, a zostaniecie hojnie wynagrodzeni. - przedstawił siebie i swoją prośbę. W tłumie pojawiły się głosy i obawy, a także niezadowolenie.
-Nagare-sama ugościła nas i pozwoliła naszym statkom stanąć w porcie Hikigaeru. Kto się zdecyduje nam pomóc, zapewnimy wam transport i wyżywienie, a po tym, jak nam pomożecie - sowitą wypłatę - dodał jeszcze. Nad tłumem jednak nie był w stanie zapanować. Wtem odezwała się różowowłosa kobieta, która wyszła do przodu.
-Wiele osób nie mogło się doczekać tego turnieju i przyjechało tu z daleka, włącznie ze mną. Jednak jak wielu wspaniałych wojowników ruszyło do Baibai z odsieczą? - zapytała retorycznie, lekko się uśmiechając.
-Gościnność Kaeru no Kuni nie ma granic. Jak Nagare-sama powiedziała, macie tu zapewniony nocleg, w ramach którego możecie oczekiwać zwiedzania i czerpania pełnymi garściami z dobroci tego kraju. - jej słowa zdawały się trochę konfundować niektórych, zwłaszcza mężczyznę na balkonie, który się chyba tego nie spodziewał.
-Czemu jednak nie sprawdzić się w boju jeszcze wcześniej? Zyskać renomę i sławę, zmierzyć się z innymi, którzy to przybyliby tu, gdyby ich obowiązki czy honor nie powiodły do stolicy Królestwa Kupieckiego? - tym zakończyła swoją wypowiedź, razem z lekkim uśmiechem. Nie dało się ukryć, że to zagranie było psychologiczne, jednak na wiele osób zadziałało.
-Wybaczcie za to wszystko i liczę, że znajdziecie w sobie dość cierpliwości, by poczekać jeszcze jakiś czas na start turnieju. - powiedziała jeszcze Wielka Gondolier.
-Nie można świętować, gdy sąsiad cierpi na naszych oczach. Na tyle, na ile możemy, pomóżmy. - powiedziała, po czym jeszcze chwilę została obserwując reakcję tłumu. Wkrótce jednak cała trójka zniknęła z balkonu.
Tłum był skonfundowany. Nie dało się tego ukryć, że nie było to ciekawe wydarzenie, choć w tłumie dało się teraz dostrzec ludzi, którzy przechodzili i dawali informacje dotyczącą noclegu. Niektórzy nie wiedzieli co robić, inni byli wręcz zainteresowani chęcią pomocy i wręcz od razu ruszali do portu. Ale był też i Ryūnosuke.
-W takim razie na mnie już pora. Honor też mi nie pozwoli, by niewinni ludzie cierpieli. Skoro w Shōnin Ōkoku są kłopoty, pojadę pomóc. Obyśmy spotkali się, gdy turniej się wznowi. - dodał jeszcze, licząc, że reszta zejdzie. Ishida zdawała się być dość mocno wstrząśnięta całą sytuacją, ale cóż, sama mówiła, że specjalnie urlop na ten okres brała. A teraz? Jakby wszystko straciła. Czyżby tak mieli się rozdzielić, gdy tłum na dziedzińcu także się rozchodził?